Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

zlamana miloscDrukuj

Zdradzona przez mężawitam wszyskie zlamane serca to tak boli.opisze moje zycie z mezem spotykalismy sie przez 6 lat potem byl slub.byl opiekunczy takie listy mi pisal na 10 stro.nawet daty urodzenia i imienin mamy takie same .po roku urodzila sie nasza pierwsza coreczka mieszkalismy u tesciow i mielismy zamiar sie budowac ja mialam wlasnosciowe mieszkanie maz prw acowal ale po 2 latach zaczol pokazywac sie alkochol i naduzywal go coraz wiecej zaczelismy budowac dom po6 latach na swiat przyszla na swiat druga coreczka sliczne obydwie ja juz stracilam rodzicow mam tylko siostre .w trakcie budowy alkochol zaczol przyslaniac zycie byl wazniejszy ,zrozumialam ze jest uzalezniony pojechalam do specjalist probowalam mu pomuc nie pomoglo przeszlo nastepne kilkanascie lat ja miotajaca sie miedzy domem wychowaniem coreczek i jego piciem zaczol wynosic z domu rozne rzeczy mialam kredyt na dom nie mialam juz sirodkow musialam go sprzedac probowalam jego leczenia wszywki terapia antikol grupa aa ja juz uczeszczalam na grope wsparcia i zaczelam zyc swoim zyciem /poszedl pic zostalam sama sprzedalam dom i zaczelam nowe zycie juz chcialam wziasc rozwod ale go wciaz kochalam i tu pojawilo sie wspoluzalenienie od pijacego czlowieka .pojawil sie pewnego dnia w moim domu mowil ze teskni za dziecmi wposcilam go do domu pod warunkiem ze nie bedzie pil i pojdzie na aa i nie dostanie kluczy poczatki byly trudne zeby opisac to wszystko musiala bym napisac ksiazke pracowal i byl trzezwy dbal o mnie i dzieci zmienilismy mieszkanie urzdzilismy kupilismy dzialke plany dla dzieci dzieci 25 i 20 lat pracuja w niemczech zaradne dziewczyny maz zaczol zarabiac wieksze pieniadze ale po osmiu latach trzezwosci zapragnol cos nowego gdy skonczyk 50 lat powiedzial ze chce pozyc ale mysle jakie gadanie budowal dzialke i coraz wiecej czasu przebywal na niej mowiac ze musi pilnowac narzedzi i wykanczac no i pewnego dnia powiedzial ze jedzie do pracy na dluzej ale ta praca przeciagnela sie do 12 przyjechal wykapany i najedzony zadzwonilam do pracodawcy no i mnie oszukal dostal szalu no i ktos mi powiedzial ze byl z ta wiedzma w motelu.zaczelam sie przygladac wstecz byl bardziej oziebly uciekal z domu nie patrzyl w oczu .przezylam szok zeby to bylo cos pozadnego ale nie zaczol mowic o rozwodzie ale to ja zlozylam wniosek z orzeczeniem o winie juz nie moge tyle mu poswiecilam mojego zycia milosci cierpliwosci wszystko zdeptal mial dom i nie docenil.przeczytajcie ksiazke taniec z gronostajem.zycie z alkoholikiem pijacym i trzezwym jest ciekie zaczelam remont pokoju zeby nie zwarjowac bo emocje mna miotaja mam supr przyjacio ktorzy dbaja o mnie jeszcze chce pozyc mam swoje marzenia i zaiteresowania zawsze bylam odwazna i kocham zycie ktore jeszcze mi zostsalo poczatki sa trudne przywiazanie tyle lat ale nie wart byc z takim czlowiekiem nie uszanowal nikogo i niczego mam wspaniale dzieci i mam wciaz nadzieje ze bede szczesliwa.czlowiek jest na tyle szczesliwy na ile sobie na to pozwoli.trudne chwile jeszcze przedemna ale to nie koniec swiata za chmury wyjdzie jeszcze slonce i poczuje jego cieplo .

OszukanaDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam wchodze na taki portal poraz pierwszy bo wczesniej nie mialam takiego powodu niestety mieszkam za granica a tu nie mam przyjaciul moj jedyny przyjaciel byl do tej pory moim mezem z ktorym w sobote mielismy obchodzic 12 rocznice slubu ale niestey on wszystko zniszczyl dodam jeszcze ze mamy 2 dzieci i wydawalo mi sie do dnia wczorajszego ze kochamy sie bardzo mocno zawsze uwarzalam nie tylko ja ale inni nasi znajomi ze jestesmy idealnym malzenstwem a ze takiego faceta to zeswieczka szukac nie pije nie pali no ale potrafi zyc w klamstwie mowi mi ze koca ze jestem swietna we wszystkim ze jestem piekna a tu co okazuje sie ze to malo moj kochany maz zdradza mnie z ****mi z internetu i to oddluszego czasu .Zabolalo bardzo kiedy wkoncu to odkrylam a on sie przyznal i jeszcze potrafi mi wmowic ze on nie ma z tego zadnej satysfakci ze to ja jestem ta jedyna ale ja nie wieze kiedy wychodze do pracy on wlepia wzrok w te dziwki a wieczorem kladzie sie obok i mowi jak bardzo mnie kocha a ja ja teraz czuje sie jak produkt zastepczy jak maszyna do eksperymetowco sie znim stalo dlaczego wszystko zniszczyl nie potrafie sie juz cieszyc z zycia nie wiem co robic najchetniej chcialabym przestac oddychac zostalam ztym sama dusze to wsobie i czuje jak sie zadreczam co robic zeby niezwariowac!!!:-(

Razem 16 lat, 14 po ślubie.Drukuj

Zdradzony przez żonęJesteśmy kolejnymi ofiarami tej plagi, którą było widać dookoła, która nas nigdy miała nie dotknąć, bo przecież się bardzo kochamy. Pewnie wszyscy tak myślą, jeśli związek się nie sypie. Normalna szczęśliwa rodzinka, której wszyscy zazdrościli. Dwoje dzieci 8 i 12 lat, fajne myślące, dobrze uczące się dzieciaki. Nasze skarby wokół których wszystko się kręciło. Na mnie wisiała cała rodzinka. Więc jak wdarła się trochę rutyna, dzień podobny do dnia, od dłuższego czasu robiłem wszystko żeby ją przełamać. Wszędzie z dzieciakami, więc jak tylko była okazja dbałem o to, aby wyskoczyć gdzieś tylko z żoną. Ona nie miała żadnych inicjatyw, łaskawie tylko akceptowała. Trochę bolało mnie, że wszystkie starania traktuje, że to norma. Przyzwyczaiła się, więc czy spa, kino czy restauracja, nie była to większa rewelacja, ale się cieszyła. Lubiliśmy swoje towarzystwo, mieliśmy poczucie humoru. Jestem obciążony psychicznie. W narzeczeństwie nakryłem narzeczoną z jej kolegą w łóżku. Też ciekawa historia, ale to już historia. Długo łaził za nią i uległa. Zbadałem sprawę, stwierdziłem, że pod czaszką ma coś nie tak, bo niby mnie bardzo kochała. Ślubu nie było. Rok chodziłem po ścianach, a ona niestrudzenie przez ten czas się bezskutecznie dobijała, z czego miałem jakąś satysfakcję. Coś tam kiedyś przemyślałem. Zdrajczyni obecna- nie miała większego doświadczenia z facetami, krępowała się ich raczej, tzw. była dzika. Przykładna żona i matka, która świata poza mężem nie widziała. Ja poza nią też. Oboje skoncentrowani na rodzinie, jako najważniejszej wartości. Ja towarzyski, łatwo nawiązujący kontakty, taki luzaczek z zasadami. Ona raczej nieufna, wstydliwa, chyba z jakimś brakiem asertywności, dziwnie niedowartościowana, z bzdurnymi kompleksami, z których wiele pokonałem, ale za to wyglądała na rozsądną. Była troskliwa, uczuciowa, delikatna, wrażliwa i dość mądra. No i ładna, ale nie w swoich oczach. Bieżące sprawy rodziny oparte bardziej na niej, wszystkie komplikacje i ważne decyzje na mnie. Po młodzieńczej nieszczęśliwej miłości (zostawił ją dla blondyny), byłem jej drugim facetem w życiu. Brzydziła się zdradą i potępiała te fajne panie co rozbijają małżeństwa i odbijają facetów. Od samego początku była chorobliwie zazdrosna o mnie, wchłonęła mnie. Każdą minutę wolałem spędzać przy niej niż z kimkolwiek. Za zdradę uważała obejrzenie się za ładną kobietą na ulicy. Czasami robiłem to wręcz na złość, bo już powietrza mi brakowało. Gnębiło ją że mam w pracy kontakt z dużą ilością kobiet i nic na to nie może poradzić. Dwa lata temu stwierdziła, że jak ją jeszcze nie zdradziłem to na pewno ją zdradzę. Popukałem się w czoło, skąd w tym zazdrosnym łebku takie myśli. Od początku największą traumą dla niej było to, że ją kiedyś mogę zostawić, bo są lepsze od niej. Śmiech na sali, żadna do tej pory nie była lepsza. Do tej pory nie wierzyła. Przez to, że nie potrafiła mówić o uczuciach, dostosowałem się do niej. Miłość było widać w uczynkach, nie trzeba było o niej mówić, bo to oczywiste. Tak, brak ROZMOWY o nas, bo domysły wystarczały. Przeważnie się odgadywaliśmy. I właściwie to jedyne do czego można się przyczepić. Przyczepił się do niej gość, który lubił z nią pogadać. W końcu namówił ją na pogaduchy poza pracą, oswoił ją, opowiadał jaki to z niego biedaczek, jakie ma straszne problemy w rodzinie, głównie z żoną, jaka jest dla niego nie dobra. Ta idiotka naprawdę myślała, że mu pomoże. Zasypywał ją setkami sms-ów, dzwonił. Tak więc zaczęło się od niby przyjaźni, wzajemnego zrozumienia, zaufania, uzależnienia. Przemycał jej komplementy. Miała cały czas wrażenie że panuje nad sytuacją, a gość jest super. Wiem, że nie można w to uwierzyć, ale nie ma przyjaciółek z którymi mogłaby pogadać. W końcu wyznał jej miłość. Dowartościowało ją. Nie mogła się od niego odczepić. Podobno nie chciała go skrzywdzić. Zastanawiające jest, że gość osaczając, ale nie spiesząc się zastosował książkowe etapy uwodzenia, aż boli. Sprawdzał nastawienie, musnął, odczekał, dotknął dłoni, twarzy, karku. Jak wiedział, że sprawia jej to przyjemność, pocałował itd. Za każdym razem jak nie była na coś gotowa, strasznie przepraszał i mu wybaczała. Nawet nie zauważyła gdy weszła w wirtualny świat oderwany od rzeczywistości, założyła różowe okulary, zatraciła logiczne myślenie, pozwoliła się dotykać, potem całować i po niej. Gość potrafił zbudować emocje. Zaczęła szukać uzasadnienia tego co się dzieje, no i łajza wymyśliła- mąż mnie przecież nie kocha, on tylko ze mną jest, ale nie ma tego czegoś, a tamten ma. W ogóle związek się wypalił, bo nie ma tej iskry. SŁABO, NO NIE. Mąż nie mówi, że kocha, że jej potrzebuje, że tęskni, nie zabiega, nie dzwoni spytać jak się czyje w pracy lub czy się wyspała, nie wysyła sms na dzień dobry. Jednym słowem gość ją osaczył. Wstyd mi, że z taką idiotką przeżyłem tyle lat. Ma teraz takie samo zdanie o sobie i jeszcze gorzej. Zaczęli rozpie**alać małżeństwa od środka, wciskać sobie kit jak to im źle w dotychczasowych związkach i jak im ze sobą dobrze, dwie połówki, które spotkały się za późno itd. Miłość nieszczęśliwa, bo za wiele przeszkód żeby być razem, roztargane uczucia do dzieci, do tego co było. Żyli z sobą od świtu do zaśnięcia ok. 7 miesięcy. Wciąż na komórkach. Przez bezgraniczne zaufanie niewiele widziałem, a w tym okresie brałem robotę do domu i byłem nią pochłonięty. Ostatnie 3 miesiące dopiero coś mi wyraźnie nie grało. Raz miałem żonę, raz obcą osobę, którą wszystkim strasznie drażniłem, seks był tragiczny, aż w końcu nie było. Wiedziałem, że żona potrzebuje pomocy, ale nie mogłem dojść o co chodzi. Na psychologa reagowała alergicznie. Przerobiłem wszystkie możliwości od spadku libido po depresję i nic. Dwa razy zapytałem czy kogoś ma, no nie. W końcu sam sobie nie wierząc doszedłem do wniosku, że mało kto by się przyznał, zacząłem się uważniej przyglądać, no i szybko trafiłem. Dzielili się z sobą wszystkim, swoim aktualnym życiem, naszymi chwilami szczęścia i nieporozumień. Masakra. Tym co fajnego przeżyła ze mną delektowała się z nim, a ja nawet dziękuję nie usłyszałem. Żyli emocjami cudzego życia, własnego nie mając. Wszystko oparte było tylko na górnolotnych słowach, deklaracjach, zapewnieniach i w końcu bzykaniu. Czemu się na to zgodziła? Pragnęła tego. Amatorka maksymalnego poczucia bliskości. On jej przecież nie posuwał, oni byli tylko ze sobą blisko. Seks był średni, ale przecież nie o to chodziło. Służył do zespolenia dwóch bardzo bliskich sobie osób. Ofiarowała mu się w całości. Bo to takie wyjątkowe. Takie uczucie nikomu się jeszcze nie zdarzyło, tylko tym wybrańcom. A ta tęsknota i podniecenie to potwierdzenie, że powinni być razem. Wszystkie uczucia, całą swoją czułość i bliskość ze mną ofiarowała innemu. Dostał wszystko gotowe. Byli na etapie zastanawiania się czy ich związek ma sens i doszli, że chyba nie bardzo. Zdrajczyni chciała odejść od niego parę razy, ale gość był przebiegły. Zawsze potrafił podnieść jej emocje. Gdy się wydało, żona była na haju- czysty amok bardziej niż on, który od razu po rozmowie ze mną wytrzeźwiał i całe szczęście. Ona zachowywała się jak naćpana. Wygadywała totalne bzdury. Była w niebycie, była w nim i w jego życiu zapominając o najbliższych zupełnie. Przyznała się prawie od razu do wszystkiego. Ach te maślane oczy, gdy mówiła o nim. Co z jej rodziną jej nie interesowało. Mówiła coś o separacji. Dzieciaki jak sieroty. Mój widok tylko ją drażnił. Jak suka w rui. Tylko do psychiatryka. Nie mogłem wytrzymać tych dni, nikomu nie życzę, serce się kroi. Pobiłem rekord w kawie i papierochach, braku snu. Codziennie wymiotowałem. Kamień w żołądku utrzymywał się jeszcze z miesiąc. Zdrajczyni więdła, nie widziałem, aby coś jadła. Przez 5 dni od wpadki naciskałem, aby usłyszeć przepraszam. Marzenie. Słyszałem, że potrzebuje CZASU. Teraz wiem, że standardzik. Zgotowałem jej piekiełko na ziemi, huśtawkę emocjonalną, bo uwolniły mi się emocje, więc nie musiałem udawać. Sam czasami myślałem, że kaftan może by mi się przydał. Raz strasznie kochałem ze łzami w oczach, raz strasznie nienawidziłem. Całe dnie płakała i próbowała się z nim bezskutecznie skontaktować. Myślała, że coś mu zrobiłem. Z błędu nie wyprowadzałem, wręcz przeciwnie. Ja byłem zabójcą jej szczęścia. Na co czekała ? Na jego decyzje ? Wierzyła mu bezgranicznie. Ja, każdego dnia czekałem na jej decyzję, nie doczekałem się. Stwierdziłem, że trzeba to kończyć, bo się wykończymy i dzieciaków szkoda. Ustawiłem rozmowę kończącą. Jak koleś kopnął w ****kę, wytrzeźwiała w ciągu godziny. Wskoczyła mi jak oszalała do łóżka, następnego dnia byłem już miłością jej życia. Na przepraszam jak się upomniałem, doczekałem się po tygodniu. Tamten stał się jej największą pomyłką jej życia. Natychmiast potrafiła o nim zapomnieć, przekierowała uczucia na mnie. Najlepiej dla niej jakby tego wogóle nie wspominać, bo wtedy cierpi. Przez miesiąc docierało do niej wolno co właściwie odwaliła i było z nią coraz gorzej. Teraz widzi całe **** i bezsens wszystkiego. Jakie było to sztuczne. Jest załamana. Gość podobno w niczym nie dorastał mi do pięt. Sama nie wie jak to się stało. Wie, że sprawiało jej wielką przyjemność i odebrało rozum. Mówi, że gdyby tego nie przeżyła to nigdy nie uwierzyła by w tłumaczenia innych. Twierdzi, że wyraźnie zmieniła jej się waga wartości. Konsekwencje były bardzo daleko, bo przecież miało się nie wydać, a i tak nie byłby to koniec świata. W razie czego, to o konsekwencje miała martwić się później. Układ widziała jako w miarę czysty i wzniosły mimo oszustwa. Ja ją drażniłem, bo widokiem uświadamiałem, że może być jednak inaczej. Najgorzej jak byłem milutki i z zaciekawieniem patrzyłem na to zjawisko. Teraz nie może uwierzyć, brzydzi się sobą, mówi że jest w niej zło o którym nie wiedziała. Już nie twierdzi że to jej szczęście, mówi, że poprostu przez jakiś czas była z nim blisko. Teraz dopiero widzi co zrobiła z siebie i naszej rodziny. Problem w tym, że niewiele może zrobić, aby to naprawić. Stara się. Dla mnie to wszystko za mało. Było wybacz i ratuj nas. Podziękowania, że to skończyłem i nie pozwoliłem na więcej błędów, bo ona nie była w stanie i sama się temu dziwi. Widzi, że miała dobre życie. nie zdawała sobie sprawy, że może to stracić, nie pomyślała że może być rozwód. Właściwie to wtedy nie miało takiego znaczenia. Znów ja ! Wszystko spada na mnie. Próbuje jej wybaczyć z całych sił, bo znam mechanizmy i wiem, że każdemu się może zdarzyć wkręcić w coś czego rozum nie chce, ale emocje wciąż są u mnie ogromne. Była cząstką mnie a ja jej, koleś był nikim, a jednak do tego doszło. Czyżby tylko czysta biologia niektórymi rządziła. Obrzydzenia do niej nie czuje, ale żal i pustka jest tak ogromna, że nie można sobie z tym poradzić. Czuje że zostałem sam, a zawsze byliśmy my. Jestem samotny. Ona miała nadzieje, że uda się wrócić do tego samego, jest głupsza niż myślałem. Ot, zabłądziła i mieliśmy przejść o porządku dziennego. Czym są teraz jej słowa kocham, pragnę, różne zapewnienia, czym będą do końca życia ? Najbardziej dopieprza mi samcza duma. Mimo, że podobno nie był lepszy z jakiegoś powodu wolała się bzykać z nim, przed każdym spotkaniem podejmując mniej lub bardziej świadomą decyzję, brukając naszą intymność i depcząc miłość. Gdyby dzieci nie było, decyzja byłaby jedna. Zaburzyło mi to życie w każdej sferze. Nie wiem czy to możliwe, aby znów kiedyś poczuć jedność, rozumieć się bez słów po czymś takim. Czy była moja wina- chyba nie. Jak to w małżeństwie z dłuższym stażem, trzeba umieć przeczekać okresy neutralne, aby znów móc cieszyć się sobą. Niektórzy nie wytrzymują nawet kilku miesięcy, lub coś sobie ubzdurają. To tyle, nie wiem jak będzie, staram się jak mogę. Czekam aż mi emocje opadną, ale boje się, że nie prędko. Wciąż czuję podminowanie. Jeszcze wszystkiego nie ogarnąłem, wciąż coś wyskakuje i pewnie długo tak będzie. Zbyt dużo pytań bez odpowiedzi, zbyt dużo sprzeczności, których nigdy nie da się wytłumaczyć logicznie, bo to emocje. Kobiety przeważnie są bardziej rozsądne od facetów, póki nie włączą się emocje. Potem mózg i logika zupełnie nie działa i nie dają rady. Świadomość jest upośledzona i jest po nich. Powrót można spowodować odcinając je od stymulanta (jak alergenu) lub poddając jeszcze większym emocjom niż mają. Muszą przeżyć szok, życie ma się im skończyć, ale trzeba uważać na samobójstwa, więc pilnować. To akurat wiedziałem. Udało się. Walnęło mnie o 6,00 rano. Walcząc z szokiem przemyślałem co jest grane. Opcje cierpliwego zbierania danych odpuściłem. Trzeba mieć do tego zdrowie. Emocje zupełnie odsunąłem na bok, zebrałem możliwe dane, pół dnia planowałem cuda. Im bardziej od czapy tym lepiej. Drugie pół realizowałem. Uzupełniłem dane blefując zgodnie z planem, jednocześnie wprowadzając dezinformacje. Liczyłem na szczęście. 5 dni w stresie i niepewnym jutrze zabiło tą wielką miłość. Podobno padła już drugiego dnia po obu stronach, o czym nie wiedziałem. Szczegółów nie podam, bo chwalebne nie są. Ich wyidealizowane obrazy padły. Acha, jeszcze co z gościem ? Przez zamieszanie jakie zrobiłem gość niechcący wpadł. Żona się nim odpowiednio zajęła. Teraz nie wiem czy współczuć jej czy jemu, bo podobno jest niezła. Życie mu się odwdzięczy więc ja nie muszę. Oczywiście było- wybacz mi. A ja nie bardzo wiem o co chodzi ? Chyba o jakąś deklarację ? Naświetliłem zdrajczyni zagrożenia, które widzę i nad którymi trzeba pracować w miarę możliwości i się z nimi męczyć, a będzie co ma być, czyli co uda nam się pokonać i samo wyjdzie, czy rozwaliła rodzinę, czy tylko nieodwracalnie zmieniła. Jest przerażona. Ciekawostka. Kilka dni temu na przejściu dla pieszych stanęliśmy przypadkowo za dość długonogą panią w mini. Nawet specjalnie nie zauważyłem. Zdrajczyni wpadła w straszne emocje z tego powodu. Zaczęła mnie odciągać za rękę, łzy w oczach i zaczęła przeklinać. Była wściekła. Nie zwracała uwagi na ludzi. Naprawdę nigdy nie przeklinała. Pierwszy raz po tym wszystkim nie mogłem opanować ataku śmiechu. Biedna nie wie, że mając taką pozycję, byłbym idiotą schodząc do jej poziomu. Jeszcze przestała by się starać, a i ratować pewnie już by nie było co. Zdrajczyni zaklepała terapię, bo twierdzi, że tylko po to ją uratowałem, żeby ją osobiście powolutku wykończyć. Wygląda na to, że może mieć rację, bo za bardzo się we mnie teraz wczuwa i o mnie boi. A jak ja się czuję, to doskonale wiecie. Oj zmienia to człowieka, zmienia. Straszne to. Przepraszam za chaos, ale właśnie to mam teraz w głowie. Niby pozamiatane, ale czasami wciąż nie wierzę, że mieliśmy takiego pecha. Kocham Łaizę strasznie, ona to wie i teraz jej serce pęka. Wie ile straciliśmy, zadbałem o to. Mam nadzieję, że los da nam szansę. Sporo osób pyta DLACZEGO ? Doszukujecie się przyczyn w relacjach. Widzę sporo czynników, ale tylko predysponujących, jednak przyczyna jest wciąż ta sama, najsilniejsza emocja królestwa zwierząt- popęd, który teraz wpisany jest w nasze człowieczeństwo. Czy zdolność kontroli nad nim jest jego miarą ? Nie wiem. Wiem, że jest zmienną wieloczynnikową o charakterystycznych cechach i zależnościach. Dzięki niemu jesteśmy gatunkiem dominującym. A Bóg? No cóż, może właśnie tego chciał ?; Nie bez powodu mamy dwa przykazania prawie na to samo. Moi Drodzy, widziałem wasze wywody, może coś wyłapiecie czego nie widzę. Tylko nie przekombinujcie. Pozdrawiam.

DLACZEGO ZDRADA TAK BOLI ?Drukuj

Zdradzona przez mężaWitam zdradzonych ! czytalam tu wiele opisow zdradzonych i naprawde nie dodaje mi otuchy to , ze jestem jedna z wielu . Boli pomimo wszystko .......tym bardziej , ze byly maz nieustannie powtarza ,ze nic mi nie zrobil i czuje sie " w porzadku " . Doprowadzil do rozbicia naszej rodziny i nadal klamie .....dzieci wiedza o wszystkim , wczesniej , niz ja , bo go sledzily , ja bylam chyba ostatnia i najbardziej naiwna osoba , ktora chciala wierzyc ....dodam , ze bylismy malzenstwem ponad 30 lat i o ironio ja pytalam co sie dzieje , ja staralam sie cos z tym zrobic , nawet sie przed nim ponizylam niejeden raz i co z tego mam ? maz zdradza , jest zadowolony , bezkarny i czysty .... kto potrafi przemowic mi do rozsadku , ze nie powinnam plakac nad takim lajdakiem bo inaczej nie mozna nazwac takiego osobnika i podlego tchorza ?

i tak w kolkoDrukuj

Zdradzona przez mężapowiem od razu ze nie umiem opisywac ale mam nadziejan ze cos zrozumiecie. Ja licze na tak zawany instynkt ktory karze mi cos zrobic .Pierwsze byly jakies zboczone strony na internecie bylam w 6 miesiacu ciazy. gdy nasza cora miala moze miesiac po obudzeniu cis kazalo mi isc do telefonu meza a tam....... sms z jakas baba i tak sie zaczelo ze to ja sie zmienilam i w ogole .Po roku znowu ona maz jezdzil do pracy za granice wiec nie mialam mozliwosci wgladu ale mowil ze juz z nia nie pisze wiec spytalam czy moge sprawdzic Pozwolil a tu sms od miej i to w dniu moich urodzin no prezent super zadzwonilam do niej okazalo sie ze jest bto kobieta ktora mnie rozumie i po naszej rozmowie przestala z nim pisac teraz czesciej robi to ze mna. pol roku spokoju i znowu czysty przypadek ja wracam z pracy maz pojechal po core ale komputer sie nie wylaczyl i to co zobaczylam myslalam ze zawalu dostane . Okazalo sie ze klientke szybko rozszyfrowalam spotykali sie i nie wiem co jeszcze pozniej znalazlam drugi telefon a tam masza kolezanka z ktura az myslec nie moge co oni robili. obiecal ze to ostatni raz i znowy sms od niejmowil ze napisal ze nie chce z nia kontaktow bo straci rodzine ponoic zadzwonila i ze zrozumieniem wysluchala i mial byc spokoj. dzis maz wrucil z niemiec po 7 tygodniach powiedzial zebym poszla po portfel do auta a tam drugi telefon z niemieckim numerem a mi mowil ze nie ma ja dzwonilam na polski i co ja glupia za kazdym razem m wybaczam , mowie ze jeszcze raz i nawet niech nie pyta tylko pakuje sie i idzie niestety on zawsze pyta a ja go naprawde kocham , nawet ta od ktorej sie to wszystko zaczelo pwiedziala zebym to ja sie spakowala i poszla na 2 tygodnie z domu ale coto da . od miesiaca mam internet mobilny zebym mogla zabierac go ze soba do pracy przez dwa lata nie mialam tylko w telefonie. juz ma dosc tego ale rozum mowi jedno a serce drugie .....................................................

No cóż...Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaNigdy nie sądziłam, że coś takiego może spotkać i mnie, że to ja będę szukała pomocy, wsparcia od zupełnie obcych mi osób, które przeszły przez to co ja teraz. Po 8latach szczęśliwego, bynajmniej tak wtedy myślałam, związku zostałam poinformowana smsem że z "nami koniec", że chce się rozejść i że mam to zrozumieć. Ni mogłam pojąć co się stało, skąd taka decyzja, dlaczego?! Mieszkaliśmy razem już dłuższy czas i kiedy nie było mnie w domu przychodził po swoje najlepsze rzeczy, wychodził na imprezy ze znajomymi kiedy ja siedziałam w domu i myślałam co zrobić żeby go odzyskać. Dwa dni po całym rozstaniu odwiedziłam się że On spotyka się z inna, że z nią się spotykał pod pretekstem dodatkowej pracy, wyjść z kolegami itd, świat mi się zawalił, bo przez cały związek to ja zawsze byłam podejrzewana o zdradę, oszustwa itp. Nie chciało mi się pracować, chociaż teraz wiem że właśnie praca w jakiś sposób pomogła mi nie myśleć o tym wszystkim choć przez chwilę. Pisałam do niego, prosiłam o rozmowę i wyjaśnienia bo twierdziłam że po tym wszystkim to mi się należy. Co dostałam... Przyjechał i zaczął mówić ze ONA pokazała mu to coś, że ja go ograniczałam, że nie mógł być sobą przy mnie (przez 8lat) i przez cały czas upierał się że mnie nie zdradzał. Zabrał wszystkie swoje rzeczy do końca a żeby "rozliczyć" się ze mną wysłał mamę... To mnie już dobiło bo pokazał jak bardzo ma mnie w d..ie, jak to wszystko, jak MY, kompletnie się nie liczy. Dziś mija 4 m-ce jak jestem sama, codziennie myślę że on się teraz bawi w najlepsze a ja siedzę i tęsknie, analizuje cały związek i chociaż wiem że to nie moja wina czuję że gdzieś popełniałam błąd, że może gdybym w jakiś sytuacjach zachowała się inaczej, teraz byłoby inaczej. Czytam dużo na temat zdrady i jak sobie z nią radzić, staram się myśleć teraz o sobie, spełniać się zawodowo jak i towarzysko. Dla NIEGO odsunęłam się od przyjaciół którzy byli i są ze mną w tym ciężkim czasie. Mam rodzinę która mnie wspiera, ale nie czuję się szczęśliwa. Nie chce poznawać nowych ludzi, głównie mężczyzn, bo myślę że każdy może zrobić mi to samo po jakimś czasie. Jak na razie nie wyobrażam sobie siebie z jakimkolwiek facetem, mówiąc szczerze jestem kompletnie wyssana z uczuć... To przykre ale tak się teraz czuje beznadziejna, niedowartościowana, bo przez 8lat dałam z siebie 110% dla niego, starałam się być dobrą narzeczoną (byliśmy zaręczeni a w marcu miał być ślub), przyjaciółką i kochanką, jak widać to za mało. Nie potrafię nawet opisać przez co przeszłam i dalej przechodzę, co czuję, jak czuję i czy w ogóle czuję... Wiem, chociaż to bardzo złe, że życzę mu, im jak najgorzej, mam nadzieję że ona go zostawi i że on poczuje to co ja teraz, kompletną bezradność i pustkę z którą choć bardzo się staram nie potrafię sobie poradzić. Trzeźwo patrząc dostałam wielkiego kopa od życia, z którego mam nadzieję wyciągnąć wnioski na które jeszcze teraz za wcześnie...

Przysięgam na zdrowie i życie mojego synka!Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWszystko wydarzyło się na przestrzeni nieco ponad dwóch miesięcy. Od 7 kwietnia do 16 czerwca ubiegłego roku. Opiszę Wam historię zdrady powtórnej, bo pierwszą zdradę wybaczyłem. Wielki był ból, ale miłość jeszcze większa. Sprawdziła się w moim przypadku definicja miłości: rKocha się nie za coś a mimo wszystkor1;. 7 kwietnia dowiedziałem się zupełnie przypadkiem, że moja dziewczyna mnie zdradza. Następnego dnia przeprowadziliśmy bardzo poważną i naładowaną emocjami rozmowę. Nie przyznawała się do niczego do momentu, gdy przedstawiałem konkretne dowody, daty itp. W końcu nie miala wyjścia - przyznała się. Odwiozlem ją do jej domu i na pożegnanie powiedziałem, że z nami koniec. Wysiadła z samochodu i zapłakana schyliwszy się patrząc przez zamykającą się szybę przepraszała, przysięgała, że nigdy więcej... Odjechałem. Wróciłem do domu i przez prawie tydzień chodziłem po ścianach z rozpaczy. W koncu nie wytrzymałem, napisałem do niej na gg. Zaczęliśmy rozmawiać spokojnie. Potem się spotkaliśmy i ... wybaczyłem. Szczęśliwi w tym momencie byliśmy oboje. Nie musze dodawać, że obiecała, że nigdy nic takiego się nie powtórzy. W maju pojechaliśmy na tydzień na Wybrzeże i spędziliśmy przecudowne chwile. Dodam jeszcze, że 18 maja ona miała wyjechać do Niemiec, do pracy sezonowej. Zastanawiałem się, czy się na to zgodzić, ale postanowiłem jej zaufać. Bo jeśli nie teraz, to kiedy? Z Gdańska wracaliśmy 10 maja. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach i między innymi o jej wyjeździe. W pewnej chwili spojrzała mi głęboko w oczy i powiedziąła słowa, które zapadły mi głeboko w pamięć. Nigdy ich nie zapomnę: [b]rMusialabym być potworem, gdybym po tym, co mi wybaczyleś, po tym, co dla mnie zrobileś, miala Cię skrzywdzić ponownier1;.[/b] Nie będę się rozpisywał. Wyjechała. Dzwoniłem do niej po dwa razy dziennie. Pisaliśmy masę sms-ów. Wszystko było pięknie, do momentu, gdy zaproponowałem, ze przyjadę na dzień, dwa. Zaczęło się odwodzenie mnie od tego zamiaru, wykazywanie, że ma to być próba dla nas obojga i tym podobne rzeczy. Jednoczesnie rozmowy a głównie sms-y stały się z jej strony zdawkowe, nic nie mówiące, takie pisane na rodwalr1;. Przekonałęm ją jednak. Pojechałem 6 czerwca. 1200 km po to tylko, by spędzić z nią jeden wieczór. Była dziwna, spięta i jakby wystraszona. Zapytałem, czy coś się dzieje, czy może już stała się potworem, o którym mówiła. Wymawiała się zmęczeniem, zbliżającym się okresem i by uciąć moje dociekania [b]przysięgła na życie i zdrowie swojego synka, że nie zdradziła mnie i nie zdradzi.[/b] Późnym wieczorem odwiozłem ją na farmę i powiedziałem, że jej nie wierzę, że jestem pewien, że kłamie. Mimo to, nie byłem pewien. Wróciłem do kraju, ale nadal rozmawialiśmy, nadal pisaliśmy sms-y. Nie wytrzymałem długo w domu. 16 czerwca znów wybrałem się w podróż z zamiarem wyjaśnienia sprawy do końca. Pojechałem i dowiedziałem się, że już 27 maja zaczęła się zwyczajnie puszczać. 17 dni po wypowiedzeniu pamietnych słów o potworze. Był to dzień deszczowy i nie było pracy. Zabrałem więc ją z farmy około 15:00. Do hotelu mieliśmy 10 minut jazdy. Przygotowałem dyktafon i gdy wsiadła do samochodu, powiedziałem, że wiem wszystko i ma 10 minut, by mi o tym powiedzieć. Do dziś mam to nagranie, ale nie jestem w stanie go słuchać. Puenta? Nie ma. Po prostu życie. Dodam tylko, że pamiętając o jej przysiędze z poprzedniej mojej tam bytności, powiedziałem, że i ona, i jej rodzina odczuje to krzywoprzysięstwo bardzo mocno. Pod koniec lata u jej mamy stwierdzono nowotwór i konieczność operacji a w lutym tego roku zmarł nagle jej jedyny, zaledwie o dwa lata starszy brat. Ojca nie ma już od dawna. Może to zbieg okoliczności, może to przypadek, ale szafowanie przysięgami składanymi w złej wierze nie wychodzi z pewnością na dobre. Prawo karmy mówi dobitnie. Co w życiu dajesz, odbierzesz po wielokroć.

ZDRADA- TO NOWY POCZĄTEK Drukuj

Zdradzona przez mężaWitam wszystkich bardzo serdecznie. Wchodzę na ten portal od kiedy złapałam mojego męża na zdradzie. Nie będę opisywać samej zdrady, bo każda tak samo boli i daje tyle samo cierpienia.Chciałam raczej powiedzieć, jak sobie poradzić - I UWIERZCIE- sprawdziłam to na sobie. Przez pierwsze dwa tygodnie płakałam, rozpaczałam, ciągle pytałam DLACZEGO? Chodziłam do pracy, zajmowałam się córką jak robot. Ból był przerażający, nigdy nie sądziłam że ktoś może mnie aż tak zranić. Mimo wszystko postanowiłam że może zostać, że dam nam czas do wakacji, tak żeby nie decydowały tak silne emocje. Była sobota, mój mąż poszedł na swoje zajęcia ( nurkuje) a ja puściłam muzykę bardzo głośno i postanowiłam zrobić porządki generalne w domu - a przy okazji w swoim życiu!!!! I sprzątając dom, sprzątałam swoje życie. Dotarło do mnie, że nie mogę dusić wszystkiego w sobie, że on musi wiedzieć jaki ból i rozczarowanie wniósł w moje życie. Jak wrócił powiedziałam, że powinien się wyprowadzić na jakiś czas, że nie mogę z nim rozmawiać wiedząc, że mnie okłamuje. Postanowił powiedzieć mi całą prawdę- wreszcie - bo wcześniej tchórz nie miał odwagi. Przy czym usłyszałam również że "Nie wyobraża sobie życia bez nas", ale przyjmie każdą moją decyzję. I w tym momencie wiedziałam, że wygrałam!!! ( A nie jest łatwym facetem). Od tej pory, zaczęłam wychodzić do pracy zawsze ładnie ubrana, pomalowana, pachnąca - przy nim jestem zawsze uśmiechnięta, nie wracam do tematu zdrady - bo i tak już nic się nie zmieni. Uświadomiłam mojemu mężowi, że mogę i potrafię żyć bez niego - i jedyne co mnie przy nim trzyma to moje uczucie!!! To powala facetów, oni chcą być nam niezbędni!!! Teraz mój mąż widzi mnie :) widzi jaką ma żonę :) Można żyć po zdradzie i być szczęśliwym :) Jakby ktoś jeszcze miesiąc temu mi powiedział że tak może być nigdy bym nie uwierzyła. Ale [b]MOŻNA BYĆ SZCZĘŚLIWYM po zdradzie[/b]. Ja jestem teraz bardzo szczęśliwa. Nawet jeżeli kiedyś w przyszłości okaże się że jednak znowu mnie zdradzi, to wiem że [b]MOGĘ ŻYĆ BEZ NIEGO![/b] Drugi raz już tak nie zaboli. Trzeba wierzyć w siebie i nie rozgrzebywać wiecznie ran. Bo jeżeli ciągle się ranę rozgrzebuje to nigdy się nie zagoi. Życzę wszystkim zdradzonym i żonom i mężom - wiary w siebie. Odwagi! Warto być szczęśliwym- nawet z mężem zdrajcą :):):) Dziękuję Ci Milord za wsparcie :)

zdradzonaDrukuj

Zdradzona przez męża pisze bo tez mialam problem z mezem, zdradzil mnie z siksami z internetu .zastanawia mnie to jak mozna byc takim chamem i prostakiem ale teraz juz wiem czeba jakos sie, dowartosciowac .czytalam wasze wpisy zdrada to zdrada a co z dziecmi i co dalej.ja wybaczylam mezowi ale dalej mu nie ufam mysle ze dalej szuka wrazen w internecie mam nadzieje ze tego nie odkryje bo drugiej szansy juz niebedzie

zdradzana przez całą ciążę c.d Drukuj

Zdradzona przez mężaJestem , troszkę to trwało ale byłam w strasznym stanie psychicznym .I nadal jestem choć czuję że doszłam już do ściany i dalej po prostu się nie da tak cierpieć . Kochanki oczywiście nie mogę namierzyć , wczoraj nagrała się mi na skrzynkę że powinnam udać się już do trupiarni jakiejś umieralni położyć się do trumny tylko żeby jej nie otwierali bo straszę ludzi swoim wyglądem oraz że mam rozstępy na tyłku hehe akurat się pomyliła ani jednego mi synuś nie zrobił . Więc popisałam sobie z nią wczoraj , to jest dno . Małżonek oczywiście często znikał na noc , i po jednej z jego wypraw rozmawiałam z nim ze chcę żeby się wyprowadził to stwierdził że chce być ze mną ale żebym mu dała ostatnią noc z nią . No kuźwa szlag ale został w domu i tak na tydzień znowu niby spokój a wczoraj telefonicznie mi oświadczył że nie wraca na noc i żebym nie komplikowała bo on jedzie załatwiać sprawy . I oczywiście nie odbierał telefonu tylko pisał co godź żebym nie robiła głupot że będzie rano . Spakowałam go i torby czekają na niego w przedpokoju .Tylko co dalej ?Tak strasznie się boję być sama bez faceta . No to jest tragiczne że potrzebuję obok siebie mieć FACETA , szkoda że go nie zdradzałam może teraz by był ktoś przy mnie jakaś przyjazna dusza . Ten strach mnie paraliżuje , boję się wszystkiego , będe musiała sprzedać mieszkanie za odstepne i boję się że mnie oszukają co gorsza ost źle się czuję nie mogę chodzić i całe nogi mnie bolą . Boże niech to się już skonczy bo naprawdę nie mam sił , wiem że za bardzo uzalam się nad sobą ale nie umiem inaczej .

....kochac mimo wszystko....Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWszystko zaczęło sie tak zwyczajnie, tak prosto....ja po 6 letmi zwiazku, odarta z uczuc, zniechecona do tego by znów komus zaufac i móc cieszyc sie jego szczesciem.Poznalismy sie na czacie,weszlam by móc przez chwile z kims pogadac.Pisalismy na gg, rozmowy telefoniczne,sms-y.....po pol rozku spotkalismy sie.Był to najpiekniejszy spacer w moim zyciu, moglam tak isc bez konca wpatrujac sie w jego usmiech i smutne oczy ....Spotykalismy sie ze soba ponad dwa lata.Oddalam mu cała siebie-dosłownie.Nic nie dawalo mi takiej satysfakcji jak jego oczy i usmiech o poranku, oddech na moim ciele i zapach , który unosil sie cały dzien,pokochalam go.Wszystko zaczeło sie psuc od momentu, gdy ujrzalam w koszu plamane karty sim,kilka kont gg.Bedac z nim przez ten cały czas nigdy nie przejrzalam mu telefonu, ufalam mu.Zrobilam to raniac sama siebie, poniewaz robilac cos wbrew wlasnym zasadom.A w telefonie kilka numerów lasek, z którymi pisał i swirowal.Pisał z nimi od dawna, kiedy ja zasuwalam caly mi dniami-on spotykal sie z innymi.Był moment,ze ukrywalam przed nim fakt iz o wszystkim wiem,az nie wytrzymalam kiedy okazalo sie ,ze jestem w ciazy a on chical bym usunela.Wiem ,ze to zly facet, nie wart moich uczuc,ale kocham go mimo wszystko takim jakim jest.Odeszlam w 2 miesiacu ciazy, jemu chyba było to na reke.A raczej wygodnie.Dzis mialabym cudownego syna-niestety poronilam w 6 miesiacu, nie mogac sie z tym wszystkim pogodzic.Dzis s perspktywy czasu wiem,ze najwyrazniej tak musialo byc.Dziecko mialo by weekendowego tatusia, a ja nie wyobrazam sobie takiego rodzicielstwa.A on teraz chce wrócic,ale ja pomimo iz go kocham,wiem ,ze nie znioslabym jego zdrad, ten facet nie jest monogamista.Mam nadzieje,ze kiedys spotka koobiete, która pokocha i dla której bedzie chcial sie zmienic, bardzo bym chiala by był szczesliwy.A ja, ja kiedys bede.....na tamtym swiecie !