Rozwód jak wojna 2 | [0] |
Rozwód jak wojna | [0] |
poul29 | 18. Kwiecień |
madzia2013 | 18. Kwiecień |
Kaita | 18. Kwiecień |
savior29 | 18. Kwiecień |
monia26021984 | 18. Kwiecień |
makasiala | 00:19:18 |
Crusoe | 00:40:47 |
# poczciwy | 00:41:07 |
Julianaempat... | 00:53:35 |
gunio11 | 01:00:13 |
1.Twoj ex partner ma bardzo poważne problemy ze sobą.Bardzo Ciężko budować związek z alkoholikiem który nie rozliczył się z przeszłością.
2.Jesli sex jest dla Ciebie najważniejszy w związku to szukaj partnera w przybliżonym tempertamentem(albo jak mówił Twój ex,kogoś młodszego)Facet blisko 50 tki nie zawsze ma tak duże potrzeby(choć są pewnie wyjątki)
3.Zdradziłaś bo tego chciałaś.Nikt Ci nic do drinka nie dosypywał.To była Twoja decyzja.Weź się w garść,nie płacz nad rozlanym mlekiem.
4.Duża część facetów nie jest w stanie wybaczyć zdrady.Pewnie Twój ex należy do tej grupy.Poczatkowo dał Ci szanse tylko po to żebyś dać Ci lekcje i żeby to było bolesne rozstanie dla Ciebie.
5.Twoj ex ma oczy i widzi jak łatwo Ciebie zbajerować(przyklad włocha).To chyba pokazuje,że masz jakiś problem.Niska samocena?
Dziś włoch jutro ktoś inny.Widać,że bardzo pragniesz atencji i bliskosci.Zawsze znajda sie faceci ktorzy bedą starac sie to wykorzystać.Pewnie tak myśli Twój Ex.
6."Nie chcę się jeszcze poddawać. Tylko co jeszcze mogę?
Kiedy dzieli nas 1300km"Do Włoch nie było problemu polecieć,więc nie dramatyzuj.
BTW może nie przerobiłaś zdrady i odejscia męża?Czasami trzeba czasu...Teraz skup się na wyjściu z depresji i w przyszłości nie popełniaj takich błędów.Pozdrawiam
a zdrada to zdrada, bardzo często nie ma drugiej szansy i musisz się z tym liczyć zawsze
na Twoje usprawiedliwienie - ten gość był totalnie odklejony i ja w Twoich opisach widzę same czerwone flagi, nie widzę wrażliwego artysty tylko pogubionego człowieka, naprawdę ciesz się że wyszłaś z tego bagna, rozumiem ogromną więź ale psychoterapeuta określił Cię bardzo trafnie z tą chęcią uratowania...uratowania go dla siebie.
musisz odpuścić, przerób te tematy ale nie samemu, myślę że tamten psychoterapeuta dobrze dobrany, spróbuj jeszcze raz z nim
ratuj najpierw swoje skołatane nerwy bo tak nie można funkcjonować na dłuższą metę. wcale nie musisz tracić wiary w ludzi, w końcu trafisz na odpowiednią osobę ale nie oddawaj całego serca od razu bo jesteś osobą która kochała za mocno. i nie szukaj ludzi z problemami emocjonalnymi, na razie już starczy czy wejście w związek musi być taki trudny i skomplikowany? bo tu tak miałaś ale na własne życzenie
czas na refleksję jest teraz, myślę że się ogarniesz szybko powodzenia i marsz do psychologa
Dziękuję bardzo za komentarz.
1. Wiem, doświadczyłam tego. Ale znając jego "jasną" stronę, podjęłabym się tego wyzwania. Jest człowiekiem refleksyjnym, analizuje siebie, jest świadom tego, jak jest trudny i myślę, że mógłby stoczyć zwycięską walkę z demonami.
2. Seks nie jest dla mnie najważniejszy w związku. To samo powtarzałam partnerowi. Jest istotny w budowaniu intymności i więzi.Tu chodziło o braki spowodowane długą rozłąką.
3. Tak, przyznaję się do winy. W tamtym momencie ja, przez ponad 40 lat - szara mysza, dałam sobie na to przyzwolenie. I na przygodę w Rzymie (gdzie Rzym i jazda Vespą interesowały mnie stokroć bardziej niż dobry włoski chlopak).
Kryzys po traumie utraty męża? Rozbudzone pragnienia rozwódki i czterdziestolatki, która zaczęła bardziej kochać życie? Zranienia w idealizowanym (w części był dla mnie idealny) od początku związku z alkoholikiem? Pewnie wszystko naraz.
Nie tędy droga. To szaleństwo teraz ciągnie mnie w dół i wpędza w chorobę.
4. Niestety wiem o tym. Mój partner to facet z zasadami. Nie rozumiem tylko w tym kontekście smsa, którego przysłał mi pamiętnego, naszego ostatniego dnia, gdy byliśmy w knajpce: "Kocha się nie za, ale pomimo..."
5. Czy tak łatwo mnie zbajerować? Hmmm...Chyba nie. Ale z pewnością potrzebuję bliskości i jestem dotykoholikiem (nie seksoholikiem).
6. Do Szwajcarii, do partnera byłabym w stanie się wybrać Może to byłoby coś, rzeczywiście Gdybym tylko znała jego adres. Co chwilę się przeprowadza.
Sasquatch:
Poryczałam się
Tak, znam swoje potrzeby i kiedy poznałam partnera, byłam w siódmym niebie, bo mieliśmy je podobne i nawzajem dawaliśmy sobie bardzo dużo.
Odległość- racja. Męczyło mnie to trochę, tym bardziej, że nie zamierzał wrócić do Polski.
Człowiek z problemami, tak, ale człowiek wartościowy, mądry, no i ... czuły przytulak Sam o sobie mówił, że bywa trudny.
Uwielbiam jego fotografowanie. Nigdy nie lubiłam swoich zdjęć.
Hagi10 miał rację, ale dotyczyło to mojej przeszłości. Zawsze miałam niską samoocenę. Myślę, że między innymi dlatego straciłam męża.
Po raz pierwszy w życiu pozwoliłam robić sobie zdjęcia. Są piękne. Dzięki partnerowi (i dzięki sobie oczywiście) nabrałam pewności siebie.
"czy wejście w związek musi być taki trudny i skomplikowany?"
Przez długi czas unosiłam się nad ziemią w tym związku.
Tęsknię za tym mężczyzną jak cholera. Nie umiem się pogodzić z tym, że tak to zmarnowałam.
Może "myśmy byli sobie pisani", jak śpiewał Andrzej Zaucha i już więcej nie będzie mi dany taki przytulak. I to z zasadami.
Od mojego męża sportowca wiało chłodem. Dlatego kotłuje się we mnie i szarpie mną myśl, że muszę jeszcze zadziałać.
W momencie rozstania otrzymałam od niego dwa zdania:
"Kocha się nie za, ale pomimo..." i
" Kocham zawsze najbardziej to, co stracilem".
Dziękuję po stokroć za te ciepłe słowa, które mnie poruszyły i wzruszyły.
Cytat
Jaki związek? Ja nie dostrzegam tutaj żadnych podstawowych składowych związku a jedynie jakąś niedojrzałą szarpaną relację podsycaną co rusz skrajnymi emocjami;
W moim przekonaniu nie tylko on ma problem ze sobą, ale również a może przede wszystkim Ty; i temu radziłbym się przyjrzeć w pierwszej kolejności;
Cytat
Pozwolę się nie zgodzić. Składowe związku były (i będę ich bronić), choć na odległość.
"Szarpana" relacja - tak, moim udziałem były również negatywne emocje wynikające z nerwowości i alkoholizmu partnera.
Ale to pomiędzy dłuższymi okresami, kiedy jednak doświadczalam dobrostanu.
Cytat
Z pewnością mam problem, jeśli postąpiłam wbrew moim dotychczasowym zasadom. Mówiąc wprost ...od.....ło mi i próbuję teraz siebie zrozumieć. Inny problem/problemy też pewnie mam.
Dzięki poczciwy za komentarz.
Nie ma czegoś takiego jak "związek na odległość". To jest oksymoron zwłaszcza w Twoim przypadku.
Ten mężczyzna z tego co opisałaś zawsze myśli tylko o sobie. Jest egoistą z nałogami (nie tylko alkohol). Jego "jasne strony" to było tylko mamienie Ciebie, żebyś wypełniała jakieś jego potrzeby. Po ich wypełnieniu dostawałaś kopa w tyłek i tyle jego było. Założę się, że tych jasnych stron i dobrych chwil, jakbyś tak skrupulatnie policzyła to było by może 10-15% całości waszego czasu.
Nawet ten pożegnalny seks to było czyste wyrafinowanie z jego strony. Dał Ci najlepszy seks z całej znajomości i się pożegnał. Chciał podkreślić co straciłaś, żebyś dodatkowo cierpiała. Tylko wychodzi na to, że wiedział jak Ciebie zadowolić jak sprawić Ci przyjemność, ale wcześniej tego nigdy nie zrobił.
Będziesz miała z nim duży problem, bo jak do Ciebie dotrze, że to choroba i zaczniesz się leczyć, przestaniesz szukać z nim kontaktu, to on zacznie Ciebie "atakować", szukać kontaktu.
Życzę Ci abyś jak najszybciej spaliła ten most po kilkumiesięcznym "związku".
Akt spalenia mostu już się dokonał. Ostatni raz napisałam do niego 11 stycznia. Przeprosilam kolejny raz, napisałam, że chciałabym wiedzieć, jak on się czuje...
Więcej tego nie zrobię.
Tabletki od psychiatry i kilkudniowa zagraniczna podróż pod koniec grudnia z przyjaciółmi postawiły mnie na nogi.
Znowu cieszę się życiem
A za jakiś czas poszukam kogoś bez nałogów i kogoś kto będzie blisko...
Cytat
Najfajniejsze co dzisiaj przeczytałem
Super, że idziesz do przodu. Powoli małymi krokami i w końcu będzie dobrze.
Nie trać tylko czujności bo w najmniej spodziewanym momencie On się jeszcze odezwie i będzie chciał Ci namieszać w głowie.
Cytat
Więcej tego nie zrobię.
Tabletki od psychiatry i kilkudniowa zagraniczna podróż pod koniec grudnia z przyjaciółmi postawiły mnie na nogi.
Znowu cieszę się życiemUśmiech
A za jakiś czas poszukam kogoś bez nałogów i kogoś kto będzie blisko...
Chyba podobnie myśli moja żona... Nie rozumiem tego sposobu widzenia świata i układania relacji z bliskimi. Szkoda że nie przeczytałem Ciebie ze 3 lata wcześniej. Być może że łatwiej bym dziś przechodził rozpad mojego świata, bo zapobiec takim kataklizmom chyba jest w ogóle niemożliwe...