Zdrada - portal zdradzonych - News: Kolejny uszczęśliwiony przez żonę

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

Julianaempat...00:10:37
Tomek04018401:23:14
Szkodagadac01:56:55
Hagi1002:36:06
Jaylo05:54:36

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Julianaempatyczna
08.03.2024 14:46:35
Cześć, Twoja historia jest już na stronie. Obserwuj męża . Dlaczego te życzenia były inne?

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Zraniona378
08.03.2024 11:31:18
Cześć jestem nowa.Opisalam swoją historię ,ale nie ma jej na stronie jak to działa

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Kolejny uszczęśliwiony przez żonęDrukuj

Zdradzony przez żonęZ żoną jesteśmy od około 9 lat razem, od ośmiu lat mieszkamy pod jednym dachem, 2 lata po ślubie, 0 dzieci. To tak w skrócie aby zobrazować. Moja żona jest bardzo atrakcyjną kobietą, ja mogę opisć się na zasadzie (trochę piękniejszy od diabła). Dzieli nas 8 lat (mi blizęj do 40 niż 30, żona młodsza). Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że dołączyłem do grona osób zdradzonych dowiadując się o tym analizując zachowanie żony i robiąc szybki rekonesans historii jej poczynania w internecie (na zalogowanym koncie google) Nie miałem twardych dowodów, nie miałem nic poza podejrzeniami i jej od jakiegoś czasu wklejonymi oczami w telefon który zawsze dziwnym trafem przede mną chowała, a każdy moment gdzie brałem go w rękę wzbudzał w niej reakcje - "oddaj". W końcu nie wytrzymałem i poprosiłem żonę o telefon, zapytałem o aplikację do rozmów z której rzekomo miała nie korzystać - wykręcała się. Wybuchła kłótnia, po której żona zmiękła i dała mi swój telefon. Zainstalowałem tą aplikację, chmurka ładnie przywróciła jej ustawienia i zobaczyłem imię gościa z którym rozmawiała. Już wiedziałem że moje podejżenia były słuyszne. Żona zareagowała panicznym płaczem, mówiła podkreślała że chce żebym wiedział że mnie nie zdradziła, że tylko rozmawiała i raz się spotkała podając mu rękę. Wyszedłem z domu bo nie chciałem z nią być. Nie było mnie całe 10 min, nie mialem gdzie pojść, nie byłem w stanie jechać autem. Po powrocie spakowałem się i oświadczyłem że się wyprowadzam, błagała mnie, trzymała i klękała przede mną abym został, porozmawiał. W końcu się poddałem i zostałem. Zaczęła się właściwa rozmowa. Ciągnąłem ją za język co zaszło, dlaczego. Powiedziała wszystko (chyba) że to trwało 2 miesiące, że 2 razy się spotkali, wyciągałem dalej. W końcu się chyba odważyła i do wszystkiego się przyznała, że spotkali się więcej razy (okolo 5), po jakimś miesiącu znajomości raz odwiedziła go w mieszkaniu na kawę, ale straciła kontrolę nad sobą a sprzyjające okoliczoności intymności doprowadziły do wyrośnięcia u mnie pełnego poroża. Potem oczywiście gadka, że to było tylko raz, że od razu żałowała, że i tak nic z tego by nie było i chciała to już zakończyć (ciągnęło się to jeszcze przez miesiąc ale już tylko na komunikatorze i tak umierało). Najwazniejsze ze sama mi to powiedziała, odważyła się (a mogłą brąć dalej w zdradzę tylko "emocjonalną") - pytanie tylko czy sama tego chciała czy zrobiła to ze strachu że i tak się dowiem i nie będzie już okazji to tłumaczeń. Aktualnie jesteśmy po tygodniu rozmów o tym co zaszło - to były najcięższe rozmowy w moim życiu. Nie wybielam się, wiem że winę za to wszystko ponoszę też ja gdyż zaniedbywałem potrzeby żony (głwonie te emocjonalne, miekkie sprawy bo moje libido jest zdecydowanie większe od żony). Ale to przecież nie ja wepchałem ją w ręce innego faceta. Nie mam z kim o tym porozmawiać, nie wiem co o tym myśleć, przede wszystkim czy to co mi powiedziała jest w 100% prawdą i czy tak naprawdę potrzebuję ją poznać (skoro sama się do wszystkiego przyznała). Żona twierdzi że jedyne czego chce to tego abym nie próbował nigdy odzyskiwać historii jej rozmów z tym trzecim. Już pierwszego dnia zerwała z nim kontakt wysyłając mu sms (kolejny jej błąd, bo dopiero wtedy poznałem jego nr telefonu i mogłem ustalić jego personalia, oraz sprawdziłem bilingi). Z jednej strony wygląda że powiedziała mi wszystko (a dużo mogła zachować dla siebie) - badając bilingi i łącząc kropki wychodzi na to że ich relacja reczywiście wygasała (lub może przeniosłą się na owy komunikator do którego mam zakaz). Ogólnie wygląda że jej wersja "prawdy" trzyma się kupy. I teraz nie wiem jak sobie z tym poradzić, czy próbować jeszcze coś z tego sklejać. Tak bardzo ją kocham, wszystko co w życiu robiłem było z myślą o niej. Przez ostatni rok trochę odleciałem i oddałem się pracy myśląć że najważniejsze w życiu są tylko pieniądze (ale robiłem to dla niej gdyż chciałem zrealizować nasze wspólne marzenie jakim jest dom). Nosz, kurna, obcy wszystkim facet (ponoc z nudy zaczęła 2 miesiące temu rozmawiać z losowymi osobami na internecie w owym "komunkatorze" i z tym ponoć rozmawiało się najlepiej), po tygodniu 1 kawka, potem jeszcze kilka szybkich spotkań w ciągu dnia, plus rozmowy wieczorem, po miesiącu zdrada fizyczna, po puściu na całość, niby zaczęło miedzy nimi się wypalać i trwało to kolejny miesiąc. Czyli po 2 miesiącach jakoś dziwnym trafem wpadam ja na już ponoć zamykany etap w jej życiu. Z jej relacji wynika że nawet jej najbliższa przyjaciółka, powierniczka wszystkich problemów o tym facecie nie wiedziała. Twierdzi że już wtedy widzieła to to błąd i że chciała sama to skończyć, pragnęła budować ze mna nadal związek, jakoś o nas walczyć i o to abym ja zauważył jej potrzeby i ją (a nie tylko pracę i gromadzeniem majątku na budowę domu). Nie wyprowadziłem się - dlaczego ja mam się męczyć, skoro to ona jest winna (postawiłem sprawę że jak dojdzie do separacji to ona ma się wyprowadzić bo mieszknie nawet po potencjalnym rozwodzie zostaje tylko moje). Od tygodnia o tym rozmawiamy, szukamy rozwiązań, zwierzamy się sobie. Osobiście cały czas próbuję poskładać resztę historii w całość (nie wiem czy ciekawość jest dobrą drogą jeśli mam nam dać szansę), poznać dokładniej powody, nawet wyciągam od niej szczegóły które ze łzami w oczach mi opowiada, próboję przetrawić to co się stało na swój sposob. Ona zgadza się na wszystko o czym teraz to ja zadecyduję, godzi się na separację (z jej wyprowadzką), godzi się nawet na to że cały świat się dowie o tym co zrobiła (jeśli zechcę mogę porozmawiać o tym z rodziną, znajomymi) - czyli bierze na klatę swój błąd. Odważnie... i cały czas podkreśla że mnie nadal kocha, że chce ze mną być. Nie wiem co nią powoduje - moze strach przed straceniem tego co ma (nie ukrywam zarabiam 4 razy więcej niż ona, żyje nam się lekko i przyjemnie), z drugiej strony to ona jest młodsza, nie zostanie na lodzie, ma gdzie iść, ma swoją pracę i na pewno by sobie w życiu lepiej poradziła niż ja... Z drugiej strony błaga mnie o szanse, abyśmy spróbowali być jeszcze ze sobą szczęsliwi. Oboje doskonale wiemy że nie wiadomo co się stanie, czy damy sobie z tym radę, czy przetrwamy, ale bez chciażby próby poukładania naszego wspólnego życia na nowo nigdy się nie dowiemy czy jeszcze ze sobą możemy być szczęśliwi i stanowić jedność (a tego ponoć ona chce). [b]Tak naprawdę dręczy mnie już tylko jedno - dlaczego nie chce abym przeglądnął historię jej rozmowy na komunikatorze?[/b] Wyjaśnia to tym że po tym co przeczytam raczej nie będzie czego składać. Podejrzewam że były tam opisywane jej fantazje i pewnie nie nie tylko te erotyczne, jakieś narzekania na moją osobę (jaki to nie jestem, czego we mnie nie lubi, etc), może już planowała z nim świetlaną przyszłość, może kolejne schadzki finalizowane sexem (czyli teoria z wypalaniem została by obalona). Stawia tą spawę tak stanowczo, że wygląda to w ten sposób że jeśli się dowie, że to przeczytałem to ona odemnie sama będzie chciała odejść (a ponoć nie chce walczyć) - nie rozumiem tego - moze ktoś mi to wyjaśni, patrząc na to z boku bez emocji które mną targają. Nic już nie wiem, cieszę się że mogłem się chociażby wyżalić. Rozważam udanie się do psychologa (czy to samodzielnie czy z nią) może ktoś obcy z dystansem do całej sprawy pomoże mi w poukładaniu tego co się wydarzyło. I ta nadszarpnięta męska duma - nie czuję się pelnowartościowym facetem teraz teraz. Niecałe 2 lata po ślubie, brak dzieci, zero zobowiązań - kopa w dupe należy zasadzić i życzyć szczęścia na nowej drodze skoro była nieszczęśliwa i zamiast walczyć o nas oddawała się innym uciechom. W tydzień zdąrzyłem prześwietlić jej obiekt westniech, zwykły gościu, ani lepszy ani gorszy od wielu innych (widocznie dobry w rozmowie z cudzymi nieszczęśliwymi żonami, albo może tylko z moją mu tak dobrze poszło). Gościu ma żonę, dzieci, wiem gdzie mieszka, gdzie pracuje, znam numer telefonu - nawet zadzowniłem do niego i powiedziałem, że o wszystkim sie dowiedzialem (nie wiem czy mu żona przekazałą tą informacje podczas ich ostatniego SMS), jednoznacznie dałem do zrozumienia że wystarczająco dużo o nim wiem i tylko od mojego kaprysu zależy co z tym dalej zrobie (a niech się facet teraz boi konsekwencji, każdego dnia wracając do domu myśli że zastanie go jego żona ze łzami w oczach). A tak naprawdę to gówno mnie on i jego życie obchodzi i nie zamierzam angażować się w cudze dramy.
10294
<
#199 | GruppenWolf dnia 21.11.2020 21:43
Nie Radocha .Illobay vel Pwgen sam się tu odezwie - jesli zechce.Tamto forum czasem czytam ale sie nie udzielam i chyba wyjasniłem dlaczego.Zresztą jak głosi arabskie przysłowie ... zły to ptak który własną karawanę kala ... i pies co na nią szczeka !
14027
<
#200 | normalnyfacet dnia 21.11.2020 23:01
Znam to trochÄ™ inaczej psy szczekajÄ… a karawana idzie dalej.
13880
<
#201 | Crusoe dnia 22.11.2020 00:38
Wiesz SS-manie chyba masz racjÄ™.https://www.netkobiety.pl/t124438.html
15119
<
#202 | acine dnia 22.11.2020 00:56
Bardzo dobrze ze Illobay probuje sie ratowac posilkujac sie jeszcze innym forum. Ja tez tamto forum polecam.
14027
<
#203 | normalnyfacet dnia 22.11.2020 01:00

Cytat

Wiesz SS-manie chyba masz racjÄ™.

Dlaczego ss-man?
13880
<
#204 | Crusoe dnia 22.11.2020 01:05
Normalny .Stawka większa niż życie.Ostatni odcinek.

Komentarz doklejony:
Mam nadzieję,że Grupen Wolf się nie obrazi.Jeśli tak to przepraszam i cofam wpis.

Komentarz doklejony:
Gruppen Wolf.Oczywiście.
15166
<
#205 | Igor1 dnia 22.11.2020 10:35
Zauważyłem po przeanalizowaniu przypadku, że wcześniejsze związki i relacje damsko męskie mają wpływ na kolejny związek w którym jesteśmy. Po przeanalizowaniu zycia.kobiety łatwo to zrozumieć. W każdy związku czegoś kobiecie brakuje i typowe coś jest dla niej tą wartością nadrzędną np emocje, okazywanie miłosci- spontaniczne, itp Kobiety bez wcześniejszych związki też nie są dobre ponieważ jeszcze nie mają porównania i nie wiesz czy to właśnie jest to. Jest powiedzenie za żonę nie bierze się dziewicy i kursy ( puszczalskiej ) a wierność i uczciwość małżeńska tonpto pewnaewna forma.llterii. To jak kupić nowe auto albo będzie się psuć albo nie. Nie przewodzisz tego, ale ryzyko można zminimalizować poznając przeszłość kobiety- chociaż to nie nasza sprawa ale.po kilku kuksancach zacząłem tak.robić. Ja oczywiście przeczytałem w przeciwieństwie do Ciebie historię wiadomości łatwiej było zaakceptować że nie była nic warta, a moje żale zamieniły się w psychiczną nienawiść i szybciej się z tym pogodziłem. Pamiętaj kobieta kocha za każdym razem, mężczyzna tylko raz potemjest tylko kierunek celem zapomnienia tej miłości i porządnie. Raz mnie kobieta oszukani nie wiedziałem że ma męża. Ale w tym.zwiazku starałem.sie jej okazywać miłość przez.to że ja przytuliłem, bez powodu mówiłem mile.sloes i to kilka razy dziennie że leżała, sex też był bo ja chcę. Powiedziała że jej tego brakowało.w.zwiazku, zrozumienia wysłuchania, spontaniczności, uczucia bliskości. Odszedłem jak się dowiedziałem że ma kogoś jak tam nie potrafię. Ale już wiem że one kochać mogą za każdym razem kto będąc w ich guście dzikim tego.co.skrycie potrzebują i czego nie muszą mówić a.ten mężczyzna sam to lekarze i trafi w sedno. Bo różne są kobiety i różne rzeczy psychiczne i fizyczne potrzebują. Ja sięgam do przeszłości i łatwiej mi je zrozumieć a.znajac skryte wiadomości pogodzić się ze stratą. W moim przypadku nienawiść po.przeczytaniu uleczyła ból. Wiem jedno nie przebaczac zdrady. Bol zozstanie z nami na zawsze, a poznanie całej historii.zdrady i jej życia ułatwi pogodzenie się że wszystkim. A jak nie poznasz to będziesz róż.ylac co by mogło być bo wiem coś.o.tym. A tak, była nie warta i tyle. Mi tak łatwiej. A każdy może być oczywiście inny. Kobiety chcą być kochane nieważne chcatoczucmi.ozejestes zapracowany Jak się pokarze taki to co okarze, jak ma chwilę zwątpienia to już po niej i poTobie Takie są. Teraz od 8 patentowym związku staram się być jak.kochsnek, nawet na siłę, eksperymentuje mimo zmęczenia. Kobieta która była powazna i pewna siebie pani biznes women nosi.mnie na rękach i powtarzacie chwilę że nigdy nikt jej tak nie kochał i że kocha na zabój., Więc już wiem że one takie sá. Na ile.mi starczy sił to nie wiem. Ale jakoś żyje , zauważyć już nie zaufam. Głowa do góry. Nie była warta Ciebie.

Komentarz doklejony:
Sory za literówki pisane z komórki, która bez sensu zamienia wyrazy i poprawia.
14759
<
#206 | Radocha dnia 22.11.2020 11:00
na studiach jeden z wykładowców o tytule profesora powiedział, ze kobieta z seksu jest w stanie odczuwać przyjemność połączoną z orgazmem z nie koniecznie atrakcyjnym w jej mniemaniu partnerem, u faceta jest to nie możliwe gdyż uwzględniając różnorodność gustów facet odczuwa przyjemność tylko wtedy kiedy w/g jego mniemania kobiet jest atrakcyjna
cóz ma tytuł profesora czy to prawda nie mam pojęcia Szeroki uśmiech
15086
<
#207 | llobay dnia 24.11.2020 16:51
Tak pwgen na wydawać by mi się mogło babskim forum to ja. Wkleję tutaj historię, bo rzeczywiście ona jest bardziej już dojrzała, spokojniejsza głowa, więcej pozbieranych dowodów, czekam na ustalenie terminu rozprawy rozwodowej.... Teraz wiem, że moja żona to był pasożyt i ludzka hiena...

Cytat

Muszę poprosić jakąś kobietę o pomoc w zrozumieniu tego wszystkiego gdyż sam nie potrafię tego ogarnąć. Ta pomoc myślę że byłaby mi chyba potrzebna w pójściu krok dalej i przejściu przez moją żałobę po odejściu żony

Poznaliśmy się 10 lat temu (ja 29 lat ona 21). Po kilku miesiącach spędzania czasu z naszymi wspólnymi znajomymi zostaliśmy parą. Po około pół roku wprowadziła się do mnie (ponoć pokłóciła się z rodzicami i wyniosła się z domu). Zamieszkaliśmy wspólnie. Żyliśmy tak sobie przez kolejne 3 lata aż nie przyłapałem jej na flirtowaniu z naszym z jednym wspólnym znajomym (czułe słówka na messengerze oraz poszukiwania mieszkania na wynajem). W gniewie kazałem się wyprowadzić co też zrobiła następnego dnia zapewniając mnie że nigdy mi nie zdradziła fizyczne. Wróciła do domu swoich rodziców finansowo nie była w stanie udźwignąć samodzielnego wynajmu mieszkania a nasz wspólny kolega chyba nie chciał z nią mieszkać. Po około trzech miesiącach zaczęli pojawiać się emisariusze (kuzynka, wspólna koleżanka), dawali mi sygnały że jeśli wciąż coś do niej czuje powinienem spróbować dać jej 2 szansę.
Po około czterech miesiącach od rozstania byliśmy znów razem kilka miesięcy później wprowadziła się z powrotem. Ja podczas tych miesięcy rozłąki kupiłem swoje pierwsze mieszkanie (kawalerkę 40m). Przez prawie 2 lata mieszkaliśmy jeszcze wspólnie w mieszkaniu mojej matki a ja zbierałem na generalny remont zakupionego mieszkania. Po zrealizowaniu remontu wprowadziliśmy się już na swoje. W tej sielance minęło kolejne 3 lata. Oświadczyłem się, 2 lata temu wzięliśmy ślub. I tak żyliśmy sobie jakby się wydawać mogło super związku (przynajmniej z mojej perspektywy). Nie było w naszym związku żadnych patologii, finansowo też było wszystko w porządku (zbieraliśmy nawet na duże mieszkanie aby móc w nich wychowywać nasze planowane dzieci). Teraz z perspektywy czasu widzę, że może to źle że nie mieliśmy w życiu żadnych problemów, że wszystko było zaplanowane ułożone i realizowane, że wszystko ogarniałem i potrafiłem zaplanować i zrealizować. Zauważam też w samym sobie błędy które popełniłem, za mało adorowałem swoją żonę, za mało chyba pokazywałem jak bardzo kocham, za mało chwaliłem za to że ogarnia wszystko i świetnie sobie z tym radzi, byłem nudny, ale kochałem ją całym sercem i gdy była tylko okazja mówiłem o tym i próbowałem to okazywać tak jak tylko potrafiłem (może za mało wyraźnie). Pytałem znajomych jak to widzieli z boku, twierdzą że wszystko było okej, że starałem się, wyjeżdżaliśmy na wakacje po 2-3 razy w roku, praktycznie w każdy weekend jeździliśmy do teściów na wspólny obiad, raz na jakiś czas wyjście ze znajomymi czy to na wycieczkę, czy do kina, knajpy, etc... Po prostu chyba byłem nudny na związek był dla niej nudny.

w sierpniu tego roku odkryłem że moja żona instaluje i odinstalowuję w kółko komunikator, zapytałem o to i mnie zbyła, wziąłem jej telefon i zainstalowałem go i ściągnęła się cała historia rozmów - zobaczyłem imię Kowalskiego plus jeszcze jakiś innym kontakt. Nie wiedziałem na jakim to jest etapie, ale widziałem reakcje żony - panika...
Od pewnego czasu około dwóch trzech miesięcy była dla mnie oziębła ciągle miała przykuty telefon do ręki pilnowała go, każda niezgodność zdań wzbudzała w niej agresję. Zacząłem się pytać kim jest Kowalski, stwierdziła, że kolega z którym rozmawia od dwóch miesięcy kilka razy spotkali się na kawie, nie uwierzyłem. Zacząłem się pytać kto to jest czy ma z nim jakieś głębsze relacje czy go kocha, zaprzeczała płakała i zaprzeczała. Mówiła że to tylko kolega nic dla niej nie znaczy. Stwierdziła że zakończą relację wysłała mu sms-a (treści nie znałem). Nie wierzyłem jej do końca, że to tylko o to chodziło następnego dnia po długich rozmowach wyznała mi że zdradziła mnie fizycznie (raz). Postanowiłem że przyda nam się separacja że muszę pomyśleć co dalej, po tygodniu wszystko było ogarnięte, postanowiliśmy że przez minimum 2 tygodnie nie będziemy się do siebie odzywać. Ja sobie muszę w głowie poukładać co się wydarzyło i czy chce z nią dalej kontynuować nasze małżeństwo. Skruszona wyznaje że zdradziła mnie więcej niż jeden raz - nie podała liczby, powiedziała tylko że intymne relacje trwały to od miesiąca. Wzięła niezbędne rzeczy w 2 walizki (widziała kiedy jestem w pracy więc mogła po coś wpadać kiedy mnie nie ma). Pierwszej samotnej nocy napisała długiego sms-a. Błagała o przebaczenie, że mnie bardzo kocha i nie wie jak mogła być taka głupia wdając się w relacje z innym mężczyzną, że ją to wciągało jak narkotyk, że nie widzi swojego życia u boku kogoś innego, że nie widzi nikogo jako ojca swoich przyszłych dzieci...
Wyglądało jakby to było naprawdę szczere, jakby płynęło z głębi jej...
Tylko ten SMS trzymał mnie przez te 2 tygodnie w kupie, tylko dzięki niemu nasza rozmowa po dwóch tygodniach wyglądała sposób taki że spróbujemy dać sobie jeszcze raz szansę. Zaproponowałem terapię par, zgodziła się iść. Nie naciskałem aby wracała do mnie, podtekstami pytałem tylko jak długo zamierza mieszkać w tym wynajmowanym mieszkaniu, że jej rzeczy są cały czas u nas. Kilkukrotnie odwiedzają kilka razy spędzałem u niej noce. Nigdy sama nie poruszała tematu powrotu... Po dwóch tygodniach przed umówioną pierwszej wizyty na terapii par oświadczyła mi że nie wie co chce. Że musi się zastanowić, tydzień potem oświadczyła że odchodzi ode mnie że kocha Kowalskiego, że nie potrafi o nim przestać myśleć, nie chce mnie krzywdzić. Poprosiłem o jeszcze jeden dzień żeby się zastanowiła, wybrała innego następnego dnia była po swoje rzeczy.
Historia mogłaby się wydawać taka sama jak wiele innych, odkochała się poszła do innego...

Nie wiem tylko dlaczego aż tak bardzo mnie oszukiwała przez ten cały czas.
Zacząłem ustalać co tak naprawdę się wydarzyło i to co odkryłem całkowicie zrujnowało moje postrzeganie tej kobiety jako osobę którą znałem z którą spędziłem 10 lat życia.
Może jakaś inna kobieta która przeczyta tą historię będzie w stanie mi pomóc zrozumieć co się wydarzyło ja sam tego nie ogarniam a myślę że wyciągnięcie wniosków całej tej historii pozwoli mi przeżyć żałobę pójść krok dalej. Obecnie nie mogę się ruszyć w żadną stronę gdyż nie rozumiem i stoję próbując od wielu dni zrozumieć dlaczego.

Fakty które udało mi się ustalić:
- na początku maja w tajemnicy przede mną kupiła tabletkę dzień po (nie przypominam sobie aby była nam potrzebna), dlatego cała jej relacja po znajomości która trwa niby tylko 2 miesiące nie trzyma się kupy. No chyba że konkretnie tego zna tylko od 2 miesięcy

- przejrzałem jej bilingi telefoniczne (tylko to mogę być pewien gdyż nie mam dostępu do tego komunikatora którego używała). Odnalazłem w nich wiele sms-ów i połączeń z różnymi facetami którzy nie są naszymi znajomymi potrafiła na przykład z jednym pisać przez 2 dni i dwie noce z innym kontaktować się tylko kiedy wyszedłem do pracy. Tak naprawdę po samych bilingach telefonicznych wynika że miała trzy może cztery relacje od kwietnia. Ile tego typu flirtów miała na samym komunikatorze nie jestem w stanie stwierdzić.

- odezwałem się do naszego wspólnego "kolegi" i wcale ich relacja nie była czysto platoniczna (po tylu latach bez ogródek powiedział mi że zdradziłem mnie kilka razy z nim fizycznie). Cała nasza późniejsza relacja, związek, małżeństwo opiera się zatem na jej kłamstwach.

- obecnie po niecałym miesiącu rozłąki mieszka już ze swoim Kowalskim, a finansowo wcale z nim mieszkać nie musiała (zrobiliśmy rozdzielność majątkową i podzieliłem majątek wspólny = z samej gotówki którą dostała nie musiałaby pracować przez dobre 2-3 lata, choć pracę ma i ja lubi więc chodzić do niej będzie dalej). Kowalski też nie okazał się świętym. Jego żona pewnie nieświadoma o niczym kobieta po 11 latach małżeństwa też usłyszała że on odchodzi. Czyli to granie mojej żony na moich emocjach i miłości było chyba tylko zima kalkulacją i czekaniem aż on się określi (nie puszczę gałęzi do póki nie złapie się mocno drugiej)

- Dodatkowo mamy dwóch ludzi którzy właśnie kończą długotrwałe związki i praktycznie wychodzą z jednego domu wchodząc do drugiego wspólnego jako para. Nie chcę oceniać o tym czy to jest normalne dla psychiki tych dwóch osób, to są już ich życia ich wybory, wiem tylko że teraz on będzie jadł moje ulubione potrawy, będzie dostawał kanapkę codziennie przy wyjściu do pracy tak jak ja dostałem.. a to wszystko po ponoć 2 miesięcznej znajomości.

Pomóżcie mi kobiety zrozumieć całą tą sytuację.

Zrozumiałbym jakbym moja żona była "chytrą babą" i uciekła do bogatego (nie Kowalski zarabia poniżej średniej krajowej).

Nie miałem żadnych sytuacji kryzysowych związku, trudnych rozmów, cichych dni, ucieczek do przyjaciółki... Po prostu szczęśliwy i nieświadomy niczego złapałem ją na zdradzie do której mi się poniekąd przyparta do muru sama przyznała. No chyba że nigdy mnie nie kochała (tylko czy w takiej relacji można wytrzymać tak długo i jeszcze dopominać się o śluFajne

Chciałem ratować nasz związek (trwało to ponad miesiąc, nikomu nic nie mówiłem nawet o separacji), ale chyba tylko ja walczyłem. Ona wolała spalić ze sobą wszystkie mosty i wybrać innego. Teściowie którzy stali za mną murem i którzy bardzo mnie lubią są w szoku, nie dowierzają, przepraszają mnie za wybory swojej córki ale wiedzą że nic nie mogą z tym zrobić. Współczuję im teraz wspólnych świat.... Naszych wspólnych znajomych też dostałem w podziale po naszym związku - wszyscy stanęli za mną, wiedzą jakim jestem człowiekiem, część wiedziała o jej wpadce sprzed lat (byli przy mnie wtedy). Nie rozumiem tego jak można w wieku 30 lat nie zauważyć, że to mogą być tylko różowe okulary, a te motyle w brzuchu przejdą za jakiś czas i ten człowiek którego zna od dwóch miesięcy wcale nie okaże się taki wspaniały jak na tych randkach na które przychodził.

Bardziej od samej zdrady o której się dowiedziałem zabolało mnie tylko jedno jej zdanie które wypowiedziała podczas naszej jednej z ostatnich rozmów. Mianowicie powiedziała, że nie widzi mnie jak osoby z którą chce spędzić całe życie nie widzi mnie jako ojca swoich przyszłych dzieci, zapytałem czy jego, powiedziała że tak. To wypaliło na mnie piętno, spaliło mi aż do samych kości. Po 3 minutach w których nie byłem w stanie z siebie wydobyć nic poza łzami, które spłynęły mi po policzkach powiedziałem jak bardzo mnie to zabolało. Już wiem ile dla niej przez ten cały czas zaznaczyłem skoro składa takie deklaracje wobec osoby którą zna od niecałych dwóch miesięcy. Nie mamy o czym więcej rozmawiać.

Analizując to wszystko myślę że ona nigdy mnie nie kochała, traktowała tylko jako bezpieczną przystań. Miała wszystko co chciała, a przynajmniej tak mi się zdawać mogło. Na ślub nalegała sama, dostała jaki chciała z dużym wystawnym weselem o którym marzyła. Czy w te niecałe 2 lata po ślubie bez żadnych znaków ostrzegawczych aż tak jej zbrzydło wspólne życie? Nie wiem, nie rozumiem, nie pojmuję, nie potrafię się w tym odnaleźć.

Myślę, że jej odbiło tak równo po 30 urodzinach. Może chciała sobie zrobić jakiś prezent i się dowartościować na boku z innym (dlatego szukała). Taki ostatni skok w bok przed zostaniem matka, czy coś...

Co ona wniosła do związku, moim zdaniem dużo, nic więcej nie oczekiwałem:
1. Dbała o mnie (interesowała się moimi potrzebami od sexu aż po zwykła opiekę w chorobie - miałem kiedyś wypadek i 3 miesiące praktycznie leżałem w łóżku)
2. Lubiła gotować i świetnie jej to wychodziło
3. Perfekcyjnie zajmowała się domem (goniła mnie do pomocy, choć po tylu latach mieliśmy już ustalone kto co robi - typu ja odkurzam i ścieram kurze, a ona w tym czasie ogarnia kuchnie, ja myję kibel, umywalki, a ona kabinę prysznicową i lustra, etc)
4. Motywowała mnie do działania
5. Wymyślała plany na wakacje (od strony logistycznej (co warto zobaczyć, gdzie warto zatrzymać się na nocleg), ja zajmowałem się technicznymi aspektami typu wynajem samochodu, organizacja lotów i przesiadek, czy przekonywaniem znajomych aby nam towarzyszyli)
6. Myślę że doskonale sprawdziła by się w roli matki (widziałem to bo lubiła dzieci).
7. Codziennie rano że mną wstawała robiąc mi kanapkę do pracy, ja zawsze przytulałam ja w drzwiach dając buziaka w podziękowaniu
8. Wydała się poukładana i inteligentna (choć może to tylko było cwaniactwo)
9. Miała super treściwa i teścia (świetnie się z nimi dogadywałem, zawsze trzymali moją stronę, traktowali jak drugiego syna, nawet ich pies mnie traktował jak pana i że szczęście co tydzień jak mnie wydział obsikiwał mi buty jak go głaskałem). Do tej pory twierdzą że ich dom zawsze stoi dla mnie otwarty jeśli będę coś potrzebował.

Dlatego kurde nic z tego nie rozumiem, jak ona mogła ukrywać tego demona przez tak długi czas....

Przez covid legły nam w gruzach plany na jej wymarzone wakacje (chciała jechać do Californi i NewYork - kasa była odłożona, plan wycieczki był)... Jak USA wiadomo było że odpada (jeszcze BLM się tam rozpanoszyło), to chcieliśmy awaryjnie jechać do Sycylii w maju (wszystko ogarnięte) ale też Covid pokazał swoje oblicze i też plan się wysypał.
Może tym się załamała i chciała się dowartościować?

Nie wiem czy to mogło ja podłamać, czy może poczuła że nie wyszalała się przed 30 i dlatego szukała czegoś na boku.
Niby przed poznaniem mnie (w wieku 21l) miała kilka mniej znaczących związków, dopiero teraz dowiedziałem się od jej kuzyna, który też jest załamany sytuacja (dzięki niemu się poznaliśmy) że już w tak młodym wieku miała jakiś romans z żonatym facetem....(szkoda że nie ostrzegł wcześniej). Więc nie byłem jej pierwszym czy jednym z pierwszych aby chciała po ludzku zobaczyć co to sex z innym.

Może szukała sobie kochanka, bo chciała sobie poużywać jakiś czas a ja po prostu za wcześnie ich zdemaskowałem...
Wystraszyła się bidulka, że będę szukał dalej (odkryje w końcu jej SMS, rozmowy po nocach) i ewakułowała się do niego, gdyż wiedziała że raczej z naszego małżeństwa nic nie będzie jak to wszystko odkryję... Jej pierwsze słowa jakie wypowiedziała po odkryciu zdrady to - miałeś się nie dowiedzieć (nie powiedziała czego ale mamy dwa scenariusze):
- albo zdrada i szukanie partnera było jako narzędzie które miało jej pomóc w skoku z gałęzi na gałąź (przy okazji się zakochała)
- albo chciała sobie poużywać, ale ją złapałem za rękę i bezpieczniej było się ewakuować do Kowalskiego.

Dziwne to wszystko, im więcej o tym myślę to brnę głębiej w to bagno. Może lepiej odpuścić, postarać się przyjąć wersję: była baba, nie ma baby, przeżyć żałobę i żyć jako prawie 40 letni singiel rozwodnik bez dzieci (może kiedyś kolejny związek).

Szukałem winy w sobie i znalazłem te 3 punkty:
1. Na pewno nie kupowałem kwiatów i prezentów (ale też nie ograniczałem jej wydatków rozliczając z każdej złotówki, albo nie zabrabiałem aby kupiła sobie jakąś biżuterię czy pierdołę tylko dla siebie. W ogóle nie kontrolowałem jej wydatków (chciałem tylko aby 1/3 swojej pensji wrzuciła na wspólne konto gdzie kasa sobie rosła). Co robi z resztą mnie nie obchodziło.

2. Byłem zbyt mało romantyczny (nie zabierałem na randki). Choć czy randką nie jest zwykle wyjście na spacer, przysiadnięcie w knajpce i rozmowa (może dla niej nie, bo na randkę trzeba się szykować pół dnia, etc). Czy zwykłe wyjście do kina i potem jakiś spacer?

3. Ponoć byłem dusigroszem bo po ślubie przez 2 lata zbierałem na większe mieszkanie (to mi akurat pod koniec wytknęła bo przecież ludzie zarabiają mniej i sobie jakoś kupują mieszkania na kredyt na 30 lat). Wcześniej (jakieś 4 lata przed ślubem) jak zbierałem na remont mieszkania przez 2 lata jakoś jej nie przeszkadzało... Choć czy interesowanie się finansami i gdzie ulokować kasę aby nie stracić jest oznaką skompstwa? Z drugiej strony w zeszłym roku odwiedziliśmy UK (tygodniowa wycieczka po zachodniej części), Rzym (4 dniowy citybreak), tydzień w Grecji na wczasach, tydzień w Chorwacji na wczasach. Czy tak postępował by dusigrosz? Nie ukrywam że zarabiałem 4x więcej od niej..
Pewnie teraz się bardzo cieszy z tego oszczędzania bo po 2 latach małżeństwa odeszła z całkiem pokaźną sumką + samochodem kupionym w czerwcu (cisnęła mnie ostro na zakup bo pewnie nie miała czym jeździć do kochanka - choć akurat trochę kasy dołożyli na zakup treściwie więc się nie zastanawiałem tylko spełniłem jest życzenie odnośnie modelu i koloru).

Prawdę mówiąc nic co mi zarzuciła nie biorę do siebie... Ona mówiła to już na hormonalnym haju który czuła do Kowalskiego - raczej chciała przerzucić winę na mnie, albo się choć trochę wybielić przed samą sobą tym co odwaliła (a tak naprawdę to czekała aż Kowalski się określi co robi że swoim małżeństwem i chciała mieć mnie w odwodzie).
No dobra jedno co powiedziała miało sens, byłem poukładany i realizowałem jak po sznurku nasze wspólne plany. A ona chce żyć spontanicznie (choć i to też już mi zarzuciła jak Kowalski się określił i ich miłość "zwyciężyła"Z przymrużeniem oka.

Miłość ponoć nie wybiera, Kowalski to wieloletni pracownik sklepu budowlanego (naprawdę nie chce oceniać ludzi po tym co robią, może tak mu się w życiu poukładało, a może nie jest ambitny i przedsiębiorczy), bez dzieci, 3lata od mojej żony starszy, 11 lat po ślubie (więc pewnie to jego pierwsza miłość w wieku 22 lat, szybki ślub i teraz rozczarowanie po latach). Całe życie mieszkał w mieszkaniu które jest własnością jego żony = zostaje z niczym (no może z jakimiś ochłapami które w przeciągu 11 lat doinwestował lokal). Koleś chyba nawet nie wiedział jak się rozejść z żoną, podejrzewam, że mu moja powiedziała jak to zrobić (naśladując ruchy jakie ja zorganizowałem aby swoje finanse zabezpieczyć i szybko ruszyć z rozwodem).
Romero i Julia normalnie, miłość wbrew przeciwnościom losu, wbrew 2 rozbitym rodzinom, po trupach kosztem porzuconych i zdradzonych współmałżonków...
Jeszcze pozwy rozwodowe nie podchodziły a już oficjalnie mieszkają razem w wynajętym przez moją żonę mieszkaniu i nie kryją się z tym wcale - wiem to od moich teściów którzy po nocach nie śpią widząc co ich latorośl wyczynia. To doskonały przykład co potrafi zrobić ten słynny amok i miłosny haj z wydawać by się mogło poukładanej kobiety.

Życzę im powodzenia, są siebie godni - wiwat młoda para...
13728
<
#208 | poczciwy dnia 24.11.2020 22:53
Jest w Tobie wiele żalu.
Myślę, że już czas ruszyć do przodu a nie upajać się nieszczęściem jakie Cię spotkało. Owszem spotkało, ale nie Ciebie pierwszego i nie ostatniego. Przestań się użalać nad sobą.
Uważaj na tę rolę ofiary, w której się wygodnie rozsiadłeś abyś nie pozostał na dłużej. Niektórzy do końca życia z niej nie wychodzą.
14027
<
#209 | normalnyfacet dnia 25.11.2020 00:43
Nie chcesz mieć dzieci?
15086
<
#210 | llobay dnia 25.11.2020 07:35

Cytat

Nie chcesz mieć dzieci?

Chcę, przy mojej jeszcze żonie mogłem czekać jeszcze te 2 lata - ona miała dopiero 30 lat.
Uważam że teraz będzie ciężko. Jak znajdę jakaś kandydatkę w wieku powiedzmy 35 lat bezdzietną to ona za wszelką cenę będzie dążyć do dziecka (zegar biologiczny), zanim się chyba nawet dobrze poznamy Szeroki uśmiech.

Cytat

Myślę, że już czas ruszyć do przodu a nie upajać się nieszczęściem jakie Cię spotkało. Owszem spotkało, ale nie Ciebie pierwszego i nie ostatniego. Przestań się użalać nad sobą.
Uważaj na tę rolę ofiary, w której się wygodnie rozsiadłeś abyś nie pozostał na dłużej. Niektórzy do końca życia z niej nie wychodzą.

Staram się nad tym pracować, zacząłem 3 tygodnie temu terapię i co tydzień mam rozmówki z psychologiem. Może wyjdzie coś konstruktywnego z tego...
14578
<
#211 | aster dnia 25.11.2020 09:43
Potrzebuje baba emocji w życiu to sobie je dawkuje nie patrząc na ewentualne koszty i rany, które innym zadaje...na zasadzie żyje się tylko raz.
14926
<
#212 | obserwator dnia 25.11.2020 10:16
Zobaczymy jak to będzie u niej z tymi jej emocjami za pół roku, rok, może że dwa lata. Bo życie to nie jest bajka czy tani serial turecki, które puszczają dla znudzonych kur domowych w tvp1 czy 2.
Krolewicz by podołać wymaganiom też będzie musiał się starać by nie za szybko zobaczyła różnice typu jak było i jaki miała standard życia, a jaki będzie. Choćby typ miał urodę aktora i niezły bajer czy był nawet mistrzem w dawaniu jej orgazmów to i tak swoim działaniem spaliła sobie opinie u rodziców, będą jakieś porównania. Fakt to jej życie, wybory, w końcu jest dorosła, jak sobie wybierze tak będzie miała. Rodzice jak to rodzice może kiedyś się z tym pogodzą, nie wiem w sumie jakie ona ma relacje z nimi ogólnie, jakie miała i ma teraz no ale to w końcu córka niby. Może jej pyknie a może zostanie sama, może nawet z bachorem. Życie pisze różne scenariusze.
15086
<
#213 | llobay dnia 25.11.2020 11:36

Cytat

Zobaczymy jak to będzie u niej z tymi jej emocjami za pół roku, rok, może że dwa lata

Absolutnie mnie to już nie interesuje. Nie zamierzam się z nią w ogóle kontaktować i podtrzymywać jakichkolwiek relacji (nie mamy dzieci, znajomi zostali przy mnie).
Mam nadzieje że ich miłość będzie trwać przynajmniej do czasu naszego rozwodu...
Czy się im ułoży - może tak w końcu wiele ich łączy (są siebie warci ba nawet wyznają takie same wartości co pokazali wobec swoich wieloletnich partnerów), a może nie i ten związek był im potrzebny tylko po to aby puścić się gałęzi na której wisieli.
Obecnie zaczynam mieć na to wywalone, z perspektywy czasu myślę że będę się jeszcze cieszył że nie muszę być z osobą która chyba nigdy mnie kochała.

Byle tylko do mojego rozwodu ze sobą wytrzymali - nie chce mi się babrać wyciągając bilingi, czy wzywać na świadków jej rodziców czy choćby tego nowego Alvaro. Bo ta baba jest tak niestabilna emocjonalnie, że jeśli zostanie na lodzie to może stwierdzići, że może czas wracać do swojej bezpiecznej przystani i że niby przyjmę ją z otwartymi rękami. Swoje zdanie o niej już sobie wyrobiłem, zbierając dowody co to się właściwie stało.

Krzyż na drogę i niech leci wolno - w końcu sama tego chciała. Po cichu w głębi serca jednak liczę żeby kiedyś, choćby u kresu swojego życia choć raz złapała ją jakaś głębsza refleksja jakie piekło mi zgotowała. Nie liczę jednak na szczere słowa przepraszam, bo wiem że ona wybaczenia żadnego nie oczekuje - będzie jej chodziło tylko o egoistycznie uciszenie własnego sumienia.
13728
<
#214 | poczciwy dnia 25.11.2020 12:14

Cytat

Po cichu w głębi serca jednak liczę żeby kiedyś, choćby u kresu swojego życia choć raz złapała ją jakaś głębsza refleksja jakie piekło mi zgotowała.

A gdzie w tym wszystkim Twoja refleksja? Jej też nie widać.
Piekło? Chłopie opanuj się. Nie jest to nic przyjemnego, ale bez przesady. Ludzi spotykają naprawdę wielkie tragedie w życiu i z całym szacunkiem, ale nie jęczą wszem i wobec jakie ich piekło spotkało...
Weź się w końcu w garść bo miotasz się od ściany do ściany upajając się nienawiścią do żony i szukając nie wiadomo czego. A przecież to była twoja żona, tak czy nie? Gdzie miałeś oczy jak ją wybierałeś? Do kogo powinieneś mieć teraz największe pretensje jeśli już? Może warto obrać ten kierunek myślenia i działania a nie jęczeć jaka to zła kobieta była?
14039
<
#215 | Romanos dnia 25.11.2020 12:16
Nie oklamuj siebie samego...
To, ze Wasz zwiazek sie rozpadl nie oznacza, ze nigdy nie byl udany. To, ze ona dzis Cie nie kocha, nie oznacza, ze nigdy Cie nie kochala.

Usunięty dubel; poczciwy
14027
<
#216 | normalnyfacet dnia 25.11.2020 12:25

Cytat

Żyliśmy tak sobie przez kolejne 3 lata aż nie przyłapałem jej na flirtowaniu z naszym z jednym wspólnym znajomym (czułe słówka na messengerze oraz poszukiwania mieszkania na wynajem). W gniewie kazałem się wyprowadzić co też zrobiła następnego dnia zapewniając mnie że nigdy mi nie zdradziła fizyczne.

Zarzucałeś jej zdradę fizyczną?
I czy wtedy skonfrontowałeś sie z tym "znajomym"?

Cytat

nie widzi mnie jako ojca swoich przyszłych dzieci

Rozmawialiście na temat dzieci ale tak poważnie? Jak tak to jakie były wasze ustalenia?

Cytat

I tak żyliśmy sobie jakby się wydawać mogło super związku (przynajmniej z mojej perspektywy).

Mając w pamięci jej flirt/zdradę żyłeś w ułudzie bo przecież w tedy też było dobrze. Wziąłeś babę która "romansuje" i mając jedno ostrzeżenie brnąłeś w to dalej. Postawa życzeniowa a podświadomość mówiła coś innego, miałeś w tedy przemyślenia, prawda?

Cytat

Zacząłem się pytać kim jest Kowalski, stwierdziła, że kolega z którym rozmawia od dwóch miesięcy kilka razy spotkali się na kawie, nie uwierzyłem. Zacząłem się pytać kto to jest czy ma z nim jakieś głębsze relacje czy go kocha, zaprzeczała płakała i zaprzeczała. Mówiła że to tylko kolega nic dla niej nie znaczy. Stwierdziła że zakończą relację wysłała mu sms-a (treści nie znałem). Nie wierzyłem jej do końca, że to tylko o to chodziło następnego dnia po długich rozmowach wyznała mi że zdradziła mnie fizycznie (raz).

I tutaj powinąłeś spakować jej rzeczy i razem z nią wystawić za drzwi a nie szukać winy w sobie i dochodzić co , kiedy, dlaczego ona zdradza. Bo i tak na pytanie dlaczego nie znajdziesz dobrej odpowiedzi.
Zobacz co sobie robisz

Cytat

Zauważam też w samym sobie błędy które popełniłem, za mało adorowałem swoją żonę, za mało chyba pokazywałem jak bardzo kocham, za mało chwaliłem za to że ogarnia wszystko i świetnie sobie z tym radzi, byłem nudny, ale kochałem ją całym sercem i gdy była tylko okazja mówiłem o tym i próbowałem to okazywać tak jak tylko potrafiłem (może za mało wyraźnie).

Szukasz winy w sobie zamazując jej winę miłość fajna sprawa ale nie może być ślepa i życzeniowa. Stań w prawdzie że wziąłeś sobie za żonę kobietę która jest łatwa czy też lubi zaliczać innych facetów. I ich zaliczała. Z Tobą było jej wygodnie a tam były emocje może inne techniki pracy tłoka.
Ona Ciebie zna, Twoje dźwigienki którymi umiała operować.
Raz chciała mieć z Tobą dzieci później ze nie nadajesz się na bycie ojcem jej dzieci. Byłeś oszukiwany, okłamywany przez cały okres małżeństwa.
Odeszła? chłopie zrób imprezę dla przyjaciół i ciesz się że zakłamana s.cz odeszła. Papiery do sądu i poszła won. Wymień zamki w drzwiach.
Przestań rozkminiać bo prawdy i tak nie dojdziesz.

Pytałem Ciebie o dzieci bo zastanowiło mnie że byleś w 5 letnim wcześniejszym związku i w tym 10 czy 11 lat i nic. Piszesz że chcesz mieć dzieci to dlaczego ich nie masz? One nie chciały? Ty chciałeś się czegoś dorobić?
15086
<
#217 | llobay dnia 25.11.2020 17:40

Cytat

Weź się w końcu w garść bo miotasz się od ściany do ściany upajając się nienawiścią do żony i szukając nie wiadomo czego. A przecież to była twoja żona, tak czy nie? Gdzie miałeś oczy jak ją wybierałeś? Do kogo powinieneś mieć teraz największe pretensje jeśli już? Może warto obrać ten kierunek myślenia i działania a nie jęczeć jaka to zła kobieta była?

No tak mam obwinić się że wybrałem sobie taką a nie inną babę na żonę... OK jest w tym jakaś prawda, przyjmuję ją że po części to też były moje wybory które doprowadziły mnie tu gdzie jestem.

Cytat

To, ze Wasz zwiazek sie rozpadl nie oznacza, ze nigdy nie byl udany. To, ze ona dzis Cie nie kocha, nie oznacza, ze nigdy Cie nie kochala.

Racja momentami ja byłem szczęśliwy, co do drugiej osoby nie mam pojęcia - może się zawsze przy mnie męczyła - tego się już nie dowiem. Wolę myśleć że byłem cały czas oszukiwany bo jeśli się kogoś kocha to raczej powinno się go szanować i dbać o szczęście 2 osoby. Nie szukać okazji do zdrady - co robiła. Powtarzam jej romans nie spadł na nią w pracy czy coś - tylko sobie sama szukała rozrywki.

Cytat

Zarzucałeś jej zdradę fizyczną? (wydarzenie z przed lat)
I czy wtedy skonfrontowałeś sie z tym "znajomym"?

Nie, zaufałem jej tłumaczeniom że to była tylko miłość platoniczna (nie miałem żadnych dowodów poza historią przeglądarki że szuka sobie lokum, oraz kilkoma wiadomościami gdzie były czułe słówka, etc)... Zaufałem i jak widać żyłem w kłamstwie.

Cytat

Rozmawialiście na temat dzieci ale tak poważnie? Jak tak to jakie były wasze ustalenia?

Jedziemy na wycieczkę jej marzeń do USA, potem dzieci, w miedzy czasie kombinujemy większe mieszkanie lub decydujemy się na dom.

Cytat

Pytałem Ciebie o dzieci bo zastanowiło mnie że byleś w 5 letnim wcześniejszym związku i w tym 10 czy 11 lat i nic. Piszesz że chcesz mieć dzieci to dlaczego ich nie masz? One nie chciały? Ty chciałeś się czegoś dorobić?

Pierwszy związek to 20-25 lat z rówieśniczką, oboje studenci przymierający głodem Uśmiech
W wieku 27-28 lat poznałem moją jeszcze żonę. Decyzję o ślubie przeciągnąłem właśnie przez jej pierwszy numer o kolejne 4 lata na dotarcie w między czasie wypadły wydatki związane z zakupem mieszkania i jego generalnym remontem. Tak sobie postanowiłem jak się ponownie zeszliśmy. Czyli tak:
- 3 lata zwiÄ…zku
- zdrada
- kupuje mieszkanie (nie wiedziała że coś kupiłem, kupiłem pod życie singla)
- schodzimy siÄ™ po 4 miesiÄ…cach
- 2 lata trwa remont (zbieranie kasy, wykończeniówka, etc bo to stare budownictwo więc trzeba było do gołych ścian wszystko skuć)
- idziemy na swoje
- 2 lata wspólnego mieszkania na nowym
- zaręczyny, po około roku ślub
- po ślubie chcieliśmy jechać na tą jej wymarzoną wycieczkę do USA, dogadaliśmy nawet wszystko z moją siostrą (mieliśmy jechać w 2 pary)

Wiec plany były konkretne i gdyby nie covid pewnie już teraz oczekiwał bym na potomka Z przymrużeniem oka
No chyba że wredna zołza wykręciła by mi jeszcze inny numer - po wakacjach jej marzeń, powiedziała by by by....
13728
<
#218 | poczciwy dnia 25.11.2020 18:14

Cytat

Wolę myśleć że byłem cały czas oszukiwany bo jeśli się kogoś kocha to raczej powinno się go szanować i dbać o szczęście 2 osoby

Czyli dalej wolisz ucieczkę od prawdy o niej, o sobie, o życiu;
Cały czas w Twoich wypowiedziach bije po oczach wszechobecna życzeniowość;
Chciałbyś to, wolisz tamto; kurde a może pora na realne skonfrontowanie się z tym co bolesne? Czy wolisz cały czas oszukiwać się i uciekać? Bo uciekasz!
Wszystkie swoje wybory i myśli racjonalizujesz; prawda o niej już Cię nie powinna interesować, ale warto zainwestować trochę i poświęcić swój pozorny spokój ducha na to by poznać w końcu prawdę o sobie;

Cytat

Zaufałem i jak widać żyłem w kłamstwie.

Żyłeś bo tak chciałeś żyć; było wygodnie; wolałeś nie doszukiwać się prawdy; bo gdybyś dostrzegł, że coś jest nie tak to już należałoby coś z tym zrobić,; więc wyszedłeś z założenia, że po co ruszać g..wno jeśli nie śmierdzi; wybrałeś bezczynność z lęku przed utratą tego co wydawało Ci się wówczas niebem;dziś ponosisz tego dobitne konsekwencje; jak sam widzisz ta konfrontacja wcześniej czy później jest niezbędna no chyba, że w kolejnym związku chcesz powielić swoje błędy.
15086
<
#219 | llobay dnia 25.11.2020 18:29
Dzięki za szczere słowa. Muszę to przemyśleć, choć może jeszcze nie teraz..
Aktualnie co tydzień spowiadam się u psychologa więc mam nadzieję że jeszcze wyjdę na ludzi...
14039
<
#220 | Romanos dnia 26.11.2020 00:06
Autorze,
Zasadniczo im szybciej przestaniesz zyc mzonkami, tym zdrowiej dla Ciebie. Realne spojrzenie na wlasne zycie moze nie jest tak "słitaśne" jak to urojone, ale na pewno jest bezpieczniejsze w momencie, gdy "swiat sie wali" Uśmiech
System wartosci zgodnie z ktorym jak sadzisz starasz sie zyc nie j3st systemem obowiazujacym innych nawet najblizszych. Co wiecej... Nawet jesli najblizsi przez czas jakis mieli system podobny do Twojego, moga go dowolnie i w kazdym momencie modyfikowac.
I co zrobisz jak nic nie zrobisz? No nic nie zrobisz, bo co zrobisz... 😄
14911
<
#221 | Kleopatra dnia 26.11.2020 09:51
Ilobay, nie dziwię się, że masz burzę w głowie, bo masz prawo ją mieć, jak każdy człowiek, któremu życie przewróciło się do góry nogami. Określenia typu weź się w garść nic nie dadzą, bo tą żałobę po związku musisz przetrawić. Przecież legły w gruzach twoje marzenia, poczucie bezpieczeństwa i osoba na którą liczyłeś, że jest przyjacielem i miłoscią życia, okazała się być oszustem i kłamcą. To zwyczajnie boli jak nóż w sercu. Rozumiem też Twoje szukanie ratunku na forach, bo sama tą drogą kroczę. Ludzie anonimowo napiszą prawdę o tym, co wydarzyło się w ich związkach i czytając ich zdajemy sobie sprawę, że zdrajcy działają schematycznie. Wielu z nas, gdyby wcześniej w jakis sposób zapoznało się z tym tematem, to uniknęlibyśmy rozczarowań i nie dawalibyśmy się wodzić zdrajcom za nos.
Kiedy przeczytałam Twój pierwszy wpis, to pomyslałam, ze pierwszym Twoim krokiem powinno być przeczytanie wiadomości z komunikatora, tych których nie chciała byś je ujrzał. Byłbyś o wiele kroków do przodu. Ludzie piszą, że to źle wpływa na naszą psychikę, ale jest to jedyny sposób na poznanie prawdy o naszym zdrajcy. Jest to bolesna operacja na uczuciach, których jednak inaczej wyleczyć się nie da. Gdybyś znał treść, to nie wodziłaby Cię tyle tygodni i nie nabrałbyś się na jej gierki.
Nie szukaj w sobie winy, bo jej nie znajdziesz. Szukała kochanka i go znalazła. Taki z niej człowiek, że choćbyś nieba przychylił i spełnił każde marzenie, to i tak zdradzi, bo lubi ten sport, te zachowania, te uczucie motyli w brzuchu, i co tam jeszcze w ją w tym rajcuje. Nie zrozumiesz i nie ogarniesz,bo jesteś innym typem człowieka.
Małymi kroczkami idź do przodu i walcz o siebie. Ona jest już przeszłością, jak setki ludzi, których poznałeś w swoim życiu i gdzieś tam sobie żyją. I niech jej się wiedzie, ale nigdy nie pozwól jej na ponowne wejście w Twoje życie. NIGDY!
15086
<
#222 | llobay dnia 30.12.2020 10:57
Cześć.
Chciałbym podziękować wszystkim za pomoc w trudnym okresie w życiu z jakim przyszło mi się zmierzyć - w sumie nie zrobiłem tego jeszcze.

Co u mnie:
- czekam na termin rozprawy rozwodowej (sprawa już ruszyła)
- wszystkie sprawy organizacyjne załatwione i czekam tylko na rozprawę
- ostatnio moją żonę widziałem na oczy jakoś w połowie listopada (trwało to może 5min, trzeba było wspólnie załatwić jedną sprawę)
- zero kontaktu, nawet w święta nie próbowała się ze mną skontaktować, ja też nic nie pisałem)
- nie wiem co u niej, nie wiem gdzie mieszka, nic nie wiem (wiadomo ciekawość jest, ale ostro się sam pilnuje aby się całkowicie od niej odcinać - na razie się udaje)
- kontynuuję terapię z psychologiem (trochę pomaga, trochę zadań mam do przemyślenia od niego, trochę wyciągam wnioski)
- najbardziej pomaga chyba jednak czas, coraz więcej rozumiem, coraz więcej dociera do człowieka, człowiek coraz więcej rozumie (w końcu spadły mi klapy)
- nie ukrywam mocno rozwinąłem się psychicznie przez ten czas (trochę w tym zasługa pracy z psychologiem, trochę czasu w którym zostałem sam ze sobą i miałem czas na przemyślenia o życiu, związkach, etc..)

Na razie żyję tak trochę zawieszony, tak sobie egzystuje nie widząc w tym wszystkim celu. Postanowiłem sobie, że po klepnięciu rozwodu (myślę że będzie to luty/marzec) siadam na dupie i spisuje w punktach co chce w życiu zrobić/osiągnąć i będę realizował punkt po punkcie (wprowadzając modyfikację w razie potrzeby). Nie jest jednak tak, że po pracy wracam do domu siadam w 4 ścianach i patrzę w sufit (tak było na początku) - staram się aktywnie spędzać czas, coś jednak robić - choć nie widzę w tym celu.
Zamykam za sobą tą dekadę życia, idę dalej.. Gdzieś widziałem fajne porównanie życia do autostrady. Jechać można tylko w jednym kierunki, czasami zdarzy się jakaś awaria, czasami trzeba przystanąć na stacji, czasami będziemy stać w korku. Choćbyśmy byli bardzo ostrożnymi kierowcami, trzymali się przepisów to i tak zawsze może i nam przydarzyć się wypadek. Zawrócić jednak się nie da.

Życzę wszystkim aby 2021 był lepszy od 2020...
14027
<
#223 | normalnyfacet dnia 30.12.2020 12:54

Cytat

staram się aktywnie spędzać czas, coś jednak robić - choć nie widzę w tym celu.

Tak, na początku będziesz się zmuszał i teraz nie widzisz w tym sensu bo masz wrażenia a właściwie pewność że coś się kończy, czy wręcz skończyło. I masz rację - skończyło, Twoje małżeństwo a nie życie.
To do czego się teraz zmuszasz będzie procentowało w przyszłości.
Zmień się fizycznie, psychicznie - słowem rozwijaj siebie dla siebie. Zacznij wychodzić do ludzi (gdy będzie to możliwe) a pewnego dnia napiszesz nam - nie jestem sam.
Czego Ci życzę w 2021 i kolejnych latach.
15086
<
#224 | llobay dnia 27.03.2021 20:12
Cześć po prawie czterech miesiącach postanowiłem znowu napisać co tam u mnie. Do sprawy rozwodowej (oczywiście z winy mojej jeszcze małżonki) pozostały mi jeszcze 2 miesiące. Nadal obowiązuje zasada zero kontaktu, 0 informacji z jej życia, po prostu jakoś od października listopada ta osoba dla mnie nie istnieje. Mam nadzieję że po tym czasie pierwszy i ostatni raz kiedy będę ją widział to będzie rozprawa rozwodowa. Od jakiegoś miesiąca skończyłem terapię z psychologiem (w sumie to trwało ponad 4 miesiące). Według jego oceny jestem już w ostatniej fazie akceptacji i całkiem zdrowo sobie radzę. Pomimo sytuacji covid owej próbuje żyć jak najlepiej potrafię (poza robotą, sportem uprawianym na własną rękę i wycieczkach górskich które lubię) praktycznie nic nie da się robić...
Zaczynam nabierać dystansu do tego wszystkiego, przewartościowaniem cele w moim życiu, nie szukam drugiej połówki (chce z czystym sumieniem i dla samego siebie zakończyć swoje małżeństwo w zgodzie z zasadami które wyznaje).
Czas pokaże czy jeszcze kiedyś spotkam na swojej drodze kogoś kogo znów pokocham... Na pewno to co mnie spotkało będzie miało wpływ na moje dalsze życie czy to samotne czy w parze przy innej osobie... Potrafię przy goleniu patrzeć sobie w oczy i się dobrze z tym czuć, wydaje mi się że nawet jestem poniekąd szczęśliwy.

Przy okazji, udanych i wesołych świąt.
10294
<
#225 | GruppenWolf dnia 12.06.2021 20:48
Ponieważ każda historia z tego forum powinna mieć swój epilog a llobay już dawno tu nie zagląda, pozwolę sobie wrzucić zakończenie tej zdrady dostępne "u konkurencji " ...
CYTUJĘ ... ( temat z połowy maja)

" Wczoraj sąd w imieniu Rzeczypospolitej orzekł że małżeństwo nie istnieje, udzielił rozwodu z wyłącznej winy mojej jż (wyrok za 7 dni się uprawomocni).
Zakończyłem ten etap życia, na pierwszej rozprawie która trwała dokładnie 12 min (licznik czasu był nad kamerami więc dla rozładowania stresu i emocji jakie mną szargały skupiałem się na nim). W sumie to dłużej trwało czekanie na wyrok i jego uzasadnienie... Mały sukces, który jednak traktuje jako pyrrusowe zwycięstwo. Z całej rozprawy zapamiętam młotek sędziowski którym podpierali drzwi w celu wywietrzenia sali i o którego wyjęcie zostałem poproszony aby zamknąć drzwi (żartowałem z sędzina, że przynajmniej ja będę "grzeczny" i nie będzie musiała go używać).
Obecność mojej jż nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, zero kołatania serca i innych tego typu rzeczy - widziałem ją ostatnio jakoś we wrześniu. Ot 2 osoby które formalnie coś muszą załatwić. Unikała choćby wzrokowego kontaktu ze mną, na rozprawę i wyrok czekała gdzieś daleko z boku, ewidentnie uciekła przede mną, nie odezwała się ani słowem, po orzeczeniu rozwodu po prostu wyszła nie mówiąc nawet słowa żegnam. Już wiem ile dla niej znaczyła ta dekada wspólnego życia ile dla niej ja znaczyłem...
Z rzeczy jakich się dowiedziałem na rozprawie, to to, że romans przetrwał i jest z tym swoim partnerem nadal razem. Po cichu, głębszej refleksji, życzę jej aby ten związek się udał i aby była szczęśliwia nawet kosztem mojego nieszczęścia.... "

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?