Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

podła kochankaDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romans
14039
<
#1 | Romanos dnia 31.03.2020 11:28
Ha... To dlaczego z skoro Tobie odpowiadala przyjazn z nim - na przyjazni nie poprzestalas?
Wiedzial jak Cie podejsc i zlapac na haczyk.
Wrzuc na luz, bo tylko sobie wieksze kuku zafundujesz. Facet zachowuje sie jak dziecko, nie wie czego chce i kogis tkiego mualabys zamiar brac sobie na kark?

Komentarz doklejony:
Albo i koles doakonale wie czego chce, ale i tak zachowuje sie jak ktos niedorozwiniety emocjonalnie. Tak.czy siak kiepski material na mezczyzne Uśmiech
Na podla kochanke sie nie snobuj Uśmiech jeszcze Ci troche do podlosci brakuje...
14951
<
#2 | weron dnia 31.03.2020 11:45
Romanos: odpowiadała mi przyjaźń, bo wiedziałam, że po pierwsze, na tyle mogę jedynie liczyć w tamtym czasie, a po drugie, przyzwyczaiłam się do bycia "platoniczną kochanką" i czułam się ważna i doceniana, że ja słucham o jego problemach z dzieciństwa, w pracy itd. Nie robiłam żadnych kroków ku temu, żebyśmy poszli do łóżka, żadnych niedwuznacznych żartów. Naiwnie liczyłam, że być może kiedyś będzie mi dane być kimś więcej. Ale nie jestem cyborgiem i kiedy facet, który śnił mi się po nocach, przyszedł i mnie pocałował, mimo, że mam rozum, co innego przejęło kontrolę.
co do podchodzenia mnie: miał wiele okazji, żeby spróbować, już blisko rok wcześniej dowalił, że 'przyjechałby, ale nie wypada', a kiedy ostudziłam jego zapędy, wycofał się ze wszystkiego.

mi już większego kuku nie zrobi, przez to, jak mnie potraktował, mam taką niechęć do jakichkolwiek znajomości, że całe dnie siedzę w domu, większość czasu śpię. Ja nie mam żadnych brudnych sekretów, które mogą uderzyć we mnie, gdyby chciał się zemścić. Już i tak przed dwoma swoimi kolegami zrobił ze mnie wariatkę, ale to mnie akurat nie obchodzi, zwłaszcza, że jednemu z nich powiedziałam prawdę, tyle że C. o tym nie wie.

i tak, wiem, że zachowuje się jak dziecko, i wiem, że on nie wie, czego chce. Opowiadałam o sytuacji kilku osobom, różnych płci, stanów cywilnych, orientacji. Wszyscy, jak jeden mąż, mówili 'chce, ale nie ma jaj', 'chce, ale się boi'. Jeden mój kolega co prawda trzyma jego stronę (nie zna go nawet, tyle co z opowieści) i uważa, że to ja kusiłam, ja uwiodłam, on gadał ze mną, żeby zaliczyć i mam się nie usprawiedliwiać swoją niską samooceną - nie należę do piękności - bo cała wina jest po mojej stronie, bo w końcu gdybym nie dała to on by nie wziął i szczytem podłości z mojej strony byłoby powiedzenie żonie, kim jest jej mąż.

brzmi jakbym nie wiedziała, czego chcę, ale nie chcę go ranić, ale z drugiej strony, czemu mam pozwalać na to, żeby on ranił mnie i uważał, że ma prawo? Czemu ma wmówić mi całą winę i wybielić się moim kosztem?

Komentarz doklejony:
jestem nowa na forum, nie wiem, jak odpowiada się na komentarze Z przymrużeniem oka

Komentarz doklejony:
Albo i koles doakonale wie czego chce, ale i tak zachowuje sie jak ktos niedorozwiniety emocjonalnie. Tak.czy siak kiepski material na mezczyzne smiley
Na podla kochanke sie nie snobuj smiley jeszcze Ci troche do podlosci brakuje...

ja się nawet nie czuję jak kochanka, nie potrafię. Wiem, że kobiety odbierają to inaczej, być może dużo sobie wyobraziłam i dopowiedziałam, ale dla mnie seks był po prostu kolejnym etapem naszej znajomości. Niespodziewanym, a już na pewno nie tak szybko i nie w takich okolicznościach, ale mam wrażenie, że wszystko powoli do tego dążyło, mimo że żadne z nas tego nie planowało i starało się o tym nie myśleć. Oboje wiedzieliśmy, że będą z tego kłopoty, więc nie dążyliśmy do tego etapu. Ale doszło do tego i nikt już tego nie zmieni i nie cofnie.

Komentarz doklejony:
Romanos co do niedorozwinięcia emocjonalnego, podejrzewam od jakiegoś czasu narcyzm (najpewniej z gatunku wrażliwego), ale nie jestem psychiatrą, żeby móc to diagnozować i potwierdzać.

C. miał bardzo kiepskie dzieciństwo, jego ojciec popełnił samobójstwo, gdy C. miał 13 lat, matka pół roku później urodziła dziecko, a 3 miesiące później poszła w tango zostawiając go z trzema siostrami na głowie, z czego jedna miała ledwo kilka miesięcy. Jedynymi mężczyznami w jego życiu byli faceci, których matka sobie przygadywała do wspólnego picia, raczej kiepski autorytet dla nastolatka. W wieku 15 lat wyjechał do szkoły z internatem i sam się od tamtej pory utrzymywał. Tam zresztą poznał swoją żonę, która, jak to określił, chciała się wtedy tylko zabawić. Wg jego słów, nie układało się od początku i kiedy się wyprowadził z domu, nagle okazało się, że żona jest w ciąży. Po kilku latach było ponownie. Nie mam kwalifikacji, żeby go psychoanalizować, ale widać po nim, że uważa, że kasą kupi sobie miłość rodziny i uwielbia zgrywać niedocenianego męczennika, bo on od 20 lat tyra poza domem, a rodzina traktuje go jak obcego. I tak, biorę oczywiście poprawkę na to, że każdy facet tak mówi, ale kolegom żalił się na to samo, a ich raczej nie chciał zaciągnąć do łóżka. Chyba Z przymrużeniem oka

podczas naszej znajomości często zdarzało mu się deprecjonować się, żeby ktoś zaprzeczył i powiedział coś miłego, mimo że powiedziałam mu, że komplement wysępiony nie ma żadnej wartości i jak będę chciała powiedzieć coś miłego, to mu po prostu powiem.

zresztą, ma też masochistyczne skłonności, otacza się ludźmi, którzy wysysają z niego, nie dając nic wzamiam i to oni mają u niego najlepiej, chyba po prostu uwielbia grać rolę męczennika, który tak się poświęca i nigdy nic z tego nie ma. Ludzi, którzy daliby sobie rękę uciąć za niego (w sumie znam tylko jedną taką osobę: siebie) traktuje znacznie gorzej, nie wiem, czy uważa, że nie zasługuje na wsparcie czy to jego mechanizm obronny przed zbyt miłym, w jego mniemaniu, traktowaniem.

zresztą, narcyz uwielbia uparcie wracać do starych 'źródeł', a on, mimo że żona raz przeczytała maila ode mnie i miał awanturę, miesiąc później przeczytała wiadomość ode mnie i też miał awanturę i oskarżył mnie o spieprzenie mu życia jeszcze bardziej niż miał, w październiku też coś przeczytała i też była awantura (zwłaszcza, że powiedział jej ponad rok temu, że nie ma ze mną kontaktu), non stop wraca i zaczyna wszystko od nowa, jakby nie było kłótni, oskarżeń itp. Nie ma nawet kiedy o nim zapomnieć, bo kiedy przyzwyczajam się powoli do myśli, że to już koniec, nagle okazuje się że nie.

tak, mogłabym go zablokować, wyrzucić jego numer, maila, ale chyba mam coś w rodzaju nerwicy natręctw i nie lubię niedokończonych zakończeń i pytań bez odpowiedzi.
14039
<
#3 | Romanos dnia 31.03.2020 12:39
Jak zakonczysz zakonczenie to bedzie zakonczone, a nie niedokonczone. Decyzja nalezy wylacznie do Ciebie. Co tu (poza Twoja decyzja) jest do dokoncenia?
Nie bierz sobie na kark chloptasia z problemami i nie matkuj mu.
Jest dorosly i niech sam sie ogarnia.
Przyjazn miedzy dwojgiem doroslych ludzi roznych plci jest jak najbardziej mozliwa tylko trzeba umiec stawiac w niej granice i miec swiadomosc i sile zakonczyc ja jesli te granice sa zlamane.
14578
<
#4 | aster dnia 31.03.2020 12:47
Weron czego Ty oczekujesz od pana C?
14951
<
#5 | weron dnia 31.03.2020 12:56
Romanos: nie jest to takie proste. Być może facet przejdzie nad takim zakończeniem znajomości obojętnie, ot, dziewczyna mnie olała, mam to gdzieś. Ja chciałabym wiedzieć, po co zaczynał, skoro wiedział, że tak to się skończy, czemu przeleciał mnie, a nie kogokolwiek innego i nie pozostał przy przyjaźni i przede wszystkim, czemu uważa, że ma prawo zachować się tak jak się zachował i uważać że sprawa jest załatwiona i on nie poniesie żadnych konsekwencji.

Komentarz doklejony:
aster: przez dłuższy czas po tym, jak zaczął nasz romans, oczekiwałam, że będzie umiał wziąć to na klatę i nie rujnować mojej pracy i znajomości, bo się ze mną przespał. Liczyłam, że będę mogła z nim pogadać o tym, o czym do tej pory gadaliśmy praktycznie dzien w dzień. Jestem dosyć trudna w kontaktach z ludźmi, mam swoich wybranych (a raczej miałam) z którymi byliśmy dobrani pod względem charakterów, poczucia humoru itd. Gdy ktoś taki znika z dnia na dzień, jest to dla mnie bardzo ciężkie, a jeszcze cięższe jest to, że ja jestem obarczana winą za rozpad znajomości. Nie mówię, że nie zawiniłam, ale nie jest tak, że on jest ofiarą a ja katem i dla własnego dobra musiał wyrwać się z tej znajomości.

na chwilę obecną jestem wściekła i rozczarowana, że ktoś, kto kreował się na naprawdę lojalnego (wiem, jak to brzmi w kontekście faceta zdradzającego żonę) i wspaniałego człowieka, a okazał się kimś innym (albo wobec mnie się tak zachowuje) i uważa, że ma prawo bez dorosłej rozmowy i przyjęcia na klatę konsekwencji, odejść w ciszy. Dlaczego człowiek, który miał najwięcej do stracenia, ma nie stracić nic i nadal uważać, że może robić co mu się podoba? Nie wiem, czy od takiego tchórza można oczekiwać dorosłości i dojrzałości, ale tego oczekuję. To on wrócił do mojego życia, on dawał wsparcie, on nie dawał o sobie zapomnieć na dłużej. Ja go nie zmuszałam do kontaktu ze mną. Może powinnam była być mądrzejsza, ale w chwili, gdy został mi tylko on, ciężko było zrezygnować z ostatniej bliskiej mi osoby. Czy sprawiedliwym jest dać komuś nadzieję na wsparcie i przyjaźń a potem uciec?
14039
<
#6 | Romanos dnia 31.03.2020 13:37
Weron,
"Oczekiwałam...", "Liczyłam..."
Można by również dodać: wierzyłam, wydawało mi się, łudziłam się, miałam wrażenie...
W porządku, tylko czy ktoś ma obowiązek temu co powyżej "zadośćuczynić"?
Nie, bo to Twoje przekonania, a nie kogokolwiek innego.
Tak jak Ty masz swój system wartości i hierarchie ważności, tak każdy inny człowiek ma swój.
Wiedz, że choć byś tupała i płakała, na niektóre pytania nigdy nie otrzymasz odpowiedzi, a z resztą...
Jesteś pewna, że musisz (i chcesz) je otrzymać?
"Zadając pytanie, które chcesz zadać, bądź gotów, że otrzymasz odpowiedź, której nie chcesz otrzymać"
14951
<
#7 | weron dnia 31.03.2020 13:37
a co do przyjaźni damsko męskiej, tak odskakując na chwilę od głównego tematu, chyba powoli przestaję w nią wierzyć. Kolega, który, jak podejrzewam, był dla C. motorem do powrotu, z którym świetnie się dogadywałam, zboczonymi żartami sypaliśmy bez zażenowania i obawy, że któraś strona źle coś zrozumie, nie mógł się powstrzymać i przed kolegami (moimi klientami i kolegami C.) udawał, że coś między nami jest, a po jednej z moich wizyt do późnych godzin nocnych (zmusił mnie do obejrzenia Terminatora) prał pościel z takim namaszczeniem i z taką miną, jakby było po czym Z przymrużeniem oka a na pytanie swojego współlokatora (który był kolegą C.) czy cos między nami jest, zrobił minę sugerującą, że być może coś jest. Być może zrozumiałabym to, gdybym była jakąś super pięknością, a ja jestem gorzej niż przeciętna. Jak to jest, że niektórzy faceci nie przepuszczą okazji, żeby wyjść na casanovę, mimo że dziewczyna nie jest jakąś super laską?

A co do C., z zaciekawieniem czekam, czy przeprosi. Nie, nie uwierzę w jego przeprosiny, ale intryguje mnie, czy chcąc zmniejszyć ryzyko wtopy, będzie próbował mnie ugłaskać, zwłaszcza, że albo był naiwny albo naprawdę mi ufał i podzielił się ze mną całkiem sporą ilością bomb, które mogą wybuchnąć mu w twarz. C. ma dwa rozwiązania. Powiedzieć żonie sam (ale wtedy jest ryzyko, że odejdzie albo odetnie go od dzieci, a jeżeli nie powie jej prawdy, ona może chcieć ją zweryfikować ze mną) albo choć jeden raz zachować się jak dorosły odpowiedzialny człowiek i zrozumieć, w jakiej sytuacji mnie postawił i zostawił. Nie zmuszę go do tego, ale rzeczy pozostawione same sobie przybierają bardzo zły obrót, jak to mądry pan Murphy powiedział.
6755
<
#8 | Yorik dnia 31.03.2020 13:39
Jak powiesz, że robisz biegłe tłumaczenia na francuski, to zaraz fiknę Szeroki uśmiech
14951
<
#9 | weron dnia 31.03.2020 13:47
Romanos: szczerze? Tak, uważam, że ma obowiązek "zadośćuczynić". Jak to Antoine de Saint-Exupéry (facet!) powiedział: jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś. To on wrócił. Tak, mogłam go w tamtym momencie pogonić, ale nie chcę już się przerzucać tym, kto jest bardziej odpowiedzialny. Uważam, że pojawienie się w czyimś życiu i pozostawanie w nim wiąże się z pewnymi konsekwencjami i jeśli nie ma się wobec tej osoby żadnych planów (nawet dotyczących przyjaźni), to powinno się zostawić ją w spokoju a nie dawać i zabierać w zależności od humoru. Wiedział o moich uczuciach i zaangażowaniu (przeprosił wieki temu za to, że dopuścił, że coś poczułam do niego) więc udawanie, że on nie wiedział, że na nim polegam nie ma tutaj racji bytu. Czemu ja mam być uważana za tą złą, jeśli liczyłam na coś, na co pozwalano mi liczyć? Zresztą, działało to w dwie strony, on liczył też na mnie. Czy miałam dawać mu liczyć na mnie i nie oczekiwać tego samego wzamian?

Komentarz doklejony:
Yorik: nie, angielski. Nie wiem, czy to nawiązanie do miłości francuskiej, czy do autora Małego Księcia, więc nie jestem w stanie odpowiednio skomentować Twojej wypowiedzi Z przymrużeniem oka
14039
<
#10 | Romanos dnia 31.03.2020 13:51
Weron,
Dla Ciebie wcale nie jest problemem, że w tym tkwisz, bo Ty po prostu chcesz w tym tkwić Uśmiech
Ty nie masz ochoty się od tego odciąć ciekawie czekając "co będzie dalej".
W życiu naprawdę fajne i fascynujące jest to, że mamy znikomy wpływ na to co nas spotyka i ogromny na to jak owe "sprawy" odbieramy.
Na szczęście Uśmiech

Komentarz doklejony:
Stawiasz się w pozycji bezrozumnego zwierzęcia, za które ktoś ma obowiązek brać odpowiedzialność, "bo oswoił"!?
13728
<
#11 | poczciwy dnia 31.03.2020 13:58
Przecież on Cię nie rani. Sama sobie to robisz. Im szybciej to pojmiesz tym lepiej dla Ciebie.
Jakby tego było mało, rościsz sobie prawo do wymierzania sprawiedliwości.
Masz czelność a raczej bezczelność.
6755
<
#12 | Yorik dnia 31.03.2020 14:08
Przecież Ty dorabiasz obszerną filozofię do tego, że sama się oszukałaś i jak nie będzie Cię regularnie bzykał to się zemścisz Uśmiech

Zobacz jaka jesteś dziecinna i niedojrzała; ile Ty masz lat? instynktowne, ale złe rzeczy z ciebie wychodzą; nie jesteś fajna i to nie z powodu słabości, które są ludzkie, ale z powodu Ego, które za wszelką cenę stawia Cię w roli ofiary;
To, że piszesz o tym, kto na kogo ma jakieś haki to jest wręcz obrzydliwe;
Z jednej strony piszesz, ze nie jesteś bez winy ale tą winę zwalasz cała na niego; ogarnij się kobieto;

To co przeżywasz to cena za Twoją słabość z której powinnaś sobie zdawać sprawę; jeśli jesteś nieodpowiedzialna i nie wiesz jak utrzymać przyjaźń to przynajmniej weź to na klatę, że ją spierdo...łaś, wiedząc w co wchodzisz i na co możesz liczyć; to nie było trudne do przewidzenia;

To co jest po jego stronie to jego sprawa, nie jesteś kryształowa, żeby go oceniać; straciłaś to prawo rozkładając nogi i przysparzając wam problemów;
Chciałaś tego, marzyłaś o tym, czekałaś udając, ze nie, ale dostałaś to i zamiast się cieszyć, to nagle chcesz więcej;
Nie bardzo zależało Ci na przyjaźni skoro zmieniłaś relację na inną.

Jeden facet w Twoim otoczeniu ma poukładane w głowie, reszta to dzieci takie jak i Ty;
>>>>Jeden mój kolega co prawda trzyma jego stronę (nie zna go nawet, tyle co z opowieści) i uważa, że to ja kusiłam, ja uwiodłam, on gadał ze mną, żeby zaliczyć i mam się nie usprawiedliwiać swoją niską samooceną - nie należę do piękności - bo cała wina jest po mojej stronie, bo w końcu gdybym nie dała to on by nie wziął i szczytem podłości z mojej strony byłoby powiedzenie żonie, kim jest jej mąż.<<<<

Komentarz doklejony:
I więcej szacunku do jego żony. Dając tyłka jej facetowi straciłaś jakiekolwiek prawo do jej oceny, bo od tego momentu już nigdy nie będzie obiektywna (rywalizacja samic). Równie dobrze to może być całkiem fajna babeczka dźwigająca ciężar rodziny z nieogarniętym emocjonalnie facecikiem. Może też go zdradzać, a Tobie nic do tego;
Przez to, że się jej wpieprzyłaś w relację, odruchowo powinnaś ją chronić a nie szukać zemsty na nim jej kosztem. Naprawdę nie czujesz, że nie bierzesz na klatę tego co się stało z Twoim udziałem i chcesz syfu komuś narobić, bo nie będziesz sobą? Ty nie ograniczasz strat tylko chcesz je eskalować; Tak, to bezczelność.
14951
<
#13 | weron dnia 31.03.2020 14:27
Romanos: tak, póki co w tym 'tkwię', bo sprawa jest bardzo świeża, a niestety faceci w czerni to tylko film i nikt nie wymaże mi pamięci. Być może to już syndrom sztokholmski albo uzależnienie od C., nie jestem psychologiem.

tak, być może jestem bezbronnym zwierzakiem, ale uważam, że oswajanie dotyczy również ludzi. Gdy nie chcę, by ktoś uważał, że może liczyć na moją pomoc, to mu nie pomagam. Gdy nie chcę, by ktoś uważał mnie za swojego przyjaciela, nie daję mu powodów, żeby tak myślał. I tak, być może tylko ja tak postępuję, a ktoś inny uważa inaczej i nie mam prawa oceniać
6755
<
#14 | Yorik dnia 31.03.2020 14:45
Jeśli masz misję pomagać facetom to bezinteresownie i nie tyłkiem rywalizując z inną samicą z nadzieją na więcej korzyści, bo wtedy to nie jest pomoc; To takie trudne do zrozumienia? Chcesz od innych odpowiedzialności za ciebie a gdzie jest twoja odpowiedzialność za innych, Ty nie musisz ? Widzisz absurd?
Dobra kobieto, skoro tak bardzo Ci na nim zależało, uważasz, że mu swoim klejeniem się do niego i dawaniem do zrozumienia, że go pragniesz pomogłaś?
Czy wprowadziłaś jeszcze większy chaos w jego życiu?
14039
<
#15 | Romanos dnia 31.03.2020 14:47
Weron,
Nikt z nas nie wymaze z pamieci przeszloaci no chyba, ze "zalatwi sobie" amnezje lub duge dysocjacyjna. Ty nie jestes wyjatkiem. Jestes dorosla kobieta, ktora z wygody podszytej odrobine lekiem stawia sie w pozycji ofiary, bezrozumnego zwierzecia itd itp.
Im szybciej wezmiesz odpowiedzialnosc za wlasne emocje, reakcje uczucia tym szybciej wydoroslejesz psychicznie.
Bo tylko Ty decydujesz co czujesz, jak przezywasz emocje, ktore sie pojawiaja, jak odbierasz rzecywistosc. Tylko Ty.
Wydoroslenie, obudzenie sie z bajki, ktora sie snilo, jk najbardziej jest mozliwe. Tylko jak kazde przebudzenie tak i to jest malo przyjemne.
13728
<
#16 | poczciwy dnia 31.03.2020 14:52
Yorik,
Nie licz, że autorka odniesie się do tych mniej przychylnych sobie komentarzy.
To wynika z tej wielkiej dojrzałości i ogromnego serca, pomijając ego i podłość, którym się kieruje. Przynajmniej nadając tytuł tej historii była w 100% sobą, niczego nie udawała i nie kamuflowała swoich prawdziwych intencji pod pretekstem skrzywdzonej, bezbronnej istoty.
14951
<
#17 | weron dnia 31.03.2020 15:28
poczciwy: obawiam się, że dla pełnego zrozumienia musisz rozwinąć swoją wypowiedź.

yorik: myślę, że rzeczą ludzką jest pragnąć bliskości z kimś, kto Cię pociąga. Tak, marzyłam o tym, czekałam na to, ale nie dążyłam do tego za wszelką cenę. Widywaliśmy się co tydzień i nie podejmowałam żadnych kroków ku temu. Nawet, gdy doszło do tego, nie to było moją intencją, żeby go spić i wykorzystać. To on zainicjował zbliżenie. Fakt, mogłam go odtrącić i pogonić i uwierz, czuję się winna, bo mogłam go nie zapraszać, po pocałunku nie pozwolić na nic więcej. Ale czy sądzisz, że jego ego wytrzymałoby odtrącenie, i to od osoby, która leciała na niego dłuższy czas? Poza tym, on też jest dorosły i również mógł uniknąć ryzykownej sytuacji. Jeżeli mnie przypada zaszczyt bycia 'suką, ktora dała', to czemu jego się usprawiedliwia faktem, że jest TYLKO facetem i biedaczek nie mógł nie wziąć skoro dałam?

temat haków wyciągnął on sam. Blisko rok temu stwierdził, że jest miły dla tych co są dla niego mili, ale gdy ktoś go zniszczy, zawiedzie, oszuka, to mocno się to mści na takiej osobie. Szkoda, że sam nie przestrzega tej zasady. W październiku, blisko miesiąc po ostatnim seksie, powiedział: Tak teraz mówisz a jak powiem że już nie chce to będziesz chciała mnie zniszczyć i że każdy w pewnym momencie chce się mścić. Wtedy zarzekałam się, że nigdy bym tego nie zrobiła (było ryzyko, że jego żona może do mnie napisać, bo przeczytała jakieś wiadomości), zresztą, nie zmuszałam go do zwierzeń i ufania mi, żeby to przeciwko niemu w przyszłości wykorzystać.

i nie, nie chodzi o zemstę, bo on nie chce mnie bzykać. Żyliśmy bez seksu przez długi czas znajomości (choć oboje tego chcieliśmy), chodzi chociażby o to, że kilka dni wcześniej trzy razy zarzekał się, że odbierze mnie po operacji ze szpitala, zrobi zakupy itd a tu nagle, z nerwów, wyskoczył, że jestem nieobliczalna. Zresztą, gdyby bał się zemsty, to uwierzcie, chodziłby jak w zegarku. On chyba też uważa, że suka dała i suka może odejść.

tak, popełniłam błąd pozwalając mu się ze sobą przespać, ale to nie oznacza, że na przyjaźni mi nie zależało. Tak, chciałam raz na jakiś czas wylądować z nim w łóżku, plus mieć przyjaźń w międzyczasie, ale gdyby powiedział (i tego się trzymał), że wracamy do przyjaźni, to (z żalem) ale pogodziłabym się z tym. A on bardzo nalegał na powrót do przeszłości, ale jednocześnie unikał jakichkolwiek spotkań, co pogarszało sprawę, bo czułam, jakby po tym wszystkim nadal nie potrafił mi zaufać. Nie jestem nimfomanką, żyłam bez seksu przez jakieś 3 lata zanim poszłam z nim do łóżka i chociaż byłoby trudne nie dostać tego znów, nie wciągałabym go na siłę do łóżka.

nie jestem kryształowa, nie zaprzeczam temu. Ale czy TYLKO JA przysporzyłam nam problemów? Póki co, on pozbył się kłopotu, żona tkwi w błogiej nieświadomości, a obrywam tylko ja, bo dwóch moich klientów (a swoich kolegów) nastawił przeciwko mnie, więc cierpi na tym moja praca. Że już nie wspomnę o tym, że straciłam kogoś, kto sam zarzekał się, że mogę na niego liczyć.

nie twierdzę, że jestem bez winy i w sumie nie mam ochoty na konkursy pt 'kto jest bardziej winny', ale dlaczego uważasz, że to ja jestem całkowicie winna?

swoją drogą w wątku pszczoły, który dodałam w poście, parę osób stanęło po stronie biednego mężulka, bo po roku romansu on miał prawo się zakochać i liczyć na coś więcej ze strony kochanki, a ona podła chciała go tylko dla seksu. Ja jeszcze od nikogo nie doczekałam się współczucia, wręcz słyszę, że jestem sama sobie winna, bo za dużo sobie wyobraziłam.
6755
<
#18 | Yorik dnia 31.03.2020 15:29
poczciwy,

Cytat

Yorik,
Nie licz, że autorka odniesie się do tych mniej przychylnych sobie komentarzy.

Nie piszemy tylko pod autora; choć na tym korzysta. Dla mnie cenna jest weryfikacja mojej oceny i perspektywy przez innych, bo na tym Ja korzystam.
Nie koniecznie musi być to podważenie, wystarczy inna perspektywa czy zwrócenie na coś istotnego uwagi; A na tym korzystamy my wszyscy;

Przecież wiemy, że ten tytuł to manipulacja, zasłoniła się - nie wierzę w to, nie czuję, ale dobrze wiem co ktoś chce usłyszeć; sztuczny wyraz pokory. To ustawianie odbiorców na wejściu; Na takie rzeczy można się złapać i robić dokładnie to o co komuś chodzi; szukać winy tylko na zewnątrz;

Nie liczę, że autorka się odniesie, bo bardzo zabolało, jeśli tak, to by znaczyło, że może bydła w przyszłości nie będzie robić a i tą sprawę załatwi ograniczając szkody;
Skoro ktoś decyduje się zbliżyć do kogoś emocjonalnie czy bzyknąć z kimś zajętym, to powinien wiedzieć, że to z założenia bez przyszłości, albo będą duże kłopoty z tą przyszłością; Jeśli ktoś chce potem cierpieć to tak robi; nie oceniam moralności bo różne są sytuacje, ale jęczeć po tym co było z natury przelotne, bo ktoś sobie coś uroił, to żenujące;
A tutaj od początku gość się łamał, nic nie obiecywał, wręcz odwrotnie; korzysta jak dają i chcą, ale równie dobrze mógł bzyknąć parę razy samarytankę z litości; to dowartościowuje,
14951
<
#19 | weron dnia 31.03.2020 15:40
poczciwy: autorka odpowiadała na komentarz, ale jest on długi i trudno z pamięci odpowiadać na każde jego zdanie.

yorik: w odpowiedzi na Twoj drugi komentarz. Wyobraź sobie, że poza może jednym czy dwoma razami, nie kleiłam się do niego. On wychodził z inicjatywą, a ja się zgadzałam. I czy mi uwierzysz, czy nie, pomagałam mu bezinteresownie i nie bawiłam się w udawanie lepszej żony, żeby to mnie wybrał. Przez kilka miesięcy służyłam za przyjaciółkę do zwierzeń, radził się mnie w poważnych sprawach, a ja mu doradzałam i dawałam się wygadać. Ja za to rzadko z tego korzystałam bo obawiałam się przyzwyczaić do dobrego. Nie wiem, czy on tamtej nocy szedł do mnie z myślą, że skończymy w łóżku, czy spontanicznie mnie pocałował i ja mu nie pomagałam tyłkiem radzić sobie z problemami, żeby mógł odreagować. Wiadomo, że inaczej odbierałam naszą znajomość niż on, ale ja to robiłam z potrzeby bycia blisko z tym człowiekiem. Gdyby przyjechał się przytulić, wypłakać, wygadać, przyjęłabym go z otwartymi ramionami i nie wykorzystałabym chwili słabości, żeby go rozpalić i zakończyć wieczór w łóżku ani bynajmniej nie po to, by go w sobie rozkochać czy udawać lepszą. Miałam z nim ten luksus, że nikogo nie udawała, mówiłam prawdę o sobie, nie kreowałam się na super istotę, wręcz często pokazywałam mu, że czuję się słaba i coś mnie przerasta i nie daję rady, zamiast udawać silną i niezależną kobietę.
13728
<
#20 | poczciwy dnia 31.03.2020 15:55
Ale Ty cały czas uciekasz od odpowiedzi na pytania i oddalasz się od sedna.
To co było między Wami, odbiór Twój i być może zupełnie inny niż drugiej strony to jedno. I nie to stanowi główne źródło Twojego stanu dzisiejszego.
Gdybyś choć przez chwilkę zechciała się pochylić nad tym co istotne a co pojawia się w co drugim komentarzu to nie pisałabyś tych głupot.
Twoja aktualna postawa jest problemem a nie romans z tym czy innym facetem.
Twoje postrzeganie rzeczywistości i świata jest Twoim problemem a nie Ty problemem świata i rzeczywistości.
Tak naprawdę to co on mówił, jak się zachowywał, co deklarował nie ma tutaj najmniejszego znaczenia a jest tylko pretekstem do użalania się nad sobą.
14951
<
#21 | weron dnia 31.03.2020 15:57
yorik: o co Ci chodzi z łamiącym się gościem? Wiem, że uważacie, że wystawiałam mu tyłek, sama się prosiłam a teraz płaczę. Ja nie potrzebowałam jego litości, nie potrzebowałam dowartościowywać się seksem, ani tym bardziej nie czułam potrzeby dowartościowywać jego w ten sposób. Są lepsze: dawanie wsparcia, podziw, powiedzenie czegoś miłego.

ja nie liczyłam na zakończenie jak w komedii romantycznej, czekałam, aż spadną mi klapki z oczu, przejdzie pożądanie i przestanę go idealizować, zacznę dostrzegać wady, uczucie przejdzie, a zostanie ktoś, z kim można gadać dosłownie o wszystkim bez wstydu, osądów i strachu, że zostanie się źle odebranym czy zrozumianym. Pierwszy raz zadurzyłam się w żonatym, dla mnie to zupełnie nowa sytuacja i ciężko mi ją sobie uporządkować i zaakceptować i wiedzieć, jak postępować i co robić dalej.

a z ludzkiego punktu widzenia, nawet gdyby mnie nagle olał i porzucił przed seksem i próbował wmawiać, że jestem miła, bo chcę go zaciągnąć do łóżka, też czułabym się potraktowana niesprawiedliwie, bo skoro miał tyle zaufania, żeby się zwierzać, to czemu nie na tyle, żeby uwierzyć w moje intencje?
14039
<
#22 | Romanos dnia 31.03.2020 15:58
Weron,
Caly czas desperacko trzymasz sie przekonania, ze to ktos jest odpowiedzialny za to co czujesz, za to jak przezywasz wlasne emocje i jak postrzegasz rzeczywistosc. A to oklamywanie samej siebie, ubezwlasnowalnianie, wrwcz "okaleczanie".
I nie ma to nic wspolnego z tym ze nie masz ochoty "udawac ailnej i niezaleznej kobiety".
Tobie brak swiadomosci, ze wszystko co potrzebujesz do bycia szczealiwa masz w sobie i niepotrzebnie szulasz tego w "gestach" innych ludzi.
Opisujesz tego chloptasia tak, ze w pierwszym odruchu nasuwa sie jakze modne okreslenie "psychofag". I fakt, zapewne jest dobrym manipulatorem i calkiem niezlym psychopata, ale to Ty sama - dobrowolnie - stawiasz sie w roli jego ofiary. J3sli Ci z tym.wygodmie to OK, tylko po co wowczas narzekasz. Jesli Ci niewygodnie to z tym skoncz. Sobie postaw granice, Ty sie od tego odetnij, Ty decyduj o kontroli nad swoim zyciem.
14578
<
#23 | aster dnia 31.03.2020 16:02
Weron cały czas tłumaczysz się ze swojego postępowania, próbujesz się usprawiedliwiać bo doskonale wiesz, że źle zrobiłaś; okłamujesz się sama przed sobą .
To, że on jest jaki jest to jego problem i jego żony i nic Ci do tego.
Ty chcesz przeprosin od niego? Przepraszam ale za co? Że tak Ciebie potraktował? Wiedziałaś w co wchodzisz; na własne życzenie masz co masz.
6755
<
#24 | Yorik dnia 31.03.2020 16:21

Cytat

Jeżeli mnie przypada zaszczyt bycia 'suką, ktora dała', to czemu jego się usprawiedliwia faktem, że jest TYLKO facetem i biedaczek nie mógł nie wziąć skoro dałam?

Zauważ, że nikt Cię nie obwinia za to, że jesteś czy byłaś suczką. To dobrze, że jesteś, dzięki temu jesteś kobieca; Problem w tym, że nie masz wyobraźni.
Czemu inni nie chcąc komplikować sobie i komuś życia wiedzą, kiedy się odsunąć, bo robi się niebezpiecznie? A jak w coś wchodzą, to wiedzą, ile trzeba za to zapłacić? To nie jest fizyka kwantowa, czy jakieś trudne algorytmy do przewidywania;
Nikt też nie mówi tego co napisałaś, że biedaczek, bo jest facetem i nie mógł odmówić; Mógł nie zwracać uwagi na twoje zaloty i prowokacje, ale gdyby ich nie było, pewnie nie było by tej sytuacji;

Cytat

Wtedy zarzekałam się, że nigdy bym tego nie zrobiła (było ryzyko, że jego żona może do mnie napisać, bo przeczytała jakieś wiadomości), zresztą, nie zmuszałam go do zwierzeń i ufania mi, żeby to przeciwko niemu w przyszłości wykorzystać.

no i co? jasnowidz? czy zdążył cię lepiej poznać? przecież wyraźnie chcesz się na nim zemścić;

Cytat

i nie, nie chodzi o zemstę, bo on nie chce mnie bzykać.

to była przenośnia; takie spłycenie, żeby dotarło; jakie chcesz czerpać korzyści to nie ma znaczenia czy są to orgazmy, jego towarzystwo czy bliskość; niektóre ścieżki są jednokierunkowe, nie da się cofnąć, jak możesz tego nie wiedzieć;
Jest możliwość powrotu do przyjaźni pod warunkiem ujednolicenia/wyzbycia się nowych oczekiwań i postawienia granic; ale ludzie niedojrzali tego nie potrafią;

Cytat

tak, popełniłam błąd pozwalając mu się ze sobą przespać, ale to nie oznacza, że na przyjaźni mi nie zależało. Tak, chciałam raz na jakiś czas wylądować z nim w łóżku, plus mieć przyjaźń w międzyczasie, ale gdyby powiedział (i tego się trzymał), że wracamy do przyjaźni, to (z żalem) ale pogodziłabym się z tym. A on bardzo nalegał na powrót do przeszłości, ale jednocześnie unikał jakichkolwiek spotkań, co pogarszało sprawę, bo czułam, jakby po tym wszystkim nadal nie potrafił mi zaufać. Nie jestem nimfomanką, żyłam bez seksu przez jakieś 3 lata zanim poszłam z nim do łóżka i chociaż byłoby trudne nie dostać tego znów, nie wciągałabym go na siłę do łóżka.

Rozumiem. W takim razie jego źle oceniłaś i to jest Twoje ryzyko i Twoja odpowiedzialność; przewidywałaś inaczej a gość nie stanął na wysokości zadania, choć mógł mieć idealny układ z twojego punktu widzenia; może nie chce ryzykować, żeby nie stracić rodziny, może chce zaliczać inne, może mu w łóżku do końca nie pasujesz, może nie zdawał sobie sprawy że będzie miał wyrzuty sumienia.. itd....

Cytat

nie twierdzę, że jestem bez winy i w sumie nie mam ochoty na konkursy pt 'kto jest bardziej winny', ale dlaczego uważasz, że to ja jestem całkowicie winna?

jego tu nie ma; Twoje jest przynajmniej 50%; a jeśli chcesz, zeby traktować cię poważnie, jako osobę biorącą odpowiedzialność za innych to 90% Uśmiech

Cytat

Ja jeszcze od nikogo nie doczekałam się współczucia, wręcz słyszę, że jestem sama sobie winna, bo za dużo sobie wyobraziłam.

No tak; tylko, że chyba nie wiesz co to jest współczucie; bo ja Ci współczuje, ale nie tego co byś chciała Uśmiech

Cytat

swoją drogą w wątku pszczoły, który dodałam w poście, parę osób stanęło po stronie biednego mężulka, bo po roku romansu on miał prawo się zakochać i liczyć na coś więcej ze strony kochanki, a ona podła chciała go tylko dla seksu.

No tak, zimna i wyrachowana suka Szeroki uśmiech
Ale on też dobrze wiedział w co wchodzi, nie był uczciwy wobec żony a wymagał, żeby kochanka była wobec niego?

Komentarz doklejony:

Cytat

Wiem, że uważacie, że wystawiałam mu tyłek, sama się prosiłam a teraz płaczę. Ja nie potrzebowałam jego litości, nie potrzebowałam dowartościowywać się seksem, ani tym bardziej nie czułam potrzeby dowartościowywać jego w ten sposób. Są lepsze: dawanie wsparcia, podziw, powiedzenie czegoś miłego.

To od razu powiedz, że za każdym razem brał Cię siłą, broniłaś się zażarcie, majtki porwane za każdym razem Szeroki uśmiech;
Prośba, oczekiwanie czy przyzwolenie; w konsekwencjach to jaka różnica? Ilu kobietom po niechcianym pocałunku spadają majtki? Chyba żadnej Szeroki uśmiech

Cytat

ja nie liczyłam na zakończenie jak w komedii romantycznej, czekałam, aż spadną mi klapki z oczu, przejdzie pożądanie i przestanę go idealizować, zacznę dostrzegać wady, uczucie przejdzie, a zostanie ktoś, z kim można gadać dosłownie o wszystkim bez wstydu, osądów i strachu, że zostanie się źle odebranym czy zrozumianym.

No i pierwsza część się sprawdziła, do drugiej trzeba ogromnej dojrzałości;

Cytat

Miałam z nim ten luksus, że nikogo nie udawała, mówiłam prawdę o sobie, nie kreowałam się na super istotę, wręcz często pokazywałam mu, że czuję się słaba i coś mnie przerasta i nie daję rady, zamiast udawać silną i niezależną kobietę.

Ile Ty masz lat dziewczyno, że nie wiesz do czego to często prowadzi? Taka bliskość daje dużą intymność, a reszta to już formalność, zwłaszcza po alkoholu;
14951
<
#25 | weron dnia 31.03.2020 17:28
uwierzcie, że tak, czuję się cholernie winna. I za siebie i za niego. Po pierwszym seksie, jak już minęła euforia, przeżywałam, że bardzo go skrzywdziłam pozwalając na seks ze mną, brałam na siebie całą winę i pocieszałam go jak mogłam, żeby on nie miał wyrzutów sumienia i nie czuł się przeze mnie 'jak szmata'. I tak, powiesz, że ja mam kontrolę nad tym co czuję, ale czytając wiadomości po jakimś czasie, mam wrażenie, że to był jego sprytny sposób na jednoczesne przerzucenie winy na mnie i poczucie się lepiej ze sobą, bo w końcu skoro biorę winę na siebie, to po co on ma się czuć winny?

I jeszcze raz powtórzę: nie prowokowałam go i nie kusiłam. Mimo że nie dotrzymałam danego samej sobie słowa, że nie pójdę z nim do łóżka, choćby on chciał, o czym go zresztą dawno temu poinformowałam, to nie rzucałam niedwuznacznymi żartami i propozycjami, nie mieszałam biednemu chłopakowi w głowie, żeby przy najbliższej okazji wsiąść na niego. Przestałam go zapraszać nawet na kawę czy drinka. Nawet w tę noc, miał być to drink zanim pojadę na urlop i tyle. Wyszło jak wyszło, nie zmienię tego.

co do powrotu do przyjaźni: tak, byłoby ciężko wrócić do niej, ale przyzwyczaiłabym się, gdyby mi na to pozwolił.

a jeśli chodzi o wiedzę, w co się wchodzi, on też wiedział. Wiedział, na co liczę, bo nie ukrywałam tego przed nim. Nie było tak, że nagle nakazałam, że ma być zawsze i wszędzie, wspierać w każdym fochu i dołku. Być może to mi zależało bardziej na przyjaźni, bo więcej byłam skłonna dla niej poświęcić.

ale wyjaśnij mi logikę: sam twierdził, że będę się mścić jak już mi nie 'da' a mimo to, nadal mi ufał i dawał kolejne bomby, bez obawy, że wybuchną. Czyżby sam ryzykował i robił to celowo, a potem się wystraszył, że bomba wybuchnie? Tak z ciekawości pytam, bo kiedy ktoś tak szalenie boi się zemsty, unika za wszelką cenę mówienia czegokolwiek o sobie, zwłaszcza, jeśli ma jakieś brudne sekrety. Czy można uważać, że nazwanie mnie nieobliczalną pomoże na jego strach bardziej niż szczera (choćby fałszywie i z pozoru tylko) rozmowa?
13725
<
#26 | Mazuta dnia 31.03.2020 17:28
Tak sobie czytam to wszystko i mam wrażenie gdybyś to ty zakończyła ten romans to wszystko było by ok. A że on zrobił to pierwszy to twoje ego dostało niezłego kopa. I teraz chcesz zemsty za to jak Cię potraktował. Czego ty oczekiwalas od tego faceta który zdradza żone? Że będzie wobec ciebie lojalny, że zachowa się tak jak należy?Taki to już los biednej kochanki że w pewnym momencie przestaje być potrzebna i idzie w odstawkę. Teraz popraw koronę i spróbuj żyć tak żebyś mogła spojrzeć sobie w oczy. Chciałaś przyjaźni to pamiętaj że przyjaźń i sex nie idą że sobą w parze. A on niech sobie żyje że świadomością tego co zrobił.
14951
<
#27 | weron dnia 31.03.2020 17:51
Miałam z nim ten luksus, że nikogo nie udawała, mówiłam prawdę o sobie, nie kreowałam się na super istotę, wręcz często pokazywałam mu, że czuję się słaba i coś mnie przerasta i nie daję rady, zamiast udawać silną i niezależną kobietę.

Ile Ty masz lat dziewczyno, że nie wiesz do czego to często prowadzi? Taka bliskość daje dużą intymność, a reszta to już formalność, zwłaszcza po alkoholu


nie wspomniałam o tym, a może być to istotne. Większość rozmów odbywaliśmy siedząc każde w swoim domu, przez messengera lub smsy. Gdy przyjeżdżał, rozmawialiśmy głównie o sprawach do załatwienia, jego i mojej pracy, jego współlokatorach, czasem o jego rodzinie albo o moim dziecku. Nawet w tę noc, rozmawialiśmy na messengerze, gdy zaproponowałam drinka, przyszedł do mnie. Szczere i otwarte rozmowy na głębsze tematy w cztery oczy, odbywały się w trakcie lub po seksie. A i tego drinka w sumie się do tej pory nie napiliśmy, więc on przynajmniej może się tłumaczyć upojeniem alkoholowym, a ja nawet takiej wymówki dla siebie nie mam Z przymrużeniem oka

I w sumie, to nie wiedziałam, do czego to prowadzi, bo z nikim takiej bliskości i otwartości nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Róźne rzeczy mi ludzie o sobie opowiadali, ale większość ludzi próbuje się przed kimś wybielić, przedstawić siebie w jak najlepszym świetle. On tego nie robił, chociaż fakt, czasem przedstawiał siebie w gorszym świetle, żeby usłyszeć komplement.

A co do udawania przeze mnie kogoś lepszego: kolega (ten, który prał prześcieradło) ciągle mówił, że nie powinnam mówić o sobie źle, deprecjonować się, bo 'jak cie widzą, tak cię piszą'. Jako że nigdy moja samoocena nie należała do najwyższych i nie uważałam się za Bóg wie kogo, postawiłam na szczerość, czy dla czyjejś sympatii mam udawać zajebistość? Jeżeli ktoś ma mnie lubić, to będzie lubił mnie za to jaka jestem, a nie za to jaką udaję. Może to sobie wyobrażałam, ale on zdawał się akceptować mnie taką, jaka jestem, jeśli już krytykował, to racjonalnie. Pewnie przez jego przeżycia miał w sobie o wiele więcej wyrozumiałości do przeżyć innych. Komuś, kto sam ma problemy z zaakceptowaniem siebie, taka osoba była naprawdę potrzebna, i w tym wypadku dotyczyło to nas obojga.

Komentarz doklejony:
Mazuta: ja, gdybym chciała zakończyć romans, zakończyłabym go po ludzku, zwłaszcza, że zależało mi na nim jako człowieku i traktowałam go jak człowieka, a nie seks zabawkę. Moje ego nie dostało kopa, bo nie uważam się za nie wiadomo kogo, z tego co widzę teraz, przeceniłam nawet swoją rolę w jego życiu jako przyjaciółki. A co do zemsty, na razie jestem rozdarta między różnymi emocjami i póki tak jest, nie wzięłabym się za sianie zniszczenia pod wpływem chwili. Z jednej strony mam ochotę, żeby poczuł to co ja, a z drugiej czuję jakąś lojalność wobec tego, że zaufał mi na tyle, że odsłonił się bez strachu i wkopanie go byłoby nadużyciem tego zaufania. Tak, on nadużył w znacznym stopniu zaufania, które ja miałam do niego i wykorzystał je przeciwko mnie, ale czuję się źle nawet rozważając wykorzystanie tego, co ja wiem o nim.
13728
<
#28 | poczciwy dnia 31.03.2020 18:22
A od kiedy ego uzależnione jest od tego kim się jest albo za kogo się uważa?
Miernota, nieudacznik pozbawiony jest ego?
Jest to coś zarezerwowane tylko dla wyjątkowych?
Otóż nie, cały czas uciekasz od prawdy o sobie. Wszystkie Twoje wywody dotyczą tylko i wyłącznie jego. Nie dotykasz w ogóle siebie w tym co piszesz a nawet jeśli to robisz to bardzo asekuracyjnie po czym momentalnie przekierowujesz uwagę na niego.
Czego Ty się boisz?
Dlaczego próbujesz wszystkim dookoła narzucać swój sposób myślenia?
Np pisząc:

Cytat

ja, gdybym chciała zakończyć romans, zakończyłabym go po ludzku, zwłaszcza, że zależało mi na nim jako człowieku

Od samego początku wszyscy zwracają Ci na to uwagę a Ty dalej uparcie swoje;
Jaki masz w tym cel? Jaki jest cel pojawienia się na tym portalu? Co chcesz uzyskać? Potwierdzenie, że jesteś biedną niesłusznie skrzywdzoną ofiarą losu?
Weź odpowiedzialność za swoje a jego wkładem się nie interesuj. Jego wkład to jego problem, nie Twój.
14951
<
#29 | weron dnia 31.03.2020 19:19
w sumie, to głównie chciałam poznać sprawę z kilku różnych perspektyw, zdradzonych, zdradzających, facetów, kobiet.

odczuwam silną potrzebę zrozumienia tej sytuacji, chcę sprawdzić, co ktoś inny czułby, czy jak postąpiłby na moim miejscu i jakie byłyby powody takiego wyboru.

wiem, że w dużej mierze jestem sobie winna, co nie zmienia tego, że i tak czuję się potraktowana nieludzko i niesprawiedliwie.

nie przestanie mi magicznie zależeć na nim, tylko dlatego, że okazał się dupkiem, gdyby uczucia były racjonalne, nie byłoby nieszczęśliwie zakochanych, a każda ofiara przemocy domowej uciekłaby po pierwszym razie.

Co mam zrobić, kiedy przeprosi? Udać, że wierzę? Kazać mu spadać? Zignorować i już więcej się nie odezwać, pozwalając mu uważać, że to ja jestem dziecinna, bo on wyciąga rękę a ja ją odtrącam?

i co miałabym zrobić, gdyby napisała do mnie jego żona? Bronić go? Zignorować wiadomość? Ostrzec go? Czy powiedzieć jej prawdę? Skoro jemu zwisa, jakie konsekwencje naszych wyskoków ponoszę ja, to czemu ja mam pozostać lojalna?
14039
<
#30 | Romanos dnia 31.03.2020 19:33
To wszystko zalezy od tego czego sama chcesz...
Zaleznie od celu, drogi i srodki sa rozne.
Podawalismy Ci rutaj bardziej lub mniej bezposrednio rozne rozwiazania.
Zrozum w koncu, ze to co on robi w zyciu jeat dla Ciebie (a raczej powinno byc, bo nie jest) duzo mniej istotne niz to xo Ty robisz w zyciu.
"Kazdy gra w swoja gre" i moze w koncu Ty tez zacznij to robic.
Skup sie na tym ja uzywasz swoich emocji i uczuc, jak reagujesz na to czego w zyciu doswiadczasz, rozpoznaj to co Cie unieszczesliwia i wyeliminuj. Proste, choc ciezkie i dlugie w wykonaniu.
Rob tak, zebys mogla bez problemow patrzec w lustro.
Rozmawiac czy nie rozmawiac z jego zona...
Spuscic go na drzewo.czy wpiscic miedzy nogi...
To.drugorzedne tak naprawde.
Rob jak uwazasz i bierz na aiebie konsekwencje.
13725
<
#31 | Mazuta dnia 31.03.2020 20:02
Nikt nie da ci tu rady typu zrób tak albo tak. Chcesz się w to bawić to się baw. Nikt ci tego nie zabroni ale zastanów się czy konsekwencje są warte tej zabawy. Jeżeli bycie ta trzecia, odskocznia dla niego nie jest dla ciebie problemem i to ci wystarczy to brni w to. Ale chyba warto pomyśleć o sobie o swoich potrzebach i zastanowić się czy chcesz tak żyć
14951
<
#32 | weron dnia 31.03.2020 20:34
Romanos: na razie miotają mną sprzeczne emocje, wolę przemyśleć i zaplanować zawczasu, żeby nie zareagować nerwowo i spontanicznie. Zawsze wolałam się przygotować na najgorsze, żeby nie reagować pod wpływem stresu. Jak wspominałam, jest to dla mnie całkowicie nowa sytuacja.

Przez ponad rok, on był jedyną stałą osobą w moim życiu, reszta odeszła, został tylko on. Człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje innych, a po tym, jak było mi z nim, wszyscy inni wydawali się byle jacy i nie byli w stanie sprostać wymaganiom, które on postawił jeśli chodzi o znaczenie słowa przyjaźń.

jeśli miało się to skończyć, to nie chciałam rozstać się w gniewie i złości, bo doceniam, że był, kiedy inni się odwrócili i że ja w pewnym momencie jego życia byłam na tyle ważna, żeby to ze mną dzielić się problemami i zwierzeniami. O wiele cięższym jest nie koniec seksu a koniec wzajemnego wsparcia, czuję się przez to kompletnie bezużyteczna, bo lubię pomagać i czuć się potrzebna i doceniana.
13725
<
#33 | Mazuta dnia 31.03.2020 20:54
Czy ty rozumiesz fakt ze byłaś tylko kochanka, byłaś odskocznia, czymś nowym, zakazanym. Wiedziałaś w co się pakujesz, wiedziałaś że ma żonę i czego się spodziewałaś? Że będzie pięknie i cudownie. A jemu pomogłaś to pewne. Nie oceniam cię ale nie rozumie Twojego rozczarowania cała ta sytuacja.
14951
<
#34 | weron dnia 31.03.2020 21:16
tak, w pewnym momencie stałam się kochanką, odskocznią. Ale przez blisko rok przed tym jak stałam się kochanką, byłam przyjaciółką, w trakcie trwania krótkiego romansu również. I moje rozczarowanie wiąże się z tym, że moja przyjaźń okazała się mniej ważna niż kilka chwil uniesienia, mimo że przed zaznaczyłam, że nie chcę żeby urwał kontakt jak gówniarz i żeby po seksie na marne poszła moja praca i nasza znajomość. Tak, ja też nadużyłam przyjaźni idąc z nim do łóżka, sama to wiem i czuję, ale ja z naszej dwójki wzięłam to na klatę, a przynajmniej się starałam. To on wmawiał mi, że nie będę potrafiła nie iść z nim do łóżka, z jednej strony ufając mi na tyle, żeby dzielić się brudnymi sekretami, a z drugiej nie na tyle, żeby chociaż dać się nam przekonać czy jest to możliwe. Rozczarowało mnie, że po tym wszystkim nie mogłam liczyć na kredyt zaufania.
13728
<
#35 | poczciwy dnia 31.03.2020 22:08

Cytat

Przez ponad rok, on był jedyną stałą osobą w moim życiu, reszta odeszła, został tylko on

To ciekawe co piszesz. Zastanawiałaś się nad tym głębiej? Dlaczego tak się stało?

Cytat

czuję się przez to kompletnie bezużyteczna, bo lubię pomagać i czuć się potrzebna i doceniana.

To może w końcu wielki czas pomóc sobie, bo ewidentnie masz duży problem ze sobą.
Mam wrażenie, że pisząc to wszystko tutaj jednocześnie trzęsiesz się jak galareta. Takie odczucia sprawia mi czytanie Ciebie.

Cytat

w trakcie trwania krótkiego romansu również. I moje rozczarowanie wiąże się z tym, że moja przyjaźń okazała się mniej ważna niż kilka chwil uniesienia

Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. To raczej klasyka, że romanse zaczynają się zazwyczaj od przyjaźni, wspierania się wzajemnego, zrozumienia.
Naprawdę to co Cię spotkało nie było niczym nadzwyczajnym a Ty nadajesz temu rangę jakbyś Boga za nogi złapała i nagle spadła.
Zapoznaj i zaprzyjaźnij się może z tym portalem bliżej to może w końcu dotrze do Ciebie, że nie jesteś wyjątkowa i Wasza relacja też nie była wyjątkowa. Ona była...klasyczna, zwyczajna.

Cytat

Tak, ja też nadużyłam przyjaźni idąc z nim do łóżka, sama to wiem i czuję, ale ja z naszej dwójki wzięłam to na klatę

Rozwiń proszę tę myśl, bo ja nie dostrzegam abyś cokolwiek brała na klatę a raczej dostrzegam wszem i wobec postawę roszczeniową.

Cytat

To on wmawiał mi, że nie będę potrafiła nie iść z nim do łóżka,

Ty tak na serio? Ile Ty masz lat?
14951
<
#36 | weron dnia 31.03.2020 23:26
poczciwy:
dwójka odeszła, nie ukrywam, przez moją nielojalność. Kolega od prześcieradła postanowił związać się z moją koleżanką, której kilka miesięcy wcześniej zmarł mąż, a która najpierw płakała po śmierci męża, przyznała się do proby samobójczej, a dwa miesiące później mówiła, że chce poszukać sobie kogoś na seks. Martwiłam się o nią, czy śmierć męża nie sprawiła jej problemów psychicznych i czy po takim przygodnym seksie nie skończy w rowie albo po miesiącu nie będzie przeżywać, że zbrukała pamięć o mężu. Byłam przy niej przez całą chorobę męża, po jego śmierci, cały czas ją wspierałam i zwyczajnie chciałam też trochę odetchnąć po byciu przy niej prawie 24/7. Powiedziałam C. że boję się, że koleżanka ma problemy psychiczne, a potem, gdy była ciekawa, o czym z nim rozmawiałam, przeczytała ten fragment i mnie ochrzaniła i zerwała znajomość. Nie winię jej, chociaż gdyby nie moja pomoc, byłaby ze wszystkim sama (dosłownie nie mieli tu nikogo z mężem, nie wywyższam się). Kilka dni później zobaczyłam ją z moim 'kolegą'. Kolega swoją drogą planował tu ściągnąć byłą żonę z dziećmi i spróbować z nimi ponownie, a skończyło się tak, że wziął od żony 20 tysięcy złotych na wkład własny (rzekomo) i oczywiście olał obietnicę. Oboje postanowili, wiedząc, że spałam z C, uprzykrzyć mi życie, zaczynając od postarania się o urwanie kontaktu z C. Początkowo wydygał i powiedział, ze jeżeli jego kolega dowie się, że ze mną spał, nie będę miała z nim najmniejszego kontaktu. Nie ukrywam, że wpadłam w straszliwe nerwy i bałam się, co jeszcze wymyślą, żeby się 'odwdzięczyć'. Kilka dni później przyszła do mnie moja, była już, koleżanka i wydarła na mnie ryja przy moim dziecku, bo moi drodzy 'koledzy' spotkali się z nią i nagadali jej niestworzonych rzeczy, które niby mówiłam na jej temat, z których tylko jedna była prawdą (i wiedziała, że im o tym mówiłam) a która opowieści o mnie nie szczędziła wielu ludziom, żeby tylko jak najbardziej się zemścić po tym, jak przestałam zajmować się jej dziećmi za darmo i które do mnie docierały co jakiś czas, ale olewałam je, zwłaszcza, że się pogodziłyśmy, zresztą, nigdy nie lubiłam konfrontacji. Przez trzy dni nie byłam w stanie jeść, trzęsłam się i non stop było mi zimno. Nagle odezwał się C., przeprosił, że się nie odzywał, że był głupi, że dopuścił do seksu ze mną, a pół godziny później zaproponował 'pocieszenie'. Tak, byłam głupia i skorzystałam, bo został mi już tylko on i miałam dość tej nerwicy i trzęsawki.

Ogólnie, mam dosyć wysublimowany gust, jeśli chodzi o ludzi. Jednych uwielbiam i jestem w stanie wiele dla nich poświęcić i znieść, a innych toleruję. Są tacy, którzy mogą siedzieć u mnie całe dnie i tacy, których towarzystwa mam dość już w momencie kiedy pukają. Poza tym, nienawidzę zmian i ciężko przyzwyczajam się do nowości. Dotyczy to też kontaktów międzyludzkich.

Utratę kolegi i koleżanki, mimo że z mojej winy (wobec koleżanki, jemu nic nie zrobiłam) przeżyłam bardzo mocno, bo dla nich w odstawkę poszły inne znajomości, byli zbyt absorbujący, żebym miała dla każdego czas. Dlatego tak się złożyło, że został tylko C.

nie uważam, że moja sytuacja jest wyjątkowa. Ludzie zdradzali, zdradzają i będą zdradzać. Wiadomo, że w takich trójkątach ktoś będzie cierpiał.

Z wzięciem na klatę chodziło mi o to, że powiedziałam mu, że będę pracować nad powrotem do przyjaźni, ale jak do seksu, do tanga trzeba dwojga i ja ze swojej strony zobowiązałam się do próby, ale jemu było łatwiej uparcie wmawiać, że na pewno nie dam rady
14039
<
#37 | Romanos dnia 01.04.2020 00:01

Cytat

nie uważam, że moja sytuacja jest wyjątkowa. Ludzie zdradzali, zdradzają i będą zdradzać. Wiadomo, że w takich trójkątach ktoś będzie cierpiał.


A Ty co? Musisz grac w ich gry?
6755
<
#38 | Yorik dnia 01.04.2020 01:07

Cytat

Nagle odezwał się C., przeprosił, że się nie odzywał, że był głupi, że dopuścił do seksu ze mną, a pół godziny później zaproponował 'pocieszenie'. Tak, byłam głupia i skorzystałam, bo został mi już tylko on i miałam dość tej nerwicy i trzęsawki.

Podjechał przeprosić za niestosowne zachowanie (tak jakbyś Ty tego nie chciała Szok) ale jak zobaczył nerwicę i trzęsawkę i że tego potrzebujesz, to znowu coś zaaplikował ? Szeroki uśmiechSzeroki uśmiech
Za bzykanie przeprasza bzykaniem ? niezłe Szeroki uśmiech
Nie martw się, potrzeba go ruszy, to znów podjedzie przeprosić
A bezwolne zwierzątko skorzysta z łaski Pana Szeroki uśmiech
14578
<
#39 | aster dnia 01.04.2020 07:16
Weron jak wyglądało Twoje dzieciństwo?
13728
<
#40 | poczciwy dnia 01.04.2020 08:24
A opowiedz coś o swoim dziecku. Ile ma lat? Co z jego ojcem?
14951
<
#41 | weron dnia 01.04.2020 09:58
Yorik: co do zdradzania i grania w gry. Jeszcze raz podkreślam, to była dla mnie zupełnie nowa sytuacja, sama nie wiedziałam, jak mam się z tym czuć i jak sobie radzić z takim niezaspokojonym pożądaniem. Sama sobie mówiłam, że nie chcę się w to pakować, bo dobrze się to nie skończy. Niestety, postąpiłam inaczej i w sumie to wiem, że płacę teraz cenę za swoją głupotę.

co do 'pocieszania', ta sytuacja miała miejsce we wrześniu. Nerwicy i trzęsawki nie widział, ja mu o tym powiedziałam. Kiedy mu napisałam, że mam ochotę potraktować swoich 'kolegów' tak jak oni mnie, on powiedział, że może powinnam (mimo że on by miał najbardziej przesrane). Powiedziałam mu, że się boję, że ta świruska ma opioidy po swoim mężu (był chory na raka) i musiałam zmienić zamek w drzwiach i zastanawiam się, czy nie będę musiała się wyprowadzić. On odpisał, że dużo teraz rozpowiadają o mnie i wie, że dużo powtarzałam, ale nie wszystko (opowiadałam im obojgu o tej sytuacji, bo była dla mnie nowa) i że powinien mnie nienawidzić ale nie potrafi (tak, wiem, banał). I wtedy wyskoczył z pocieszeniem. Tak, wiedziałam, jak będzie wyglądało jego pocieszenie. Ale potrzebowałam, żeby mnie ktoś przytulił i pogadał ze mną. Byłam wtedy w takim stanie, że bałam się siedzieć sama z dzieckiem w domu i przesiadywałam całe dnie u sąsiadów. Naprawdę mnie ciągle trzęsło. Zaczynałam się zastanawiać, czy w szpitalu nie zaaplikują mi jakiegoś uspokajacza, ale bałam się tam iść. . Nie jest to usprawiedliwieniem, oczywiście, wiem. Dziwiło mnie i dziwi do tej pory, bo naprawdę w tym wszystkim najbardziej oberwałby on. Mój kolega mieszkał z jego kolegą i już mu próbował podpowiedzieć o romansie. Moja koleżanka (jej matka jest psychopatką) bardzo chciała się odwdzięczyć, a że jest inteligentna i przebiegła, znalazłaby w końcu jego żonę na fb i sama jej wyśpiewała. Ale podejrzewam, że oboje bali się konsekwencji, bo wtedy ja nie miałabym już nic do stracenia, gdyby jego zranili.

Jeśli chodzi o bzykanie, to po tym wszystkim, chociaż będzie mi tego brakować, nie będę w stanie tego z nim zrobić. Za dużo zostało między nami powiedziane. A co do tego, że się odezwie, jestem prawie pewna. Po pierwsze, naskoczył na mnie, żeby odreagować, bo od początku było widać, że jest zdenerwowany i w sumie ja niepotrzebnie ciągnęłam rozmowę. Ale czeka mnie operacja, przez obecną sytuację poczekam pewnie z pół roku, a sąsiadka, która miała odbierać młodego ze szkoły zaszła w ciążę nie wiadomo nawet z kim. Jej sprawa, jej wola, ale skończy się tak, że będę o kulach zasuwać do szkoły. Czułam się jakby cały świat pokazywał mi środkowy palec i potrzebowałam oparcia.

aster: nie wiem, co dokładnie mam Ci opowiedzieć. Byłam dosyć niepokornym dzieckiem, jestem najstarsza z trójki sióstr. Rodzice na początku dogadywali się świetnie (na ile można to widzieć oczami dziecka), potem dogadywali się świetnie już tylko przy świątecznym stole i dla pozoru przy rodzinie i znajomych. Jak miałam jakieś 15 lat (nie wiem dokładnie) ojciec zaczął pić, ja w wieku 20 lat wyjechałam do Anglii, mama wysłała ojca na odwyk, a potem mieszkali ze sobą jak lokatorzy, każdy powód był dobry do kłótni. Ja sama już coraz mniej chętnie przyjeżdżam do domu rodzinnego, bo czuję się tam nawet nie jak gość a jak intruz.

poczciwy: młody ma 8 lat. Otwarcie przyznam, typowa wpadka, jeden jedyny raz bez zabezpieczenia. Ale nie żałuję, nie było łatwo, ale wzięłam odpowiedzialność za niego na klatę, w przeciwieństwie do ojca, który chyba czeka, aż młody podrośnie i nie będzie potrzebował opieki i wtedy wróci.

Komentarz doklejony:
a tak w temacie dziecka, C. przy każdej wizycie (jako klient) przywoził mu słodycze, mimo że próbowałam dawać mu do zrozumienia, żeby tego nie robił, bo widziałam, że młody zaczyna za bardzo go lubić, a bardziej niz to co ja czułam, bolała myśl, że młody może się przywiązać do niego. Nie wiedziałam, jak mu powiedzieć wprost, dlaczego nie chcę, żeby przywoził mu słodycze, bo myślałam, że uzna, że przesadzam. Raz się postawiłam, to mnie zignorował i zapytał młodego, czy nie znudziły mu się kinder chocolate i czy nie chce czegoś innego. Młody zażyczył sobie snickersy i na następny raz przywiózł dziesięciopak. Jak raz nie przywiózł nic, to bardzo młodego przepraszał. Jak raz złapał nas pod szkołą deszcz, to zapytał czy mogę zadzwonić do C. żeby zawiózł nas do domu (pamiętał pewnie, że czasem prosiłam C. żeby mnie gdzieś podwiózł, a on nigdy nie odmawiał), potem zaczął pytać, czy pan C. go lubi, czemu się do niego uśmiecha, czemu się uśmiecha jak patrzy na mnie, czemu przywozi mu słodycze.

Kilka dni przed wigilią, po pierwszej dużej scysji, przyjechał coś załatwić. Przywiózł słodycze. Wylądowały w szafce. Młody później podsłuchał czy zobaczył jakieś papiery na stole i na wieść, że był pan C. wydał z siebie rozczarowane 'oooooo' i powiedział, że też chciał tu być.

W Wigilię 2018 poprosiłam C., żeby podjechał ze mną po rower. Mimo że był na mnie wściekły (nie dość, że żona przeczytała maila ode mnie, to jeszcze mój kolega poczuł misję i zadzwonił do niego. Swoją drogą, dopiero niedawno się dowiedziałam, że powiedział C.: weź przeleć Weronikę, bo się zakochała), pojechał ze mną, a w aucie miał słodycze dla młodego. Powiedziałam, żeby je sobie zabrał. Odpowiedział, że przecież ich nie zje i zapytał o powód. Powiedziałam mu, że młody się za bardzo do niego przywiązał, a on stwierdził, że nie miał kiedy się przywiązać, jakby był autorytetem w dziedzinie dziecięcej psychiki.

Po wigilii nie widzieliśmy się blisko 3 miesiące, zresztą nic nie wskazywało, że się jeszcze kiedykolwiek zobaczymy. W marcu wrócił. Zapewne z powodu bycia psem ogrodnika, bo wiedział, że zaczęłam się spotykać z kolegą (jako kumple, ale co mój kolega opowiadał, tego nie wiem), poszłam z nim do szpitala, pod szpitalem zobaczył jak schudłam, skomentował 'jaka zmiana'. W szpitalu gadaliśmy jakbyśmy się 'rozstali' ledwo wczoraj. W gabinecie nie chciał szlafroczka, siedział w bluzie i gaciach, a ja pod nosem śmiałam się, że pierwszy i ostatni raz widzę go nago. O ja naiwna.

Po szpitalu zaczęły się codzienne rozmowy, znów zaczął przyjeżdżać jako klient, ale młodego odstawiałam do koleżanki albo do sąsiadów na czas jego wizyt. Kiedyś musiał być o 7.30, stwierdziłam, że młody nie wstanie o takiej godzinie w sobotę, niestety wstał. Słodycze oczywiście były, mimo że znów zaznaczyłam, żeby tego nie robił.

Potem nie przyszedł na moje urodziny, co bardzo przeżyłam, mimo że nie płakałam przy młodym i nie powiedziałam mu, co się dzieje, to młody wyczuł, że coś jest nie tak, co chwilę mówił mi, że mnie kocha i sprawdzał gdzie jestem. Po urodzinach długo byłam rozczarowana i nie rozmawiałam z C. a raczej nie odpowiadałam na jego wiadomości, bo on oczywiście bardzo przepraszał, pytał czy się gniewam i powiedział, że jak nie przestanę, to przyjedzie z kwiatami. Jakieś dwa tygodnie później, kilka dni przed wielkanocą, zapytał, czy będę w domu o 18. Zapytałam, co takiego chce załatwić o tej porze, a on powiedział, że nic, ma dla mnie kwiaty i coś dla młodego. Powiedziałam, że już prosiłam, żeby nic młodemu nie przywoził. Młody poszedł do koleżanki, C. przywiózł kwiaty i wielkie jajko wielkanocne dla młodego. Jajko zaniosłam koleżance, ale nie zauważyłam, że na stole C. położył kinder czekoladę i jajko niespodziankę. Na ich widok młodemu zaświeciły się oczy, bo rozpoznał znajomy zestaw. Po tym zaczęłam jeszcze bardziej pilnować, żeby go nie widywał, nie chciałam posądzeń, że biorę go 'na dziecko' a już najbardziej nie chciałam, żeby młody znów wyskakiwał z tekstami o nim. No ale w maju i czerwcu widzieliśmy się kilka razy na krzyż, nie przekazałam młodemu nawet życzeń urodzinowych od C. (swoją drogą facet, który nie był pewien urodzin swojej żony, moje zapamiętał z urywków z rozmowy, a o urodzinach młodego do tej pory nie wiem skąd wiedział)

Po pierwszym seksie, kiedy rozmawialiśmy sobie szczerze, on powiedział, że przestał przyjeżdżać, bo myślał, że młodego nigdy nie ma, bo ja 'coś' chcę. Powiedziałam mu wtedy, czemu trzymałam go z dala od niego. Idiota wypalił, że w sumie mógłby być takim substytutem ojca, pewnie krew nie wróciła mu jeszcze do głowy. Powiedziałam, że wykluczone, nie narażę dziecka na kogoś, kto może zniknąć, zwłaszcza, że widziałam jaki mętlik mają w głowie dzieci koleżanek, które co weekend miały innego wujka. Ja stwierdziłam, że moje życie miłosne poczeka, aż młody podrośnie i zrozumie, że nic nie jest na zawsze, zresztą, kto by chciał takiego snorlaxa.

Kiedy mieliśmy jechać do Polski, kilka dni po pierwszej 'randce' (o której młody nie wiedział, nie wiedział o żadnej), młody znów wyskoczył czy pan C. nie może nas zawieźć. Nie widział go pięć miesięcy, a i tak o nim pamiętał, jako matkę, cholernie mnie to bolało.

Kiedy pod koniec sierpnia rozmawialiśmy o tym, że seksu już nie będzie, C. stwierdził, że młody ma być w domu, a ja powiedziałam, że w takim razie ma nie przywozić słodyczy, a on spytał czemu, skoro będzie na to czekał. Walnęłam mu długi wykład na ten temat, niech chociaż raz nie usprawiedliwia się, że 'nie wiedział'. Za namową kolegi zapytałam młodego, czemu tak lubi pana C., a on napierw zapytał, kto to pan C., a potem powiedział, że go lubi bo przywozi mu słodycze. Trochę mnie to uspokoiło.

We wrześniu (po trzeciej randce) młody podpatrzył, jak rozmawiałam z C. i zapytał, czy mogę poprosić, żeby przyjechał i podniósł mu siedzenie w rowerze, siedział i wgapiał się w ekran mojego telefonu póki tego nie napisałam. Powiedział, że przyjedzie, ale młody ma być w domu. Miałam obawy, ale młody poszedł sobie na górę, C. zrobił co miał zrobić, przytulił mnie i pocałował, potem znów przytulił (po raz pierwszy na trzeźwo, o dziwo) i pojechał. Młody jęknął tylko, że szkoda że nie zdążył mu powiedzieć cześć. Liczę, że zdążył już zapomnieć.
14578
<
#42 | aster dnia 01.04.2020 11:29
Weron straszny chaos wprowadzasz w swoje życie, niestety w życie młodego również, pewnie dlatego mylisz seks z miłością bo ci się pogmatwało w tym nieładzie. Ciągle bałaganisz u siebie i u innych. To nadaje sens Twojemu życiu, typem takim jesteś.
Gdzieś tam piszesz, że jednych lubisz innych nie, nie lubisz osób które nie pozwalają Ci wchodzić z buciorami w swoje życie, czy nie jest tak?
13728
<
#43 | poczciwy dnia 01.04.2020 11:55
Wiesz co,
Nie dość, że nie potrafisz zapanować nad własnymi emocjami i życiem to jeszcze nie potrafisz syna ochronić przed szkodami z tego wynikającymi.
Twoje tłumaczenia, że nie chciałaś, że prosiłaś, że nie miałaś wpływu są naprawdę żenujące.
Czym dłużej to czytam tym mam nieodparte wrażenie że to jakiś fake.
Nie wierzę, że dojrzali ludzie potrafią sobie sami, ale i tym którzy są od nich zależni bo bezbronni uprzykrzać życie na własną prośbę.
Czy korzystałaś kiedyś z pomocy psychologa lub psychiatry? Albo czy chociaż nad tym się zastanawiałaś żeby skorzystać?
14951
<
#44 | weron dnia 01.04.2020 11:57
Yorik:


Podjechał przeprosić za niestosowne zachowanie (tak jakbyś Ty tego nie chciała smiley) ale jak zobaczył nerwicę i trzęsawkę i że tego potrzebujesz, to znowu coś zaaplikował ? smileysmiley
Za bzykanie przeprasza bzykaniem ? niezłe smiley
Nie martw się, potrzeba go ruszy, to znów podjedzie przeprosić
A bezwolne zwierzątko skorzysta z łaski Pana smiley

przeczytałam Twój komentarz jeszcze raz i widzę, że coś mi umknęło. Nie przyjechał przeprosić za niestosowne zachowanie. Trzy dni przed spotkaniem napisał, że jak kolega się dowie, to nie będziemy mieć ze sobą najmniejszego kontaktu. W dzień, kiedy się spotkaliśmy, rano wysłałam mu dane przychodni (miał wypadek) i powiedziałam, że gdyby potrzebował, pójdę z nim. Wieczorem napisał z przeprosinami, nie wiem czy serio chciał przeprosić, wątpię, raczej był wypity i szukał usprawiedliwienia u mnie. Nie było sensu przepisywać całej rozmowy, po prostu w pewnym momencie powiedziałam mu, że mam straszne nerwy i się boję, a wtedy on zaproponował pocieszenie.
14039
<
#45 | Romanos dnia 01.04.2020 12:08
Wiesz co?
Pluskasz sie w szambie i narzekasz, ze smierdzi.
Jednak, gdy masz mozliwosc wyjscia z tego szamba, stwierdzasz, ze jeszcze jakis czas sie popluskasz.
To Twoja decyzja tylko miej swiadomosc, ze nie da sie jednoczesnie smarowac go...m i ladnie pachniec.
14951
<
#46 | weron dnia 01.04.2020 12:09
aster: a czy Ty wszystkich lubisz lub nie lubisz? Masz 'swoich' ludzi, a resztę albo tolerujesz bo musisz albo ich nie lubisz i ich unikasz, czyż nie? Ja np nie lubię osób, które próbują mnie wykorzystywać i nadużywać, a wielu próbowało.

co do chaosu w moim życiu, to było fajne i poukładane. I tak, już ktoś z Was powiedział, że jesteśmy odpowiedzialni za to co czujemy, jak coś odbieramy i tak dalej. Ale z mojej siły zostało niewiele, bo nagle zaczęło się zbyt dużo problemów na raz. Najpierw okazało się, że mam problemy hormonalne, potem z dnia na dzień okazało się, że mąż koleżanki ma raka, później doszły do tego jeszcze inne moje problemy zdrowotne bagatelizowane przez każdego lekarza u którego byłam. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości i nie da się całe życie być kwiatem lotosu na tafli jeziora. Dla mnie tego było już po prostu za dużo, a najgorsza była choroba kolegi, która postępowała bardzo szybko i której świadkiem byłam, bo ja tłumaczyłam w szpitalach, u lekarzy, słuchałam, jak koleżance ciężko, potem kolega zmarł i pomagałam załatwiać jej pogrzeb. Wcześniej nie miewałam takich przeżyć i to mnie złamało. Doszło do tego, że zazdrościłam koleżance, że szybciej pozbierała się po śmierci własnego męża niż ja.

Komentarz doklejony:
poczciwy: a jaki miałam wpływ na te słodycze? Miałam mu zrobić scenę w drzwiach? Zresztą, skąd miałam wiedzieć, że młody to odbiera w taki sposób? Miałam go zawczasu zapytać o to? Gdy zobaczyłam, jak on to odbiera, odcięłam go od C., w zeszłym roku widział go dwa razy (na jakieś 40 wizyt)

i tak, jestem odpowiedzialna za chaos i za to, że nie mogę się pozbierać, ale staram się, żeby młody tego nie widział. Dziecka nie da się uchronić przed wszystkim. Można minimalizować ryzyko, ale nie da się. Czuję się winna, że przywiązał się do C., a jeszcze bardziej winna tego, że nie zauważyłam tego na czas.
14578
<
#47 | aster dnia 01.04.2020 12:26

Cytat

aster: a czy Ty wszystkich lubisz lub nie lubisz? Masz 'swoich' ludzi, a resztę albo tolerujesz bo musisz albo ich nie lubisz i ich unikasz, czyż nie? Ja np nie lubię osób, które próbują mnie wykorzystywać i nadużywać, a wielu próbowało.

Nie zrozumiałaś sensu mojej wypowiedzi i pytania, bronisz się przekierowując swoją słabość w moją stronę.

Cytat

co do chaosu w moim życiu, to było fajne i poukładane

Cytat

nagle zaczęło się zbyt dużo problemów na raz. Najpierw okazało się, że mam problemy hormonalne, potem z dnia na dzień okazało się, że mąż koleżanki ma raka, później doszły do tego jeszcze inne moje problemy zdrowotne bagatelizowane przez każdego lekarza u którego byłam. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości i nie da się całe życie być kwiatem lotosu na tafli jeziora. Dla mnie tego było już po prostu za dużo, a najgorsza była choroba kolegi, która postępowała bardzo szybko i której świadkiem byłam, bo ja tłumaczyłam w szpitalach, u lekarzy, słuchałam, jak koleżance ciężko, potem kolega zmarł i pomagałam załatwiać jej pogrzeb. Wcześniej nie miewałam takich przeżyć i to mnie złamało

więc czemu nie posprzątasz w swoim życiu tylko zajmujesz się innymi?
14951
<
#48 | weron dnia 01.04.2020 12:27
Romanos: tak, na własne życzenie się wpakowałam, nie kwestionuję tego. Gdybym była mądrzejsza, pewnie C. wywietrzałby mi już z głowy albo bylibyśmy w normalnych stosunkach, niezbrukanych seksem i wzajemnymi pretensjami. Ale to, że czuję się winna, wcale nie poprawia sytuacji. Wiem, że na wszystko trzeba czasu i z jednej strony liczę, że się odezwie, ale z drugiej, chyba jednak mam nadzieję, że da mi w końcu święty spokój i nie będzie już próbował mieszać mi w głowie.

Komentarz doklejony:
aster: a czy Ty wszystkich lubisz lub nie lubisz? Masz 'swoich' ludzi, a resztę albo tolerujesz bo musisz albo ich nie lubisz i ich unikasz, czyż nie? Ja np nie lubię osób, które próbują mnie wykorzystywać i nadużywać, a wielu próbowało.

Nie zrozumiałaś sensu mojej wypowiedzi i pytania, bronisz się przekierowując swoją słabość w moją stronę.

być może faktycznie nie zrozumiałam. Tak, jestem wścibska, lubię plotki, kiedy ktoś pyta mnie o radę, to mu jej udzielam i nieco się irytuję, gdy robi po swojemu a potem narzeka (hipokryzja, wiem), ale nie jest tak, że otaczam się ludźmi żeby im nabroić w życiu. Zdarzy się, fakt, ale nie taki jest mój cel.
14039
<
#49 | Romanos dnia 01.04.2020 12:39
Nie zaslaniaj sie czasem. Jak nie zrobisz pierwszego kroku to i miliardy lat beda stanowily "zbyt malo" bys cos zmienila.
I przestan zajmowac sie "pieroletami". Marnujesz czas i energie na innych ludzi (och, jak cudownie czuc sie potrzebna! Nic nie szkodzi, ze sie przy tym zaje..e), dla siebie i dziecka pozostawiajac ochlapy.
I nie chodzi o to, zeby innych nie wspierac tylko o to, by to co wazniejsze postawic przd tym co mniej wazne.
14951
<
#50 | weron dnia 01.04.2020 12:55
Romanos: nie poświęcałam całego swojego czasu koledze i koleżance zaniedbując dziecko. Pomagałam im głównie, gdy on był w szkole. Tak, byłam załamana i młody to pewnie widział, ale nie zaniedbywałam jego nauki, potrzeb emocjonalnych itd. Zresztą, kolega nie żyje od blisko roku, koleżanka poszła w tango z kolegą, więc potrzeba aż takiej pomocy komuś skończyła się już dosyć dawno.

a jaki jest ten pierwszy krok, zdradzisz mi ten sekret? Z powodu wirusa, trzeba siedzieć w domu, nie da się zająć czymś myśli przez te 16 godzin na dobę, żeby zupełnie nie myśleć. Mogę coś pooglądać (co z reguły kończy się jakąś romantyczną gadką lub wyznawaniem miłości w serialu), poćwiczyć, zrobić z młodym pracę domową czy ułożyć puzzle. Ale to wszystko środki tymczasowe, serial się kończy, puzzle są ułożone, praca domowa odrobiona. Nie powiem sobie 'ej, nie myśl o tym fiucie' i słowo stanie się ciałem. Próbowałam go sobie obrzydzić, nie raz i nie dwa, starałam się myśleć tylko o tych złych rzeczach, które mnie z jego strony spotkały. Niestety, mój durny łeb zaraz szukał usprawiedliwienia dla niego i kończyło się na wspominaniu dobrych rzeczy, tego że był, kiedy inni odeszli, że przez jakiś czas było nam razem wspaniale itd.
13728
<
#51 | poczciwy dnia 01.04.2020 13:01
Wiesz co jesteś porządnie zaburzona i taka rada na koniec bo wypisuję się z tego wątku: zacznij słuchać i czytać ze zrozumieniem a najlepiej poszukaj jakiegoś dobrego terapeuty bo czeka Cię wiele lat pracy nad sobą.
Tymczasem szczęście życzę.
14578
<
#52 | aster dnia 01.04.2020 13:04

Cytat

Tak, jestem wścibska, lubię plotki, kiedy ktoś pyta mnie o radę, to mu jej udzielam i nieco się irytuję, gdy robi po swojemu a potem narzeka (hipokryzja, wiem), ale nie jest tak, że otaczam się ludźmi żeby im nabroić w życiu. Zdarzy się, fakt, ale nie taki jest mój cel.

Coś z niczego się nie bierze.
14039
<
#53 | Romanos dnia 01.04.2020 13:07
Dla kazdego cos innego, ale w sumie zawsze sprowadza sie to do intensywnego zajecia "glowy i ciala".
Film, ksiazka, cwiczenia fizyczne, rekodzielo, gotowanie, nauka czegos nowego...
Wszystko to mozna robic bez wychodzenia z domu jesli sie nie chxe wychodzic. Wszelako zakazu wychodzenia przynajmniej w Polsce jeszcze nie ma (chyba ze dla tych co na kwarantnnie).
Albo sama wypelnisz kazde puste miejsce w swoim umysle, albo zrobi to za Ciebie 'cierpienie',
14951
<
#54 | weron dnia 01.04.2020 13:56
aster: a jaki ma sens wybielanie się w tym wątku czy gdziekolwiek? Ja nie twierdzę, że ociekam zajebistością i każdy powinien mnie całować po nogach za możliwość przebywania w moim towarzystwie. Bywam wredna, wścibska, nie zawsze umiem dochować sekretów, bo z niektórymi nie radzę sobie w samotności. Opisałam jak się czuję i mimo że może faktycznie to ja sobie za dużo wyobrażałam, i że może nie mam prawa się tak czuć, to jednak czuję się trochę oszukana.

Romanos: większość zajęć, poza ćwiczeniami, kończy się tak, że chwila nieuwagi i już myśli idą gdzie indziej. Zresztą, nie wiem, czy wszystkie kobiety, ale większość z nas, ma wbudowany multitasking. Mogę pisać wiadomość, rozmawiać przez telefon, a jednocześnie zastanawiać się, co ugotuję dziś na obiad i żadna z czynności nie przeszkadza mi w skupieniu się na wszystkich trzech.

w okolicach świąt 2018 dla jaj rzuciłam, że nauczę się robótek ręcznych. Pomogło, dopóki nie nabrałam wprawy, a jak już nabrałam, a w międzyczasie C. postanowił wrócić było 'hej, zrobię mu szalik na urodziny'. Zrobiłam, leży już blisko rok, bo miał go odebrać we wrześniu. Oglądanie seriali kończy się tym, że ktoś kogoś kocha, ktoś kogoś nie kocha, ktoś cierpi, nieważne czy to serial medyczny, detektywistyczny czy prawniczy. Czytanie książek czy słuchanie muzyki podobnie. Zresztą nawet wyjście na ploty do sąsiadki skończyły się tym, że nazwała swojego chłopaka "Czesiu". Wczoraj zadzwonił jego były współlokator. Nie da rady wyeliminować wszystkiego, co mi się z nim kojarzy czy o nim przypomina.

co do wychodzenia z domu, mieszkam w Anglii, ostatnio dosyć mocno zaostrzyli przepisy.

być może to szukanie wymówek, żeby tkwić w tym gównie, ale wszelkie moje dotychczasowe próby zajęcia myśli kończyły się fiaskiem, były jak tamowanie krwotoku z tętnicy wacikiem do uszu, niby na sekundę podziałało, a tu jebudu i leje się znów bez kontroli.

po ostatniej randce na przemian wściekałam się, że znów się nie odzywa i opieprzałam się w myślach, że przecież sama powiedziałam, że do dnia kobiet wytrzymam. Jak głupia wgapiałam się początkowo w telefon i wkurzałam się na niego że milczy i jak tak można. Stwierdziłam, że takie czekanie mnie wykończy. Zajęłam się malowaniem w domu, sprzątaniem rzeczy, które zawsze odkładałam na później. Gdy skończyłam, pomyślałam: ech, fajnie żeby wpadł i zobaczył jaki kawał dobrej roboty odwaliłam. Postanowiłam zająć się sobą, żeby moja samoocena wróciła do normy (bo nie muszę chyba niestety mówić, że od kiedy zaczął się znow w tamtym roku odzywać, wrócił mi dobry humor, czułam się niezniszczalna i taka potrzebna, bo facet nie wytrzymał i się odezwał, ale poleciała na łeb na szyję kiedy wszystko się rozwaliło. Niezdrowe uzależniać samoocenę od kogoś, wiem), pomalowałam włosy żeby coś zmienić i poczuć się lepiej ze sobą. Efekt? "Ech, fajnie by było żeby to zobaczył, chociaż raczej komplementu się nie doczekam". Potem powoli przyzwyczajałam się i oswajałam z myślą, że pewnie już się nie odezwie, zastanawiałam się jak się z tym czuję i czasem było mi wszystko jedno, czasem myślałam: eeeee, nie wytrzyma beze mnie na dłuższą metę, a czasem byłam wściekła i załamana.

Wiem, że zapomnienie i pogodzenie się wymaga pracy nad sobą, trzeba się palnąć w łeb raz a dobrze i zrozumieć, że nie tędy droga i że sprawiał mi głównie ból i dawał liczyć na wsparcie, na które nie mogłam liczyć gdy było potrzebne i na które nie powinnam była liczyć. Ale, jak mówiłam, sprawa jest świeża, ciężko wstać, otrzepać się z pyłu porażki i ruszyć na przód. I tak, może to brzmieć jak wymówka i pewnie nią jest.

Komentarz doklejony:
Romanos: próbowałam nawet wyjść do ludzi, ale, jak wspominałam x postów temu, po tak intensywnej znajomości, wszyscy zdawali się bylejacy. Umówiłam się nawet na randkę z chłopakiem poznanym w internecie. Przez całą randkę myślałam: Boże, ale ja jestem głupia, po co mieszam w to niewinnego chłopaka, narobię mu nadziei a zależy mi na kimś innym. Nawet perspektywa seksu z kimkolwiek innym, ot tak, żeby odreagować, kończyła się myśleniem, że zdradzę w ten sposób. Nawet nie C., w końcu nie był moim facetem, ale zdradzę moje uczucia do niego i siebie.

Komentarz doklejony:
Radzenie sobie ze stresem i emocjami okazalo sie nie byc moja mocna strona. Byc moze dlatego, ze jakims cudem wieksze stresy mnis omijaly, podobnie zbyt intensywne emocje.

Bedac w ciazy zwiazalam sie z chlopakiem, muzulmaninem, ktorego ojciec zareczyl z jakas panna, wiec ktoregos dnia wyjechal. Wydawalo sie jakby to byl koniec swiata, pol roku sie zbieralam, a tak calkiem stuprocentowo pogodzilam sie z tym, jakies 4 lata po tym jak wyjechal. Nie, nie rwalam wlosow z glowy z rozpaczy przez ten czas ale zdarzalo sie zatesknic za tym jak bylo i podumac co by bylo gdyby. Teraz, po 8 latach wiem, ze ta znajomosc nie miala perspektyw. Zreszta po nim tez wydawalo sie, ze nikt mu nie dorowna.
14039
<
#55 | Romanos dnia 01.04.2020 14:14
Glupoty gadasz... Nie jestes w stanie JEDNOCZESNIE myslec o dwoch rzeczach, a co najwyzej szybko sie miedzy nimi "przelaczac"
Z reszta...
Co z tego, ze "nieodpowiednie mysli" wracaja? Wracaja tylko dlatego, ze wczesniej odeszly. A z czasem beda wracac co raz rzadziej bo na co raz dluzej beda odchodzic.
I skad przekonanie, ze relacja jet wartosciowa tylko wowczas jesli daje satysfakcje?
Nie ma rozwiazan "doskonalych", ale sa na szczescie rozwiazania "wystarczajaco skuteczne" by myslenie o tym co niekorzystne odsunac na boczny tor.
14951
<
#56 | weron dnia 01.04.2020 14:19
Szkoda, ze nie mozna edytowac, bo zapomnialam dodac, ze przez to, ze stresy mnie omijaly, nie mialam potrzeby wyrabiac dobie mechanizmow obronnych i sposobow odreagowania. Jedni się spiją, inni dadza komus w morde, komus pomoze tabliczka czekolady a innemu papieros na odstresowanie. Od jakiegos czasu wiem, ze mi pomaga przegadanie z kims sprawy, uslyszenie czyjejs opinii, porady, krytyki czy wyrazow wspolczucia. Ale wtedy, kiedy wszystko na raz spadlo mi na leb, nie wiedzialam o tym i nie mialam nikogo, zsby sie wygadac, poki byla kolezanka, wiadomym bylo ze ogromnym nietaktem byloby rozmowa z nia o tym, jak mnie przybija smierc jej meza. Po odejsciu kolezanki i kolegi, C. byl moim powiernikiem, chociaz tez przez krotki czas. Uslyszalam od Was wszystkich duzo cierokich slow, ale ciesze sie, ze moglam o tym komus opowiedziec i poznac sprawe z innych perspektyw
14578
<
#57 | aster dnia 01.04.2020 14:24
Nie chcesz przyjąć konstruktywnej krytyki, potrafisz zagadać, nie chcesz się zastanowić nad komentarzami tylko odbijasz piłeczkę.
14951
<
#58 | weron dnia 01.04.2020 14:33
Romanos: Glupoty gadasz... Nie jestes w stanie JEDNOCZESNIE myslec o dwoch rzeczach, a co najwyzej szybko sie miedzy nimi "przelaczac"
Okej, zle sie wyrazilam, chodzilo o to, ze jestem w stanie robic dwie rzeczy. Dopoki nie naumialam sie pracy z szydelkiem, umialam myslec tylko o tym, zeby trafic we wlasciwe oczko. Po nabraniu wprawy, rece robily swoje a glowa swoje.

Co do wartosciowych relacji i satysfakcji, nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem Twoje pytanie. Ze znajomymi rozmawialam na tematy blahe, nieistotne. Z C., kolega i kolezanka dzielilismy sie zwierzeniami, emocjami, wstydliwymi sekretami. Jakkolwiek powrot z romansu do przyjazni z C. bylby powrotem do mercedesa po krotkiej przejazdzce ferrari, tak powrot do plytkich znajomosci (w sensie niezbyt glebokich) po tej trojce, a zwlaszcza po c., byl jak utrata lamborghini na rzecz skladaka po dziadku. Niby tez da sie jezdzic, ale jak czlowiek zaznal luksusu, to czuje, jak wiele stracil i ciezko znow byc "biedakiem".

Komentarz doklejony:
Aster: nie zawsze wiem, co autor komentarza mial na mysli wiec odpowiadam na pytanie tak, jak ja je zrozumialam. Uznalam, ze chodzi Ci o to, ze moje znajomosci nie przetrwaly z powodu mojego charakteru, wiec odpowiedzialam, ze jestem w tym poscie szczera i nie ukrywam nic ani nie wybielam sie, zeby ktos mnie poklepal po glowce i pouzalal sie nade mna

Komentarz doklejony:
poczciwy dnia kwiecień 01 2020 11:01:20
Wiesz co jesteś porządnie zaburzona i taka rada na koniec bo wypisuję się z tego wątku: zacznij słuchać i czytać ze zrozumieniem a najlepiej poszukaj jakiegoś dobrego terapeuty bo czeka Cię wiele lat pracy nad sobą.
Tymczasem szczęście życzę.

nie twierdzę, że nie jestem, całkiem możliwe, że to prawda. Od jakiegoś czasu zastanawiam się zresztą, czy nie mam jakiejś choroby neurodegeneracyjnej, bo moje ciało daje mi chyba znaki, że coś jest nie tak. O terapeucie pomyślę, ale mieszkam w Anglii, a wolałabym, jesli juz się zdecyduję, porozmawiać o tym w ojczystym języku.

a wróciwszy na chwilę do tematu dziecka. C. nie był jedynym przychodzącym do mnie facetem (klientów mam na myśli), inni też przynosili młodemu słodycze, czasem któryś zagadał do niego. Mój kolega był u mnie czasami nawet codziennie, jeździłam z nim na wycieczki, zdarzało nam się spędzać całe dnie razem, młody widział, jak super się dogadujemy, że uśmiech prawie nie schodzi nam z twarzy. Ale jakimś cudem młody wybrał C. spośród tych wszystkich mężczyzn i to o nim wspominał. Nie pytał, czy mój kolega zawiezie nas do Polski, tylko i C. O moim koledze wspomniał raz, po tym jak się znajomość posypała, zapytał, czemu I. już mnie nie odwiedza i tyle.
14039
<
#59 | Romanos dnia 01.04.2020 15:14
Weron,
Mysl ze zrozumieniem Uśmiech Sama piszesz co dziala i nie rozumiesz tego.
zajmij czyms glowe
Nauka zupelnie nowego jezyka, zapamietanie liczby Pi do 723 miejsca po przecinku, nauka mnozenia w pamieci liczb szesciocyfrowych, nauka zonglerki (rewelaxyjne combo)... Pierdzilion mozliwosci.
Wiem, ze to dziala. Skutecznie stosowalem czy leczeniu PTSD.
A co do relacji...
Nie musza byc glebokie, zeby byly dobre.
Nie stawiaj wymagan z gory, bo to co na poczatku zdaje sie byc blahe moze przekztalcic sie w cos glebszego, a jak sama doswiadczylas w relacji z C. to co na poczatku glebsze okazuje sie byc niczym...
Aha... Skladak po dziadku jesli o niego dbac, potrafi dac wiecej satysfakcji z jzdy niz podrdzewiale Lamborgini. 😁
14951
<
#60 | weron dnia 01.04.2020 15:38
Romanos: raczej to co było głębokie, zdawało się być takie tylko mnie. Co prawda wiem, że lubił ze mną gadać, sam przyznał, że swego czasu byłam jedyną osobą, która słuchała o tych konkretnych problemach, tym bardziej przykre było, że seks zabrał to i mi i jemu. Tak, łechtało moje ego słuchanie jego zwierzeń o trudnym dzieciństwie, czułam się wyróżniona, że ja tego słucham i doceniona, że uznał, że wpuści mnie do swojej głowy. I wiem, że to był jego wybór, żeby przestać mi się zwierzać i jego wina, że tak wybrał, ale brak tej bliskości odczuwa się bardzo boleśnie.

na razie nie mam ochoty ani na składaki ani na lamborghini i nie mam siły na dbanie o żaden "wehikuł", if you know what I mean. Nie chcę się znów nauczyć na kimś polegać, tylko po to, żeby się przekonać, że to jest tak ulotne i że liczenie na wzajemność to mrzonki. Fajnie było, kiedy ktoś w końcu zajął się mną po tym jak ja zajmowałam się wszystkimi wokół, a ja udawałam, że nie potrzebuję wsparcia. Szkoda jedynie, że zawinął się bez słowa i znów zostałam ze wszystkim sama.

Poza tym, chyba powinnam dać ludziom odpocząć od siebie zanim nasieję jeszcze więcej zniszczeń. Czuję, jakbym nie zasługiwała na towarzystwo kogokolwiek.

Komentarz doklejony:
działają na mnie ćwiczenia, bo muszę skupić się na chudej lasce wymachującej nogami tak, że mam zakwasy na samą myśl o takim ruchu, wykonującej ćwiczenia jakby nie miała kości i stawów i z uśmiechem na papie powtarzającej 'no pain no gain' i że już tylko trochę do idealnego ciała (nie, nieprawda) i wkurzam się, że ja już po ciąży nie będę wyglądać jak ona (dla ciekawskich: Emi Wong), obawiam się jednak, że przesada w drugą stronę może być niezdrowa w skutkach Z przymrużeniem oka poza tym, mam problem z żyłą za kolanem, mam lepsze i gorsze dni, staram się być aktywna i czasem jest okej a czasem z bólu nie mogę zasnąć po zrobieniu paru kilometrów w ciągu dnia. Oby koronawirus poszedł precz, żebym w końcu mogła mieć, po trzech latach odwiedzania wszelkiej maści doktorów, wyjęczany zabieg.

jedyny plus tej całej sytuacji, to fakt, że gdy smutki zaczęłam zażerać czekoladą, ale kiedy zorientowałam się, ile przez to przytyłam, umiałam nad tym zapanować i odmówić sobie słodyczy. I mimo że C. był po części motorem do wzięcia się za swoją wagę (nie, nie kazał mi schudnąć, pokazał zainteresowanie mną w momencie, kiedy ważyłam 105kg przy wzroście 162 i sadła miałam więcej niż liczba Pi cyfr po przecinku Z przymrużeniem oka ale zobaczenie jego miny po długim niewidzeniu się było nagrodą za moje wysiłki) mimo że jego już nie ma, nie zaprzepaszczę tego, co osiągnęłam.

Komentarz doklejony:
Weron,
Mysl ze zrozumieniem smiley Sama piszesz co dziala i nie rozumiesz tego.

przeinaczyłam chyba nieco znaczenie Twojego komentarza, chyba chodziło o to, że zrozumiałam, że rozmowa pomaga. Jakkolwiek winna jestem całej tej sytuacji, muszę się przyznać, że swego czasu tylko rozmowa z C. pomagała. Gdy mój kolega zachorował, a jego żona zabroniła mi komukolwiek o tym mówić, zaczynał się we mnie napełniać balon (nie potrafię znaleźć lepszej metafory), który rósł i rósł, jakby ignorując, że zaraz ja pęknę pod naporem ciśnienia. Powiedziałam o tym swojej koleżance, żeby sobie ulżyć, ale balon rósł nadal. Mimo że wtedy nie rozmawialiśmy już prawie wcale, napisałam do C. i balon pękł jak bańka mydlana. Podobnie było potem z innymi stresującymi rzeczami. Zwierzałam się z czegoś kilku osobom, ale dopiero powiedzenie jemu dawało ulgę.

Tak, zapewne jestem nadal na etapie idealizowania naszej znajomości, niedopuszczania do siebie myśli, że to koniec, ale wtedy tak się czułam. Nawet teraz chciałabym mu powiedzieć jak urządziła mnie sąsiadka i że będę zdana sama na siebie. Tak samo, po zakończeniu znajomości z koleżanką wdową, jeszcze jakiś czas łapałam się na tym, że gdy widziałam jakiegoś suchara po angielsku, robiłam screena, po czym przypominałam sobie, że nie mam go komu wysłać. Odzwyczajenie się tego odruchu trwało dobre kilka miesięcy.
14578
<
#61 | aster dnia 01.04.2020 17:01
Weron książkę napisz, powinno Ci pomóc w zrozumieniu.

Komentarz doklejony:
ja poważnie
14951
<
#62 | weron dnia 01.04.2020 17:07
a tak już pomijając moje problemy, pretensje i tym podobne. Są sprawy i zachowania, które mnie zwyczajnie intrygują, lubię analizować zachowania ludzkie i ich przyczyny i skutki. Chciałabym poznać męski punkt widzenia na parę kwestii, tak z własnej ciekawości.

po pierwsze, co kieruje facetem dzielącym się z kochanką szczegółami i tajemnicami, które mogą mu przysporzyć nie lada kłopotów i to pomimo rzekomego braku zaufania? Brak pomyślunku? Adrenalina spowodowana potencjalnymi konsekwencjami? Ufanie, że kochanka nie wsypie, bo nic tym nie zyska? Czy niektórzy wręcz po cichu liczą, że kochanka w akcje zemsty sypnie a żona zostawi, bo samemu nie ma się odwagi odejść od żony?

czemu faceci na kochanki częściej wybierają kobiety, które znają zamiast bzyknąć laskę poznaną w barze czy delegacji? Potrzeba Wam do seksu jakichś bliższych relacji czy uważacie, że ryzyko odrzucenia przez kogoś, kogo znacie jest mniejsze niż przez obcą w barze? Czy ryzyko, że sprawa może się wydać sprawia, że romans jest tym bardziej płomienny?

i jak to jest, że facet, który wiedział, że kochanka stosuje antykoncepcję, sam stosował watykańską ruletkę(stosunek przerywany), bo nie wierzył, że naprawdę ją stosuje, a przy ostatnim razie, nie mając gwarancji, że jest jakiekolwiek zabezpieczenie, nagle, bez ostrzeżenia, postanowił dojść w środku? Czy było mu wszystko jedno, że może się dorobić kolejnego dziecka? Nie liczył się z tym, że wtedy konsekwencje będą bardziej dalekosiężne? Czy może dążył w ten sposób do swego rodzaju autodestrukcji, wiedząc, że nadprogramowego dziecka z kimś innym niż żona jego małżeństwo nie przetrwa?
14039
<
#63 | Romanos dnia 01.04.2020 17:55
Chcesz cos zmienic w swoim zyciu? Zmien siebie, bo tylko na siebie masz realny wplyw. Cala reszta to drugorzedne bzdety. Co Ci przyjdzie ze zrozumienia innych, skoro samej siebie nie rozumiesz? Byc moze to wiesz tylko wolisz sie zajowac bzdetami, bo brak Ci odwagi, by zajac sie soba.
14951
<
#64 | weron dnia 01.04.2020 18:26
Niektorzy lubia sudoku, inni ksiazki detektywistyczne, a ja lubie analizowac ludzi. Byc moze faktycznie dlatego, ze sama mam braki na tym polu
14039
<
#65 | Romanos dnia 01.04.2020 18:48
A sobie analizuj, ale nie "zamiast" zycia tylko "przy okazji" zycia.
Hierarchia wartosci s:wykrzyknikie klania.
Sudoku jest fajne, ale nigdy na stale nie zastapi jedzenia 😁
14951
<
#66 | weron dnia 01.04.2020 19:32
Na sudoku jestem za mało mądra, chociaż patrząc na zdolności matematyczne przeciętnego Anglika, czuję się jak profesor habilitowany.

Nie mówię, że analizowaniu ludzi poświęcam całe dnie. Mam dosyć dobrą podzielność uwagi, wytrenowaną przez pracę.

C. chciałabym zrozumieć, tak po prostu, dla siebie. Nie, żeby go usprawiedliwiać, wybielać czy nienawidzić. Pierwszy raz takim wyzwaniem było dla mnie zrozumienie kogoś. jego motywów i powodów postępowania. Mam do wyboru pogadać o tym z kimś albo rozkminiać to we własnej głowie, kiedy obudzę się w środku nocy.

ja np, kiedy bałam się zemsty kolegi i koleżanki, siedziałam cicho, nie próbowałam szantażować czy fałszywie przepraszać, pod szkołą przemykałam o obok nich. Była żona kolegi pisała do mnie, czy wiem, co się dzieje, potem powiedziała mi, że wziął od niej 20 tysięcy i nie chce oddać. Chciałam jej pomóc, ale bałam się o C., bo mi niewiele mogli zrobić. To, że opowiedzieliby Polakom w moim mieście, że się puszczam z żonatymi? Połowa z nich ma żony w Polsce a tu wiedzie drugie zycie, związki się sypią, każdy ma coś na sumieniu. Ludzie by pogadali i zapomnieli. Ale, jak wspominałam, koleżanka jest dosyć biegła i przebiegła, choćby miała przekopać google od początku do końca, dokopałaby się do jego żony i powiedziała mu. Koledzy by mu pewnie pogratulowali przygadania naiwnej i tyle. Żona, jeśli jest prawdą, to co mówił o niej mi i kolegom, raczej nie zrezygnowałaby ze stałego dopływu gotówki, raczej dostałby po nosie i tyle. Nie oceniam jej, nawet, gdy mi o niej opowiadał przed romansem czy po, może trochę mu współczułam, ale też rozumiałam ją i jej synów, kiedy żalił się, że w domu czuje się jak obcy, że wie, że już więcej nie chce spędzać świąt z rodziną, bo oni mają swoje przyzwyczajenia, jedzenie itd, że syn pisze do niego tylko kiedy czegoś chce, najczęściej kasy. Ostatnio nawet mówił, że kuzynka żony namawia go zeby wrócił i był z rodziną, a żona mówi tylko o pieniądzach, ze jak sobie poradzą. Wiem, że mają potężne długi w Polsce, zwłaszcza wśród członków rodziny i dlatego zdecydował się na wyjazd do Anglii, będąc w Polsce też, przez jakieś 13 lat, pracował poza domem i bywał tylko na weekendy. Z jednej strony długi trzeba spłacać, ale z drugiej, nie można oczekiwać, że rodzina wytrzyma rozłąkę i nic się nie posypie. Szanuję jego żonę, bo sama jestem samotną matką i wiem, jak jest trudno. Rozumiem też to, jak on się czuje, bo gdy ja jeżdżę do domu rodzinnego, z ludźmi, z którymi przeżyłam 20 lat mojego życia, nie umiem już się dogadać, oni mają swoje zwyczaje, przyzwyczajenia, a ja mam swoje, nabyte przez 10 lat samotnego pobytu w Anglii. Moja mama lubi się wtrącać, prowokować kłótnie, a potem zgrywać ofiarę, a moje siostry zwykle biorą jej stronę, więc w domu czuję się naprawdę niechciana i jeżdżę tam tylko dlatego, że młody zasługuje na rodzinę. Dziwi mnie jedynie jego wybór, chociaż to nie moja sprawa, bo ja nie ciągnęłabym związku z ojcem młodego tylko po to, żeby młody miał pełną rodzinę. Wiem, jak to się skończyło w małżeństwie moich rodziców i jak to wpłynęło na mnie i moje siostry. Wiem, że dziecko może być skrzywione psychicznie bez ojca (zwłaszcza syn), widać to zresztą po C., ale co dziecku albo z ojca, którego widuje raz na pół roku albo z obojga rodziców, którzy nie potrafią się ze sobą dogadać. Ja np nie zabraniam ojcu kontaktów, ale cieszy mnie, że nie próbuje zgrywać super tatusia czy się wtrącać.

A on, pomimo rzekomo paraliżującego strachu przed moją zemstą, nie bał się być niemiły, zarzucać mi nieobliczalność, ściemniać, że kogoś ma. Czy tak zachowuje się człowiek bojący się zemsty?
13725
<
#67 | Mazuta dnia 01.04.2020 23:50
Idź na studia, 5 lat ciężkiej nauki może przynieść efekty w próbie analizowania czyichś zachowań. A tak poważnie jak czytam te wszystkie historie które tu opisujesz to mam wrażenie że wy tam nie macie własnego życia. Poznaj kogoś, umów się i problemy z C same znikną, chyba że babranie się w tym wszystkim sprawia ci jakąś chora satysfakcję. Niedługo poznamy tu historie jego rodziny do trzeciego pokolenia wstecz, nie wspominając o twoich znajomych. Nie wiem do czego zmierzasz z tymi opowieściami ale gdzieś zgubiłaś siebie.
6755
<
#68 | Yorik dnia 02.04.2020 04:56

Cytat

Niektorzy lubia sudoku, inni ksiazki detektywistyczne, a ja lubie analizowac ludzi. Byc moze faktycznie dlatego, ze sama mam braki na tym polu

Masz potrzebę analizowania ludzi bo ich nie rozumiesz; a nie rozumiesz bo nie masz odniesienia; a nie masz bo nie rozumiesz siebie, więc błądzisz jak dziecko we mgle bo pewnie masz poważne deficyty z dzieciństwa i dojrzewania;

Czyli dobrze sobie zdajesz sprawę jakie masz braki. Skoro w tym wieku zadajesz sobie pytania nastolatki, to nie jest dobrze.
Myśli Ci lecą na boki, kreatywność duża, selektywności zero, bo brak do nich algorytmów.
Wszystko nadmiernie mapujesz i nic z tego nie wynika bo tych map nie czujesz, danych nie wartościujesz bo ich nie rozumiesz przez brak podstaw; myślenie autystyczne bez dojrzałości emocjonalnej z ADHD umysłowym.
Dziecko w ciele niby dorosłej kobiety;
Masz też jakieś zaburzenia percepcji wynikające z braku koncentracji a przez to nie rozumiesz przekazów; bezradność wynikająca z niezrozumienia przekazu musi bardzo irytować;
Musisz mieć przez to niezłe kłopoty w funkcjonowaniu i odnalezieniu się wśród ludzi;

Utrudniający funkcjonowanie (brak zrozumienia świata) - natłok myśli związany jest z chorobą afektywną dwubiegunową, zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, >zaburzeniami lękowymi<, schizofrenią, ADHD, >niedoczynnością tarczycy<,>problemami somatycznymi<, możliwe, że autyzmem i czymś tam jeszcze;....zakochaniem?

Spróbuj bardzo dokładnie zmapować to co napisałem i znajdź korelację Z przymrużeniem oka
14039
<
#69 | Romanos dnia 02.04.2020 11:20
Mazi...
Dostala narzedzia, pokazalosmy jej "proces texhnologiczny" co i czy w ogole.cos zrobi to juz jej wylaczna sprawa...
A my moze lepiej o nozach pogadajmy? 😁😂
14951
<
#70 | weron dnia 02.04.2020 11:50
o tej rodzinie akurat tak mi się napomknęło, w sumie nie było to chyba istotne, ale jak wspominałam, jestem pełna myśli i emocji i mam wrażenie, że próba zrozumienia uspokoiłaby mnie.

nie zaprzeczam, że mogę mieć jakieś problemy, kiedy miałam 19 lat chodziłam do psychologa, ale okazało się, że to koleżanka mojej matki (moja mama jest nauczycielką) i odwiozła jej dosłownie wszystko, o czym jej opowiedziałam. Od tamtej pory u psychologa nie byłam.

co do reszty, badaną miałam jedynie tarczycę, tutaj w Anglii, ponoć bez problemów.

zdaję sobie doskonale sprawę, że brzmię w większości postów jak psychol, który nie umie odpuścić, ale, mimo że nie powinnam, zaangażowałam się, ta znajomość trwała blisko dwa lata a nie dwa miesiące i była ważnym elementem mojego życia.
13725
<
#71 | Mazuta dnia 02.04.2020 17:04
Romanos jakbyś wyczuł właśnie jestem na etapie zakupu nowych ostrych i niezawodnych noży Szeroki uśmiechSzeroki uśmiechSzeroki uśmiech
6755
<
#72 | Yorik dnia 02.04.2020 17:11
Ty się nie nadajesz na kochankę. Za mocno Ci się po bzykaniu w głowie miesza Szeroki uśmiech

PS: A co to za gryps z tymi nożami ? Mazuta, lubisz na ostro ? Uśmiech
13725
<
#73 | Mazuta dnia 02.04.2020 17:32
Yorik jedni lubią sudoku, inni analizę przypadku a ja lubię noże Szeroki uśmiechSzeroki uśmiechSzeroki uśmiech
14039
<
#74 | Romanos dnia 02.04.2020 19:06
Ooo... Mazuta...
To Ci sie chwali Uśmiech w loncu zrpzumialas jak wazne jest posiadanie "ostrych i niezawodnych" nozy... 😁😂
Jzeli wolno mi cos doradic w tej kwesti to... 😁😂😁😂
6755
<
#75 | Yorik dnia 02.04.2020 19:13
Hmm...w USA w ciągu miesiąca oprócz dużej ilości maseczek wykupili 2 mln szt. broni palnej a u nas wykupują noże ? Szok
13725
<
#76 | Mazuta dnia 02.04.2020 19:51
Romanos twoje rady zawsze są cenne FajneYorik broń palna jakoś słabo mnie kręci, wolę niezawodne noże Szeroki uśmiech
13728
<
#77 | poczciwy dnia 02.04.2020 21:08
Yorik,

Cytat

Ty się nie nadajesz na kochankę. Za mocno Ci się po bzykaniu w głowie miesza smiley

Mogło być znacznie gorzej. Mogła skończyć jak bohaterka filmikuSzeroki uśmiech
https://www.wykop.pl/link/5424199/woj...owiedziec/
14951
<
#78 | weron dnia 03.04.2020 12:36
Yorik: nie bylam nigdy niczyja kochanka i nie zamierzalam byc, wyszlo jak wyszlo, nie bylo to planowane, nie bylo tak, ze coraz bardziej mielismy sie ku sobie, nie bylo flirtow, niedwuznacznych zartow, niewinnych przypadkowych dotkniec i ze bylo to kwestia czasu ze wyladujemy w lozku. Caly czas byly normalne rozmowy, bez podtekstow, caly czas myslalam, ze wrocil, bo brakowalo mu mojego zrozumienia i checi wysluchania go, a nie ze mnie sobie urabial czy obawial sie, ze ktos zaliczy przed nim i bedzie zalowal, ze odpuscil. Raczej zadne z nas tego nie planowalo, ale coz, moge mowic tylko za siebie. Tamtego wieczoru gadalismy o mandacie i braku kolegow.

A w glowie mialam namieszane juz przed bzykaniem. Moja wina, bo wpuscilam go za mocno do swojej glowy i pozwolilam zeby jego zachowania i analiza jego zachowan przejela kontrole nade mna. Raz serce bilo szybciej bo na dzwiek messsengera na 90% to byl on z jakas pierdola, rozczarowanie, gdy byl to ktos inny lub gdy nagle bez powodu urywal rozmowe, zastanaawialam sie, co ja takiego zrobilam, ze skoro chcial gadac, to czemu nagle nie odpisal, irytowalam sie gdy nic nie pisal jeden dzien. Jak to stereotypowa baba, ktora usiluje zrozumiec faceta i nie dociera do niej, ze byc moze on sam nie rozumie w co gra albo ze robi to celowo.
14578
<
#79 | aster dnia 03.04.2020 13:07

Cytat

Byłam (lub jestem) kochanką.

Cytat

nie bylam nigdy niczyja kochanka i nie zamierzalam byc

:niemoc

Komentarz doklejony:
to byłaś czy nie byłaś? Zdecyduj się, bo nie wiadomo jak się do sytuacji odnieść Z przymrużeniem oka
14039
<
#80 | Romanos dnia 03.04.2020 13:47
Oj Aster...
Ty chyba jestes "gupia forever a na dodatek vice versa" 😁😂😉
Ty nic nie rozumiesz...
To niw xhodzi o to czy aie jest czy nie jest kochanka.
To chodzi o to, zeby pisac 😁😁😁😂😂😂
6755
<
#81 | Yorik dnia 03.04.2020 14:02

Cytat

Yorik: nie bylam nigdy niczyja kochanka i nie zamierzalam byc, wyszlo jak wyszlo, nie bylo to planowane, nie bylo tak, ze coraz bardziej mielismy sie ku sobie, nie bylo flirtow, niedwuznacznych zartow, niewinnych przypadkowych dotkniec i ze bylo to kwestia czasu ze wyladujemy w lozku.

To właśnie tak wygląda branie czegoś u Ciebie na klatę. To, że nie zamierzałaś, nie planowałaś, nie flirtowałaś, nie dotykałaś to nie znaczy, że nie byłaś. No przecież byłaś i jesteś kochanką; Nie było kwestią czasu tylko potrzeby. Jak nadarzyła się okazja, to dotknęłaś konkretnie, wszystko albo nic Uśmiech

Cytat

Caly czas byly normalne rozmowy, bez podtekstow, caly czas myslalam, ze wrocil, bo brakowalo mu mojego zrozumienia i checi wysluchania go, a nie ze mnie sobie urabial czy obawial sie, ze ktos zaliczy przed nim i bedzie zalowal, ze odpuscil.

Nie musiał urabiać, bo już od dawna byłaś mnięktka. Wiadomym jest, że chętna nie ucieknie;

Cytat

Raczej zadne z nas tego nie planowalo, ale coz, moge mowic tylko za siebie. Tamtego wieczoru gadalismy o mandacie i braku kolegow.

Nawet nie wyobrażasz sobie jakie rzeczy ludzi kręcą Szeroki uśmiech

Cytat

A w glowie mialam namieszane juz przed bzykaniem.

to po bzykaniu jeszcze bardziej; upatrzyłaś sobie gościa i uwiodłaś;

Cytat

Raz serce bilo szybciej bo na dzwiek messsengera na 90% to byl on z jakas pierdola, rozczarowanie, gdy byl to ktos inny lub gdy nagle bez powodu urywal rozmowe, zastanaawialam sie, co ja takiego zrobilam, ze skoro chcial gadac, to czemu nagle nie odpisal, irytowalam sie gdy nic nie pisal jeden dzien.

Każdy widzi, że latałaś za nim, czekałaś na jego ruchy, byłaś jego samicą, więc w końcu dał ci to czego chciałaś;
14578
<
#82 | aster dnia 03.04.2020 14:07

Cytat

Oj Aster...
Ty chyba jestes "gupia forever a na dodatek vice versa" 😁😂😉
Ty nic nie rozumiesz...
To niw xhodzi o to czy aie jest czy nie jest kochanka.
To chodzi o to, zeby pisac 😁😁😁😂😂😂

Romanos otworzyłeś mi oczy:szoook
Oj ja głupia...:rozpacz
6755
<
#83 | Yorik dnia 03.04.2020 14:20
Jak Kogut zdepcze bezrozumną kurę, to ona wstaje, rozprostuje, otrzepie skrzydełka i idzie dalej tam gdzie szła. Nie widziałem jeszcze, żeby po tym gdakała i latała za Kogutem dopominając się o więcej. To on wybiera miejsce i czas Szeroki uśmiech
14951
<
#84 | weron dnia 03.04.2020 16:49
aster dnia kwiecień 03 2020 11:07:31
Byłam (lub jestem) kochanką.

nie bylam nigdy niczyja kochanka i nie zamierzalam byc

smiley

Komentarz doklejony:
to byłaś czy nie byłaś? Zdecyduj się, bo nie wiadomo jak się do sytuacji odnieść smiley

do czasu tego romansu nie byłam niczyją kochanką, o to mi chodziło. Wszyscy moi poprzedni partnerzy byli stanu wolnego. To był mój pierwszy raz jako kochanki.

Komentarz doklejony:
Yorik: albo nie umiem przelać moich myśli i uczuć na papier albo to, że jestem babą a Wy facetami sprawia, że nie rozumiecie tego co mówię albo ja, jako kobieta, nie do końca pojmuję męski punkt widzenia. A może faktycznie jestem gupia forever, to też jakieś wytłumaczenie.

tak, pragnęłam tego faceta, nie ma co ściemniać, bo taka jest prawda. I czułam się z tym bardzo źle, bo chciałam czegoś nieprawilnego, zakazanego, z jednej strony chciałam, a z drugiej nie. Nigdy nie pożądaliście żony bliźniego swego?

Od Was się dowiaduję, że zbytnia szczerość z facetem w zwykłej rozmowie prowadzi do napalenia i chęci bliskości. Jak wspominałam, z kolegą żartowaliśmy o lodach, jemu też zwierzałam się ze wstydliwych sekretów, nie udawałam silnej kobiety. Czy kolega próbował zaciagnąć mnie do łóżka? Czy uważał, że ja próbuję go uwieść? Czy liczył, że jestem łatwą ofiarą, bo zależy mi na kimś, a on pozgrywa rycerza i uleczy moje biedne złamane przez kogoś innego serduszko? Czy ja próbowałam go uwieść? Cóż, mogę odpowiedzieć wyłącznie za siebie. Nie, nie próbowałam go uwieść, mimo że przystojny, był dla mnie aseksualny i w życiu nie poszłabym z nim do łóżka. Serio nie można być szczerym z facetem w obawie, że pomyśli, że lecę na niego? Pytam poważnie, co bym na przyszłość wiedziała, żeby ograniczyć rozmowy do tych o pogodzie.

to po bzykaniu jeszcze bardziej; upatrzyłaś sobie gościa i uwiodłaś;

Raz serce bilo szybciej bo na dzwiek messsengera na 90% to byl on z jakas pierdola, rozczarowanie, gdy byl to ktos inny lub gdy nagle bez powodu urywal rozmowe, zastanaawialam sie, co ja takiego zrobilam, ze skoro chcial gadac, to czemu nagle nie odpisal, irytowalam sie gdy nic nie pisal jeden dzien.

Każdy widzi, że latałaś za nim, czekałaś na jego ruchy, byłaś jego samicą, więc w końcu dał ci to czego chciałaś;

tak, czekałam na jego ruchy, zastanawiało mnie, czego chce, skoro tak zrujnowałam mu życie. Nie inicjowałam rozmów, odzywałam się pierwsza tylko służbowo, z jednej strony właśnie po to, żeby nie uznał, że go kuszę i lecę na niego, a z drugiej, kurde, jakie to było fajne, że to on nie wytrzymywał ciszy i się odzywał. Tak, jestem okropna, bawiłam się biednym facetem, on musiał się do mnie odzywać, bo ja tego nie robiłam. Wolałam się powkurzać, że on się nie odzywa niż odezwać się i nie dostać odpowiedzi. Nikt z nas raczej nie lubi odrzucenia.

i szczerze, nie sądziłam, że on nadal na mnie leci. Uznałam, że po to tyle czasu się nie odzywał, żebym wywietrzała mu z głowy, a że tłumaczką byłam dobrą, to nie chciał szukać nowej. Byłam na tyle naiwna, że sądziłam, że brakowało mu po prostu rozmów ze mną. Z żadnym mi znanym facetem uwodzenie nie wyglądało tak, że nie było żadnych flirtów czy namiętnych spojrzeń, a głębokie rozmowy były głównie z tymi z 'friendzone', więc dlaczego miałabym uznać, że nasze rozmowy to kuszenie go czy urabianie mnie? Jak mówię, naiwna byłam i niedoświadczona.
6755
<
#85 | Yorik dnia 04.04.2020 06:06

Cytat

Yorik: albo nie umiem przelać moich myśli i uczuć na papier albo to, że jestem babą a Wy facetami sprawia, że nie rozumiecie tego co mówię albo ja, jako kobieta, nie do końca pojmuję męski punkt widzenia. A może faktycznie jestem gupia forever, to też jakieś wytłumaczenie.

Zapisana 9 strona i co? i nic. Zapytaj synka jak się tu cytuje, podejrzewam, że może być dużo bystrzejszy od Ciebie;
14951
<
#86 | weron dnia 04.04.2020 10:43

Cytat

Yorik dnia kwiecień 04 2020 04:06:32
Yorik: albo nie umiem przelać moich myśli i uczuć na papier albo to, że jestem babą a Wy facetami sprawia, że nie rozumiecie tego co mówię albo ja, jako kobieta, nie do końca pojmuję męski punkt widzenia. A może faktycznie jestem gupia forever, to też jakieś wytłumaczenie.

Zapisana 9 strona i co? i nic. Zapytaj synka jak się tu cytuje, podejrzewam, że może być dużo bystrzejszy od Ciebie


o patrz, znalazłam, nie zagłębiałam się zbytnio. A co do synka, to faktycznie, młody jest bystry i wiele rzeczy łapie sam, bez dłuższych tłumaczeń. Też się zastanawiałam, po kim on to ma.

chłopaki, gdybym wiedziała, że ta znajomość tak prędko i nagle skończy w łóżku, poczytałabym poradniki dla kochanek i byłabym na to w jakiś sposób przygotowana. To nie było (z mojej perspektywy) stopniowe budowanie napięcia, zwłaszcza, że przed seksem nasze rozmowy były już coraz rzadsze, dotyczyły głównie spraw do załatwienia, było kilka sucharów, które ignorowałam wychodząc z założenia, że jak chce pogadać, to niech on zacznie rozmowę. To było, jak dla mnie, równie niespodziewane jak wybuch wygasłego dawno wulkanu. Ale wtedy ciężko już było udawać, że ja to sobie wyobraziłam.

na to forum zawitałam w nadziei na kogoś bardziej racjonalnego niż ja, najlepiej faceta, który będzie umiał wyjaśnić pewne zachowania. Poznałam już sposoby jak zapomnieć, staram się wprowadzić je w życie, co nie oznacza, że chciałabym chociaż spróbować poznać odpowiedzi na niektóre z pytań, które mnie męczą.

Komentarz doklejony:

Cytat

Yorik dnia kwiecień 04 2020 04:06:32
Yorik: albo nie umiem przelać moich myśli i uczuć na papier albo to, że jestem babą a Wy facetami sprawia, że nie rozumiecie tego co mówię albo ja, jako kobieta, nie do końca pojmuję męski punkt widzenia. A może faktycznie jestem gupia forever, to też jakieś wytłumaczenie.

Zapisana 9 strona i co? i nic. Zapytaj synka jak się tu cytuje, podejrzewam, że może być dużo bystrzejszy od Ciebie


teraz lepiej. Informatyka nigdy nie była moją mocną stroną Z przymrużeniem oka
6755
<
#87 | Yorik dnia 04.04.2020 23:08

Cytat

chłopaki, gdybym wiedziała, że ta znajomość tak prędko i nagle skończy w łóżku, poczytałabym poradniki dla kochanek i byłabym na to w jakiś sposób przygotowana.

Instrukcje to są potrzebne żeby nową pralkę uruchomić lub ekspres do kawy a nie do obsługi facetów dla prawie 40 letniej kobiety; Nie da się napisać obrazkowej instrukcji dla kobiet z konkretnym punktem, kiedy majtki ściągać a kiedy nie; Zresztą i tak zawsze użytkownicy coś pomylą Uśmiech
Bzykasz się z Kamasutrą w ręku czy zerkasz w trakcie ? Szeroki uśmiech
14951
<
#88 | weron dnia 05.04.2020 11:00

Cytat

Yorik dnia kwiecień 04 2020 21:08:34
chłopaki, gdybym wiedziała, że ta znajomość tak prędko i nagle skończy w łóżku, poczytałabym poradniki dla kochanek i byłabym na to w jakiś sposób przygotowana.

Instrukcje to są potrzebne żeby nową pralkę uruchomić lub ekspres do kawy a nie do obsługi facetów dla prawie 40 letniej kobiety; Nie da się napisać obrazkowej instrukcji dla kobiet z konkretnym punktem, kiedy majtki ściągać a kiedy nie; Zresztą i tak zawsze użytkownicy coś pomylą smiley
Bzykasz się z Kamasutrą w ręku czy zerkasz w trakcie ? smiley


dziś stuknęła mi trzydziestka Z przymrużeniem oka I nie chodzi o ściąganie majtek, to akurat była moja głupota, spontaniczna i nieplanowana. Chodzi mi o to, że od Was się dowiaduję, że zbytnia szczerość prowadzi do łóżka, a tego, wyobraźcie sobie, że nie wiedziałam. Z większością znanych mi facetów, co do których miałam plany w kwestii jakichkolwiek znajomości, niekoniecznie łóżkowych, szczerość była po prostu elementem znajomości i nie oznaczała z automatu pójścia do łóżka ani nawet prób wylądowania w łóżku. Od kilku dni poczytuję forum dla kochanek, większość z nich pisze, jak to faceci im obiecywali to i owo, sypali komplementami, pisały o szczerych rozmowach W ŁÓŻKU i już w trakcie trwania romansu, rzadko kiedy przed. My rozmawialiśmy szczerze przed łóżkiem, wręcz ZAMIAST łóżka, a pójście do łóżka bardzo szybko te rozmowy ukróciło i zmniejszyło z prawie codziennych do raz na tydzień lub dwa albo i rzadziej. I czułam się autentycznie winna, że zgodą na seks odebrałam mu przyjaźń i prawo do rozmów, mimo że nie zabraniałam mu kontynuacji zwierzeń, on chyba uznał, że łóżko i rozmowy to już za dużo albo wolał o mnie nie pamiętać, bo przypominałam mu, że ze mną zdradził żonę.
6755
<
#89 | Yorik dnia 05.04.2020 19:49
Zdefiniuj co dla Ciebie oznaczają szczere rozmowy, bo widać, że nic nie łapiesz?
14951
<
#90 | weron dnia 07.04.2020 15:13
Yorik: rozmowy o traumatycznych przezyciach, wspomnieniach, odczuciach odnośnie konkretnych sytuacji aż po rozmowy o codzienności. Takie, kiedy człowiek mówi prawdę, a nie próbuje się wybielić albo grać kogoś innego.
6755
<
#91 | Yorik dnia 07.04.2020 15:50
Dziwna jesteś. Oddajesz klucz do swojej "puszki Pandory" i się dziwisz, że ktoś go użył; Zwierzenia budują bliskość lub pseudobliskość, prawie z każdym. Dajesz dostęp do siebie, licz się z tym, że będziesz wykorzystana.
Ale Ty chyba plotuch jesteś, który nie wie co to są granice, swoje i czyjeś;
14951
<
#92 | weron dnia 07.04.2020 17:54
Yorik: byc moze jestem naiwna idealistka, ale nie spodziewalam sie wykorzystania. Zreszta nie czuje sie wykorzystana w kontekscie seksualnym. Czuje sie wykorzystana jako czlowiek, ktory liczyl na wzajemnosc we wzajemnym wspieraniu sie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?