Zdrada - portal zdradzonych - News: Straszny żal i brak wybaczenia

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

Sasza00:16:01
NowySzustek01:01:51
heniek02:23:44
Julianaempat...06:00:24
zona Potifara07:04:07

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Straszny żal i brak wybaczeniaDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansNasz związek miał kilka burzliwych okresów. Przyznaję, że mój mąż zawsze się starał, to ja w naszym wszystko psułam.
Pozostawałam w bardzo toksycznej relacji z matką, która wszystkiego mi zakazywała, wszystko wiedziała lepiej. Nie zamieszkałam z nim przed ślubem, chociaż obiecywałam, nie wyjechałam z nim na żadne wakacje, które również na wieczne kiedyś odkładałam. Gdy już zbierałam się na rozmowę z matką, po jej minie albo pierwszych słowach wiedziałam, że sprawa jest przegrana. Może jest to trudne do zrozumienia jak dorosła kobieta może być tak uzależniona od matki. Cóż, tak mnie wychowano, zawsze pod jej dyktando, ja jedynaczka, ojciec mówiący "rób jak mama mówi", sam będący totalnie pod jej pantoflem. Byłam także uzależniona finansowo od rodziców.
W 2016 mocno się kłóciliśmy o zaręczyny, on zmęczony moim wiecznym "nie" na wszystko, w tym na mieszkanie, powtarzał, że nie widzi potrzeby zaręczania się i ślubu, że szkoda mu pieniędzy i że swoim zachowaniem "nie zasługuję" na pierścionek. Nie dziwię mu się teraz, psycholog wytłumaczył, że on też bardzo przeżywał moje zachowania. Wówczas tego nie dostrzegałam, było mi przykro, że tak mówi. W dodatku otoczenie pytające czy my się w końcu zaręczymy i matka, która, chociaż go uwielbiała, w każdej domowej awanturze rzucała, że jestem głupia i naiwna, a on nie traktuje mnie poważnie i wpędza w lata. Działało na psychikę, mocno. Byłam w dołku, "pocieszałam" się faktem, że wśród znajomych jest jeszcze jedna taka para jak my, z długim stażem, bez zaręczyn i planów ślubnych.
W końcu lipca 2016 r. wylądowaliśmy na weselu jego znajomych, wśród gości wspomniana wyżej para i nagle... dziewczyna z tej pary wyskakuje nad rosołem z pierścionkiem na palcu. Ledwo przeżyłam to wesele, miałam łzy w oczach całą imprezę. Niewiele z niego pamiętam, na pewno pokłóciliśmy się ostro. Mówił, że nie ma mowy, nie będzie żadnych oświadczyn i żadnego ślubu. Zawsze, po każdej kłótni, czułam podświadomie, że będzie dobrze, że się pogodzimy. To była pierwsza sytuacja, w której poczułam, że moje serce zostało złamane. Zwątpiłam w te 6 lat, które wówczas razem byliśmy, czułam się oszukana. Pamiętam, że wtedy jakoś zobojętniałam na wszystko, na życie.
Nagle, miesiąc później, w sierpniu na wyjeździe do Wrocławia oświadcza mi się. Miałam pewne przeczucie. Pamiętam, że podzieliłam się nim z koleżanką, było ono kompletnie nieracjonalne, niepoparte żadnymi faktami, ale tak czułam. I ja sama i koleżanka uspokajała mnie abym sobie nie wyobrażała. Miałam jednak nosa. Wytłumaczył, że chciał się oświadczyć, że wówczas na tamtym weselu miał upatrzony dla mnie pierścionek i był zły na tamtą parę (powiedział tamtemu chłopakowi, że szuka pierścionka, a tamten nie podzielił się z nim tą informacją). I było szczęście i rozpoczęliśmy planowanie wesela. To był naprawdę szczęśliwy czas, chociaż w sercu nosiłam wspomnienie tej kłótni na weselu. Bardzo przeżyłam tamtą sytuację i minęło sporo czasu zanim o niej zapomniałam.
Zaczęło psuć się w 2017 r. Chciał razem mieszkać, ja chociaż po studiach, realizowałam dalszą ścieżkę naukową (taki zawód niestety) i nadal pozostawałam uzależniona finansowo od rodziców. On zaczął mi grozić, że nie będzie ślubu, że nie idzie niczego załatwiać itp. [b]Ponownie, teraz gdy wytłumaczył to psycholog rozumiem, że ten szantaż brał się z kompletnej niemocy, ale wówczas uważałam, że postępuje samolubnie, wie jak ciężko mi z matką i jeszcze stawia mnie między młotem a kowadłem[/b]. Był też stres o egzaminy, które były podsumowaniem mojej całej ścieżki zawodowej i matka jęcząca nad głową, że już się trzeba zacząć uczyć. Naprawdę myślałam, że oszaleję, nie ogarniałam rzeczywistości, bałam się nawet w myślach planować następny dzień. Bałam się, że on zerwie. Chciałam jakoś przetrwać, zdać egzaminy, a później już tylko chwila i nasze wesele. Wolność zawodowa, finansowa, małżeństwo.
W tym całym chaosie pojawił się ten, z którym zdradziłam. Był starszy o całe naście lat, z żoną i praktycznie dorosłym dzieckiem. Wpierw mieliśmy zupełnie zwyczajny kontakt, bez żadnych podtekstów, lubiliśmy się. Wyszło przypadkiem, on pijany z kolegami popłynął pisząc, że mu się zawsze podobałam. Byłam tym szczerze zszokowana,uważałam to za koniec znajomości. Po jakimś czasie te emocje opadły, wróciliśmy wpierw do normalnych rozmów, w zasadzie to pisaliśmy tylko ze sobą. Z czasem w tych rozmowach pojawiały się słowa, że podobam mu się, jakieś komplementy. Schlebiało mi to, nie powiem. Kiedy z niezrozumiałych dla mnie wówczas względów mój narzeczony szantażował mnie ślubem, kiedy czułam się totalnie bezwartościowa,te komplementy i te słowa dawały mi jakiś rodzaj ucieczki. Nie podejrzewałam nawet, że mogłoby to przerodzić się w romans. Nigdy nie interesowały mnie takie przygody.
Sytuacja nadal była dla mnie coraz bardziej stresująca, więc uciekałam w tę znajomość. Zdarzało nam się spotkać, ale była to zwykła kawa i rozmowa. Zdarzyło się spotkać sam na sam i też niczego nie robił. W końcu tak się stało, że doszło do seksu. W sumie nie pamiętam tego dokładnie, czułam się gdzieś poza swoim ciałem, nie było to ani przyjemne ani satysfakcjonujące. Czułam do siebie wstręt, jednocześnie było to jakieś nierealne. Po tym on pisał, upewniał się, że ok, zabiegał. Było kolejnych kilka razy. Nie wiem czemu, nie o seks mi chodziło, wydawało mi się, że jemu też nie. Jasne, inicjował, ale nie wydawał się zainteresowany wyłącznie tym. A ja? Ja się na to godziłam, chciałam aby był, wysłuchał mojej paplaniny o problemach, powiedział coś miłego. Czułam się dowartościowana. Z seksu orgazmu nie miałam. Nigdy.
Nie chciałam kontynuować tej relacji po ślubie. Lubiłam go, uważałam, że możemy mieć kontakt, fajnie, że mogę z nim porozmawiać, [b]znaleźć ujście dla mojej wiecznej patologicznej wręcz paplaniny o problemach[/b]. Cóż, o psychologu na problemy nie pomyślałam, w moim domu psycholog był dla "głupich".
Happy endu nie było. Mamusia niezadowolona, że nie jest na naszym ślubie najważniejsza poobrażała się na całą rodzinę, groziła, że nie dopuści do ślubu. Po prostu piekło. Chociaż publicznie nie wydarzyło się nic złego, dla mnie to był przykry dzień, przez nią. Tak się nienormalnie zaczęło nasze małżeństwo i tak nienormalnie trwało całe miesiące. On w pracy, jedyny który ogarniał wszystko, od prania po zarabianie na dom. Ja w totalnej rozsypce, bez pracy (także dzięki zabiegom matki), załamana. On pozornie radzący sobie ze wszystkim, jednocześnie krzyczący na mnie, że się załamuję. Miałam mu za złe, nawet nie podejrzewałam, że on to przeżywa, mówił, że problemy mojej rodziny po nim spływają.
Znowu znalazłam ujście w rozmowach z tamtym. Mogłam się wygadać. Dochodziło do seksu, godziłam się na niego, chociaż wcale go nie potrzebowałam.
Z czasem jednak zaczęła mi ta relacja wadzić. Zaczęło do mnie docierać co robię, że to nie fair, zaczęłam dostrzegać, że tamten w zasadzie tylko chce jednego. Uważał przy tym, że jest taki zajebisty, a wcale nie był. Zaczęłam wymyślać wymówki aby się nie spotykać, chociaż nie umiałam i nie chciałam ucinać tej znajomości. Myślałam, że się to tak jakoś rozejdzie przez obopólny brak czasu i obowiązki, ale bez żalu, bez jakiejś zemsty z jego strony. Kiedyś mi przeszło przez myśl, że on wie za dużo o mnie i nie chciałam iść z nim na noże. Pisałam mu jak dobrze mi z nim w seksie na pokaz. Nie chciałam żeby się obraził i faktycznie wykorzystał to co o mnie wie, o moich problemach. Chciałam aby wierzył, że ten brak spotkań to tylko brak czasu, nic więcej.
Mój mąż dowiedział się przypadkiem, nie wylogowałam się z facebooka. Był zdruzgotany, poszliśmy do psychologa, totalna porażka. Oboje wyszliśmy niezadowoleni z przebiegu tej wizyty. Na tym skończyła się terapia par. Mąż znalazł sobie psychologa i poszedł beze mnie. Nie miałam pretensji, wiedziałam, że tego potrzebuje. Następne miesiące chociaż nerwowe i pełne kłótni, zali, inwigilowana mnie (za moją zgodą), czytania moich rozmów z tamtym, czytania jak żaliłam się na przestrzeni lat na mojego męża koleżankom (tak, jak była kłótnia, biegłam i paplałam do koleżanek :( ). Ale jakoś wydawało się to iść do przodu. Przychodził od psychologa z notatkami, czytał mi je, miał zadania dla nas, propozycje co robić, jak się starać, polecenie aby rozmawiać. Ja sama zaczęłam konsultować się z innym psychologiem.
Nagle bańka prysnęła. Wiedziałam, że go to męczy, wiedziałam, że próbujemy rozmawiać, ale często te rozmowy przeradzają się w kłótnie. Szczerze wierzyłam, że sobie poradzimy, w końcu każdy radził się psychologa. Potem okazało się, że jeden psycholog mówi A, drugi mówi B, doszło do momentu, w którym spieraliśmy się czyj psycholog ma racje i czyj jest lepszy. Paranoja. Mam żal do siebie i do ludzi, z którymi się konsultowaliśmy. Każdy powtarzał, że mamy problem w komunikacji, że powinniśmy iść na wspólną terapię, a jednocześnie urządzano nam terapię par na indywidualnych jednoosobowych konsultacjach. Minęło 6 miesięcy. Czuję, że nie tyle stanęliśmy w miejscu, co sobie pogorszyliśmy kłócąc się przez psychologów. On zaczął mówić o tym, że chce rozwodu, że czeka aż ja też się z tym pogodzę. Zaczęliśmy żyć na dwa pokoje. Trwa to od około tygodnia. Zorganizowałam psychologa dla nas obojga, było słabo, on twierdził, że nie chce się starać, że nie interesuje go terapia, że chce abym ja się pogodziła z rozstaniem a nie mówiła o tym, że moje życie nie ma sensu bez niego i chcę popełnić samobójstwo. Wiem, że do niczego nie mogę go zmusić, ale mam poczucie, że oboje chcieliśmy i chociaż trafiliśmy pod opiekę profesjonalistów, to odebrano nam prawdziwą drugą szansę przez te 6 miesięcy. Powiedział, że czeka ile wytrzymam takiego życia i udawania przed rodziną i znajomymi. Doszło między nami do wielu ostrych kłótni w minionych dniach, ja nie panuję nad nerwami, zdarza mi się rzucać przedmiotami w podłogę, nienawidzę samej siebie, mam żal do siebie, chciałabym żeby dał mi szansę. Wciąż w nią wierzę, znam go, wiem, że potrafi być w nerwach bardzo nieprzyjemny i chamski. Chociaż chodziło o znacznie lżejsze gatunkowo tematy, to jednak w przeszłości tak było, że nie dyskusja w której on po złości przyjmował strategię "nie na wszystko", a czyny powodowały, że wracaliśmy do normy. Wiem, że zdrady nie da się wymazać, ale chciałabym aby dostrzegł, że w całym tym poplątaniu życiowym chcę pracować nad sobą i swoim zachowaniem (moje zachowanie prowokowało jego negatywne zachowanie w większości). Powiedział, że nie chce ze mną dzieci, bo nie umiem zadbać o siebie a co dopiero o dziecko. Wiele przykrych słów padło, a jeszcze w piątek tydzień temu ze sobą spaliśmy. Czy jest szansa? Czy to może być po prostu etap przeżywania zdrady? Nie wyobrażam go sobie z inną, kocham go. A on za swoją psycholog powtarza tylko, że jak ktoś kocha to nie zdradza :(
14039
<
#1 | Romanos dnia 22.11.2019 23:31
Cokolwiek sie wydarzy miedzy wami, jedno jest pewne...
Zebys mogla byc w przyszlosci szczesliwa, zeby to w ogole bylo mozliwe, musisz sobie "zmienic oprogramowanie", wyczyscic sie z dotychczasowej samej siebie i "mamusi"...
Robota na lata...

A poza wszystkim...
Kuzwa no...
Dorosly czlowiek posluszny rodzicowi...
No jakies dodatkowe "podprzykazanie boskie"?!
4. Czcij ojca swego i matke swoja
4a. Badz im posluszny
14816
<
#2 | tazdradzajaca dnia 23.11.2019 00:33
Ta sytuacja w mojej rodzinie i związku bardzo mocno pokazały mi i to w szybkim czasie, że jest nad czym pracować. To chociaż plus tego wszystkiego. Nie chcę wchodzić w dywagacje o niedorzeczności podporządkowania dorosłego człowieka rodzicowi. Ja w tym dorastałam, ja nie znałam innego modelu rodziny. Tam była chorobliwa nadopiekuńczość, chorobliwa inwigilacja, chorobliwe przekonanie, że rodzic jedyny wie co jest dla dziecka najlepsze. Psycholog, do którego poszłam z tematem matki (szkoda, że pominęłam związek Smutek ) z miejsca powiedział, że to przemoc psychiczna. Odkąd mam do czynienia z psychologami nie lubię oceniać ludzi, wrzucać im. Godzę się na to, że są mechanizmy, których nie rozumiem i każde zachowanie w tym mechanizmie skądś się bierze.
14027
<
#3 | normalnyfacet dnia 23.11.2019 02:21
Zdradziłaś żeby sobie pogadać? Durniejszego powodu zdrady chyba nie słyszałem

Cytat

W końcu tak się stało, że doszło do seksu. W sumie nie pamiętam tego dokładnie, czułam się gdzieś poza swoim ciałem

I jeszcze to tłumaczenie, pewnie to jego wina bo jego głos był taki...obezwładniający i to nie jeden raz Ciebie obezwładnił.

Cytat

Mój mąż dowiedział się przypadkiem, nie wylogowałam się z facebooka.

Czyli nie miałaś zamiaru mu powiedzieć, a gdyby tamten facet nie odpuszczał to co byś zrobiła? nadal byś gadała?

Cytat

Powiedział, że nie chce ze mną dzieci, bo nie umiem zadbać o siebie a co dopiero o dziecko.

A pomylił się z tym? Jesteś nie ogarnięta, kłócisz się z mężem lecisz do koleżanek i tam na niego najeżdżasz, nie układają się rozmowy z mężem idziesz na stronę z kolegą żeby "pogadać" a Tobie mażą się dzieci chcesz męża poprzez dziecko uwiązać do siebie czy jak?. Dopiero co dowiedział się o zdradzie a Ty o dziecku? masakra...

Cytat

Nie wyobrażam go sobie z inną, kocham go

Teraz to sobie przypomniałaś? a jak byłaś z kolegą to robiłaś jakiś pstryk i nie kochałaś a potem znowu pstryk i znowu kochałaś? tak z ciekawości pytam.

Cytat

A on za swoją psycholog powtarza tylko, że jak ktoś kocha to nie zdradza

A co nie zgadzasz siÄ™ z tym?
3739
<
#4 | Deleted_User dnia 23.11.2019 07:30
Powiem krótko, dla faceta związek z taką kobietą jak Ty to jest loteria, nerwy w pakiecie i stąpanie po kruchym lodzie. I on to pewnie wie.
Ty na starcie małżeństwa doprawiasz mu rogi (wielokrotnie) i to bez wyraźnej przyczyny bo jakoś tak wyszło. To co będzie w przyszłości? Jak uczucia przygasną i przygniecie trochę proza życia. Ileż to będzie palących problemów do omówienia z jakimś "przyjacielem"..
I trzeba nas mężczyzn zrozumieć - mamy swoje obawy. Można skończyć jak mój kolega ze szkolnej ławy - dwoje dzieci, on jest "ojcem", żadne nie jego a on nic nie wie.
Jestem w stanie zrozumieć znudzone mężatki, które już swoje "odsłużyły" w małżeństwie ale takie akcje to po prostu skrajna głupota, albo upośledzenie moralne albo diabli wiedzą co.
Nie widzę też jakoś specjalnie skruchy z Twojej strony. Sypianie z innym to nie jest tylko "nie fair" - to ewidentne nadużycie wobec już męża.
Czy jesteś pewna, że Ci się taka przygoda nie przytrafi ponownie?
Jeżeli nie jesteś to puść tego faceta wolno bo o wiele łatwiej się rozstać jak nie ma dzieci i kilku czy kilkunastu "zmarnowanych" lat razem.
Zresztą... jest teoria, że ciało puszczone w ruch....
14578
<
#5 | aster dnia 23.11.2019 08:37

Cytat

Ta sytuacja w mojej rodzinie i związku bardzo mocno pokazały mi i to w szybkim czasie, że jest nad czym pracować. To chociaż plus tego

To już wiesz. Teraz ta trudniejsza część, więc do roboty, inaczej przegrasz życie.

Cytat

Psycholog, do którego poszłam z tematem matki (szkoda, że pominęłam związek smiley ) z miejsca powiedział, że to przemoc psychiczna.

Jeśli masz taką możliwość odizoluj się od matki całkowicie(jeśli nie masz takiej możliwości to spraw, żeby tak się stało). Masz męża, który walczy o Ciebie jak lew i on teraz jest najważniejszy. Dałaś mu nieźle popalić. Tazdradzająca już wystarczy... nie zasłużył na to. Doceń jego starania, spraw aby i on Ciebie docenił. Stawiaj sobie granice i zajmij się mężem o sobie zapomnij. Paradoksalnie zajmując się nim zajmiesz się i sobą. No i nie paplaj tyle do innych. Widać, że strasznie Ciebie ten mąż kocha.
14816
<
#6 | tazdradzajaca dnia 23.11.2019 09:55

Cytat

Zdradziłaś żeby sobie pogadać? Durniejszego powodu zdrady chyba nie słyszałem

Szukałam wsparcia, ktoś był i wysłuchał. Koleżanki też były i słuchały, ale on dał ten brakujący komplement, często powtarzał co mu się we mnie podoba. Tego nie było w naszym związku, a każdym razie za mało, co sygnalizowałam partnerowi od lat. Nie usprawiedliwia mnie to, ale tak było, była luka, którą wypełnił. Tak to w każdym razie widzę.

Cytat

I jeszcze to tłumaczenie, pewnie to jego wina bo jego głos był taki...obezwładniający i to nie jeden raz Ciebie obezwładnił.

Miał w sobie cechy, które mnie pociągały. Imponowało mi, że ktoś taki, kogo sobie mocno wyidealizowałam jak się później okazało, interesował się mną. Niska samoocena + poczucie, że wszystko się w życiu wali = przepis na głupotę.

Cytat

Czyli nie miałaś zamiaru mu powiedzieć, a gdyby tamten facet nie odpuszczał to co byś zrobiła? nadal byś gadała?

Nie, nie miałam zamiaru mu powiedzieć. Bardzo powoli niestety docierał do mnie bezsens i głupota tego w co się wplątałam. Chciałam się wycofać. Nawet te rozmowy telefoniczne i możliwość wygadania się z problemów (rodzinnych, nie małżeńskich, moje małżeństwo istniało, ale kompletnie zdominowane problemami rodzinnymi w szerszym tego słowa znaczeniu) wydawały mi się już bezsensowne. Raczej nie miałam wielkich obaw, że tamten nie odpuści. Na tyle na ile go znałam, uważałam, że argument braku czasu zrozumie. Gdyby jednak nie, nie wiem nie zastanawiałam się.

Cytat

A pomylił się z tym? Jesteś nie ogarnięta, kłócisz się z mężem lecisz do koleżanek i tam na niego najeżdżasz, nie układają się rozmowy z mężem idziesz na stronę z kolegą żeby "pogadać" a Tobie mażą się dzieci chcesz męża poprzez dziecko uwiązać do siebie czy jak?. Dopiero co dowiedział się o zdradzie a Ty o dziecku? masakra...

Uwierz mi, że coraz bardziej do mnie dociera jak bardzo jestem nieogarnięta. Wcześniej wierzyłam, że mimo "trudnej" matki, radzę sobie całkiem nieźle. Dopiero ostatni rok, jej zachowania na przestrzeni tego roku i rozkładanie na części pierwsze tej zdrady, uświadamia mi to. Jak wspominałam, w moim domu psycholog był dla "głupich", chociaż nie zdając sobie wówczas sprawy ze skali problemu, czułam, że powinniśmy iść całą rodziną do psychologa i podnosiłam to. Mój mąż obecnie twierdzi, że gdybym powiedziała mu jak bardzo mi źle i do czego to może doprowadzić, poszedłby ze mną na terapię. Nie neguję tego, że w to wierzy, ale znam go, pamiętam sytuacje z przeszłości. Śmiał się ze znajomych, którzy do psychologa chcieli iść, nie poszedłby do psychologa. Nie otrzymałam w porę pomocy, kiedy po ślubie usiadłam i powiedziałam, że nie ogarniam zachowania matki, poszłam do psychologa. Nie wspomniałam o problemach w związku, mówiłam tylko o matce, o jej nowych zachowaniach. To była moja pierwsza styczność z psychologiem, wierzyłam, że jestem w rękach specjalisty i to mi pomoże. Z perspektywy roku, po kontakcie z innymi psychologami (w sprawach małżeństwa) mam ogromne wątpliwości co do tej terapii, chociaż jest to uznany specjalista. To mnie dołuje. Żałuję tego roztrząsania problemów z koleżankami, przestałam to robić. Jednak mój mąż wiedział o tym fakcie i jak aktualnie twierdzi, godził się na to. Czy tak powinno być? Rozumiem, że dziecko to nie zabawka. Zawsze jednak chciałam dziecka. Obawiałam się tego, ale chciałam. Myślę, że mam w sobie duże pokłady miłości, myślę że czułabym się spełniona w tej roli. Pierwszy raz od dawna czułabym się w jakiejś roli spełniona. Nie twierdzę, że chcę dziecka teraz natychmiast, ale chciałabym mieć tego świadomość, że chociaż jest dużo do przepracowania, oboje tego chcemy i kiedyś to się spełni.

Cytat

Teraz to sobie przypomniałaś? a jak byłaś z kolegą to robiłaś jakiś pstryk i nie kochałaś a potem znowu pstryk i znowu kochałaś? tak z ciekawości pytam.

Byłam okropną egoistką, czułam się jakby zniknął cały świat. Paranoicznie bałam się, że on mnie zostawi, bo źle mnie traktuje. Czułam, że wszystko się rozpada, całe moje życie. Wiem, podporządkowanie matce wygrało z nim. Mogłam się postawić i przeżyłabym tę burzę, ale nie czułam mentalnego wsparcia mojego partnera w tej kwestii, a było mi ono niezbędne. Mam do siebie o to ogromne pretensje. Kiedy spotykałam się z tamtym, w zasadzie w całym tym okresie, czułam, że nie panuję nad niczym, nie docierało do mnie, jaką krzywdę mu wyrządzam. Totalna głupota i egoizm.

Cytat

A co nie zgadzasz siÄ™ z tym?

Psycholog, z którym się konsultowałam, stwierdził, że to banał i nie można tak uogólniać. Ja na chwilę obecną uważam, że można tak bardzo pogubić się w życiu (które od zawsze nie wyglądało jak powinno, chodzi o mechanizmy wyniesione z domu), że kochałam, ale tak wiele we mnie siedziało, że przysłoniłam to wyłącznie myśleniem o sobie. Uważam również, że każdy ma prawo do błędu i jeśli żałuje i chce się zmienić, powinien otrzymać szansę, chociaż próbę.
14039
<
#7 | Romanos dnia 23.11.2019 10:52
Odnosze wrazenie, ze jestes bardzo inteligentna oraz "kuta na cztery lapy" osoba.
A jednoczesnie strasznym tchorzem...
Ty bys chciala radykalnych zmian w calym "swoim swiecie" i w samej sobie, ale najlepiej "szybko, plynnie i bezbolesnie".
I zeby j3dnak w duzym stopniu "pozostalo tak jak jest"
No tak sie nie da...
Smierc obecnej Ciebie i nowonarodzenie to (jesli w ogole nastapia), bedzie cholernie bolesnym i zmieniajacym wsystko procesem.)
13728
<
#8 | poczciwy dnia 23.11.2019 10:59
Autorko,
Nabałaganiłaś w życiu swoim, ale i innych strasznie. Teraz czas posprzątać, ale miej świadomość, że niektórych plam nie da się wywabić.
Paradoksalnie największą krzywdę zrobiłaś sobie, powoli to do Ciebie dociera, ale kulminacja wstrętu do samej siebie jeszcze przed Tobą. W przypadku gdy nie uda Ci się uratować małżeństwa, które notabene dla mnie jest nieważnie zawarte to dopiero wtedy otworzą Ci się szerzej oczy na całą prawdę o sobie.
Za jedno należy Cię jednak pochwalić - zaczynasz zdawać sobie sprawę z głupoty jaką sobie i innym wyrządziłaś, to niewątpliwie pozytyw w tym wszystkim. Teraz trzeba zrobić kolejny krok a uwierz, że pracy nad sobą masz na lata.
Niestety wpływu na męża już nie masz żadnego, on tego nigdy nie zapomni. Pytanie jednak czy jest o czym zapominać bo głębszej relacji między Wami ja w tej opowieści nie dostrzegam. Co z tym zrobicie zależy tylko od Was, każdego z osobna.
Pierwszy krok to izolacja od toksycznej relacji z matką. Niestety to wybór lepszego zła, ale jedyny, który może Cię wyprowadzić na prostą, jeśli tylko będziesz zdeterminowana aby te prostą osiągnąć.
Zdrady zadośćuczynić się nie da, ale można z niej dużo wynieść dla siebie, i to każda ze stron.
Związek w tej chwili nie jest na pierwszym miejscu a to dlatego, że nigdy go pomiędzy Wami nie było. To co tworzyliście to jakaś imitacja związku, proteza rodziny.
Życie dało Ci ogromną szansę uporządkowania swojego życia
, czy z niej skorzystasz Ty, mąż, Wy to już inna sprawa.
Ludzie popełniają błędy, tak było jest i będzie i to nie jest najważniejsze i najgorsze. Najważniejsze co z tym później zrobią.
14027
<
#9 | normalnyfacet dnia 23.11.2019 13:10

Cytat

Psycholog, z którym się konsultowałam, stwierdził, że to banał i nie można tak uogólniać.

I to Ci powiedział psycholog? To czy to jest banał nie on decyduje ale osoba zdradzona i to jego stwierdzenie tak jakby częściowo usprawiedliwiało zdradę. Oczywiście może robi to na Twój użytek.

Cytat

Ja na chwilę obecną uważam, że można tak bardzo pogubić się w życiu (które od zawsze nie wyglądało jak powinno, chodzi o mechanizmy wyniesione z domu), że kochałam, ale tak wiele we mnie siedziało, że przysłoniłam to wyłącznie myśleniem o sobie.

I w tym momencie nadal to robisz - znowu ja na pierwszym miejscu.

Cytat

Uważam również, że każdy ma prawo do błędu i jeśli żałuje i chce się zmienić, powinien otrzymać szansę, chociaż próbę.

Tylko że Ty nie popełniłaś błędu tylko zdradziłaś nie umniejszaj tego nazywając to inaczej bo zdrada to o wiele coś poważniejszego niż błąd, błędem było wynosić do koleżanek wasze problemy małżeńskie a Ty zdradziłaś go z facetem częściowo emocjonalnie jak i fizycznie. I tak każdy ma prawo do błędu ale przecież nie do zdrady. Przecież Ty już otrzymałaś szansę:

Cytat

Następne miesiące ...

byliście na terapii, byli psychologowie trwało to miesiącami i mąż podjął decyzję ze chce odejść a Ty chcesz go zatrzymać - znowu Twoje ja -miałaś/mieliście szansę i on on chce odejść. Musisz się z tym pogodzić. I tak zrobił sporo inny mógłby trzasnąć drzwiami i odejść bez słowa a on:

Cytat

On zaczął mówić o tym, że chce rozwodu, że czeka aż ja też się z tym pogodzę.

Na siłę go nie zmusisz do zostania, Ty chcesz się zmienić ok ale nie rób tego dla niego, zrób dla siebie.
4452
<
#10 | dirty dnia 23.11.2019 19:27
Dziecko - kim one ma być? kolejną zdradą, kolejnym kochankiem? Nasuwający się obraz lekarstwa na Twoje problemy, to mechanizm, schemat.. zastępujący Twoje zmaganie się, z ... wcześniej być może Twój mąż był zachcianką dającą ucieczkę od matki; kochanek ucieczką od matki i męża... a kim ma być dziecko... Jak cudownie przesuwa odpowiedzialność z Ciebie na nowe życie... rozumiem tendencję do Pretty Women i innych bajek jednak ta ma zbyt duże złogi niebezpieczeństwa.

Terapeuci / specjaliści- ważne by mieć kogoś kto pomaga, kto wspiera, kto pracuje nad nami... podejmuje trud jednak, gdy chwilowo coś staje się trudne pachnie pięknym przesunięciem odpowiedzialności - to jedna z figur w Twoim życiu obecnie można przełożyć odrobinę (większą odrobinę ) odpowiedzialności - wtedy jakby Twoja spada... schematy schematami ale wcześniej matka, mąż, kochanek bo chciał jednego, teraz specjaliści ... za moment forum... kiedy TY ?

Kochanek - na moment lek, na moment lekarstwo... wow ten sam schemat... ale jednak chciał tylko jednego... rozmiękczałaś zakończenie bo dużo wiedział - a może z powodu prostego schematu... lęku przed odpowiedzialnością - brak jego to brak figury, na którą można przenieść odpowiedzialność??? teraz jest niepotrzebny... mamy nowe figury...

Mąż - zaplątał się figura, obiekt, będący... zależny od Ciebie emocjonalnie - zapewne mocno poraniony bo nie umie zamknąć toksycznego związku... przed nim wiele pracy bez względu czy będziecie czy nie będziecie razem.

Ty - zagubiona zdecydowanie, zaburzona niby już coś widzisz ale raczej bliżej Ci do ślepca niż widzącego pełną paletą barw. Co dalej - praca, praca, praca jeszcze raz praca. Proste rady nic nie dadzą czy zerwiesz kontakt z matką, kochankiem, mężem, czy spłodzisz z nim czy innym dzieckiem - nic to nie zmieni.... tkwisz w schematach.. tu jest praca na wieloletnią terapię... choć raczej jesteś na etapie przełożenia winy na psychologów... ale o tym już było... Pracuj bo potrzebujesz pomocy... nie decyduj teraz (matka, dziecko, mąż), bez pośpiechu nie jest na to czas... nie masz prawa jednak wymagać by on został... ma prawo się chronić... Ty chroniąc go.. siebie... dziecko może innego partnera nie zaprzestań pracy... bo oszukujesz siebie/manipulujesz sama sobą.
14077
<
#11 | W55 dnia 24.11.2019 00:54
Uffff. Ja chyba śnie , albo to jest jakiś horror.Słuchaj autorko , najlepszym sposobem by poczuć co mysli i czuje twój mąż jest po prostu postawić się w jego położeniu i zacząć myśleć i czuć tu i teraz tak jakbyś była w jego ciele. Czy wasze małżeństwo ma szansę przetrwać? Niewielką ,ale tak.Po pierwsze swymi postepkami doprowadzilas do tego ,że energia życiowa twego męża równa się null.Jak to wyrównać? Albo rozstaniecie się na jakiś czas bez żadnych kontaktów ,albo po prostu radykalnie zmienicie otoczenie wyjeżdżając nagle i na zawsze w drugi koniec kraju ,albo dajesz mu wolną rękę sama organizując spotkania dla męża typu kmk ,albo.....no wyjść jest wiele ,ale na pewno wyjściem nie jest teraz potomek.Zrobiłaś niezły kogiel-mogiel ,a teraz wszyscy be : mama ,psycholodzy ,koleżanki i kochanek.Gdzie tu sens.
14006
<
#12 | msz dnia 25.11.2019 10:43
Dziewczyno...Zapewne nie znalazłaś Tu tego czego szukałaś...Ale Jako obcy człowiek, który nie ma powodów by dla Ciebie chcieć źle, zapewniam Cię że znalazłaś tu zalążek tego co Ci jest potrzebne...Nawet jak nie masz magnesu to wydrukuj sobie to co napisał Dirty i przybij sobie gwoździem do lodówki...Wracaj do tego najczęściej jak się da...
6755
<
#13 | Yorik dnia 25.11.2019 14:19
Rola nieodpowiedzialnej za nic, nieempatycznej ofiary losu jest bardzo wygodna. Szkoda, że zawsze jest bardzo toksyczna dla otoczenia. Ofiara pielęgnuje w sobie poczucie krzywdy/pokrzywdzenia i złości często nic nie robiąc, ale rozdrapując rany latami, nie widząc nawet jak bardzo sama przez to staje się zła/toksyczna, skoncentrowana na swojej krzywdzie, krzywdzi innych. Złość czy nienawiść na siebie samą, przekierowuje na innych mając pretensje o swoją bezradność, bierność i nieodpowiedzialność. Z czasem Ofiara staje się mistrzynią pasywnej agresji i manipulacji we wzbudzaniu poczucia winy, przerzucaniu odpowiedzialności za siebie na innych. Użalanie się nad sobą, prowokowanie agresji, bierność, oddawanie kontroli i odpowiedzialności za swoje życie, nie stawianie granic i dążenie do kreowania określonych sytuacji służy żerowaniu na współczuciu, litości, poczuciu winy by tym manipulować otoczeniem.
Ofiary nie interesuje rozwiązanie problemów, które generuje, bo straciła by możliwość manipulacji. Gdzie tylko może doszukuje się Kata, bez którego nie potrafi żyć. Toksyczna postawa Kata jest bardziej widoczna, Ofiary jest ukryta. Biedna, skrzywdzona Królowa dramatu dalej prowadzi swoją grę Ofiary szukając przyczyn i usprawiedliwień swojego postępowania u wszystkich tylko nie u siebie;

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?