Rozwód jak wojna 2 | [0] |
Rozwód jak wojna | [0] |
poul29 | 18. Kwiecień |
madzia2013 | 18. Kwiecień |
Kaita | 18. Kwiecień |
savior29 | 18. Kwiecień |
monia26021984 | 18. Kwiecień |
Crusoe | 00:11:46 |
makasiala | 01:11:49 |
# poczciwy | 01:33:38 |
Julianaempat... | 01:46:06 |
gunio11 | 01:52:44 |
Tak jak piszesz nie ma niewinności tej świadomości posiadania kogoś na kogo można zawsze liczyć tak żyć się nie da. Przepraszam ze pytam ale macie dzieci? Mi jest żal mojego synka nie ma nawet 2 latek 😦
Dokonałaś wyboru, który nigdy nie jest łatwy. Najgorsze co można zrobić to bezrefleksyjnie stać w rozkroku.
I wiesz co? Nie jest ważne czy ten wybór był dobry czy zły, bo tego tak naprawdę nigdy się nie dowiesz. Ważne jest, że był bardzo świadomy.
Świadomy wszystkich konsekwencji, ale i zalet owego.
A to, że ból mija to "oczywista oczywistość" ważne aby po tym bólu nie pozostała przeciągająca się pustka i poczucie winy.
Wszystkiego dobrego.
nie, tak sie nie da zyc...to bardzo trudne
poczciwy- masz racje, wybor nie byl wcale latwy i zero jedynkowy... ja poprosilam mojego meza zeby sie wyprowadzil. Nic nie zrobil w tym kierunku, a ja nie jestem typem "wywalajacym na zbity pysk" dalam mu czas, no to funkcjonowalismy pod jednym dachem" w rozkroku " - to bylo jak ciagle otwieranie tej rany, zycie na gruzach tego domu w ktorym moj maz "zdetonowal ladunek wybuchowy". To byl koszmarny czas, zanim znalazlam sobie lokum - nie jakiekolwiek, tylko takie, jakie mi sie podoba. Jestem okropnie podatna na wzbudzanie we mnie poczucia winy, nie bylam "dobra corka", nie bylam "dobra zona". To teraz bede dobra dla siebie. Pierwszy raz w zyciu.
To malzenstwo moglam utrzymac, z cala pewnoscia - w dluzszej perspektywie kosztem mojego zdrowia psychicznego. Nie wiem , czy bym miala poczucie wygranej. Nie wiem. Moj maz pragnal tylko jednego - zeby wszystko bylo jak dawniej. Analiza przyczyn zdrady i funkcjonowania naszego zwiazku byla dla niego nie do przejscia. Nie chcial o tym mowic - "mezczyzni tak maja jak mloda dziewczyna sie rozbierze " itd...
A tak sie nie da..... wiesz, jak sie dowiedzialam, przez pierwsze tygodnie czulam sie fizycznie i psychicznien unicestwiona. Moj maz bardzo dlugo bagatelizowal moj bol - "nie umiesz sie zachowac, ludzie widza, robisz przedstawienie , terror, dam Ci czas ale musze widziec , ze sie starasz, znowu zaczynasz ". raz sie zapytal "jak sie z tym czujesz" "- z czym ? ""no z tym, ze przelecialem ta panienke?"
No i przede wszystkim wypieral sie tego "przelecenia" do ostatniej kropli krwi...
Tego nie da sie opisac. Potem przyszla czarna rozpacz.
Moj byly maz staral by sie napewno bardzo, jak juz wspomnialam - zaczal jak spakowalam walizke, tylko nie wiem jak dlugo by ten "miesiac miodowy " potrwal , on lubi szybko zapominac o nieprzyjemnosciach. A ja - ja bym uschla, jak usycha niejedna zona.
Trudno, wybralam z wszystkimi konsekwencjami. Nawet jezeli moj maz uwaza, ze to ja swoja nieustepliwoscia i bezwzglednoscia ( masz serce skute lodem) rozwalilam "takie piekne malzenstwo"....
mam nadzieje, ze zamiast pustki i poczucia winy ja znajde spokoj a on szczescie
Pozdrawiam
Jeśli jesteś pewna, że Ty należysz do tego grona to chwała Ci za to, że nie próbowałaś oszukiwać samej siebie. Gratuluję konsekwencji i chłodnej oceny sytuacji. Nie każdy tak potrafi.
Cytat
do wielu z nich chyba nie dochodzi, że takie słowa po zdradzie, to jak zdradzenie nas po raz drugi; bo to jasny sygnał czystego egoizmu; tego, że ważniejsze jest dla nich, w tym momencie, uciszenie własnego poczucia winy, niż pomoc nam w ucieszeniu naszego bólu; to w sumie komunikat "nie ważne jaką Ty zapłacisz cenę za mój spokój, ważny jest mój spokój"; jasny sygnał egoizmu i braku miłości; stajesz i mówisz nie daje sobie z tym rady i otrzymujesz odpowiedź (a właściwie kolejne potwierdzenie): "nie kocham Cię", jestem tylko ja, ja, ja i ważny jest mój spokój;
nic cennego nie straciłaś; więc decyzja jak najbardziej zasadna;tym bardziej jeśli nie trzymały Cię żadne inne poważniejsze zobowiązania;
Cytat
nie w tym jest sęk, aby wygrać utrzymanie status quo;
Cytat
jaśniejszych sygnałów nie potrzeba, by sprawa była jasna;
Cytat
czemu się obawiasz, przy takich sygnałach, czy podjęłaś dobrą decyzję?
masz święte prawo zawalczyć o własne życie i zdecydować kogo chcesz obdarowywać miłością i zaufaniem;
dlaczego miałabyś darować najcenniejsze rzeczy komuś, kto ich nie docenia? komuś, kogo nie dorasta do istoty związku i komuś, kogo nie stać na wymianę, i kto przy otrzymywaniu za friko, tylko karlał i malał?; to dopiero byłby brak miłości, również z Twojej strony;
dałaś mu teraz właśnie więcej, niż na to zasługiwał; co z tym zrobi, to już jego wybór;
Komentarz doklejony:
*komuś, kto nie dorasta do istoty związku i komuś, kogo nie stać na wymianę, i kto przy otrzymywaniu za friko, tylko karlał i malał?;
Cytat
Jakieś złe doświadczenia z dzieciństwa?
Cytat
Chyba nie do końca jeszcze coś męczy,żal no i dodałabym to poczucie winy
Cytat
No i jest odpowiedź skąd to poczucie winy? i pustki?
Winisz siebie za to ze spakowałaś walizki i uciekłaś? bo to nie twój problem i ty sie z tym szarpać nie będziesz?
Cytat
Może nie bagatelizował,ale nie rozumiał...nie wiedział i nie widział co się z tobą dzieje...to samo było z moim byłym nie raz słyszałam "ogarnij sie kobieto" z tym tekstem "przeleciałem panienkę" to chociaż w dziób dostał?
Cytat
Uczymy się z nim żyć,przyzwyczajamy,akceptujemy i słabnie...no chyba że rana jest rozdrapywana...
Ile jesteś czasu po rozstaniu?
Tak. Zle doswiadczenia.... pierwszy raz w zyciu stanelam zdecydowanie po swojej stronie i powiedzalam "dosyc" , w procesie bolesnej terapii odzyskuje generalnie prawo do poczucia krzywdy, wolnosc od poczucia winy i odpowiedzialnosci za innych, w tym za krzywdzicieli. Jak sobie to uswiadomilam to obudzil sie wypierany gniew, zal i zlosc.
masz racje - "wybaczyc" to pewnie za duzo powiedziane - zaakceptowalam to ...nie chce niczego rozdrapywac.
Wiesz , nie winie siebie swiadomie - mysle , ze to wynika z mojego DDA i wdrukowanego schematu postepowania i myslenia. Bez demontazu tego dziedzictwa staloby sie to, o czym poczciwy napisal - "ważne aby po tym bólu nie pozostała przeciągająca się pustka i poczucie winy" -bo tak wlasnie funkcjonuje DDA-owska matryca. A pustki nie czuje. Ulge czuje. I zmeczenie, to fakt. To trwalo ponad rok.
Nie, on nie rozumie mojego bolu. Albo to wypiera. Jego zdaniem nic sie nie stalo. "Inne zony wybaczaja". Wiec coz, bedzie musial poszukac sobie innej zony
Yorik, do adopcji polecam psa ze schroniska. Trudno o wierniejszego towarzysza
amor, ....dziekuje
Większość z nas, odchodząc od kogoś, kto nas zdradził, zastanawia się choćby krótko, czy może jednak nie trzeba było jeszcze (lub w inny sposó "zawalczyć".
I OK, to chyba normalny odruch; "lubimy"myśleć o "niezrealizowanych scenariuszach"...
Ma żal? Heh... jemu po prostu trudniej pogodzić się z tym, że podjęłaś decyzję o rozstaniu, bo mimo wszystko nie był na to przygotowany. Da sobie radeee...
Cytat
To też chyba zależy od charakteru
Do serca przytul psa, weź na kolana kota......a potem zobaczysz, co jeszcze się trafi
Cytat
Wybaczyć możesz dla samej siebie...wybaczyć to zrozumieć nie usprawiedliwiać i nie oznacza zapomnieć kto nam coś zrobił,łatwiej jest usprawiedliwić własne błędy niż cudze,nie zaakceptujesz,nie zrozumiesz nie zrobisz kroku do przodu...nie jesteśmy doskonali inni też nie są... po części to co napisałaś:
Cytat
Złe doświadczenie z dzieciństwa poszły dalej z tobą... chodzisz na terapię więc ja nie będę sięgać głębiej,bo to twoja terapia i praca nad samą sobą...
Cytat
To juz jego problem,podjęłaś decyzje o odejściu...tylko że ja mam wrażenie że masz jakieś wahania,wątpliwości czy dobrze zrobiłaś? czy zbyt pochopnie nie podjęta decyzja,że można było coś jeszcze więcej zrobić z siebie dać...nie jesteśmy robotami,zrobiłaś i dałaś z siebie tyle na ile była możliwość na ile ci starczyło sił,to cię nie podbudowało a niszczyło...ale serce mówi jedno a rozum drugie...
Cytat
Cytat
Oszukujesz samą siebie?
Yorik,
Nie wyspałeś się?
Cytat
wybaczenie jest właśnie zaakceptowaniem tego co się stało, a nie zgodą na wyrządzanie nam zła i tkwieniem w tym kręgu kata i ofiary;
jeśli wychodzisz poza ten krąg, to nie jest za dużo powiedziane;
jesteś bardzo świeżo po zdradzie nie jest dziwnym, że jeszcze jakieś tam pewne rzeczy muszą wybrzmieć ;
Cytat
Nie ma prawa zrozumieć, bo on nigdy nie był na Twojm miejscu, nie ma takiego doświadczenia za sobą, nie jest Tobą i nie odbiera świata tak jak Ty; nawet między zdradzonymi istnieją znaczne różnice w tym odbiorze;
problem nie w tym aby on zrozumiał, ale by przyjął;
przyjął do świadomości, że ten ból istnieje i tym samym wziął odpowiedzialność za to, że jego działanie na pojawienie się tego bólu wpłynęło;
bo dopiero w takim momencie miałby szansę na to, aby zmienić coś w swoim postępowaniu;
on (co wynika z tego co piszesz) z tej szansy na razie nie korzysta, a dąży do utrzymanie jedynie poprzedniego stanu; a bagatelizowanie wiele mówi o jego stosunku do Ciebie; zasługujesz na miłość i szacunek, a gość ma do zaoferowania lekceważenie; on nie ma szans na zbudowanie na tym dobrej relacji; a Ty nawet nie powinnaś robić pewnych rzeczy za niego;
dla Ciebie znakomita lekcja tego, jak kończy się mamusiowanie w związku;
i właśnie dajesz mu znakomitą szansę by dojrzał i wyrósł z roli chłoptasia; czy z niej skorzysta, to już jego wybór; Ty za żadnego faceta nie musisz nosić przysłowiowych jaj; możesz śmiało już tego błędu nie popełniać, tym bardziej kiedy już widzisz, jakie mogą być tego konsekwencje; a co więcej dokonywać bardziej świadomych wyborów w przyszłości; i to, byś tego nie robiła, samej sobie, wystarczy; nie musiałaś ogarniać czegoś, co nie należało do Ciebie;
Przede wszystkim oszukiwalam sie w tym malzenstwie juz jakis czas przed zdrada. Pozostanie byloby dalszym oszukiwaniem sie.
Zapytalam po fakcie bylego co czuje do mnie - " przyzwyczajenie i przywiazanie"
Wiesz co, mialam takie paskudne uczucie od dluzszego czasu, ze jest ze mna z poczucia obowiazku i dla wygody posiadania domu, ktory coraz bardziej przypominal darmowy hotel a ja obsluge, ktora tak strasznie sie stara....teraz widze cala zalosc mojego postepowania. Dopiero niedawno uswiadomilam sobie zrodlo i mechanizm tej sytuacji i nie dopuszcze, zeby sie kiedys powtorzyla, to wymaga pracy nad soba.
Trzeba bylo spojrzec prawdzie w oczy. Taaaak....moj rozum ( nie taki glupi ) mowil co innego ( wrzeszczal , nie mowil ) juz dawno a glupie serce swoje. No bo przeciez ja jestem taka niewazna.
Jak poczulam wreszcie ze jestem wazna to nie chcialam juz takiego malzenstwa. Ale zeby to poczuc musialam chyba najpierw dostac w leb.
Nie podjelam tej decyzji pochopnie, nie po tygodniu ani po dwoch.
Przedtem jeszcze bardzo sie "staralam". A im bardziej sie staralam, tym wiecej bylo lekcewazenia.
Typowy uklad dawca-biorca, zawiniony oczywiscie przez wiele lat po czesci przeze mnie, bo tolerowalam zbyt wiele i myslalam w swojej naiwnosci, ze jak sie jeszcze troche postaram, to... Bzdura. Wiem, ze gdybym dobitniej pilnowala granic, ten zwiazek skonczyl by sie pewnie duzo wczesniej. Na moj brak zgody na pewne rzeczy reagowal coraz czesciej zloscia a ja oczywiscie kladlam uszy po sobie. Przyznaje sie do tego otwarcie. I niech to bedzie dla innych przestroga.
O "pustce i poczuciu winy" napisalam bo poczciwy uzyl tego okreslenia.
Jak zwiazek sie konczy obojetnie dlaczego to zanim zaczniesz widziec " ja" zawsze na poczatku jest takie uczucie "amputacji". Trzeba sie na nowo zorganizowac.
Nawet jak caloksztalt podpada pod syndrom sztokholmski
Powiedzialam sobie "teraz albo nigdy" bo jak zostane, to nie odzyskam siebie.
Za duzo tych klamst bylo. Duzo rozmow wczesniej. I donikad nas to nie doprowadzilo.
Nie da sie kochac za dwoch. Nie mam wplywu na to co drugi czlowiek pomysli i w ostatecznosci zrobi.
A pies jest dobry na wszystko
B.
Komentarz doklejony:
Amor, to szczera prawda.... lekcja bolesna ale niezbedna.
Pozdrawiam
Komentarz doklejony:
7 tygodni nie miesięcy
Komentarz doklejony:
Amor szacun mega dobrze to ująłeś 👌🏻👍🏻
Dziekuje Ci za te slowa. Przejrzales mnie na wylot
o tak, hydra podnosi swoje paskudne lby i straszy znienacka to i tak juz przerazone dziecko we mnie, ktore zawsze balo sie przeciwwstawic....ta malo wazna Bree, "ktora nie zdolala nigdy zasluzyc" budzi sie w chwili slabosci, zmeczenia, musze ją wtedy wziasc za reke i powiedziec "nikt nie ma prawa Cię krzywdzic, wcale nie musisz tego znosic ".
Tym razem, w obliczu absolutnego kryzysu, jakim jest rozpad mojego malzenstwa podjelam zdecydowana walke z hydra. Nie da się z nią isc na kompromis. Albo ona albo ja.
Sprzeciwstawienie się schematom myslenia starym jak swiat i przekazywanym z pokolenia na pokolenie i odblokowanie poczucia krzywdy wywoluje najpierw lęk i dezorientację a potem, po wielu godzinach uczciwej i bolesnej pracy terapeutycznej nad soba mozna miec nadzieje na ulgę i budowe zdrowej tozsamosci i zdrowego poczucia wlasnej wartosci - czyli swiadomosci wlasnych mocnych stron i ale i ograniczen. I pelna zgode na siebie. A potem przychodzi zgoda na drugiego czlowieka, ale juz inna -ufamy mądrzej, nie zatracamy sie, uczymy sie stawiac granice, bez strachu przed odrzuceniem.
Warto ta prace wykonac dla siebie, bez tego niestety utkwimy w kryzysie, obojetnie czy z partnerem czy bez.
Wszystkim zbyt "troskliwym" zonom ( i mezom ) polecam ksiazke "Nigdy dosc dobra" Karyl Mc Bride
pozdrawiam