Rozwód jak wojna 2 | [0] |
whiteangel | 20. Kwiecień |
grzegorz28 | 20. Kwiecień |
Starbuck | 20. Kwiecień |
oszustka | 20. Kwiecień |
rafex | 20. Kwiecień |
Mari1999 | 01:39:59 |
bardzo smutny | 05:07:20 |
makasiala | 06:37:18 |
Julianaempat... | 08:03:15 |
Matsmutny | 09:18:31 |
Zastanawiam się po co załatwiał lewy telefon zamiast zmienić nr żeby nie mieć z nią kontaktu skoro to ona tak mu się narzuca?
Wiem że chcesz mu wierzyć, że masz ciągle nadzieję że to ona chce z nim być a nie on z nią. Ale coś tu jest nie tak. Przez rok nie potrafi zerwać z nią kontaktu chociaż nie chce żeby on był?
No cóż będziesz chciała uwierzysz ale czy warto, czy potrzeba ci takich emocji?
A wyjście na prostą po tylu kłamstwach będzie bardzo bardzo trudne. Wszystko powinno odbywać się teraz na twoich zasadach. A on powinien być przejrzysty. Boisz się powtórki no cóż wygląda na to że jest ona bardzo prawdopodobna. Twojemu mężowi chyba podoba się takie podwójne życie, z jednej strony żona rodzina a z drugiej kochanka która cały czas daje mu do zrozumienia że jest dla niej ważny. A to lechta jego ego.
Dużo pracy przed wami i wydaje mi się że sami nie dacie rady tego ogarnac. Może wizyta u psychologa? Wspólna terapia? Wprowadź 34 kroki bo chyba na miękko chciałaś nad tym wszystkim przejść. A niestety temat zdrady i dalszego wspólnego życia trzeba przepracowac.
Może warto zapytać siebie samą czy nadal śnię i czy chcę sie naprawdę obudzić nawet jeśli to bolesne?
Uderzyło mnie pierwsze zdanie "...po 12 latach szczęśliwego małżeństwa".
Dla kogo "szczęśliwego"?
Wszystko może pozornie wyglądać na piękne jednak pytanie jest takie - jak będziesz się czuła. Gdzie jest element konsekwencji w Twoim postępowaniu? Gdzie jesteś Ty w życiu Twojego męża? Nie wiedział jak się poczujesz gdy dowiesz się poraz 18 o ukrytych kontaktach?
Może łatwiej zaakceptować życie w trójkę ze świadomością, ze nie jesteś ta jedyna a85; (Przepraszam taka ironia by zmusić Cię do smutnej refleksji).
Są takie momenty, gdy trzeba powiedzieć dość... jasne wszystko można próbować ratować, dźwigać ale jesteśmy ludźmi nic nie zniknie z głowy, z serca, ze świadomości, ze ktoś rezygnował z nas mimo tego, ze już się wydało i zapewniał, ze tego nie zrobi nigdy więcej.
Komentarz doklejony:
Pytanie oczywiście brzmi czego Ty chcesz? Wersja jak w bajce ??... raczej nie istnieje. Jeśli mimo wszystko zdecydujesz, ze odpuszczasz mu grzechy (to Twoje życie i masz do tego prawo) wtedy pewnie mimo opini zewnętrznych podpowiemy jak spróbować reaktywować, pudrować - zwal jak zwał, Was i ostrzec przed konsekwencjami (co już częściowo zrobiłem).
Jeszcze jedna rzecz - może banalna ale na Twoim etapie (a byłem dokładnie na Twoim etapie) wydawało mi się, ze muszę podjąć decyzje już teraz na zawsze... nic bardziej mylnego decydujesz każdego dnia, dziś nie odchodząc możesz zawsze to zrobić jutro (jednak tu również jest pokusa oszukania siebie, niby decyzji w zawieszeniu; pozorna siła, pozorna decyzyjność, pozorne wyjście z twarzą wyłącznie przed sobą i swoim ego by ukryć zranienie i poczucie koła zapasowego).
Twój mąż po raz "n" Cię okłamuje w ten sam bezczelny i perfidny sposób a Ty po raz "n" po krótkiej chwili przechodzisz nad tym do porządku dziennego. To nie ma prawa się udać.
Czy dziecko jak popełni błąd i nie poniesie za to konsekwencji będzie miało świadomość, że źle zrobiło i wyniesie naukę na przyszłość?
Konstrukcja jest dokładnie ta sama jak u dorosłych. Tak działa nasza psychika, podświadomość.
Zacznij działać rozważnie a nie emocjonalnie bo w przeciwnym razie ta karuzela będzie nabierać tylko rozpędu dopóty dopóki z niej nie spadniesz obijając się tak, że już nie będziesz mieć siły się podnieść.
Chciałabym odnieść się do niektórych komentarzy:
Mazuta r11; masz rację r11; każda szansa, którą do tej pory dałam mężowi miała być tą ostatnią i z każdą zmarnowaną prze niego szansą poczułam się jeszcze gorzej. Tak, chcę mu wierzyć mimo wszystko, ale na razie nie wierzę. Ciągle mam z tyłu głowy myśl, że pewnie nie wiem wszystkiego. Czasami myślę, że wnikanie co dokładnie było, kiedy i dlaczego jest bez sensu bo nic mi teraz takie informacje nie dadzą, jednak chyba nie umiem inaczej. Mój mąż deklaruje, że mogę go sprawdzać praktycznie na wszystkich płaszczyznach, mówi, że mogę robić mu rewizję osobistą żeby sprawdzać czy nie przemyca telefonu, sprawdzać jego telefon, że rozmawiać ze znajomymi przez telefon może na głośniku żebym wszystko słyszała itp. Wiem już jednak z doświadczenia, że jeśli będzie chciał powrócić do tego kontaktu to znajdzie sposób, po prostu będzie bardziej ostrożny. Pytanie tylko czy znowu dam mu ten kredyt zaufania... Co do pomocy psychologa...cóż... nigdy nie chciałam korzystać z tego typu porad. Kilku moich znajomych ma złe doświadczenia i może stąd moja niechęć. To, że jestem na tym portalu to też duży krok, kiedyś śmiałam się z tego, że ludzie zwierzają się sobie w internecie... teraz mam wrażenie, że to było w innym życiu. Mój mąż powiedział, że jeśli bardzo mi zależy to pójdziemy na terapię, ale jego nastawienie do tego jest o wiele bardziej sceptyczne niż moje.
Romanos r11; celnie uderzasz, choć myślę, że już się obudziłam. Nie rozumiem jedynie twojego powątpiewania w 12 lat naszego szczęśliwego małżeństwa. Rzeczywiście byliśmy dobrym, szczęśliwym małżeństwem zanim to wszystko się zaczęło, układało nam się super, kłótnie były sporadyczne i o drobiazgi z życia codziennego. Cudowne dzieci które przysparzały nam moc radości przez całe lata. W łóżku super, on też tak zawsze twierdził, kiedy chciał wtedy miał, zawsze miałam też dużą inicjatywę i pomysły. Niestety, to nie dla mnie zaproponował nagrywanie seksu. Powiesz, że gdyby małżeństwo było szczęśliwe to nie byłoby zdrady. Dużo czasu poświęciłam na dociekanie dlaczego to się stało. On zawsze powtarzał, że ja nie zawiniłam, ani nie popełniłam nigdzie błędu, że to on się pogubił. Trochę to było tak, że dopadł go kryzys wieku średniego. Jak zaczął tamtą pracę akurat kończył czterdziestkę. Tam poznał sporo ludzi, zaprzyjaźnił się z kilkoma chłopakami nieco młodszymi od siebie, mającymi bardzo luźne podejście do życia i niejedno za uszami. Zaczęło się wspólne imprezowanie na tych delegacjach i oprócz tego jakieś tam męskie wypady prywatnie od czasu do czasu a to siłownia, a to rybki, a to znów jakaś impreza. Nie chciałam mu tego ograniczać choć nie zawsze byłam zadowolona. Wiedziałam, że przez całe lata rzadko chodził gdzieś sam i nawet cieszyłam się, że ma tylu nowych kolegów. A on chyba chciał być trochę tak jak oni, wtedy pojawiła się tamta, zaczęły się najpierw tylko rozmowy, czasami kawki, później smski i jakoś poszło... Nie tłumaczę go, jego wina jest niepodważalna, po prostu mniej więcej taka zmiana zaszła w nim przed zdradą.
Dirty r11; często w tej mojej popieprzonej sytuacji myślałam o sobie jak o kole zapasowym. Mąż powtarza, że absolutnie tak nie jest, że nigdy nie brał pod uwagę możliwości odejścia do niej, zawsze chciał być tylko ze mną. Mówi, że zrozumiał co zrobił, że ona do pięt mi nie dorasta i tak dalej. Ponure myśli jednak wciąż krążą mi po głowie, że on może tęskni do niej tylko po prostu nie chciał psuć ułożonego życia, które wiedliśmy. Żona zawsze czekająca z utęsknieniem, w domu zawsze wyprane, ugotowane, posprzątane. Dzieciaki śliczne, zadbane, grzeczne, prymusy w szkole, istny powód do dumy, uwielbiające wręcz swojego tatusia. Tak, ma wiele do stracenia. Piszesz o tym zaakceptowaniu życia w trójkę. Nawet kiedyś powiedziałam do męża, oczywiście była to ironia, żeby może zaprosił ją do nas, ja też się z nią zaprzyjaźnię i nie będą musieli mnie oszukiwać. Powiedziałam ostatnio mężowi, że nawet jeśli dam mu szansę to może zdarzyć się tak, że nie poradzę sobie z tym i po prostu się rozstaniemy, ale masz rację, że mam jakieś takie dziwne poczucie, że muszę podjąć decyzję jak najszybciej i nie będę mogła jej cofnąć...
Poczciwy r11; rzeczywiście chyba przestałam się szanować i z pewnej siebie kobiety, którą kiedyś byłam stałam się żałosną istotą. On to chyba wykorzystał. Wiem, że jest świnią, oszukał mnie tyle razy tak bezczelnie patrząc mi w oczy. Nie mogę znieść tego, że ten wspaniały człowiek, który był dla mnie wszystkim, okazał się tak podłym, zwykłym kur....em. Jednocześnie nie potrafię przestać go kochać, choć chciałabym znienawidzić. Bardzo mądrze piszecie o tym, żeby nie dawać szansy rna miękkor1; i działać rozważnie, tylko ja cholera nie wiem jak to się robi! Widzę, że błędem było dawanie mu szansy bez konsekwencji, tylko myślałam wtedy, że mój ciągły żal, sprawdzanie itp. to dla niego są te konsekwencje. Teraz widzę, że konsekwencje tego ich romansu poniosłam tylko ja. Ale czy tak naprawdę mogłam zrobić coś, żeby on więcej nie wszedł w kontakt z nią? Błagam poradźcie mi jak być mądrzejszą.
Crusoe r11; nie odpowiada mi życie zdradzanej i oszukiwanej żony, nie tego chciałam i ciągle wierzyłam, że to się skończy. Dziękuję za Twoją radę.Wiele razy myślałam o tym by poprosić o rozmowę jej męża i powiedzieć mu wszystko co wiem. Uważałam jednak, że nie chcę wchodzić z butami w czyjąś rodzinę i być może niszczyć życia jakiemuś dziecku, pomimo że ona nie miała skrupułów. Przede wszystkim, choć jej nienawidzę, to wiem, że nie ona jest tu najbardziej winna, tylko mój mąż, który mnie zdradził, oszukał i utrzymywał z nią kontakt. Nie ważne czy bardziej chciała tego ona czy on. O tym, że ona była gotowa na jeden gest mojego męża odejść od swojego wiem od niej samej, bo powiedziała mi o tym przy naszym pierwszym spotkaniu. Mało tego była nawet gotowa zostawić dziecko. To ona powiedziała, że od dawna jej się z mężem nie układa, że każde z nich ma swoje sprawy, nie spędzają ze sobą czasu i tak naprawdę są ze sobą dla dziecka i wspólnego majątku. W dodatku powiedziała mi, że ona chyba wie jak ja się czuję bo kiedyś mąż też ją zdradził, z tym, że już wtedy było między nimi źle i nie zrobiło to w ich związku większej różnicy. To są jej słowa. Teraz sama nie wiem czy warto jeszcze temu jej mężowi cokolwiek mówić. Szczerze to jest mi nawet teraz bardziej głupio, co ja mu powiem, że dlaczego nie odezwałam się jak dowiedziałam się o wszystkim już rok temu. A u nich to naprawdę musi być jakoś dziwnie skoro on po takim czasie nadal o niczym nie wie. W dodatku w tym czasie kiedy ona i mój mąż mieli ze sobą kontakt to ona całymi dniami wisiała na telefonie. Jak to możliwe, że tamten niczego nie zauważył, skoro nawet ja r11; najgłupsza i najbardziej naiwna z żon zawsze coś wyczułam.
Czytam te Wasze komentarze już po raz trzeci i łzy leją mi się po twarzy... Wyjaśnię jeszcze, że za każdym razem gdy dałam mężowi szansę, to pomimo że są dzieci, kierowałam się własnymi uczuciami. Próbowaliśmy dalej dla nas. Teraz jednak myślę, że gdyby nie ciąża to tym razem bym odeszła bo miarka się już przebrała. Decyzja o rozstaniu byłaby ostatecznością. Nie wyobrażam sobie jednak, że urodzę dziecko a jego wtedy przy mnie nie będzie. Tworzyliśmy wspaniałą rodzinę we czwórkę (oczywiście zanim on się sk...wił). Nasze dziecko, które już niedługo się urodzi przecież też na to zasługuje.
Proszę piszcie szczerze co myślicie. Naprawdę bardzo tego potrzebuję. Jeszcze chyba nigdy nie rozsypałam się tak bardzo jak teraz. Od dwóch tygodni wstaję z łóżka tylko dla moich dzieci. Tych w domu i tego w brzuchu. Dziękuję za wszystkie komentarze i pozdrawiam.
Cytat
To co napisałaś powyżej to sa konsekwencje...ale dla Ciebie nie dla niego i dobrze, że to zauważasz. On nic nie stracił za każdym razem kiedy Cię oszukiwał wracał jak gdyby nigdy nic bo wiedział, że nie może mu się stać krzywda.
Czasem dopóki ktoś nie dotknie dna, nie zrozumie nic a tym samym nie będzie mógł wyciągnąć wniosków, mieć motywacji do zmiany siebie, do pracy nad własnym Ja.
Rozumiem Twój stan, albo inaczej - staram się zrozumieć bo masz do czynienia z recydywistą, ja tego nie doświadczyłem, dlatego, że szybko uciąłem, czy dobrze? to się okaże pewnie za jakiś czas.
Nie ma dobrych wyborów w takiej sytuacji. Każdy z nich niesie za sobą jakieś konsekwencje, co prawda inne, ale tak samo wymagające.
W pewnym momencie będziesz musiała sobie odpowiedzieć na pytanie czy jesteś w stanie żyć w ciągłym strachu, czy będziesz umieć zaufać, czy będziesz umieć się czuć szanowana, doceniana, podziwiana w tym związku. Tych pytań jest wiele więcej i na wszystkie trzeba będzie spróbować znaleźć odpowiedź.
Komentarz doklejony:
miało być:zdradzie zawsze towarzyszy kłamstwo ,to jej brat bliźniak.
Daxo, wiem, że nie ja powinnam się wstydzić, ale jednak jest mi wstyd. Jak pisałam wcześniej mieszkamy w małym mieście, nie chciałam, żeby połowa miasta plotkowała na nasz temat choć pewnie nie powinnam się tym przejmować w sytuacji gdy rozsypuje się moje życie.
Wyobraźcie sobie, że jak po którejś już akcji z telefonem wymieniłam kilka smsów z jego kochanką, żeby poinformować ją, że znowu się wydało, to sama mnie zapytała czy mam zamiar iść z tym do jej męża i bezczelnie dodała że jeśli tak to ona sama to załatwi ale szkoda wojny na całe miasto! Powiedziałam wtedy, żeby załatwiała ale wiem, że facet do tej pory nic nie wie. Z tą wojną chodziło jej chyba właśnie o plotki, które wtedy by były. Miałam wtedy wrażenie, że chce mnie nastraszyć, bo wie, że z powodu tego czym się zajmuję zawodowo muszę dbać o nieposzlakowaną opinię, choć to chyba nie moja opinia powinna ucierpieć.
Crusoe wiem, że w swojej rodzinie i wśród znajomych miałabym wsparcie. Czy w jego to nie wiem. Jeśli się rozejdziemy to pewnie nie, bo przecież on ciągle chce ratować i ja bym wtedy wyszła na sukę, która nie chciała dać szansy.
Kochani wciąż waham się w sprawie rozmowy z jej mężem. Trochę to jest tak, że nie chcę sobie fundować takiego stresu teraz, a trochę rzeczywiście boję się co wtedy będzie i tych plotek i tego, że to dodatkowo na moją rodzinę też źle wpłynie. No i sumienie, choć nie powinno, to jakoś tak mnie gryzie, że jej mąż i córka ucierpią.
Jestem tchórzem po prostu ...
Wiem, że nie takie rzeczy p o w inny wpływać na życiowe decyzje, ale nie mogę poz by ć si ę tych czarnych myśli.
Komentarz doklejony:
Jutro mój mąż wraca już ze swojego stażu. Czeka nas rozmowa. On codziennie dzwon i prosi o szansę no i tak chce porozmawiać co w domu i o dzieciach. Najpierw chamsko nie odbierałam i nie chciałam gadać. Teraz jednak stwierdziłam, że nie mogę zachowywać się jak dzieciak . W tym tygodniu rozmawialiśmy przez telefon tak normalnie. Fajnie jest trochę tak zwyczajnie pogadać, ale potem przychodzą myśli "nie wierzę w ani jedno twoje słowo, jesteś chujem, który zdradzał mnie nawet w ciąży, itp." Jutro ponownie zapyta czy dam mu szansę, a ja nie mam jeszcze dla niego odpowiedzi i wiem, że na razie nie dam rady rozmawiać rzeczowo, bez emocji. Już wcześniej prosiłam by dał mi czas. On da, tylko pewnie będzie jak wcześniej, będzie spał w salonie i czekał aż ja się przełamię. Wiem, że gdy on będzie blisko będzie mi jeszcze trudniej bo chociaż żal i poczucie krzywdy są ogromne to bardzo też za nim tęsknię inie wiem już które uczucia są silniejsze.Chyba naprawdę kocham zabardzo. Z drugiej strony gdy ulegnę pewnie powróci zaraz też poczucie strachu, że to znowu się nie skończy. Czemu to musi być takie popieprzone...
Analizowałam te 34kroki. Kurcze wydaje mi się, że jest to nie do wykonania. Trochę chyba trzeba zmienić się w taką zimną sukę a to nie jestem ja, nie wiem czy dam radę to wprowadzić. Powiedzcie mi, czy udało Wam się postępować zgodnie z nimi? I jeszcze kiedy powinno się je wprowadzić, na etapie podejmowania decyzji czy wtedy gdy postanawiamy, że próbujemy?
Dziękuję za wszystko co mi dziś napisaliście , każdy komentarz dał mi naprawdę dużo do myślenia.
Cytat
I wcale nie musisz tej odpowiedzi mieć. Daj sobie samej czas na poukładanie wszystkiego w głowie, ogarnięcie emocji, zrób bilans zysków i strat.
Dopiero wtedy na chłodno będziesz mogła podjąć decyzję o ewentualnej szansy,nie dla niego, tylko przede wszystkim dla siebie, dla Was, ale on musi mieć świadomość, że tym razem będzie to (nie napiszę, że na Twoich) ale na pewno na innych zasadach niż dotychczas.
Cytat
Wdrażasz je najszybciej jak to możliwe.
One w Twoim przypadku są niezbędne. Twój mąż musi widzieć, że tym razem w Tobie coś pękło, że nie będzie jak do tej pory, nie ustąpisz jak dotychczas a jeśli dasz szansę to będzie już naprawdę ostatnia szansa.
Nasze zachowania, gesty znaczą więcej niż jakiekolwiek słowa.
Dzisiaj jakby czuję w sobie jakąś energię, której nie było w ostatnich tygodniach. Postanowiłam konsekwentnie realizować zasady 34kroków.
Komentarz doklejony:
Dodam jeszcze, że widzę, jak przez tę czarną rozpacz zmarnowałam ostatnie tygodnie, a przecież dzieciom wakacje się kończą! Wyjadę z nimi na kilka dni dopóki jeszcze fizycznie daję radę, a później muszę przygotować je do szkoły no i czas ogarnąć mieszkanie i przygotować je na nowego członka rodziny. Mam też do zaliczenia kilka spotkań towarzyskich bo niedługo będę miała ograniczone możliwości wyjścia, także mam co robić. To pomoże mi w realizacji tego kroku żeby nie siedzieć w domu i nie czekać na niego, co wcześniej robiłam. Muszę skończyć ze smarkaniem w rękaw. Przy tym zobaczę jak on się zachowa. Czy będzie cierpliwy? Czy będzie starał się o mnie tak jak obiecuje? Czy naprawi relację z synem? A może zaraz znowu zacznie szukać z nią kontaktu? Teraz już nie pozwolę żeby zrobił to wtedy gdy ja się otworzę. Tym razem muszę siebie chronić, żeby nie spaść z karuzeli, jak ktoś z Was mi wcześniej napisał.
Nie wiem jak pójdzie mi z tym nie szpiegowaniem. Przez tak długi okres tych jego oszustw zachowywałam się często jak detektyw, choć było to dla mnie upokarzające, to jakoś tak to we mnie weszło, że musiałam sprawdzać. Teraz nie wiem czy umiem inaczej no i boję się też, że nie pilnowany może sobie pozwolić na więcej. Co myślicie?
Cytat
Bardzo dobrze, na ten moment nie możesz traktować go jak swojego partnera i planować z nim przyszłości.
Cytat
A nie odwrotnie? Na to co czujemy do kogoś nie mamy większego wpływu. Poprzez nasze działanie możemy w jakiś sposób ograniczać te uczucia, ale są one raczej mimowolne.
Rozum jak najbardziej - bo to od niego w zasadzie zależą finalnie nasze działania, nasze decyzje, nasze samopoczucie itd.
Cytat
Prawidłowy tok myślenia. Wykorzystaj ten czas maksymalnie dla siebie, nie oglądając się na niego. On musi zobaczyć, że jesteś w stanie być szczęśliwą, cieszyć się życiem, dać sobie ze wszystkim radę również bez niego obok.
Takie spotkania pozwolą Ci na chwilkę zapomnieć o tym całym bałaganie. O to właśnie chodzi.
Cytat
Tego nie możesz robić bo będzie Cię to zżerało od środka. Negatywne emocje zamiast koić będziesz takim zachowaniem tylko potęgować. I zamiast iść do przodu będziesz robić krok w przód i dwa w tył. Co ma być to będzie. Na niego i jego zachowania, uczucia nie masz wpływu a uwierz, że Twoje szpiegostwo tego nie zmieni. Jeśli będzie mieć nieczyste intencje i myśli to nawet przykucie do kaloryfera nie będzie stanowić wielkiej przeszkody żeby znaleźć sposób oszukania Ciebie.Po prostu znajdź sobie coś na co będziesz mogła przekierować swoje myśli gdy tylko pojawi się ochota na szpiegostwo.
Cytat
Tego musisz się trzymać.
Wytrwałości i konsekwencji w działaniu życzę.
Wszystkiego dobrego Beta i pamiętaj, że MY kobiety ZAWSZE sobie poradzimy
Dziękuję za Twoje słowa. Powoli sama zaczynam wierzyć w to, że jak trzeba będzie, to dam sobie radę sama. Mimo wszystko nie chcę jeszcze odpuścić, przede wszystkim z powodu uczuć. Tak, miłość jest ogromna, do tego dzieci i to wszystko co mieliśmy... Dlatego daję sobie na razie czas na podjęcie decyzji co dalej, próbuję skupiać się na dniu dzisiejszym. Wszystkie plany, które były będą musiały zaczekać. Widzę, że mąż się stara. Chodzi koło mnie i próbuje się zbliżyć. Niby też pokazuje mi, że jest transparentny, tłumaczy mi się sam, nie pytany ze wszystkiego, gdzie i po co idzie jak wychodzi z domu, z każdego telefonu, itp. Wiem jednak, że w jego wydaniu, ta transparentność może okazać się nic nie warta. Dlatego na razie przyjęłąm zasadę "nie wierzenia" w to co słyszę .
Poczciwy
Dzięki za wszystkie rady dotyczące 34 kroków. Nie szpieguję, nie sprawdzam i widzę, że się da. Sama teraz czuję się lepiej, że nie łapię drżącymi rękami jego telefonu, gdy tylko wychodzi na chwilę z pokoju. O nic też nie pytam i sam przychodzi do mnie i zaczyna opowiadać co robił. Ciężko jest jednak zachować dystans w jednym domu, Dziś rano zrobił śniadanie i kawę i poprosił, żebyśmy zjedli razem. No co, zgodziłam się. On korzystając z sytuacji rozpoczął rozmowę, której na razie chciałam uniknąć. Myślę, że zniosłam ją z godnością, choć miałam łzy w oczach, to obyło się bez wylewania żalu. Powiedziałam jedynie, że zrozumiałam wreszcie, że zmarnowałam ponad dwa lata życia na płacz, ciągły strach i domysły czy coś jest na rzeczy czy nie i że już więcej do tego nie dopuszczę, choćbym miała zostać sama. Powtórzyłam też, że na razie nic nie postanawiam, że potrzebuję czasu by stwierdzić czy jest wart dania ostatniej szansy. On oczywiście swoje, że naprawdę się zmienił, kocha mnie, zrobi wszystko itd. Cóż... zobaczymy
Komentarz doklejony:
Witajcie. Znowu moją chwilową pewność siebie trafił szlag. Przedwczoraj mój mąż wziął się ostro za pracę w domu, chce odmalować mieszkanie przed narodzinami dziecka. Już dawno mieliśmy to zrobić, tak to się przeciągnęło w związku z jego wyjazdem. Pojechał wtedy kupić parę potrzebnych rzeczy. Nie było go strasznie długo, dosłownie kilka godzin. Poza tym ja potrzebowałam czegoś z miasta a nie mogłam się do niego dodzwonić, bo telefon wyłączony. Od razu milion czarnych myśli... Jak wrócił to nic nawet nie mówił, tylko zabrał się za robotę. Ja dosłownie się wściekłam, on oczywiście nie rozumiał o co mi chodzi. Ogólnie doszło do jakiejś wymiany zdań i poszłam spać wściekła.
Wczoraj taka sytuacja. Rano miałam wizytę kontrolną u swojego lekarza. Jego gabinet jest w pobliżu naszego domu. Kiedy wyszłam od lekarza stwierdziłam, że zajdę kupić coś na obiad i skierowałam się do pobliskiego marketu. Z tamtego miejsca prowadzi tam taka ścieżka skrótowa, samochodem trzeba tak jakby jechać na około. Kiedy doszłam do parkingu pod sklepem stanęłam jak wryta bo zobaczyłam tam mój samochód (rano mąż pojechał nim do pracy). W tym momencie zadzwonił mój telefon- koleżanka z pracy miała ważną sprawę. Zaczęłam rozmawiać, wtedy mój mąż wysiadł z samochodu i z uśmiechem kazał mi wsiadać do środka (cały czas rozmawiałam przez telefon). Byłam zdziwiona, już miałam wsiadać ale jakoś tak rozejrzałam się dookoła po parkingu i zobaczyłam samochód tej k...wy. Jej nie było w środku, musiała być w sklepie, ale mnie jakby piorun strzelił! Nawet nie wiem jak to się stało bo byłam w najprawdziwszym szoku, że mąż w końcu wsadził mnie do samochodu i wyjechaliśmy z parkingu. Nagle mówię k..wa przecież ja do sklepu szłam, co tu robisz, w czasie pracy na randki przyjeżdżasz? On, że to taki nieszczęśliwy przypadek, że był służbowo załatwić coś na mieście i chciał zajechać do domu zobaczyć jak było u lekarza i zobaczył jak skręcam w drogę do marketu, dlatego tam pojechał, żeby spotkać się ze mną. Jak wjeżdżał to widział jej auto, ale nie chciał wtedy odjeżdżać bo dopiero by to wyglądało. Mówi, ze nie wiedział, że ona może tam być, przecież to małe miasto bla bla bla. I co ? Wierzyć? Istnieją takie przypadki? Chyba tylko u nich. Kazałam odwieść się pod ten market. Kiedy podchodziłam pod drzwi, ona wyjeżdżała z parkingu. Jeszcze otaksowała mnie wzrokiem, szczególną uwagę zwracając na mój brzuch. I znowu noc nie przespana, płacz i zwątpienie.
Dziś rano już stwierdziłam, że nie wytrzymam. Choć ne chciałam tego robić, napisałam do jej męża... Chłop oddzwonił zszokowany, chyba do tej pory nic nie podejrzewał. Spotykamy się niedługo. Cała trzęsę się ze strachu, nie znam go, nie wiem jak zareaguje. Nie wiem czy dobrze robię. A jeśli zniszczę komuś życie, a przy tym do końca zniszczę swoją rodzinę? Może on wolałby nie wiedzieć i dalej żyć spokojnie ...
Smutne to
Cytat
Cóż za niefart. Nie wierzę w takie przypadki. Jak dla mnie on ciągle się z nią kontaktuje, spotyka, obym się mylił. Intuicja raczej nas w takich przypadkach nie zawodzi. Szczerze Ci współczuję...
Brunetkatonieja - cóż nie łudzę się już, że to on był taki biedny, prześladowany przez nią. Z tego co widziałam w ich korespondencji to rzeczywiście ona była bardzo natarczywa i wywierała na nim ogromną presję, ale jakby on naprawdę nie chciał mieć z nią nic wspólnego, to by nie miał po prostu. Z tym dyktafonem to myślałam nie raz tylko tak z praktycznego punktu widzenia nie wiem gdzie go umieścić, żeby się nie zorientował no i jest to trochę jakby wbrew przyjętej przeze mnie zasadzie żeby nie szpiegować i nie zatruwać sobie tym życia.
Aniu - po tej kilkugodzinnej nieobecności mój mąż wrócił i zabrał się za te planowane prace remontowe, nie wyjaśniając mi zupełnie nic, bo, jak później powiedział, po mojej minie widział, że powie słowo i ja wybuchnę. Jak później zrobiłam mu awanturę to oczywiście wyjaśnił co jeszcze musiał załatwić i dlaczego trwało to tak długo. Później dyskretnie to sprawdziłam - z tym akurat mówił prawdę. Co do tej sprawy służbowej na mieście to też ją załatwiał, nawet pokazywał mi od razu dokumenty i później w domu też jeszcze bardzo mi się z tego tłumaczył i strasznie przeżywał, że tak niefortunnie to wyszło. Ciągle się upiera, że pod ten sklep to pojechał za mną, a to, że ona tam była to czysty przypadek.
Chciałoby się wierzyć, tylko, że ja, tak jak Poczciwy (mądry chłop z Ciebie tak w
ogóle), nie wierzę w takie przypadki i jeśli chodzi o całą tę sprawę to intuicja zawsze dobrze mi podpowiadała.
Z powodu właśnie tego pamiętnego zdarzenia pod sklepem zaczęłam podejrzewać , że oni nadal mogą się kontaktować, a nawet spotykać się, bezczelnie, nawet pod sklepem koło domu. No więc spotkałam się z jej mężem. Rozmawialiśmy około godziny i powiedziałam mu co wiem, tj. od kiedy trwa ich zażyłość, o tym pierwszym roku, w którym wyjeżdżali razem i kiedy był ten romans, do czego przyznał się mój mąż. Powiedziałam też o moich spotkaniach z jego żoną i o tym, że przez ostatni rok nadal, z przerwami kontaktowali się ze sobą, o ostatnim znalezionym telefonie. On nie miał o niczym pojęcia. Powiedział jedynie, że widział, że ona większość czasu spędza z telefonem, nawet za bardzo się przy nim nie kryła. Czasami jak zapytał co robi to coś tam odpowiedziała, że z koleżanką pisze, a on za bardzo nie wnikał, powiedział mi, że nie miał czasu się tym interesować. U nich rzeczywiście było jakoś tak byle jak. On twierdził, że pracuje na 2 etaty, żeby zarobić na utrzymanie domu. Jak ma wolne to sam zajmuje się domem bo ona tego nie cierpi, dba o ogród, sprząta, robi zakupy i każdą wolną chwilę spędza z córką. Mówił, że ta wywłoka często awanturowała się i rzucała się do niego z pretensjami, że jest z nim nieszczęśliwa, groziła mu rozwodem praktycznie przy każdej kłótni. Teraz on już rozumie skąd u niej takie zachowanie. Facet wściekł się, że zapieprzał latami, żeby zapewnić jej standard życia, a ona nie dość, że nie doceniała, to jeszcze poszukała sobie wrażeń. Ogólnie to on od razu powiedział, że dla niego to oznacza koniec, że on nie widzi żadnej możliwości żeby chociaż próbować jej cokolwiek wybaczać. Zapytał jeszcze czy według mnie oni nadal się spotykają. Odpowiedziałam, że takiej wiedzy nie mam, że mój mąż przysięga na wszystko, że nie, a ja jedynie podejrzewam, że może coś być (opowiedziałam sytuację pod sklepem). Podziękował mi za rozmowę i rozjechaliśmy się.
Kiedy mój mąż tego dnia wrócił z pracy, zaczął od razu pytać czy jeszcze gniewam się o tą sytuację z pod sklepu, znowu zaczął tłumaczyć, że z tamtą nie widział się od dawna i nie kontaktuje się od czasu tego znalezionego telefonu. Przyznałam mu się od razu do spotkania z mężem kochanki. Mój mąż najpierw niedowierzał, ciągle pytał dlaczego to zrobiłam i dlaczego teraz, kiedy to wszystko zostało definitywnie zakończone. No i strasznie się wściekł, że on raz na zawsze zamknął ten temat i nie zamierzał nigdy więcej się z nią kontaktować, a teraz to ona znowu zacznie wydzwaniać i jeździć za nim, a do tego całe miasto będzie o tym gadać, bo mąż tej kochanki to taki typ, który wszędzie to rozpowie i zrobi wszystko, żeby narobić nam kłopotów. Zaraz też trzasnął drzwiami i nie było go aż do wieczora. Mąż kochanki zadzwonił do mnie i opowiedział mi pokrótce jak przebiegłą jego rozmowa z żoną. Ogólnie to ona się wszystkiego wyparła, powiedziała, że ktoś wywleka bardzo starą sprawę, a do sypiania z moim mężem nie przyznała się. Nawet podobno cwaniara powiedziała, że możemy się skonfrontować. On do niej powiedział to dzwoń, a ona na to, że ani do mojego męża ani do mnie nie ma numeru i powiedziała, że jedzie to wyjaśnić. Była wtedy kilka razy u nas pod domem, widziałam ją przez okno, nawet chciałam zejść i powiedzieć jej kilka słów, ale akurat odjechała. Nie wchodziła do środka na szczęście, pewnie dlatego, że samochodu mojego męża nie było pod domem. Jeździła wtedy po mieście i szukała mojego męża. Dodzwonić się do niego nie mogła bo zablokował jej numery. W końcu zaczęła wydzwaniać do mnie. Nie odebrałam, bo akurat nie mogłam rozmawiać, to zaczęła pisać smsy o takich treściach, że mogłabym z tym nawet iść na policję. Takimi wyzwiskami mnie obrzuciła, że w życiu nie pomyślałam, że dorosłą kobietę na coś takiego stać. Dno totalne. Pisała też, że nakłamałam jej mężowi, że ten romans jest, gdzie nie ma go już grubo ponad rok, że zachowałam się jak niedowartościowana, mściwa i zakompleksiona żona. Dobrze, że k...wa ona się dowartościowała moim kosztem. Oczywiście ma do mnie pretensje, twierdzi, że ja zniszczyłam jej życie i teraz ona grozi, że zniszczy moje i narobi mi takiego gówna, z którego się nie wygrzebię. Nieźle, co? Czy to ja z jej mężem sypiałam czy ona z moim? Bo wyszło na to, że to ja jestem wszystkiemu winna i rodzinę im rozbiłam.
Na drugi dzień rano pojechała do pracy do mojego męża i bezczelnie przy przełożonym i współpracowniku poprosiła go na stronę. On wyszedł z nią na chwilę przed budynek bo nie chciał robić scen w pracy. Ona pytała go dlaczego ja to zrobiłam, powiedziała, że ten jej mąż to już połowę rodziny i znajomych obdzwonił i zrobił z niej dziwkę. Jej mąż powiedział też jej, że ja dam mu wydruki smsów i seks film do sądu. To był blef z jego strony. Niczego mu nie obiecywałam i nie zamierzałam dawać.
Mąż mi opowiedział o tej ich rozmowie. Ogólnie to miała też do niego pretensje i powiedziała, że my razem zniszczyliśmy jej życie - on, że jej nie chciał no i ja, że poszłam do jej męża.
Późno już strasznie, prawie nie widzę co piszę... jutro dopiszę co dalej. Pozdrawiam
Jest mi trochę niezręcznie, że on wydzwania do mnie, choć mogłam się tego spodziewać. W końcu sama do niego poszłam. Kilka dni temu powiedział, że chce spotkać się z moim mężem. Ja powiedziałam o tym swojemu. Odpowiedział, że odezwie się do niego. Dwa dni później mąż kochanki znowu zadzwonił i powiedział, że do tej pory mój mąż się z nim nie skontaktował i poprosił mnie o przypomnienie. Kiedy powiedziałam o tym swojemu mężowi, wściekł się, że on do mnie wydzwania, zadzwonił do niego i powiedział, że nie widzi potrzeby, żeby mieli się teraz spotykać, że nie będzie mu się tłumaczyć, że ja niepotrzebnie z nim rozmawiałam, bo on z jego żoną nie ma już nic wspólnego i nie zamierza mieć. Powiedział mu też, żeby więcej nie dzwonił do mnie bo jestem w ciąży i muszę dbać o zdrowie i odpoczywać a nie zajmować się ciągle tą sprawą, która dawno jest nie aktualna.
No cóż, nawet jeśli nie byłoby sytuacji pod marketem to był telefon znaleziony miesiąc temu, ale dla mojego męża to już stara sprawa. Było to jakieś 3 dni temu i facet rzeczywiście do mnie więcej nie zadzwonił. Ona też milczy. Mój mąż twierdzi, że do niego też się nie odezwała od tamtej sytuacji, kiedy przyjechała do niego do pracy.
Podczas rozmowy z jej mężem wyszło też, że w czasie kiedy mój mąż był 6 tygodni (z przerwami weekendowymi) na stażu w Krakowie, ona raz była służbowo w delegacji ... też w Krakowie. Było to w tym ostatnim tygodniu stażu, w czasie kiedy mój mąż błagał mnie o szansę ... Podobno to też przypadek. Mąż przysięga, że nie ma pojęcia o żadnych jej delegacjach, bo od miesiąca są bez kontaktu. Ona podobno swojemu pokazała jakieś tam służbowe maile. Nocowała w hotelu w zupełnie innej dzielnicy. Nie wiem, jakoś nie daje mi to spokoju... Jej mąż mówił, że będzie to sprawdzał. I dla niego i dla mnie ma to kluczowe znaczenie.
Ogólnie po całej tej rozmowie z mężem kochanki mój mąż uważam, że zachował się fatalnie. Był wściekły, miał do mnie pretensje, w sumie dwa dni się o to kłóciliśmy. Tego drugiego dnia później mnie przeprosił i zapewnił, że dalej chce wszystko między nami naprawiać, a ona i to co u nich będzie nie ma dla niego znaczenia. Jednak przez te parę dni przeżyłam takie emocje, że odbiło się to też na moim zdrowiu. Dostałam tydzień temu przedwczesnych skurczów w 33 tygodniu i zostałam skierowana do szpitala. Na szczęście po badaniach stwierdzili, że nie jest tak źle i puścili mnie do domu z zaleceniem leżenia.
Na dzień dzisiejszy udało mi się trochę wyciszyć, dużo odpoczywam, stosuję 34 kroki. U nas w domu miało być szybkie malowanie, ale zakres prac jakoś się rozszerzył i remont trwa już drugi tydzień. Mąż jednak nie pozwala mi się do niczego dotknąć, wyręcza we wszystkim i dba o mnie. Wszystko też ze mną konsultuje, chce razem wszędzie chodzić, po zakupy, do lekarza, itp. Co kilka dni próbuje porozmawiać ze mną o nas, co dalej. Ja powtarzam jednak, że decyzja czy ta ostatnia szansa będzie pozostaje na razie w zawieszeniu i to, że mi odszykuje mieszkanie niczego na razie nie zmienia. Na razie jeszcze nie mogę się pogodzić i oswoić z tym wszystkim co było. Muszę zyskać pewność, że w tym ostatnim miesiącu rzeczywiście niczego nie było i że już nie będzie....
O te zaufanie właśnie się rozchodzi.Raz nadszarpnięte jest ciężkie do odbudowania i wymaga ogromnego nakładu pracy. W przypadku recydywisty nie mówimy o jednym niewinnym kłamstwie a o całym łańcuchu kłamstw, krętactw. Jak uwierzyć takiemu człowiekowi, który już tyle razy nas zawiódł?
Zdajesz sobie sprawę, że mimo iż faktycznie Twój mąż nawet gdyby stał się aniołkiem teraz a Ty starałabyś się z całych sił zaufać mu ponownie może Cię to przerosnąć? Czasem chęci to za mało, ale u Ciebie nie ma póki co podstaw nawet do tych Twoich dobrych chęci...
Cytat
To bardzo proste. Ponieważ na tamten czas górę wzięły emocje.
Zostałaś zaskoczona tym faktem, walił Ci się świat. Nie myślałaś wówczas racjonalnie. Nie dopuszczałaś tej myśli do siebie. Broniłaś się przed tym.
Teraz kiedy emocje trochę opadły a do głosu doszedł rozsądek i pewne rzeczy poukładałaś sobie w głowie to zaczynasz dostrzegać ogrom zniszczeń stąd taki stan.
Cytat
Dlatego właśnie jestem zwolennikiem w takich sytuacjach przynajmniej czasowej separacji aby dać sobie przestrzeń do myślenia, jemu do działania. Przy okazji sprawdziłabyś się w tej opcji bez niego. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że nie zawsze jest to fizycznie czy też logistycznie możliwe.
Cytat
Powinnaś zdać sobie sprawę, że tego Pana za którym tęsknisz już nie ma, on jest tylko w Twoich wyidealizowanych myślach.
Tak jak było kiedyś już nie będzie to pewnik, ale nikt nie powiedział, że nie może być lepiej i tego Ci życzę, tyle, że to bardzo wyboista droga, ale tego jesteś już świadoma.