Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Event01:01:33
heniek02:19:47
Pogubiony02:41:34
Obito03:01:37
Kalinka9303:26:08

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Zdradził bo nie wytrzymał nerwowoDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWitam wszystkich.Długo zastanawiałam się nad tym, czy dodać swoją historię, chociaż forum przeglądam już od około dwóch miesięcy. Zdecydowałam się, bo potrzebuję porady osób kompletnie spoza mojego środowiska. Moi przyjaciele są wściekli na mojego byłego już partnera, a ja z kolei tęsknię za nim i nie potrafię podejść do sprawy "na zimno".Byliśmy razem 6 lat. Oboje jesteśmy osobami aktywnymi, mamy dużo zainteresowań i znajomych. Od początku potrafiliśmy wyważyć proporcje między naszym wspólnym światem, a osobną strefą każdego z nas. Czułam się w tym związku bardzo dobrze. Miałam kogoś, kto mnie kocha (a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało) i nie ogranicza mnie, ma do mnie zaufanie. Sama też dawałam mu bardzo dużo swobody i ufałam, może nie bezgranicznie, ale wychodziłam z założenia, że nie można kogoś zmusić do dochowania wierności, partner powinien pilnować się sam. Absolutnie nie nazwałabym siebie "kobietą bluszczem", wręcz przeciwnie. Byliśmy szczęśliwi.Rok temu zachorowałam na depresję tzn. chorowałam prawdopodobnie już dużo wcześniej, ale ostatni rok to ciężki epizod. Przez jakieś 5 miesięcy byłam tzw. warzywem. Zero aktywności, spotkań ze znajomymi. Nie byłam w stanie pracować. Musiałam pójść na zwolnienie. Bywały tygodnie, że nie wstawałam z łóżka i nie byłam w stanie wykonać podstawowych czynności. Po prostu piekło. Nikomu nie życzę. On zapewniał, że będzie przy mnie i że przejdziemy przez to razem. Widziałam, że jest mu ciężko, ale dużo rozmawialiśmy, dawał radę.W końcu zaczęło mi się poprawiać. Z tygodnia na tydzień było coraz lepiej. Zadziałały leki i terapia. Bardzo chciałam z tego wyjść. Zauważyłam jednak, że on zaczął się dziwnie zachowywać. Nie potrafię tego wytłumaczyć, po prostu pewnego dnia przyszedł do domu i wiedziałam, że coś jest nie tak. Stał się oschły, nieobecny, nie chciał spędzać ze mną czasu, rozmawiać, kochać się. Podczas choroby sporo przytyłam, około 10 kg. Brak seksu tłumaczyłam sobie właśnie tym. Oczywiście próbowałam z nim rozmawiać. Pytałam, czy coś jest nie tak, czy coś się zmieniło, czy wszystko w porządku. Odpowiadał, że wszystko dobrze, po prostu jest zmęczony. Uciekał w treningi, pracę, kolegów. Przez ostatni miesiąc związku dwa weekendy spędził nocując u kolegi. Wydało mi się to dziwne, ale zwaliłam to na moją chorobę. Stwierdziłam, że pewnie potrzebuje odpoczynku. Po jednej z takich nocy z soboty na niedzielę zachowywał się wyjątkowo dziwnie. Myślami był gdzieś daleko. Czułam się strasznie nieswojo. W poniedziałek rano, kiedy poszedł do pracy, chciałam zalogować się na swój profil na Facebooku. Weszłam na stronę. On się nie wylogował. Coś mnie podkusiło. Nigdy tego nie robiłam, ale postanowiłam sprawdzić jego wiadomości. Nie trzeba było długo szukać. W rozmowie z jego najlepszym przyjacielem pisał, że "ma moralniaka", "wyrzuty sumienia", "ale ma fajny poranek i w końcu zaliczył", że coś się między nami wypaliło", że "jak mnie zostawi, to się całkiem rozsypię", "że tylko siedzę w domu i się użalam nad sobą". Ten jego przyjaciel wysyłał mu kciuki w górę. Zero skruchy, patologia jakaś w myśleniu, perfidne po prostu. Wiem skądinąd, że jego przyjaciel zdradza swoją dziewczynę. Ona jest w Polsce, on za granicą. Po przeczytaniu tych rewelacji zadzwoniłam do niego. Przyjechał z pracy w 5 sekund. Zapytałam, czy mnie zdradził, czy chce mnie zostawić, jaki jest problem w naszym związku i dlaczego ja nic o nim nie wiem. Zaprzeczył wszystkiemu. Powiedziałam, że czytałam rozmowę. Zaczął na mnie krzyczeć i oskarżać o szpiegowanie. Klasyk. Takie odwracanie kota ogonem rozpoznam z daleka. Poprosiłam go o to, żeby się wyprowadził. Mieszkaliśmy razem, ale mieszkanie jest moje. Powiedziałam, że dopóki się nie przyzna, nie mamy o czym rozmawiać, że porozmawiamy, jak przestanie robić ze mnie idiotkę. Zrobił to. Teraz kontaktuje się ze mną. Mówi, że się pogubiliśmy i że za szybko to wszystko poszło, że zbyt pochopnie wyrzuciłam go z domu, że chce odzyskać mnie sprzed choroby, żeby było tak jak dawniej. Mówi, że miał wątpliwości w trakcie mojej choroby, nie wytrzymał nerwowo i napisał tak koledze, ale że to wyolbrzymione i tragizował. Ja nie mogę z nim normalnie rozmawiać, jestem jakaś zablokowana. Nadal się nie przyznaje. Zaufanie poszło nie powiem gdzie i nie wierzę mu po prostu. Co mam robić ludzie? Co o tym myślicie? Mija miesiąc od rozstania, a ja nadal mam łeb wielki jak baniak. Pozdrawiam i z góry wielkie dzięki za pomoc!
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 11.05.2017 21:39
Chyba chcesz jego powrotu. Intuicja podpowiada jedno, a przyzwyczajenie, tęsknota, serce drugie. Jak na razie dobrze kombinujesz. Co ci po jego powrocie skoro dalej nie wie co było JEGO przyczyną zdrady, jaki ON ból zadał i w jaki sposób JEGO szukanie na boku skreśliło was.
7439
<
#2 | hurricane dnia 11.05.2017 21:50
Masz mętlik w głowie, bo nie wiesz tak do końca co się stało, nie masz potwierdzenia.
Możesz zaryzykować i zaufać i uwierzyć i dać szansę, ale to wielkie ryzyko.
Jak kolejnym razem będziesz w dołku, albo będziesz miała problemy to jego wsparcie może skończyć się tak samo?
Sama to porównasz.
Sama do tego dojdziesz.
Pytanie czy Cię na to stać.
I pytanie czy warto.
Przez ten miesiąc bardzo się stara Ci to wszystko wyjaśnić czy tylko wyjaśnią że się pogubiliście? Ty w chorobie, a on we wspieraniu Ciebie ? Fajne
13552
<
#3 | disturbedK dnia 11.05.2017 22:40
Jest dokładnie tak jak piszesz apologises. Ja mam to w głowie teoretycznie poukładane. Tylko emocjonalnie nie nadążam. :niemoc On ściemnia. Wiem, że będzie szedł w zaparte do końca. To strasznie uparty człowiek, zawsze starał się, żeby jego było na wierzchu. Widzę, że nie tyle stara się przerzucić winę na mnie, co podzielić ją na nas dwoje. Tylko że ja nie widzę swojej winy. No bo niby czemu jestem winna? Temu, że zachorowałam? No sorry, nie chciałam tego, to mi rozwaliło dobry rok życia. Nadal się zbieram. Zrobiłam wszystko, żeby z tego wyjść, więc nie mam sobie nic do zarzucenia.
hurricane, nie mam potwierdzenia, ale są dwie opcje. 1) Zrobił to i napisał o tym koledze. 2) Nie zrobił tego, ale napisał tak koledze, żeby ... (i tutaj wstawić dowolne, bo ja poważnie nie mam pojęcia w jakim celu). Jeżeli to zrobił to źle, a jeżeli tego nie zrobił i tylko tak napisał, to to chyba świadczy o jakimś zaburzeniu. A to ja tu chodzę na terapię. :/ Poza tym, to już nawet nie chodzi o tę zdradę. Ludzie są tylko ludźmi i czasami święty by nie wytrzymał, różne są sytuacje itd., co oczywiście nie oznacza, że daję na to przyzwolenie. Myślę, że byłabym skłonna wybaczyć, ale w tym co przeczytałam nie było ani cienia żalu i skruchy. Oni sobie okejki nawzajem wysyłali! Coś w stylu: "Stary, fajnie było, mam trochę moraniaka, ale w sumie fajnie. Było ostro. O 9 rano wróciłem", "A co na to K (w sensie ja)?", "Nawet nie wie, o której wróciłem, więc nie ma problemu." No ludzie! Myślałam już o tym, czy w razie powrotu takie sytuacje nie powtarzałyby się w przyszłości, np. zachodzę w ciążę, tyję 15 kg i to też jest dla niego powód, żeby pójść na bok? Beznadzieja.
Czy się stara wyjaśnić? Nie. Wg niego powinniśmy dać sobie trochę czasu, odpuścić temat, zacząć wszystko od nowa, z czystą kartą. Tylko że jak mam udawać, że nic się nie stało, skoro się stało? Dla mnie niewykonalne.
Jeszcze jedno. Nie uważam, że jest złym człowiekiem, ale zachował się beznadziejnie. Nie nienawidzę go też, nie umiem. Po prostu wydał mi się przez to strasznie słabym psychicznie człowiekiem.
Dzięki za zainteresowanie. Uśmiech
13391
<
#4 | Vivienn dnia 11.05.2017 23:01
Trwanie przy kimś w chorobie jest bardzo szlachetne i godne naśladowania, ale jest szalenie trudne. Dla osoby młodej wchodzenie w poważną relacje jest obciążone pewnymi wyidealizowanymi oczekiwaniami wobec drugiej połówki. To znaczy on myślał, że ty już zawsze będziesz aktywna, towarzyska oraz skłonna do rozmów itd. I tutaj następuje zderzenie z rzeczywistością... Miłaś epizod depresji i zmieniłaś się o 180 stopni. Dla niego to był szok, bo przecież miało być inaczej. Wszystko co w Tobie kochał nagle wyparowało. Ja go nie bronie. Ja staram się jedynie spojrzeć na sytuacje i odnieść się do jego słów, że się 'pogubił'.
Łatwiej było by Ci wybaczyć gdyby on się po prostu przyznał. Mam wrażenie, że wybaczyłabyś, ale bardziej niż 'zdrada' zabolało Cie to, że znając treść jego rozmów kłamie Ci w żywe oczy. Wciąż dochodzisz do siebie po epizodzie depresyjnym- ciężkim. Może najpierw powinnaś się skupić na sobie? Na swoim zdrowiu, pozytywnym myśleniu?
Rozpoczynanie wszystkiego z białą kartą = zamiecenie sprawy pod dywan, bez wyciągnięcia wniosków i konsekwencji. Nie rób tego, to grozi recydywą. Zdradę trzeba przepracować.
3739
<
#5 | Deleted_User dnia 11.05.2017 23:06
Typ wypisz wymaluj jak mój mąż. Przez 3 lata szedł w zaparte, że nie wydymał 20 latki. Mój też chciał zaczynać z czystą kartą, nic się nie stało, blablabla. Jego kłamstwa spowodowały, że czułam się otępiała uczuciowo i traktowałam go wg niego oschle. Więc jak tylko na widoku pojawiła się następna panna, kopnął mnie w tyłek, zostawiając z małym dzieckiem i bez środków do życia. Jeśli się nie przyzna, a Ty wiesz, że to zrobił, to możesz skończyć podobnie jak ja.
13552
<
#6 | disturbedK dnia 11.05.2017 23:56
Vivienn, zgadzam się z Tobą. Rozumiem, że to nie było dla niego łatwe. Uwierz mi, dla mnie to też był ciężki okres. Czułam się tak źle, że nawet nie potrafię tego opisać, a potem już nic nie czułam. Siłą rzeczy nie byłam w stanie zaspokoić jego potrzeb. On używa określenia "pogubiłem się" na zmianę z "nie wytrzymałem". I ok, nie każdy musi wytrzymać, nie każdego na to stać. Rozumiem to, ale i tak mi przykro i jestem zawiedziona, że akurat on odpuścił i się poddał. Smutek Tak, wolałabym, żeby się przyznał i tak, sama zdrada nie boli mnie najbardziej. Uważam, że po takim czasie spędzonym razem zasługuję na to, żeby wiedzieć, co się stało i dlaczego. Teraz staram się myśleć wyłącznie o sobie, chociaż bardzo za nim tęsknię. Kontynuuję terapię. Nie zamiotę sprawy pod dywan. Dla mnie takie rozwiązanie jest bez sensu. Zamierzam dać trochę czasu i sobie i jemu, ale tak czy inaczej za jakiś czas będziemy musieli porozmawiać. Teraz nie jestem w stanie, to za świeże. Jak dzwoni, to zbiera mi się na płacz i to kompletnie bez sensu gadki, nic nie wnoszą.
gorolka, to co piszesz jest przerażające. Jak można?! Zajrzę na Twój wątek w najbliższym czasie. W ogóle jak czytam, co tu ludzie przeszli, to mi się włos jeży na głowie.
Dzięki za komentarze. Uśmiech
13391
<
#7 | Vivienn dnia 12.05.2017 00:18
disturbedK, to dobrze, że najbliższy czas poświęcisz na terapie. Najważniejsze w tym momencie jest Twoje zdrowie. Zasługujesz na prawdę. Po sześciu spędzonych wspólnie latach masz prawo oczekiwać wyjaśnień i prawdy. Dajcie sobie czas, nie podejmujcie pochopnych decyzji.
Wiem i wierzę Ci, że to był dla Ciebie koszmarny okres, tym bardziej, że kiedy wychodziłaś już na prostą to dostałaś od życia kolejny nokaut... Byłego partnera spytaj czy jest chłopcem czy mężczyzną? I czy po wspólnie spędzonych latach nie należy Ci się szacunek i wyjawienie prawdy. Gdy już uzyskasz jakąś odpowiedz, to potrzebny Ci będzie czas i wtedy zdecydujesz... Czy wasze ścieżki życia mają przebiegać razem czy osobno.
11897
<
#8 | murka dnia 12.05.2017 06:12
Mój przez 8 lat mówił, PRAWIE to zrobiłem ale wiesz że Cię kocham i nigdy bym Cię nie zdradził..było blisko ale zerwałem kontakt bo sam się z tym źle poczułem..I ja głupia cipa przez te lata myślałam: pogubił się byłam niedobra, a on taki szlachetny zwalczył kiełkujące w nim uczucie, przecież nie mogę go tym gnębić...i jak on musi mnie kochać skoro mógł a nie skorzystał.
Efekty? Wyhodowałam narcyza. Po fazie wyrzutów sumienia, zaczął cichcem rozsiewać swoją Boskość gdzie się dało. Tylko temu że łatwych dziw takich ja tamta w moim otoczeniu było jednak niej niż Pan i władca i by chciał, zawdzięczam że nie dostałam kolejnej chlamydii. Po 8 latach łatwa kurew przypadkiem cis do niego napisała na Linkedin...z tego przypadku wyszły smski Ci bym Ci nie zrobił gdybyś akurat była w domu bo jadę w tym kierunku.. I co się okazało? Mój szlachetny, honorowy, uczciwy, wyjątkowy mąż, wychodził sobie rano do pracy po drodze zabierał paszteta w krzaki na szybkie ru...anko a potem grzecznie jechali do pracy. I nawet raczył mi pisać że korek był Ale tylko chwilę się spóźnił.. W drodze powrotnej też krzaki, ale nigdy się chłopina nie spóźnił na obiad. Tylko często się kąpał jak tylko wrócił.. Wniosek? Jeśli podejrzewasz że coś się stało, to się stało i żadne dowody nie są Ci potrzebne. Jeśli sama siebie będziesz oszukiwać i wymyślać kosmiczne teorie że napisał Ale nie zrobił, to masz otwartą drogę do kolejnej depresji, bo będziesz żyć w oparciu o fałszywe założenia które Ci bokiem wyjdą...
7439
<
#9 | hurricane dnia 12.05.2017 09:57
disturbedK,

Cytat

Wg niego powinniśmy dać sobie trochę czasu, odpuścić temat, zacząć wszystko od nowa, z czystą kartą. Tylko że jak mam udawać, że nic się nie stało, skoro się stało? Dla mnie niewykonalne.

Rozpocząć wszystko od nowa, z czystą kartą, można dopiero po wyjaśnieniu wszystkiego.
Jak napisała Vivienn, zamiecenie wszystkiego pod dywan, odbije Ci się czkawką w przyszłości. Więcej niż pewne.
I tak własnie on to sobie wyobraża, takie moje zdanie, że zapomnisz, nie będziesz wnikać i drążyć i zaczniesz z nim od nowa.
Tyle, ze tak się nie da.
Wróci wcześniej czy później, albo recydywą, albo zamęczeniem się domysłami.
13488
<
#10 | parejo dnia 12.05.2017 13:40
disturbedK - nie rozgrzeszam twojego chłopa, ale od razu ci powiem żebyś tymi ,,Moi przyjaciele są wściekli na mojego byłego już partnera" się nie sugerowała i sama podjęła decyzję. Chciałbym zobaczyć ilu z nich i w jaki sposób by się zachowało, gdyby ich partner miał przez rok depresje i nie był praktycznie w stanie do normalnego zycia. Pewnie z 80% z nich by oszedło, znalazło sobie kochanka, no ale dopoki tak nie mają to sobie będą takie głupoty opowiadać.
To tak jak w tej sytuacji : wchodzi mąż i widzi jak żona masuje innego faceta a potem od niej słyszy : ,,nie ufasz mi? to tak wyglada nasz zwiazek? to kim ja jestem? ty chamie, fooooch". Ale jakby to żona zastała meża jak masuje inna kobietą to by było ,, dotykasz inną? jak mozesz , to ja jestem twoją żoną, ty chamie, foooooch" Szeroki uśmiech Jedni mogą, inni nie mogą
13552
<
#11 | disturbedK dnia 12.05.2017 13:48

Cytat

Mój przez 8 lat mówił, PRAWIE to zrobiłem ale wiesz że Cię kocham i nigdy bym Cię nie zdradził..było blisko ale zerwałem kontakt bo sam się z tym źle poczułem..
murka, czytając to, co piszesz, myślę sobie, że co za wspaniałomyślny człowiek, pies go j...ł! Było blisko, ale odpuścił, jaki on uczciwy i skory do poświęceń! Przerażające jest to, jakie myśli wywołuje to automatycznie w kochającym partnerze:

Cytat

I ja głupia cipa przez te lata myślałam: pogubił się byłam niedobra, a on taki szlachetny zwalczył kiełkujące w nim uczucie, przecież nie mogę go tym gnębić...i jak on musi mnie kochać skoro mógł a nie skorzystał.
Jeszcze gorsze jest to, że u Ciebie od razu widzę, jak absurdalne są te myśli, a sama będąc w takiej sytuacji pewnie pomyślałabym tak samo.
Mój były się nie tłumaczy. Traktuje temat, jakby go nie było. Na razie jego konkluzja jest taka: "Wyrzuciłaś mnie z domu, bo pisałem z kolegą". :tak_trzymaj Swoją drogą, to zaczyna być nawet zabawne...
hurricane, prędzej by wróciło recydywą niż zamęczeniem się domysłami, ale spokojnie, naprawdę nie mam zamiaru tego zamiatać. Na razie siedzę i czekam na rozwój wydarzeń.
7439
<
#12 | hurricane dnia 12.05.2017 13:48
No Parejo, w ogóle to nie wiadomo po co się Ci ludzie w związki pakują, wierność sobie obiecują, pomoc, wspieranie w chorobie, a potem przychodzi co do czego i wszystko o kant d...
Fanaberie jakieś Szeroki uśmiech

Komentarz doklejony:
disturbedK,

Cytat

hurricane, prędzej by wróciło recydywą niż zamęczeniem się domysłami, ale spokojnie, naprawdę nie mam zamiaru tego zamiatać.

I bardzo dobrze, niektórzy wolą nie widzieć, nie wiedzieć, a potem tragedia za tragedią.
Powodzenia.
13488
<
#13 | parejo dnia 12.05.2017 13:53
hurricane - z tego co widzę to oni nie są po slubie, wiec chyba przysiegi sobie żadnej nie składali Pokazuje język Ja mówię tylko, żeby sie nie sugerowała opiniami tych którzy na jego miejscu pewnie postapili by tak samo, ale pleść bzdury sobie mogą. Niech sama podejmie decyzję
7439
<
#14 | hurricane dnia 12.05.2017 13:58
A bo to dopiero po ślubie nabiera mocy prawnej, ja durna Szeroki uśmiech

Ja wszystko rozumiem, żartowałam Z przymrużeniem oka

I oczywiście, że sama musi podjąć decyzję.
Najprawdopodobniej więcej niż wie się nie dowie już,
może zaryzykować i to też będzie tylko jej ryzyko.
Musi sama wiedzieć na ile ją stać i też nie mieć do siebie pretensji, jak przy następnej "grypie" on też sobie poszuka wsparcia, zamiast sam być wsparciem.
I broń boże nie trywializuję depresji, chcę powiedzieć, że są gorsze choroby, które partnera z wielu przyjemnych "czynności" wykluczają, że tak to brzydko nazwę.
6755
<
#15 | Yorik dnia 12.05.2017 14:02
Hurricane,

Cytat

nie wiadomo po co się Ci ludzie w związki pakują, wierność sobie obiecują, pomoc, wspieranie w chorobie, a potem przychodzi co do czego i wszystko o kant d...

Bo to zależy w jakiej chorobie, jak wenerycznej to chyba nie Uśmiech
13552
<
#16 | disturbedK dnia 12.05.2017 14:06

Cytat

Chciałbym zobaczyć ilu z nich i w jaki sposób by się zachowało, gdyby ich partner miał przez rok depresje i nie był praktycznie w stanie do normalnego zycia.
parejo, to jest prawda. Ja wiem, że ciężko wysiedzieć z partnerem-warzywem. Jest to jakiś czynnik łagodzący i dlatego poprosiłam, żeby się wyprowadził, a nie wywaliłam jego rzeczy przez okno. Fajne Nie mniej nie zmienia to faktu, że nie potrafi wziąć sprawy na klatę i głównie o to się wszystko rozbija. Przyjaciele źle mi nie życzą i stąd reakcja. Swoją drogą, jak ktoś po nim jedzie, to jakoś mi się lepiej robi hehehe... Szeroki uśmiech

Cytat

z tego co widzę to oni nie są po slubie, wiec chyba przysiegi sobie żadnej nie składali
Po ślubie nie jesteśmy, ale wychodzi na to, że to dobrze. Uśmiech
7439
<
#17 | hurricane dnia 12.05.2017 15:19
Yorik,

Cytat

Bo to zależy w jakiej chorobie, jak wenerycznej to chyba nie smiley

Dobrze, że nie ma czegoś takiego jak depresja weneryczna Szeroki uśmiech

disturbedK,

Cytat

Po ślubie nie jesteśmy, ale wychodzi na to, że to dobrze.

No ciesz się, bo nie wszyscy mają tyle szczęścia Z przymrużeniem oka
3739
<
#18 | Deleted_User dnia 12.05.2017 15:23
DisturbedK, czytam twoje wpisy, zadziwiona twoim wyjątkowo racjonalnym spojrzeniem na sytuację, jasnością umysłu i całkowitym brakiem wątpliwości co do swojej w tym wszystkim roli. Efekt działania leków?
Piszesz o 6-letnim związku zakończonym z powodu braku wsparcia partnera w wychodzeniu z depresji. Wiem, że jest to choroba, która może dotknąć każdego. Jednak, jak w przypadku innych schorzeń zawsze pojawia się czynnik, który ją aktywuje: silny stres, czyjaś śmierć, problemy w pracy lub związku. Ile macie lat? Czy to pierwszy wasz poważny związek, czy już kolejne? I co oznaczają te wasze "oddzielne strefy"?
Wybacz dociekliwość, ale czegoś mi tu brak...
13552
<
#19 | disturbedK dnia 12.05.2017 16:02

Cytat

czytam twoje wpisy, zadziwiona twoim wyjątkowo racjonalnym spojrzeniem na sytuację, jasnością umysłu i całkowitym brakiem wątpliwości co do swojej w tym wszystkim roli. Efekt działania leków?
jenka, nie leków, same leki raczej niewiele by pomogły w zmianie myślenia. Uważam, że to efekt terapii. Chodzę już prawie pół roku i widzę duże zmiany w postrzeganiu siebie, otoczenia, relacji międzyludzkich. To przekłada się również na tę sytuację. Oczywiście, że mam wątpliwości i często dopadają mnie różne stany, od smutku i tęsknoty przez wściekłość do obojętności pomieszanej z takim rozbawieniem chwilami, kiedy np. słyszę od partnera "spróbujmy jeszcze raz, jak gdyby nic się nie stało". To jest konflikt między rozumem i emocjami, tak to odbieram i żeby wyjść z tego cało muszę pewne sytuacje sobie racjonalizować i obalać niedorzeczne argumenty, które pojawiają się w mojej głowie. Pisanie tutaj również temu służy. Szukam tu potwierdzenia, że moje wnioski są słuszne, a wybrana ścieżka właściwa. Komentarze ludzi, którzy przeszli przez podobne sytuacje i ich historie dużo mi dają. Przede wszystkim nadzieję na to, że można dalej żyć i nie musi być beznadziejnie.
Jednak, jak w przypadku innych schorzeń zawsze pojawia się czynnik, który ją aktywuje: silny stres, czyjaś śmierć, problemy w pracy lub związku.
Tak, był czynnik aktywizujący, silny stres w pracy. Tak jak napisałam w poście, musiałam z niej zrezygnować na pewien czas. Myślę jednak, że problem leży dużo głębiej, sytuacja w domu rodzinnym itd. Są to rzeczy, nad którymi pracuję i nie chcę ich tu opisywać.
Mamy oboje po 30 lat. Dla żadnego z nas nie jest to pierwszy poważny związek. Oddzielne strefy oznaczają, że oprócz tego, że mieliśmy wspólne życie, każde z nas miało również swoich znajomych i pasje. Nie byliśmy "zrośnięci" ze sobą, wszędzie razem itd. Odpowiadało nam to i obydwoje czuliśmy się w tym dobrze.

Cytat

Wybacz dociekliwość, ale czegoś mi tu brak...
Nie szkodzi, pytaj śmiało. Uśmiech
13391
<
#20 | Vivienn dnia 12.05.2017 17:05
jenka, Nie każda kobieta jest bluszczem Uśmiech autorka zaznaczyła to na wstępie Z przymrużeniem oka
6755
<
#21 | Yorik dnia 12.05.2017 17:29
Distrubed, pierwsza go zdradziłaś, mimo, że nie chciałaś. Tak bywa.
I nie ma znaczenia czy miałaś na to wpływ czy nie. Tak się stało. Zdrada czy choroba niszcząca bliskość, radość życia, dołująca i odpychająca bez nadziei na poprawę?
Efekt ten sam.
13552
<
#22 | disturbedK dnia 12.05.2017 18:19

Cytat

Zdrada czy choroba niszcząca bliskość, radość życia, dołująca i odpychająca bez nadziei na poprawę?
Ciężko mi przetrawić to, co napisałeś, bo to zakłada, że to ja zapoczątkowałam sytuację i odpowiedzialność leży również po mojej stronie. Niełatwo jest słuchać, że jest się odpowiedzialnym, zwłaszcza za coś, czego się nie chciało, ale cóż, rozumiem Twój punkt widzenia, bo to również prawda. Niemniej jednak myślę, że czynnik woli posiada tutaj kluczowe znaczenie. Ja przez pewien czas byłam "bezwolna", on cały czas mógł decydować o sobie. I zdecydował. Poza tym to nieprawda, że nie było szans na poprawę. Zdrada nastąpiła w momencie, gdy już od jakiegoś czasu wychodziłam na prostą. On wtedy zamiast mi pomóc, jeszcze mi dołożył. Jest mi z tego powodu przykro i jest to dla mnie ogromny zawód, ale jestem w stanie to przełknąć, bo sytuacja jest trudna i niejednoznaczna. Oczekuję tylko odpowiedzialnego podejścia do sprawy czyli przyznania się i przerobienia tematu. Ja nie mówię, że jest pozamiatane, ale jeżeli ma coś z tego być, to nie widzę innej drogi. :niemoc
3739
<
#23 | Deleted_User dnia 12.05.2017 18:34
Uważam, że Yorik trochę się zagalopował. Jest różnica pomiędzy zdrowym człowiekiem, który świadomie zaniedbuje partnera, a chorobą, jaką niewątpliwie jest depresja. Poza tym życie to nie telenowela, a takie sytuacje świetnie weryfikują, kto jest godzien danej osoby. 6 lat to szmat czasu. Przez 5 było dobrze, a jak się popsuło, to co? Zabawka na śmietnik? Pomijam już fakt, że koleś jest tchórzem. Przepraszam, jeśli piszę nazbyt ostro, ale sytuacja i zarzuty są mniej więcej podobne, jak w moim przypadku.
13488
<
#24 | parejo dnia 12.05.2017 19:43

Cytat

Oczekuję tylko odpowiedzialnego podejścia do sprawy czyli przyznania się i przerobienia tematu


disturbedK - powiedz mu to, dokładnie własnie tak. Powiedziałaś mu to? bo z własnego doswiadczenia wiem że gdy kobieta mówi ,,rozmawialismy, ja mu mówiłam" to albo tego nie mówiła, albo gdzieś sobie pod nosem bąkneła, on stwierdził ze to niewazne a potem pretensje bo ona mu mówiła Szeroki uśmiech
Weź go posadź przed sobą powiedz mu to dosadnie ,,albo cholero porozmawiamy i przerobi albo goń się" nie żadne półsrodki ani przebąkiwanie pod nosem.
Zdisturbowana kobieto Szeroki uśmiech - to jest tak samo jak żona mówi do meza zmień sie albo cie zostawie a on sie śmieje i idzie. A jak mu rzuci przed nos pozew o rozwód to juz nie ma śmiechu. I ty tak masz zrobić, raz a dobrze, wyraźnie głośno i z rozwiazaniem albo niech się pakuje....drugi raz Pokazuje język
12974
<
#25 | Yonka17 dnia 13.05.2017 01:12

Cytat

gorolka dnia maj 12 2017 17:34:28
Uważam, że Yorik trochę się zagalopował. Jest różnica pomiędzy zdrowym człowiekiem, który świadomie zaniedbuje partnera, a chorobą, jaką niewątpliwie jest depresja. Poza tym życie to nie telenowela, a takie sytuacje świetnie weryfikują, kto jest godzien danej osoby. 6 lat to szmat czasu. Przez 5 było dobrze, a jak się popsuło, to co? Zabawka na śmietnik? Pomijam już fakt, że koleś jest tchórzem. Przepraszam, jeśli piszę nazbyt ostro, ale sytuacja i zarzuty są mniej więcej podobne, jak w moim przypadku.

Zgadzam się, zawsze, lub najczęściej jest fanie, gdy nie ma problemu.
Właśnie takie momenty w życiu jak ten w którym disturbedK znalazłaś się, ujawniają prawdziwy charakter partnera.
Okazał sie człowiekim słabym, nielojalnym, skoncentrowanym na własnych potrzebach.
Uważam, że nie jest jedynym problemem fakt, czy on w tej sytuacji zechce szczerze porozmawiać, czyli, jak piszesz, weźmie na klatę, to jak się zachował i co zrobił, gorzej z rokowaniami na przyszłość, gdybyś ewentualnie dała jemu/ Wam szansę.
W końcu mówimy o 6-letnim związku i 30-letnim mężczyźnie, a nie jakimś chłystku.
Wiadomo, nigdy nie można mieć 100% pewności, że partner nie zawiedzie, ale Ty już wiesz w jaki sposób on szuka ucieczki od problemów.
Zniechęcony, zniecierpilwiony, "wypalił się" i postanowil "relaksować się" na boku.
Różnie w życiu bywa, ciężkie chwile nie omijają nikogo; problemy w pracy, choroby, a nawet ciąża Z przymrużeniem oka (a więc dodatkowe kilogramy i zmienne nastroje), klopoty z dziećmi itd.
Tymczasem on pokazał jak sobie radzi.

Komentarz doklejony:
Upss, komentarz sam się dokleił
6755
<
#26 | Yorik dnia 13.05.2017 02:45
Disturbed,

Cytat

Niemniej jednak myślę, że czynnik woli posiada tutaj kluczowe znaczenie. Ja przez pewien czas byłam "bezwolna", on cały czas mógł decydować o sobie. I zdecydował.

Czemu myślisz egoistycznie życzeniowo tylko pod siebie? Z jakiego powodu miał nie myśleć o sobie, o swoich potrzebach tylko o Twoich? Każdy ma swoją granicę do której może się poświęcić. Pomyślał w końcu o sobie, będąc z osobą, która uważała, że świat kręci się tylko wokół niej i zwala to na depresje.

Skoro czynnik woli posiada dla Ciebie kluczowe znaczenie, czemu nie było jej u Ciebie ?. Bo nie miałaś na to wpływu?, byłaś za słaba? On też tak może powiedzieć; nie oparłaś się stanom emocjonalny, on też; myślisz, że nie oddziałujesz na otoczenie i jesteś poza tym zostawiając sobie tylko życzeniowe myślenie?

Facet znalazł rozwiązanie na chwilowe lepsze samopoczucie, nie po to zdecydował się z Tobą być, żeby Ciebie nie było, Ty mogłaś go tylko dołować. Życie z osobą depresyjną to nie tylko samotność, ale i dodatkowe problemy, nie swoje. Tylko oczekiwania, pretensje lub traktowanie jak powietrze i nic w zamian. Wiele osób nie wytrzyma ciągłego braku zainteresowania i zajmowania się tylko sobą osoby, która miała też wspierać. Nikt się nie pisze na układ w jedną stronę, nawet, jeśli losowy.
Tak, zdecydował, nie miał do tego prawa? Próba wyjścia z trudnej sytuacji przez rekompensacje bliskości czy pozytywnych emocji na zewnątrz.
Najprościej było by Cię zostawić. Nikt by się nie czepiał, a każdy zrozumiał.

Cytat

Poza tym to nieprawda, że nie było szans na poprawę.

Dostał na piśmie, ile czasu ma wytrzymać czy dzień w dzień miał serwowaną niepewność jutra i przechlapanego życia tylko dlatego, ze zdecydował się na osobę z problemami natury psychicznej, która ma tylko oczekiwania?
Większość kobiet ponadto obwinia właśnie faceta za to, ze są nieszczęśliwe. Ciekawe czy też mu to serwowałaś?

Cytat

Oczekuję tylko odpowiedzialnego podejścia do sprawy czyli przyznania się i przerobienia tematu.

Dokładnie. I to nie tylko Tobie jest potrzebne. Tobie udało się wiele rzeczy dość obiektywnie poukładać, jego to przerosło. Tylko czy przerabianie tematu znowu nie wpędzi Cię w depresję?

Gorolka,

Cytat

Przepraszam, jeśli piszę nazbyt ostro, ale sytuacja i zarzuty są mniej więcej podobne, jak w moim przypadku.

Nie widzę, żadnego podobieństwa, wręcz przeciwnie.
I wcale się nie zagalopowałem, niech dziewczyna zejdzie na ziemię, choć i tak jestem pod wrażeniem jej trzeźwości umysłu;

Yonka,

Cytat

Wiadomo, nigdy nie można mieć 100% pewności, że partner nie zawiedzie, ale Ty już wiesz w jaki sposób on szuka ucieczki od problemów.

Szczęśliwi Ci, których nie sprawdzono lub mają niesprawdzonych partnerów, mogą sobie dalej bujać w obłokach swej próżności; lepiej nie wiedzieć.

Cytat

Różnie w życiu bywa, ciężkie chwile nie omijają nikogo; problemy w pracy, choroby, a nawet ciąża smiley (a więc dodatkowe kilogramy i zmienne nastroje), klopoty z dziećmi itd. Tymczasem on pokazał jak sobie radzi.

To niby jest dojrzałość, ale zdawanie z tego sobie sprawy tej drugiej strony, również. Pokazał jak sobie radzi, ale ważniejsze chyba jest pytanie czemu chciał zostać, nie miał siły odejść? czy nie chciał zostać z przyzwyczajenia, z jakiegoś poczucia obowiązku, jakichś korzyści, z litości?

Disturbed,
A tak, poza spojrzeniem na sytuację, które jest tylko dla Ciebie, absolutnie nie dla niego, bo to będzie jak usprawiedliwienie;
Sama zdrada jak zwykle nie jest istotna, a to co odsłoniła i uświadamia. Koleś który chwali się kumplowi, że jakąś sztukę w końcu zaliczył, jakby to był sens jego życia, wielkie osiągnięcie, a potem udaje głupa, to chyba jakiś chłopiec, nie facet na którym można polegać, zwłaszcza w cięższych sytuacjach;
Wolał się wyprowadzić niż przyznać? to naprawdę nie dobrze;
3739
<
#27 | Deleted_User dnia 13.05.2017 07:41
Rzadko zdarza mi się zgadzać z Yorikiem, tym razem jednak muszę przyznać mu rację.

Depresja to choroba, bardzo trudna zarówno dla pacjenta, jak i dla otoczenia. Jednak nie wszyscy na nią zapadają, często mimo znacznie cięższego położenia niż to, w którym znajduje się chory na depresję. Sama miałam w życiu kilka takich epizodów, z próbą samobójczą włącznie, ostatnie lata też były dla mnie bardzo trudne, za sprawą kilku bardzo silnych stresogennych czynników, więc wiem, jak ogromnie trudne jest czasem podjęcie decyzji o tym, że jeszcze dziś wstanę z łóżka, umyję się, ubiorę się w czyste ubrania i wyjdę.
Uważam jednak, że przerzucanie całkowitej winy na partnera za brak wsparcia w tym wypadku nie jest rozwiązaniem problemu, który pojawił się w waszym związku, chyba na długo przed zdradą. Oboje na swój sposób uciekliście od życia i niemiłych niespodzianek, jakie potrafi ze sobą przynieść : ty - w chorobę, on w zabawę.
Bez przepracowania tych metod u was obojga nie ma możliwości na zbudowanie trwałego związku. Bo co będzie następnym razem, gdy pojawią się kolejne problemy? Powtórka?
13552
<
#28 | disturbedK dnia 13.05.2017 13:56

Cytat

powiedz mu to, dokładnie własnie tak. Powiedziałaś mu to?
parejo, tak, powiedziałam mu to. On stwierdził, że żadna zdrada nie miała miejsca, on tylko tak napisał i że nie rozumiem kontekstu. A w ogóle to jakim prawem czytam jego wiadomości?! Powiedziałam, że w takim razie niech wyjaśni mi ten tajemniczy kontekst, którego nie rozumiem, bo bez tego dalej nie pojedziemy. Nie był w stanie tego zrobić. Wiadomości przeczytałam, bo musiałam zadbać o swój tyłek. Z nim nie było rozmowy, a już jakiś miesiąc zachowywał się bardzo dziwnie.
Yorik, nie wiem, co w moich wpisach skłoniło Cię do myślenia, że świat się kręci wokół mnie i obarczam partnera całą winą za sytuację w związku? Wielokrotnie podkreśliłam, że rozumiem złożoność sytuacji i zdaję sobie sprawę z tego, że mój stan wpływa znacząco na osobę, z którą żyję. Zwalanie na depresję? Myślisz, że chciałam zachorować i przestać brać odpowiedzialność za siebie i swoje życie? Nie chciałam. Depresja to nie jest kwestia wyboru, woli ani słabości. To zbiór objawów nie tylko psychicznych, ale i somatycznych, które wyłączają Cię z życia i mają gdzieś to, czy Ci to pasuje. To co piszesz brzmi mniej więcej jak "Kurczę, mam dosyć wszystkiego, więc sobie zachoruję na depresję i niech ktoś inny się mną pomartwi, a ja sobie poleżę, odpocznę i w ogóle będzie ekstra." Naturalnym jest to, że chcę i muszę w tym okresie polegać na partnerze, oczekuję tego, że będzie mnie wspierał i że przedłoży moje potrzeby ponad swoje. Przynajmniej na ten czas.

Cytat

Tak, zdecydował, nie miał do tego prawa? Próba wyjścia z trudnej sytuacji przez rekompensacje bliskości czy pozytywnych emocji na zewnątrz.
Najprościej było by Cię zostawić.
Nigdzie nie napisałam, że nie miał do tego prawa. Miał również prawo do załatwienia sprawy jak mężczyzna, z którego nie skorzystał.

Cytat

Większość kobiet ponadto obwinia właśnie faceta za to, ze są nieszczęśliwe. Ciekawe czy też mu to serwowałaś?
W takim razie ja nie jestem większość kobiet. Uśmiech Nie wiem, skąd pomysł, że obwiniałam jego za swój stan. Długi czas obwiniałam siebie za swój stan. Czasem nadal mam takie myśli. Na szczęście babka, do której chodzę na terapię, skutecznie wybija mi je z głowy.

Cytat

ważniejsze chyba jest pytanie czemu chciał zostać, nie miał siły odejść? czy nie chciał zostać z przyzwyczajenia, z jakiegoś poczucia obowiązku, jakichś korzyści, z litości?
Na razie jestem na etapie wniosku, że chciał sobie po prostu chwilowo ulżyć, poczekać, aż się "naprawię" i żyć sobie dalej potem. Nie sądził, że się wyda. Korzyści też, mieszkanie, samochód, więcej zarabiam, nie czepiam się, daję dużo swobody, ogólnie bardzo wygodnie.

Cytat

Koleś który chwali się kumplowi, że jakąś sztukę w końcu zaliczył, jakby to był sens jego życia, wielkie osiągnięcie, a potem udaje głupa, to chyba jakiś chłopiec, nie facet na którym można polegać, zwłaszcza w cięższych sytuacjach
To samo pomyślałam. Uwierz mi, że najbardziej zszokowała mnie nie sama zdrada (tę jestem w stanie zrozumieć zważając na sytuację), ale sposób, w jaki sobie to przekazywali. Takie wirtualne przybijanie piątki. To mnie najbardziej zabolało i zawiodło.

Cytat

Wolał się wyprowadzić niż przyznać? to naprawdę nie dobrze
No niedobrze. On chyba liczy na to, że zmięknę, zaakceptuję jego wersję i będzie po staremu. Tutaj się zgadzam z jenką, trzeba to przerobić, bo za jakiś czas będzie to samo, tak myślę. Jest to dla mnie ciężkie, bo bardzo kocham tego człowieka, ale nie mogę teraz do niego wrócić. On chyba nie do końca rozumie, co się stało i jakie to miało znaczenie.

Komentarz doklejony:

Cytat

Miał również prawo do załatwienia sprawy jak mężczyzna, z którego nie skorzystał.
Oczywiście nie skorzystał z prawa, a nie z jakiegoś mężczyzny. Szeroki uśmiech Sorry, zdanie wyszło bez sensu.
6755
<
#29 | Yorik dnia 16.05.2017 04:01
Po tym co napisałaś, to jeszcze gorzej wygląda. Twoje wyobrażenia o tym związku chyba dość znacznie mijają się z rzeczywistością. Problemem nie jest to, że zaliczył sobie inną samiczkę; tak bywa. Problemem są wasze relacje, odpowiedź, kim dla niego jesteś, nie kim chciała byś być lub myślałaś, ze jesteś. Był z Tobą dla Ciebie czy dla wygodnego życia? Może wielu rzeczy nie widziałaś, a części nie chciałaś widzieć.
13552
<
#30 | disturbedK dnia 17.05.2017 15:28
Yorik, ja niestety dochodzę do tych samych wniosków. I tak, to nie chodzi o tę kobietę. Ja nawet nie wiem, kto to jest i mam wywalone. Mogłaby wyglądać jak Claudia Shiffer albo ludzik Michelin w damskiej wersji. Jakie to ma znaczenie?
Mam teraz wrażenie, że ja przez te 6 lat żyłam jak w bańce, bez refleksji, bez myślenia, z dnia na dzień. Nawet nie widziałam, z kim żyję. Teraz to widzę i mnie przeraża moja ślepota. Jakby mnie z Matrixa wyrwał, poważnie. O_o
Mamy jakiś tam kontakt telefoniczny i fb, który inicjuje wyłącznie on. Oczywiście nadal się nie przyznał. Mówi tylko ciągle, że chciałby cofnąć czas o te dwa miesiące. No ja za Chiny ludowe bym nie chciała. Bym sobie tak dalej żyła bez sensu. Często mam od niego propozycje kina, spaceru, wyjazdu. Nie skorzystałam z żadnej na razie. Po pierwsze dlatego, że nie wytrzymałabym emocjonalnie przy nim, a po co jakieś płacze i krzyki. Po drugie dlatego, że on nie chce rozmawiać o niczym ważnym, więc nie widzę sensu. Smutek Mam tylko nadzieję, że szybko przejdzie ten ból. Chciałabym się tego po prostu pozbyć i żyć normalnie.
Napiszę, jak wydarzy się coś znaczącego. Dzięki wszystkim za rady i zainteresowanie. Uśmiech
6755
<
#31 | Yorik dnia 17.05.2017 17:06

Cytat

Mam teraz wrażenie, że ja przez te 6 lat żyłam jak w bańce, bez refleksji, bez myślenia, z dnia na dzień. Nawet nie widziałam, z kim żyję. Teraz to widzę i mnie przeraża moja ślepota.

Większość ludzi tak żyje, w jakiejś ślepocie z założeniami i w świecie sprzed kilku, kilkunastu lat. U innych się widzi różne rzeczy, u siebie nie. Niby wiemy, że wszystko z czasem się zmienia ale przecież nie uczucia kogoś do nas; Co ciekawe, nasze mogą się zmieniać i to jest naturalne i oczywiste, ale nie czyjeś Uśmiech

Lepsze są w tym chyba kobiety, jak zwróci się uwagę, co jest nie tak, że są np. wykorzystywane i ślepe, to wcale tak nie uważają, a za splamienie świętości i w imię obrony idealnego ukochanego, wrogiem na całe życie można zostać; komuś pasuje być ślepym i jest mu tak dobrze, to niech będzie..

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?