Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

MarcusM00:13:23
bardzo smutny00:16:52
Julianaempat...02:31:21
# poczciwy02:41:46
Sasza03:48:10

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Inna kobieta po 10 latach 'szczęśliwego' związkuDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopaka
5808
<
#1 | Nox dnia 26.04.2016 20:08
,,,Bo jak to może być, że przez tyle lat żyjesz spokojnie, każdy dzień jest jak prezent, jak milion wygrany na loterii. Oddychasz szczęściem, prawie eksplodujesz od jego nadmiaru i w każdej minucie czujesz, że właśnie spełnia się sen, że już nic więcej ci nie potrzeba, bo masz obok siebie tą najważniejszą osobę, z którą chciałaś być od momentu, kiedy ją zobaczyłaś po raz pierwszy. Czujesz całą sobą, że to właśnie TEN ktoś, ta druga połowa, która rozumie, myśli i czuje tak samo jak ty....."pięknie napisane ale co zrobić gdy to sa tylko Twoje uczucia,odczucia,pragnienia,marzenia??????
.,, boję się, że to będzie nasz koniec, że zostanę sama, choć od zawsze chciałam być z nim...."a to nie jest koniec jeżeli czytasz... byli razem 'tu i tam', że może uda się wymknąć w następny weekend.
Ile tych weekendów jeszcze zniesiesz?samotność we dwoje/troje/ to nie samotność?
Może jak mu ,,wykrzyczysz" to usłyszysz banał ;ze ci się zdaje,że to pomyłka,że przecież tylko Ty jesteś ważna,że tamta się zakochała.....no i nie pojedzie nigdzie.

Komentarz doklejony:
ale zanim/!!/ mu,, wykrzyczysz"/ dając możliwość,,zejścia do podziemia"/i wybaczysz, załóż jakiś program szpiegujacy na sprzęt byś mogła sprawdzić jego prawdomówność za jakiś czas/kiedy wszystko wróci do normy/a on pozakłada hasła bo...przecież ma prawo do prywatności.
3739
<
#2 | Deleted_User dnia 26.04.2016 20:20
Jesteście małżeństwem? Bo nic nie piszesz tym. Co innego będę Ci radziła, jeśli macie ślub, a co innego, gdy żyjecie w związku nieformalnym. Niby nie ma różnicy, a jednak jest.. Właśnie w takich chwilach jak ta.
10937
<
#3 | annahelena dnia 26.04.2016 21:26
Sybilla a to jest różnica gdy ma się papier? Osoby bez legalizacji mają łatwiej odejść czy może ich ból po zdradzie jest mniejszy, bo nie mają dzieci i kredytu na stanie?
layla25 smutne jest to co piszesz. To, że twój partner to dupek, oszust, kłamca i padalec to rozumie się samo przez się. Ty jeszcze tego nie wiesz. Ale dojdzie do ciebie za jakiś czas.
Bo na razie paraliżuje cię ból i strach. Mózg blokuje logiczne myślenie, bo nie radzi sobie z traumą jaką dla ciebie jest ta zdrada. Stąd ten paraliż w dokonaniu jakiejkolwiek decyzji. Tkwisz zawieszona i boisz się ruszyć by nie rozwalić tego, co już faktycznie nie istnieje. Przyzwyczajona do bańki, którą sobie wykreowałaś, nie strącisz jej, bo nie wiesz co cie czeka tam na zewnątrz. Po zdradzie jest inne życie. Czy ze zdrajcą czy bez niego: zawsze jest inne. Nie gorsze, nie lepsze: inne.
Wydaje mi się, że albo jesteś kobietą kochającą za bardzo, albo tylko tobie wydawało się, że masz idealny związek. Bo gdyby twój partner też tak myślał nie zdradziłby. Gdy się kocha nie ma miejsca na myślenie o czymś takim, nie mówiąc o działaniu w tym kierunku.
Pytanie do ciebie: co chcesz dalej z tym zrobić? Czy chcesz z nim dalej być, żyć?
Martwię się trochę o twój stan psychiczny. Masz koleżankę lub jakąś zaufana osobę, z która mogłabyś porozmawiać? Wiesz, żebyś mogła powiedzieć to głośno: "zostałam zdradzona". Może to pomoże ci się odblokować na emocje, bo takie tłumienie w sobie negatywnej energii dobrze nie działa na człowieka.
4498
<
#4 | rekonstrukcja dnia 26.04.2016 21:49
Annahelena, jest różnica. Jak jest papier, to lepiej zatroszczyć się o zebranie dowodów zdrady , bo finał może być w sądzie. Nie ma papieru, to i dowody w zasadzie niepotrzebne.
3739
<
#5 | Deleted_User dnia 26.04.2016 21:58
annahelena, wbrew pozorom różnica jest diametralna. Ból osoby zdradzanej jest zawsze taki sam, ale postawa zdradzającego... O! Tutaj można być nieźle zaskoczonym. Do tego po co zbierać dowody zdrady, nagrywać, udowadniać, gdy nie ma komu tych dowodów przedstawiać. Nie ma ślubu, nie ma sądu, nie ma potrzeby udowadniać nikomu winy. Wystarczy powiedzieć; WIEM.
Jeśli sprawca zaszedł w zdradzie dostatecznie daleko, to może swoje gacie do torebki foliowej spakować i się wynieść. Może też, co zdarza się częściej, zażądać, by to kobieta się spakowała i wyprowadziła , nie robiąc gnojkowi problemów z rozpoczęciem nowego życia. Jeśli do tego nie ma wspólnych kredytów i wspólnych spraw, to tym lepiej dla takiego padalca.
Papierek jak to nazwałaś powoduje, że trochę się może przestraszyć konsekwencji, tych wszystkich procedur i tego co rodzina powie. Takie typy tak mają. Ja na miejscu autorki wątku czym prędzej doprowadziłabym do rozmowy. Unikanie tematu i udawanie, ze nic się nie dzieje, tylko pogarsza sprawę. I niestety; trzeba być przygotowanym na najgorsze...
9937
<
#6 | Ramirez dnia 26.04.2016 22:18

Cytat

Nie umiem podjąć decyzji. Z jednej strony chcę mu wykrzyczeć w twarz, że wiem. Z drugiej boję się, że to będzie nasz koniec, że zostanę sama, choć od zawsze chciałam być z nim. Więc tkwię w tej fałszywej codzienności, w tej atrapie szczęśliwego związku. Rozdarta, niezdolna do niczego poza ryczeniem, gdy nikt nie widzi.


Gdybyś była żoną - miałabyś prawo do lojalności i ochrony jaką zapewnia małżeństwo. Skoro jednak chcieliście być tacy nowocześni - tworząc związek partnerski, to niestety, gdy mija te 10 lat a Twój partner spotyka kobietę, która zwyczajnie budzi jego zainteresowanie swoją innością i niepoznaniem, to wybacz - ale trudno mieć dobre rokowania dla Waszego związku. 10 lat razem, to dla wielu początek, a dla innych koniec fascynacji, zainteresowania partnerem - znacie się już jak przysłowiowe łyse konie, a seks jest niczym kazirodztwo. Fajne A za rogiem czai się coś nowego, co ma wymiar... przygody, i w takim wymiarze przynajmniej na początku należy na to spoglądać. Męska rozrywka intelektualna - poderwać koleżankę z pracy, jest fajnie, kobiety mówią: romantycznie, jest coś nowego.
Więc zaczyna się fascynacja, wyzwanie... a może i początek czegoś więcej.

Tutaj, jest pewien ważny aspekt naszej męskiej psychiki - są mężczyźni, którzy potrafią być zafascynowani kilkoma kobietami jednocześnie, chociaż nigdy się do tego nie przyznają. Są w stanie powiedzieć za to sobie: kocham je obie.

Dla Ciebie, taki układ jest bardziej jak trudny do przyjęcia, nasza miłość jest zawsze mocno egoistyczna, pragniemy być jedyni i wyjątkowi, nie chcemy się dzielić z nikim miłością i hołdami nam przynależnymi. To dlatego tak boli...
Za to taki mężczyzna, on może być kochający Ciebie, i kochający inną - i jego serce nie widzi głębszej w tym sprzeczności, aż do czasu, gdy zostanie postawiony pod ścianą, gdzie zazwyczaj któraś z was każe mu wybierać. Wtedy dokonuje wyboru.

Często jest tak, że mężczyzna latami ma żonę i kochankę, każda jest przeświadczona o tym, że jest kochana, bowiem nie wiedzą o sobie, on obie kocha i o obie dba. Jak się dowiedzą, to mówią: oszust, ale tak na prawdę, on będzie mówił prawdę, że kocha je obie.

W takiej kulturze islamu, mężczyzna może mieć aż cztery żony (o ile go na to stać Fajne ) - i gdyby takich mężów przepytać poprzez ankietę, każdy wskazałby punkt, że kocha wszystkie swoje żony - bo tak w męskiej psychice może to tkwić jako przekonanie i jako fakt.

Podchodziłbym więc jako facet do Twojego problemu nie w kategorii tego, że Twój partner coś ujął Tobie by dać to innej, on się raczej w uczuciach do Ciebie nie zmienił, ale sobie dodał kolejny obiekt fascynacji. To działa na takiej męskiej zasadzie: mam Toyotę, ale chciałem mieć drugą nowszą, to sobie kupiłem - mam więc dwie i jestem happy, bo kto bogatemu zabroni! Fajne Do czasu, aż nie zostanie zmuszony do dokonania wyboru, albo sytuacja zacznie go przerastać.

Jeżeli więc chcesz mieć na niego monopol, nie pozostaje więc nic innego jak sprowadzenie go do pionu, ostre cięcie i nawet wyprowadzka z tego miasta, by odseparować te jego kontakty z fascynującą go koleżanką. Kochasz go, to zwalczasz konkurencję - choć zawsze może pojawić się kolejna, jeśli on nie ma w sobie tego hamulca jakim jest honor i przyzwoitość. Kiedyś, gdy istniała jeszcze przyzwoitość i honor - instytucja małżeństwa wyznaczała solidne granice, by takie męskie pomysły z definicji zatrzymać. Nowoczesność liberalna i partnerstwo w związku - otworzyły się zaś na takie nowe pomysły by sięgać po to, co się lubi - a gdy ktoś nie ma zamiaru ograniczać się tylko do jednej dziewczyny... to masz to, co masz. :cacy
Sama przecież nie wyznaczyłaś granic, jakie zazwyczaj stawia małżeństwo i dzieci.
7375
<
#7 | B40 dnia 27.04.2016 13:08
Dokładnie dziewczyny maja racje annoheleno. Trzy pytania:
- czy jesteście małżeństwem
- czy są dzieci
- jak wyglądają sprawy majątkowe, mieszkanie, dom ewentualne zobowiązania

Od tego jak autorka odpowie będzie w dużej mierze zależeć co będziemy doradzali.
10937
<
#8 | annahelena dnia 27.04.2016 15:19
Sybilla odczytałam trochę inaczej twoja wypowiedź. Sądziłam, że skoro ktoś ma papier, to ma zacisnąć zęby i walczyć bo dzieci, kredyt i rybki w akwarium. Tak, jakby papier zmuszał do tego, że trzeba walczyć, bo się ślubowało.
Z całą resztą się zgadzam.

Ramirez w klatkach mamy was zamykać? Wyprowadzka do innego miasta? Może na Marsa wysłać, żebyśmy pewność miały?
Nie wiem jak musiałabym mieć nierówno pod kopułą, żeby siebie tak upodlić próbując " zwalczać konkurencję".
Sformalizowanie związku nie daje gwarancji na wierność. Zdrady zdarzają się i w formalnych i nie formalnych związkach.
12901
<
#9 | 12901 dnia 27.04.2016 16:07
Bardzo Wam dziękuję za Wasze odpowiedzi, bardzo dużo dla mnie znaczą, przede wszystkim dlatego, że pierwszy raz r16;rozmawiamr17; z kimś o tej sytuacji. Nie powiedziałam nikomu, nawet najbliższej rodzinie, bo tak trudno mi przyznać się do tej klęski. Nie sądziłam też, że taką ulgę przyniesie mi podzielenie się swoimi myślami...

r0;pięknie napisane ale co zrobić gdy to sa tylko Twoje uczucia,odczucia,pragnienia,marzenia??????r1;
Vox, zdaję sobie z tego sprawę i nie mogę zrozumieć, że dałam się tak zwieść. Był moment, kiedy zastanawiałam się nad programem szpiegującym, szukałam w internecie porad, jak śledzić, kontrolować, ale już mi przeszło. Nie chcę nic więcej wiedzieć, nie chcę się r16;biczowaćr17; kolejnymi wyznaniami, bo takie na pewno wypłyną. Wystarczy mi to, co widziałam.

Pytacie o rodzaj związku. Otóż nie jesteśmy małżeństwem, nie mamy wspólnych kredytów, nie mamy dzieci, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by jak napisała Sybilla r0;spakować gacie do torebki i się wynieśćr1;. Nie trzeba ani adwokatów, ani sądów, nie ma czego dzielić ani się o co szarpać - i jedno szczęście, bo widziałam, jak przechodzili przez to znajomi, ile ich to kosztowało i wiem, że to nie dla mnie. Zresztą tu nie chodzi o pieniądze, o żaden majątek, to nie ma dla mnie żadnego znaczenia i nigdy nie było priorytetem. Mam dobrze płatną pracę, mieszkanie, nie jestem od nikogo zależna, bo dorastając, szybko musiałam nauczyć się liczyć tylko na siebie. Tu nie potrzebuję pomocy, nie w tym problem.

Ramirez, napisałeś bez owijania w bawełnę, Twoje słowa dały mi do myślenia. Piszesz, że gdybym była żoną, to byłoby teraz inaczej - nie wiem. Z perspektywy czasu może to rzeczywiście był błąd, może i trzeba było zalegalizować związek, lecz nigdy nie przykładaliśmy do tego wagi, będąc tego samego zdania, że papier jest tylko papierem i niczym więcej. Na pytania znajomych odpowiadaliśmy, że może później, za rok albo dwa i nim się spostrzegliśmy, upłynęło dziesięć.

r0;Kochasz go, to zwalczasz konkurencję - choć zawsze może pojawić się kolejna, jeśli on nie ma w sobie tego hamulca jakim jest honor i przyzwoitośćr1;

Kocham i oczekuję tego samego, szanuję i uważam, że należy mi się wzajemność. A teraz czuję się jak nikt, zero niewarte nawet odrobiny szacunku. Nigdy nie zabraniałam niczego, nie śledziłam, nie kontrolowałam, bo było między nami zaufanie i ów szacunek właśnie. Nie przeszkadzało mi, że ma hasła na komputer i telefon, nie byłam ciekawa, bo nie sądziłam, że coś ukrywa. Wierzyłam m. in. we wspomniany przez Ciebie honor i przyzwoitość, nigdy się nie zdarzyło być zazdrosną o jakieś inne kobiety.
I proszę, jaka ze mnie naiwna idiotkar30;

r0;Wydaje mi się, że albo jesteś kobietą kochającą za bardzo, albo tylko tobie wydawało się, że masz idealny związek. Bo gdyby twój partner też tak myślał nie zdradziłby. Gdy się kocha nie ma miejsca na myślenie o czymś takim, nie mówiąc o działaniu w tym kierunku.r1;

Annoheleno, o to właśnie mi chodzi. Dokładnie ta myśl wraca każdego dnia i boli najbardziej. Niczego nie byłam tak pewna, jak tego, że obydwoje czujemy tak samo i kochamy tak samo.

Jesteśmy dorośli, świadomi swoich celów i ograniczeń. Połączyła nas miłość od pierwszego wejrzenia, która zaczęła się od przeszkód, lecz je pokonaliśmy, by ze sobą być. Jedna z nich była tak trudna, że M. zamieszkał na ponad rok na drugim końcu Polski. Mieliśmy o sobie zapomnieć - taki był wtedy plan. Ale nie udał się, bo mimo wszystko nie umieliśmy już bez siebie być. Rozumieliśmy się jak z nikim innym do tej pory, dzieliliśmy poglądy, marzenia, wyobrażenia o tym, jak ma wyglądać nasza przyszłość. Trudno to opisać, myślę, że to niemożliwe, tego trzeba doświadczyć na własnej skórze. I wiem, że to nie było oszustwo, nikt z nas nie udawał ani wtedy i przez kolejne lata. Teraz cały czas bezskutecznie próbuję znaleźć w pamięci ten moment, kiedy nasz związek zaczął stawać się fikcją, kiedy ideał zmienił się w kłamstwo. Może nie było takiego momentu, może prawda jest tak banalna jak pisze Ramirez - chodzi po prostu o chęć posiadania nowszego modelu Toyoty.

rPo zdradzie jest inne życie. Czy ze zdrajcą czy bez niego: zawsze jest inne. Nie gorsze, nie lepsze: inne.r1;

Nasz, nie w sumie chyba już tylko mój tak długo budowany r16;domr17; rozsypał się w jednej chwili, choć wydawał się być taki solidny. Stoję i patrzę na te gruzy i na to jak TA właśnie miłość rozpada się na moich oczach, dogorywa w samotności jak nic niewarty śmieć, choć była silniejsza niż odległość i niezrozumienie i wszystko inne, co próbowało kiedyś podzielić. Stoję i patrzę bezradnie, jak umiera w tym obrzydliwym poczuciu klęski - zniszczona, złamana, zdeptana. Ot życie - jednego dnia masz wszystko, a drugiego okazuje się nagle, że nie masz nic. Byłaś z kimś najbliżej niż z kimś innym kiedykolwiek i nagle zostajesz sama.

'Pytanie do ciebie: co chcesz dalej z tym zrobić? Czy chcesz z nim dalej być, żyć?r1;

Tak bardzo mi żal tych wszystkich lat sprzedanych za nic właściwie, za chwile jego słabości. Żal mi tego czasu, lecz jednocześnie czuję, że to już nie ten mężczyzna, którego pokochałam. Jednak wciąż nie potrafię tego powiedzieć, nie potrafię się przełamać - myślę, że to właśnie ta bańka, o której piszesz. Na razie po prostu jestem, wciąż w tym samym miejscu, niezdolna do niczego tak naprawdę. Wiem, że muszę się pozbierać, podjąć decyzję, bo na razie zachowuję się jak zwykły tchórz.

Komentarz doklejony:
Wybaczcie te dziwne znaczki w moim poście, chyba cudzysłów zwariował.
3739
<
#10 | Deleted_User dnia 27.04.2016 17:06
Nie zamierzasz nic zrobić z tym? Przecież wiecznie nie możesz ukrywać faktu, że o wszystkim wiesz... Dlaczego upadłaś na kolana i nie zamierzasz wstać? Dlaczego, jak np. radziła Nox, nie wykrzyczysz mu swojej krzywdy w twarz? Dlaczego? Czujesz się gorsza, bo zdradzana? A Twój honor? Jeśli już o jego honorze nie może być mowy... Nie pozwól sobie zabrać godności, bo potem ciężko ją odbudować, nawet we własnych oczach. Poza tym; Ramirez tyle pisze o tym, że kobiety tracą szacunek do mężczyzn, gdy ci okażą słabość, ale to działa w druga stronę też! Facet jeśli się "pokapuje", że wiesz i nic z tym nie robisz z miłości do niego, to umarł w butach.. Dopiero się zdziwisz, do czego jest zdolny.
3739
<
#11 | Deleted_User dnia 27.04.2016 18:20
Layla25, zaprawdę dziwię się, że po 10 latach nie jesteś żoną tego pana. Przecież kobiety mają wbudowaną potrzebę bycia małżonką. Ty tego nie miałaś? Nigdy mu nawet nie wspomniałaś o ślubie?
Życie na kocią łapę czy konkubinat może być ciekawą przygodą, ale nie przez 10 lat.
Jednak "papierek" i obrączka trochę stawiają do pionu i facet chcący zdradzić zastanowi się dwa razy czy warto pójść w bok.
Dziwię się, że jeszcze mu niczego nie wykrzyczałaś. Boisz się, że po awanturze spakuje manatki? Na pewno je spakuje, gdy naprawdę mocno wejdzie w związek z tamtą widząc, że Ty niczego nie widzisz lub nie chcesz zauważać.
Więcej godności osobistej, nie daj sobą pomiatać, nie bądź sierotką Marysią. Bez "wielkiej miłości" też można żyć.
5808
<
#12 | Nox dnia 27.04.2016 18:43
...,,Sama przecież nie wyznaczyłaś granic, jakie zazwyczaj stawia małżeństwo i dzieci...."a cóż to za granica biorąc pod uwagę ten portal?żadna.
Potrafisz trzymać nerwy na wodzy przy nim.
Możesz spróbować inaczej podziałać.Przynieś jutro kwiaty wracając z pracy,powiedz że od kolegi który adoruje Cię od kilku tygodni/i bardzo Ci się podoba/Powiedz /udając telefoniczną rozmowę z koleżanką /że zjadłaś z nim obiad a już zaprosił cię na kolację.Zostaw swój telefon przy nim i prześlij sobie z innego telefonu wiadomość.Zaboli go?
Wiesz po co te dowody,chociażby wydruk jego maila?Bo on Ci wmówi że to Twoje urojenia,albo że specjalnie pisał do kumpla bo wiedział ze sprawdzasz,grzebiesz w jego kompie.

Komentarz doklejony:
....,, obrączka trochę stawiają do pionu i facet chcący zdradzić zastanowi się dwa razy czy warto pójść w bok....."-czego ten portal jest niezbitym dowodem!!/Hakaa nie żartuj/Zastanowi się najwyżej jak kombinować żeby się nie wydało.
3739
<
#13 | Deleted_User dnia 27.04.2016 18:59
Hakaa, krótko, bo to trochę nie na temat w tym temacie; Kobiety nie mają niczego takiego wbudowane, jak bycie małżonką. Przynajmniej nie częściej niż mężczyźni, by być mężami. Swiat się nieco zmienił w ostatnim stuleciu, czego np. Ramirez nie był łaskaw zauważyć, a Ty kopiujesz jego teorie. Kobiety zawsze będą słabsze od mężczyzn, chociażby fizycznie, nie da się tego przeskoczyć. Jednak w każdej innej opcji im nie ustępują, o ile nie są lepsze. Nie jestem zwariowaną emancypantka, nieUśmiech Też podoba mi się epoka fiakrów i dorożek, atłasowe trzewiczki i wachlarz przed omdleniem... Jednak dziś sama zmieniam koło w samochodzie, zajmuję się swoimi finansami i decyduję w sprawach ważnych. Jak myślisz, dlaczego? Otóż dlatego, że nie chciałam być żoną! Właśnie takiego kogoś, kto mnie będzie zdradzać, oszukiwać, omotywać. Bo jak się zorientowałam, że ten ktoś nie jest ze mną szczery, to odpuściłam sobie małżeństwo z nim. A czas sobie biegł! Dlatego dziś radzę dziewczynie; Weź sprawy w swoje ręce i ukróć ten jego proceder czym prędzej! Może uda Ci się uratować wiele lat życia. Lepiej być samemu, niż z byle kim.
12891
<
#14 | pit dnia 27.04.2016 20:52
Sybilla napisała :"...Swiat się nieco zmienił w ostatnim stuleciu, czego np. Ramirez nie był łaskaw zauważyć, ..."
To że się zmienił to każdy wie, pytanie tylko czy na dobre ?

Cytat

Kobiety zawsze będą słabsze od mężczyzn, chociażby fizycznie, nie da się tego przeskoczyć.

Fizycznie tak są słabsze, psychicznie są jednak mocniejsze. Nie spotkałem kobiety która chciałaby mieć za szefową inną kobietę. Bo Wy zawsze rywalizujecie ze sobą jedna zwalcza drugą. Wpojono Wam że jesteście słabsze, mniej wartościowe.
(czasem wynika to ze złych relacji z ojcem) ale głównie jest to wpływ środowiska, mediów.

Cytat

Też podoba mi się epoka fiakrów i dorożek, atłasowe trzewiczki i wachlarz przed omdleniem...

Jak widzę że z tamtej epoki przenosisz tylko wartości materialne Z przymrużeniem oka czyli te wartości które tylko teraz się liczą.

Cytat

Lepiej być samemu, niż z byle kim.
:tak_trzymaj
10937
<
#15 | annahelena dnia 27.04.2016 21:57
layla25 ta nowa rzeczywistość już nastała. Już nie ma tego co było. Można to obejrzeć na zdjęciach, lub powspominać.
Mam wrażenie, że wstydzisz się tego, co cię spotkało. Stąd ta blokada. Wstydzisz się, że zostałaś zdradzona, a przecież tak kochałaś i wszyscy widzieli, że dobrana z was para. Wstydzisz się z nim o tym porozmawiać: powiedzieć "wiem". I jak Scarlett odwlekasz to wszytko w czasie: pomyślisz o tym jutro co z tym zrobić.
A gdy już cały świat się dowie, że jesteś tą zdradzoną, będziesz musiała odpowiedzieć na setki pytań i podjąć tysiąc decyzji.
Mam nadzieję, że nie grozi ci załamanie nerwowe. Bo nie wygląda to dobrze.
3739
<
#16 | Deleted_User dnia 28.04.2016 00:12
Sybilla napisała: "Otóż dlatego, że nie chciałam być żoną!"

Gdybyś spotkała i zakochała się w tym właściwym, to chciałabyś być żoną. Każda normalna kobieta chce tego.

Nie kopiuję Ramireza, tylko zgadzam się z niektórymi jego tezami, które są dosyć uniwersalne, więc trudno tu popełnić plagiat.

"Jednak dziś sama zmieniam koło w samochodzie" - rozumiem, ze lubisz to robić, i nie chcesz pomocy mężczyzny.
12901
<
#17 | 12901 dnia 28.04.2016 16:50
Hakaa, no właśnie nigdy nie miałam tej potrzeby ani nigdy nie widziałam niczego atrakcyjnego w instytucji małżeństwa. Na pewno głównie dlatego, że dorastałam w domu, w którym rządził ojciec alkoholik i agresor. Awantury i przemoc należały do naszego życia, a mimo to mama go nie zostawiła, bo przecież ślubowała - tak zawsze wtedy mówiła i trzyma się tego do dziś. Będąc dzieckiem, nie mogłam jej zrozumieć i prosiłam, żebyśmy odeszły. Jako nastolatka obwiniałam właśnie ją, że nie potrafiła zadbać o bezpieczeństwo swoje i dziecka. Potem szybko wyprowadziłam się z domu i minęło dużo czasu, nim wreszcie zrozumiałam i jej wybaczyłam, choć przecież to nie ona była winna. Nie chciałam być żoną, choć wiem, że trafiłam na tego właściwego mężczyznę. Dodam też, że nie uważam się za osobę nienormalną. Może i kiedyś tam pojawił się między nami temat małżeństwa, ale przelotnie, nikt nie nalegał, nikomu jakoś nie zależało, bo po prostu pasował nam taki układ. Czy obrączka rzeczywiście stawia do pionu? Nie wiem, szczerze mówiąc trudno mi w to uwierzyć, ale jako osoba bez doświadczenia w tym temacie mogę nie mieć racji. Uważam, że od papierów ważniejsze jednak są nasze wewnętrzne granice, przynajmniej zawsze w to wierzyłam i myślę, że wierzę nadal.

Sybilla, ogólnie nie jestem "rozmemłana", raczej konkretna i nie czekam na faceta, żeby mi wkręcił przysłowiową żarówkę albo odepchnął brodzik. Życie wymusiło na mnie samodzielność, dlatego nie potrzebuję opiekuna, który będzie za mnie załatwiał sprawy i podejmował decyzje. Praktycznie od zawsze brałam się za wszystko sama nie czekając na nikogo, ani na nic, nie odsuwałam problemów na bok, nawet jak wydawały się być zbyt trudne do ogarnięcia. A teraz stop, jakby pojawiła się jakaś ściana nie do pokonania...

Piszecie, żeby wziąć sprawy w swoje ręce, żeby nie dać sobą pomiatać, bo jest przecież własny honor i jeszcze godność. Czytam Wasze posty wte i we wte, i myślę, że przecież to takie oczywiste, takie proste. Dlaczego o tym nie pomyślałam? Albo raczej dlaczego udaję, że tego nie ma? Myślę, że to właśnie przez poczucie bycia gorszą, że to ten jakiś taki wstyd, którego muszę się pozbyć z głowy, by nie utknąć w tym martwym punkcie już na zawsze.

"Może uda Ci się uratować wiele lat życia. Lepiej być samemu, niż z byle kim."


Sybilla, wspaniale to ujęłaś. Zupełnie inaczej wszystko wygląda, patrząc na to z tej właśnie strony. Ciekawe ile jeszcze czasu musiałoby upłynąć, nim bym to sobie uświadomiła...

ta nowa rzeczywistość już nastała. Już nie ma tego co było. Można to obejrzeć na zdjęciach, lub powspominać.

Annaoheleno, to tak oczywiste. Ale jednocześnie tak cholernie trudne do przełknięcia...

Vox, dość specyficzny pomysł, ale interesujący zarazem. Uśmiechnęłam się, czytając Twoje wskazówki i chyba jestem ciekawa reakcji M., bo nigdy nie było między nami tego typu sytuacji, które wzbudzałyby jakiekolwiek podejrzenia o bliskie relacje z innymi osobami. Myślę, że mogłabym spróbować, gdybyśmy dalej byli razem, co się raczej nie stanie.

Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi i porady.

Postanowiłam, że wezmę urlop i wyjadę na majowy weekend. Sama, bez partnera. Dodam tylko, że M. był zdziwiony, ale nie protestował jakoś strasznie, łyknął moją wymówkę bez narzekania... Muszę pobyć sama ze sobą, muszę to wszystko przemyśleć, spróbować ogarnąć się wreszcie i pozbierać, podjąć decyzję. W sumie gdzieś w środku od jakiegoś już czasu wiem, że będzie nią koniec naszego związku, ale mam potrzebę przygotowania się do tego dnia, do tej właśnie chwili, bo ostatnie co chcę, to okazać przy nim słabość. Nie chcę wyjść z tego bagna jak ofiara.
10937
<
#18 | annahelena dnia 28.04.2016 17:25
layla25 no w końcu piszesz do rzeczy. A pomysł z wyjazdem jak najbardziej trafiony. Tylko proszę wróć i napisz co postanowiłaś. Żebyś czasami nie planowała skoku do Wisły czy innego głupstwa. Z przymrużeniem oka
Twój zdrajca pewnie nie protestował za mocno, bo mu na rękę wolne dni na nową laskę. W końcu uda mu się wymknąć na weekend.
Wiesz ja zawsze piszę zdradzanym kobietom, że one w gruncie rzeczy mają lepiej: bo one kończą życie z kłamcą a te, które zadają się ze zdradzaczem te życie zaczynają. A budowanie związku na kłamstwie nie wróży nic dobrego. Bo jak zaufać kłamcy?
Wyjedź, odpocznij, naładuj akumulatory.
3739
<
#19 | Deleted_User dnia 28.04.2016 18:03
Layla25 napisała "dorastałam w domu, w którym rządził ojciec alkoholik i agresor. Awantury i przemoc należały do naszego życia..."

To dlatego jesteś taka samowystarczalna i chyba dlatego też nie chcesz odejść od zdradzacza. Być może powielasz zachowania swojej mamy. A może boisz się, ze już nikogo w życiu nie spotkasz. Pewnie wpływ na twoje zachowanie ma wszystko po trochu.

W zasadzie nie wiem, czemu chcę ci dawać "dobre rady", przecież nie jestem kobietą a one lepiej wiedzą co Ty teraz czujesz.

Jako facet mogę ci tylko powiedzieć, że lepiej się żyje ze świadomością, że ... nic nie jest wieczne. A więc może nadszedł koniec na kres twojego związku i "miłości". To banały, ale myślę, że przydatne w codziennej walce.

Może po prostu ciesz się tym, że przez parę lat miałaś szczęście kochać i być kochaną. Za sto lat nikt z tego forum nie będzie już żył - ta myśl daje jakiś dystans do "tragedii" sercowych opisywanych na tym forum.
5808
<
#20 | Nox dnia 28.04.2016 20:38
Layla mój pomysł dotyczył raczej sytuacji kiedy zdecydowałabyś się rozstać ale na swoich warunkach.Niby nie wiesz o zdradzie.
Ty zrywasz po wspaniałym weekendzie bo ci przeszło,bo sobie przemyślałaś że to nie to o czym marzyłaś,bo już cię nie kręci,nie podnieca,nie bawi .
TY nie chcesz jego i najlepiej poinformować go o tym przy koledze do którego pisał.
10937
<
#21 | annahelena dnia 28.04.2016 23:19
Hakaa wiadomo, że nasze wychowanie ma wpływ na nasze życie. Ci z problemami z młodości zarzekają się, że nie będą powielać błędów rodziców, po czym łapią się, że robią dokładnie to samo. Sama przez to przechodziłam. Sama sobie powiedziałam: "jestem własną matką".
Dlatego layla25 nie chciała sformalizować związku, bo kojarzy jej się ze zniewoleniem. Być może myślała, że to wystarczy by stworzyć dobry związek. Tylko jak jej własna matka nie potrafi wydostać się ze związku. Wstyd za ojca alkoholika i wstyd za partnera zdradzacza. Ciężko powiedzieć to na głos, a jeszcze ciężej całemu światu, bo choć na zewnątrz jest się silnym, to w środku strach paraliżuje. Ciężko przyznać przed samą sobą :" jestem własną matką".

Nox to być może jest jakieś rozwiązanie, gdy faktycznie nie jesteśmy w stanie prosto w oczy powiedzieć partnerowi: wiem. Takie rozwiązanie ma swoje plusy: odchodzi problem wysłuchiwania tych bzdurnych tekstów typu: "to nic nie znaczyło, kocham tylko ciebie". Odchodzi opcja usłyszenia :zakochałem się w innej kobiecie". To faktycznie może "zabić" na długi czas.
5808
<
#22 | Nox dnia 29.04.2016 00:33
,,Normalna"kobieta pragnie być blisko i z człowiekiem którego kocha.Nie zawsze potrzebuje deklaracji przed Bogiem i ludżmi.Wystarczą jej wiara w to co ich łączy i w słowa które słyszy.
Anna nawet jeżeli ona zerwie , mówiąc o tym co wie wyjdzie na to że biedna,zdradzona,facet sobie odpuścił po 10 latach,
Jest szansa że jeżelli rozegra to inaczej samopoczucie będzie ciut lepsze.Z czasem kiedy jego rodzina (może i on)wieszałaby na niej psy dobrze byłoby wysłać im i jemu ksero przeczytanej wiadomości.
Ale....może za dużo filmów oglądam i książek czytam.

Komentarz doklejony:
Layla mimo pochodzenia podobnego do ex Podwykonawcy ma bliżej do niego.Podobna wrażliwość i oczekiwania.Wiekowo też chyba zbliżeni,,,,Zdecydowanie za dużo filmów.
12907
<
#23 | Demon dnia 29.04.2016 01:56

Cytat

Twoja bratnia dusza, którą tak trudno znaleźć w tłumie, a nam się przecież udało...


Ta druga kobietka nie musi być przeszkodą abyście nadal byli dla siebie bratnimi duszami. Możecie się przyjaźnić. Chyba, że chcesz zawłaszczyć go sobie tylko dla siebie. Fajne

Miałem kilka kobiet, większości z nich nawet nie wspominam. Miałem jedną, której nigdy nie zapomnę, dzięki niej znalazłem się w ogóle na tej stronie. Fajne
Kobiety dzielą się na nudne, o których łatwo zapominamy i na te z ogniem, które pomimo upływającego czasu nie przestają być dla nas atrakcyjne. Fajne
Między tymi dwoma typami kobiet są różnice mentalne. Fajne
Jeśli zależy Ci na odzyskaniu partnera, to da się to zrobić. Wystarczy stać się bardziej atrakcyjną i przejąć jego uwagę z tej drugiej na siebie.
Jeszcze Cię nie zostawił dla niej więc nie jest za późno. On teraz ma dwie kobiety i zastanawia się, którą wybrać... pokaż, że jesteś lepsza. Fajne
3739
<
#24 | Deleted_User dnia 29.04.2016 09:40
layla,
To nie jemu masz zrobić dobrze, ale sobie!
Za kurestwo masz go jeszcze nagradzać?!:szoook
Takie bzdury to, rzeczywiście, tylko jakiś demon, może podpowiadać! Złość
A, co? Nie byłaś atrakcyjna?! Nie byłaś empatyczna?! To, kurna, jaka masz jeszcze być?! Przecież, z jakichś powodów się połączyliście!
Kochanka może być paszczurem, może być ostatnią jędzą, może być stara i gruba- ale ma to, czego ty już nie masz i mieć nie będziesz: jest INNA!
Więc, na nic Twoje starania, które emocjonalnie tylko Cię wykończą, nie dajac gwarancji na... sukces? Szok
Oj, wątpliwy to sukces, zdobyć kurwiarza! :rozpacz
layla,
Nie bój się być sama. Zresztą, już jesteś.
On zawiódł. Mit o bajce z happy endem runął. Mit o księciu z bajki zgasł.
Coś się jeszcze tli. U Ciebie. Czy warto rozniecać ten płomień? Przecież to kupa uwiędłych liści! Jak będziesz w stanie wzniecić żar, gdy brak wartościowego materiału? Brak węgla! Bez tego będzie tylko zadyma i smród!
Nawet, jak z nim będziesz, to tylko ze strachu. Ale myślisz, że wtedy ten strach Cię opuści? Staniesz się dopiero wtedy jednym wielkim lękiem, jedną wielką niepewnością i jednym wielkim...smutkiem.Smutek
Jeszcze raz Ci powiem: nie bój się być sama. Tylko wtedy masz szansę stanąć na nogi i myśleć. I decydować. I wybierać.
Tylko wtedy będziesz świadoma siebie.
Wtedy możesz rozpalać ognisko. Nie oglądając się na nikogo.
To Ty decydujesz! Nikt inny!
A wtedy... Nie, nie powiem Ci, co wtedy.
Sama napiszesz.
:tak_trzymaj
10937
<
#25 | annahelena dnia 29.04.2016 09:45
Demon jasne nich idzie do agencji reklamowej, żeby podsunęli jej pomysł jak najlepiej pokazać się od najlepszej strony by odzyskać łgarza.
Może walka w kisielu? Da to jej kilka punktów przewagi. A może pokręci tyłkiem czytając Dostojewskiego?
Dlatego faceci z takim myśleniem jak twoje mają przerośnięte ego i robią z kobietami co chcą, uważając związek za targ niewolnic. Jak nie ta, to następna. Zawsze może pokazać panu, że jest lepsza od tej drugiej robiąc fikołki albo upokarzając się walczyć o takie byle co, które zdradza.
9937
<
#26 | Ramirez dnia 29.04.2016 11:49

Cytat

On teraz ma dwie kobiety i zastanawia się, którą wybrać...


Jak ma dwie, to wcale nie musi się na razie zastanawiać, którą wybrać. Jak masz dwie Toyoty, dwa garaże, stać na nie i na paliwo - to wcale nie musisz się ograniczać! Fajne Obie kocha, obie cenne, obie inne. Jedna po mieście, a inna do jazdy w terenie... Z przymrużeniem oka

Obrażać się, że on nie spełnia naszych oczekiwań?! Hmm... to są tylko nasze oczekiwania. Nikt nie wyznaczył granic przecież, wierząc naiwnie że są jak przyzwoitość.

Więc skoro sami młodzi rezygnują z granic, wierząc że zawsze będą tylko sobą zauroczeni, piękni i młodzi - to jest to tylko naiwność.
Kobiety z każdym rokiem się starzeją, przybywa zmarszczek, fałdek, siwych włosów, więc jak nie ma granic - bo nikt ich w tym układzie nie chciał - to z jakiego powodu on ma być tym, któremu nie wolno robić sobie dobrze?!Fajne Bo druga strona ma takie oczekiwania?! Czy wykorzystując jej naiwność?!

On nie miał wyznaczonych granic, więc działa tak, by na razie nikogo nie ranić, dobrze się przy tym bawiąc. Licząc na to, że się nie wyda - ma z tego męską zabawę w podryw, może sobie posamczyć, przypomnieć - jak to jest mieć męskie wyzwania.

Nie ma niczego, co by go postawiło do pionu - nawet ostrej reprymendy, że rani uczucia Lay. Tkwi w przeświadczeniu, że skoro oczy nie widzą, no to duszy nie żal... i się bawi. Do czasu, aż się zdziwi, że coś się zmieniło... Osiołkowi w żłoby dano, w jednym owies, w drugim siano... Nagle zalicza kopa i lewitując w kosmosie, może tylko się już nad sobą użalać, że tak fajnie było, że miała nie wiedzieć, że to tylko męska zabawa była...

Po to ludzie wynaleźli rozmaite postronki, by osioł jeden z drugim - w szkodę nie lazł, po nie swoje nie sięgał.
Trudno jest wygrać rozumem z naturą osła... Chyba, że bacikiem, bacikiem... Z przymrużeniem oka
Obrażać się też na osła, że nie spełnił pokładanych oczekiwań i lezie w szkodę - phiii... tylko głupi tak robi. Po coś wynaleziono te sznurki. Szeroki uśmiech
6755
<
#27 | Yorik dnia 29.04.2016 11:59
Layla25

Cytat

Jak żyć, kiedy ten, kogo kochasz i komu zaufałaś już nie jest twój?

i niby nie jesteś zaborcza ?
kupiłaś go z dożywotnią gwarancją i masz na to papiery ? NIE ! Uśmiech
przecież po to nie legalizowałaś związku, żeby nie mieć problemów w razie się komuś odwidzi.
Dopuszczałaś to, ale pod siebie, a tu proszę, zaskoczenie, druga strona też istnieje ?;
Każdemu, kto coś traci wydaje się, że było prawie idealnie, szkoda, że patrzy tylko pod siebie;
Świadomie postawiłaś na związek oparty tylko na emocjach, które są zmienne.
Ze świadomością, że w każdej chwili można spakować torebkę i wyjść;
Ciekaw jestem, czy o nie dbałaś, czy wiedziałaś co facetowi potrzeba ?
Nie zainwestowałaś zbyt wiele !! on chyba zresztą też; więc co ma do stracenia ?

Głównie kochasz chyba tylko siebie. Nie wiesz, co to miłość bezwarunkowa. Gdyby zależało Ci na Was, odruchowo chciała byś dokładniej wiedzieć jaką ma z panią relację; choć trochę chciała byś zrozumieć co się stało, a potem coś zadecydować; Nie zadasz sobie pytania, co dla niego lepsze;

Ty nie chcesz rozwiązać problemu, uciekasz od niego, ewentualnie decyzję o rozstaniu podejmiesz zaocznie; czy tak wyglądał właśnie Twój związek ?
3739
<
#28 | Deleted_User dnia 29.04.2016 12:55
Yorik, fajnie by było, gdyby w ogóle w życiu można było kupić człowieka, mieć na niego papiery i czuć się pewnie. Póki co, musi wystarczyć nam słowo, czasem poparte "papierkiem"( co może coś zmienia, ale chyb niewiele, wystarczy poczytać ten portal), a czasem jest tylko słowo. Dla mnie np. każda umowa jest ważna, nawet umowa o pracę, jeśli zawarta jest w ustnej formie. Przecież są ustalenia, zasady, wysokość pensji.. Jak można nazwać kogoś, kto po takich ustaleniach powie; Niestety, odwidziało mi się, nie masz pensji, albo urlopu, albo czego tam jeszcze...Bo nie, mimo że ty wszystkich ustaleń dotrzymałeś i pracowałeś. Też można powiedzieć że wina jest po stronie oszukanego, bo zaufał? A co z oszustem? Może mu przyklasnąć, jaki obrotny?
Związek tej dziewczyny oparty był na zaufaniu i on je złamał! To on oszukał i nie ma tu nic do rzeczy, czy byli małżeństwem. Owszem to ważne teraz, ale tylko od strony prawnej. No, może jeszcze nieco w tym kontekście, że nie można apelować do jego odpowiedzialności za przysięgę małżeńską. Jednak co się stało to jest, z obrączką czy bez. Rozmawiali o ślubie, wiec była brana pod uwagę taka opcja, przez nich oboje.
W sumie to jest ile pozytywów w tej całej sprawie, jedną jest właśnie brak ślubu. Ominie dziewczynę tortura procedur rozwodowych, bo nie sądzę by ktoś, kto ma zdradę we krwi i nie widzi w tym problemu, powstrzymywał się tylko dlatego, że ma z kimś ślub.
Co do tego, czy dziewczyna ma walczyć o związek... To już jest zupełnie inna kwestia. Są związki, których p zdradzie uratować się nie da. Nie jest obojętne dla osoby zdradzonej, że odkryła kim się związała. Może po prostu nie móc już patrzeć na zdrajcę. Normalna kolej rzeczy... Dlatego w tym bałaganie myślowym w jakim teraz jest, niech pojedzie gdzieś sama i poukłada sobie w głowie co czuje, co chce zrobić. Jeśli zechce o gościa walczyć, to będzie pięknie. Tylko czasami gra nie warta świeczki. Tutaj jego postawa też będzie ważna. Tymczasem nic na siłę, choć ja radzę zrobić Armagedon w domu już zaraz, postawić wszystko na ostrzu noża i zapytać o dalsze plany zdradzacza. Ale ja nie jestem nią. Jeśli ona nie czuje się na siłach, to jej prawo.
Może nie mam racji i się mylę, może ktoś doradzi coś innego. W sumie to i tak trzeba zaczekać na jej powrót.
3739
<
#29 | Deleted_User dnia 29.04.2016 13:31
Czasami coś tutaj przeczytam i zastanawiam się co ja tu robię?
Zdrada jest takim momentem gdy nie dość, że wali się cały dotychczasowy świat, pojawiają się pytania których nigdy byśmy sobie nie zadali, znika dotychczasowa pewność. .
Najważniejsze pytanie -co dalej? Potrzebne akurat teraz? Myślę, że nie. Nie masz musu decydować w tej chwili . Masz do ogarnięcia parę innych tematów, dobrze by było trochę wyciszyć emocje. Dlaczego? Trochę Yorik zaczął ten temat.
Powtarzasz nieszczęsny schemat swojej matki, tak bardzo chciałaś uniknąć jej doświadczeń, że powtorzyłaś jej zachowania. Może nie kropka w kropkę, ale jednak. Dda to parę modeli zachowań. Poznaj model "bohatera" . To też mój model.
Byłaś silna, pragmatyczna, poukładana. Wiedziałaś często lepiej niż inni wokół Ciebie. Na tyle dążyłaś do swojej wizji związku, że przestałaś dostrzegać inną wizję partnera. A mamy szczęście dobierać równie pokręconych partnerów. Albo z nimi walczymy, bronimy się przed nimi, albo narzucamy swoje zdanie. Życie z nami nie należy do szczególnej przyjemności. Uparci na swoim niedostrzegamy jak ich już przy nas nie ma. Na pozór nic się nie zmienia. Chcemy wierzyć, że wszystko nadal jest w najlepszym porządku. Nawet oczywiste symptomy bagatelizujemy. Gdy coś już się znajdzie trochę się porzucamy, czasem mała pogadanka umornialająca (jakie dziwne słowo mi wyszło) , czasem awantura. Ale przecież moje zasady są jego zasadami. Przecież nie mógłby! No i widzisz teraz sprawdza się trzecia prawda Tischnera. A g...prawda.
Tak więc zajrzyj najpierw na wasze życie, związek, to co było między wami jest przyczyną. Nie szukaj usprawiedliwienia na jego zdradę, bo winę za jego decyzję ponosi tylko on. Ja jednak wiem nawet w zdradzie nic nie jest czarno białe. Daj sobie czas na przetrawienie i dopiero wtedy pomyśl co dalej. Zmień siebie na tyle, by Tobie żyło się lepiej i innym wraz z Tobą. Takie zmiany robi się dla siebie, tylko i wyłącznie.
4498
<
#30 | rekonstrukcja dnia 29.04.2016 14:12
Co w tym takiego dziwnego, że facet po 10 latach zdradza ? Zachciało świeżyzny i tyle. Layla25, koleżanka z pracy prawdopodobnie w niczym nie lepsza. Jej największym walorem jest to, że jeszcze jej nie przeleciał, bądź że dopiero kilka razy i nie zdążył się nacieszyć nową zabaweczką. Skoro pan się tak ukrywa ze swoim uczuciem, to może koleżanka ma męża, albo narzeczonego.
5808
<
#31 | Nox dnia 29.04.2016 20:52
Apologises..,, Wiedziałaś często lepiej niż inni wokół Ciebie. Na tyle dążyłaś do swojej wizji związku, że przestałaś dostrzegać inną wizję partnera. "-jaką innąj wizję?
Dziewczyna pisze że decyzję podejmowali razem,nie napisała że odrzuciła propozycję slubu ale że razem tak zdecydowali.Zwiazek/według niej/cechowało zrozumienie,zaufanie.
Jemu zachciało się swieżynki.
3739
<
#32 | Deleted_User dnia 29.04.2016 21:34
:szoook no cóż, czytałem dokładnie co autorka napisała. Jakże silne jest to przekonanie o wspólnocie dusz, zrozumieniu itp. Swoje pierwsze prawie dziesięć lat małżeństwa żyłem w dokładnie takim samym przekonaniu, a te "drobnostki" ,które taki ładny obrazek zakłócały szybciutko wyrzucałem z pamięci. Kolejne prawie dziesięć lat to usilne niedopuszczanie oczywistych faktów. Layla właśnie to robi - niezmiernie poczucie wstydu, a niby przed kim jak nie przed samą sobą! Ładnie to dziewczyny nazwałyście "zachciało się świeżynki". Tyle, że taką myśl trzeba do siebie dopuścić, nie uciekać. Tak Layla uciekasz tak samo jak i ja uciekałem. Nie wiadomo co boli bardziej. Sam fakt zdrady, czy to tak ważne czy już fizycznej czy jeszcze emocjonalnej? Sam fakt, że nie jesteś w jego życiu najważniejsza? Owszem boli jak cholera. Sam fakt, że nie da się kontrolować, nie wyznaje tych samych zasad, przekonań? I tu też w pewien sposób tak miałem, choć wchodził w grę mój alkoholizm. To wszystko są cechy dda, cechy dzieciaka pokroju bohatera, któremu dotąd wydawało się, że panuje nad swoim życiem, przy okazji życiem drugiego człowieka. Jak walnęło o glębę ,ten dzieciak stoi bezbronny. Rozwal dziewczyno tego tępego bohatera w sobie, przyznaj sobie prawo do niewiedzy, prawo do popełniania błędów. Dopiero wówczas będziesz mogła pójść do przodu.
Widzisz Nox, moje słowa do Layli to nie jakiś akt oskarżenia. To tylko drobne spostrzeżenia o prawdopodobnym charakterze autorki, błędach jakie popełnia wiele osób wyrosłych w dość dziwnych domach. Nikt nie jest z nas doskonały. Gdy ktoś tak twierdzi, to albo jest tylko nieświadomy jak bardzo przyczynia się do własnego schematu życia, albo tak bardzo ślepy, że często warto wiać od niego bez zastanowienia. Znamy wielu takich w historii tego forum, prawda?
4498
<
#33 | rekonstrukcja dnia 29.04.2016 22:20
Apologises, zmartwię Cię. Żeby się zachowywać m jak Layla25, wcale nie trzeba być dda. Ona nic nie wiadomo jakiego nie robiła ani nie robi. Ot związek jakich wiele, a może nawet wyróżniający się na plus. Zdrada też jakich wiele, banalna i przewidywalna . Także, o tyle tu podobieństw do Twojej historii, co kot napłakał.

To standardowa historia , a autorka jak wiele osób po odkryciu zdrady jest w szoku, ale przejdzie jej. Nie bardzo rozumiem, po co komuś jeszcze dokładać i wplątywać nowe nitki do pajęczyny, zagęszczać atmosferę osobie która i tak się poddusza. Przecież powinno się dążyć do rozjaśniania myśli.
3739
<
#34 | Deleted_User dnia 29.04.2016 22:56
Toż to nie o podobieństwo historii chodzi, a o podobieństwo myślenia. Przekonanie o bajce, która taką pewno nie była. Przekonanie o swojej pozytywnej roli i straszliwej niesprawiedliwości. Takie ładne role, a do niczego dobrego nie prowadzą. Nauczyli wierzyć w bajki kazali wierzyć w ideały. Gdy się sypie pozostaje bezradność. Swoją rolę napisała sobie autorka sama, musiała nauczyć się radzić sobie sama itd. Wyjaśniła bodajże w pierwszej odpowiedzi na komentarze. Chory dom rodzinny wymusza chore zachowania. Mogą wyglądać z zewnątrz prawidłowo, człowiek z takiego domu radzi sobie na pozór doskonale, a gdzieś w głębi siedzi mały diabełek zniewalający właśnie w takich przypadkach. Nie tylko w zdradach.
Nie dokładam problemów, nie szukam haków, nie testuję hasłami "za mało sexu, źle dbałaś o chłopa" . Samo dda czy ddd czy jak tego małego diabełka nazwać jest gdzieś w głębi autorki bez mojego udziału i to od dawna. Znam zaskoczenie, niechęć , wypieranie ludzi, gdy mówi się im o złym wpływie życia w domu z problemami. Z czasem i podjęciem pracy nad tym dziadostwem przychodzą całkiem fajne efekty. Ci którzy olewają takie swoje doświadczenia pakują się w mniejsze lub większe kłopoty. W sumie temat dość prosty do zasygnalizowania, dużo gorzej do wewnętrznego pogodzenia się z nim. Ludziska w różnym wieku ,wykształceniu, dokonaniach otwierają oczy najczęściej w momentach krytycznych. Potraktuj Rekonstrukcjo moje dywagacje jako podanie tlenu, nie podduszanieZ przymrużeniem oka
5808
<
#35 | Nox dnia 29.04.2016 23:15
Ale w tym wypadku to świetnie że jest samodzielna,niezależna,.Poradzi sobie bo jest mądrą,poukładaną dziewczyną.
3739
<
#36 | Deleted_User dnia 29.04.2016 23:24
Samodzielna dziewczyna nie musi być zależna od łaski pana i władcy. To duży plus. Oby poukładała sobie pytania i odpowiedzi. :cacy
3739
<
#37 | Deleted_User dnia 30.04.2016 18:13
Zdrada, to dużo pojemniejszy proces, niż "ochota na świeżynkę". Jeśli którykolwiek z partnerów w związku ma ochotę na nowości, to jaki problem spakować się, odejść i realizować swoje pragnienia i zachcianki ? Zdrada jest złamaniem, BEZ WIEDZY i BEZ ZGODY drugiej strony, ustalonych zasad, wartości, idei, wspólnych ustaleń. Zdrada, to zawiedzenie czyjegoś zaufania. Celowe i świadome. Spłycanie tego problemu, uszczuplanie, jest spluwaniem ofiarom tego procederu w twarz. Historia może i standardowa, w naszym zdemoralizowanym świecie, ale w żaden sposób powtarzalność nie powinna wpływać na rozluźnianie granic, czy wymuszanie przeskalowania. Czy dziewczyna była w stałym związku czy nie, czy go gloryfikował, czy trwała w infantylności, nie zmienia to faktu, że została perfidnie zdradzona. Facet powinien był wpierw zakończyć jeden związek, zanim zaczął drugi.
6755
<
#38 | Yorik dnia 01.05.2016 05:32
Amor,

Cytat

Facet powinien był wpierw zakończyć jeden związek, zanim zaczął drugi.

A niby czemu powinien ?
Gdyby chciał zakończyć, z pewnością by to zrobił;
Wszyscy, którzy tak nie zrobili, jakoś dziwnie właśnie tego w trosce o siebie wymagali i wymagają tylko od innych, mimo, że to nie realne Uśmiech
To wbrew naturze człowieka.
Mamy jakąś dziwną zdolność do wymyslania życzeniowych zasad wbrew ludzkim instynktom, a potem mamy do kogoś pretensję, że je łamie, chociaż było to do przewidzenia..

Nikt nie kończy związku bez powodu, nie mając alternatywy chyba, że jest bardzo źle. Kończy się, jeśli cos bardzo doskwiera lub coś innego się bardziej opłaca. Nikt nie podejmie takiej decyzji tylko dlatego, że nie jest tak jakby chciał bez pewności, że może być lepiej;
Poza tym miłość czasu nie wybiera, nie czeka aż ktoś zakończy związek i będzie wolny;

Kwestia jeszcze zakończenia związku. Związki dość często nie sa zakończone formalnie, choć praktycznie już są, przynajmniej zdaniem jednej strony i to wystarczy. Do tego nie jest potrzebna zgoda obu stron.

Zakochiwanie się, zauroczenia są częścią natury człowieka. Wchodzimy w związki dzięki możliwości powstawania uczuć, po związaniu się z kimś nie tracimy tej właściwości, wciąż istnieje;
Głupotą jest myśleć, że jesteśmy tak wspaniali i wyjątkowi, że tylko my u kogoś mogliśmy wyzwolić jakieś szczególne emocje, może jeszcze zaindukowane raz powinny trwac do końca życia?;
Inni dla tej samej osoby nie mogą być już wyjątkowi ? a niby czemu ?
Bo próżność to nasz ulubiony i powszechny grzech ? Z przymrużeniem oka
4498
<
#39 | rekonstrukcja dnia 01.05.2016 10:09
Amor, uwznioślanie zdrady oczywiście ma pewien sens, bo dzięki temu osoba wybaczająca ma nieco lepsze samopoczucie. Ma tzw. misję, a to jest jak igła z nitką dla poucinanych skrzydeł. To nie zdrada jest skomplikowana, tylko procesy , które zachodzą w człowieku po niej. Zdradę rozgryźć żaden problem, ale co z człowieka wnętrzem i losami poczyni, to już jest dość skomplikowane.
6755
<
#40 | Yorik dnia 01.05.2016 18:06
Rekonstrukcja,

Cytat

Amor, uwznioślanie zdrady oczywiście ma pewien sens, bo dzięki temu osoba wybaczająca ma nieco lepsze samopoczucie. Ma tzw. misję, a to jest jak igła z nitką dla poucinanych skrzydeł.

Tak samo trafione kulą w płot jak to, że zdrada to głównie ochota na świerzynkę, litości Fajne
4498
<
#41 | rekonstrukcja dnia 01.05.2016 19:08
Ja to chyba wróżka jestem Uśmiech. Byłam pewna, że właśnie Ty Yorik będziesz się buntował przeciw mojemu zdaniu. Przecież to tak trudno zrozumieć , że łatwiej jest połknąć żabę, jak jest odpowiednio przyprawiona i interesująco podana. A są też tacy, co muszą dodać zdradzie dramatyzmu , szlachetności , a nawet wprowadzić metafizyczne elementy, bo wtedy z naiwniaka urasta się do rangi bohatera. Wszystkich nas to dotyczy, więc się nie ma o co Yorik obrażać. To jest na zasadzie : ja byle jakiej zdrady nie wybaczam, ja wybaczam niebanalną zdradę , więc jestem wielki i wspaniały, a mój zdradzacz jest lepszy od innych zdradzaczy.

Cytat

Tak samo trafione kulą w płot jak to, że zdrada to głównie ochota na świerzynkę, litości
Tak, ta zdrada to przejaw przesytu codziennością. Dobre też potrafi znudzić. Jak ktoś kiedyś powiedział : codzienne jedzenie szynki nie gwarantuje, że się ktoś nagle na kaszankę i salceson nie rzuci. Tak dla odmiany.
6755
<
#42 | Yorik dnia 01.05.2016 21:38
Ach Wróżko. Na razie to widzę samą kaszankę. Na te Twoje salcesony też się nie rzucę. Polędniczka ewentualnie, ale musi być bella e delicato, oczywiście peklowana na mokro Szeroki uśmiech
12901
<
#43 | 12901 dnia 19.05.2016 20:04
Kaszanki, salcesony, balerony? Szok No nieźle sobie tutaj balujecie... Z przymrużeniem oka

Witam po dłuższej nieobecności.
Tak jak napisałam w ostatnim poście, wyjechałam by odciąć się od wszystkiego, by spróbować odnaleźć się w tym chaosie. Spędziłam parę dni w odludnym miejscu, zero zgiełku, pośpiechu, stresu. Okazuje się, że tego mi było trzeba, że wreszcie przestałam mieć wrażenie, że zaraz się uduszę od tego wszystkiego. Przestałam też obijać się jak ślepa od ściany do ściany, bo znowu zaczęłam widzieć. To chyba był kolejny etap rtrawieniar1; tej zdrady, taki pierwszy krok naprzód.

Przez te wszystkie dni milczenia zaglądałam na forum, czytałam ten temat i wasze wypowiedzi w kółko, wciąż od nowa. Już prawie znam je na pamięć Uśmiech Analizowałam zdanie po zdaniu każdą Waszą radę, potem sięgnęłam głębiej, do historii innych ludzi i tak spadła pierwsza klapka z oczu. Przecież to co mi się przytrafiło, to nic nadzwyczajnegor30; ot zdrada jakich wiele, rozczarowanie, żal, zwątpienie, które tak samo boli mnie jak innych ludzi, którzy podzielili się swoją historią. Poczułam ulgę, gdy ta oczywista prawda wreszcie do mnie dotarła. Zupełnie jakby poluzował się ten sznur, który cały czas zaciskał się coraz mocniej, aż brakowało tchu.

r(r30Z przymrużeniem oka lepiej się żyje ze świadomością, że ... nic nie jest wieczne. A więc może nadszedł koniec na kres twojego związku i "miłości". To banały, ale myślę, że przydatne w codziennej walce. Może po prostu ciesz się tym, że przez parę lat miałaś szczęście kochać i być kochaną. Za sto lat nikt z tego forum nie będzie już żył - ta myśl daje jakiś dystans do "tragedii" sercowych opisywanych na tym forum."

Hakaa, z całego serca Ci dziękuję.

Dziękuję Wam wszystkim za wasze słowa otuchy i pocieszenia, za serdeczność i ciepło. Naprawdę nie spodziewałam się tego, tak samo jak nie spodziewałam się tylu odpowiedzi, tak wielu słów, które są jak ręce wyciągnięte do tonącego. Mnóstwo rąkr30; Tyle, że wręcz nie sposób utonąć, choć już prawie jest się pod powierzchnią, choć wydaje się, że nie ma już wyjścia i nie pozostaje nic innego jak tylko się poddać.

Dlatego uważam, że jesteście wspaniali.

Ktoś (niestety nie pamiętam kto) napisał w komentarzu w innym wątku, że treść z tego forum nadaje się na sympozjum o zdradzie. Podpisuję się pod tym rękami i nogami. To, co tu się dzieje, to rozłożenie człowieka na części pierwsze, rozmontowanie całego jestestwa kawałek po kawałku, by sięgnąć aż do samego dna. Do spraw, o których sami już nie pamiętamy albo ukryliśmy gdzieś głęboko wstydząc się ich przed sobą i przed całym światem. Tak się waśnie czuję - rozebrana na kawałki. Patrzę na siebie, na te wszystkie części, które leżą obok siebie skrupulatnie poukładane według wszelkich możliwych przyczyn. Patrzę i szukam tego popsutego ogniwa, zepsutego fragmentu, który upośledzał pracę maszyny, aż wreszcie się zatrzymała, popsuła...

Przeszłość? Może tak, ale nie w tak wielkim stopniu, jak piszecie. Uporządkowałam swoje demony, miały swój czas na krzyk i rozróbę, teraz już od dawna siedzą w pudle. Niektórzy z Was sugerowali, że moja miłosna porażka wynika z deficytów i skrzywień, jakie zawdzięczam doświadczeniom z dzieciństwa. Na pewno wspomnienia z domu rodzinnego długo siedziały na mnie jak pijawki, wysysając radość i chęć do życia, w pewnym momencie doprowadziły na skraj.
Ale to było kiedyś, lata temu.
Jestem świadoma swojej przeszłości, nie próbowałam nigdy na siłę zapomnieć. Wolna od zewnątrz (po wyprowadzce), budowałam powoli poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa. Poczucie, że przetrwam na przekór wszystkiemu i wszystkim, nadzieja na inne, lepsze jutro - tyle mi wystarczyło, by iść dalej, realizować zamierzone cele, szukać swojego miejsca. Straszne kiedyś obrazy zacierały się jeden za drugim tak, że dziś nie ma już praktycznie nic, jakieś bohomazy zaledwie, które nie wzbudzają żadnych emocji. Wybaczyłam matce - to nie było zbyt trudne, bo jednak jej wina polegała tylko i wyłącznie na jej słabości. Dużo trudniej było wybaczyć ojcu, proces trwał dłużej i z olbrzymią dawką negatywnych uczuć, ale i tu znalazłam w sobie siłę, by jednak powiedzieć r0;już nieważner1;. Na końcu wybaczyłam też sobie. Co? Ano między innymi to, że byłam wtedy tylko dzieckiem, zbyt słabym i zbyt lękliwym, by móc jakoś wpłynąć na to, co działo się w domu.
Coś z tamtego czasu na pewno w człowieku zostaje już do samego końca, można załatać dziury w ścianach, ale raz naruszone fundamenty zawsze będą nieco słabsze niż te całe. Co nie znaczy wcale, że dom musi się zawalić r11; może stać jeszcze lata, jeśli nie będzie się ignorować owego pęknięcia.

Zaborczość? Nie wiem, na czym miałaby polegać, bo nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, by zawłaszczyć drugiego człowieka. Relacja oparta na dążeniu do posiadania kogoś jest mi obca, zawsze chodziło mi o bycie razem wynikające z obopólnego pragnienia wzajemnej bliskości. Nigdy nic na siłę, czy wbrew sobie. M. nie był pierwszym partnerem w moim życiu, więc to nie tak, że się uczepiłam i nie chcę puścić, bo to ten wymarzony i jedyny, którego udało złapać się za nogi. Wcale nie tak...
Idealizowanie? Myślę, że tu niestety tkwi problem. Wydaje mi się, że mimo upływu lat wciąż jestem (byłam?) w fazie zauroczenia, które skutkuje tym, że potrafiłam dostrzec niczego, co kłóciło się z moim obrazem idealnego mężczyzny. Także w tym punkcie na pewno zawiniłam. Może i rzeczywiście też próżność, i jakiś taki egoizm, że nasza miłość jest naj i ponad wszystko, a tu się nagle okazuje, że nie ma już r16;naszejr17;. Ale tutaj już raczej nic nie zdziałam, bo nie zmuszę do niczego drugiego człowieka. Nie będę tez błagać o miłość, ani jej na siłę sklejać. Długo zastanawiałam się też nad teorią osiołków i postronków (notabene w mistrzowski sposób zobrazowana). Może nie jest jeszcze za późno, żeby uwiązać tego swojego 'osła', chociaż już wpakował się w szkodę. Może da się mu założyć postronek i wciągnąć z powrotem na naszą łączkę, ale co z tego... Patrząc na niego będę ciągle mieć przed oczami, jak mieli siano i stokrotki z nieswojego pastwiska. Chyba jednak nie chcę takiego chciwego osiołka Uśmiech

I w ten sposób powoli zaczęłam ostatnio dochodzić do wniosku, że już chyba wystarczy. Że już chyba chcę się na powrót poskładać i ruszyć dalej. Tam, gdzie zawiniłam, tam postaram się zmienić. Tak jak piszecie - dla siebie tylko.

Zanim odejdę, zamierzam spróbować pozbierać dowody zdrady. Jestem bardzo blisko z rodziną M., jego matka traktuje mnie jak córkę i jest wspaniałą kobietą. Dlatego nie chcę, żeby doszło do sytuacji, kiedy ktoś spróbuje się wykręcać, oczerniać mnie i mi przypisać winę. Ogólnie słaby ze mnie detektyw, nigdy nie grzebałam w niczyich dokumentach, nie znam haseł M. na komputer, czy pocztę, a właśnie wszystko siedzi. Żałuję, że wtedy nie skopiowałam tych zdjęć i treści e-mailów, więc teraz pozostaje tylko poczekać na okazję, na chwilę jego nieuwagi. Mam nadzieję, że szybko to nastąpi.

Jeszcze raz Wam dziękuję i serdecznie pozdrawiam.

L.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?