Rozwód jak wojna 2 | [0] |
martunia35 | 21. Kwiecień |
nika310 | 21. Kwiecień |
Pawel42 | 21. Kwiecień |
orgo25 | 21. Kwiecień |
telawiwjafa | 21. Kwiecień |
Roszpunka1988 | 00:18:44 |
# poczciwy | 02:39:51 |
zona Potifara | 07:38:33 |
Pogubiony | 08:16:51 |
Saddest | 10:58:37 |
"Sybilla, tak się zatopiłaś w swoim bólu, że tracisz obiektywizm. Ale to normalne.
Emocje powstałe z poczucia doznanej krzywdy są silne, zawsze się podpisze pod nimi ktoś, kto doznał podobnej. Niektórzy nawet pięcioma kończynami smiley"
I mylisz się na całej długość Yorik Krzywda była rzeczywiście silna, a emocje duże. Tylko mam to już za sobą, a że pamiętam? Tylko pustak nie pamięta, co mu zrobiono i nie wyciąga wniosków. Ja zapamiętałam i wnioski wyciągnęłam.
Co do obiektywizmu....Ktoś kiedyś napisał, że brak obiektywizmu zauważą zawsze i wszędzie tylko ci, którzy go nigdy nie mieli.
Cytat
To o co czym mówi Haaka : "trudno oprzeć się pokusie". To nic innego, jak ulec złu.
I znaleźć dla takich działań przyzwolenie/ usprawiedliwienie
Komentarz doklejony:
Cytat
mi z piekła zdrady pomogło wyjść, odnalezienie w sobie właśnie miłości ... w sobie
No to miałaś pecha Sybillo, wpakowałaś wszystkich facetów do jednego wora. Są wierni faceci nie ulegający pokusom. To fakt, że dość rzadko występują, szczególnie w dzisiejszym świecie, coraz bardziej pozbawionym zasad.
Ja byłem wierny przez 7 lat "chodzenia" i 19 lat małżeństwa, pomimo wielu grzesznych myśli i wielkich, łatwych do zrealizowania pokus.
Trzymałem się twardo swoich zasad dzięki miłości do mojej połowicy. Niestety,
połowica okazała się latawicą i to jeszcze przed ślubem. Byłem poddawany wielu próbom, parę siwych włosów mam przez nią, ale zawsze szukałem przyczyn w sobie, że może na nią czymś tam nie zasługuję.
Paradoksalnie, to ciągłe dążenie do tego, by być dla niej codziennie lepszym wyszło mi na dobre. Jestem sprawny fizycznie i chyba na swoje lata nie wyglądam (ostatnio ojciec mi walnął komplement, że gdy szedłem ulicą do jego auta, to myślał, że to jakiś nastolatek :-), oprócz normalnych dziennych studiów mam parę podyplomówek i dziesiątki kursów. Ja to naprawdę robiłem m.in. po to by być lepszym dla Niej i żeby nie musiała szukać innego kwiatka.
W zasadzie więc nie powinienem mieć za złe, że oglądała się za innymi, bo dzięki tej ciągłej niepewności stałem się chyba...lepszy :-)
Mój skok w bok odbył się bez planowania i był podyktowany olbrzymim rozczarowaniem i otworzeniem oczu. To nawet nie chodziło o odegranie się, że ja też "mogę". Po prostu moje hamulce przestały hamować, bo żona zdjęła nogę z pedału hamulca.
Co do tego, że zdrada uczyniła nas lepszymi... Hakaa Mnie też przyjaciele mówili po jego ostatniej zdradzie; Gdzie on ma oczy, czy on zwariował? Nie wiem, czy zwariował, czy nie.. Ale coś mu we mnie nie pasowało, skoro zaliczał wszystko, co się rusza i na drzewo nie ucieka. Może wcale nie jesteśmy tacy, jak o sobie myślimy? Ja nauczyłam się (znów paradoks) pokory i wiary w siebie jednocześnie. Zaakceptowałam fakt, że nie jestem idealna. Jednak odkryłam w sobie takie cechy, których wcześniej nie byłam świadoma. I nikt nie wie, jaka to radość żyć bez drżenia rąk, bez ciągłego strachu, że znów zostanę zdradzona. Właśnie teraz żyję naprawdę i nie zamierzam tego zmieniać. Nauka w las nie poszła..
Sprawy "miłości" w związku już tak bardzo mnie nie zajmują, jest tyle innych spraw ważnych w życiu. Niech to będzie zarezerwowane dla nastolatków, te pierwsze pocałunki, dotyk, wyznania i jedyny w swoim rodzaju seks.
Miałem szczęście być zakochanym i odczuwać zakochanie innej osoby. Są ludzie, którym nigdy nie będzie to dane. Więc cieszmy się, że mieliśmy chociaż to. W końcu życie składa się z wrażeń.
:rozpacz