Rozwód jak wojna 2 | [0] |
Rozwód jak wojna | [0] |
szalona20122012 | 19. Kwiecień |
parasol | 19. Kwiecień |
@hurricane | 19. Kwiecień |
naniby1 | 19. Kwiecień |
DzieciakSalut | 19. Kwiecień |
Julianaempat... | 02:17:09 |
bardzo smutny | 02:41:21 |
Pogubiony | 03:01:37 |
justynaaa | 03:28:29 |
Crusoe | 03:47:09 |
Cytat
Już wiesz, że ten związek to patologia - Ty uciekający w przeszłości w alkohol i nie radzący sobie z problemami, ona nałogowa łowczyni emocji pozamałżeńskich. Dzieci spore (jedno prawie pełnoletnie?), perspektywy na zmianę chyba żadne, chęci chyba też...Wyznaczyłeś sobie jakąś konkretną granicę czy na święty nigdy?
Skopaliście ten związek na całego, wychowując w tak chorej atmosferze dzieciaki, które albo powielą Wasze zachowania, albo bardzo długo będą żyły z poczuciem gorszej jakości i trochę poza nawiasem reszty rówieśników. Skrzywdziliście je bardziej niż Ci się wydaje.
Przestałeś przepraszać. To za mało. Dalej jesteś bierny, wyrządzając sobie i tym dzieciakom krzywdę. Najwyższy czas wziąć odpowiedzialność za swoje i ich życie.
Swoje grzechy przyjmuję uczciwie i nie wypieram się tego co było. Cały czas pracuję nad sobą i nad naprawieniem wyrządzonych szkód i krzywd. Nie ma zmiłuj. Ale to akurat jest dobre.
Szanuję każdą wypowiedź bo one prostują mój kręgosłup albo dają odpór mojemu ego. Nie zawsze muszę się z nimi zgadzać ale zawsze ich wysłu****ę. Więc dzięki
Nie ma sensu dociekać co jest powodem tego co się dzieje, nie tędy droga. Twoim zadaniem jest odnaleźć siebie tego z przed tego całego szaleństwa życiowego które zafundowała małżonka. Pokochać i zaakceptować siebie jakim jesteś. To jest taki rodzaj współuzależnienia ona wyniszcza Ciebie a przez to Ty wyniszczasz siebie. Miłość nie istnieje bez wzajemnego wspierania się !!!
Zacznij pracować nad sobą z psychologiem a nie psychiatrą.
Cytat
ja wiem, że zemsta najlepiej smakuje na zimno
ale jest chyba lepsza droga do osiągnięcia spokoju niż knucie zemsty
rozwód, rozdzielenie i zajęcie się sobą i dziećmi
to będzie najlepsza zemsta
była już żona nie będzie mogła znieść widoku Ciebie opanowanego, samodzielnego, zadbanego, uśmiechniętego i szczęśliwego
Cytat
Bez szkody dla dzieci ? Nigdy nie będzie takiej chwili. Chyba zdajesz sobie sprawę, że zrównoważyliście swoje "zasługi" dla rodziny. Jak również to, że żona w uświadamianiu świata dłużna Ci nie będzie. I co temu światu chcesz obwieścić ? Że żona **** ? To ona o Tobie, że jesteś alkoholik. No to Ty obwieścisz, że piłeś przez nią. A ona Ci odpowie, że szukała poza domem rekompensaty za poniżające życie z menelem. Itd, itp, świat się nasłucha, a dzieci rykoszetem oberwą. Bo ten "świat" owszem lubi sensacje, ale zawsze jakoś tak wychodzi , że obrywa za nie ten , kto nie powinien.
Z całą pewnością, fantastycznie będzie się pochwalić "światu". Tylko , że wiesz co ? Pielęgnowanie w sobie nienawiści do drugiego , równie ułomnego jak Ty sam człowieka, też nie. "Świat" w niczym Ci nie pomoże. Nie da Ci tego komfortu, że Ciebie pogłaszcze jako osobę z chorobą alkoholową, natomiast żonie wpieprzy za puszczanie się. Obydwoje jesteście nałogowcami : i Ty i żona. A "świat" , nazwie to po swojemu, jak to "świat" i Wasze dzieci dostaną etykietki : córka dziwki i syn pijaka.
I Ty i żona w sposób kompulsywny "radziliście" sobie ze swoimi problemami emocjonalnymi. Ty uciekłeś w alkoholizowanie się, ona w seksowanie. I teraz popatrz, ja też jestem częścią "świata" i dla mnie może być równie obrzydliwe zarówno wyobrażenie sobie zapuchniętego, cuchnącego, obszczanego moczymordy, jak i śliniącej się do facetów , pretensjonalnej i ociekającej spermą wielu samców damessy. Stawiam znak równości. Żal tylko dzieci i jako matka uważam, że to czego najmniej im potrzeba po takiej gehennie jaką im z żoną zafundowaliście , to rozwlekanie Waszych brudów przed "światem". Te dzieci już penie są kłębkiem kompleksów i "gorszości". Kogoś obchodzi, jak one sobie dają radę z tą sytuacją ? W jaki sposób one będą rozładowywać swoje napięcia emocjonalne ? Narkotyki, seks, hazard, przemoc, alkohol ?
Przecież Twoja i Twojej żony choroba też z czegoś się wzięła. Ktoś Was musiał kiedyś skrzywdzić i do tej pory, mimo że jesteście koło czterdziestki , nie umiecie sobie z tym poradzić.
Jak jesteś taki porządny i przeszkolony na tych terapiach, to może zobacz człowieka w drugim chorym, co ?
Komentarz doklejony:
Miało być:
Cytat
"Nie umiem nie potrafię jak się nie podoba to się wyprowadź , wszyscy się wyprowadźcie" to jest odpowiedź na uwagę o jej sposobie odnoszenia się do dzieci . Co to jest? Praca nad sobą? To jest moja codzienność. Dlatego to przechodzę aby ratować dzieci jedyne co mam wartościowego.
Rozwiedź się! Pewnie a sędzia stanie bezwarunkowo po mojej stronie? Kolejna bajka. Więc czekam cierpliwie na mój czas bo on przyjdzie. Też na 100%
Nie czytałeś tego co napisałem. Albo nie przeczytałeś do końca.
>>>>>"Nie umiem nie potrafię jak się nie podoba to się wyprowadź , wszyscy się wyprowadźcie"<<<<<
Dalej sądzisz, ze wyciągnąłem złe wnioski na podstawie kilku wpisów?
Cytat
rozwiedź się po to, żeby być wolnym!!!
to po czyjej stronie stanie sędzia nie ma znaczenia
ja się rozwiodłem po 8 miesiącach od zdrady byłej żony
z orzeczeniem o jej winie
bez adwokata (ona miała)
na 1 rozprawie (trwała 20 min)
2 dzieci
można?
Wiesz co, tu są właściwie sami zdradzeni, tak że sorki, ale Twój ból nie robi aż takiego wrażenia , bo w zasadzie każdy z nas przez ten ból jakoś przebrnął . Są w życiu gorsze rzeczy niż to , że ktoś komuś wsadzał albo dawał wsadzać poza związkiem .
Myślę, że jeśli jeszcze pamiętasz, co to znaczy być słabym i bezbronnym wobec swojego wewnętrznego wroga, to powinieneś ruszyć trochę wyobraźnią i podumać nad tym, że komuś też może być ciężko wyrwać się ze schematu utrwalanego latami.
Irytujesz się od razu i próbujesz mi wmówić, że Twoja rak jest lepszy, szlachetniejszy, przyjemniejszy dla oka i w codziennym życiu niż ten , który trawi Twoją żonę ?
Tak, ja stawiam znak równości między nowotworem Twoim I Twojej żony. A Ty rób , co chcesz. Możesz się ciskać, możesz uciekać do swojego przytułku dla nałogowców, a możesz też zacząć w końcu myśleć.
Tylko weź pod uwagę, że kiedyś Ty musiałeś się stoczyć parę razy na dno, żeby mieć się od czego odbić.... I dla bliskich jest to też trauma , bezsilność, utrata zaufania, osamotnienie, brak jakiegokolwiek bezpieczeństwa i ból . Jak to różnica, czy zdradza się z butelką , strzykawką, czy innym facetem.
Cytat
znam to
i uwierz mi: można się odkochać jeśli się chce (chociaż to wcale nie jest fajne)
pisałem tu już kiedyś na forum, że kiedy żona zaczęła mnie zdradzać, zakochałą się w innym to mi się wydawało, że tak bardzo ją kocham, jak nigdy dotąd
pewnie dlatego, że zaczeła mi się wymykać, że miałem świadomość utraty, uraziła moją męśką dumę, itp
odkochiwanie zajęło mi ponad 2 lata, najpierw bardzo chciałęm - efekt był odwrotny
potem zająłem się sobą i samo jakoś przyszło (przeszło)
najgorszymi sposobami na wyjście z takiej sytuacji są: alkohol i odwet
najlepszymi: sport, nauka języków, zmiana pracy, opiekuńczość w stosunku do dzieci - generalnei wszystko co służy budowaniu własnej wartości
Pozdrawiam
Dzięki za odpowiedzi i komentarze. Ilu ludzi tyle zdań. Mimo że jestem uparty staram się niczego nie odrzucam.
Ze swojej strony staram się pisać tylko o tym co myślę, czuję , o czym jestem przekonany i oczywiście o swoich doświadczeniach.
Komentarz doklejony:
albo to
Dobra żona jest koroną na głowie swojego męża, lecz ta, która go hańbi, jest jak próchnica jego zębów.
Komentarz doklejony:
albo
Mądrość kobiet buduje ich dom, lecz głupie własnoręcznie go burzą.
Lepsza jest potrawa z jarzyn, a przy tym miłość, niż karmny wół wraz z nienawiścią.
Lepiej spotkać niedźwiedzicę, której zabrano młode, niż głupią kobietę w jej szale.
Cytat
i uwierz mi: można się odkochać jeśli się chce (chociaż to wcale nie jest fajne)
pewnie, że można i to nawet jak się nie chce też co z oczu to i z serca jak mówią. i też tak miałam, ze w momencie jak się wyczuwa możliwość utraty kogoś najbardziej nam zaczyna na nim zależeć...
...
jak się chce odkochać na siłę, to nic z tego nie wychodzi, myśli się o tym za dużo, o tym "chceniu" i w konsekwencji dzieje się odwrotnie, kto z nas tego nie przerabiał...
jak się przestaje myśleć tylko o tym, przychodzi samo, tez czasem nie wiadomo kiedy, a miejsce miłości zajmuje obojętność, nagle człowiek sobie zdaje sprawę że to już po wszystkim, to trochę tak jak z tym wybaczaniem, akt rozłożony w czasie...
najgorsze jest ciągłe do tego wracanie, to w niczym nie pomaga, w towarzystwie alkoholu czasem potrafi zrobić jeszcze większy bajzel, najlepszym zajęcie się sobą, zajęcie myśli, wyrzucenie wszystkich rzeczy które z przeszłością miało coś wspólnego (przynajmniej na jakiś czas i przynajmniej z pola widzenia)
za jakiś czas ( u mnie po 2 latach) można spokojnie już o tym mówić, wspominać i nawet wracać do tych usuniętych z widoku i z życia codziennego rzeczy - jeśli wcześniej nie wyladowały na śmietniku, co osobiście po części uczyniłam i było mi z tym bardzo dobrze
powodzenia
Napisałem że wolałbym nie wiedzieć, bo na początku tej "przygody" wiedziałem tylko o jednym kochanku a całą sprawę traktowałem jako jej zagubienie w życiu. Gdyby tak było i poczuła się do winy itd byłbym chyba szczęśliwy. Okazało się inaczej pełna recydywa.
Masz dzieci, umiałeś wyjść z nałogu więc słaby nie jesteś. Popraw mnie jeżeli się mylę. Nawet jak przestałeś chlać piętnowała jakim jesteś zerem? Próbowałeś normalnie żyć, nadal byłeś nikim?
Każdy powód jest dobry. Na początku jak najbardziej bym zrozumiał. Zasłużyłeś sobie na brak miłości, nie na zdradę. Ale 7 lat nie chlejesz. Zwalanie na ciebie odpowiedzialności to tylko głupie wytłumaczenie. Problem polega na tym że jesteś normalnie od niej uzależniony - psychicznie. I dowiedziałeś się o kilkunastu więc na co chcesz czekać aż dobije 2 lub 3 z przodu?
Mówisz że ją kochasz, OK ja patrzę z boku jako obserwator. Ty nie widzisz życia bez niej. Tylko drobny a właściwie najważniejszy aspekt tematu. Po odkryciu zdrady ona nie powinna widzieć życia bez Ciebie nie odwrotnie. O miłość się nie żebra. Mówię jako ten który jest z wiarołomną. Kto wybaczyła ale podstawą wybaczenia jest - POSTAWA ZDRAJCY.
Piszesz:
Cytat
Została tylko gorycz , ale już nie przepraszam że żyję.
i nie przepraszaj masz dwójkę fajnych dzieci jak piszesz. Dla nich masz żyć nie dla niej. Pokaż że umiesz żyć bez niej, pokaż że umieć być szczęśliwy. A ona pewnego dnia pomyśli popatrzy w przeszłość i... będzie jedynie pożółkłym wspomnieniem.
Dzieci masz już duże ich opinia będzie ważna w sądzie. Z kim chcą być. Waszego małżeństwa nie ma, niech wiedzą że można żyć inaczej. Są na tyle duże że widzą co się dzieje. Moja córka miała 7 lat (niecałe) do dzisiaj wspomina ten cyrk który zafundowała jej gwiazda.
Wyszedłeś z takiego bagna jak alkoholizm a nie dajesz sobie rady wyjść ze związku z osoba która przed kazdym nogi rozkłada czyli zwykłą qurewną.Ogarnij sie chłopie bo siłe to Ty masz skoro wyszedłeś z wódy.
Chyba że sie nie szanujesz a cała siłe straciłeś przy wyjsciu z nałogu.W co wątpie.
Działaj chłopie!!!
Dobrze zrobiłem. Odpowiedzi dają do myślenia. Muszę zaznaczyć że okres deprechy mam za sobą i emocjonalnie czuję się silny.
Pierwsza rzecz która dała mi do głowy to moje uzależnienie od żony. Dlatego zapytałem o miłość czy"inne" uczucie do zdradzacza. Dostałem odpowiedź. To mocne uczucie ale fałszywe, z obawy utraty tej bliskiej osoby. Zapomniałem o tym że już nie bliska nie moja i już dawno utracona. Pozbycie się tej pseudomiłości to kwestia czasu i zaliczenia kilku upokorzeń . Po prostu rozwiania złudnych nadziei. Istotna też jest chęć naprawy związku pracy nad sobą tej drugiej strony. U mnie to tylko pozory. Żona chciała tylko zamydlić mi oczy albo rzeczywiście nie jest zdolna do tego. Możliwe bo charakter jej zdrad jest bardzo chorobliwy. Trochę to trwało zanim dojrzałem. Ale przeszłem to sam, sam podjąłem decyzję więc nie jest ona wymuszona.
Po drugie nie można prosić o miłość czy po prostu o ludzkie uczucia.
Następne dzieci są najważniejsze. Syna nie chcę pozbawić matki i jej uczucia. Tylko jego w miarę normalnie traktuje i nie wątpię że go kocha. Jeszcze trochę i dzieciak dojrzeje do opowiedzenia się z kim chce być. Nie chcę go stracić z powodu egoizmu czy zacietrzewienia żony. Wygranie sprawy rozwodowej jest realne ale muszę się do tego starannie przygotować. Jest faktem że tylko parę procent takich spraw wygrywają ojcowie i mają pełne prawa rodzicielskie. Z córką mam problemy mimo że opowiada się za mną. Dopiero zaczęła chodzić do psychologa ma ciężki charakter i co stwierdzam ze smutkiem jej cholernie egoistyczna. Za ponad pół roku skończy 18 lat. Myślę że wtedy będzie dobry czas na wniesienie pozwu.
Mieszkamy dalej razem. Fatalne to i kropka. Tylko w ten sposób mam wpływ na to co się dzieje. W każdej chwili mogę pójść do matki to jednak nie jest moje marzenie. Zasadniczo stać mnie na wynajęcie mieszkania i tak zrobię bo nie chcę siedzieć w domu gdzie nie wiem co było patrzeć na sąsiada kochanka, który nawiasem mówiąc unika mnie jak ognia. Tak więc będzie zmiana klimatu. I nie ważne że połowa mieszkania była moja jeszcze za kawalera. Banalne ale kasa to nie wszystko.
Ktoś zwrócił mi uwagę że kiedyś mnie toczył rak tak jak wciąż toczy moją żonę. Rozumiem. Żal mi jej. Próbowałem jej pomóc nie odrzuciłem jej. Po 1.5 roku nie wiem jak jej pomóc bo sama na nią nie pozwala. Być może lekarstwem będzie moje (nasze) odejście? Nigdy nie będę miał pewności.
Nie spodziewałem się takiej reakcji na moją historię. Dziękuję za wskazówki. Szczerze mimo że nadal 'SIĘ RZUCAM). Nic nie przychodzi łatwo.
Myślę że przeciąganie w czasie nic nie zmieni. Powinieneś już teraz iść za ciosem. Jeszcze dużo przed Tobą, nie wiesz jak "dama" się zachowa. Przyzwyczajona była do Twojej obecności, nawyków a teraz tego nie będzie. Działaj chopie