Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Chłopak mnie zdradził, straciłam sens życia, pomóżcieDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWitam. Pisząc to płaczę i zastanawiam się czy to nie koszmar. Z moim chłopakiem byłam 2,5 lat. On ma lat 27, ja 26. Na początku zaczęłam się z nim spotykac z przysłowiowego braku laku. Bo się napatoczył, widac , że się zakochał, że jest dobrym człowiekiem. Jest przyjacielem mojego kuzyna, więc mogłam mieć pewność że to fajny gość. Po 2 tygodniach pierwszych randek zaczęłam się zakochiwać. Po roku zamieszkaliśmy ze sobą, mieszkamy (a właściwie mieszkaliśmy )ze sobą 1,5 roku. Było nam dobrze, wyjeżdżaliśmy w góry, uczyliśmy się razem angielskiego, mieliśmy podobne, poczciwie charaktery, czułam się kochana i pewna R. Cieszyły nas drobne rzeczy, jak np. gra w scrabble, oglądanie ulubionego serialu. Byłam pewna, że w przyszłym roku mi się oświadczy, planowałam w myslach wesele, wiedziałam, że będzie dobrym ojcem moich dzieci. Ostatnio zaczęliśmy planować wyjazd za granicę na stałe. R. miewał czasem stany apatii. Jest dzieckiem alkoholika, przeszedł terapię DDA (dorosłe dziecko alkoholika) i generalnie dużo zastanawiał się nad życiem. Czasami czułam się dla niego mało atrakcyjna(chociaż wiem że jestem ładna i staram się dbać o siebie). Przez ostatni rok bardzo rzadko się kochamy, raz na tydzień, czasami dwa razy, czasami raz na 2 tygodnie. W sobotę wybieraliśmy się do okolicznej restauracji i R. szykowal się w łazience. Ja z głupia frant spojrzałam na facebooka, z którego się nie wylogował. Zobaczyłam, że rozmawiał z dziewczyną, z którą kiedyś, w latach studenckich się spotykał i zależało mu na niej, ale ona wyszła za kogoś innego. Przeczytałam, że umawiał się z nią, że odwiedzi ją w jej rodzinnym mieście. Byłam w szoku, bo było to po Wszystkich Świętych, kiedy miał wracać od rodziców do miasta w którym mieszkamy. To był dla mnie szok, że zrobił to za moimi plecami. Serce waliło mi jak oszalałe. Zapytałam go co to ma znaczyc, on zrobił sie czerwony i powiedział, że tak, że odwiedził koleżanke ze studiów. Na pytanie dlaczego mi o tym nie powiedział, odpowiedział, że wiedział, że byłabym zazdrosna i nie chciał mnie denerwować, że to tylko jego koleżanka i byli tylko na piwie.Ja zaczęłam płakać, powiedziałam, że czuję się oszukana i że musi sie na jakiś czas wyprowadzić. On był bardzo milczący i zgodził się. Tego dnia pojechałam do mojego kuzyna i jego żony, żeby im się wyżalić i nie przebywać z R. Poradzili mi, żebym dokładnie wypytała R. ów wyjazd do koleżanki. Nastepnego dnia, kiedy do niego zadzwoniłam, był już w drodze do swojego kolegi, gdzie się miał wyprowadzić. Poprosiłam, żeby wrócił do domu porozmawiać. Bałam się tak, że ledwo doszłam z przystanku do domu. Kiedy przyszedł zapytałam czy został u koleżanki na noc. Powiedział, że tak. Zapytałam, czy spali w jednym łóżku. Potwierdził to, jak również i to, że się całowali. Upiera się do tej pory, że do stosunku nie doszło, bo on nie chciał. Mimo wszystko kiedy to usłyszałam, świat mi się zawalił. Zaczęłam krzyczeć i zwijac się z bólu, on zaczął płakać, przepraszać. Ale to już nic nie znaczyło. Nigdy w zyciu nie przeżyłam takiego bólu, myślałam, że go nie przezyję, że mnie rozerwie. Nigdy, nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Od tamtego dnia minęły 3 dni, jestem na L4, codziennie muszę przebywac z przyjaciółmi, bo inaczej wyję. R. był u mnie z kwiatami prosić o przebaczenie, ale cóż to znaczy. Twierdzi, że nie wie co mu odbiło,że mu na tej dziewczynie nie zależy. On również jest na L4, widzę, że to przeżywa, ale nic nie może się równać temu co ja czuję. Widok pustej szafy, luki na ścianie po biurku które zabrał doprowadzaja mnie do szaleństwa. Rozważam przebaczenie, ale to będzie długi czas i tylko jesli będzie się starał i jaki będzie ten związek później, czy jest sens. Tak bardzo mi go brakuje. Nie wiem czego bardziej się boję: życia bez niego, samotności czy budowania wszystkiego od nowa. Nie wiem czy tęsknię za nim z ogromnej miłości, czy z przyzwyczajenia. Czasami miałam wątpliwości, czy R. to ten, czy to facet na całe życie, czy to na pewno to. Ale teraz wydaje mi sie ze zycie bez niego nie ma sensu, to zycie to bylo zycie z nim. Blagam napiszcie cos, jak wy przezyliscie zdrade, jak to przetrwac???
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 18.12.2013 20:40
Sądzisz, że sztuką jest przetrwać. Tylko co, chcesz przetrwać to, że boli to, że się wyprowadził i czekasz na powrót to, że pojawi się przebaczenie. Nie ma recepty. W zasadzie każdy przypadek tej wątpliwej przygody życia jaką jest zdrada jest inny. Pewnie trzeba zacząć od tego, żeby postawić sobie kilka fundamentalnych pytań o przyszłość, czy z tym człowiekiem a jeśli z nim w kolejce stoją następne. Istota w dużej mierze opiera się na Twoim charakterze. Dziś na gorąco odczuwasz zbyt dużo aby móc określić się na przyszłość. Nie wiesz jak będziesz reagowała na pochodne tego zdarzenia, jest ich mnóstwo, jego FB, jego samotne wyjazdy, jego koleżanki i wiele wiele innych okoliczności, które będą zjawiały się znikąd.

Emocje związane z tym chłopakiem nie mają jakiś wielkich korzeni, to tak zupełnie obiektywnie, ale jeśli warto, jeśli oboje będziecie nadal chcieli pewnie nic was nie powstrzyma. Jest też zła wiadomość może nie powstrzymać, ale tylko do następnego razu. Nie jesteś sama w stanie ręczyć za niego a on powiedzieć z cała odpowiedzialnością nigdy. Chyba, że ma charakter. Raz skiepścił. Czy to go skreśla ? Połowa powie tak, pozostali nie. Nie dostaniesz prostej odpowiedzi.
10557
<
#2 | annikaa dnia 27.12.2013 00:36
Minęły 2 tygodnie, a ja nadal się boję. Nie wiem czego, czy samotności czy życia bez niego. Piszę do niego, dzwonię, nie mogę się powstrzymać, on też. Piszesz: "Chyba, że ma charakter". Czy ktos kto zdradził ma charakter? Rzadko się kłóciliśmy, mielismy plany na przyszłość, dostał bardzo dobrze płatną pracę i zdradził właśnie wtedy kiedy ją dostał...Nie rozumiem. A tak ciężko żyć samej.

Komentarz doklejony:
Nie umiem sobie jednak z tym poradzić. Przyznał się po moim śledztwie, że czasami oglądał filmy na RedTube. Dlaczego? Mówi, że to było głupie i puste, że chciał uniknąć rutyny w seksie, a nie wiedział jak mi to powiedzieć, bo wiedział, że zacząłby się płacz, że mnie nie akceptuje. Pewnie i by tak było. Ale rozmowa, dlaczego mi nie powiedział czego chce? Dalej mówi, że nie spał z tą dziewczyną, że nigdy z nią nie spał. Wyrzucił ją z FB. Pisze, że tęskni, że da mi czas, że zrobi wszystko co będę chciała, że jeśli tylko pozwolę mu to naprawić , to zrobi wszystko żeby to odbudować. Pisze, że mu wstyd przede mną, przed moją rodziną, że spieprzył i za to płaci. Najgorsze jest to, że ja za to płacę najbardziej. Nie wiem czy dać szansę, czy rozmawiać, spotykac się tylko po to, żeby rozmawiać. Napiszcie błagam, co o tym myślicie, ja nie mogę sobie ze soba dać rady. Kocham go i nienawidzę, ufam i nie wierzę...
10517
<
#3 | Monis dnia 09.01.2014 15:02
Boże...jacy oni ( faceci) są prymitywni...Moja historia jest niemalże identyczna. Też spotkania,nocowanie razem,też całowanie,niby seksu nie było...
Annikaa...nie powiem jak wszyscy tutaj,żebyś odeszła ,rzuciła go w cholerę.Radzę Ci tylko byś ochłonęła,dowiedziała się wszystkiego co tylko się da bo takie porcjowanie wszelkich newsów tylko Cię dobije (ja do tej pory wyciągam nowe fakty na wierzch ).Ochłoń,przemyśl wszystko,jak masz możliwość to wyjedź.Tak jak ja.Odetnij się od tego grubą kreską.Nie wiem na ile się kochaliście. Każdy zasługuje na drugą szansę,ale po czasie.Nie rób niczego pod wpływem impulsu.Do wszystkiego podejdź na spokojnie.To moja rada...
Wiem jak cierpisz.Naprawdę wiem,nawet jak to czytałam to płakałam bo to tak jakbym czytała o sobie.Boli jak cholera.Trzymaj się Dziewczyno Uśmiech
3739
<
#4 | Deleted_User dnia 09.01.2014 15:21
Kochana on też jest na L-4, ale skąd wiesz, że z twojego powodu? Może jest najzwyczajniej w świecie chory- jest teraz ima, wprawdzie dość lekka ale ludzie i tak się przeziębiaja albo łapia wirusy.
rozczuliłaś mnie tym, że od trzech dni ty już tak i że oboje jesteście na L-4.
Dzieci z was okropne- smiej się z tego, co się stało i ciesz się, że nie zabrnęłaś w jeszcze gorsze kłopoty. nie wierz w to, że mlody zdrowy facet spał w jednym lóżku kobietą, która mu się podoba i że do niczego między nimi nie doszlo.
3739
<
#5 | Deleted_User dnia 09.01.2014 17:17
kopnij go w du... aż zahuczy.....jeżeli już teraz pojawiła się kobieta m-dzy wami to uciekaj od niego! jestem żywym przykładem....pamiętam jak na kilka m-cy przed ślubem mój mąż po kłótni zerwał....okazało sie że ktoś był- oczywiście koleżanka z pracy....nie wiem co ich łączyło...ale wyłam, oj wiem co czujesz.........próbowałam sie z nim pogodzic ale nic nie pomagało- wtedy nie wiedziałam jeszcze że była jakaś koleżanka powodem! myślałam że to ja zawaliłam bo się kłóciliśmy często.....pogodziliśmy się w końcu i wylądowaliśmy w łóżku (oczywiście było gorąco)........do ślubu doszło...i w dzień tej uroczystości dostała esa z inetrnetu treści że i tak będzie mój, cos w tym stylu..........i co minęło 7 lat i teraz MÓJ ZA...BISTY KOCHAJĄCY MĄŻ znowu mnie nie chce- znowu byłam dla niego nie dobra............ZOBACZ, ILE BYM DAŁA ŻEBY COFNĄĆ CZAS I WTEDY NIE WYCHODZIĆ ZA MĄŻ.........pamiętam rady moich bliskich, nie posłuchałam i teraz mam co chciałam ....jestem parę lat starsza i straciłam tyle lat swojego życia na drania...jedyne co dobre to moje cudowne kochane dziecko! DLATEGO PROSZĘ CIĘ UCIEKAJ OD NIEGO, UWIERZ TAKICH CHŁOPÓW JEST NA PĘCZKI! to już teraz seks mu się znudził? wyobrażasz sobie co będzie za kilka lat?
POSŁUCHAJ MNIE!
10557
<
#6 | annikaa dnia 09.01.2014 19:12
Minął prawie miesiąc. Spotykamy się, rozmawiamy. Mam potrzebę dojścia do sedna, dlaczego on to zrobił, jaki był bodziec. Spotykamy się i rozmawiamy, ale wiem czy wrócę, na pewno nie teraz, nie w przyszłym miesiącu. Mogę powiedzieć jedynie tyle, że on bardzo się stara, jak chyba nigdy, znajduję róże pod swoimi drzwiami, przyjeżdża niezapowiedziany, robi takie rzeczy o które bym go nie posądzała. Twierdzi, że mnie bardzo kocha, że się zagubił, że nie wiedział ile do mnie czuje i mnie nie doceniał. Z jednej strony jest tylko człowiekiem, popełnia błędy, z drugiej - czy to nie jest krótkotrwałe? Czy to nie wróci do codzienności? Pytam go o to, mówi, że zrobi wszystko żeby tak się nie stało. Odpowiada na wszystkie moje pytania, szczegół po szczególe. Kocham go bardzo, ale czy to wystarczy żeby ponownie zaufać? Chyba tylko czas pokaże... W każdym razie dzięki dziewczyny, to bardzo ciężkie...
10517
<
#7 | Monis dnia 11.01.2014 13:15
Annikaa. Wiem jakie to ciężkie.Mamy praktycznie takie same historie.Nasi zdradzacze prawie tak samo dopuścili się zdrady,ale identycznie się tłumaczą,tak samo próbują walczyć.Moja jedyna rada to dystans.Jeżeli masz kogoś kto może cię wyrwać z tego letargu,rodzina,przyjaciele,ktoś kto choć na jakiś czas pomoże Ci (nie,nie zapomnieć,tego zapomnieć się nie da choćby na ułamek sekundy),ale na chwilę Cię od tego oderwać to skorzystaj,kino,imprezy,obecność innych...
Ja nie mam...na rodzinę liczyć nie mogę,przyjaciółkę mam jedną i nie chcę już jej tym zadręczać.Praca,potem dom,potem płacz,potem z trudem 5 godzin snu,potem znowu praca.I tak od 1.5 miesiąca.Złożyłam wypowiedzenie,wyjeżdżam do siostry.To nie moja historia lecz Twoja,ale płakałam jak czytałam Twoja historię.Czuję to co Ty czujesz i nawzajem. Będę tu często zaglądać,żeby dowiedzieć się jak sobie poradziłaś.Może to będzie inspiracją dla mnie.Trzymaj się Uśmiech Uśmiech :cacy
3739
<
#8 | Deleted_User dnia 13.01.2014 14:19
Dziewczyno, 2,5 roku i zdradza!!!
Obudź się i kopnij go w doope. Co Ty chcesz przebaczać?
Posłuchaj RUDEJ!
Chcesz później zostać samotną matką! To bedzie super życie, na prawdę polecam!!! Ja niestety odkryłam zdrady męża jak już mieliśmy dwójkę dzieci i kredyt na mieszkanie. Chcesz tego?
Ty jestes w komfortowej sytuacji bo wiesz juz teraz z kim masz do czynienia. Uciekaj!!!
Co Ci po tych badylach pod drzwiami i słodkich słówkach skoro on nie bedzie Ci wierny? On Cię nie kocha, on nie potrafi kochać skoro zdradza, to po prostu dobry aktor!
10557
<
#9 | annikaa dnia 30.04.2014 07:28
4 miesiące starań z jego strony. Powiedziałam, że zostawiam mu otwartą furtkę. Robił wiele rzeczy, rzeczy których nie robił będąc w związku. To był cudowny czas, skażony jedynie myślą o tym, czy ja mogę wrócic, wybaczyć w pełni. Miesiąc temu poznałam kogoś i zaczęłam się z nim spotykać. Powiedziałam o tym R., poprosiłam o przerwę, że muszę sobie zrobić porządek w uczuciach. Prosił, mówił, że to nic nie da, że tylko nas od siebie oddali. Mogłam posłuchać. Być może się odegrałam, ale zagrałam na uczuciach tamtego chłopaka, a sama utwierdziłam się w przekonaniu, że kocham R. całym sercem. Poprosiłam go o szansę, powiedziałam, że wybaczam, ale...on wczoraj powiedział, że coś się w nim skończyło, wypaliło, że już nie tęskni, nie kocha. Że zrozumiał wiele w ciągu tego miesiąca, że skoro oboje jesteśmy poranieni, to niczego dobrego nie zbudujemy. A ja żałuję tych 4 miesięcy nadziei, teraz przeżywam to jeszcze raz, tyle że bez nadziei. Nie wiem jak to przetrwam, nie widzę sensu życia, wczoraj pomyślałam, że wolałabym umrzeć, niż tak żyć...
5808
<
#10 | Nox dnia 30.04.2014 09:18
dziewczyno przeżyjesz,znajdziesz sens.Piszesz że chłopak się starał.Kiedy spotkał się z koleżanką i wylądował w jej łóżku -zrobił to w tajemnicy.Jak silne musiało być uczucie do ciebie skoro po miesiącu ,,odstawienia"już mu zwisasz?Jak rozumiem nie wskoczyłaś nowej znajomości do łóżka[a może?]Piszesz że utwierdziłaś się w miłości do R ,a ja myślę że dobrze się stało bo będziesz się mogła utwierdzić również w tym że R ciebie nie kocha.I to był powód dla którego wylądował w jednym pokoju z koleżanką i to jest powód dlaczego teraz ,,tyle zrozumiał"Nie żałuj tych 4 miesięcy!!!!!!! dałaś szansę-nie wyszło.Gdybyś nie dała mamił by cię pozorami .Nie bierz winy na siebie ,to nie nowa znajomość rozwaliła stary związek -to brak miłości R....,,kocham R. całym sercem. Poprosiłam go o szansę, powiedziałam, że wybaczam.."-nie proś o miłość ,coś się kończy coś się zaczyna.Nie szukaj wspólnych miejsc,wspólnych znajomych,nie pytaj o niego kuzyna,nie umawiaj się na ,,przyjacielskie"pogaduchy z nim Znajdź sobie zajęcie ,poznawaj nowych ludzi,wyjdź z koleżankami na lody,umów się na rowery .Nie siedź w domu ,nie rozpaczaj ten związek trwał 2.5 roku a ty uratowałaś swoje życie .Planowaliście wyjazd za granicę,jeżeli masz możliwość a w kraju żadnych planów-spróbuj jechać .Walcz o siebie,o jakość swojego życia i ciesz się że możesz bo dużo wskazuje na to że będąc z R byłaby to bylejakość z twoją miłością w tle.Zasługujesz na miłość,na uczciwy związek,szczęśliwą rodzinę.Ludzie zmieniają swoje życie,związki w wieku 40-50 lat,dziewczyno szukaj i nie bierz wszystkiego co na tobie oko zawiesi.Masz czas.

Komentarz doklejony:
i pisz tutaj ,dla siebie i dla innych.
6529
<
#11 | wolfie dnia 30.04.2014 10:33
No końcówka mnie rozwaliła Uśmiech

A czego się droga Anniko spodziewałaś?
Jak ci tak zależy, to może teraz czas na Twoje 4 miesiące latania za nim i robienia rzeczy których nie robiłaś przez 2,5 roku związku, a może tak jak on powiedział czas sobie odpuścić i poszukać szczęścia gdzie indziej.

Oboje jesteście młodzi, a Wasz związek w sumie trwał tyle co nic, nic Was ze sobą nie wiąże, żadnych kredytów, żadnych dzieci, wspólnych inwestycji, idealna sytuacja.

Dajcie sobie spokój, jak widać istnieje życie poza Waszym związkiem i nie jest ono takie straszne, także przestań się ze sobą pieścić i rozmyślać jaka jesteś nieszczęśliwa, tylko zacznij żyć normalnie.
10557
<
#12 | annikaa dnia 02.05.2014 07:38
Nie chcę się na sobą użalać, wręcz przeciwnie, bardzo bym chciała, żeby to przeszło, żeby nie cierpieć. Piszę to, bo muszę gdzieś dać ujście emocjom. To nie jest tak, że nie wychodzę, tylko się skupiam na swoim nieszczęściu. Jeżdżę na rowerze, spotykam się ze znajomymi, jeżdżę na wycieczki. Ale wszędzie myślę tylko o nim. Jestem tym zmęczona, wiem, że On też był, dlatego prosił, że przerwa nic nie da, że nas tylko od siebie oddali. I tak się stało. Zemsta nie jest dobrym doradcą i role się teraz odwróciły. Najbardziej mnie boli, że ja mu wtedy dałam furtkę powrotu, on teraz powiedział że już takiej furtki nie widzi. Myślę, że może musi minąć trochę czasu i teraz to ja będę się starać w jakiś sposób, wiem że okazywałam mu mało uczuć w czasie trwania naszego związku i chciałabym to zmienić. Jedni pewnie powiedzą, że się poniżam, drudzy że to nie ma sensu. Ale minęło już sporo czasu, a ja nadal nie potrafię żyć bez niego...
10327
<
#13 | AcidRain dnia 02.05.2014 09:29
Taki zakochany był i nagle z dnia na dzień wszystko wyparowało ...
dziewczyno ty nie powinnaś się smucić tylko tańczyć ze szczęścia ze z takim ****kiem nie jesteś ..... niedojrzały facet który nie ma pojęcia jak powinien wyglądać prawdziwy związek ...
O jakiej stracie sensu życia ty piszesz !!!! Dla kogo żyjesz dla nic nie wartego faceta czy dla siebie ...
Przede wszystkim na zimno zrób sobie bilans swojego związku i zamknij raz na zawsze ten rozdział ...
Zacznij żyć dostrzegać ludzi w okół siebie ..zmienić fryzurę ..zapisać się na jakieś zajęcia ..odkryć nowe pasje ..
cokolwiek żeby móc stanąć na nogi ..a serce ...to taki organ który pomieści nie jedną miłość ...a co najważniejszą ta szczerą i prawdziwą ..a nie jakiś nędzny substytut który miałaś

Głowa do góry ..bo będzie lepiej jeśli dojrzejesz do decyzji zmian ..to czas uleczy wszystko ..jeśli będziesz analizować rozkładać na czynniki pierwsze wasz związek nie wydostaniesz się z tej pętli bo zaprowadzi cię do znikąd ..a życie jest zbyt piękne żeby je marnować na wspomnienia o osobie która nas skrzywdziła ..
5808
<
#14 | Nox dnia 02.05.2014 09:56
dałas mu furtkę bo go kochałaś .Gdyby wasz związek skończył się po zdradzie chłopak musiałby wziąć winę na siebie...,,Pisze, że mu wstyd przede mną, przed moją rodziną, że spieprzył i za to płaci...."a teraz ....się wypaliło.Nic się nie wypala w ciągu miesiąca,nie przerwa was oddaliła.Pewnie się ze mną nie zgodzisz ale myślę że bardzo dobrze zrobiłaś dając na luz bo teraz widzisz ile ten związek był wart dla partnera.Teraz myślisz że to miłość twojego życia ale pisałas ..,, Nie wiem czego bardziej się boję: życia bez niego, samotności czy budowania wszystkiego od nowa. Nie wiem czy tęsknię za nim z ogromnej miłości, czy z przyzwyczajenia. Czasami miałam wątpliwości, czy R. to ten, czy to facet na całe życie..."Czyli to nie było szczęście na 100%.Coś straciłaś i boli,ktoś okazał się nie godny zaufania bo nie dał szansy-ale do miłości nie zmusisz a udawane uczucia to zabawa na krótką metę.Dobrze /dla ciebie/że chłopak już nie udaje że nie daje się namówić na powroty /skoro tego nie czuje/Czy gdyby jakiś kolega wyznał ci miłość,dzwonił,prosił wzbudziłby w tobie miłość której nie ma????Możesz nie odpuszczać,możesz jak to napisałaś poniżać się jeżeli tego potrzebujesz tylko po co???żeby obok ciebie był ,bo się lepiej poczujesz?Otworzyłaś mu furtkę do wolności którą on uchylił zdradzając,pozwól mu odejść bo nie ma nic gorszego niż związek na siłę.Napisałaś...,, Miesiąc temu poznałam kogoś i zaczęłam się z nim spotykać. Powiedziałam o tym R., poprosiłam o przerwę, że muszę sobie zrobić porządek w uczuciach...."dlaczego teraz piszesz że to miała być zemsta?>Czujesz żal,pustkę ,samotność,może złość,robisz sobie wyrzuty ale czy to miłość???Jak żyłaś do 24 roku bez niego ,przypomnij sobie to było tylko 3 lata temu.
10557
<
#15 | annikaa dnia 03.05.2014 14:13
Jak żyłam bez niego? Jakoś żyłam, spotykałam się z różnymi chłopakami, ale z nikim nie mogłam odnaleźć szczęścia. Szczęście i spokój dał mi dopiero on. Mam teraz żal do siebie, że nie okazywałam mu uczuć. Wydawało mi się, że go szanowałam i byłam bardzo dobra, ale np. jego brat i mam powiedzieli mu, że widać było, że jemu zawsze bardziej zależało, a nigdy nie byłam w niego wpatrzona itp. Powiedziała to nawet moja ciocia. A ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że chyba rzeczywiście tak było, że może to było podstawą zdrady. Tylko czemu mi tego nie powiedział? Z drugiej strony jak pomyślę o wszystkich karteczkach, prezentach, jedzeniu, które mu przygotowywałam, to myślę, że go zawsze wspierałam, sam mówił, że czuł się kochany... Mam też żal do siebie, że kiedy po spotkaniu z nowym facetem stwierdziłam, że to nie to, zadzwoniłam do R. on przyjechał, został na noc i widziałam, że był szczęśliwy na drugi dzień, ale ja mu powiedziałam, że jednak potrzebuję tej przerwy i że nie wykluczam dalszych spotkań z innym. Sama nagrabiłam i za to płacę, a z drugiej strony miłość nie kończy się po miesiącu... W każdym razie dziękuję wszystkim za słowa wsparcia, bo ja się tym zadręczam i faktycznie jest tak że non stop rozkładam nasz związek na atomy, a to mi nic nie daje, nie wstanę tym sposobem na nogi. Nie myślałam nigdy, że to tak boli...
6529
<
#16 | wolfie dnia 05.05.2014 11:19
Odebrałaś właśnie dość cenną lekcję życia, praktycznie za darmo, więc się ciesz Z przymrużeniem oka

To co teraz przeżywasz, to nic innego jak syndrom odrzucenia. Zauważ, że dopóki wszystko było ok, dopóki on za Tobą latał przepraszał, kajał się i starał, dopóki ty miałaś kontrolę nad sytuacją, było ok, jak tą kontrolę straciłaś, jak się okazało że nie je Ci z ręki, spanikowałaś i jesteś nagle strasznie zakochana, a on było miłością i sensem Twojego życia.

Nic bardziej mylnego, za jakiś czas będziesz się z tego śmiać i zastanawiać jak mogłaś być taka naiwna.

Jak to się mówi tego kwiatu jest pół światu, zrób jak radzą dobrzy ludzie, zajmij się sobą, złap dystans, zmień fryzurę i przestań wszystko rozkładać na atomy, to nic nie da, a im dłużej, im częściej będziesz to robić, tym dłużej to pseudo poczucie straty będzie trwało dłużej.

Śmiało mogę założyć, że większość ludzi, nie tylko na tym portalu przeżywało podobne rozterki, myślało że ich świat się zawalił, a potem śmiało ze swojej dziecięcej naiwności, Życie to nie Harlequin Uśmiech
10557
<
#17 | annikaa dnia 05.05.2014 22:25
Też sobie czasami tak myślę. Ta przerwa, to zostawienie dla Niego otwartej furtki było dla mnie jakimś pancerzem ochronnym. Myślałam, że jeśli pokaże, że mu zależy i to był błąd, a ja - jeśli spotkam się z kimś innym i nie będę mogła zapomnieć, to znaczy, że jestem gotowa, żeby wybaczyć. I byłam, ale niestety życie to nie film i nie potoczyło się tak jak myślałam. Zdaję sobie sprawę, że to faktycznie działa tak, że teraz jestem odrzucona i dlatego to tak odczuwam. Ale z drugiej strony wiem, że z nikim nie będę się tak świetnie dogadywać, z nikim tak słuchać i rozumieć muzyki, że nikt nie będzie rano pachniał takim ciepłem i spokojem i nikt się nie będzie tak śmiał. Dlaczego tak jest, że doceniamy, kiedy stracimy? Kochałam go nie miłością nagła, ale taką dzień po dniu. Był nie tylko moim chłopakiem, ale i przyjacielem.
5808
<
#18 | Nox dnia 05.05.2014 22:33
nie wiesz kogo w źyciu spotkasz,nie wiesz jacy to będą ludzie,jakie będą mieć poczucie humoru,jakie książki przeczytają,jakie wartości wpoją im rodzice i czego nauczy ich życie.Nie możesz wiedzieć bo nikt tego nie wie kogo postawi na naszej drodze los.
6529
<
#19 | wolfie dnia 06.05.2014 09:43
Annikaa, nigdy nie mów nigdy, nie masz zielonego pojęcia co Cię czeka, nie wiesz, też, czy on, ta obecna miłość twojego życia, za 10 lat nie stała by się Twoim koszmarem. Z jednej strony piszesz że rozumiesz o co chodzi, a potem piszesz coś zupełnie przeciwnego.

To co teraz czujesz to jest tu i teraz, za pół roku będzie to na 99% coś zupełnie innego, nie mówiąc o tym co będzie za rok, czy 5 lat.

Ty w tym momencie jesteś swoim największym wrogiem z takim myśleniem, bo jeśli zaczniesz porównywać każdego spotkanego faceta do tego, to zawsze będzie jakiś problem, szczególnie że z czasem zaczniesz jego wspomnienie idealizować.
10557
<
#20 | annikaa dnia 08.05.2014 07:36
Jak więc to zrobić, żeby nie idealizować? Jak nie porównywać kogoś do Niego, czy to się w ogóle da zrobić? Wczoraj miałam dobry dzień, wydawało mi się, że wszystko już za mną i jestem gotowa na nowe życie. A dzisiaj obudziłam sobie i znów jest tak ciężko...
6959
<
#21 | zgryzolowaty dnia 08.05.2014 09:20
No jaaaasneeee, my faceci jesteśmy prymitywni...za to wy kobiety jesteście naj, naj, naj... niektóre z was nie chcą świntuszyć bez romantycznego wieczoru czy/i spaceru nad jeziorem, brzegiem rzeki albo morza... a już jak jak sie jest przystojniachą to takiemu niemal wskakujecie do łóżka czy rozpinacie spodnie...zwykłemu facetowi bez urody roberta redforda zostaje pokorne proszenie o trochę ciepła, czułości czy zwykłego docenienia...
czy jesteś pewna, że zrobiłaś wszystko aby go utrzymać przy sobie ? czy napewno dawało się wyczuć, że twoja miłość do niego była autentyczna....czy przypadkiem nie zaczęła cię zbyt często boleć głowa...
bardzo łatwo jest kogoś odrzucić ale o wiele trudniej jest komuś wybaczyć to jedno, łatwo jest szukać winy u kogoś a siebie uwazać za cóś nieskazitelnego... trzeba przemyśleć sprawę czy ja jestem w porządku... trzeba umieć spojrzeć na siebie krytytycznie...
swego czasu pamiętam jaki byłem oburzony na moja matkę kiedy powiedziała mi w złości, ze basia ma mnie w d***e...dość kształtnej zresztą... niestety był to fakt a fakty to najbardziej uparta rzecz na świecie... kiedy zaczęła być dla mnie łaskawa to była łaskawa zaś dla innego gościa była wiecej niż łaskawa... niestety, w pewnym momencie euforia zanika, zaczyna się proza życia i trzeźwe spojrzenie na partnera i wtedy biada, jeśli się nie starałeś/łaś... pisze pani, że będzie pani porównywać z tamtym... no to szykuje sobie pani kuku z następnym gościem, bo chyba niema takiego faceta na świecie który lubi jak się go porównuje z innymi... tzw. kopnięcie w d*** to jest krótka piłka, na to jest zawsze czas... może warto spróbować na nowo

Komentarz doklejony:
No jaaaasneeee, my faceci jesteśmy prymitywni...za to wy kobiety jesteście naj, naj, naj... niektóre z was nie chcą świntuszyć bez romantycznego wieczoru czy/i spaceru nad jeziorem, brzegiem rzeki albo morza... a już jak jak sie jest przystojniachą to takiemu niemal wskakujecie do łóżka czy rozpinacie spodnie...zwykłemu facetowi bez urody roberta redforda zostaje pokorne proszenie o trochę ciepła, czułości czy zwykłego docenienia...
czy jesteś pewna, że zrobiłaś wszystko aby go utrzymać przy sobie ? czy napewno dawało się wyczuć, że twoja miłość do niego była autentyczna....czy przypadkiem nie zaczęła cię zbyt często boleć głowa...
bardzo łatwo jest kogoś odrzucić ale o wiele trudniej jest komuś wybaczyć to jedno, łatwo jest szukać winy u kogoś a siebie uwazać za cóś nieskazitelnego... trzeba przemyśleć sprawę czy ja jestem w porządku... trzeba umieć spojrzeć na siebie krytytycznie...
swego czasu pamiętam jaki byłem oburzony na moja matkę kiedy powiedziała mi w złości, ze basia ma mnie w d***e...dość kształtnej zresztą... niestety był to fakt a fakty to najbardziej uparta rzecz na świecie... kiedy zaczęła być dla mnie łaskawa to była łaskawa zaś dla innego gościa była wiecej niż łaskawa... niestety, w pewnym momencie euforia zanika, zaczyna się proza życia i trzeźwe spojrzenie na partnera i wtedy biada, jeśli się nie starałeś/łaś... pisze pani, że będzie pani porównywać z tamtym... no to szykuje sobie pani kuku z następnym gościem, bo chyba niema takiego faceta na świecie który lubi jak się go porównuje z innymi... tzw. kopnięcie w d*** to jest krótka piłka, na to jest zawsze czas... może warto spróbować na nowo
6529
<
#22 | wolfie dnia 08.05.2014 15:29
Annika, jak to zrobić?
Nie ma na to jakiegoś uniwersalnego przepisu, musisz znaleźć swój sposób, a przede wszystkim musisz pamiętać aby tego nie robić, musisz sobie to zakodować, aby każde takie odruchy w porę wyłapywać i stopować.

Musisz zacząć nad sobą panować i przestać się użalać i tyle.
10557
<
#23 | annikaa dnia 09.05.2014 19:15
Zgryzolowaty, to nie jest tak, że się nie starałam. Przeciwnie, robiłam wszystko, żeby R. czuł się kochany. Wspierałam go, pomagałam w firmie, którą założył, a która nie dawała pieniędzy w zimie. Więc w zimie utrzymywałam nas w dwójkę i nie usłyszałam za to słowa "dziękuję". Podtrzymywałam go na duchu w każdej decyzji, nawet rozdawałam ulotki i promowałam tę firmę gdzie się da! Proponowałam kino, wyjazdy w góry, zostawiałam czułe karteczki, robiłąm niespodzianki, np zamawiałam mu koszulki z ulubionymi motywami. Sama też wymagałam, on teraz mówi, że miał poczucie, że cały czas musiał coś robic, że wszystko musiało być zaplanowane. Tak, może tak i było bo nie widziałam jego starań. Sama wiem, że być może zbyt mało okazywałam mu czułości i troski, ale na litość boską, pamiętam, że niektórzy znajomi mi mówili, że jesteśmy taką urocza parą. A teraz powiedziała mu coś matka, która nota bene niby mnie bardzo lubiła, i on daje sobie spokój? Ja wiem, że wina jest pośrodku, ale to nie ja to spieprzyłam, a ja muszę płacić...
3739
<
#24 | Deleted_User dnia 09.05.2014 19:48
moim zdaniem bardzo źle robisz, ze się obwiniasz...kobieto on cię okłamał zdradził! uwierz mi dobrze, że stało się to właśnie teraz! nie becz nie zastanawiaj się nad tym! ciesz się że nie jesteście razem, szkoda twojego czasu! pomyśl co by się stało gdybyś miała teraz dziecko albo dwoje?koleś nie dorósł do związku!najlepiej teraz mówić że to twoja wina! jeżeli mu było źle to mógł odejść i wtedy się spotykać z innymi babami! pamiętaj (sama zapomniałam) podstawą związku jest szczerość i oddanie! z latami pojawia się coraz więcej problemów życia codziennego i myślisz że wytrwał by przy tobie? moim zdaniem nie! pamiętam jak ja sama mając tyle lat co ty wyłam, jak mnie obecny mąż- rogacz zostawił! wydawało mi się że świat się zawalił, wróciliśmy do siebie ale co z tego jak zmarnowałam następne 8 lat! jedyne cenne co mi zostanie to dziecko!wtedy jak się teraz okazuje były inne kobiety a teraz co on wyprawia przechodzi ludzkie pojęcie! jesteś młoda, uwierz mi kiedyś mi podziękujesz za te rady!!!!!!!!
10557
<
#25 | annikaa dnia 21.05.2014 19:52
Minęło już sporo czasu, wszyscy mówią, że mi przejdzie, że trzeba czasu itp. Ale to nieprawda, ostatnio jest jeszcze gorzej, nie śpię, nie skupiam się na pracy. On nie odezwał się od początku maja. Wiem już, że to nie był przypływ emocji, że już faktycznie mnie nie kocha. Nie mogę znieść tej myśli, że dalej będę szła przez życie bez niego...
11167
<
#26 | wounded29 dnia 21.05.2014 22:27
Dobry wieczór annika Uśmiech

Czas leczy rany to prawda widocznie Ty potrzebujesz tego czasu więcej...Nie załamuj się popatrz na to z innej strony jemu starczyło chęci na kilka miesięcy a gdy nim wstrząsnełaś i dałaś szanse on nagle przestał kochać i się starać?To nie b yła prawdziwa miłość przynajmniej nie z jego strony.O związek muszą dbać obie strony i nie tylko wtedy gdy coś się traci.Miłość to nie jest świeczka.Jak świeczka zgaśnie to należy ją wyrzucić?trzeba tylko chcieć sięgnąć po zapałki...miłość to nie jest światło pstryk i zgasło.On nie był Ciebie wart zranił Cię i myślał,że tak łatwo Ci przejdzie dlatego starań wystarczyło na chwilę...Będziesz jeszcze szczęśliwa teraz wydaje Ci się to niemożliwe ale emocje opadną i dojrzysz światełko w tunelu Uśmiech
3maj się Uśmiech
7063
<
#27 | ed65 dnia 22.05.2014 12:49
Witaj Annikaa
Wiesz dlaczego tak długo to trwa?
Bo żyjesz nadzieją.
Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Albo pozwalamy jej samej odejść, albo ją sami zabije.
Gdy zrobimy to sami - wtedy też cierpimy, ale to cierpienie trwa znacznie, znacznie krócej.
Gdy czekamy, aż sama odejdzie - cierpienie może trwać w nieskończoność.

Lepsze jest bowiem krótkie, nie mówię, że nie bolesne cięcie niż cierpienie bez końca.
Rozejrzyj się dookoła, zobacz jak jest pięknie! Zacznij się uśmiechać, otwórz szeroko drzwi.
Wtedy miłość znajdzie Ciebie sama.
Głowa do góry. Uśmiech na twarzy.
A sama zobaczysz, że to naprawdę cudowne lekarstwo.
Pozdrawiam.
10924
<
#28 | Mirmila dnia 22.05.2014 13:41
Annikaa może dobrze się stało, że się rozstaliście. Po Twoich wypowiedziach można wywnioskować że żyłaś tylko dla tego chłopaka, był dla Ciebie niczym narkotyk.
Czy nie powinno być tak, że to Twoje potrzeby i Twoja osoba powinna stać na pierwszym miejscu priorytetów w życiu. Dlaczego ustawiłaś tego człowieka tak wysoko w swojej hierarchii?
Może czas się zająć własnymi zainteresowaniami, sobą. Czas może leczy rany, ale Twoja relacja w związku była chyba nieco chora?
Może dobrze by było nie popełniac w następnym związku tego samego błędu. Zdrowy egoizm nie jest niczym złym.
6959
<
#29 | zgryzolowaty dnia 22.05.2014 17:25
no z tym narkotykiem czy to przypadkiem nie przesada... ten idylliczny obrazek starania się o jego względy jest taaaaaki slodki, ze mdłości mozna dostać... oczywiście to my faceci jesteśmy winni... a wy kobiety tak sie staracie... qrka wodna, czasem jak czytam takie teksty to po prostu czuję jak wisi permanentny ból głowy... a staranie się ok tak, obiad na czas, posprzątane, umyte... tylko to "daj spokój, jestem zmęczona, bo się starałam..." ;-)
z drugiej strony ta jego była to też niezłe ziółko, męzatka ?? umawia się z byłym ?? on z kolei umawia się z mężatką ??
poza tym, "on sie napatoczył" co to w ogołe za tekst...to człowiek a nie dziurawy but na śmietnisku o który się pani potknęła...
powiem tak, coś było nie tak w waszym związku...ale to moje odczucie jako prymitywnego faceta...
9937
<
#30 | Ramirez dnia 22.05.2014 17:58
Annikaa - głowa do góry, lato w pełni, Słońce świeci - a Ty jeszcze w negatywnych emocjach. Moja EX również była DDA. Może to Ci pomoże, że przez rany z dzieciństwa osoby takie otaczają się niesamowice grubym kokonem bezpieczeństwa, który chroni ich przed ranami. Ale to co ich chroni - czyni im też ogromną krzywdę - oni kochają, ale nie do końca. Kiedyś tu padło takie stwierdzenie, że w relacjach kochają... jak siostrę czy brata. A to oznacza, że na inne ukierunkowanie uczuć są aż zbyt otwarci - wiec i tak może być w przypadku R. Dziewczyna zagadała, on odpowiedział, umówili się... bo on kocha Cię jak... siostrę. On nie chciał Cię skrzywdzić, więc się usunął jak mu nakazałaś. Przeprosił. Jak siostrę. Bo inaczej kochać, ogromnie w dzieciństwie poranieni przez alkoholizm i sztukę przetrwania - nie bardzo umieją, i łatwo im garnąć się do wszelkiej sympatii okazywanej im z zewnątrz - a my nie bardzo chcemy to tolerować. Ja się rozwiodłem, Ty już z R. też nie jesteś. Cierpisz, ale może lepiej poszukać sobie prawdziwego faceta, co będzie kochał jak kobietę i żonę, a nie jak siostrę - i nie narażać będzie na cykliczne dramaty, bo ktoś go, biednego misia, chciał przytulić - a oni tak mają i idą jak w dym w takie sytuacje. Trzymaj się, nie myśl o nim inaczej, jak o bracie... bo tak Cię traktował - jak siostrę.
10557
<
#31 | annikaa dnia 22.05.2014 18:22
Ramirez, dzięki że napisałeś, widzę w tym dużo prawdy. Rzeczywiście, nasze relacje czasami przypominały relacje brata z siostrą. Czułam się mało kobieca, on nie bywał nigdy zazdrosny. Czasami zachowywał się jak dziecko, miał do wszystkiego słomiany zapał, rzucił pracę na rzecz własnego interesu, potem rzucił własny interes i w tym wspólnika - swojego przyjaciela, potem mieliśmy jechać do Kanady, jak się rozstaliśmy i on się starał to chciał tu kupić mieszkanie, a teraz znowu chce jechać do Kanady. Ja wiem, że z takim człowiekiem to życie niepewne, on nie był ostoją, jak sam powiedział - to ja mu dawałam energię. Przed tym jak przyznał się do zdrady, rozpłakał się i powiedział że on nie umie być w związku, jak dziecko...Być może faktycznie się uzależniłam od tego związku, żyłam jego firmą, jego zmartwieniami, przez to, że miał kłopoty w domu kochałam go jeszcze bardziej, chociaż czułam, że wyolbrzymia. Zgryzolowaty, napisałam, że się napatoczył, bo kiedy go poznałam, byłam przez jakiś czas sama, nie ukłądało mi się. On był we mnie bardzo zakochany, a mnie zbytnio nie pociągał. Dopiero po jakimś czasie zaczęłam się zakochiwać, potem był już dla mnie najpiękniejszy na świecie. Ale już po kilku miesiącach zaczęło się coś psuć, był obcy, nieobecny, znalazłam raz z jego meblach karteczkę, na której pisał, że ze mną jest dobrze i ciepło, ale czegoś brakuje. Ukryłam to w sobie i zapomniałam, a on już wtedy miał te swoje nastroje...Tak, to prawda, żyję nadzieją, że jeszcze będą mogła mu popatrzyć w oczy i przytulić. Ja nie wiem, może po prostu powinniśmy zostać przyjaciółmi...

Komentarz doklejony:
Dodam, że miesiąc po naszym rozstaniu poszedł do psychologa, bo chciał się zmienić i od 2 miesięcy jest już na antydepresantach. Poszedł po prostu najprostszą drogą, nie chciał przeżywac tego, co sam nawarzył...
7063
<
#32 | ed65 dnia 22.05.2014 18:59
Annikaa

Najlepszym dla Ciebie rozwiązaniami będą:
1. Całkowite odcięcie, zerwanie kontaktu,
2. Zabicie tej nadziei, którą jeszcze żyjesz.

Innej drogi po prostu nie ma.
Wiem, że łatwo to się mówi, ale inaczej się zadręczysz.
I to Ciebie zniszczy!

Ad 1
Zablokuj całkowicie wszelkie drogi kontaktu z Tobą- numer telefonu, TB, GG itp.
Schowaj głeboko, ukryj wszystko to, co z nim jest związane- zdjęcia, pamiątki, listy.
Ale tak, abyś Ty do tego nie miała dostępu.
Zacznij żyć tym co jest przed Tobą, a nie wracaj już do tego co było.
To nic nie da.
Na to co było już nie masz żadnego wpływu.
Więc jaki ma sens rozpamiętywanie tego, analizowanie tego co było i szukanie odpowiedzi na pytania, na które i tak już nie uzyskasz odpowiedzi.
Musisz sobie uświadomić, że jego już w Twoim życiu nie ma.

Ad 2
Tak jak napisałem wcześniej: Masz do wyboru cierpienie bez końca, a wtedy ucieknie bezpowrotnie to, co może już na Ciebie czeka r11; nowa miłość, nowe życie.
Lub też sama zamordujesz(jak to zabrzmiało Uśmiech ) tę nadzieję, którą się cały czas karmisz.
I dasz sobie wreszcie szansę.
Szansę na nowe, lepsze życie.
Tego co było, wspomnień nikt Tobie przecież nie ukradnie.
Ale to już minęło i nie wróci!

I zostaw otwarte szeroko drzwi, nie zatrzaskuj ich, a ona znajdzie Ciebie sama Uśmiech
Daj po prostu czasowi czas .... Z przymrużeniem oka
Miłego popołudnia i spokojnego wieczoru życzę
9937
<
#33 | Ramirez dnia 23.05.2014 00:06

Cytat

Nie wiem czego bardziej się boję: życia bez niego, samotności czy budowania wszystkiego od nowa. Nie wiem czy tęsknię za nim z ogromnej miłości, czy z przyzwyczajenia.


Annikaa - masz dwie możliwości. Albo posłuchasz Ed65'a i uciekniesz myślami i fizycznie od R. ratując siebie, albo wybaczysz i "przygarniesz kropka" - i podążysz z nim dalej, idąc moją ścieżka, by zawitać tu za jakiś czas ponownie zdradzona - a wtedy rozstanie będzie o wiele bardziej bolesne niż teraz - jest bardzo duże prawdopodobieństwo takiego scenariusza. Może za to co napiszę, zostanę zjedzony - ale obserwując to forum i mając własne doświadczenia napiszę: DDA to grupa szczególnego ryzyka w związkach - po okresie fascynacji i w poczuciu bezpieczeństwa tworzą owszem, rodzinę, ale są jak gąbka na wszelkie uczucia i zaloty z zewnątrz - kompensując tym braki z dzieciństwa. Straciłaś R i myślisz, że świat Ci się zawalił - ale tylko ten jaki znasz.

Mając lat zaledwie 26 - boisz się będąc w dodatku dziewczyną, za którą psy nie wyją jak idzie ulicą - że zostaniesz samotna. To się zdarzy, jak nie wyjdziesz do ludzi. Z samotnością można walczyć. Dziewczyny mogą szukać nowych znajomych poprzez aktywność zbliżoną do "samczej". Przykłady: Idziesz na studia podyplomowe na polibudę, kupujesz aparat konkretnej marki, zaczynasz fotografować, zapisujesz się na fora marki - jeździsz na zloty - a tam chłopów bez liku, a Ty jesteś tam niczym bogini, wyjątkowa. Patent z siłownią pewnie wszyscy stosują, tam też można kogoś poznać, choć raczej mięśniaki. W ostateczności zapisz się na Aikido - pomaga ze smutnymi myślami, bo tam jak się zamyślisz, to robisz sobie lub komuś krzywdę ;-) (polecam!). Jak będziesz siedzieć w domu - nikogo nie poznasz. Ale 26 lat, to ja bym chciał mieć tyle i przez sekundę bym wtedy nawet nie pomyślał, że grozi mi samotność. :cacy
Posłuchaj Ed'a! Teraz masz depresję - ale z tego się wychodzi. Jeśli wpadasz w czarną otchłań - czas może na terapię i antydepresant. Pomyśl o tym. Inaczej, będziesz samotnie siedzieć i płakać, nic się nie zmieni, albo na gorzej - przygarniesz znowu DDA, i będziesz dla niego siostrą - przyjacielem, z czającym się wiecznie zagrożeniem ze strony zainteresowanej nim jakiejś przypadkowej lub nie, obcej kobiety.
10557
<
#34 | annikaa dnia 23.05.2014 18:05
Mam już 27 latUśmiech Brzydka nie jestem, głupia też nie, mam wspaniałych przyjaciół i wspaniałą rodzinę i to daje mi siłę. Bywa tak jest jest już ok, a potem na coś spojrzę, coś mi się przypomni i czuję jakbym się zapadała. Umówiłam się do psychologa, ale niestety terminy dopiero pod koniec czerwca. Tak, świat z R. to jedyny jaki znam bo to był mój pierwszy tak poważny związek. Wnioskuję Ramirez z Twojej wypowiedzi, że wybaczyłeś swojej żonie. Czy zostałeś zdradzony ponownie? Czy ona była na terapii DDA? Z tego co zaobserwowałam to ta terapia daje bardzo krótkotrwałe skutki. R. mówił, że zaraz po niej czuł się świetnie, jakby wszystko mógł, rzucił też wtedy ówczesną dziewczynę, bo po terapii czuł się kimś innym i wszystko się między nimi skończyło. Teraz, po zdradzie, też mi mówił, że chce powtórzyć terapię, a ja zastanawiałam się czy ze mną nie będzie jak z tamta dziewczyną.
9937
<
#35 | Ramirez dnia 23.05.2014 22:13

Cytat

Wnioskuję Ramirez z Twojej wypowiedzi, że wybaczyłeś swojej żonie. Czy zostałeś zdradzony ponownie? Czy ona była na terapii DDA?

Moja EX miała raz wybaczone, ale jeszcze w okresie narzeczeństwa - wtedy nic o tym DDA nie wiedziałem, za to objaw był wyraźny - zainteresowanie obcego faceta było pewnego rodzaju adrenaliną, i nie widziała w tym żadnej niestosowności, by nawet wybrać się z nim na spacer. Czasami był też atak wieczornej niekontrolowanej agresji, przez pierwsze pół roku próbowała mnie... bić, ale ja się słabo do tego nadawałem - bo to tak, jakby zając chciał niedźwiedziowi wp*** ;-), więc jej po czasie przeszło, i te ataki przestały się pojawiać. Nigdy powodu tych ataków nie zdradziła, ale one musiały wynikać z potrzeby rozładowania nagromadzonych emocji. Pomagał intensywny seks. W trakcie 10 lat, widziałem kilka razy stan radosny wynikający z obcego zainteresowania się nią przez rozmaitych facetów, przy czym rok temu zakończyłem to rozwodem, mimo że rok temu w marcu dostała szansę i miała naprawiać zdradę, ale nie zrezygnowała z kochanka i ponownie wpadła po kilku miesiącach. Jestem tu może wyjątkiem, bowiem z EX rozstałem się bez wojny, bo dla mnie logiczne było, że jak się z kimś żyje ponad 10 lat, i się kocha, to jeśli to miało mieć wartość autentyczną, to zamiana tego we wrogość przekreśliłaby te 10 lat razem. Moja DDA nigdy o żadnej terapii nie chciała słyszeć, na pomysł, by udać się do psychologa reagowała agresją, że czemu chcę z niej wariatkę robić. Mając kochanka, była nadal potwornie o mnie zazdrosna, choćby za robienie zdjęć na wspólnej imprezie jej kumpelom z którymi znamy się od lat. Rozstać się mogłem bez wojny, a po sprawie rozwodowej, gdy wychodziliśmy z sądu, dostałem buziaka na pożegnanie, bo wiem... kocha mnie jak brata. Żałuje, że przez ten "cholerny internet" wpadła i skomplikowała sobie życie, bo nie tak miało przecież być. Czasami do mnie zadzwoni z jakąś sprawą czy problemem, i wtedy rozmawiamy - jak brat z siostrą.
Twój R na terapii uczy się akceptować swój sposób "kochania" - tak jak kochają DDA - czyli to jest pewnego rodzaju odmiana miłości braterskiej czy siostrzanej skierowanej do partnera. ALE DOSTAJESZ TYLKO NIEWIELKĄ PORCJĘ TEJ MIŁOŚCI I JEST ONA DZIWNA I INNA NIŻ W INNYCH ZWIĄZKACH. To są też często typy tzw. haremowe, one mają swoją kobietę - siostrę w domu, która prowadzi dom, sprząta, wychowuje dzieci - a na boku mają poukrywany harem kochanek, czy prostytutek. Nie widzą w tym żadnej niestosowności, bowiem ich uczucie do zdradzanej żony w żaden sposób się nie zmienia nawet na milimetr, pomimo skoków w bok.
Dlatego, jak napisałaś, że masz kogoś z DDA, to napisałem - uciekaj. Albo naucz się być jedną z wielu w jego haremie - tak jak masz teraz, i jak będziesz miała w przyszłości. Ja swój czas życia straciłem bezpowrotnie, życie przegrałem - Ty masz jeszcze wybór i wszystko przed Tobą. Powodzenia!
10444
<
#36 | zawiedzionyfac dnia 24.05.2014 00:40
annikaa Ty dostałas szanse od losu, czym sie przejmujesz?? dla niego cos takiego jak dom i rodzina to pojecia nie do pojecia Z przymrużeniem oka mezatka nie jestes dzieci nie ma wiec uciekaj, ja gdybym posiadał wiedze o swojej ex zonie te wiedze co teraz wczesniej to bym sie z nia nie zenił. daj se spokój na prawde nie masz innych madrych facetów??
10557
<
#37 | annikaa dnia 24.05.2014 01:50
Wiesz...coś w tym jest...niby jest skrucha i obietnica poprawy i tak byłam mamiona przez ostatnie 4 miesiące, a kiedy uporałam się z swoimi uczuciami i chciałam wrócić, nagle jemu się odwróciło. Mój kuzyn, który był (jest?) przyjacielem R., powiedział mi, że R. nigdy nie będzie do końca normalnym facetem, że on się nie zmieni. I nie jest to ani jego wina, ani moja. Obwiniałam się przez ten miesiąc o brak uczuć, ale kiedy spojrzę na to z dystansem - to przecież te uczucia były. A on, po wpływem matki, do której miał wieczne pretensje, że nie wywaliła a z domu ojca alkoholika, stwierdził, że miał za mało ciepła. Ramirez, bardzo Ci współczuję, ale jednak podziwiam, że miałeś siłę to zakończyć - i to po 10 latach. Czy Ty nadal ją kochasz? Czy zbudowałeś od tego czasu związek z kimś innym? Jak sobie poradziłeś?
9937
<
#38 | Ramirez dnia 24.05.2014 13:28

Cytat

Czy Ty nadal ją kochasz? Czy zbudowałeś od tego czasu związek z kimś innym? Jak sobie poradziłeś?

Tkwię chyba na etapie pomiędzy trzecim a czwartym, opisywanym tu:
http://www.zdradzeni.info/forum/viewthread.php?forum_id=51&thread_id=350

Związek z kimś innym, jeżeli będzie, będzie wyłącznie dziełem przypadku, o dziwo przed etapem trzecim intensywnie o tym myślałem, by szybko znaleźć wolną już dziewczynę w podobnej sytuacji, z dziećmi lub bez z poprzedniego związku, ożenić się i mieć z nią jeszcze swoje dzieci, zbudować rodzinę, "zdążyć na ostatni pociąg".

O dziwo, w postępie czasu, pragnienie założenia nowej rodziny jest silnie tłumione przez perspektywę potencjalnych kłopotów, jakie może wnieść w moje życia ktoś nowy, oraz rzecz najważniejszą - nie chcę sobą "karać" innej dziewczyny, bowiem po takiej historii (i wcześniej), traci się coś bardzo ważnego: spontaniczność okazywania uczuć, romantyczność, odwagę - więc jest to już pewnego rodzaju okaleczenie z uczuć - i jak wiele osób tu już pisało - jest ten strach, by komuś ponownie zaufać, by "nie wpaść w jakieś bagno".

Z jednej strony ma się już wszystko poukładane w swojej samotności, z drugiej - czasami ze swojej skorupy ma się chęć wyjścia do ludzi - polecam nawet pogaduchy na tutejszym czacie ;-). Zresztą, każdy pewnie inaczej przezywa swoje etapy po rozpadzie związku.

Czy nadal ją kocham? W sensie powszechnie rozumianym - już nie, nery już nie oddam. ;-) Cenię wszystkie dobre wspomnienia z nią związane, o złych chcę zapomnieć, ale tak się nie da. Wcześniej wiesz, że jesteś z kimś - teraz wiesz - że jest się samemu, a kiedyś tak bliska ci osoba, choćby kiedyś źle cię traktowała, orbituje teraz w nowe życie z kimś innym już w nowej przestrzeni.

Czas jest najlepszym lekarzem, mam też co czytać, mam swoje pasje i teraz więcej czasu - to też pewne plusy takiego rozstania, ja mam chyba łatwiej, bo wcześniej musiałem stosować "strategię przetrwania" z DDA i skutkami DDA: opowieść o wymagającej róży łatwo łapiącej doła z Małego Księcia to mało.

Cytat

A on, po wpływem matki, do której miał wieczne pretensje, że nie wywaliła a z domu ojca alkoholika

Dziwne. Moja EX tyko gdy jej ojciec alkoholik pił i robił dym, gdy rękę na swoją żonę podnosił, raz w życiu może takie słowa wypowiedziała, że matka powinna go wywalić. A tak - to zawsze był dobrym człowiekiem, tylko pił. Ale gdy on pił - to DDA staje się dla niego bohaterską tarczą i ochroną - nie wolno było złego słowa powiedzieć na takiego tatę, bo to przecież choroba.

I trzeba było robić wszystko, by to ukryć przed światem, "taki wstyd", by sąsiedzi nie widzieli tego, co się działo w domu. Gdy teść pił - moja EX cierpiała, to była solidarnościowa "gorąca linia" telefoniczna, czy wyszedł z domu, czy się nachlał, czy zdołał wrócić, czy bije matkę... A że teść pił regularnie - co miesiąc tygodniówka - to EX była wtedy jak kłębek nerwów i jeż z igieł - nie podchodź, nie dotykaj, pomagaj. I tak to się działo przez tyle lat...

Gdy DDA robiła zakupy - to w pierwszej kolejności były to zakupy dla ojca, by za nie okazał jej swoje zadowolenie. I działał prosty mechanizm - nie rób nic, co alkoholika zdenerwuje, bo wtedy sięgnie dla odstresowania po alkohol. Zakupy w takiej relacji dla mnie męża - ale dopiero po zakupach dla pupila, gdy zapytała co ci kupić. DDA tego typu - to spora dawka egoizmu - robią dużo i bohatersko, by w rodzinnym domu alkoholik chciał go chwalić - i by pochwałę uzyskać, zrobią prawie wszystko, partner jest często dodatkiem do tego zadania. W domu - również robią to, co DDA chce - często egoistycznie, a nawet nie pomyśl przez chwilę, by za to nie chwalić. Ciasto upiecze - super, ale zaniesie do alkoholika, jak się załapiesz na kawałek, fajnie... itd. ;-)

Mają ustaloną hierarchię realizacji potrzeb: 1. alkoholik z domu rodzinnego- 2. DDA - 3. pies czy kot - 4. żona czy mąż: czyli pozostali domownicy.

Teraz już ten problem zniknął. Jak się wbijasz w związek z domowym hause-gestapo - to jak "znika" z twojego życia z jakimś nowym pechowcem, jest na pewno łatwiej sobie poradzić z tą pustką.
10557
<
#39 | annikaa dnia 24.05.2014 16:09
Twoja żona w takim razie bardzo jeszcze żyła swoim domem. Pewnie dlatego, że nie przeszła terapii. R. był świadomy tego, że jest DDA. Nie miał szacunku ani dla ojca, ani dla matki. To ja prosiłam, żeby zadzwonił, żeby powiedział mamie coś miłego. Kiedy ojciec pił kilka dni z rzędu, tylko o tym wspominał. Myślę, że jego problemem była paradoksalnie właśnie ta terapia. Jego osoba i jego potrzeby były najważniejsze, doszukiwał się jakichś braków w naszym związku, braku zrozumienia z mojej strony. Z drugiej strony był bardzo kochający i czuły. Tylko ja dziecko, sam o niczym nie pomyślał, sam nie wyszedł z jakąkolwiek inicjatywą. Wiecznie zraniony, twierdził, że go nie rozumiem, że twierdzę, że użala się nad sobą. Szukał swojej drogi do szczęścia i tak trafił na swoja koleżankę ze studiów. Teraz wiem, że stałoby się to prędzej czy później. Ed 65, nie mam z nim teraz kontaktu, nawet pieniądze które miał mi oddać, przelal na konto bez zawiadomienia. Chyba ostatni kontakt będzie w tym tygodniu, kiedy przywiezie mi do nowo wynajmowanego mieszkania kilka moich gratów. Nie wiem co wtedy zrobię, jak się zachowam, może będzie całkiem normalnie. Choć to wydaje się dziecinne, wyrzuciłam go nawet z facebooka, bo widok jego twarzy boli, zresztą to nieszczęsny facebook mi powiedział, że R. to nie R. jakiego znałam...
9937
<
#40 | Ramirez dnia 25.05.2014 00:52
Zauważyłaś sama pewne cechy wspólne DDA:
- był świadomy tego, że jest DDA,
- nie miał szacunku ani dla ojca, ani dla matki (to akurat też może być, bo taką postawę miała siostra mojej EX, też DDA - a EX to przegięcie w drugą stronę - typ Bohater),
- jego osoba i jego potrzeby były najważniejsze,
- doszukiwał się jakichś braków w naszym związku,
- doszukiwał się braku zrozumienia z mojej strony,
- wiecznie zraniony, twierdził, że go nie rozumiem,
- szukał swojej drogi do szczęścia i tak trafił na ...

DDA, skaleczeni przez alkohol i życie w nieustannym zagrożeniu, często później zupełnie nieświadomie, kaleczą już nie tylko siebie, ale i bliskich. Łaskawie pozwolą się kochać, łaskawie przyjmą nasze starania, a gdy zaakceptują - stajemy się często "wyposażeniem" ich życia, dla którego potrafią okazać sympatię i uczucie, ale nie do końca. Jest dobrze, gdy chodzimy wokół nich na palcach. Jest dobrze, gdy komplementami i pochwałami lejemy miodek na ich serce. Gdy w związku zaczyna tego brakować, bo nie zawsze jest dobrze - szukają i znajdują to u innych, ale mając silne przyzwyczajenie do "wyposażenia", kochają nas nadal, ale już jak siostrę czy brata. Oszukują, ale tylko po to by mieć spokój i status quo , ponieważ mają świadomość naszego umysłowego "ograniczenia" i braku akceptacji dla ich nowych fascynacji na boku. Każdy człowiek jest zawsze inny, więc cechy te objawiają się z mniejszym lub większym nasileniem w życiu. Szwagierka potrafiła kraść, kłamać, oszukiwać, zdradzać - potrafiła rozbić małżeństwo, gdzie gad zostawił żonę z trojgiem małych dzieci dla niej, "bo ona ma prawo do szczęścia", zawsze robiła sobie dobrze i uważała, że jej się coś należy od życia. O mojej EX myślałem, że jest przeciwieństwem, że jest inna, inaczej traktuje swoich rodziców (choć z nieuzasadnioną wrogością moich rodziców za... krytykę alkoholizmu - nie wolno przecież krytykować chorych i dobrych ludzi), i że nigdy nie zdradzi. Myliłem się. Wszyscy znajomi w lekkim szoku, nucąc coś pod nosem na melodię: "cicha woda brzegi rwie...".
10557
<
#41 | annikaa dnia 25.05.2014 20:31
Ha! Cicha woda brzegi rwie, tez to usłyszałam! Wszyscy byli w szoku, że przecież taki grzeczny, ułożony, niepozorny, że już prędzej by mnie podejrzewali...Ale pewnie w większości przypadków tak jest. Staram się powoli dochodzić do siebie. Nadal mam napady lęków, każdy przedmiot i miejsce mi go przypomina, ale zaczynam się cieszyć, że stało się to przed, a nie po naszym małżeństwie i wyjeździe do kanady.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?