Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Wiesz, tu brzmi tylko moja prawda... On ma jakąś swoją. Dawałam tyle szans, ta jest ostatnia.
Powiedziała mięciutka kaczuszka
Sama utwierdzałaś go w tym nierównym układzie przez tyle lat, nie jęczałaś, więc było Ci dobrze, to dla niego normalność; Teraz raptem tyle rzeczy Ci się nie podoba; Baba zgłupiała; prędzej się rozstanie, żeby ją ukarać, niż wolność da sobie odebrać; licząc na to, że ulegnie, żeby tylko się nie rozstawać; bo przecież sama sobie bez niego nie da rady;
Strasznie sobie życie utrudni tym rozstaniem... Mówię serio, to będą schody i dla niego. No i wizerunek tąpnie, a on lubi być cool. Ja raczej miałam bardziej w tyle, co kto myśli i lubiłam swoją niezależność, nawet jeżeli wiązała się z osamotnieniem. On bardzo potrzebuje ludzi.
Dobraliśmy się na zasadzie przeciwieństw i to jednak trudno pokonać.
Ech, no zobaczymy co będzie. Strasznie mi żal dzieci w tym wszystkim, ale są coraz inteligentniejsze, lodowaty powiew idący co czas jakiś między rodzicami w końcu zaczęłyby odczuwać. Parszywie wyrastać w takim domu, parszywie też w takim, gdzie jedno z rodziców jest pokornym sługą drugiego.
Yorik, nawiasem mówiąc, widzę, że nocny z Ciebie marek jak ze mnie . Ale na dziś wymiękam... praca leży odłogiem, na dziś z nią pasuję. Muszę jakoś fizycznie przetrwać ten czas, a i tak rozstrojone nerwami bebechy zafundowały mi już silną kurację odchudzającą. Idę spać.
Zobaczymy, co jutro przyniesie.
Dziękuję Wam.
Post doklejony: Od lat to on rozdaje karty; Wie, że jestes bezradna, nic konkretnego na niego nie masz, choć myślę, ze tony by się znalazły, gdybyś zmieniła myślenie;
Nieco tu zablefowałam i się wystraszył on.
W razie czego byłoby też nieco świadków na sytuację tego małżeństwa (choćby szef, który go zwolnił za romans, a wcześniej próbował to zrobić za inny).
Edytowane przez Niezaradna dnia 08.07.2016 03:56:11
Niezaradna też mi się wydaje, że próbuje Cię zastraszyć swoją postawą, zrobił aferę, Ty masz się bać i przestanie Ci się w głowie przewracać, a potem wszystko wróci z powrotem na swoje przez lata wytyczone tory;
a do sądu, jeśli już zdecydujesz, będziesz musiała mieć z czym iść, inaczej to będzie to miesiącami ciągnąca się batalia, z mediacjami włącznie, jeśli nie będziesz mieć żadnych dowodów, on zrobi w sądzie z Ciebie wariatkę, której na stare lata przestało życie z mężem odpowiadać;
i powiem, za rekonstrukcją - to on ma się bać, nie Ty
Post doklejony:
poniżej masz linka do tematu na naszym forum "psychofag":
Pączuś nie musi być psychofagiem, ale manipulacją i schematami uzależnienia posługuje się znakomicie. Niezaradna ma w swojej historii link do "moje dwie głowy" , kojarzy wpływ domu rodzinnego z podatnością na przyzwolenie . Wystarczy przeczytać, przemyśleć i wdrażać w życie rady autorki książki.
hurricane napisał/a:
Niezaradna też mi się wydaje, że próbuje Cię zastraszyć swoją postawą, zrobił aferę, Ty masz się bać i przestanie Ci się w głowie przewracać, a potem wszystko wróci z powrotem na swoje przez lata wytyczone tory;
a do sądu, jeśli już zdecydujesz, będziesz musiała mieć z czym iść, inaczej to będzie to miesiącami ciągnąca się batalia, z mediacjami włącznie, jeśli nie będziesz mieć żadnych dowodów, on zrobi w sądzie z Ciebie wariatkę, której na stare lata przestało życie z mężem odpowiadać;
i powiem, za rekonstrukcją - to on ma się bać, nie Ty
Post doklejony:
poniżej masz linka do tematu na naszym forum "psychofag":
W tej chwili jest idealnym ojcem, cierpiącym w milczeniu za moją podłość męczennikiem, ideałem przecież. A moja podświadomość działa przeciwko mnie, taka mać, i miałam przepiękny sen z nim w roli głównej! Otworzyłam oczy i usłyszałam jego głos, tatuś wpadł do dzieci zadbać o ich śniadanie (młodzi budzą się przede mną, bo ja zwykle w nocy pracuję - jak mnie budzą, ogarniam ich, ostatnio niechętnie budzą, bo wiadomo, wstaje matka, zaczyna się zrzędzenie o ubieranie, mycie zębów itd).
W każdym razie budzę się w koszmar. Jeżeli przyjdzie ruszyć do sądu, ruszę, ale nie na hop siup. Zadbam o świadków. Ale dowody? Jego komórka jest poza moim zasięgiem, sekretny dziennik też. Dlatego chciałabym za porozumieniem stron się rozwieść.
Post doklejony: apologises, o jaki link chodzi?
Edytowane przez Niezaradna dnia 08.07.2016 13:20:06
Dlatego chciałabym za porozumieniem stron się rozwieść.
Niezaradna - nawet za porozumieniem będziesz mieć problem, jeśli on się na rozwód nie zgodzi, sąd będzie Was wysyłał na mediacje, to na pewno, a tak bez powodu popartego dowodami obstawiam, że będzie trudno
Post doklejony:
a tutaj jest link do bloga, o którym mówił Ramirez i Apologises
Niezaradna czy nieogarnięta:-)? Nie zrozumiałaś na czym polegał pomysł z kursem tańca. Zastanów się. Mała podpowiedź - to miało być dla Ciebie a nie dla niego i tu nie o umiejętności taneczne chodzi:-)
Wydaje mi się, że jesteś strasznie zmanipulowana i wytresowana. Czasami masz przebłyski i zaczynasz COŚ zauważać, aby za chwilę tłumaczyć męża. Dobrze, że jest dobrym ojcem a czy dla Ciebie jest dobrym mężem? Godzisz się na bylejakość i tresurę, blog jest ucieczką, ale od siebie nie uciekniesz...
Niezaradna pewnie nie spodoba się Tobie co napiszę pewnie wielu będzie mnie chciało ukamienować za brak empatii.
Pierwsze to co napisałaś w swojej historii i tutaj. Nie wierzę że to zdrady emocjonalne, nie wierzę że do niczego nie doszło. Miałem o połowę mniej wiedzy, nie miałem dostępu do forum a jednak coś mi nie pasowało.
Pierwszy scenariusz. To nie pani nr 1 sobie odpuściła. Olała męża. Możliwe że wybrała aktualnego partnera na to mi wygląda. Nie na to że nagle sobie odpuściła. To standardowy warunek stawiany zdrajcom - zmieniasz pracę, 0 kontaktów w kmiotem (Twoim mężem)
Drugi temat. Ile znasz przypadków kobiet wysyłających SMS nad ranem innym facetem (zajętym). Moja żona pomimo swoich wyskoków wydrapała by mi oczy. Jak wróciłem z imprezy integracyjnej włóczyła się po domu do 4 rano bo nie "mogła zasnąć".
Jak dla mnie masz za męża typowego kobieciarza. Wiesz jak odkryłem zdradę moja żona stała się innym człowiekiem (do dziś taka jest - a minęło ... poniedziałek, wtorek ... jakieś 4 lata)
To pierwsze co robią każdy zaczyna grać dziećmi. Kobieta mężczyzna. Każdy. To najprostszy argument. Sam też zaklinałem żonę na dzieci gdy nie miałem świadomości co wyprawia. Wiedzą że są dla nas ważne więc z automatu używają ich jako tarczy. Pamiętam jak kiedyś żona wspomniała "a dzieci" odpowiedziałem jak waliłaś mi rogi o nich nie myślałaś, więc czemu mam się tym kierować, dorosną pójdą w świat (nigdy tak nie myślałem, ich było mi żal najbardziej).
Sorry ale jak dla mnie rozbuchany mężuś jest niezłym ogierkiem. Gorzej że od tak długiego czasu to tolerujesz. Ani za pierwszym razem prawie nie stracił pracy z powodu flirtu ani później nie było lajtowo. Jesteś zdradzana min 3 razy.
To moja opinia. Możesz się nie zgodzić dla mnie symptomy są jednoznaczne. Też należałem do tych osób co to jak " nie dotkną ran i nie włożą ręki do boku" nie uwierzą. Ja dotknąłem i włożyłem. Tyle że wcześniej przestałem siebie oszukiwać.
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
betrayed40, trudno się z Tobą nie zgodzić - to czysta klasyka. Mnie zadziwia schizofrenia autorki - raz widzi, że jej mąż to zwykły kobieciarz, a za chwilę "ależ on jest tylko uprzejmy i szarmancki w stosunku do kobiet, co w tym złego?"
Sama Niezaradna sypie przykładami z rękawa, a za chwilę zwrot w tył - no ale przecież...
Dla mnie kobieciarz, imprezowy fircyk, nadgorliwy w stosunku do wszystkich dam w towarzystwie jest irytujący, a jako facet skrajnie aseksualny. Na inne kobiety to działa wręcz odwrotnie, ale niech później nie marudzą:-)
jagodalesna napisał/a:
Niezaradna czy nieogarnięta:-)? Nie zrozumiałaś na czym polegał pomysł z kursem tańca. Zastanów się. Mała podpowiedź - to miało być dla Ciebie a nie dla niego i tu nie o umiejętności taneczne chodzi:-)
Wydaje mi się, że jesteś strasznie zmanipulowana i wytresowana. Czasami masz przebłyski i zaczynasz COŚ zauważać, aby za chwilę tłumaczyć męża. Dobrze, że jest dobrym ojcem a czy dla Ciebie jest dobrym mężem? Godzisz się na bylejakość i tresurę, blog jest ucieczką, ale od siebie nie uciekniesz...
Masz rację.
Właśnie upewniłam się, że naprawdę tkwiłam w manipulacji i tresurze. Byłam u moich rodziców i otworzyłam usta. No i dowiedziałam się. Miasto o nim mówi. Poważnie zastanawiam się, czy ja jeszcze na pewno chcę terapii.
Spróbuję, ale moja wiara, że to wystarczy została poważnie zachwiana.
Cytat
betrayed40 napisał/a:
Jagoda raczej nieogarnięta.
Niezaradna pewnie nie spodoba się Tobie co napiszę pewnie wielu będzie mnie chciało ukamienować za brak empatii.
Pierwsze to co napisałaś w swojej historii i tutaj. Nie wierzę że to zdrady emocjonalne, nie wierzę że do niczego nie doszło. Miałem o połowę mniej wiedzy, nie miałem dostępu do forum a jednak coś mi nie pasowało.
Pierwszy scenariusz. To nie pani nr 1 sobie odpuściła. Olała męża. Możliwe że wybrała aktualnego partnera na to mi wygląda. Nie na to że nagle sobie odpuściła. To standardowy warunek stawiany zdrajcom - zmieniasz pracę, 0 kontaktów w kmiotem (Twoim mężem)
Drugi temat. Ile znasz przypadków kobiet wysyłających SMS nad ranem innym facetem (zajętym). Moja żona pomimo swoich wyskoków wydrapała by mi oczy. Jak wróciłem z imprezy integracyjnej włóczyła się po domu do 4 rano bo nie "mogła zasnąć".
Jak dla mnie masz za męża typowego kobieciarza. Wiesz jak odkryłem zdradę moja żona stała się innym człowiekiem (do dziś taka jest - a minęło ... poniedziałek, wtorek ... jakieś 4 lata)
To pierwsze co robią każdy zaczyna grać dziećmi. Kobieta mężczyzna. Każdy. To najprostszy argument. Sam też zaklinałem żonę na dzieci gdy nie miałem świadomości co wyprawia. Wiedzą że są dla nas ważne więc z automatu używają ich jako tarczy. Pamiętam jak kiedyś żona wspomniała "a dzieci" odpowiedziałem jak waliłaś mi rogi o nich nie myślałaś, więc czemu mam się tym kierować, dorosną pójdą w świat (nigdy tak nie myślałem, ich było mi żal najbardziej).
Sorry ale jak dla mnie rozbuchany mężuś jest niezłym ogierkiem. Gorzej że od tak długiego czasu to tolerujesz. Ani za pierwszym razem prawie nie stracił pracy z powodu flirtu ani później nie było lajtowo. Jesteś zdradzana min 3 razy.
To moja opinia. Możesz się nie zgodzić dla mnie symptomy są jednoznaczne. Też należałem do tych osób co to jak " nie dotkną ran i nie włożą ręki do boku" nie uwierzą. Ja dotknąłem i włożyłem. Tyle że wcześniej przestałem siebie oszukiwać.
Muszę ogarnąć pracę, a jestem w rozsypce.
Dlatego napiszę szybko: dziękuję, że napisałeś. Zgadzam się z Tobą. Co śmieszne, nie zgodziłabym się jeszcze trzy godziny temu. Odezwanie się do drugiego człowieka obecnego w naszym życiu, a konkretnie do moich rodziców, otworzyło mi oczy na to, jak strasznie byłam ślepa.
Zyskałam gorzką wiedzę, ale i wiatr w żagle: nie utonę, mam wsparcie.
Jedziemy teraz na tydzień nad morze, będę miała wiele czasu na myślenie. Przede wszystkim czas na zmierzenie się z myślą: czy ja jeszcze chcę terapii?
Czy jeszcze jestem gotowa z nim naprawdę żyć?
Żeby było jasne: gdy wróciłam do domu i powiedziałam mu, że dupa mu się pali, zgodził się na terapię natychmiast.
Potem zaczął być mniej pokorny, wypytywać o to, czego konkretnie się dowiedziałam itd. Nic nie zdradziłam, tu też nie będę pisać, mój komputer jest dla niego jak otwarta karta.
Potem zaczęło się obrażanie, wygrażanie, wszystko - łącznie z tym, że zrobi ze mnie wariatkę.
Jestem jak skała i choć dudliłam u rodziców, wobec niego jestem jak posąg, nie daję się prowokować, powiedziałam tylko, że rozwód jeżeli będzie to tylko z jego winy, bo to nie będzie trudne i żeby nie martwił się o sytuację materialną moją i dzieci, bo ja przetrwam.
Nie dałam się sprowokować. Teraz jest najczulszym tatusiem. Sądzę, że będzie chciał zagarnąć je dla siebie, by zrobić ze mnie złą matkę. Ciężko będzie, ale na pewno nie będę sobie teraz wyszarpywać z nim dzieci. Same przychodzą .
Są niczego nieświadome. A ja z nim jestem spokojna.
Ryczę ewentualnie wtedy, gdy żywy człowiek nagle zjawia się w tej mojej strasznej samotności.
Post doklejony:
Cytat
jagodalesna napisał/a:
betrayed40, trudno się z Tobą nie zgodzić - to czysta klasyka. Mnie zadziwia schizofrenia autorki - raz widzi, że jej mąż to zwykły kobieciarz, a za chwilę "ależ on jest tylko uprzejmy i szarmancki w stosunku do kobiet, co w tym złego?"
Sama Niezaradna sypie przykładami z rękawa, a za chwilę zwrot w tył - no ale przecież...
Dla mnie kobieciarz, imprezowy fircyk, nadgorliwy w stosunku do wszystkich dam w towarzystwie jest irytujący, a jako facet skrajnie aseksualny. Na inne kobiety to działa wręcz odwrotnie, ale niech później nie marudzą:-)
Boleśnie trafne.
Post doklejony:
Trochę inaczej brzmię? Nie dziwcie się. Szeroko otwarto mi oczy.
Moi rodzice od razu wiedzieli o co chodzi, nie musiałam nic mówić. Baby? - padło. A ja tylko przyjechałam powiedzieć, że nie będziemy wyprawiać rocznicy .
Trochę gorzki ten śmiech.
Edytowane przez Niezaradna dnia 08.07.2016 22:58:05
Może i brzmisz dzisiaj inaczej, ale nie wiem czy to taki okazjonalny manifest w stylu "transparenty w górę i do przodu", czy też realna analiza sytuacji. Dla przypomnienia o "akcjach" męża wiesz nie od dziś, wiesz o tym od lat. A jesteś zdziwiona, że "miasto" wie? Jaki jest więc prawdziwy powód otwarcia oczu (jeśli tak faktycznie jest)? Wieloletni zakwas spowodowany przymykaniem oczu zaczął doskwierać?
Post doklejony:
A terapia Tobie się na pewno przyda. Jesteś uzależniona i za chwilę będziesz miała efekt odstawienia...
Edytowane przez jagodalesna dnia 08.07.2016 23:12:23
A ja tam się o Ciebie nie boję. Raz , że szybko łapiesz , co jest grane ( może się długo rozkręcałaś, ale teraz zaczniesz śmigać ) . Dwa, że jesteś świetną matką, więc siły do walki będą się odradzać i potęgować. Trzy, bo przez te lata zbudowałaś sobie godny uznania własny świat, więc nic to, że kilka cegieł się wykruszy, bo nie powali to całego Twojego domostwa i życia. Świetna z Ciebie babka i szczerze mówiąc, szkoda żeby taka perła poniewierała się pod kopytami wieprza. Toż to zwykłe marnotrawstwo.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
jagodalesna napisał/a:
Może i brzmisz dzisiaj inaczej, ale nie wiem czy to taki okazjonalny manifest w stylu "transparenty w górę i do przodu", czy też realna analiza sytuacji. Dla przypomnienia o "akcjach" męża wiesz nie od dziś, wiesz o tym od lat. A jesteś zdziwiona, że "miasto" wie? Jaki jest więc prawdziwy powód otwarcia oczu (jeśli tak faktycznie jest)? Wieloletni zakwas spowodowany przymykaniem oczu zaczął doskwierać?
Post doklejony:
A terapia Tobie się na pewno przyda. Jesteś uzależniona i za chwilę będziesz miała efekt odstawienia...
Terapia będzie, jestem umówiona, babka ma urlop, po powrocie łapie dla mnie pierwszy wolny termin.
Co dało mi kopa? Zabezpieczenie materialne. Nie wykopie mnie z mieszkania. Wsparcie rodziny, od razu, natychmiast, bez żadnych pytań.
Za długo byłam sama, przeraźliwie sama.
Sądzę, że mi nie minie, to za duży przełom jest.
Cytat
rekonstrukcja napisał/a:
A ja tam się o Ciebie nie boję. Raz , że szybko łapiesz , co jest grane ( może się długo rozkręcałaś, ale teraz zaczniesz śmigać ) . Dwa, że jesteś świetną matką, więc siły do walki będą się odradzać i potęgować. Trzy, bo przez te lata zbudowałaś sobie godny uznania własny świat, więc nic to, że kilka cegieł się wykruszy, bo nie powali to całego Twojego domostwa i życia. Świetna z Ciebie babka i szczerze mówiąc, szkoda żeby taka perła poniewierała się pod kopytami wieprza. Toż to zwykłe marnotrawstwo.
Tak, mam skąd czerpać siłę. Dzieci to jest motor, mam dla kogo walczyć o normalność.
Dziękuję za każde dobre słowo. Naprawdę zbieram w sobie Moc. Po prostu gardzę sobą za to, kim byłam... jeszcze w niedzielę? Straszne.
Od siedzenia na kamieniu to tylko "wilka" można złapać. Moc to Ty masz w sobie i to od dawna. Trzeba mieć piekielnie dużo siły, żeby przez tyle lat ciągnąć taki układ, jak Twój z mężem. Także w Tobie dziecinko siły niczym w wole, przesterować ją jedynie należy i wykorzystywać z pożytkiem dla siebie, a nie męża.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
rekonstrukcja napisał/a:
Od siedzenia na kamieniu to tylko "wilka" można złapać. Moc to Ty masz w sobie i to od dawna. Trzeba mieć piekielnie dużo siły, żeby przez tyle lat ciągnąć taki układ, jak Twój z mężem. Także w Tobie dziecinko siły niczym w wole, przesterować ją jedynie należy i wykorzystywać z pożytkiem dla siebie, a nie męża.
Teraz cała siła moja w to, by dobrze pracować. Mam cholernie dobrą motywację, by pracować, zarabiać i jakoś nie zatonąć.
Zatem muszę stąd się zmyć, a trudno. Wreszcie gdzieś jestem szczera.
Niezaradna usunąłem link do bloga Regulamin I pkt 9
Post doklejony:
Dokładnie Rekonstrukcjo. Dla mnie pan (swiadomie napisane z małej) jest niezłym wyjadaczem i aktorem.
Co zrobisz Twoja sprawa, czy dał bym szansę, czy ktoś inny by dał. Nie ma znaczenia co zrobił by ktoś inny. To Twoja decyzja. Fakty są takie a nie inne. To zdrajca ma prosić, błagać o saznsę nie odwrotnie.
Wybaczenie na miękko = powtórka. Chociaż u Ciebie to raczej recydywa.
betrayed40 napisał/a: Niezaradna usunąłem link do bloga Regulamin I pkt 9
Ach, nie ma problemu. Wkleiłam go częściowo z racji na przedstawienie się. Już jakoś mnie znacie . Przepraszam za recydywę.
Post doklejony:
Dokładnie Rekonstrukcjo. Dla mnie pan (swiadomie napisane z małej) jest niezłym wyjadaczem i aktorem.
Co zrobisz Twoja sprawa, czy dał bym szansę, czy ktoś inny by dał. Nie ma znaczenia co zrobił by ktoś inny. To Twoja decyzja. Fakty są takie a nie inne. To zdrajca ma prosić, błagać o saznsę nie odwrotnie.
Wybaczenie na miękko = powtórka. Chociaż u Ciebie to raczej recydywa.
Prosi i błaga. Smutne, ale ja jakoś się nie wzruszam. Cały tydzień popłakiwałam sobie, a teraz on płacze. Sądzę, że zszokowało go to, co się dzieje.
Zszokowało? Bo to pierwszy raz odgrywa jakąś rolę? To jedna z ról, jak nie obarczenie winą, to zastraszenie, teraz na biednego misia. Niezły aktor. Zwykły szantaż emocjonalny. Zaczekaj, aż usłyszysz, że się zabije i nie potrafi zmienić swojego życia w jednym zdaniu.