Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Nie wiele możesz prócz gadania....tak powiedzą nawet psycholodzy...większość. Jednak ja uważam, że trzeba trzymać rękę na pulsie i w odpowiednim momencie działać i jak trzeba trzepnąć w łeb, by nie stracić szacunku i opanować sytuację. Dzieciak musi poużywać, wyszaleć się, spróbować jak jest z Marysią, tą do palenia również Ale to ma być pod ścisła kontrolą rodzica, który jest świadomy zagrożeń jakie w temacie mogą wyniknąć. Ja jestem daleki od wychowywania bezstresowego, bo to się nie sprawdza...natura nas nie uwarunkowała do takiego życia. Wiem również, że zbyt duża ingerencja może się skończyć nie tak jak planowaliśmy. Więc do sedna. Twoją rolą jest(wiesz na co stać Ciebie i syna) by wypośrodkować to wszystko tak, by było dobrze
Ja jestem tego samego zdania co poprzednicy, zwłaszcza zarobiony. My z synem akurat nie mieliśmy problemu, ale z jego starszą siostrą, to przeszliśmy swoje, oj przeszliśmy... Nie jeden raz nam wyrzygała, że ona marzy o tym żebyśmy się rozwiedli, bo wtedy miałaby więcej kasy od tatusia, bo tak to widziała na przykładach koleżanek. Pewnie dlatego inteligentny chłopak, widząc przykład starszej siostry, nie chciał być taki jak ona. Zresztą, oboje moich dzieci miały dość dużo swobody, córka nie potrafiła jej niestety wykorzystać umiejętnie, w wieku 16 lat wydawało jej się że jest dorosła i żadne autorytety do niej nie przemawiały. A szczególnie rodzicielskie. Ale... gdy miała 18 lat, powiedziała że współczuje bratu, że będzie musiał przez to wszystko przejść przez co ona przeszła. A teraz ma lat 20, nadal fiu bździu w głowie, ale stała się niespodziewanie partnerem do rozmów. Widać jak na dłoni różnicę między tamtą zbuntowaną 16-latką, a tą dojrzewającą mądrą dziewczyną którą jest teraz.
Incydenty z trawką, alkoholem, takie teraz są czasy, my paliliśmy Krakusy po kątach, teraz pali się trawkę :-)
p69, przejdzie mu, trzeba tylko dać mu kontrolowaną swobodę, jak pisze zarobiony.
Baebara
"Incydenty z trawką, alkoholem, takie teraz są czasy, my paliliśmy Krakusy po kątach, teraz pali się trawkę :-)"
Na szczęście nie palę od jakiegoś czasu ale naumiałem się na Klubowych...ojce paliły takie, więc dostęp był. Później to już za sprzedane surowce wtórne kupowałem Carmeny lub Zefiry.....Boże co my piszemy...przecież mamy pomagać a nie utwierdzać w przekonaniu, że to normalne
Boże co my piszemy...przecież mamy pomagać a nie utwierdzać w przekonaniu, że to normalne
Dobrze, że powstał ten wątek i dzięki niemu możemy skonfrontować nasze lęki , wymienić doświadczenia i w jakimś stopniu się uspokoić. A śmiech jest jednym z najlepszych mechanizmów obronnych do walki ze stresem, niejednemu uratował pupę w krytycznych sytuacjach.
Myślę, że każdy rodzic potrzebuje punktu odniesienia , żeby się zmierzyć z problemami, zwłaszcza, że tu jesteśmy między swoimi i łatwiej nam poruszać szczerze tematy, które w towarzystwie osób , które nie doświadczyły zdrady byłyby przyjmowane co najmniej z niedowierzaniem.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Tak ładnie wszyscy piszą kontrolowana swoboda jak nie posłucha to strzelić w łeb a jak nie to zamknąć w piwnicy jak skończy 18 lat wypuścić
Duzo zależy od nas samych rodziców to my jako rodzic jesteśmy wzorcem dziecka i pokazać co jest dobre a co złe wpajać to już od najmłodszych lat...nastolatek to juz inna bajka dużo zależy od charakteru i towarzystwo w którym się obraca,przerobiłam to z dwiema z trudnym charakterem nastolatkami a syn chce brać przykład z siostrzyczek ale siostry juz zebrały doświadczenie plusów i minusów i młodego temperują i ja sama w tym czasie wiele się nauczyłam, dzieci są mądre znakomici obserwatorzy i szybko wpajają zwłaszcza to co złe papierosy alkohol trawka nie ma nastolatka który tego nie spróbuje i samo dokonuje wyboru czy tak chce czy nie, a nasza rola jest taka by w tym trudnym czasie dla niego mu pomóc.
cierpliwości rodzicom dzieci które sprawiają trudności wychowawcze a takich jest sporo Powodzenia
Witam ,ponownie , dzieki za wypowiedzi . Nawet te z przymróżeniem oka jednak ja jestem mega poważny . Nie mogę być bezczynny i patrzec co on robi zakładajac że sam kiedys wyciągnie wnioski bo czasem jest już za póżno . Codziennie spotykam meneli / przepraszam za słowo / stojących pod sklepem każdy z nich od czegos zaczynał . Jednak jestem typem człowieka który uwaza że wiekszość nawyków dzieci wynosza z domu , a przez rozwód rodziców jakis czas temu jego poukładany świat został zachwiany. Dlatego teraz jest ten moment by poprzez swoja postawę wobec niego pokazać mu że nadal na wokół siebie bliskich których normalnie obchodzi co sie z nim dzieje .
Czasy są chore to fakt ale cóż tak wyszło że musimy w nich żyć jednak tylko od nas zależy jak...
W zasadzie to tylko utwierdziłem sie w przekonamiu że trzeba dalej robić swoje czyli rozmawiac i poprostu istnieć w jego życiu...
pozdrawiam wszystkich p69
acha jeszcze dodam że dowiedziałem sie że istnieje coś takiego jak kompleks średniego dziecka , o czym nie wiedziałem a sam jestem tym średnim i powiem Wam że coś w tym jest...
Różnie dzieciaki reagują.
Pewnie najłatwiej się upić, najarać itp.
Na chwilę zapominają o rozłamie RODZINY.
Ale to dotyczy sytuacji w pierwszych miesiącach po tych traumatycznych wydarzeniach.
Potem zauważają ,ze nie tylko u Was doszło do rozwodu i to "nie jest koniec świata"
Nie sądzę, żeby można była wszystko tłumaczyć rozwodem.
Normalnie - dzieciaki chcą spróbować wszystkiego. Przypomnij sobie siebie z tego okresu. Nie piłeś, nie próbowałeś palić ??????
Myślę, że najlepszym komunikatem dla dziecka jest szczęśliwy rodzic.
Zrównoważony z pomysłem na siebie, na życie....
Chyba demonizujemy i próbujemy ZDRADĄ, ROZWODEM za dużo usprawiedliwiać.
A prawda - patrząc na moje dzieciaki jest taka. Jak ja jestem poskładana, robię to co lubię, interesuję się ich życiem (a nie żyję ich życiem), to dzieci normalnie funkcjonują.
Popatrz na to jako na NORMALNY proces poznawania życia ( w tym używek) przez dziecko
PS. Możesz całą listę kompleksów tutaj sobie wpisać - tylko po co ?? Nie lepiej normalnie żyć ???
Witam ponownie , jestem zmuszony odświeżyć swój temat dotyczący dzieci . Minęło kilka miesięcy i temat wraca ciągle . Młody skończył 16 lat i pali fajki niemal oficjalnie jednak większy problem widzę w marihuanie , pali nadal kilka razy znalazłem to w domu w jego szafce , martwię się bo mają też miejsce inne zdarzenia , został przyłapany ta tym że wyniósł coś z domu /co nie było jego/ i sprzedał to a kasa poszła na to świństwo. Boję się że sie uzależni albo pójdzie dalej po inne używki . Jest zamknięty i izoluje się nie chce rozmawiać ze mną , byłem u psychologa ale to jest problem który można tylko wspólnie rozwiązać a on nie chce współpracować . Potrzebuję porady ludzi którzy coś przerabiali podobnego ze swoimi dziećmi albo jakiś wskazówek co mam poczytać by próbować nawiązać z nim kontakt . Piszę skrótowo i ogólnikami ale myślę rozumiecie w czym rzecz.
Pozdrawiam .
Nie miałam (jeszcze??) tego typu problemów z własnymi dziećmi, więc nie jestem w stanie zaoferować Ci praktycznych rad opartych na moich doświadczeniach.
Profilaktycznie byłam jednak na jakichś spotkaniach dotyczących uzależnień w szkołach naszych dzieciaków i tam chyba natknęłam się na "21 sposobów na uspokojenie nastolatków" - te sugestie wydają mi się niegłupie - chyba warte przeanalizowania. Znalazłam je w sieci, są na drugiej stronie tego PDFu:
Nie wiem u jakiego psychologa byłeś - psycholog psychologowi nierówny...
Być może taki, który specjalizuje się w pracy z nastolatkami, zwłaszcza w kontekście uzależnień mógłby Ci zaoferować jakieś materiały, czy konstruktywne porady do zastosowania w przypadku zbuntowanego, niewspółpracującego delikwenta...
Na spotkaniu, na którym byłam wspominali (z tego, co pamiętam) o możliwości konsultacji zaniepokojonego rodzica w ich poradni i o grupie dla młodzieży eksperymentującej, a nie uzależnionej... Chociaż nie jestem pewna, jak nakłaniają tę młodzież do uczestnictwa w spotkaniach...
A mógłbyś napisać, jakie konsekwencje ponosi Twój syn w związku z tym, że
Cytat
pali fajki niemal oficjalnie jednak większy problem widzę w marihuanie , pali nadal kilka razy znalazłem to w domu w jego szafce i został przyłapany ta tym że wyniósł coś z domu /co nie było jego/ i sprzedał
?
Świat nie jest czarno-biały...
... chociaż chwilami tak się nam wydaje.
Witaj
Masz przy sobie wspaniałe narzędzie: rozum (i swój i dzieciaka)
Wiem że w takim wieku młodzież ma już swoje towarzystwo i ciężko się dogadać. Najważniejszą rzeczą jest pokazać dzieciakowi że jest najważniejszy. Ja miałem problem alkoholowy z starszą córką, poświęciłem cały swój czas, na rozmowy i przebywanie z nią.
W Waszym wypadku najgorsze co widzę to zagrożenie karą za posiadanie w razie przyłapania.
dzięki za odpowiedzi , konsekwencje za swoje postępowanie ponosi ma rekwirowany telefon i szlaban na wyjścia z domu . Przedmioty które sprzedał musiał odpracować i w czasie wakacji był na wsi przez dwa tygodnie wykonywał prace gospodarcze co prawda u rodziny ale był jak " wynajęty pracownik " . Piotr74 , wyczuwam ironię w Twojej wypowiedzi , mi nie chodzi tylko o to że on to robi chciałbym wiedzieć dlaczego , psycholog powiedziała że ja mam problem ze sobą bo nie umiem z nim nawiązać kontaktu i się miotam . A on robi to co robi i jest mu dobrze , ja poprostu chcę go zrozumieć i ciągle próbuję mu uświadomić że i od tego można się uzależnić , próbowałem wciągnąć go w sport którym się zajmuję i nic z tego nie wyszło , teraz jest dobry moment i dzie do nowej szkoły pozna nowych kolegów dlatego odezwałęm się tutaj . Rozmawiam z nim ale robię to intuicyjnie a potrzebuję wiedzy.
pozdrawiam .
Konsekwencje, o których napisałeś, brzmią moim zdaniem bardzo rozsądnie.
Na Twoim (Waszym?) miejscu chyba zrobiłabym podobnie.
Nie napisałeś, jak w tych sprawach dogadujecie się z mamą chłopaka...
Jeśli chodzi o kontakt z nastolatkami, zwłaszcza płci męskiej i do tego zbuntowanymi... to wiele bym dała za jakieś czarodziejskie zaklęcie ułatwiające komunikację...
A trafiłeś może na książki autorstwa Faber i Mazlish...?
Specyficznie pisane, prosto, w amerykańskim stylu, ale może coś byś z nich dla siebie wyciągnął...
W tej serii wydano m.in. "Jak mówić do nastolatkôw, żeby nas słuchały. Jak słuchać, żeby z nami rozmawiały"
Świat nie jest czarno-biały...
... chociaż chwilami tak się nam wydaje.
Witaj p69
Przekręciłeś mojego nicka o jedną cyferkę ale to chyba do mnie ?
Nie było w moich słowach krzty ironii, naszą wadą jest że boimy się
myśleć, decydować o naszym losie. Nie będę opisywać tutaj źródeł
takiego zachowania. Pytanie o książki ? Można na podstawie ich zwariować, jest tyle szkół wychowania i przeczą po części jedne drugim.
Co to za psycholog że zamiast zacząć od znalezienia przyczyny w Tobie, bezpośrednio odpowiada że to Twoja wina ?
Piszę o rozumie bo cofając się do Naszych rodziców, dziadków nie było "cudownych" podręczników psychologów a większość z Nas została wychowana w miarę dobrze. Rodzic jest przewodnikiem w życiu młodego człowieka. Dzieci potrafią wyczuć Nasze słabości i korzystać z nich do woli. Co do zachowania dzieci i młodzieży ? Kształtują je rówieśnicy, media, popkultura. Zobacz przeważnie dzieci buntownicze ubierają się w czarne kolory, to symbol. Symbol izolowania się od ....
Witaj 69,
Pozwoliłam sobie na zagłębienie się w ten temat. Mam 18 lat, więc jestem w podobnym wieku do Twojego syna. Wydaje mi się, że moje spojrzenie na tę sprawę jest dość istotne i może być pomocne.
Ja również przeżyłam rozwód rodziców. Chaos, jaki zapanował w moim świecie w tym czasie, pojawił w ważnym okresie mojego życia. Miałam 12 lat. Nie radziłam z tym sobie. W głowie słyszałam ciągle głos "Musisz uciekać". Wiesz jak to jest? Jeśli zaczniesz uciekać, będziesz chciał uciekać zawsze. Bo tak łatwiej. Uciekałam na różne sposoby. Głownie poprzez akty autoagresji. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale nie wiem czy dla mojego ciała nie byłoby lepiej gdybym uciekając sięgnęła po używki. Długo to trwało. A właściwie trwa nadal. Ale walczę już 6 lat. Z pomocą rodziny, psychologa, psychiatry. Ból bardzo uzależnia.
Musisz być cierpliwy. Nie załatwisz sprawy w dzień, miesiąc albo rok. Nie było Cię przy nim przez jakiś czas. Nie wiem, czy nie ma Cię nadal, ale na pewno nie w takim stopniu w jakim powinien być ojciec. Taka rozłąka oddala bardziej niż może się Tobie wydawać. Już nie jesteś dla niego autorytetem. To znaczy, piszę z perspektywy dziecka. Nie wiem kto zawinił, ale nawet jeśli sprawcą rozstania była matka, to CIEBIE nie było.
Nie krzycz na niego. Nie nakładaj zbyt wielu kar, ale nie pozwól także wejść sobie na głowę. Musisz być ostrożny, czujny i wykazać się ogromną rodzicielską mądrością. Ma 16 lat, więc wydaje mu się, że życie nie ma sensu. Nie myśli o przyszłości, stara się poradzić sobie z teraźniejszością. A to, ze sobie nie radzi jest faktem oczywistym. (Uzywki). Jeśli jest choć trochę podobny do mnie, co jest dosyć prawdopodobne wyznaje teraz zasadę "LIVE FAST, DIE YOUNG". Więc dawanie mu kar albo mówienie ze zniszczy sobie zdrowie nic nie pomoże. Podejrzewam, ze nie obchodzi go zdrowie. Jeśli będziesz na niego krzyczał albo mówił, że nic przez to nie osiągnie, bedzie palił więcej żeby zapomnieć o tym że zawodzi Ciebie.
Polecam terapię wstrząsową. Na mnie szczególnie zadziały dwie rzeczy. Pierwszą było spotkanie z dużo starszą ode mnie dziewczyną. Widziałam jej ciało. Okropne szramy na jej rękach i nogach. Długo rozmawiałyśmy. Mówiła mi o tym, że poradzila sobie z przeszłością i wie, że to co robiła było najgłupszą rzeczą w jej życiu. (Wstyd na basenie, przed chłopakiem, dzieckiem). Spróbuj znaleźć wśród dzieci znajomych, którzy radzili sobie w podobny sposób jak Twój syn. Wbrew pozorom znalezienie takiej osoby nie jest trudne. Poszukaj chociażby kampanii w internecie, gdzie wypowiadają się młodzi ludzie, którzy musieli sobie radzić z tym problemem. Oglądałam kiedyś filmik o 24 mężczyźnie, który zaczął palić w wieku 14 lat. Wyglądał dużo starzej. Miał zniszczoną skórę, słaba pamięć. Brak perspektyw. Jeśli będziesz miał szczęście, to da mu do myślenia. Bardziej wpłynie na niego ktoś w podobnym wieku, niż "Staruszek" ( ) Rozumiesz, presja rówieśników, środowiska.
Druga rzeczą, która skłoniła mnie do głębokiej refleksji, była rozmowa z moją mamą. Nie byla to zwykła rozmowa. Była zupelnie inna od wszystkich poprzednich, które odbyłyśmy. Nie krzyczała. Nie marudziła. Nie było nakazów i zakazów. Usiadła przede mną. Przytuliła mnie i rozpłakała się. Widziałam w jej oczach ból. Powiedziała mi, że mnie kocha. Ale wtedy, naprawdę w to uwierzyłam. Nic tak nie motywuje do działania, jak miłość rodzicielska.
Czy rozmawiałeś z synem o jego problemach? Powiedziałes mu, że żałujesz? Teraz na pewno pomyślisz "Rozmawiałem. W sumie nie ma problemów". Nastolatki tak mówią, wiem po sobie. Dla niego wszystko może być problem. Zależy od perspektywy.
Mam nadzieję, że choć trochę rzuciłam Tobie światła na spojrzenie nastolatków. Chciałabym napisać więcej konkretów, ale nie znam aż tak dobrze ani chłopaka ani problemu. Jeśli napiszesz coś więcej, z chęcią postąpię podobnie
"W ciemności myśli Twoich chciałbym być światłem."
Zoran Drvenkar
Pod wpływem tego wątku przeczytałam ponownie "Jak mówić do nastolatków..." i znowu mam wrażenie, że książki z tej serii nikomu by nie zaszkodziły. Myślę, że można je wykorzystać również w kontekście komunikacji z dorosłymi ze swojego otoczenia na przykład z partnerami... i ex-partnerami...
Odświeżyłam sobie w pamięci sposoby na komunikację bez ataków, obwiniania, kazań, a z opisywaniem własnych emocji i oczekiwań...
Im dzieciaki młodsze... tym łatwiej pewnie niepostrzeżenie wprowadzić zmiany w swoich metodach i skłonić je do współpracy - moja córka zaczęła mi czytać przez ramię, więc chyba po prostu spróbuję Im podsunąć co ciekawsze fragmenty tej książki, żeby je potem przedyskutować.
Zobaczymy, że zechcą współpracować w tej kwestii...
Kupiłam też ostatnio "My, dzieci z dworca ZOO" - książkę, którą czytałam jako nastolatka. Dla moich dzieciaków jeszcze chyba za wcześnie, żeby ją czytały - za dużo tam np. treści dotyczących prostytucji nieletnich narkomanów m.in. z terminologią dotyczącą seksu oralnego, która oczywiście zdecydowanie zwróciła moją uwagę ponad 20 lat temu...
Ale sama zajrzałam do niej wczoraj i... w pierwszym rozdziale dziewczyna opisuje swoje problemy związane z porąbanym związkiem rodziców, przemocą w domu, rozwodem, nowym partnerem matki...
A potem pisze, jak stopniowo wsiąkała w środowisko narkomanów... żeby uciec od zbyt trudnej dla Niej rzeczywistości...
Nie jestem pewna, w jakim stopniu ta książka sprzed lat może przemówić do współczesnych nastolatków, ale jeśli ktoś z Was jest zainteresowany tematem, to może warto ją przeczytać, żeby trochę więcej zrozumieć...
Ja w każdym razie dziękuję za inspirację, p69!!!
Świat nie jest czarno-biały...
... chociaż chwilami tak się nam wydaje.
Ale sama zajrzałam do niej wczoraj i... w pierwszym rozdziale dziewczyna opisuje swoje problemy związane z porąbanym związkiem rodziców, przemocą w domu, rozwodem, nowym partnerem matki...
Te problemy są przyczyną ucieczek nie tylko w narkomanię. Takim "uśmierzaczem" bólu psychicznego może być też np. anoreksja. Marta74 pisała o "My, dzieci z dworca ZOO" , ja podsuwam to : Wanda Lachowicz "Przeklinam cię, ciało".
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Po przerobieniu nastolatków przyszedł czas na...
"Małego manipulanta" do rzeczy.
Samotne rodzicielstwo,nie...nie samotne SAMODZIELNE zależy od nas rodziców od naszej dojrzałości,odpowiedzialności,ale najczęściej
kojarzy się z samotnym wychowaniem dzieci,wzbudza poczucie niekompletnosci.
Najtrudniej mają matki samotnie wychowujące syna.Nieobecność ojca w życiu chłopca stawia matkę w znacznie trudniejszej sytuacji.
Musi ona pełnić podwójną rolę:swoją własną-matczyną i ojca.Kiedy ojciec porzuca rodzinę,matka powinna unikać za wszelką cenę
negatywnego nastawiania syna przeciwko jego ojcu, nawet jeśli sama została przez niego skrzywdzona.Sama muszę się porządnie
przed tym kontrolować,by przy młodych o ojcu nie mówić źle.Wychowuję sobie małego manipulanta,ten mały 10 letni gnojek,
robi ze mną co chce,z pozoru silna twardo stąpająca po tej ziemi kobietka,radząca sobie z wieloma problemami,nie potrafię poradzić
sobie z tym małym tyranem,nawet sobie nauczycieli w szkole ustawił,jedzą mu z ręki.Mały geniusz czy dziwak? po przejściu przez poradnię
psychologiczno-pedagogiczną- wniosek to ja muszę nauczyć się być stanowcza i przestać mu ulegać,ten mały demon i panią psycholog
sobie ustawił,to takie wrażliwe dobre dziecko,posiadający wiele pozytywnych cech,anioł po za domem, we wszystkim musi być najlepszy,nie przyjmuje
krytyki,to on rządzi i ma być jak on chce,dokładny ułożony,wszystko ma być na swoim miejscu,a najlepiej do jaśnie pana bez
potrzeby się nie odzywać,kochany jak czegoś chce,do szkoły nie pójdzie bo się zdenerwował, bo starszy brat coś tam nie tak powiedział.
3x w tyg proszę sąsiada i siłą wpycham go do auta i wiozę do szkoły,mało serce mi nie pęknie kiedy muszę to robić,kiedy słyszę ten płacz,
a tylko gdy podjedziemy pod szkołę idzie jak potulny baranek,a ja wychodzę na idiotkę,a jego spojrzenie mówi: "czekaj jak wrócę to ci pokażę"
Może gdybym mu jeszcze płaciła za chodzenie do szkoły,porannych fochów by nie było,gdzie popełniłam błąd wychowawczy? za bardzo ulegałam?
na zbyt wiele pozwalałam? bo najmłodszy to masz co chcesz? nie nauczę się pełnić podwójnej roli bycia matką i ojcem jednocześnie,nie potrafię być 2&1 kobietą i facetem jednocześnie.
Mam ich tylko dwóch,starsi poszli już swoją drogą,ale takiego starcia nie miałam jak mam z tym małym manipulantem,jestem u kresy sił,
i gdyby ex chciał wrócić po miłosnych wojażach chyba bez zastanowienia otworzyła bym mu drzwi,żeby było mi lżej i zdjął ze mnie ten ciężar,
jeden tyran ma 10 lat drugi 80 l... to zbyt wiele do udźwignięcia,albo to przetrwam albo mnie zabiją.
nie nauczę się pełnić podwójnej roli bycia matką i ojcem jednocześnie,nie potrafię być kobietą i facetem jednocześnie.
to o czym piszesz to nie jest/chyba/problem samotnych rodziców ale problem ludzi którzy nie stawiają granic albo stawiają je tylko po to by je pozwolić przesunąć.
Cytat
Najtrudniej mają matki samotnie wychowujące syna.Nieobecność ojca w życiu chłopca stawia matkę w znacznie trudniejszej sytuacji.
Bo nie mają się z kim podzielić trudnością? nie jest powiedziane że mając obok partnera sytuacja byłaby łatwiejsza przez sam fakt jego bytności.
Takie problemy sa również w rodzinach gdzie jest dwoje rodziców/niewspółgrających /lub gdzie bezstresowo wychowuje się dziecko/Właściwie to,gdy dziecko wychowuje sobie rodziców/rodzica