Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Wybaczenie...
Jeżeli coś się ratuje,potrzebne jest obojgu-nikt nie wie kiedy i jak przyjdzie.Przychodzi...znienacka.Po prostu nagle przychodzi dzień,w którym nie wraca się myślami do tego,co się stało,wkłada się całe traumatyczne przeżycie w szufladkę i jej nie otwiera...
Takie wybaczenie to ogromna praca nie tylko zdradzonego,ale przede wszystkim zdradzającego,poparte mnóstwem cierpliwości i samozaparcia.To praca dwojga,żmudna i ciężka.
Jeżeli jednak wybacza się już po wszystkim,po rozstaniu--wybacza się tylko i wyłacznie dla siebie,dla swojego spokoju,dla jakości swojego życia.
Tu chyba najważniejsze jest nie pielęgnowanie bólu,może tez znalezienie jakiegokolwiek pozytywu rozstania.
Przecież ten,który Nas zostawia,ciągle kochających,tęskniących,borykających się z codziennym życiem w pojedynkę -jest szczęśliwy z kimś innym i jemu na naszym wybaczeniu tak naprawdę nie zależy...
Co wybaczać?
Zdradę?Oszustwa?Całą otoczkę nawet chwilowego szczęścia zdrajcy???
A może porzucenie?
Brak honoru,nieprzemyślane słowa i decyzje,złudę i nadzieję?
A może wszystko ?-stopniowo,na raz się nie da...
Stopniowo można wybaczyć wszystko,jednak pod warunkiem,że jest się na tyle silnym,aby nie udawać wybaczenia.Nie przechodzić nad wszystkim do porządku dziennego,przejść wszystko po zdradzie,dać sobie prawo do popełniania błędów..
Zagadką dla mnie jest pokochanie raz jeszcze tego samego człowieka,mimo wiedzy,którą mamy...
A może to jest tak,że uczucie tylko przysypia na jakiś czas,potem znowu się budzi?Tak jak w chorobie,zasypiamy,potem się budzimy...
Może wybaczyć to nic innego jak po prostu nauczyć się żyć z kimś raz jeszcze albo bez niego....
Tylko nikt na świecie nie ma wiedzy,która z tych opcji jest prostsza,mniej traumatyczna,lepsza....
Bez wątpienia najgorsza jest ,kiedy dwoje ludzi ciągle do siebie coś czuje,a nie potrafią razem żyć...
Nie wiem,czy można wybaczyć.może starać się zapomnieć,ale wybaczyć?Ja teraz jestem na etapie szukania sobie różnych zajęć,żeby nie myśleć,bo myśli o tym co mi zrobił dopadają mnie kazdego dnia .Mam nawet zalecenie od pani psycholog mieć na ręku gumkę i gdy nadchodza demony- sobie z niej strzelić-pomaga!Mo mąz siedzi sobie za granicą(pracuje) a moja wyobraznia pracuje na wysokich obrotach i kiedy mu o tym mówię,on twierdzi,że go to denerwuje!!Rozmowa z nim o tym co się stało jest trudno najchętniej zamiótł by to pod dywan i cisz,spokuj tematu nie ma.On wie ,że to wszystko jego wina,jest teraz tak jak chcę i koniec.Czego Ty kobieto jeszcze chcesz?Cięzko jest tak żyć,coraz bardziej sie od niego oddalam i żałuje,że nie potrafie kierowac się rozumem ,Tylko głupim sercem!Równiez jak wyżej ktos napisał kocham i nienawidzę!Pozdrawiam...a wątek z patelnią tez pamiętam...
Zapomnieć chyba nie wolno,bo tylko głupcy zapominają doznane krzywdy i zacierają w pamięci obraz tych ,którzy świadomie przyczynili sie do ogromnego bólu...
Sztuka jest nie żyć ta krzywdą,przejść nad nią do porządku dziennego,schować w sobie glęboko...
Nie ma co sie dziwić postawie Twojego męża,typowa,standardowa...Chciałby zapomnieć ,że zachował się jak świnia i może tak naprawdę ma jakieś swoje obawy,czy to właśnie Ty sobie z ciężąrem konsekwencji jego głupoty sobie poradzisz...
Wyobraznia bedzie pracowała jeszcze długo,jesteś tylko człowiekiem i po prostu sie boisz.Jak na chwilę zapominasz,zaraz drugim uchem wkradają Ci się podstępne myśli....
To mija....
Mija ,bo czas skleja wszystkie rany,zostają blizny----to jest własnie pamięć...
Chyba zawsze już tak będzie,że po zdradzie zostaje w Nas diabełek,który odzywa się w najmniej oczekiwanym momencie i podszeptuje wątpliwości..
Nawet jak się jest w nowym związku,z innym człowiekiem,to gdzieś tam ,w środku,głeboko ,na dnie,zawsze jest obawa,że raz jeszcze możemy zostać skrzywdzeni...
Dziękuje Moa.Dziś byłam u pani psycholog,która uswiadomiła mnie,że mój mąz takim zachowaniem pokazuje,że nie chce wziąć odpowiedzialnośc za to co zrobił.nie żałuje.nie sypie głowy popiołem.nie ma w nim pokory ,zadosćuczynienia...ale najgorsze było gdy usłyszałam pytanie -jakim jest pani człowiekiem-prosze opowiedzieć o swoich walorach,wartosciach-Po pieciu minutach ciszy popłakałm się,dgyż stwierdziłam,ze jestem człowiekiem bezwartosciowym.moje życie odkąd wyszłam za maz podporządkowałam rodzinie-to był mój sens życia-a teraz czuje się zbesztana przez niego,zdeptana jako kobieta-matka jego dzieci i przede wszystkim żona...Chce mi sie wyć!Pozdrawiam
renea72 napisał/a:
jestem człowiekiem bezwartosciowym.moje życie odkąd wyszłam za maz podporządkowałam rodzinie-to był mój sens życia-a teraz czuje się zbesztana przez niego,zdeptana jako kobieta-matka jego dzieci i przede wszystkim żona...Chce mi sie wyć!Pozdrawiam
Nie wolno Ci tak myśleć, renea72! Bezwartościową może być szuja grająca na uczuciach innych, depcząca, kłamliwa i bezwzględna.
Prawdopodobnie masz rację, że za dużo siebie poświęciłaś, ale to w dalszym ciągu Ty i wszystko możesz zmienić, tylko wstań z tych kolan, proszę...
Zacznij od małych kroków, stopniowo dawkuj sobie nowe wyzwania, nowe cele...Ani się obejrzysz, a zobaczysz siebie w zupełnie innym świetle i tego, Ci dziewczyno życzę :tak_trzymaj
Renea,idz do łazienki,stan przed lustrem,unieś nad głową prawą ręke i mocno walnij sobie w łepetynkę.
Bezwartościowe???No to mnie zaskoczyłaś...
Wielu z Nas,w życiu podejmowało decyzję,w których priorytetem była rodzina.Tak naprawdę wszystko kręci się wokół rodziny...
Tym samy rezygnowaliśmy ze swoich potrzeb,swoich marzeń i swoich planów...
Nie poświęcaliśmy się,tylko szlismy na kompromis.Jednak często zapominaliśmy ,że kompromis jest,jak każdy oddaje kawałek pola...
Było dobrze...Mieliśmy szczęśliwe rodziny,zadowolone dzieci,wynoszeni byliśmy na piedestały...
Paradoksalnie NAM tez w ty było dobrze...
To nic złego.
Nie mam pojęcia jak ogarniałam cały dom,calą logistyke przy zmianowej pracy zawodowej i jeszcze do tego zawsze byłam uśmiechnieta,prosto z pudełeczka.
I pomimo zmęczenia,czasem chwil zwatpienia---tez było mi dobrze...
Nie Ty jedna postepowałaś w ten sposób.
To nie błąd.To życie.Jedno pracuje więcej,drugie mniej,ale za to głowie ma dzieci i dom...
Nie można żałować ani chwili z życia,to oznacza,że to zycie było do doopy.
A u Ciebie tak nie było,prawda?
Przypomnij sobie piekne,fajne chwile,momenty,które niosly Cię na skrzydłach...
Nadal twierdzisz,że życie było bez sensu i bez wartości???
Jest wartością samą w sobie,a zdrada to na serio nie koniec świata,to trauma,odbijająca się często na postronnych,ale nie koniec świata.
Spróbuj może zrobić coś tylko dla siebie,chocby basen,może siłownia..
Mój syn trzy razy w tygodniu trenuje piłkę,jestem szoferem,ale jak on zaczyna trening -ja idę na siłownię obok...
Teraz ,kiedy mam wolny wekendy,o które mocno walczyłam w sądzie,spędzam je jak chcę,robię co chcę,wyjeżdżam,spotykam się z ludzmi,czasem zaszaleję albo narobię głupot,ale robię to,na co mam ochotę.Nie zawsze musimy żyć z wypisanym na czole JESTEM MAMA,ŻONA..
Może lepszy jest napis---JESTEM KOBIETĄ???
Połową sukcesu,jest to,żeby byc zadowoloną z siebie,polubic siebie...
Pamiętam,jak poznałam kobietę 123.
Była zima...dzień przed sylwestrem-chyba od początku rozumiałyśmy sie bez słów,ale stanęła przed nią mocno wychudzona,na serio z płaską doopą,z twrzą zasłoniętą włosami,z zacisniętymi pięściami -dziewczyna.To byłam ja.
Dziś niewiele ze mnie zostało.Przede wszystkim mam----tyłek))--juz się ze mnie kobieta 123 nie nabija,nie chodzę skulona,znam swoją wartość i wiem czego chcę.Bo to najważniejsze---wiedzieć czego się chce i po to sięgać.Konsekwentnie.Cokolwiek by to nie było.Małe albo duże marzenie-ale miec świadomość,że jak czegos pragniesz---to przy odrobinie wysiłku możesz to mieć.Nie mówię tu o wygranej w totka,mówie o rzeczach realnych...
czasem bywa i tak,że chcesz,robisz wszystko,ale się nie da...Tak też bywa.Tylko,że masz świadomość,że niczego nie odpuściłaś,że walczyłas o siebie.
Bo po zdradzie,zawsze walczy się o....SIEBIE...
Potem to juz z górki...
Wiesz co było moim pierwszym,najwiekszym sukcesem????Że zachciałam żyć..
Potem już samo poszło.
Nie jest to łatwe,bo zaczynasz się zastanawiać,czy jakakolwiek zmiana,będzie Ci się podobała...Tu zmieniaj tylko to,co Tobie przeszkadza...Nic więcej...
Zobaczysz....Wszystko Ci sie poukłada,teraz sobie jeszcze popłaczesz,powyjesz,powściekasz się,ale jak już podejmiesz decyzję---bądz konsekwentna.
Bo wszystko,co robisz,zmien tak,żebyś robiła dla siebie...
Trzymaj się...
Jesteś człowiekiem bardzo, bardzo wartościowym!!!!
Widać, że jesteś kobietą czującą, myślącą, kochającą!!!
Przecież to są najważniejsze wartości!!! :brawo
Doskonały kapitał, żeby sobie poradzić niezależnie, czy Pan Mąż zmądrzeje i zacznie się bardziej starać, czy też nie...
Dasz sobie w życiu radę z Nim, albo i bez Niego!!!
Najwyżej Ty wypróbujesz inną opcję... Jego strata!!!!
Bardzo mało o Tobie wiem, więc trudno mi uświadomić Ci, jakie dokładnie masz atuty, mocne strony, podpowiedzieć, jak masz szukać w sobie siły, na czym bazować, żeby się wybić z tego dołka, w który wpadłaś, a właściwie zostałaś wepchnięta...
To mogłaby chyba zrobić skuteczniej dobra przyjaciółka...
Masz z kim porozmawiać w realu...?
A fakt, że sporo poświęciłaś rodzinie może być powodem do dumy.
Być może zmodyfikowałabyś jakoś swoje wybory w przeszłości, gdybyś wiedziała to, co wiesz teraz, ale tego nie wiedziałaś, więc zmodyfikować nie mogłaś. Koniec. Kropka.
Myślę, że robiłaś po prostu to, co wtedy uważałaś na najlepsze.
Od Twoich aktualnych wyborów zależy natomiast przyszłość i na niej warto się koncentrować, szukając pozytywnych scenariuszy.
Przypomnij sobie sentencję Forever, która wypowiadała się wyżej:
"Nie żałuj, nigdy nie żałuj, że mogłeś coś zrobić w życiu, a tego nie zrobiłeś.
Nie zrobiłeś, bo nie mogłeś."
S. Lem
Przeczytaj, co napisały powyżej mądre, silne kobiety...
Szukaj wsparcia pozytywnych ludzi - to może pomóc!!!
U psychologa czułaś być może presję czasu... zastanów się może na spokojnie teraz, co w sobie zawsze lubiłaś, co w Tobie cenią inni... Napisz sobie listę... Zastanów się, co sprawiało Ci przyjemność i może Ci teraz pomóc zacząć na nowo gromadzić chwile szczęścia... Dołki prawdopodobnie będą wracały - tak jest chyba u większości z nas , ale są sposoby, żeby sobie z nimi radzić - musisz znaleźć i wykorzystywać te sposoby, które najlepiej działają na Ciebie...
Jeśli potrzebujesz podpowiedzi, napisz...
Każdy z nas może podsunąć swoje pomysły, a Ty będziesz tylko wybierać... ;-)
Dasz radę!!!!
Ściskam Cię serdecznie!
Marta
Dziękuje.Faktycznie nie wiem jak radzić sobie z dołkami.Uwielbiam czytać,ale od jakiegoś czasu nie mogę się skupić nad ksiązkką,bo zaraz dopadają mnie demony.Ćwiczę sobie w domu,bo chodzić na areobik czy basen zwyczajnie mi się nie chce.Pracuje codziennie do 18-tej i zanim dotre do domu jet 19,20-ta.Po tym wszystkim dużo rad słyszałam w stylu mysl o sobie-ale jak?Całe moje 20-to letnie zycie podporządkowałam byciem dla innych-i faktycznire to lubiłam.a teraz..jestem sama z córką dorosłą,żyjacą swoim 18-letnim życiem.Syn się wyprowadził na studia a mąż jest zagranica.Mam mało znajomych.ponieważ mieszkam w Jego mieście.Swoich znajomych-trochę wykruszonych mam 40 km dalej .Pewnie,że jak są weekendy staram się uciekać z domu organizowaz czas by nie mówić i nie myslec o tym.Niestety mam mało osób które mogą gdzieś ze mna wyjśc,bo raczej maja małe dzieci ,jakies tam swoje sprawy.Nie wiem jak to zrobić by nagle być"egoistką"pozdrawiam
Renea 72 na Twoim wątku we wrześniu czytałaś dokładnie to samo co powiedziała ci teraz psycholog-odnośnie twojego męża.Co do walki o samą siebie.Ćwiczenie w domu to nie to samo co w grupie.Był czas że pracując do wieczora/19/ brałam strój ze sobą i po pracy szłam na aerobik.Gdybym najpierw poszła do domu to padłabym na nos.Na zajęciach po pierwszych taktach rytmicznej muzyki/mimo całodziennego zmęczenia/nabierałam życia.w grupie można poznać nowych ludzi,wypić z kimś soczek po zajęciach,umówić się z nową koleżanką na basen albo kawę.Dbanie o siebie to nie jest egoizm !!!!to obowiązek o którym często zapominamy.Mając ,,odchowane"dzieci nie musisz ,,poświęcać"im tyle czasu ile trzeba dać maluchom -ten czas masz teraz dla siebie.Większość kobiet rezygnuje z siebie na rzecz rodziny/mimo tego że nikt ich o to nie prosi/biorą wszystko na swoje barki.Nawet mając mężów przy sobie mają syndrom ,,pustego gniazda"gdy dzieci zaczynają żyć swoim życiem.Młode kobiety które czują się niepotrzebne-do momentu aż przypomną sobie że przed posiadaniem rodziny też coś robiły.Teraz sposobów na urozmaicenie życie jest dużo więcej niż kiedyś i niekoniecznie są do tego potrzebne ogromne finanse.Tylko potrzeba takiej wewnętrznej siły by odnaleźć siebie -młodą duchem z przed lat.Dla każdego będzie to coś innego;nauka tanga,studia zaoczne,sport,chodzenie po górach,albo zorganizowanie spotkania klasowego po xx latach wspólnie z koleżanką.Resztę napisały poprzedniczki ,pod wszystkim się podpisuję.Tylko ty możesz znaleźć sposób na swój ,,zdrowy egoizm"Powodzenia.
Meg, jakimś dziwnym trafem oni wszyscy nagle tracą pamięć gdy przychodzi wyjawić prawdę ( ? ) , też nazywam to pomrocznością.Dziwne że mój pamiętał jak się nazywa i gdzie mieszka o tym ostatnim przynajmniej sobie przypomniał.
Może coś w tym jednak jest ? nazywają przecież swoje wyskoki " chwilą zapomnienia "
Co do mojej maksymy w stopce (cytat Lema ) tak już jest poukładany ten światek, że coś co dla jednych jest możliwe, dla innych jest nie do przeskoczenia.Jednak nie oznacza to,że jest się bezwartościowym gamoniem
Renea nie dołuj się, tylko alleluja i do przodu dla siebie.
Sama podejmiesz w końcu słuszną decyzję,może jednak córka ma lepszy ogląd sytuacji i więcej widzi od Ciebie ? dawanie szansy z marszu,gdy druga strona nie chce często kończy się niepowodzeniem niestety,ale skoro masz taką wolę to próbuj.
Tak czy siak : " Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło"
Mój chrzesniak poprosił na gwiazdkę kostykę rubika i wiecie co?poczułam się jak ta kostka taka rozsypana niepoukładana...nie moge w tym wszystkim odnaleść siebie.Gdy pytałam męża co ona takiego miała ,to twierdził,że nic (i faktycznie wizualnie to nie typ jego kobiety),Kiedyś w kłótni pytał mnie dlaczego nie byłam taka namietna(chociaz twierdzi,że nie ma w tym co zrobił mojej winy,ani przyczyny).To się nia stałam.chciałam tak jak tamta byc z nim dla seksu...a potem On stwierdził,że go męcze...że on nie wyrabia.Więc jaka mam być?skoro wówczas musiał znależć sobie inna,a teraz wolałby żebym była taka jak kiedyś....nie potrafię byc sobą.bo kiedy byłam to mu chyba było żle skoro był z inną.Zbliżaja się swięta które bedą dla mnie i dla mojej rodziny wyjatkowo inne-bardziej smutne.Jak je przeżyć ,kiedy rodzina taka rozbita...?
Renea, jaka by nie była męża kochanka: szczupła,przy kości,ładna czy brzydka...była inna i nie była Tobą.Nie znajdziesz wytłumaczenia na to co się stało choćbyś zatonęła w milionach pytań.
Odpowiedź jaka pada na pytanie: dlaczego to zrobiłeś/aś w wielu przypadkach brzmi : nie wiem dlaczego...właśnie...bo nie ma na to sensownej odpowiedzi.Nie ma też sensu robić czegoś wbrew sobie,choćbyś stanęła na głowie...nic nie zdziałasz.Miotasz się między mężem a dziećmi, zwłaszcza córką która już dawno zrozumiała,że ojciec odpłynął i tak szybko nie wróci. Męczysz się tylko próbując naprawić coś co zostało definitywnie spaprane.
Do odbudowy potrzeba chęci obu stron,po co Ci ktoś kto wciąż żyje przeszłością i nie może zaakceptować Ciebie w dzisiejszym wydaniu? a jeśli Ci wciąż zależy: daj mu parę powodów do zazdrości...potrząśnij tym pustym łbem.Niech trochę postara się zdobyć Cię na nowo...może za bardzo się starasz ? chyba to on powinien poczuć się teraz zagrożony... ?
..To się nia stałam..chciałam tak jak tamta.."....Więc jaka mam być?...
.nie potrafię byc sobą.bo kiedy byłam to mu chyba było żle ..Nic nie zrozumiałaś ze słów które kierują do ciebie życzliwi ludzie.Kurczowo trzymasz się myśli że jak staniesz się sztucznym tworem to mąż się w tobie zakocha.Wystarczy tylko by powiedział jaka masz być i ...pstryk.Nie widzisz że to tylko ty chcesz się zmienić mimo że nikt tego nie chce od ciebie .Tutaj piszemy byś znalazła dla siebie sposób na życie,na każdy dzień.Nie znajdując radości w sobie nie będziesz szczęśliwa.Ty szczęście uzależniasz od męża.On pewnie potrafi być szczęśliwy z dala od ciebie.Jak przeżyć święta?Masz dziecko -to twoja rodzina ,krew z krwi.Pewnie córka jest piękna, pewnie mądra i zdrowa TO powód do szczęśliwych świąt.Oby córka była szczęśliwą kobietą bez względu na to czy obok niej będzie czy nie jakiś facet.
Jak to jaka masz być???Taka jak chcesz.Ty chcesz.Połowa sukcesu jak się tego dowiesz....
Chcesz być zaryczaną,wiecznie wypominającą babą???Ok.
A może jednak warto codziennie tuszować rzęsy,nie zakładać dresu,robić makijaż,zacząć żyć dla siebie,realizować swoje pasje...
Trzeba siebie polubić a nie upodabniać się do byle jakiej Damy....
Renea,nie czas ,żeby wziąć doooopę w troki zacząć wracać do życia????
Chyba już czas....
Łzami i wątpliwościami niczego nie zbudujesz,pewnością siebie i konsekwencją TAK.
ale mi dałyście kopa.Wiem ,ze mój problem polega na tym ,że nie umiem odnaleść siebie,że staram się za bardzo dogodzić wszystkim tylko nie sobie,ale ja zawsze taka byłam.Najpierw inni potem gdzieś ja.I tera nie potrafię myśleć o sobie.Na dodatek nie mam tu znajomych.przyjaciół,którzy wyciagneli by mnie z tego dołka.Pokazali by mi ze można jeszcze iśc na imprezę samej,że można iśc na kurs tańca.itpMój mąz nie oczekuje ode mnie zadnych zmian,to mi się wydaje,że skoro zrobię się zlepkiem tamtej i mnie to bedzie super.Faktycznie chciała bym ,żeby On o mnie powalczył,poczuł się zagrozony a z drugiej strony daje mu siebie na tacy....Miałam kiedyś takie marzenie,żeby wyjechać z nim w sylwestra nad morze,ale nie na zabawę tylko tak-zobaczyć zimą morze(bo ja kocham morze) i teraz myslałam,że jak mu powiem ,że chcę wyjechać on się wszystkim zajmie.Niestety on z chęcią wyjedzie ze mną ,ale twierdzi,że nie umie załatwiać takich spraw.Liczyłam,że to bedzie dla mnie niespodzianka a musiałam sama(trochę z nim) wybrac miejsce i zarezerwować pokuj. Mam nadzieję,że to będzie mile spędzony czas...Kurcze nie radzę sobie z tym
renea72, jesteśmy w podobnym wieku, mamy dzieci w podobnej konfiguracji. Ja piszę z zupełnie innej perspektywy ale doskonale Cię rozumiem, bo przez lata próbowałam dogodzić mężowi, który chciał mnie inną niż rzeczywiście byłam. Ja również nie mam znajomych, bo wszyscy wspólni znajomi to znajomi męża, a ja przez lata niestety pozrywałam kontakty bo mężowi się nie podobały moje koleżanki - jedna za młoda, druga za głupia... ech. Teraz jestem sama, mam straszliwe doły, ale wyciągam się z nich powoli sama. Bardzo pomogła mi rozmowa z córką w czasie takiego właśnie załamania. Moja największa krytykantka od lat powiedziała że w końcu zrozumiała że nie mogę być taka jak chcą inni, mam być taka jak sama chcę być. I ta odrobina zrozumienia ze strony najbliższej osoby wystarczyła żeby dać mi siłę do odbudowy siebie. Chcę iść do kina, idę do kina, sama. Chcę iść na spacer, idę na spacer. Chcę spać - spię, chcę się napić - piję. A jednocześnie powiedziałam sobie że żaden mężczyzna (łącznie z moim synem) nie zobaczy mnie już w dresie w domu, chyba że w celach sportowych. Kupiłam sobie w końcu kosmetyki jakie chciałam, podkład puder (mąż nie lubił "tapety", ścięłam włosy tak jak zawsze JA lubiłam.
Jestem z mężem w separacji, teraz widzę że to na pewno pomaga w odnalezieniu siebie, bo będąc z nim robiłabym wszystko dla niego. Czy pomoże w odbudowie związku na nowo, czas pokaże, w każdym razie udowadniam sobie każdego dnia że jednak można żyć bez powietrza...
renea, proszę nie oceniaj mnie źle na podstawie mojej historii, piszę to z perspektywy kobiety która nagle została sama, ja wiem że na własne życzenie, ale w ostatecznym rozrachunku to niczego nie zmienia. Nie namawiam Cię na separację broń Boże, choć w Twoim przypadku jesteście tak jakby, mimo wszystko, bo mąż pracuje zagranicą.
MOA ma rację Ty musisz zacząć robić coś dla siebie, praca do 18 jest wymówką dla samej siebie żeby nic nie robić, znam to doskonale. Możesz iść wieczorem do kina jak lubisz, do fitness, nawet do kawiarni, to nic zdrożnego w dzisiejszych czasach. Ważne żeby choć raz na tydzień wyjść "do ludzi", niekoniecznie "z ludźmi", poproś córkę o pomoc w stylizacji, nawet jeśli nie doradzi to ubawicie się razem świetnie. Pozwól sobie na odrobinę przyjemności i nie miej wyrzutów z tego powodu. Może mąż poczuje się zagrożony i zacznie walczyć właśnie wtedy jak zobaczy Cię szczęśliwą?
Pozdrawiam serdecznie.
BarbaraF masz rację we wszystkim co napisałaś.,, Może mąż poczuje się zagrożony i zacznie walczyć właśnie wtedy jak zobaczy Cię szczęśliwą?..."a może ty renea będąc szczęśliwa zobaczysz że twoje szczęście zawsze zależało od ciebie.Wybrałaś na Sylwestra miejsce które kojarzy mi się ze smutkiem,wiatrem,melancholią .Takie mało zabawowe.Pomyślałam sobie że gdyby przy nickach było wpisane województwo to może osoby bez zaplecza koleżeńskiego w realu mogłyby się spotkać i nawzajem ciągnąć za uszy w górę.Tak przez jakiś czas-aż się usamodzielnią.
Mam wrazenie,że niektóra panie mnie trochę żle zrozumiały.ja nidgy nie żyłam tylko dla męza.Ubierałam sietak jak mi było dobrze,malowałam sie i nosiłam fryzury dla siebie.I tak jest do dziś,lubię kupić sobie seksowną przyzwoitą kieckę,ładnie się uczesać,umalować(nawet dziś idę do kosmetyczki)Na zewnatrz myślę,że jestem atrakcyjną kobietą,Natomiast to co jest we mnie jest złe.W środku czuje się jak nikt-pustka,nie mogę odnależć siebie.Teraz gram różne role,żeby wiedzieć jaka mam teraz być dla niego .co mu się podobało w niej-czego nie miałam ja.Wiem,że to głupie,bo jednak jest ze mną czyli wolał mnie taka jaka byłam-chyba?Ale ja się chce poczuć lepsza od niej,chce górawać,chce ja pokonać!a przy okazji niszcze siebiemuszę odnależc swoje szczęcie-a tego nie potrafię...Wybrałam morze bo je uwielbiam,ono mnie uspokaja,i chce w ten sposób gromadzić na nowo z nim nowy pakiet wspomnień.W każdym razie próbuje...Faktycznie takie spotkanie w realu nie jednej z nas by pomogło-mi na pewnopozdrawiam wszystkie dobre duszyczki.BarbaroF-nie mam Ciebie za co oceniać, wiem o co Tobie chodzi-chciałaś pomóc-pomogłaś-dziękuje
renea ona po prostu była ,,świeża-nowa".Nieistotne czy blond czy brunetka mogło trafić na jej przeciwieństwo wysoką -niską.Możliwe że w łóżku była demonem albo romantyczką albo tylko kimś kto z zachwytem spijał bzdury które on wypowiadał.... jednak jest ze mną czyli wolał mnie taka jaka byłam-chyba.."-może tak jest a może jest tchórzem i nie chce robić rewolucji w swoim życiu.Kto rozgryzie faceta który unika rozmów?,,ja się chce poczuć lepsza od niej,chce górawać,chce ja pokonać.."Jesteś lepsza ,nie wyrywasz zajętych facetów ,rodzina jest dla ciebie ważna.Jakiekolwiek ,,zawody" sprowadzą cię do jej poziomu.Ty grasz w innej lidze.