1 pkt. - Przypadkowe nieumyślne p****enie;
5 pkt. - Niby nieumyślne p****enie;
10 pkt. - Zwykła p****ka w cztery oczy z przełożonym bez świadków;
20 pkt. - Anonimowy donos na samego siebie, mimo, iż nie jest się winnym, byle zaistnieć;
30 pkt. - P****enie w obecności świadków;
40 pkt. - Samop****ka w cztery oczy z przełożonym;
50 pkt. - Samop****ka przy świadkach;
60 pkt. - P****enie do przełożonego w obecności ****(n)ego bez innych świadków;
70 pkt. - P****enie w obecności ****nego przy większej ilości świadków;
80 pkt. - P****enie w obecności ****nego, pomimo, iż ten nie jest winny;
90 pkt. - P****enie w obecności ****nego, pomimo, iż ten nie jest winny a czynu tego dokonał sam ****ja(c)y;
100 pkt. - ****nie w obecności ****nego, pomimo, iż ten jest niewinny a czynu tego dokonał sam ****y na spółkę z przełożonym, do którego się **** i wmówienie ****nemu jego winy.
Bonusy:
* p****enie zanim czyn zostanie dokonany - dodatkowo 10 pkt;
** p****enie najlepszego kumpla - dodatkowo 20 pkt
*** dodatkowo 25 pkt - kiedy dzień wcześniej piło się z ****nym jego wódkę, w jego domu
W pracy, przy kawie rozmawiają dwie koleżanki:
- Jak tam Twój wczorajszy s(e)ks?
- Beznadzieja...Mąż przyszedł do domu, w 3 minuty zjadł obiad, potem 4 minuty bzykania i po 2 minutach spał...A u Ciebie?
- No u mnie rewelacja, mąż przyszedł do domu, zabrał mnie na przepyszna romantyczną kolację. Później przez godzinę wracaliśmy do domu spacerkiem przez miasto, potem świece i godzina przecudownej gry wstępnej. Następnie godzina nieziemskiego seksu, a na koniec wyobraź sobie, ze przez godzinę rozmawialiśmy czule ze sobą. Bajka po prostu!
W tym samym czasie rozmawia ze sobą dwóch kolegów:
- Jak tam Twój wczorajszy s(e)ks?
- No za-je-biś-cie! Przychodzę do domu, obiad na stole, zjadłem, pobzykałem i zasnąłem! A u Ciebie?
- U mnie? K*rwa, u mnie beznadzieja. Przychodzę - nie ma prądu, bo zapomniałem zapłacić za rachunek, zabrałem wiec gdzieś starą na kolację, żarcie było beznadziejne i takie drogie, że nie starczyło mi na taksówkę i musiałem zap**rdalać do domu na piechotę. Przychodzimy, k*rwa przecież nie ma prądu, więc znowu te cholerne świece. Byłem tak wkurzony, że najpierw przez godzinę nie mógł mi stanąć, a potem przez godzinę nie mogłem się spuścić. Na to wszystko tak się wk*rwiłem, że przez godzinę jeszcze usnąć nie mogłem.