Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Dokładnie ja pozew wycofałem dopiero przed samym 1 terminem rozprawy. Odnośnie pozwu jednak bym złożył. Żona zrozumie że to nie żarty.
Pod
,
Cytat
KoB poważnie pomyśl o tym co napisałem danie szansy tylko z ustalonymi zasadami i jej deklaracjami to trochę mało. Bo niestety zdrajca to kłamca. Ja stworzył bym realne zagrożenie. Ale Twoja decyzja.
Adam czytam i czytam i łapię się za głowę. Sorry co ty wyprawiasz? Możemy bawić się w psychoanalizę związku. Możemy doszukiwać się podstaw kryzysu. Wg mojej najlepszej wiedzy nikt z nas nie jest psychologiem.
Trzy lata związku z łajzą trzy lata podwójnego życia. Wiesz to dość długo aby albo związać się uczuciowo. lub stwierdzić to nie to kończę qrestwo.
Chcesz dać szansę właściwie ją dałeś, chcesz abyście byli rodziną. Rodziną a nie wspólnie wychowywali dziecko. Bo to nie jest rodzina ale wspólne wychowanie dziecka.
,
Cytat
Chcesz ją odzyskać (w tej sytuacji nie popieram) zmień postępowanie. Posłuchaj, zasada jest prosta. Odkrywasz zdradę stawiasz warunki ona je spełnia. Ona nie spełnia nic. Podstawowy warunek. ZERWANIE KONTAKTOW Z ŁAJZĄ. Co robi ona udaje się do niego i przy bzykanku ustalają wspólną wersje.
To tylko te ostanie. Piszesz że:
Cytat
bo dajesz od razu nadzieję zdradzonemu który nawet nie wie z czym ma do czynienia
Daję nadzieję gdy widzę podstawy. Gdy ich nie widzę zawsze doradzam twarde metody. Nie obraź się ale traktujesz moje wypowiedzi wybiórczo, Chcesz zapytaj Andy'ego, Rudej i kilku innych co zawsze mówię. Decyzje podejmiecie sami ja pomogę się pozbierać dojdziemy do prawie mety i decyzja będzie wasza. Tak widzę doradzanie. Nie jako narzucanie decyzji ale pozostawienie wyboru.
Tezeuszu zacytuję:
Cytat
Uważam, iż to, ze ktoś prezentuje swoje przekonania nie oznacza, że jest głupi, zatwardziały lub należy go dyskredytować, może się mylić, bo oczywistym jest, że wszechwiedza tak trudnej materii jak zdrada nie istnieje. Częstym błędem popełnianym w moim przekonaniu przy udzielaniu rad jest brane wprost przełożenie i kalkowanie rozwiązań z własnego podwórka na historie, które pojawiają się na forum.
Super stwierdzenie niestety ale zawsze rady będą związane z autopsją z przeżyciami. Często bardzo traumatycznymi. Takie branie przełożenia wprost jest błędem bo jak zawsze piszę to nie są nasi partnerzy to inna historia. Możemy doradzać na podstawie swoich doświadczeń w przypadku ich braku to rozmowa jak ze ślepym o kolorach.
Cytat
IMHO każda rada, każda obserwacja, każdy wniosek niezależnie od etapu na jakim znajduje się poszkodowany przez jakby się wydawało najbliższa i najbardziej serdeczną osobę w swoim życiu człowiek jest cenna.
Też tak uważam jeżeli niesie jakieś przesłanie w odniesieniu do konkretniej sytuacji
Jeżeli mamy do czynienia z argumentacją "qrwa i tak zrobi to znowu. Czemu? Bo tak bo zawsze tak robią." To żadne przesłanie jedynie hodowanie kolejnego wilka.
Cytat
Nie jest tak, że wskazywaniem słabych punktów w przemyśleniach rogacza, pogłębia się jego frustrację.
Fakt nie jest tak jeżeli faktycznie wskazujemy słabe punkty w przemyśleniach. Jeżeli obrazujemy osobie która jest na początku drogi że jest zerem dla partnera, że tak właściwie to została bo jest opiekunem, bankiem lub tym i tym gdzie kto wkładał jej łapy. To już pogłębia frustracje. I nikt nie wmówi mi że jest inaczej. I nikt mi nie powie że taka rada na etapie dania szansy w jakikolwiek sposób "podbuduje" zdradzonego. Gorzej wdepcze go w ziemię.
Tezeuszu:
Cytat
Gdyby było tak świetnie, ze wystarczy dać szansę i znów się starać sklecić do kupy związek to nie byłoby powrotów na forum i wpisów w stylu, ZNÓW mnie zdradził lub zdradziła.
dlatego właśnie tacy jak ja doradzają jak to zrobić aby za rok dwa nie było takich powrotów. Szansę należy dać mądrze. Szansa sama z siebie jest niczym innym jak strzałem w kolano.
Dlatego zawsze powtarzam dajesz ją jasno określ nieprzekraczalne granice. Przekroczenie = zerwanie umowy. Nie ważne czy mamy dowody czy ich nie mamy. Dający szansę nie może mieć nawet podejrzeń że coś jest nie tak. Niestety wszystkie te powroty to efekt podejścia na miękko.
Wiara w słowa zdrajcy. Przykład z mojego podwórka. Pani mówi mi uwierz mi bo to i to. Teraz wierzę w to co sam wiem nie w to co ktoś mi mówi.
Lisbet dla tego właśnie cenię Twoje opinie:
Cytat
Kluczową kwestia w związkach gdzie wybaczono i takich gdzie nastąpiło rozstanie jest praca nad sobą. Nie wystarczy dac szansy i oczekiwać zmian tylko że strony zdradzacza. Największą szansę na powodzenie maja takie związki gdzie również zdradzony przeszedł przemianę , nie chwilowa ale oparta na analizie dotychczasowych zachowań i nie mówię tu o braniu opowidzialności za zdradę ale o odbudowaniu i okrzepnieciu poczucia wartości własnej, określeniu na nowo własnych granic, przewartosciowania ja nowo. Samo wybaczenie nic nie da , zdradzacz przejdzie chwilowa przemianę i widząc że partner jest nadal taki sam , po jakimś czasie, robi to samo, zdradza , narusza zaufanie.
Bo wybaczenie nic nie da bez określenia granic. Bez wzięcia odpowiedzialności zdrajcy za zdradę.
Praca w każdym etapie jestestwa. Zdrada niestety jest objawem egoizmu. Postrzegania nas jako osób słabych. Wiecie teraz widzę zdjęcia żony i łajzy i na każdym jeden schemat Pan i jego piesek. Wiecie o kim mówię. Często zdrajca postrzega partnera jak słabeusza, nie docenia tego że nasze postępowanie jest formą "lojalności" w związku. Miłość, oddanie odbiera jako słabość - a w gruncie rzeczy jego psychika potrzebuje czegoś innego. Nie oczekuje partnerstwa ale pozycji pana i władcy.
Fakt znamy opis jednej strony drugie też go znają bo są zalogowane na forum (np moja)
Nie ma odpowiedniego algorytmu bo to co nas spotkało to nie bajka w stylu 100 dni ogniodpornego (Swoją drogą film bardziej szkodzi niż pomaga). Dlatego każdą historię traktujmy indywidualnie.
Jak napisał skoobi znamy część subiektywnie przedstawionej historii. Czy moja taka była - na pewno bo przedstawiłem ją z mojego punktu widzenia. Czy żona widzi to inaczej - też na pewno (na rzie obalam każde jej argumenty ). Jak by nie patrzeć historia zawsze jest naznaczona subiektywną oceną opisującego. Nie znaczy to oczywiście że ktoś mija się z prawdą. Po prostu nie znamy do końca motywów postępowania drugiej strony. Może to śmieszne ja dowiaduje się o tym po 2 latach. Np. wiem że był dzień gdy chciała mi powiedzieć (pamiętam ten dzień), długa rozmowa płacz i.... niestety później odpłynięcie dlaczego - bo wiedziała że zdrady nie wybaczę więc łatwiej było zmienić gałązkę skoro nie wybaczę.
Kiedyś mój świat był zero-jedynkowy teraz wiem że są ułamki, wiem że świat ma odcienie szarości. Od nikogo nie wymagam aby pochwalał moją decyzję ale nie oczekuję również bezpodstawnej krytyki.
Edytowane przez B40 dnia 03.07.2014 18:15:27
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Betrayed,
Wszystko ok. tylko cytując to co napisałem do KoB, zmieniłeś kolejność.
Cytat, który umieściłeś był praktycznie na samym końcu, a nie na początku mojego postu adresowanego do Kind'a.
Zgadza się?
Jesteś inteligentnym facetem, szanuję Twoje wyważone wypowiedzi i komentarze.
Ale sam doskonale wiesz, przedstawienie w takiej kolejności jak Ty zrobiłeś ma istotne znaczenie.
I jest zmanipulowaniem mojej wypowiedzi.
Druga sprawa, ja uważam, że nie jesteśmy tutaj po to aby wspólnie ze zdradzonymi poużalać się nad ich losem, popłakać i powycierać noski.
Bo jeśli tak, zamiast pisać posty, poświęcać swój prywatny czas wyślijmy kartki z życzeniami: Uda się na pewno i karton chusteczek do nosa.
Można i tak.
Ja uważam jednak inaczej.
Jesteśmy głównie po to aby jak najszybciej dotarło, z czym ma do czynienia.
Aby jak najszybciej ofiara wstał z tej cholernej podłogi, z kolan gdzie go rzucił zdrajca.
Operowanie brutalną prawdą, z czym i z kim do czynienia, przysłowiowe wiadro lodowatej wody na głowę jest po prostu skuteczniejsze, niż dawanie w większości przypadków złudnej nadziei pod hasłem: Walcz, uda się, będzie dobrze.
Mono, ja czy też wielu innych używamy być może bardzo ostrego języka.
Ale uważamy po prostu że tak najszybciej to co się stało dotrze do ofiary łajdactwa partnera..
Zauważ że inaczej jednak piszę, jeśli mam do czynienia z kobietą, a już zupełnie inaczej do mężczyzny.
Uważam, że zawsze lepiej jest być mile zaskoczonym, niż niemile rozczarowanym.
Czyli lepiej przygotować na najgorsze, niż nawinie karmić kogoś nadzieją
Ot i całe moje przesłanie
Kiedyś któryś z userów na tym forum napisał coś takiego:
Cytat
Zdrada to jest jak podanie trującego polonu w herbacie Litwinience.
Zabija systematycznie, powoli, niszcząc wnętrzności.
Wszyscy, za wyjątkiem karmionej nadzieją ofiary, doskonale wiedzą, że bolesny koniec i tak nastąpi.
Brutalne, ale w większości przypadków jednak prawdziwe
Uwierz, że komu jak komu ale ofiarom zdrady dającym szansę naprawdę szczerzez życzę by się im udało.
By byli szczęśliwi i już nigdy nie przeżyli powtórki z rozrywki.
Bo to im się za te wszystkie cierpienia, poświęcenie po prostu od życia należy
I zawsze trzymam za nich kciuki.
Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę
Nie skończył się Twój świat nawet wtedy, gdy leżysz na samym dnie. Twój świat może się skończyć tylko wtedy, gdy stracisz nadzieję, że możesz się podnieść i zacząć żyć inaczej.
Jest książka jak i film "Frankenstein" właśnie tam gościu pozbierał padlinę z cmentarza czy z prosektorium. Za pomocą metod chirurgicznych pozszywał to do kupy i ożywił za pomocą elektryki.
Efekty były widoczne a zakończenie było bez "happy endu"
Tak wygląda w dużym procencie dawanie szansy wg mnie.
Post doklejony:
P.S.
Tylko ten potwór miał ludzkie odruchy a nie chłodno kalkulował.
Ed przepraszam jeżeli uraziłem. Napisałem jet tego wiele. Mogę polecieć od tyłu niewiele to zmieni - jedyna rada pozszywaj Frankeinsteina (to akurat Piotr ). Takie przesłanie. Tutaj kilka uwag z ostatnich postów dla mnie różnica żadna:
Cytat
Trzy lata podwójnego życia, trzy lata robienia Ciebie w uja.
Planowanie z kochankiem przyszłości, snucie planów na dalsze wspólne życie ...
No bo kochanek już w nieformalnej separacji, nie mieszkający z żoną.-czytaj gotowy do odejścia.
Z pozycją.
,
Cytat
Ty wkroczyłeś do akcji i szefunciowi-uchaczowi zepsułeś zabawę.
Twoja luba poszła do niego i zakomunikowała:
Mąż już wie, jestem gotowa od niego odejść.
Co dalej z nami?
,
Cytat
Teraz jesteś jej ostatnią deską ratunku. Ona innej już nie ma!
Ba, może stracić pracę
Kiedy?
,
Cytat
już raz przez tego qrwiszona przecież omal się nie zabiłeś.
Pamiętaj
Człowiek uczy się przez całe życie
A i tak wielu głupimi umiera.
Danie jednej szansy to naiwność.
Obyś się boleśnie nie przekonał, że danie kolejnych to była jednak głupota, by nie użyć mocniejszego słowa.
Jakkolwiek stawiacie ludzi na nogi w przypadku beznadziejnym czemu nie ujmuję. Tak nie rozróżniacie każda sytuacja jest inna.
Możemy czytać co drugi post możemy czytać od tyłu wspak, co drugi co trzeci. Rada jedna kopnij w doopę ogól łeb, to akurat cytaty z ostatniego posta w temacie.
Ed jak najbardziej doceniam Twoje zaangażowanie w forum. Jednakże rady zgól łeb bo zgól nie są radami to sztampa jak zachowanie zdradzacze. Każdy przypadek jest inny.
Edzie celowo zamieściłem cytaty tylko z ostatniego w temacie. Uwarzacie że to w jakikowiek sposób buduje userów takich jak KoB. Nie zasiewa jedynie ziarno niepewności.
Posądziłeś mnie o manipulacje czy te powyżej są inne - nie są takie same. Nie rozumiem dlaczego. Chcemy pomagać pomagajmy ale powtarzam - MĄDRZE.
wcześniejsza jest tylko "myśl przewodnia" - DOBRO USERA.
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
betrayed40
Widzę że w Waszym klubie" Frankeinsteina " i Tobie puszczają nerwy
Ja nie muszę nikogo pozszywać jestem wolny i nie męczę się ze zdrajcą. Nie muszę też przekonywać nikogo żeby się męczył tak jak Wy.
Z czego ten wniosek ? Reagujecie jak " psy pawłowa" na poglądy ludzi wolnych
Nie wiem skąd wniosek o puszczeniu nerwów, padł zarzut o manipulacje wypowiedziami przywołałem z ostatniego postu w temacie. W podobnym tonie co poprzednie. Piotrze przyglądałem sie przez 3 m-ce co wyprawia małżonka. I nie musiałem dawać ŻĄDNEGO wyboru, tylko dobra wola. Nie tak łatwo wyprowadzić mnie z równowagi
Psy Pawłowa coś w tym jest - kończą się argumenty zaczynają epitety. :rozpacz
Rozmawiajmy na argumenty, na epitety szkoda mi czasu.
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Betrayed
Nie uraziłeś mnie.
Po prostu zwróciłem tylko uwagę, że to tak odbieram.
Czy tak jak napisałem nie było?
To przecież trwało trzy lata.
Odpowiedz mi szczerze.
Zaryzykowałbyś po czymś takim?
Bo ja osobiście w trybie ekspresowym spierdzielałbym od takiej kobiety, byle być jak najdalej od niej!
To co zacytowałeś, to przecież nic innego jak tylko pokazanie faktów. Ostrzeżenie.
Pokazanie na podstawie tego co napisał, bolesnej i brutalnej prawdy o jego małżonce.
Prawdą jest, że tylko on jej już został po rejteradzie kochanka.
I twierdzę, że KoB jest dla niej ostatnią deską ratunku.
No nie udawaj, że tego nie widzisz.
Ja jednak dalej uważam, że tak jak napisałem, postawienie na nogi , powrót do pionu jest najważniejszym celem.
A nie klepanie po ramieniu i dawanie nadziei, że się uda.
Ja tutaj jestem jako przykład, że istnieje życie po śmierci.
Daje nadzieję w to wątpiącym, bojących się nowego, że jednak można ułożyć na nowo sobie życie
Że można być szczęśliwym.
Niekoniecznie musząc znosić codzienny widok zdrajcy
Każdy z userów mających swoje wątki i tak wybiera z tej całej naszej pisaniny to co uważa za stosowne, po swoim uważaniu
Nawet gdy wszyscy tutaj piszący go przed takim krokiem ostrzegają
Zarówno grupa talibów, do której zostałem zaliczony, co traktuję to nie jako obrazę, a jako wyróznienie
Aczkolwiek jak pokazało moje życie, raczej trudno mnie zaliczyć do grupy fanatyków- samobójców
Jak i miłośnicy wybaczania, wspólnie ostrzegają, że to samobójstwo,
To i tak dają szansę.
Dlatego moim zdaniem nie potrzebne są im pseudofilozoficzne wywody tylko konkretna, ostra ocena sytuacji.
To tutaj dostają.
A że patrząc z boku i na podstawie opisu mają do czynienia z brutalną oceną rzeczywistości, to im raczej powinno pomóc a nie zaszkodzić.
Powtórzę raz jeszcze, to co wcześniej napisałem: Operowanie brutalną prawdą, z czym i z kim do czynienia, przysłowiowe wiadro lodowatej wody na głowę jest po prostu skuteczniejsze, niż dawanie w większości przypadków złudnej nadziei pod hasłem: Walcz, uda się, będzie dobrze. Uważam, że zawsze lepiej jest być mile zaskoczonym, niż niemile rozczarowanym.
Czyli lepiej przygotować na najgorsze, niż nawinie karmić kogoś nadzieją
Nie walczy się o odzyskanie kogoś, tego co już nie istnieje.
Bo tego co było i już nigdy nie będzie. Tego trzeba mieć świadomość.
Jeżeli daje się szansę, to jest to budowa dosłownie wszystkiego od od nowa, ale ze świadomością, że ma się do czynienia z mordercą, o którym wiemy, że może( oczywiście nie musi) wbić nam nóż w plecy.
I tyle.
Batrayed
Zawsze jest tak:
Ile ludzi, tyle poglądów.
Bo jak powiada powiedzenie, mimo pewnych powtarzalnych schematów, zdrada niejedno ma imię
I tego ani ja, ani Ty nie zmienimy.
Sztuką jest rozmawiać na argumenty, tak jak na przykład w jednym z wątków dyskutowaliśmy. sobie z Lagosem.
Pozdrawiam .
Nie skończył się Twój świat nawet wtedy, gdy leżysz na samym dnie. Twój świat może się skończyć tylko wtedy, gdy stracisz nadzieję, że możesz się podnieść i zacząć żyć inaczej.
Czy tak jak napisałem nie było?
To przecież trwało trzy lata.
Odpowiedz mi szczerze.
Ed ja zaryzykowałam i póki co nie żałuję, chyba że zdrada w męskim wydaniu to co innego .
Cytat
Operowanie brutalną prawdą, z czym i z kim do czynienia, przysłowiowe wiadro lodowatej wody na głowę jest po prostu skuteczniejsze, niż dawanie w większości przypadków złudnej nadziei pod hasłem: Walcz, uda się, będzie dobrze. Uważam, że zawsze lepiej jest być mile zaskoczonym, niż niemile rozczarowanym.
Czyli lepiej przygotować na najgorsze, niż nawinie karmić kogoś nadzieją
Jesteś tego pewien? Uważasz że dla wszystkich? A jak ktoś słaby psychicznie jest w takim momencie,gdzie uważa, że takie rozwiązanie graniczy z unicestwieniem jego osoby i targa się na własne życie bo nie widzi innego wyjścia. Chciałbyś mieć kogoś takiegona sumieniu? Nie bierzesz takiej opcji pod rozwagę? Powiadam ci ,że takie są realne.
Czyli lepiej przygotować na najgorsze, niż nawinie karmić kogoś nadzieją[/quote]
To przecież trwało trzy lata.
Odpowiedz mi szczerze.
Zaryzykowałbyś po czymś takim?
Ja? Raczej bym się wahał (z przewagą na NIE) ale to była decyzja usera. Czy zrobił bym to w sposób jak zrobił to KoB na 100% nie.
Jeżeli taką decyzję podejmują uszanujmy to (liczba mnoga bo mam na myśli innych którzy stoją przed podobnym dylematem). Radźmy jak ma to zrobić mądrze. Jak zabezpieczyć plecy. Czego się spodziewać. Obrazowanie jaką dziurkę jak kto obrsabiał jak dla mnie niczemu nie służy.
Cytat
Prawdą jest, że tylko on jej już został po rejteradzie kochanka.
I twierdzę, że KoB jest dla niej ostatnią deską ratunku.
No nie udawaj, że tego nie widzisz.
Ed w 99% mamy do czynienia z rejteradą kochanków. Ile znasz przypadków chociażby z forum że kochankowie walczyli o "oblubienice".
W moim przypadku było podobnie. Może nie typowa ucieczka ale pozostawienie z problemami. W stylu "skontaktuj się z adwokatem. będzie dobrze - a w sumie pogadamy jutro bo spać mi się chce"
Często jest to tak że nie koniecznie mamy sytuację gdy alfa okazuje się omegą i podwija ogonek. Często pokazuje najzwyczajniej w świecie że związek miał niewielką wagę. Po prostu zdradzacz dla omegi nic nie znaczył.
Przecież prawie zawsze jest sytuacja że zostają postawieni przed wyborem. Ile znacie historii gdy zdradzacz przychodzi do zdradzonego i mówi zdradzam cię ale wybieram ciebie .
Ja nie znam. Zawsze wygląda odkrywamy zdradę (nie domyślamy się jej ale ją odkrywamy) i tu różne modele zachowania:
- ucieczka do kochanka - łajza przyjmuje drugą łajzę z otwartymi rękoma
- ucieczka do łajzy i odtrącenie, powrót do deski ratunku.
- zerwanie kontaktów z łajzą.
Trzy różne modele 3 różne zachowania; niezmienny fakt zdrady. Motyw naszego postępowania - napiętnowany predyspozycjami charakteru, wcześniejszymi doświadczeniami. moralnością.
W spornym przypadku z ujawnieniem zdrady mamy do czynienia z 3. Wcześniejsze "odkrycie" zdrady było jedynie informacją - mąż się czegoś domyśla - nastąpiło klasyczne wyparcie.
Piszesz o trzech szansach. Wg mojej oceny jak napisałem szansa była jedna ta na końcu. Wcześniej to jedynie odsłonienie flanki. I liczenie że coś się uda.
Cytat
Ja tutaj jestem jako przykład, że istnieje życie po śmierci.
Daje nadzieję w to wątpiącym, bojących się nowego, że jednak można ułożyć na nowo sobie życie
Że można być szczęśliwym.
Niekoniecznie musząc znosić codzienny widok zdrajcy
Ed i bardzo dobrze że jesteś bo jak wiesz wielu z naszych userów ma do czynienia ze zdrajcami w żaden sposób nie wykazującymi skruchy (wiesz o kim mówię ) i jak najbardziej pokazujesz że jest życie PO baz zdrajcy. Powiem więcej w takich przypadkach Twoje komentarza szybko odzierają ze złudzeń. I to bywa pomocne aby się podnieść i walczyć. Aby nie walczyć o szansę bo o nią się nie walczy ją się daje. Bez warunków ze strony zdrajcy.
Jednakże w przypadkach tych którzy próbują bywają często destrukcyjne. Ile osób tyle poglądów jak napisałeś. Fakt tylko obrazowanie zdradzonemu który miał do czynienia z przypadkiem 3.
Cyt:
Cytat
Operowanie brutalną prawdą, z czym i z kim do czynienia, przysłowiowe wiadro lodowatej wody na głowę jest po prostu skuteczniejsze, niż dawanie w większości przypadków złudnej nadziei pod hasłem: Walcz, uda się, będzie dobrze.
Ok ale to wiadro już zostało wylane, zdradzony widzi z czym ma do czynienia. Utwierdzanie go że się pomylił ma go podbudować?
Cytat
Jeżeli daje się szansę, to jest to budowa dosłownie wszystkiego od od nowa, ale ze świadomością, że ma się do czynienia z mordercą, o którym wiemy, że może( oczywiście nie musi) wbić nam nóż w plecy.
I tyle.
Mądre stwierdzenie, niestety każdorazowe utwierdzanie że zrobi to znowu już nie.
Odnośnie talibów to się ciesz zawsze to lepsze niż zaliczenia do grona idiotów
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Czasami wręcz należy wylac wiadra zimnej wody na głowę i właśnie złudne zapewnienie że będzie dobrze może unicestwić.
W związku z tym że ja wybaczalam rzeczy gorsze od zdrady, wiem e trzeba wiedzieć komu i kiedy wybaczac. Inaczej takie wybaczenie jest jak rzucanie pereł przed wieprza. Kiedy ktoś opisuje związek przemocy, z wielokrotnym zdradami ,przemocą psychiczną moja rada jest - ratuj siebie . Nie umiem komuś kto ginie w związku , powiedzieć on/ ona się zmieni Wolę powiedzieć. , odejdź, zmieñ się i zobacz czy ta druga strona się zmienia. Wtedy myśl powrotach o ile po przemyśleniu wielu spraw bedziesz chciał/chciała .Wiele razy radzę odejdź i nie wracaj kobietom ktore tkwią w toksycznych zwiazku. Często pobyt na tym portalu daje im siłę aby odejść ze związku.
Lisbet dokładnie takie osoby rozumiem i podpisuję się obiema rękoma pod tym co napisałaś. Ale nie za każdym razem gdy nie mamy do czynienia z niczym z tego o czym pisałaś.
Po prostu rozgnieć, zmiażdż przypnij szkarłatną literę na piersi. Dlaczego?
Bo nie ma znaczenia nic poza faktem że mnie zdradziłaś/es. Smutne ale prawdziwe.
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Problem z dawaniem rad jest taki, że związki międzyludzkie to na tyle skomplikowane twory, że nie istnieje jeden "właściwy" sposób postępowania. To co w jednej relacji może pomóc, w innej może zaszkodzić. Nie istnieje idealna recepta. Osoby patrzące na związki przez pryzmat własnych doświadczeń i udzielające swoich "światłych" rad powinny zawsze o tym pamiętać i nie traktować swoich przemyśleń jak dogmatów obiektywnie istniejących. Zresztą z udzielaniem właściwych porad mają kłopoty specjaliści w tej dziedzinie, psychoterapeuci, psycholodzy, socjolodzy etc, mimo swojego wykształcenia i doświadczenia. Od wielu lat próbuje się stworzyć algorytm postepowania pt "co zrobić aby stworzyć szczęśliwy związek", napisano wiele całkiem zajmujących książek z tego typu poradami. Tyle, że niewiele z tego wynika, a autorzy takich publikacji sami mają problemy we własnych małżeństwach...
Witaj Binka
Milo Ciebie ponownie widzieć
Podobnie jak ze zdradą
Ile jest przecież takich przypadków
Myślisz, że dawanie zludnej nadziei pomaga i ochroni?
Bierzesz pod uwagę to, że jak się rypnie, to dopiero wtedy może zabić.
Że wtedy już człowiek może się nie podnieść?
A znam taki przypadek osobiście.
Cale szczęście, że go w ostatnim momencie udało się uratować!
Teraz jest w szpitalu psychiatrycznym i prawdopodobnie już nigdy nie będzie w stanie normalnie funkcjonować!
Bo jemu zamiast powiedzenia wprost, dano nadzieję w stylu : Wałcz o nią, małżeństwo da się uratować!
No i ?
Pozdrawiam.
Nie skończył się Twój świat nawet wtedy, gdy leżysz na samym dnie. Twój świat może się skończyć tylko wtedy, gdy stracisz nadzieję, że możesz się podnieść i zacząć żyć inaczej.
Betrayed40 ja patrzę na to w jeszcze inny sposób - jeżelli ktoś ma wewnętrzne przekonanie że zdrada to koniec związku , że nie ma wybaczenia, koniec to ja te poglądy rozumiem i szanuje, ponieważ granice tolerancji są różne i nie każdy ma obowiązek i chęć wybaczac. Tak jak napisano wyżej jest tu mieszanina poglądów i opinii. Końcowy wybór należy do autorów wątku.Co wybiorą zależy z kolei od konstrukcji psychicznej autorów wątku- jeden wybierze to co dla niego wygodne, inny przemysli i zacznie zmiany od siebie. Na te wybory nie mamy już wpływu i powinniśmy je uszanować choc często się nie zgadzamy, ponieważ konsekwencje tych wyborów poniosą autorzy wątków. Fajne jest to że są tu ludzie o różnych poglądach którzy poświęcają własny czas aby pomoc innym tak jak potrafią.
Ed nie przekonujesz mnie. Nie chodzi tutaj o to ,kto pokaże tragiczniejszy scenariusz,bo moglibyśmy tak sobie dawać przykłady w nieskończoność. Bardziej mi chodzi o wyczucie sytuacji , określenie w jakim miejscu jest osoba zdradzona i czy w danym momencie można jej psychikę zbombardować brutalnie. Ja uważam ,że są przypadki gdzie można ale także są przypadki gdzie należy stopniować.
Cytat
Myślisz, że dawanie zludnej nadziei pomaga i ochroni?
Bierzesz pod uwagę to, że jak się rypnie, to dopiero wtedy może zabić.
Że wtedy już człowiek może się nie podnieść?
Skąd pewność ,że złudna? Uważam ,że czasami za mało danych i subiektywna ocena. Bo u mnie tak było to i w tym przypadku tak samo.
Zauważ, to nie jest nagłe rypnięcie, bo zdradzony już wie i zdaje sobie sprawę. Jakoś nie chce m się wierzyć ,że osoba postronna ,zapewniła że będzie dobrze i z tego powodu ten ktoś ześwirował ale jak tak piszesz to ok.
Ja też nie mam pewności czy do końca już będzie dobrze, jednak nie o to w życiu chyba chodzi, że już do końca mam czekać, życie toczy się dalej.
Widzisz tę subtelną różnicę?
Nie spotkałam się tutaj na forum a już trochę tutaj siedzę, żeby osoba , która dała szansę,pisała radykalnie -daj szansę bo ci się uda. Odwrotnie czytam co krok.
Betrayed40 ja patrzę na to w jeszcze inny sposób - jeżelli ktoś ma wewnętrzne przekonanie że zdrada to koniec związku , że nie ma wybaczenia, koniec to ja te poglądy rozumiem i szanuje, ponieważ granice tolerancji są różne i nie każdy ma obowiązek i chęć wybaczac.
Tylko szanujmy też wybory w drugą stronę. Nie narzucając swoich jako jedynie słuszną prawdę. Niestety często nacechowaną własnym żalem, chęcią ukarania innych zdradzaczy. Nie naszych katów ale innych - BO?
Bo zdradzili jedyny powód. Ogromny, egzekucja na najliższej osobie, nieświadomej - ale zapominamy o jednym. To nie oni byli naszymi katami. Nasz kat zachował się jak się zachował. Mój żebrał o łaskę inni nie okazali skruchy. Co nie zmienia faktu - doradzajmy mądrze, podbudowujmy mądrze.
Wiecie gdy miałem sajdy nie raz dzwoniłem do Fenix rozmawialiśmy po kilka godzin czasami do 2, 3 w nocy. Nigdy NIGDY nie powiedziała mi wydrap oczy a tyle co przeszła i przechodzi ta dziewczyna nikomu nie życzę. Nawet naszym/waszym katom. Bo można być PO, można dostać po doopie i można mądrze doradzać. Po ludzku. Szanując cudze wybory.
Zacytuję Binkę;
Cytat
Nie spotkałam się tutaj na forum a już trochę tutaj siedzę, żeby osoba , która dała szansę,pisała radykalnie -daj szansę bo ci się uda. Odwrotnie czytam co krok.
Niestety ale widzę to bardzo podobnie. :niemoc
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
I broń Boże proszę nie traktować powyższych wpisów jako gorszy i lepszy ,bo nie o to chodzi także. Że tak wyprzedzę na wszelką ewentualność, bo takie stwierdzenia też padały.
Cytat
Betrayed40 ja patrzę na to w jeszcze inny sposób - jeżelli ktoś ma wewnętrzne przekonanie że zdrada to koniec związku , że nie ma wybaczenia, koniec to ja te poglądy rozumiem i szanuje, ponieważ granice tolerancji są różne i nie każdy ma obowiązek i chęć wybaczac.
Lisbet dokładnie, z tym się nie dyskutuje. Jako przykład ,pojawiła się na forum Iwi78 konkretna dziewczyna, wie czego chce. I tutaj nie oponuję,ona jest silna, da radę. Jest także Urszulka68 , która postanowiła inaczej, może zyska , może straci na swojej decyzji. Zauważcie jednak ocenę. Iwi w sumie też może da szansę, jednak zyskała tutaj poklask. Urszulka też jakoś chce zawalczyć,ale inną metodą , cóż widzimy?
Cytat
Urszulka cieszy się z wycieczki jakby ją na sto koni posadził-
A może po prostu zamiast toczyć spory o to kto ma rację, należy w każdym wątku, w którym wydaje się, że jest coś do dodania w kwestii merytorycznej zająć swoje stanowisko, to ominie teoretyzowanie o słuszności bądź tez niesłuszności obserwacji i wyciąganych wniosków jako jednostronnych a autor wątku dostanie cały wachlarz odpowiedzi włączając wszelkie przeciw po jednej stronie oraz za po drugiej. Wymiana opinii między zwolennikami różnych rozwiązań w przypadku zdrady może dać opcje, którą przyjmie osoba pisząca o problemie.
Lepsze to niż dyskredytowanie oponentów.
Pytanie dlaczego Ci, którzy budują na nowo i nie przekonują innych tak zdecydowanie do naprawy i dania szansy miało już na łamach tego portalu wiele odpowiedzi.
Bodajże jedna najbardziej mnie przekonała. Autor tej odpowiedzi powiedział, że o tym, czy było warto, nie decyduje rok, dwa czy dziesięć, o tym czy było warto zdecyduje reszta życia.
Dla każdego to indywidualny wybór.
Z praktyki poza forum widzę, że tym co próbowali wybaczyć i zacząć jeszcze raz z niewiernym i się nie udało ciężko jest trudno wrócić do siebie. ( totalna utrata własnej wartości)
Myślę że zbyt długie siedzenie w "bagnie" bez decyzji powoduje nieodwracalne skutki w psychice zdradzonego.
Post doklejony:
P.S.
Tezeusz dobrze napisane "każdy jest kowalem swego losu"