Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Hmm, wiem, ze to szokujące, nikt nie może w to uwierzyc, ze tak to wyglada. Ja natychmiast jak się o wszystkim dowiedziałam, wykrzyczałam mu w twarz, ze ma się wynosić, na co on, ze to jest tak samo jego mieszkanie jak moje, więc będzie mieszkał, dopóki zechce. Potem się dowiedziałam, ze tamta ma rodzinę i sporo spraw do poukładania, wiec czeka na jej ruch, bo sam nie może zrobić nic. A siłą go nie wyrzucę, taka jest prawda. Totalny brak honoru, już nie wspomnę o szacunku dla mnie i moich uczuć, bo tego już od dawna nie ma, skoro robi to, co robi....Szkoda gadać...
Z tym dbaniem to jest tak....rzeczywiście zawsze były wazniejsze rzeczy, ale też nigdy nie byłam brzydkim kaczątkiem - przeciwnie, jestem uważana za bardzo atrakcyjną babkę, niejeden mi mówi nawet teraz, że gdyby był moim mężem to by z łóżka ze mną nie wychodził nigdy nie musiałam godzinami slęczeć w salonach kosmetycznych i na zakupach, zeby było dobrze, a jednak jest jak jest.....zresztą tak jak napisałam, tamta podobno do piet mi nie dorasta, więc pewnie chodzi o coś innego, tylko jeszcze nie rozumiem, o co....Ale zgadzam się, że czasami trzeba się trochę porozpieszczać, tak dla samej siebie, a nie dla faceta - jakiegokolwiek...
A propos tego pokazywania siły i ni ebycia ofiarą.....Wiesz, on mnie zna i wie, że ja jestem wrażliwa, uczuciowa, dobra i muchy bym nie skrzywdziła i niestety to wykorzystuje. Nawet powiedział jej, ze ja mam na tyle dumy i godności, ze nie będę o nic z nim walczyć...Własciwie nie wiem, dlaczego tak załóżył, bo wie równiez, że oprócz tej dobroci mam również drugą stronę natury - jak trzeba to walczę i nie poddaję się łatwo, przekonał sie o tym nie raz w naszym życiu. Więc jeszcze się oboje zdziwią.... Mam nadzieję, ze starczy mi tej siły i walecznego nastawienia jak przyjdzie czas tą walkę podjąć, tego się boje najbardziej....że zmięknę...
Poczytałam trochę wcześniejszych postów o twojej sytuacji i naprawdę byłam wstrząśnięta. Kiedy są dzieci i one również stają się ofiarami tych drani to już jest prawdziwa tragedia. Podziwiam cie za siłę i życzę ci jej jeszcze więcej na przyszłość.
Chyba pozostaje tylko czekać aż czas zrobi swoje, tylko ile tego czasu potrzeba, zeby zniknął ten potworny bół? Na pewno już nigdy nie będzie jak dawniej.....
PS. Wczoraj czytając trochę to forum zdarzyło mi się nawet szczerze roześmiać, czego nie robiłam juz dawno, jak czytałam o depilacjach naszych ogierów - mój też to robił, wprawdzie tylko pod pachami, ale jakiś wspólny mianownik jest!
miedzy mna m michalem zaczyna sie ukladac emocje opadly i jest coraz lepiej ale ja nie wiem jak bedzie z jego znajomymi wolalabym ich nigdzy nie spotkac ale wiem ze to nastapi i nie wiem jak sie zachowac :
nie wiem czy wiecie, ale w numerze 51-52 tygodnika WPROST
dostajemy w prezencie pewną ciekawą książke, a mianowicie "Moc pozytywnego myślenia" Autorstwa Norman V. Peale
koszt całkowity gazeta + ksiązka 9,90zł wiec cena bardzo przystepna.
Jeszcze nie czytałem, musze najpierw skonczyc książke Clarksona (ją tez moge poleci, głownie facetom, ale styl pisania autara jest mega wyluzowany i czytajac cały czas siedze i szczerze zęby do ksiązki)
jesli ktos mial stycznośc moze powiedziec cos wiecej o książce
ale na nastrój wiekszosci z nas wydaje się by jak znalazł
Jeżeli bardzo czegoś pragniesz, to daj temu odejść. Jak wróci, to znaczy, że jest Twoje. Jeśli nie, to znaczy, że nigdy nie miało być...
Witam Was. Jestem z moim chłopakiem 5 lat. Wszystko zaczeło sie 8 miesięcy temu. To wtedy przeżyliśmy ogromny kryzys nie wiem czemu ale kłóciliśmy się bez powodu aż postanowiliśmy że przez kolejne 3 tygodnie nie będziemy się spotykać. W tarkcie tego okresu powiedział mi że już mnie nie kocha i że jestem dziwna. Te 3 tyg były nagorszym okresem w moim życiu - nic nie jadłam cały czas płakałam. Dobrze że mam siostrę która pomogła mi przetrwać ten trudny dla mnie okres. Wieczorami razem ze mną płakała i pocieszała mnie. Po kilku tygodniach spotkaliśmy się. Powiedział mi że spotykał się z inną dziewczyną przez te 3 tyg i że bardzo żałuje tego co zrobił. Powiedział też że nadal mnie kocha - płakał i obiecywał że to już nigdy się nie powtórzy. Mineło już 8 misięcy a ja wciąż o tym myślę. Mimo jego zapewnień czuję ze dzieje się z nim coś nie dobrego. Denerwują go moje pytania typu : czy mnie kocha chociaż dla mnie to ważne. Staram się mu ufać - chociaż jest mi bardzo ciężko. Ostatnio kilka razy popłakałam się przy nim i powiedziałam że nadal mnie to boli.
Myślę o tym coraz częściej. Kocham go najbardziej na świecie.Proszę o radę co robić.
monika198619 napisał/a:
Myślę o tym coraz częściej. Kocham go najbardziej na świecie.Proszę o radę co robić.
w takim wypadku nie pozostaje nic innego jak szczera rozmowa, przekazanie mu Twoich obaw, pokazanie że kochasz i przedstawienie jakieś wspólnej wizji na przyszłość, wiem wiem łatwo sie pisze ale można też tego dokonać, jesli on kocha Ciebie zrozumie że ból nie mija jak pstryknięcie palcem... Musicie sobie jasno powiedzieć dokąd zmierzacie i tego się trzymać, znaleźć dobre strony mimo tego ze to zdrada, tej właśnie sytuacji i patrzeć do przodu... nie oglądać sie za siebie.. co było nie odstanie się, możecie sie tylko nauczyć żyć z tym i żyć inaczej, pełnią miłości, często jest tak, że osobo której sie wybaczy, będzie dużo mocniej i dużo bardziej, starać się i robić wszystko dla Ciebie... skoro dałaś szansę to nie zmarnujcie jej, bądźcie szczęśliwi, nie czas na płacz.... naucz się o TYM nie myśleć obsesyjnie, naturalnie bądź czujna masz do tego prawo...
pozdrawiam....
Witam . nie wiedziałam komu powiedziec o tym co mnie spotkało straciłam wszystkich przyjaciól , staram sie ukryc to wszystko zapomniec ale czasami cos we mnie peka i nie daje rady . jestesy ze soba od roku w sumie to bardzo krótko ,ale nigdy jeszcze nie czułam sie bardziej kochana i nigdy nikogo tak bardzo nie kochałam.
od zawsze mój chłopak bardzo lubił moja przyjaciólke nigdy nie zabraniałąm im rozmawiac nocami , nie przeszkadzałao mi nawet to ze czasami sie do niego przytuliła <ufa łam i Jemu i Jej > w koncu przyjazn 15 letnia zobowiazuje a pozatym mój chopak zawsze mówił mi ze ja jestm najwazniejsza. od kilku miesiecy postanowilismy zamieszkac ze soba .nigdy nie dawał mi do zrozumnienia ze cos jest nie tak . kilka tyg temu dowiedziałam sie ze zostałąm zdradzona i ze wszyscy moi znajomi o tym wiedzili nikt nie chciał mi o tym powiedziec najgorsze w tym wszusykim było to ze ta trzecia była moja przyjaciółka ... niebnawidze jej za to . teraz wiem wszystko gdy wychodził nocami niby do kolegów szedł do niej. gdy jechalismy razem do rodziców a ja chciałąm zostac dłuzej pote jechał do niej . najgorsze było to co jej mówił < ze jetsem okropna ze nie moze ze mna wytrzymac ze jak jezdzi czasami na weekandy to po to zeby odpoczac ze chce byc z nia , > wiem tez ze ona nakrecałą go zeby ze mna zerwal ale on nie potrafił . to wszystko jets straszne . mineło juz kilka tyug od tego momentu ale nie potrafie nadal sobie z tym poradzic . Wybaczyłąm mu bardzo Go kochma i naprawde chce zapomnioec , zerwalismy wszystkie kontakty z tamtymi ludzmi<jednak jets to bardzo ciezkie> On naprawde sie straa juz nigdzie beze mnie nie wychodzi ja o wszystkim decyduje wszysko zalezy odemnie . jednak nadal ze mna jest cos nie tak przeszkadza mi to ze kolezanki mieszkaja w mojej miejscowosci .
Witaj eweerra! świetnie Ciebie rozumiem, przeżyłem dokładnie to samo 9 lat temu. mój przyjaciel z pracy, który był też przyjacielem dla mojej rodziny, okazał się przebiegłym i fałszywym draniem. zakochał się w mojej żonie i uknuł misterny plan - ukraść mi Ją. Przychodził do mojego domu kiedy chciał. Przez jakiś czas mieszkał u nas, gdyż pomagaliśmy mu w chwili kiedy nie miał gdzie się podziać. Zwyczajnie podburzał żonę przeciwko mnie. zwierzałem mu się ze wszystkiego. Pytał jak nam sie układa a ja mówiłem jak jest wspaniale. Bardzo kochałem moją NIUŃKĘ i ufałem jej bez granic. Nie zdraqdzałem jej, nigdzie nie kombinowałem - miałem wszystko jak Vip!!! Zatruł ją gadaniem, co co niby ja wyrabiam po za domem, jak wogóle moge robić takie świństwa tak cudownej kobiecie! Dobrze zaplanował. Kazał jej nie reagować, udawać ślepą i głupią - jedynie obserwować jak ja się zmieniam. Człowiek który kocha drugą osobę zna jej zachowanie, spojrzenia, głos i gesty. Wszystko wyczuje, gdy coś się psuje. A ona biedna trwała w milczeniu, zatruta jego jadem i widziała jak ja istotnie się zmieniam. Zrobiłem się inny w zachowaniu bo to ja zauważyłem zmiany u niej. Rozumiesz? Stałem się troszkę podejrzliwy, inny...wyczuwałem chłód. On o tym świetnie wiedział i dalej grał swój teatr. W mojej reakcji znalazła potwierdzenie jego knowań. Straciła poczucie rzeczywistości, uwierzyła jemu i pocieszyła się z nim...To co było dalej to koszmar...Wszystko to zmieniło ją bardzo. Dziś jest już inną kobietą. męczymy się razem 9 lat. Teraz ona chce rozwodu ale z powodu innego "pana". Święta? Proszę Ciebie.... Dzieci? Dwoje 17 i 14 lat - wszystko czują. Syn dowiedział się konkretnie. Mogę opisać co było dalej. Co potem zrobiłem ja (aż wstyd) ale obecnie - nie ma sensu w tym trwać. Rany się goją ale blizny pozostają paskudne aż wstyd się z nimi gdzieś pokazać. Doradzać będą Ci wszyscy, wspaniale i klarownie. A Ty i tak musisz zdecydować sama... Życzę Tobie i innym wiele sił i zdrowia. Warto walczyć...o siebie...
pietrucha napisał/a:
Witaj eweerra! świetnie Ciebie rozumiem, przeżyłem dokładnie to samo 9 lat temu. mój przyjaciel z pracy, który był też przyjacielem dla mojej rodziny, okazał się przebiegłym i fałszywym draniem. zakochał się w mojej żonie i uknuł misterny plan - ukraść mi Ją. Przychodził do mojego domu kiedy chciał. Przez jakiś czas mieszkał u nas, gdyż pomagaliśmy mu w chwili kiedy nie miał gdzie się podziać. Zwyczajnie podburzał żonę przeciwko mnie. zwierzałem mu się ze wszystkiego. Pytał jak nam sie układa a ja mówiłem jak jest wspaniale. Bardzo kochałem moją NIUŃKĘ i ufałem jej bez granic. Nie zdraqdzałem jej, nigdzie nie kombinowałem - miałem wszystko jak Vip!!! Zatruł ją gadaniem, co co niby ja wyrabiam po za domem, jak wogóle moge robić takie świństwa tak cudownej kobiecie! Dobrze zaplanował. Kazał jej nie reagować, udawać ślepą i głupią - jedynie obserwować jak ja się zmieniam. Człowiek który kocha drugą osobę zna jej zachowanie, spojrzenia, głos i gesty. Wszystko wyczuje, gdy coś się psuje. A ona biedna trwała w milczeniu, zatruta jego jadem i widziała jak ja istotnie się zmieniam. Zrobiłem się inny w zachowaniu bo to ja zauważyłem zmiany u niej. Rozumiesz? Stałem się troszkę podejrzliwy, inny...wyczuwałem chłód. On o tym świetnie wiedział i dalej grał swój teatr. W mojej reakcji znalazła potwierdzenie jego knowań. Straciła poczucie rzeczywistości, uwierzyła jemu i pocieszyła się z nim...To co było dalej to koszmar...Wszystko to zmieniło ją bardzo. Dziś jest już inną kobietą. męczymy się razem 9 lat. Teraz ona chce rozwodu ale z powodu innego "pana". Święta? Proszę Ciebie.... Dzieci? Dwoje 17 i 14 lat - wszystko czują. Syn dowiedział się konkretnie. Mogę opisać co było dalej. Co potem zrobiłem ja (aż wstyd) ale obecnie - nie ma sensu w tym trwać. Rany się goją ale blizny pozostają paskudne aż wstyd się z nimi gdzieś pokazać. Doradzać będą Ci wszyscy, wspaniale i klarownie. A Ty i tak musisz zdecydować sama... Życzę Tobie i innym wiele sił i zdrowia. Warto walczyć...o siebie...
bardzo mądrze i zwięźle napisane - w moim małżeństwie kochanka męża obrała identyczną taktykę,
pracując z nim codziennie po 12 godzin wlewała mu do głowy jaka ja jestem zła żona, jaki on biedny zaniedbany mąż itp,
trzymaj się cieplutko ,pozdrawiam
pietrucha
hmm... jakbym czytała swoja historie tylko kilka lat pózniej
mam tylko nadzieje ze moja sie tak jednak nie zakonczy . narazie wszystko zaczyan sie układac spedzilismy razem swieta i ja czuje sie lepiej . W kazdym razie nie mysle o tej zdradzie tak czesto . potrafie sie usmiechac a to juz jets mój mały sukces ... mój chłopak naprawde zaczał sie starac jeszcze nigdy nie był tak kochany mam nadzieje ze nie ejst to tylko po to aby zamydlic mi oczy ... :/ staram sie zapomniec a przynajmniej potrafic nad tym panowac . zycze wytrwałosci wszystkim którzy postanowili wybaczyc .
ps. nie mozna nikomu ufac pamietajcie
eweerra cóż przygnębiające to co Ciebie spotkało...
Tym bardziej, że miłość z Twojej strony faktycznie jest była ogromna...skoro ufałaś i nic cię nie zaniepokoiło...stał się chyba najgorszy scenariusz ale cóż, mamy to za sobą, bo stało się i już nic nie zmienisz... najważniejsze teraz dla Ciebie jest być otwartą na przyszłość, pragnącą zmian i widzącą przyszłość...
Nie wiem, czy to, że Ty o wszystkim decydujesz jest dobrą opcją, bo gdy coś zrobisz źle a może się to zdarzyć każdemu może się okazać, że teraz jest Twoja wina, on czuje się jak niewolnik, jest na twoje zawołanie, myślę, że to dziwny układ...
Całkiem niedawno poznałam człowieka, który bardzo kochał swoją żonę, ale zdradziła go... Cierpiał i myślę, że do dziś nie pogodził się z tym co go spotkało, jednak z tego wszystkiego jak się dziś okazuje, powstał nowy związek, czysty, bez kłamstw...jest coś między nimi czego się nie spodziewał a jednak okazało się to wszystkim czego nie miał, mimo że kochał kiedyś żonę.... tutaj nasuwa się taka refleksja, że może powinnaś mimo ogromnego uczucia, pozostawić swojego chłopaka jego dobrej woli i uczuciom, co Ci po takim manekinie, co robi wszystko jak sobie życzysz... przecież, to on krzywdząc Ciebie powinien teraz zrobić wszystko, by ukazać uczucia jakie do Ciebie żywi....
Moim zdaniem, on powinien wiedzieć, co i jak robić, jak iść dalej przez życie niosąc na sobie cierpienie Twoje i swoje... powinien powiedzieć, Ci czego mu brakowało, w czym masz ułomne w porównaniu do niego wymagania czy potrzeby, jasno się określić, Ty powinnaś powiedzieć mu jak się czujesz, z czym sobie nie radzisz, zapytać czego więcej mu potrzeba byście mogli razem dalej iść ... w takiej sytuacji jak opisałaś nie wydaje mi się by było Wam dalej po drodze mimo uczucia, w końcu będziesz miała dość decydowania za niego... wstydzić też się nie powinnaś w końcu nie ty mu rogi przyprawiłaś tylko on wyskoczył na bok...
przemyśl wszystko czego potrzebujesz, co Ci przeszkadza
Pogadajcie szczerze, jeśli się kochacie a jest tak jak piszesz, być może właśnie rozpoczynasz życie po zdradzie, jednak jak on nie czuje do Ciebie tego magicznego uczucia, będzie trudno...
Napisz jakie są miedzy Wami relacje ... może coś razem wymyślimy...napisz o swoich odczuciach i pragnieniach.. po prostu, bez wymyślania....pozdrawiam
czytam i czytam.....i mysle....nie sprawdzam juz telefonu bo to nie ma sensu.....moj ''wspanialy maz''ktory plakal podczas mowienia przysiegi malzenskiej.....zdradzil mnie 3 tygodnie po slubie.....nie ufam mu juz i nie zaufam,tylko czy takie wspolne zycie bez zaufania ma sens???? wydaje mi sie ze nie ale jak wiekszosc osob tutaj chyba boje sie odejsc,bo nie powiem ze go kocham....ostatnio,pewnego ''pieknego dnia'' bylam bardzo mila i wesola....az trudno bylo mu uwierzyc ze taka mila jestem.....ale do wieczora nie wytrzymalam a te swieta byly najgorsze......nie wiedzilam jakie zyczynia nu zlozyc....powiedzialam tylko....to moze tak...wracaj do domu w jednym kawalku(idiotka!!!!)bo pracuje w wojsku z niebezpiecznymi materialami.......i powiedzialam jeszcze....zebys nigdy juz nikogo tak nie krzywdzil jak mnie........i to wszystko. czasem mam dosc, czasem jest mi dobrze...trudno strasznie jest zyc z nim,nawet nie widze zeby sie staral odzyskiwac moje zaufanie.....albo nie dopuszczam tego do siebie....Pozdrowienia dla wszystkich podobnych do mnie osob....tzrymajcie sie mocno
maja1101 mnie mąż zdradził 2 miesiące po ślubie to był cios ale staram się pozbierać. Czasem udaje mi się na chwilę zapomnieć i żyć prawie normalnie ale potem wszystko wraca i chce mi się płakać i tak w kółko... Co do zaufania to go na dzień dzisiejszy nie mam w ogóle bo na zaufanie trzeba zapracować, a jeśli ktoś zawiudł to zaufanie tak strasznie to potem ciężko nauczyć się znów ufać Mimo wszystko chcialabym aby to zaufanie kiedyś wróciło, żeby stało się 'coś' co przekona mnie że znowu mogę mu zaufać bo związek bez zaufania nie ma przyszłości, jest pusty i jałowy. Mam nadzieję że nasi mężczyźni zrobią wszystko aby na nasze zaufanie zapracować i już nigdy tego nie spier... ale na wszystko trzeba czasu więc i tobie i sobie życzę wytrałości
Tina28 dla mnie wszystko jest teraz bez sensu. wiem o tym od 2 miesiecy a po slubie jestesmy prawie 7. nie umiem odejsc nie umiem byc z nim. szkoda slow mam nadzieje ze jakos moze na tym portalu odzyje,niewiem juz ....... a najgorsze jest to ze gdybym szukala dowodow nigdy bym nie znlazla,przypadek spowodowal ze to odkrylam......
witam dziekuje kuczka za Twoja opinie . faktycznie wszystko to nie wyglada tak rózowo , jest tylko jeden mały problem ja mojemu chlopakowi po prostu nie ufam. przyjełam dziwna taktyke moze to nam nie wyjdzie na dobre ale musze sama sie nauczyc mu przynajmniej w najmnieszysm stopniu zaufac ... po zdradzie faktycznie decydowałam o wsystkim , niedawno jednak postanowiłam ze chce sama sie pzrekonac czy bede potrafiła przetrwac kilka godzin bez Niego i zgodziłam sie na to aby wyszedł z kolegami < chociaz poczatkowo nie chcaiał podejrzewajac ze bede sie denerwowoac >sama Go do tego namówiłąm . o dziwo dzwoniłam kilka razy pisałąm smsy ale nie płakałąm cały wieczór nie denerwowałam sie. to chyab jest mój mały sukces , w swieta gdy pojechał do rodziców na kilka dni tez umówił sie ze znajomymi i tez potraktowałam to jako cos normalnego bez wyrzutów bez płaczu i bez wymyslania ze On znów kłąmie.
Jezeli chodzi o nasz zwiazek to mój chłopak naprawde sie stara czesto dzwoni wydaje mi sie ze mówi mi o wszystkim , mimo ze nigdy tego nie robił w nadmiarze teraz mówi mi tysiace komplementów dziennie, gdy jestesmy sami wyglada jak 16 latek szaleznczo zakochany w swojej pierwszej dziewczynie, zmienił sie nie do poznania . Wszystko byłoby pieknie, tylko w tym wszystkim wydaje mi sie ze chodzi o mnie . To ja nie potrafie sobie poradzic z tym ze on mnie zdradził to ja nie potrafie zaufac mimo ze On robi wsyztsko zebym nie miałą zadnych watpliwosci ze cos dzieje sie nie tak, niby nie mam zadnych podstaw do podejrzewania ze On mnie zdradza ja sobie ciagle cos wymyslam , Ciegle wspominam moja przyjaciółkje ta która tak bardzo mnie zawiodła. Przez te dwa mniesiace po zdradzie bardzo czesto wchodziłąm na forum zdradzonych i czytałąm posty wogóle sie nei odzywajac zeby sobie popłakac , czytałąm tez rozmowy ,mojego chłopaka z tamta dziewczyna z która mnie zdradził, przesłałą mi je kolezanka , nie wiem po co tak naprawde . Kocham Go bardzo i ja naprawde chce zeby wszystko wróciło do normy zebysmy byli w normalnym zwiazku pełnym zaufania i zebysmy nie ograniczali siebie nawzajem , ale nie wiem jak mam sama sibeie do tego pzrekonac i zmusic do działania .POzdrawiam
maja1101 to teraz niema znaczenia jak się dowiedziałaś. Mój zapierał się do końca ale przypadek (któremu pomogłam) sprawił że wszystko wyszło na jaw. Historia opisana w kąciku złamanych serc pt. "zostałam zdradzona". tak czy inaczej to co się stało to już się nie odstanie żeby nie wiem co. Boli jak diabli ale trzeba nauczyć się z tym żyć (zapomnieć się nie da- to wiem na pewno!). Jak? Jeszcze nie wiem ale wiem że to możliwe bo na tym portalu są takie osoby które z tym żyją. Nikt nie mówi że będzie łatwo ale trzeba się starać ...i to razem
A ja mam nadzieję że kiedyś znów będę mogła spojrzeć na mojego męża z ufnością, choć dziś wydaje się to abstrakcją
tina28masz racje...a tak przy okazji to mysle ze ten portal jest tylko po to zeby mozna bylo sie wygadac i poczuc wspolczucie innych osob.....a tak naprawde samemu trzeba przez to wszystko przebrnac. dobrze ze jestescie. moze zaczne inaczej patrzec na niego.....
maja1101 napisał/a:
tina28masz racje...a tak przy okazji to mysle ze ten portal jest tylko po to zeby mozna bylo sie wygadac i poczuc wspolczucie innych osob.....a tak naprawde samemu trzeba przez to wszystko przebrnac. dobrze ze jestescie. moze zaczne inaczej patrzec na niego.....
''
Maja myślę, że nie do końca masz racje.... jedni się wygadują inni szukają pomysłów na siebie, inni czekają na jakąś iskierkę, dającą szanse czy nadzieje w działaniu, współczujemy bo mamy to za sobą, ale wierz mi niejedna znajomość z tego forum, pomogła w życiu i przejściu ciężkiego czasu....
powracając do Waszego poczucia braku zaufania, coż mogę dodac od siebie, miałam tak, szalałam, schudłam wrak był ze mnie i ta nieufność... w końcu kiedyś, pomyślałam, jak nie radze sobie z emocjami to może jakaś kalkulacja...i wykalkulowałam , że mniej stresów mam jak nie wymyślam i umiarkowanie wierzę, oczywiście czasem sprawdzam do dziś...ale wierzę...fakt, że przez ostatni rok dostałam milion powodów do tego by wierzyć... w każdym razie, kulminacyjnym momentem była kalkulacja i potem rozmowa, jak zdałam sobie sprawę, że jednak chce być z nim kocham i nie pozwolę by jakaś inna się łudziła, ze coś jej skapnie...
jednak wszystko zależy od ludzi... mam nadzieję, że czas będzie dla was łaskawy i pomoże jakoś ogarnąć myśli...piszcie co dalej...
Nie jest takie latwe zaczynac wszystko od nowa!!Ale jest to mozliwe
I wiekszasc z nas nie ma wyjscia bo nikogo nie zmusimy by na sile z nami byl i kochal
A wybaczanie jest wielka sztuka ktora jest ciezka droga ale zdarzaja sie sukscesy wytrwalosci
Tego wszystkim tu zycze..
vika
Najlepszym nauczycielem jest szkola zycia
Trzeba byc optymista nawet w trudnych chwilach...
Mnie chłopak zdradzil... przyznal sie do tego moze po dosc dlugim czasie ale to zrobil... chciałabym mu wybaczyc ale narazie nie umiem.. Chwilowo nie jestesmy razem ale chcialabym zeby zaczal cos robic w tym kierunku zeby mnie odzyskac...ale on jak narazie musi zrozumiec wszystko..chociaz jak mi o tym powiedzial i w ogole to az płakał a jest tofacet ktory naprawde bardzo zadko płacze wiec wydaje mi sie ze te łzy były szczere... tylko on chyba narazie nie wie jak ma to naprawic...
wiem ze pisze chaotycznie...ogólnie caly rozpad naszego zwiazku jest duza winna jego kolegi ktory sie ardzo wtracal.. i do mnie mowil na mojego chlopaka a do niego na mnie... ta dziewczyne sam mu podsunal ijeszcze go narabal.. teraz moj chłopak(bo nadal tak o nim mowie) zerwal z nim kontakt... wiem ze jest w tym wina tez mojego chłopaka ale przyczynil sie do tego w bbardzo duzej mierze ten jego kolega