Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Jak sobie wyobrażasz podjechać pod ich mieszkanie i żonę zabrać - a jak on otworzy? Mam się spytać - "czy jest żona" ? Hehehe.
,
gad nie miał oporów spotykać się z Twoją zoną za Twoimi plecami.
Dlaczego nie chcesz spotkać się z jego żoną za jego wiedzą.
Poza tym, może potrafisz rozpoznać kiedy gada nie ma w domu ?
np kiedy przesiaduje na Twojej ulicy czyhając na Twoją zonę.
Huśtawka emocji... i skłonności samobójcze.. znam problem.
Rzeczywiście nie można przeholować ale z drugiej strony jest to dla zony wygodna wymówka do unikania rozprawienia się z przeszłością.
Myślalem raczej o rozmowie z nią w trakcie której tworzysz wizję Waszych początków, nadziei, wspólnego pokonywania problemów, radości z narodzin etc a nastepnie krótkim kilku zdaniowym wykrzyknięciem jej w twarz np.
i wszystko to rozwaliłaś dla tego gada. Rozwaliłas naszą rodzinę dla Twojej chwilowej przyjemności.
po tym znowu spokojnie wizje szczęśliwych wspólnych przeżyć.
Kilka razy powtórzone przeciwieństwo My - Ty i ON zmusi ją do przypisania emocji obu wspomnieniom, porównań.
Wasze wspólne pozytywne doświadczenia versus rozwalenie tego dla jej prywatnej, chwilowej przyjemności.
To powinno zmusić ją do odejścia ze swojej bajki - jak opisze Yorik
zobacz jaki osiągnąłeś skutek postawieniem wszystkiego na jedną kartę - Twoje słowa :
Cytat
Postawiłem ją przed faktem, że chcę, by odeszła ode mnie. To spowodowało, że zmiękła w swoim postępowaniu
Czy dobrze zrozumiałem że gad ma nowy nr telefonu Twojej zony ?
Jeżeli tak jest... to ... kto dał mu ten numer..?
mają wspólnych znajomych którzy wiedza o ich związku i im kibicują ?
JakichWiele napisał/a:
Jestem zwolennikiem dawania szansy, ale zawsze pod warunkiem spełnienia przez zdradzacza ściśle określonych warunków, trochę rodem z warunków spowiedzi: żal, postanowienie poprawy, zadośćuczynienie etc.
jakie to warunki i czym niby to ma sie przejawiać? Żal, zadośćuczynienie? Jak, czym? Kajanie się? Przepraszanie ciągłe?
Post doklejony:
Nick - nie, nie ma numeru żony. Wiem, że jakby miał to tylko jedna osoba mogłaby mu go dać - wiadomo... ale wtedy, to już nie byłoby proszeń, tłumaczeń. Byłby szybki wyjazd z domu i tyle.
Nie mają znajomych żadnych wspólnych. Przecież ona dla niego powinna być córką, a nie kochanką!!! Jego córka jest 2 lata od nas młodsza... Generalnie to moja żona nie ma właściwie żadnych koleżanek, tak tylko z pracy, na podwórku w piaskownicy. ale żadnych stałych kontaktów z nikim nie ma - całkowita izolacja. Przypuszczam, że to też było jakimś motorem napędowym dla niej. Ktoś się nią zainteresował - ALLELUJA!
Post doklejony:
Nick - ta jazda, którą opisałeś bardzo dobra. Granie typowo na emocjach. Tylko co jak one wrócą za 2-3 lata, bo u nas znów wkradnie się monotonia, bo ja taki przecież powszedni jestem i będę???
Post doklejony:
Czy podstawą nie powinna tu być JEJ praca nad własnymi emocjami, nad własnym ja, co chyba Yorik opisywał? Zrozumienie swoich błędów i czym te błędy były spowodowane i autentyczne wdrożenie tego w swoje życie - czy to nie na tym ma polegać?
Najbardziej mnie w tym wszystkim boli, że to ja ją w tym wszystkim prowadzę. Tak jak ona wskazywała dziadydze ciche miejsca, gdzie może ją dymać w aucie, tak teraz nagle animusz z niej uszedł.
Edytowane przez Plemplem81 dnia 12.07.2012 16:39:45
W końcu się czym zająłeś, a nie tylko lizanim ran.
Cytat
nawet jej numeru telefonu nie mam.
Jak znasz nazwisko, to gdzieś musi pracować, no nie ?
Cytat
Cisza ze strony jego córki jednak daje do myślenia, że ona i jej mama o niczym nie wiedzą.
Nawet jak wiedzą, to nie wiedzą jak się zachować. Mało kto pragnie szczęścia dla bliskiej osoby budowanego na cudzym nieszczęściu.
Dowiedzieć się, że będzie miała młodą macochę i 4 letnią przyszywaną siostrę, też nei jest lekko.
Cytat
córka żyje z ojcem czyli kochankiem mojej żony, w bardzo dobrych relacjach.
Chyba już nie bardzo, bo już nie jest dla niego na I miejscu
Cytat
Do żony napisałem list i jutro będzie wysłany...
Co tam napisałeś ?
Cytat
Jak sobie wyobrażasz podjechać pod ich mieszkanie i żonę zabrać - a jak on otworzy?
Bez przesady. Jeśli wyrazi zgodę , to się umówicie na neutralnym gruncie.
Cytat
No wychodzę jak jakaś ciota przed samym sobą.
No niestety, a szczególnie przed nią. Fajnie ci z tym ? Przecież to też cię bardzo dobija. Uwierzyłeś, ze jesteś bezradny i że dobrocią świat można zmieniać. Kto cię prowadza do przedszkola, bo promocji do szkoły to jeszcze nie masz ? Byś dostał wciry w podstawówce, to od razu byś się naprostował.
Cytat
.....I tak czuję, że tym razem to już zrobi to skutecznie. W pewnym sensie stosuje na mnie szantaż emocjonalny ....
Tego nie wiesz i się nie dowiesz, ale jak by coś sie stało, to niedarował byś sobie do końca życia. To jest problem, bo w skołowaniu i emocjach to nie wiadomo. Dlatego jak też nie przegiąłem (bo się bałem), wywaliłem swoją w środku nocy, bez majtek, w samej koszulce, na boso tak, żeby do mostu nie doszła. I pilnowałem czy jest. Pomogło. Do tej pory nie jest mnie pewna.
Spaliłeś sprawę. Już za drugim razem wiedziała, że się wycofasz, bo jesteś miekki, jak gąbka. Teraz to tylko folklor.
Spróbuj odbić w drugą stronę. Bądź oschły, małomówny. niech nie wie co kombinujesz. Zostaw ją z tym samą. Stosunki służbowe, czasami przytulenie. Niech widzi, że jesteś jedną wielką niewiadomą, że świat się wokół niej nie kręci. Ty też masz swoje życie i swoje emocje i masz prawo do szczęścia tak jak ona. Zawsze byłeś dla niej miekki, bądź twardy.
Cytat
Yorik - a Twoje życie jest lepsze? Jak je dziś oceniasz z perspektywy czasu? Też nie upłynęło go jakoś super dużo.
Masz poczucie humoru.
Wczoraj minęło 5 miesięcy. To nie jest dużo.
Życie nie jest lepsze niż poprzednie, ale jest szansa, bo przy okazji mam nadzieję, że żona mi dojrzała i wciąż dojrzewa. Jej priorytetem jeszcze bardziej stała się rodzina i ja. Jest jakby mądrzejsza. W pewnym momencie przejęła pałeczkę, bo ja już nie dawałem rady.
Fikołki robiłem, żeby zapanować nad emocjami i kierować się tylko logiką, skoro żonie się udało. Pomogła mi swoją postawą, mimo, że była niby bezradna.
W końcu nie chcę już o tym gadać, ale czasami jeszcze szpileczkę wbiję. Wystarczy drobna i może ją powalić.
Decyzji nie żałuję, wiedziałem co robię. Co będzie jutro ? A kto to wie ?
Cytat
Przecież to uczucie już zawsze będę miał, zwłaszcza jak ze sobą zostaniemy. Chyba, że mówisz tu o jakiejś innej niepewności.
A w ogóle w życiu można być czegoś pewnym ? Człowiek siebie nie jest pewny a co dopiero kogoś. Będziesz miał tą niepewność, ale nie taką jak teraz i zależała będzie od postawy twojej żony, jeśli chcecie być razem. W takim układzie to nie może zostać. Teraz wciąż masz niedokończoną sprawę, nie zamkniętą. Może nie widzisz ale czujesz i dlatego tak tobą telepie.
Cytat
żeby wziął się w garść i odpowiedział sobie na zasadnicze pytanie - czy chce być z tą kobietą, skoro ona deklaruje, że chce z nim być. I jeśliby powiedział, że chce z nią być - to co dalej?
Oj, coś nie tak. Znów od tyłu.
Odpowiedź na to pytanie powinna zaczekać, aż wszystko się wyklaruje.
Nic nie zakładaj, bo masz niewłaściwe dane. Wszystko się może zmienić w ciągu sekundy. Musisz określić minimalne warunki jakie muszą być spełnione, aby dać sobie szansę i nad nimi pracować. Ważnym warunkiem jest wybicie żony z jej bajki. Jak się to uda, to uświadomienie wszystkiego. Trzymanie w niepewności, aż ty będziesz miał jakąś małą pewność, że za gościem nie wzdycha. Następnym warunkiem będzie jej praca nad zrozumieniem tematu. Będziesz to widział, gdy pojawi się jej żal i chęć odkupienia winy. Po czymś takim musi być duża, bo nawywijała nieźle.
Jeśli zostaną spełnione podstawy, dalej to ciężka praca. Nie załatwisz tego w kilka dni. To nie jest zupełnie kwestia ustaleń. To świadectwo dawane dalszym życiem. Główne warunki stawiasz ty. Trzeba się starać, jeśli nie da rady, to weryfikacja i znów wybór najlepszej opcji.
Nic nie zamiataj pod dywan, wszystkie karty na stół. I ona i ty. Szczerość.
Cytat
Psychę mi rozpierdziela.
Tak już jest. zniszczona psychika, niepewność. To długo się utrzyma.
Po rozstaniu też z tym nie lekko. Straszna konsekwencja zdrady. Ja czuję emocje o bzdury. Panuję nad tym, ale nie jest to przyjemne, jak hormony chcą człowiekiem rządzić.
Masz tego świadomość, to ważne.
Cytat
myślałem zawsze, że kochankowie to tylko o sobie rozmawiają
Standardzik. No to już wiesz, że żyli nie swoim życiem, tylko oni tego nie wiedzą. Dlatego byli dla siebie tak atrakcyjni. Gdyby patrzyli na siebie, zanudzili by się na śmierć. To wszystko ułuda do której tęsknią.
Dlatego stawienie czoła prawdziwemu życiu jest ciężkie, ale niktórych tak zaślepia i móżdżek kurczy się do wielkości orzeszka, że brną w to dalej. Za jakiś czas nie chcą się przyznać przed samym sobą, że decyzja była nie trafiona. No bo jak powiedzieć sobie, ze jestem kompletnym idiotą.
Tylko co jak one wrócą za 2-3 lata, bo u nas znów wkradnie się monotonia, bo ja taki przecież powszedni jestem i będę???
, no cóż to już zadanie do odrobienia dla Ciebie .
Po zdradzie przychodzą również przemyślenia dla nas. po zostaniu ze zdradzaczem mimo wszystko, jest to rownież lekcja dla nas, że dbać o związek trzeba na codzień. Trzeba wyeliminowac te deficyty które były podłożem do zdrady.
Nie widzę sprzeczności z tym co pisze Yorik - o pracy która zona ma wykonać - nad swoimi emocjami, swoim ja, swoim systemem wartości.
Ale teraz nie widzi powodów by się tym zając.
Dopiero wewnętrzna sprzeczność emocji związanych z rodziną versus emocji do gada która w niej wystąpi, skłoni ją do głębszych przemyśleń.
Ta hustawka emocji to wstęp do jej pracy nad sobą.
W tej chili ma poukładany świat, byłe może źle, ale było przyjemnie. Jego dotyk jest dalej mile wspominany, chciała urodzic mu dziecko.. chciała opuścic Waszą córkę, zostawiała dziecko pod czyjąś opieką a sama gdziła się w zaparkowanym w lesie samochodzie- jak tirówka itd. A pomimo twego dalej budzi to w niej miłe wspomnienia. One przyporządkowała swoje emocje zdarzeniom i logika niewiele to zmieni...
Wasze wspólne pozytywne doświadczenia versus rozwalenie tego dla jej prywatnej, chwilowej przyjemności.
To powinno zmusić ją do odejścia ze swojej bajki
Tak to uzyskałem. Wprowadziłem gościa między nas bardziej niż ona to zrobiła w swojej mentalności. Dopiero zrozumiała, że wlazł nam wszędzie. Tam gdzie go ona nie widziała i głupio tłumaczyła, ja porażająco go ściągałem. Dopiero zobaczyła że nie ma nas. Dopiero zaczęła porównywać i łapać doła.
Bała się wracać do domu, bo nie wiedziała, czy będzie kolacyjka i milutko, czy będę zalany, czy noc będzie miała przespaną, a wiele nie miała. Zobaczyła człowieka ze zniszczoną psychiką, dla którego najmniejszy gest czy myśl w stronę obcego gościa, który tyle zniszczył to koniec świata, koniec wspólnego życia. Zobaczyła siebie przed, zobaczyła ile znaczyła i jak była wartościowa. Jak była kochana. Zobaczyła siebie po, co straciła i z czym została. Poczuła na własnej skórze obojętność i znieczulicę, czyli to samo co mi zafundowała, wróciło.
Nie wiedziała, czy ja odejdę, czy ona ma odejść. Co będzie dalej, co z dziećmi, co z tysiącem spraw, które raptem zaczęła widzieć. Wciąż nie jest pewna, cieszy się z każdego dnia.
W końcu coś zaczęło jej przeszkadzać, zaczęła zadawać konkretne ważne pytania, a ja świadomie lub nie miałem to głeboko.
Powtarzałem do znudzenia, że nie mam żony, dzieci nie mają matki. Kim ty jesteś, skąd się tu wziełaś. Ty tylko przypominasz moją żonę. Nie taka kobieta była miłością mojego życia. Jak możesz wzrok na mnie podnosić ? Wywróciłem całe nasze życie na lewą stronę. Wszystkie pewniki dla niej zniknęły. Była powietrzem bez żadnego oparcia we mnie. Były też fajne dni, trochę jak dawniej. Oglądanie zdjęć z wakacji, wspominanie, powrót do naszego poznania się, pierwszych pocałunków, pierwszego razu, początków naszego wspólnego życia. Zaręczyn, ślubu, ciąży, porodów, problemów z niemowlakami, późniejszych. Odtworzenie wspólnych nadziei i obaw z tamtego okresu. Odtworzenie wspólnych ciężkich chwil, jej ciężkich chwil, problemów.
Na chwilę przenosiła się do najważniejszych chwil w swoim życiu, do tych jak było jej cudownie. Wszędzie byłem ja.
Uświadomiła sobie, ze wszystko było jak należy. Bez żadnego sk(u)rwysyństwa. Że były wzloty i upadki, ale zawsze byliśmy MY.
Zawsze mogła na mnie liczyć, a teraz......?
Jakikolwiek problem, wysyłałem ją do gacha, niech jej bliska osoba pomoże, bo nas już niema.
Następnego dnia wspólna zabawa z dzieciakami, jak dawniej, można było poczuć rodzinę. Jakieś pytanie o sprawę z przyszłości, odesłanie do gacha, do przyjaciela, do bliskiej osoby i pytanie gdzie on jest ?, ten tchórz, ten skulony pies, który rozpieprzył swoją rodzinę, a potem twoją. Co ci zostało, tylko on. Człowiek, którego nie znasz, a dla którego poświęciłaś tak wszystko co miałaś.
I wiele róznych rzeczy, .....szkoda do tego wracać.
Dawanie nadziei i odbieranie. Wszystko po krawędziach, w najmniej oczekiwanych chwilach. Mogłem sobie na to pozwolić, wiedząc, że odciąłem gościa na jakiś czas. Dbałem o to aby to nie był chaos, wszystko w swoim czasie. Patrzyła na mnie jak na UFO, role się odwróciły, miała swoje emocje.
Nawet gdyby ją nie puściło, a poleciała by do niego, to byłby koniec z którym się liczyłem. Jak odzyskała świadomość, przestałem kontrolować. To chciałem uzyskać. Już nie było by dla niej żadnego usprawiedliwienia. Tyle mogłem zrobić. I tak za dużo. Odbudowę związku powierzyłem jej.
Ma nadzieję, że kiedyś jej wybaczę.
No to nie wiem czy nie posprzątane. Dziś wróciłem do tematu, na który miała 2 dni do przemyślenia odnośnie tego żalu, do zastanowienia się nad wartościami w przypadku właśnie żałowania za te czyny. Stwierdziła ponownie, że nie żałuje tego że się dotykali, chwil z nim spędzonych, rozmów, smsów... Chwilę krzyku jeden na drugiego, stwierdziła, że przez te 2 dni zastanawiała się nad wszystkim - i to że nie żałuje oznacza dla niej że wybrała życie bez nas - czyli beze mnie i córki. I wyszła z domu.
Gdyby nie ta kochana córeczka... Nie musiałbym już tego nawet pisać...
Witam wszystkich serdecznie.
Mój kochany mąż zapewniający o wielkiej,szczerej miłości do grobowej deski od ponad roku zdradza mnie. Dzisiejszy dzień jest wyjątowo koszmarny,zresztą każdy z Was wie kogo dotyczy problem zdrady. Zastanawiałam się czy skoczyć z mostu czy najeść się tabletek bo nie daję sobie rady ze swoimi emocjami.
Nie mam odwagi aby dokładnie opisywać sytuację, nie wiem też czy nie jestem śledzona. W sensie pisania na tym Forum. Wiele razy już wkradał się na moją pocztę jak też na gg. Nie znalazł tam nic ciekawego oczywiście ale szpiegowanie uwielbia.
Pozwólcie że przycupnę sobie w kąciku i poczytam Wasze wypowiedzi a kiedy zbiorę się do "kupy" to napisze nieco więcej.
Dziś nawet ręce mi się trzęsą.
Bardzo_naiwna skoro maz Cie zdradza ponad rok to dlaczego jeszcze z nim jestes? Jak mozna świadomie się na to godzić? Zamisat myslec o tym czy skoczyc z mostu(co jest wielka glupota i nie powinnas miec takich mysli,bo czy warto przez gada robić samej sobie krzywdę?)to lepiej zakoncz to odchodzac albo wyrzucajac go z domu. Meczysz sie na wlasne życzenie.:niemoc
.....stwierdziła, że przez te 2 dni zastanawiała się nad wszystkim - i to że nie żałuje oznacza dla niej że wybrała życie bez nas - czyli beze mnie i córki. I wyszła z domu.
Terz nie wiem czy nie posprzątane.
Puść ją. Ja chyba po tym bym jej nie wpuścił do domu. Jak by przyszła z policją, to spałem. Jakieś prochy nasenne pokazać.
Że chwil nie żałuje, to nie dziwne, ale jak widać nie żałuje też tego, do czego to doprowadziło. Wybrała życie bez was, bez dziecka ?
Bądź konsekwentny. Czy nie jest pewna, że będziesz skamlał itd.
Mógł się z nią skontaktować obiecać złote góry i stąd ta decyzja.
Kurcze, na co czekałeś ?
Post doklejony:
tak mnie ruszyło, że zacząłem się jąkać i błedy walić.
Plemplem81, daj jej przetrawić rozłąkę z córką i Tobą. Niestrawność gwarantowana
Pytanie...Czy jak nagle ozdrowieje to będzie jeszcze zjadliwa dla Ciebie
Wiesz chyba za długo ją głaskałeś, jej bajka zwonu ożyła.
Spakuj jej walizki, obok porozrzucaj porwane zdjęcie z waszych wakacji, zdjęcia z dzieckiem - Twoje z nim, jej bez dziecka, bez Ciebie.
Wyjechałbym z dzieckiem tak żeby wróciła do pustego domu.
Z walizkami i potarganymi zdjęciami w przedpokoju.
Brak reakcji na sms, telefony przez 1 , 2 dni.
Myślę, że cały czas targają ją duże emocje. sama nie wie co wybrać. Najchętniej by spróbowała z gościem, ale żeby drzwi jej się nie zamknęły.
Nie wiadomo gdzie poszła. Sama zgotowała sobie ten los, szkoda, że i wam. Mówiłem, że sprawy nie zamknąłeś? Już wiesz co naprawiałeś ?
Zastanawiałeś się nad tysiącem spraw, które były nie istotne w tym momencie.
Wykorzystaj przynajmniej to co się stało, jeśli będzie chciała wrócić. Daj jej tą miłość i zajmij się dzieckiem, bo masz dla kogo żyć.
Nicola22
były z jego strony zapewnienia że to tylko taki żart,może zrobienie na złość. Były błagania i zapewnienia że nigdy więcej tego nie zrobi.
Dziś wiem że powinnam go zostawić już wtedy. Kocham go jak cholera ale nie wybaczę. Drugiej szansy nie dam.
Nie wiem tylko jak dalej żyć. Na noc prochy, w dzień prochy aby funkcjonować w pracy.
Chciałabym pstryknąć palcami i w sekundzie zapomnieć ale niestety nie da się. Boli bardzo.
Modlę się by przetrwać do jutra i nie zwariować. Nie sądziłam że mam tak słabą psychikę.
bardzo_naiwna, wiem jak to jest. Boli niesamowicie. Nie mozna spac,jesc,nofmalnie funkcjonowac. Natłok myśli...ciągle pytania dlaczego... dlaczego tak skrzywdził. Ogromna pustka i chec cofniecia czasu... wali sie wtedy caly swiat.
Ale nie mozna sie zalamywac...
Czy taki ****ek jest wart Twoich lez,nerwow?
Zycze Ci abys nie dala sie wiecej zwiesc jego pieknym slowom NIGDY WIECEJ,TO OSTATNI RAZ.
Poczytaj sobie posty w temacie jak da rade.
Zycze polepszenia nastroju i usmiechu na twarzy :cacy
No i wróciła w nocy... Tyle, że tak jak myślałem - chciała ze sobą skończyć. Znam ją zbyt dobrze. Telefon miała cały czas wyłączony, więc nie kontaktowała się z nim na pewno.
Wychodząc wzięła torebkę, ja jej wyciągnąłem dużą torbę i zacząłem pakować rzeczy, stwierdzając, że pomogę jej się wynieść i jak wyszła, to wyrzuciłem tą torbę za nią na korytarz. Tak więc widziała, że jest koniec ****ka z mojej strony.
Wróciła skruszona, nagle zaczęła chcieć rozmawiać tym razem już sama, bez mojego nacisku. Stwierdziła, że jest wredną osobą, bo odgrywa się na mnie słownie, dlatego że ten temat cały czas poruszam, i dlatego tak właśnie mówiła, że nie żałuje. Wewnętrznie jednak żałuje, bo widzi do czego to wszystko doprowadziło. Że nawet jak będziemy razem, to zniszczyła mnie, siebie, a jeśli sie rozejdziemy to też i nasze dziecko. Wierzyć czy nie? Nie mi to teraz osądzać. Ufam jej słowom, jak tak mówi, bo na tyle ją znam, że wiem, że nie kłamie jak mówi w takim stanie, jak właśnie wczoraj. Sama będzie z tym żyła w razie jak nasza relacja posypie się na dobre. I ona dobrze wie, że jest już wrakiem, bo to też sama powiedziała.
Teraz zastanawiam się czy dać jej czas czy odpuścić całkowicie ten temat i skupić się na życiu - sobie, córeczce i po części też niej - widzę, że autentycznie jest w rozsypce. Dam jej czas pobyć w tym stanie, tak chyba najlepiej będzie. 10 dni temu zrobiłem jej megawielką awanturę o to, że mnie okłamała, że wysłała mu 2 smsy (co prawda to były smsy, w których pisała, że ma się do niej nie dobijać i że wszystko skończone, że ona nie chce mieć z nim żadnego kontaktu, ale okłamała mnie nie mówiąc o tych smsach - znów sam to odkryłem) - widziała furię jakiej nigdy nie widziała chyba jeszcze u nikogo w swoim życiu. Od tego czasu jest wycofana, może dochodzi do niej mój ból, widzi, że moje emocje i przeżycia to nie są żarty i że jej mąż - dotychczas ****k się skończył w takim wydaniu. Sama zresztą mówi, że chciała mnie takiego, jakim byłem. O ironio - jeszcze ja mam się czuć winny mojej bezpowrotnej zmiany...
Tak, przyjąłem ją wczoraj w nocy. Otworzyłem drzwi - po prostu nie jestem takim człowiekiem, żeby być kutasem. Kocham ją. Z tymi jej wadami, z tymi chorymi emocjami, nawet z tą obrzydliwą zdradą.
Pora dać sobie chyba kilka dni luzu, nie wiem czy jest sens wałkowania tego z nią po raz enty - chyba skupię się z tym na terapii, a w domu odpuszczę, bo faktycznie dziewczyna od jakiegoś czasu ma takie jazdy z mojej strony, że ma prawo już mieć dosyć. Te rozmowy, o których wam pisałem niemal zawsze kończyły się jazdami z mojej strony, więc psychicznie można nazwać to karaniem jej, co chyba nie jest dobre, bo nagle z ofiary staję się sprawcą. Ale czuję, że przede wszystkim moja żona musi zacząć pracować nad sobą i to ostro. Ale czy ona chce? Wiem, jakim jest człowiekiem, że szybko się poddaje, nie lubi nowości (haha, jak to brzmi w relacji z tym, że jakoś nowego kochasia to mieć chciała). Nie wspominając o tym, że jej skłonności samobójcze nadają się do poważnego leczenia, o czym wczoraj też mówiliśmy.
Tamtego typa nie odpuszczę. List do żony wysłany, córka nie odpisuje - pewnie jeśli tatuś jej coś powiedział, to na zasadzie, że spotkał się kilka razy z jakąś kobietą. Nie wierzę, że opowiadał, że posuwał kobietę w wieku swojej córki w aucie i na łóżku małżeńskim kochanki. Żeby było ciekawiej, jego córka jest niesamowicie podobna do mojej żony. Nie wierzę, że opowiadał chciał opuścić swoją żonę i zacząć nowe życie... O ile to w ogóle prawda, bo coś mi się zdaje, że człowiek w jego wieku jest zbyt wygodny, żeby nagle zaczynać nową pracę, budować nowe fundamenty, nowe mieszkanie, kupować nowe meble i to jeszcze nie mając na to żadnej kasy przecież jako emeryt... Przypuszczam, że puściłby moją żonę bokiem, albo miałby ją dalej do posuwania na boku w jakimś mieszkaniu mówiąc cały czas i mamiąc ją, że rozwód z jego żoną to kwestia czasu i że lada dzień się od niej wyprowadzi...
Jeśli nie będzie z ich strony (żony i córki) żadnej reakcji, pojadę tam i jakoś to załatwię, by list do żony został wręczony w jej ręce, albo sam nawet z nią porozmawiam. Uważam, że należy im się ta prawda, z jakim człowiekiem żyją i żona i córka pod jednym dachem. Myślę, że wtedy otworzą im się oczy, bo teraz albo prawdy nie znają, albo znają ją baaaardzo okrojoną. Jaki on miałby interes w tym, by im mówić o tym co zaszło dokładnie? Przecież zniszczyłby siebie w ich oczach, runąłby cały mit wspaniałego tatusia.
Jednak to jest jakby kwestia poboczna - podstawą będzie tu relacja moja i żony.
Plemplem81, współczuję, to co przechodzisz to totalny koszmar. skądś znam te akcje..
Żona jest depresyjna. Chorzy na depresję poszukują ciągle sensu życia, czasami te poszukiwania wiodą przez innych "lepszych" albo "potrzebujących ich" partnerów, potem następuje odbicie zrozumienie krzywd które wyrządziło się rodzinie i w efekcie pogłębienie stanu depresyjnego.
Pociągnąłbym do odpowiedzialności terapeutę. Jako profesjonalista powinien wiedzieć jakie spustoszenie w psychice jego/jej pacjentów spowoduje rozwijający sie ich romans którego był świadom. W jaki sposób przeciwdziałał ? To skrajna nieodpowiedzialność.
Nie tylko ona jest wrakiem Tobie do tego stanu też blisko.
Zadbaj o swój stan zdrowie psychicznego i fizycznego.
Zonie potrzebne jest leczenie.
Teraputa + farmokologia.
Ale broń Boże z terapeutą który wiedział o romansie i nie zadziałał !!
Dla Ciebie - córka + sport, koledzy ( bez alkoholu !), zainteresowania.
Wiesz dużo sprzeczności w zeznaniach żony. Dlaczego nie była szczera przedtem, kiedy mówiła że nie żałuje tego co zrobiła ... chciała Cię znowu zranić, tym razem słowami.
Czy żona widzi potrzebę pracy nad sobą ?
ja słyszałem " a dlaczego to ja mam się zmieniać ? ja mam pracować nad sobą ? już i tak wystarczająco dużo pracuję!"
Do konsekwentnej, codziennej pracy nad soba biędzie potrzebny jej przewodnik... najlepiej osoba 3.
Co do gada -
może żona i córka chowają głowę w piasek... z jakichś powodów wolę przemilczeć sprawę bo może opinia sąsiadów, rodziny ... mogliby czuć się napiętnowani przez negatywną ocenę ich "tatusia".
Wewnętrznie jednak żałuje, bo widzi do czego to wszystko doprowadziło. Że nawet jak będziemy razem, to zniszczyła mnie, siebie, a jeśli sie rozejdziemy to też i nasze dziecko.
Zaczyna myśleć, widzieć co zmieniła.
Cytat
Dam jej czas pobyć w tym stanie, tak chyba najlepiej będzie.
Nie odciągaj jej myśli, daj jej trochę czasu. Nie atakuj, ale twój ból powinna widzieć.
O sms powinna cię powiadomić bezwarunkowo, ale mentalnie, to teraz ty nie istniejesz jako bliska osoba. Zrobiła to dla siebie. To też dobrze, bo z nim też nie chce być na serio.
Widziała furię, to dobrze, widzi że zmieniła świat w którym żyła. Moja do tej pory tęskni do tego rozważnego, taktownego, zapatrzonego w nią męża.
To, że ją wczoraj wpuściłeś to na własne ryzyko, tak samo jak byś jej nie wpuścił. Najlepiej wiesz w jakim jest stanie. I tak źle i tak nie dobrze. Trzeba było ją wpuścić i niechcieć z nią gadać ani słowa, bo nie ma o czym, jeśli ona chciała gadać.
Absolutnie nie czuj się winny, że robiłeś jazdy. To jest konieczne. Teraz odpuść, już trochę widzi, niech zacznie myśleć, ale musi mieć do tego przestrzeń.
Ona zacznie pracować ostro nad sobą, tylko wtedy gdy jej to uświadomisz i zaindukujesz. Bo skąd ma to wiedzieć. Ona myśli, że nad takimi rzeczami przechodzi się w milczeniu i nic nie musi robić, udowadniać, wystarczy, że raz coś powie. Zapomniała, że jest megakłamcą. Jeśli stwierdzi, że dużo da, aby ratować cokolwiek. Teraz to nie ten moment, dlatego odpuść.
Z tą nowością, to pamiętaj, że dziadek miał duży w tym udział. Zainteresował ją sobą, zbudował zaciekawienie wlepiając się w nią, zaimponował, jak zobaczył, że zassała, nie odpuścił.
O psychiatrze pomyśl, to może być dobre posunięcie.
Mam wrażenie, ze zacząłeś myśleć.
W kwestii pobocznej właśnie tyle powinieneś minimum zrobić. To wszystko co przypuszczasz z dużym prawdopodobieństwem może być prawdą. Właśnie te szczegóły, ta prawda musi do córki i żony dotrzeć.
Tak żeby wyszedł na totalnego gnoja. Nie musisz nic zmyślać, tylko przedstawić w odpowiednim świetle.
1. Uwiódł kobietę w wieku swojej córki, podobną do niej.
2. Rozbił jej małżeństwo, tak zawrócił w głowie, ze przestała być żoną i matką, bo widziała przed oczami tylko jego i chciała mu urodzić dziecko, do czego pewnie ją namawiał, bo nie stosowali zabezpieczeń (cios dla jego rodziny). Chciał z nią stworzyć nową rodzinę, bo tak jej mówił (ciekawe co one na to?).
3. Dziadek Janusz wykorzystał jej depresje (bo poderwał na terapii).
4. Zawrócił jej w głowie, żeby ją posuwać w krzakach, w samochodzie, a na koniec w waszym małżeńskim łóżku, bo jak cię nie było, to on zajmował twoje miejsce. Wcale nie widział w tym nic złego i jaki musiał byćodważny.
5. Przez to, że nie stosowali zabezpieczeń boisz się czy czegoś nie złapałeś.
6. Nie liczyła się dla niego twoja żona, ty i wasze dziecko, a napewno i jego rodzina. Wziął od życia to na co miał ochotę, bez wyrzutów sumienia, że wyrządza ogromną krzywdę tylu ludziom. Człowiek bez zasad moralnych i żadnych wartości.
7. Twoja żona, jako niestabilna psychicznie, oczywiście na to wszystko mu pozwoliła. Nie była w stanie się oprzeć takiemu osaczeniu.
To muszą wiedzieć, dołóż więcej.
Post doklejony:
Musisz położyć nacisk na konsekwencję czynów niby poważnego dojrzałego człowieka, którego zachcianki tyle zmieniły. Daj do zrozumienia, że nie zdecydowałeś, ale poważnie myślisz o rozwodzie, bo małżeństwo przez niego już nie istnieje.
Na to jakim jest człowiekiem musisz uderzać, ale widzisz: jest niejako przyzwolenie społeczne na posuwanie kobiet przez facetów. To one są szmatami jeśli się nie szanują i na coś pozwalają. Nie wiadomo co jego żona ma w głowie, jaki obraz świata ?
Jeśli ktoś nie jest emocjonalnie zaangażowany, to myśli, że taka natura facetów, żeby sobie pobzykać, a kobitki powinny mieć olej w głowie, wiedzieć przed kim majtki ściągają i czym to się może skończyć. Zwłaszcza jak dla fiuta poświęcają własne potomstwo. Jeśli nie mają oleju, to jednoznacznie się je określa.
W kurza mnie to, ale tak jest.
Plemplem,masz niezły zgryz,szczerze wspólczuje.Rób tak,zeby Tobie byo dobrze,nic jest w zyciu proste,ani zostać ani odejśc,szczególnie jak masz dzieci.Chyba najważniejsze jest to,że jak sie juz wie ,czego się chce,jak sie podejmuje decyzje,to powinna byc podjęta bez wahan,z całym przekonaniem.Naoisałam Ci,że po przeczytaniu Twojej historii,mam watpliwości,czy powinieneś rarować małżenstwo,czy tylko siebie.Zadałam tez pytanie,czy boisz się bez niej życ.Cieszę się,że pobudziło Cię do myślenia,bo widzisz BEZ niej oznacza tylko,ze bez takiej jaką znałeś.Ja uważam,że teraz jest inna,obca,i poznać naleząłoby ją na nowo,przynajmniej w sferze uczuć.Troche skomplikowany tok myslenia,zdaje sobie z tego sprawe,ale wspólnie przyznaliśmy,ze kobity myslą trochę inaczej niz mężczyzni,często to,co kobietom wydaje się LOGICZNE<dl mężczyzn jest totalnie niespójne i zakręcone.Facet dostrzega tylko białe i czarne,a kobiety jeszcze setke odcieni pomiedzy kolorami.I nie jest to zarzut w strone jakiejkolwiek płci,tak juz jest.nie zmienimy tego.I to jest piekne,pociąga Nas w sobie wzajemnie,własnie ta różnica płci.Rozumiesz mnie?Pewnie trudno.
Ja rozumiem,że ja kochasz,ze wszystkimi wadami,depresjami i i wyskokami,nawet ze zdradą.Postaraj się jednak spojrzeć chociaz troszkę z boku na nią,i sam siebie zapytaj czy ją chcesz kochac nadal taka jaką jest.Bo wbrew pozorom to ważne pytanie.A wiesz dlaczego?Bo uczucie,zwiazek,to kompromis,docieranie dwojga ludzi,bez wzgledu na to ile lat ze sobą żyją,to najpierw to myślenie o kimś,potem o sobie.To prawda.Tylko kazda prawda ma wyjątek,ale znowu wyjątek potwierdza regułę.
Gdzieś wspomniałęś,że odnosisz wrażenie,że piszą w Twoim temacie tylko Ci,którym się nie udało uratowac związków.Nie wiem,nie znam sytuacji wszystkich użytkowników.Mogę napisać tylko o sobie.
Mnie sie nie udało.Kiedyś uważałam,że to największa porażka mojego życia.Dzsiaj traktuję to jako szansę na nowe życie.I staram sie tę właśnie szansę wykorzystać.Może czasem nieumiejętnie,popełniam błedy,mam cały balast własnych doświadczen i demonów,ale jestem w stu procentach przekonana,że podjęłam właśiwą decyzję.Bo decyzja ,która i Ty musisz podjąć ,najpierw powinna się sugerować tylko i wyłacznie Twoim dobrem i tym ,co Ty chcesz.Dopiero potem wszystkimi innymi czynnikami świata.
Wstrętne to co piszę?Może i tak.Ja twierdzę,że to bolesne dorastanie,to przyjęcie do sibei,do swijej wiadomości,to pogodzenie się z tym,że to,co wydawałąo się nam kiedyś dobre,ba,nawet wspaniałe,dzisaj,po czasie ,takie juz nie jest.
Nieważnie,( dla mnie)czy będziesz z żoną,czy bez niej,nieważne jaką podejmiesz decyzje,ale dla mnie jest ważne,żebyś tę decyzję podjął z przekonaniem,że Twoje życie jest tylko jedno,że porafisz je wykorzystac,nie urodzisz się po raz drugi,nie bedziesz miał takiej szansy,przeżyj je po prostu jak chcesz.
Bo widzisz,ja zobaczyłąm w Tobie nie tylko zdradzonego użytkownika tego portalu,ale człowieka,któy kocha ytak jak ja kochałam.MImo wszystko.
a ja już dzisiaj wiem,że tak się nie da.Nie znaczy to,że nie da się kochac raz jeszcze ,wręcz przeciwnie,znam takich co kochają na nowo swoich nieiwiernych,ale znam tez takich,co kochają na nowo innych ludzi.Zawsze jednak jest to słowo;INACZEJ,równie mocno,może czasem nawet mocniej,ale inaczej.
Powodzenia Ci życże i mam nadzieję,że zrozumiałeś chociaz częśc,z tego co napisała Kobieta,z całą pokręconą kobiecą logiką.
P.S.
I nie dziwię się,że jej otworzyęłś drzwi,kiedys też bym tak zrobiła.Kochasz ją,to w tej sytuacji normalne.Ale po czasie,nawet w miłości obarczonej doświadczeniem zdrady do głosu zaczyna dochodzić rozum,bo życie po zdradzie to nie walka o związek,małżenstwo,ale PRZEDE WSZYSTKIM WALKA O SIEBIE.
trenujesz kickboxing więc dorzuć do tego mma, zacznij sparować z innymi i rozładujesz nadmiar negatywnych emocji, to naprawdę pomaga.
a co do żony, to cóż ona podjęła decyzję wychodząc z domu, nie wierzę że nie było to zaplanowane z kochasiem, najwyraźniej on ją rzucił i stąd ten powrót na łono rodziny, wróciła bo woli przemęczyć się u Twojego boku niż być sama i zacząć pracować na siebie.
musisz pokazać jej że nie jesteś leszczem który da sobą pomiatać, Ty już się starałeś, teraz zacznij ją ignorować i obserwuj jej reakcje, jak nie będzie się wystarczająco starać to po prostu torba za drzwi i do widzenia.