Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Niby wszystko proste i logiczne....choć sam pierwszy akapit, choć w jakimś sensie spójny z moim pojmowaniem "uruchamiania/indukowania" miłości, jest dla mnie często występującą okolicznością towarzyszą...takie "kochanie"...sam algorytm (być może nawet poprawny) wg mnie nie służy tylko egzaltacji, ale sprawieniu by ktoś inny był nie mniej ważny niż Ja...nie ważniejszy...nie mniej ważny...
W.S. fajnie pisze, spójnie, fajnie też dyskutuje pod artykułami...W sumie jakby rozkładając jego życie po życiu zadać pytanie: które Ja jest najważniejsze..???niezależnie od perspektywy???
Post doklejony:
sorry...to wyżej to odnośnie tekstu Yorika....
Amor...ja rozumiem o czym piszesz...
Od razu tez wytłumaczę, że gdy piszę "nie mniej ważny" - nie rozumiem nadgorliwości w działaniu, altruizmu, nawet samego działania, narzucania itp...bardziej chodzi o czystą intencję
Od razu tez wytłumaczę, że gdy piszę "nie mniej ważny" - nie rozumiem nadgorliwości w działaniu, altruizmu, nawet samego działania, narzucania itp...bardziej chodzi o czystą intencję
gdzie masz czyste intencje w rozwiązaniu służącemu tylko jednej ze stron?
czyli nie temu ogólnemu dobru i harmonii, a jedynie jednej stronie?
Ja nie wiem jak wygrać, ale wiem, że nie zamierzam przegrać.
Kurcze! Amor ja rozumiem twoje podejście...naprawdę...nawet kosztem rozumienia mojego podejścia jako egoistycznego....ale swoją miłość do najbliższych widzę w pragnieniu dobra...nawet w samej intencji bez dookreślania, bez rozkminiania czym jest to dobro....na zasadzie: żono życzę Tobie tego czego sobie życzysz, życzę Tobie tego co jest dla Ciebie szczęściem, moja miłość do ciebie ograbia mnie z zazdrości skierowanej w Twoją stronę...itp....jeżeli będziesz chciała wesprę cię jak umiem...obdaruję czasem, bliskością i zaangażowaniem......itp itd
Być może powinienem się tak rozwinąć i pragnąć dobra dla wszystkich...być może wtedy człowiek jest najbardziej rozwinięty - jak JCH...nie wiem....wiem że bez problemu łapię się na tym że nie wszystkich miłością obdarowuję, że nie dla wszystkich zawsze chce dobrze...w przypadku żony czy dzieci jest inaczej...nie wiem czy to próżność, czy egoizm czy to pragnienie "dobra" to poprostu miłość....chyba wiem jak powstała, jak została uruchomiona...pamiętam zgodę na bliskość, otwartość, poznanie,...pamiętam obustronne zaangażowanie....i odczuwam to tak jak odczuwam....Ja ją tak interpretuję....być może źle....ale jak mogę określić swoje intencje jeśli się mylę...żywię nadzieję że się nie mylę...Umiem tak....staram się jak umiem...może kiedy będę wiedział czy postrzegał miłość inaczej...wtedy będę robił inaczej...najlepiej jak będę umiał...ale na razie nie demonizuje intencji, które czuje, które są w jakimś sensie mną...mną w tm czasie o 16:40 4 lutego 2020...
wiem że bez problemu łapię się na tym że nie wszystkich miłością obdarowuję, że nie dla wszystkich zawsze chce dobrze...w przypadku żony czy dzieci jest inaczej...nie wiem czy to próżność, czy egoizm czy to pragnienie "dobra" to poprostu miłość....chyba wiem jak powstała, jak została uruchomiona...pamiętam zgodę na bliskość, otwartość, poznanie,...pamiętam obustronne zaangażowanie....i odczuwam to tak jak odczuwam....Ja ją tak interpretuję....być może źle.
nie chce Cię martwić, ale takie zachowania atawistyczne, czy jak to nazywasz "miłość", to ma co drugi królik w kapuście, czy lis w norze,
Co chcę przekazać???
Nie demonizuje tzw. dobrych intencji...
Królik mówisz???Ja mówię o wyborze...O zgodzie na poznanie...nie o pożądaniu...dla mnie bliskość to nie kopulacja....chyba nie chce tego już rozwijać....zapewne jest wiele sposobów odnalezienia w sobie miłości do kogoś...Ja widzę co najmniej kilka sposobów "znalezienia w sobie tej siły",
I nie chodzi tylko o żonę czy męża,...ale już chyba wystarczy.....hej
Niby wszystko proste i logiczne....choć sam pierwszy akapit, choć w jakimś sensie spójny z moim pojmowaniem "uruchamiania/indukowania" miłości, jest dla mnie często występującą okolicznością towarzyszą...takie "kochanie"...sam algorytm (być może nawet poprawny) wg mnie nie służy tylko egzaltacji, ale sprawieniu by ktoś inny był nie mniej ważny niż Ja...nie ważniejszy...nie mniej ważny...
A co tu jest nielogiczne ? Czemu siejesz zamęt? Nie jest okolicznością towarzyszącą, w pierwszych fazach ta egzaltacja odbierana jest jako miłość, w późniejszych etapach staje się składową aż w końcu zanika. To co Ci się wydaje tego nie zmieni.
Ja napisałem krótko o istocie zjawiska, Ty o sobie.
Cytat
...ale swoją miłość do najbliższych widzę w pragnieniu dobra...[...].nie wiem czy to próżność, czy egoizm czy to pragnienie "dobra" to poprostu miłość....
Czemu o tym piszesz? Chcesz się pochwalić jednocześnie rozmydlając czyjś przekaz pisząc o wszystkim i o niczym?
O miłości Agape, ofiarnej pisała już amorka na 3 stronie, krótko zwięźle i na temat -
Cytat
Kochasz, to ofiarowujesz i nie czekasz, nie liczysz, na zwrot. Dajesz, bo masz i chcesz kogoś obdarować. Masz czyste intencje. Nie wchodzisz w żadne stęchłe altruizmy, podbudowane sprytnie ukrytym egoizmem.
Cytat
Co chcę przekazać???
Nie demonizuje tzw. dobrych intencji...
Fajnie, tylko w związku z czym chcesz to przekazać i komu?
Powierzchowności, wymuszanie i interesowna gra pozorów to dla Ciebie dobre intencje? To współczuje.
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Przypadkowo wpadłem dziś na temat. Myślę, że adekwatny:
Subtelne formy przemocy w związku. Większość z nich traktujemy jako "dowody miłości"
Nie będę pisać dziś o biciu, poniżaniu, wykorzystywaniu seksualnym, krzyku, krytykowaniu etc. O tym pewnie niejednokrotnie czytaliście. Chcę dziś napisać o objawach przemocy, ale tych mniej oczywistych - subtelnych.
Subtelne formy przemocy w związku. Większość z nich traktujemy jako "dowody miłości"
Takich, po których czujesz się "marnie, byle jak, kiepsko" (wszystkie określenia pochodzą od moich pacjentek/klientek, ofiar przemocy domowej), ale nie bardzo możesz coś drugiej stronie zarzucić. A już na pewno nie podejrzewasz partnera/ki o to, że np. rozpieszczając cię, okazując zazdrość, martwiąc się, są wobec ciebie "przemocowi". A jednak.
O przemocy mówi się i pisze coraz częściej. Coraz więcej z nas zaczyna sobie zdawać sprawę, że krzyk, krytyka, poniżanie, grożenie, ograniczanie pieniędzy (gdy nie ma takiej konieczności), zmuszanie do współżycia lub takich zachowań seksualnych, na które nie mamy zgody, nie wspominając już o biciu, kopaniu, szturchaniu, szarpaniu - są to wszystko zachowania przemocowe. Ale jest też przemoc bardziej nieoczywista, na którą chciałam Was uczulić. Umiejętność jej rozpoznania jest pierwszym krokiem do jej zatrzymania.
1. Obrażanie się
Ania (20 lat), za każdym razem kiedy Karol (21 lat) mówi coś nie po jej myśli, obraża się. Wychodzi, trzaska drzwiami i nie odbiera telefonów przez co najmniej kilka dni. W tym czasie Karol nie wie, co ma robić. Dobijać się, próbować, starać się, przepraszać? Czy odpuścić? Ponieważ Karol nie lubi się kłócić, zazwyczaj Ani ulega i unika tematów spornych. To powoduje, że ona jest zadowolona, uśmiechnięta i pozornie wszystko jest w porządku. Z pozoru, bo Karol zaczyna czuć, że nie może mówić tego, co myśli, żeby nie groziło to zerwaniem przez Anię kontaktu. Tak zaczyna się proces, prowadzący do odebrania sobie prawa do autentycznego wyrażania siebie.
Beata (18 lat) co jakiś czas funduje Michałowi (20 lat) tzw. "ciche dni". Kiedy Michał pyta, co się stało, słyszy uporczywe: "nic". Albo "jeśli nie wiesz, tym bardziej jest mi przykro". Beata ostatecznie powie, o co chodzi, ale musi to trochę potrwać. Trzyma Michała w napięciu i niepewności, by ten doszedł do wytrenowania w byciu czujnym jak radar, czego też Beata chce, oczekuje, potrzebuje. Musi być czujny, bo Beata mu nie powie. A jeśli ten się nie domyśli - po kontakcie.
Obrażanie jest formą przemocy, ponieważ prowadzi do zerwania kontaktu, co uniemożliwia porozumienie. Jest manipulacją, pod którą kryje się komunikat: "albo zrobisz, co ja chcę, albo cię ukarzę zerwaniem więzi". Mów o co ci chodzi wprost i od razu. Daj drugiej stronie prawo do innego zdania. Nikt nie jest po to, by spełniać twoje żądania.
Subtelne formy przemocy: obrażanie
2. Nadopiekuńczość
Basia (22 lata) poznała Bogdana (22 lata) rok temu. Jak mówią znajomi pary r11; uwiodła go w sposób klasyczny, czyli przez żołądek do serca. Codzienne kolacje w dwóch daniach, obiady noszone do pracy r11; można ulec urokowi. Basia gotuje do dziś. Jedynie ona, bo Bogdan nie bardzo potrafi. Zresztą Basia jak ugotuje, czuje się spokojniejsza, że Bogdan zjadł coś porządnego. Koledzy mu zazdroszczą ("ty to masz dobrze!". Bogdan przyznaje, że owszem ma, chociaż zaczyna przeszkadzać mu skutek uboczny opiekuńczości Basi: dodatkowych 8 kg na wadze, a nigdy nie należał do szczuplaków. Basia dba o Bogdana nie tylko w kuchni. "Ubrałeś się ciepło?", "przygotowałeś się na jutro do pracy?", "kiedy w końcu pójdziesz do lekarza?", "załatwiłam ci wizytę u fryzjera" - to tylko niektóre przykłady wskazujące na Basi troskę. Bogdanowi jest z Basią dobrze, wygodnie, cieplusio, aler30; Tak mu jakoś, i energia, i libido "poleciało"r30;
Romek (24 lata) jest niezwykle troskliwym partnerem Joasi (19 lat). Jest tak pomocny, że wyręcza ją właściwie we wszystkim (załatwianie spraw w urzędach, na uczelni, wszędzie zawiezie, przywiezier30. Kiedy Joasia chce wyjść z koleżankami, Romek jest niepocieszony. Nie zabrania, ależ skąd. On po prostu martwi się, że Joasi stanie się coś złego. - Nie idź - prosi Romek. - A jak cię ktoś napadnie? Nie wybaczyłbym sobie. Będę spokojniejszy, jak zostaniesz w domu. - No i zamyka tym Joasi usta. Joasia jest trochę zła, bo chciałaby potańczyć, pośmiać się - normalne. Ale Romek by się martwiłr30; - W gruncie rzeczy to słodkie - kwituje Joanna.
Nadopiekuńczość jest przemocą, ponieważ upośledza drugą osobę. Notoryczne wyręczanie kogoś z czynności, którą mógłby wykonać sam (nie mówimy o okazjonalnej pomocy) jest ograniczające czyjś potencjał i zasoby. Nie pozwala rozwinąć skrzydeł i poczuć własnej mocy (np. Bogdanowi jest wygodnie, ale przestał czuć dostęp do swojej męskiej, aktywnej energii). A usprawiedliwianie zachowań ograniczających swoją troską ("martwię się" jest w gruncie rzeczy myśleniem o sobie i swoim komforcie. A więc tak naprawdę egoizmem, nie miłością. Miłość rozwija, a nie ogranicza. Kochaj i wspieraj rozwój.
3. Zazdrość
Iwo (23 lata) jest partnerem Kingi (20 lat) r11; dziewczyny naprawdę atrakcyjnej. No i jest zazdrosny. Z jednej strony, powiedziałby ktoś, nie ma się co dziwić. OK, gdyby jeszcze uczucie zazdrości zdołał zachować dla siebie, ale Iwo w związku z tym robi różne rzeczy. Np. nie godzi się, żeby Kinga wychodziła do znajomych/pubu/dyskoteki samodzielnie. Jeśli Iwo nie może, Kinga też spędza wieczór w domu. Pójdą innym razem, trudno. Kiedy Kinga próbuje się sprzeciwić, zarzuca jej, że "widocznie chce się z kimś spotkać bez niego, bo gdyby nie chciała, nie widziałaby problemu w tym, że pójdą innego dnia, razem". Więc Kinga - nie mając nic do ukrycia - dla świętego spokoju odpuszcza. W ciągu dnia Iwo dzwoni po kilka razy. Zaczyna od pytania "gdzie jesteś?" Kiedy Kinga się buntuje i zarzuca ukochanemu kontrolę, ten odwraca kotem ogonem, mówiąc, że "skoro Kinga nie może powiedzieć wprost, widać, coś jest jednak nie w porządku, a jego zazdrość jest uzasadniona". Zachowanie Iwo doprowadziło do tego, że Kinga spotyka się tylko z koleżankami. Od kolegów się wręcz opędza, żeby Iwo nie miał powodu do podejrzeń. - Chociaż ten zawsze się do czegoś przyczepi r11; mówi kobieta.
Mika (22 lata) jest w związku z Aleksem (23 lata). Mika Aleksowi nie ufa, choć właściwie ten nie daje jej do tego powodu. Mika jest zdania, że "facet jest tylko facetem, trzeba chuchać na zimne". Tym chuchaniem jest ze strony Miki sprawdzanie konta mailowego, telefonu. Oczywiście w tajemnicy. Mika wyznaczyła też dni, w jakie Aleks może wychodzić na piłkę z kolegami, a robi to, jak twierdzi, w celu utrzymania ich związku i wspólnego czasu w jako takim porządku. Mika nie wyraziła również zgody na to, żeby Aleks jechał na zagraniczne szkolenie na cały miesiąc bez niej. r11; Nie ma dyskusji r11; powtarza Aleks. r11; Raz na jakiś czas wychodzę z kumplami na piwo. Nie mogę powiedzieć, że Mika mi zabrania. Ale obrzydza mi te wyjścia tak, że chyba i tak z nich zrezygnuję. Nie mogę znieść tego suszenia głowy r11; po co idziesz, po co pijesz, o czym gadacie, mówiliście o mnie, nie życzę sobie, żebyś mówił o mnie, twoi kumple to kretynir30;
Jeśli zazdrość prowadzi do kontrolowania i ograniczania czyjejś swobody oraz zachowań r11; jest przemocą. U podłoża skrajnej zazdrości i zaborczości leży przeświadczenie, że druga osoba jest twoją własnością, należy do ciebie, a ty możesz pozwalać lub nie, na to, co robi. Pozwól, by ktoś był z tobą, bo tego chce, a nie dlatego, że się boi. Nie ma nic piękniejszego. Być z tobą z miłościr30; Wyobraź sobier30;
4. "Dla twojego dobra"
Michalina (22 lata) opowiada mi o swoim związku z Markiem (25 lat). Zaczyna w ten sposób: "On jest przede wszystkim bardzo troskliwy i opiekuńczy. Martwi się o mnie. Zwraca uwagę, żebym nie marnowała czasu na głupoty. Pilnuje, żebym się uczyła i rozwijała. Dba też o moje relacje". Prawdę mówiąc, zaniepokoiły mnie słowa "pilnuje" i "zawraca uwagę". Ciekawi mnie też co oznacza, że "dba o moje relacje". Ale odwołuję się do czegoś innego: "Skoro jest w porządku, a wręcz bardzo dobrze, dlaczego jest pani taka smutna?". Bo istotnie, Michalina wydaje się być przygnębiona, jakby przygnieciona. Okazuje się, że pod hasłem "zwraca uwagę, żebym nie marnowała czasu na głupoty", kryje się ograniczanie Michalinie jej ulubionych zajęć (spotkania z koleżankami, zajęcia z ceramiki). Pod stwierdzeniem "dba o moje relacje", chowa się też dobieranie Michalinie odpowiednich znajomych.
"Marek selekcjonuje moich znajomych i odsiewa tych, którzy wydają się puści. Sprawdza też czy się uczę, zaliczam egzaminy, raz nawet był na uczelni, żeby dowiedzieć się o wyniki. W tygodniu nie zgadza się, żebym wychodziła wieczorem, bo tydzień jest na obowiązki, a w weekendy nie mogę chodzić sama późno, bo on się niepokoi". Okazuje się, że Marek ma na wszystkie swoje zalecenia jeden podstawowy argument: "Jestem starszy, wiem lepiej, zaufaj mi" oraz "To przecież dla twojego dobra".
Słowa "To dla twojego dobra", "Wiem, co dla ciebie dobre", bardzo często są przykrywką dla zachowań ograniczających swobodę drugiego człowieka. Podobnie jak nadopiekuńczość. A skłonności do ograniczania czy kontrolowania, są przemocowe.
5. Zaniedbywanie, chłód emocjonalny
Dorota (27 lat) jest mężatką od siedmiu lat. Wyszła za mąż za Czarka (35 lat), ponieważ "chciała uciec z domu, od rodziny". Cezary wydawał się jej "duży, silny i dający poczucie bezpieczeństwa". Ale Dorota szybko zorientowała się, że od męża nie dostanie tego, co potrzebuje. Cezary jest z pewnością skryty. Nie mówi o sobie, nie rozmawia o relacji. Jednak również nie słucha. Kiedy Dorota zwierza się ze swoich spraw, Cezary wychodzi z pokoju i zamyka drzwi, albo patrzy w telewizor. Dorota próbowała z mężem rozmawiać na temat tego, co czuje, gdy ten zachowuje się w taki sposób. "Taki już jestem" - odpowiedział. Cezary nie tylko nie potrafi o uczuciach rozmawiać, on również uczuć nie okazuje. "On mi nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Nigdy też nie zrobił nic, żebym mogła to poczuć" - mówi Dorota. Cezary zupełnie nie ma wglądu w całą sytuację. Kiedy Dorota przyznała się do krótkiego romansu ("Szukałam bliskości, czułości", obwinił ją za wszystko, zupełnie nie widząc swojego udziału w tej dramatycznej decyzji. Od tego czasu jeszcze bardziej się izoluje.
W takiej skrajności, chłód emocjonalny jest formą przemocy, ponieważ nie daje szansy na zbudowanie kontaktu i bliskości. Dodatkowo, jeśli towarzyszy temu brak chęci do wyjścia ze skorupy i zupełny brak gotowości do poniesienia konsekwencji za swój udział w relacji r11; trudno mówić o możliwości porozumienia. Wielokrotnie pisałam o tym, że partner nie jest od tego, by zaspokajać nasze neurotyczne potrzeby z dzieciństwa, ale chyba zgodzimy się, że zupełny brak kontaktu, uczuć, wsparcia jest "patologiczny". No bo na czym opierać taki związek?
Subtelne formy przemocy w związku: chłód emocjonalny
6. Karanie brakiem bliskości, w tym erotycznej
Kamil (23 lata) żyje w wolnym związku. Zgłasza się do mnie z powodu licznych objawów psychosomatycznych (objawów z ciała mających swoje podłoże emocjonalne). Rozmawiamy o jego relacji z partnerką (Małgorzata, 22 lata).
- Niby jest dobrze. Jak jest dobrze, bo jak nier30; r11; zaczyna Kamil.
- To co? r11; pytam.
- Wie Pani, narazić się mojej Małgosir30;
- To jak się Pan jej naraża?
- Jest koniec. Z rozmawianiem, seksem. Kiedy jest ze mnie niezadowolona, ucina wszelkie dyskusje, odwołuje wspólne spotkania, a o seksie mogę zapomnieć, dopóki jej nie przejdzie.
- A kiedy jej przechodzi ?r11; pytam
- Kiedy ja przeproszę.
- A czym może się Pan jej narazić?
- Jest cała lista rzeczyr30; A czasem nawet nie wiem, czym. A jak już ja przeproszę, ona to kwituje: "No, teraz możesz mnie dotknąćr30;"
Pytam Kamila, jak się z tym czuje.
- Podle. Jak jej podnóżek. Potem nawet mam trudności, żeby się jakoś w tym seksie rozluźnić i postarać.
No, zupełnie się nie dziwię - myślę, a może nawet mówię na głos.
Karanie brakiem bliskości jest przemocą, manipulacją. Podobnie jak z obrażaniem - i tu kryje się komunikat: "Albo zrobisz, co ja chcę, albo cię ukarzę zerwaniem więzi". Wykorzystywanie seksu do "załatwiania" swoich spraw w związku, odbija się nie tylko na tej sferze, ale i na innych (poczucie własnej wartości etc). Inną sytuacją jest ta, kiedy z powodu nieporozumienia, nie mamy na seks ochoty. Ale wtedy nie mówimy o prowadzeniu gry w celu uzyskania profitów, ale o postępowaniu zgodnie z aktualnymi potrzebami.
Subtelne formy przemocy w związku: brak bliskości
7. Monologowanie
Aleksandra (19 lat) i Kostek (20 lat) są parą od dwóch lat. Pojawili się u mnie z powodu pewnych trudności w porozumieniu. Rozmawiamy o ich sposobach komunikacji ze sobą. Okazuje się, że Aleksandra prezentuje jeden podstawowy sposób komunikowania się z Kostkiem - monologuje. Konstanty opowiada o swojej perspektywie: "Olka, gdy ma o coś do mnie żal czy pretensje, zaczyna mówić. Mówi długo, potrafi wiele godzin, a wraca do tego wiele dni. Nie można jej wejść w słowo, a ona tylko się nakręca. Powtarza po sto razy to samo. Nie krzyczy, ale mówi. To jest strasznie męczące, a nasz wspólny przyjaciel sam powiedział, że to już zaczyna przybierać znamiona dręczenia".
Monologowanie w takiej postaci, w jakiej robi to Ola, może przybierać znamiona przemocy. Wyładowywanie emocji poprzez wielogodzinne mówienie, redukowanie napięcia poprzez wielokrotne powtarzanie, niedopuszczanie kogoś do głosu - jest przekraczaniem granic czyjejś wytrzymałości.
Źródło:
Agata Wilska
Daj się poznać
A ta,, opiekuńczość"to trafione, należy się przyjrzeć szczególnie, bo bezemnie to..................................... itp, wszystko po to, aby odebrać wiare w siebie i wartość. A okazuje się, ze w pojedynke można wszystko. Im trudniejsza sytuacja życiowa, tym gorzej? NIE, tym lepszy sprawdzian i szansa odkryć większą wartość i możliwości.
Kurcze naprawdę mam pogoń myśli w głowię i nie mogę ich ogarnąć w słowa. Dla mnie normalnym w pragnieniu i dążeniu do swojego i czyjegoś dobra jest miksowanie i tego co Ty piszesz i tego co amor. Może i to faktycznie wygląda na rozmydlanie. Nikt nie lubi wychodzić na idiotę czy - Ja też nie. Chyba odpocznę od zetki...Może podam tylko jeden artykuł, który z różnych względów jest dla mnie bliski i rozprawia o tym o czym chciałem...nie chcę tylko by był wzięty za reklamę...nie wiem czy go skopiować i tu wkleić??
Nikt nie lubi wychodzić na idiotę czy - Ja też nie. Chyba odpocznę od zetki...
za bardzo bierzesz do siebie zwykłą rozmowę i wymianę wiedzy/doświadczeń;
żaden człowiek nie jest idiotą tylko dlatego, że np popełnia jakiś błąd, czy nie ma jakiejś wiedzy;
to właśnie na tych błędach i docieraniu szczegółów uczymy się od siebie nawzajem najwięcej;
w toku naszego, jeszcze pruskiego modelu edukacji, wmawia się ludziom, że popełnianie błędów jest szkodliwe i świadczy o niskiej inteligencji;
nie, tak nie jest; to na błędach uczymy się najwięcej;
popełnianie błędów nie świadczy o tym, że ktoś jest idiotą;
wpojony nam lęk przed ich popełnianiem ( lęk, że od razu zostaniemy jednoznacznie negatywnie ocenieni), tylko niepotrzebne zamyka ludzi przed rozwojem;
Post doklejony:
a świadome budowanie bajki o jakiej mówi Starowicz, to zupełnie coś innego, niż trwanie w złudzeniach;
za bardzo bierzesz do siebie zwykłą rozmowę i wymianę wiedzy/doświadczeń;
Cytat
żaden człowiek nie jest idiotą tylko dlatego, że np popełnia jakiś błąd, czy nie ma jakiejś wiedzy;
to właśnie na tych błędach i docieraniu szczegółów uczymy się od siebie nawzajem najwięcej;
w toku naszego, jeszcze pruskiego modelu edukacji, wmawia się ludziom, że popełnianie błędów jest szkodliwe i świadczy o niskiej inteligencji;
nie, tak nie jest; to na błędach uczymy się najwięcej;
popełnianie błędów nie świadczy o tym, że ktoś jest idiotą;
wpojony nam lęk przed ich popełnianiem ( lęk, że od razu zostaniemy jednoznacznie negatywnie ocenieni), tylko niepotrzebne zamyka ludzi przed rozwojem;
Zupełnie się zgadzam...Ale muszę Yorikowi przyznać rację: mam galopadę myśli w głowie...
I nie przejmuj się...Ja nie biorę do siebie waszych wypowiedzi jako krzywdzących mnie...Ale też gdy zauważam złą tonację (nie istotne czy z mojej strony czy z Waszej, nawet może niepotrzebnie postrzegam Ją jako złą) to też wolę dać sobie trochę czasu i coś przetrawić...Nie uciekam, nie zamiatam myśli pod dywan...ot taki chillout...ale wrócę do tych myśli...
Tak też czasem buduję swoją bajkę....co jakiś czas sprawdzam czy świadomie...jak przy każdych sieciach neuronowych....taka walidacja
Post doklejony:
Sorki amor..cytat źle objąłem ....
Post doklejony:
Kuźwa...tzn...nie źle objąłem..tylko niepotrzebnie wkleiłem...bo zgadzam się zupełnie, ale nie biorę do siebie, tak jak to być może wygląda...bo ta wklejka nad cytatem wygląda tak jakbym przedrzeźnił amor...kuźwa....tzn. biorę do siebie jako: postaram się przeanalizować, a nie jako bólu czy focha....no wiecie o co chodzi...
msz - skup się!