Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Rozbieracie zdania na słowa.
Szukacie odpowiedzi na pytania, na które nie ma obiektywnych metod pomiarowych.
Jak obliczyć szczęście, jak zmierzyć miłość.
Każdy z nas inaczej to postrzega, każdy ma inne doświadczenia.
Może po prostu uwierzmy Niezapominajce ,ze jest szczęśliwa.:wykrzyknik
Zdrada - to doświadczenie w życiu. Trudne, bolesne ale jest niestety częścią współczesnej ( i nie tylko ) obyczajowości.
Naszym zadaniem jest uwierzyć w siebie, we własną wartość jako człowieka.
Nie mówię - godzić się ze zdziczeniem obyczajów.
Walczyć gdzie się da, pokazywać jakie skutki zdrada powoduje.
Ale mam wrażenie ,że to rozbieranie naszych emocji za spółgłoski, samogłoski nie pozwala zacząć normalnie żyć. To w końcu teraz od nas SAMYCH zależy jakość każdego dnia
Morfeuszu, ja nie pisałam nic o wybaczeniu. Ja nigdy nie przebaczyłam. Nie czuję w tej chwili nienawiści, raczej nieprzychylną obojętność, ale nigdy nie wybaczyłam i nie wybaczę choćby w imię zasad.
Tak wiem, że użyłem słowa "wybaczać", ale sens wydaje mi się ten sam i można wsadzić słowo "żal". Chodziło mi o wewnętrzną harmonię, pogodzeniem się z tym co się stało, wyciągniecie wniosków, przez to polepszenie życia w przyszłości. To, że mamy wszystko poza sobą, nie ma tego ciężaru, budujemy coś nowego, z kimś innym.
Jednak uważam, że aby to osiągnąć w sposób maksymalny, musi być wybaczenie. Bez tego nie da się uzyskać wyżyn. Marto, czy aby wybaczyć musisz ponownie kochać/lubić wiarołomnego? Ja też czuje obojętność, jednak nie czuje złości i chyba to się nazywa wybaczaniem. Nie muszę z nią na siłę się spotykać, ale kiedy widzę na ulicy, to także nie mam zamiaru zawracać.
Post doklejony: Nutoj
Cytat
Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje. Moze się okazać, że za kilka lat się rozejdzie, ale póki czuje się szczesliwa to niech nikt jej nie wmawia, że nie jest
Niczego ja nie wmawiam Niezapominajce, chciałem uzyskać to, co było w pytaniu, i to co pisałem w postach wyżej. Sama ona wie jak się z tym czuje, bo siebie nie oszuka. Kiedy odpowiedziała mi na moje pytania, śmiem twierdzić, że pisała co w tej chwili czuje i o to jestem jej wdzięczny. Przecież tu o to chodzi, aby się rozwijać i dzielić się doświadczeniami.
Każdy z uczestników wyciągnął wnioski i przyrównał to do siebie, do swojej sytuacji. Każdy z nas jest inny a doświadczenia Niezapominajki są bardzo cenne. Pomagają wiele rzeczy zrozumieć.
Post doklejony: kobieta123
Cytat
Jak obliczyć szczęście, jak zmierzyć miłość.
Każdy z nas inaczej to postrzega, każdy ma inne doświadczenia
Temu służyły pytania, aby dowiedzieć, jak szczęście postrzega Niezapominajka a jak Ja. Wiem, że co osoba to opinia na ten temat. Dlatego chciałem to przybliżyć, aby mieć jakiś punkt odniesienia.
Niezapominajko , życzę Ci powodzenia i nie zmarnujcie tego, co razem rozpoczęliście.
marta09876 napisał/a:
Niezapominajko, w żadnym razie nie wiem lepiej od Ciebie co czujesz ani co myślisz. Ale dokładnie czytam co piszesz. Nie ja napisałam o żalu, który masz do męża tylko Ty sama w odpowiedzi na pytanie Morfeusza. W toku dalszej dyskusji (odpowiedzi na mój komentarz) piszesz, że żalu nie czujesz. Ja się gubię w takiej dyskusji, bo albo coś jest tak albo siak, a jak jest Ty jedna wiesz, ale podajesz sprzeczne informacje.
Właśnie wcześniejsza Twoja wypowiedź pokazała, że nie czytasz tego co pisze. Zwróciłam Ci na to uwagę. Ale najlepiej odwinąć kota ogonem jak to się powiada. Mam żal, ale nie taki żeby mi przyćmił myślenie i zatruwał życie.
Cytat
Konsekwencje swoje poniósł. Po drugie Jego wyrzuty sumienia są najlepszą konsekwencja tego co zrobił. Nie jest łatwo żyć ze świadomością, że skrzywdziło się kogoś kogo się kocha.
Nie wiem, nie jestem u niego w głowie, ale pamiętaj, że mimo iż to osoba bliska i kochana przez Ciebie, to Ty też w niej nie jesteś. Jeśli już stosujesz zasadę ograniczonego zaufania, stosuj ją konsekwentnie. To, że Tobie się wydaje, że nie jest łatwo żyć z taką świadomością nie znaczy, że jemu nie jest łatwo z nią żyć. To raz, a dwa co to za miłość, która krzywdzi?? To w ogóle jest miłość? Skrzywdziłabyś świadomie kogoś kogo kochasz?
Nie musisz mi mówić co dla mnie dobre co nie, stosuje ponad dwa lata przynosi same zyski nie straty.
Cytat
Zaufanie ma bardzo duże jak na to co zrobił.
Jak powiedziałam wyżej - dla mnie to nie zrozumiałe. Zaufanie jest, albo go nie ma. W ograniczonym zaufaniu występuje kontrola, obawa, albo zaufanie tylko w pewnych sytuacjach. To oznacza, że zaufania tak naprawdę nie ma
Żadnej kontroli nie ma, obawy także więc dalej to nie zaufanie?
Cytat
O jakim konflikcie piszesz? Ja mam wewnętrzny spokój i harmonie, żadnego konfliktu. Nie szukajcie na siłę czegoś czego nie ma.
Konflikcie, który wyłuszczyłam w poprzedni poście i w tym aktualnym. Sprzeczności, których nie da się pogodzić. Choć zdaje sobie sprawę, że kobiety potrafią omijać problemy, nie myśleć, dostosowywać się, znajdować te kilka okruchów spokoju, które potem nazywają szczęściem, bo tak czują i mogą robić to przez lata.
Nie każda kobieta jest taka sama.
Cytat
Niezapominajko, Twoje życie, Twoje wybory, Twoje szczęście/nieszczęście. Jeśli Ci z tym dobrze, to tak żyj i nikomu nic do tego, ale też nie wymagaj od innych/niektórych by to rozumieli.
Nie wymagam, ja pisałam o szczęściu, własnym szczęściu to Wy mi zarzucacie brak.To były Wasze pytania, nie moje.
Cytat
Ja nie rozumiem i jestem przekonana (po Twoich nieco sprzecznych opisach), że ten misternie wykonany psychologiczny stelaż półprawd Waszego związku jest niezwykle kruchy i chwiejny.
Dla Was każdy kto daje szansę jest stracony. Nikomu się nie uda, a są na portalu ludzie którym świetnie się wiedzie. Ale nie- przecież kłamią, to tylko wyobrażenia, przecież żyć szczęśliwie się nie da. Wasza sprawa co o tym myślicie, nie narzucacie nikomu własnych myśli i przekonań, bo mówicie z perspektywy siebie.
Cytat
morfeusz napisał/a:
Wiem, czym jest dla Niezapominajki szczęście, sama to napisała widzę też co pisze w innych postach. Wiem, czym dla mnie jest szczęście.
Bzdura - nie napisałam czym dla mnie jest szczęście a napisałam czym dla mnie jest miłość. Odpowiedziałam na pytania owszem, ale myślę, że mało obrazujące moje szczęście.
Cytat
kobieta123 napisał/a:
Może po prostu uwierzmy Niezapominajce ,ze jest szczęśliwa.:wykrzyknik
Wątpliwe czy potrafią.
Cytat
morfeusz napisał/a:
Temu służyły pytania, aby dowiedzieć, jak szczęście postrzega Niezapominajka a jak Ja. Wiem, że co osoba to opinia na ten temat. Dlatego chciałem to przybliżyć, aby mieć jakiś punkt odniesienia.
I uważasz że te 6 pytań może odzwierciedlać moje szczęście?
Cytat
Niezapominajko , życzę Ci powodzenia i nie zmarnujcie tego, co razem rozpoczęliście.
Nie zmarnuje, tak ja niektórzy zmarnowali.
Post doklejony:
Cytat
nutoj napisał/a:
Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje.
Myślę, że masz dobre spostrzeżenie. Mnie się nie udało- innym też się nie uda, a jak żyje szczęśliwie, to nie szczęście a ułuda.
Edytowane przez niezapominajka dnia 14.03.2012 10:27:02
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
Kochana Niezapominajko nie rozumiem czego oni się czepiają Moim zdaniem ty chyba wiesz najlepiej czy jesteś szczęśliwa czy nie w swoim małżeństwie Jest miłość jesteście razem to jest i wiara na lepsze życie Nowe doświatczenia nawet i te złe dały ci inaczej spojrzeć na życie Dla mnie zawsze będziesz tutaj na portalu kimś wyjątkowym kimś kto umie podnieść na duchu pocieszyć i pomóc dobrym słowem
morfeusz napisał/a:
Wiem, czym jest dla Niezapominajki szczęście, sama to napisała smiley widzę też co pisze w innych postach. Wiem, czym dla mnie jest szczęście.
Bzdura - nie napisałam czym dla mnie jest szczęście a napisałam czym dla mnie jest miłość. Odpowiedziałam na pytania owszem, ale myślę, że mało obrazujące moje szczęście.
Jeżeli chodzi o samą definicję masz rację, napisałaś co to jest miłość. Więc przepraszam.
Bardziej jednak chodziło mi o całokształt Twoich wypowiedzi jeżeli chodzi o szczęście w powiązaniu z definicją miłości.
Cytat
I uważasz że te 6 pytań może odzwierciedlać moje szczęście?
Samego stanu Twojego umysłu, nigdy nie poczuje, nigdy się nie dowiem, bo słowami tego nie wyrazisz, a ja nie siedzę w Twojej głowie. Jednak te 6 pytań pozwoliło mi przybliżyć Twoje odczucia w stosunku do męża po zdradzie. Dlatego tak, w pewnym stopniu odzwierciedla Twoje szczęście.
Cytat
kobieta123 napisał/a:
Może po prostu uwierzmy Niezapominajce ,ze jest szczęśliwa.smileysmiley
Wątpliwe czy potrafią.
Nigdy nie nadużywam słowa przyjaciel, tak samo jak miłość czy szczęście itp. Więc jeżeli ktoś mi powie, że jestem jego przyjacielem, to tylko ja sam weryfikuje czy tak naprawdę nim jestem, czy tylko lepszym kolegą. Więc jeżeli mówisz, że jesteś szczęśliwa, to w ramach tylko zwykłej dociekliwości, badań, chciałem dowiedzieć się jak to jest u Ciebie. Czy muszę być taką osobą która tylko przytakuje i nic więcej? Ja chcę wiedzieć od podszewki z czym to się je. Całą zdradę w ten sposób przerabiałem. I czynię tak teraz. Jesteś z nielicznych znanym mi osób, którym się udało, więc Twoje odpowiedzi były mi bardzo pomocne i za to dziękuję.
Co poniektórzy twierdzą, zostawcie Niezapominajkę i uwierzcie jej i nie dociekajcie. Ja Ci wierzę, dlaczego nie miałbym, widać to po Twoich postach, że jesteś szczęśliwa, jednak nie jestem motłochem, który idzie za głosem ludu i każe sobie wpajać rzeczy, których wcześniej nie próbował zrozumieć. Moje pobudki są typowo egoistyczne (wiedzieć dla samego siebie, w ramach tych badań) a nie, żeby podważać to co mówisz. Takie były moje intencje, a jak ktoś myśli inaczej, to chyba ma problem sam ze sobą. Wolę podchodzić realnie do sprawy a nie z myśleniem, że miłość wszystko zwycięży. Więc nie rozumiem po co to tak wszystko przeżywać jak mrówka okres. Jesteśmy na tym portalu aby sobie pomagać, próbować zrozumieć i wydaje mi się, że nie powinno być tematów tabu. Ale jeżeli ktoś czegoś nie chce poruszać, to świadczy o tym, że się boi, nie jest pewien, nie chce zmierzyć się z rzeczywistością. A to tylko świadczy o bardzo chwiejnej sytuacji. Wolałby już z powrotem upaść na dno, jeżeli to pozwoliłoby mi spojrzeć realniej, miałoby przynieść wymierne korzyści, pójść szybko do przodu, niż tkwić w matrixie. Dlatego służą takie dyskusje. Czy to jest takie abstrakcyjne o czym mówię?
Cytat
nutoj napisał/a:
Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje.
Myślę, że masz dobre spostrzeżenie. Mnie się nie udało- innym też się nie uda, a jak żyje szczęśliwie, to nie szczęście a ułuda.
Ja mówię za siebie. I prosiłbym nie doklejać etykietek do rzeczy o których nie pisałem.
Nutoj
Cytat
Wiec jak nie patrzysz w przyszłość i przyjdzie do Ciebie osoba i zapyta się o radę to powiesz, że spróbuj a się przekonasz?
Nie. Zupełnie nie tak. Mogę mu opowiedzieć co sam przeżyłem.
A ja powiem takiej osobie co wiem. Z perspektywy swoich osobistych doświadczeń a także z tego co się dowiedziałem później i z moich spostrzeżeń. Powiem za i przeciw i czego ewentualnie może się spodziewać. Wszystko to będzie oczywiście scenariusz książkowy, bo każdy sam piszę swoją historię. Jednak zaczerpnięta wiedza pomoże poruszać się wytyczoną ścieżką a nie krążyć po omacku. Wiemy czego chcemy, czego możemy oczekiwać, więc albo wchodzimy w to, albo nie.
Mam żal, ale nie taki żeby mi przyćmił myślenie i zatruwał życie.
Niezapominajko, rozumiem, że masz żal, który dodaje Ci skrzydeł i uszczęśliwia? Dla mnie 2+2=4, dla Ciebie niekoniecznie. Dlatego ta dyskusja jest jałowa. Twoja wizja rzeczywistości jest niespójna. Próbujesz godzić to czego nie da się pogodzić, akceptujesz istnienie sprzeczności/problemów bez ich rozwiązania, uważając, że skoro jesteś w stanie funkcjonować i o tym nie myśleć to jest dobrze. Otóż nie jest. Wszystko ma swoją cenę. I prędzej czy później przyjdzie Ci uregulować rachunek. Ale tak jak pisałam to Twoja piaskownica i Twoje zabawki.
Cytat
Marto, czy aby wybaczyć musisz ponownie kochać/lubić wiarołomnego? Ja też czuje obojętność, jednak nie czuje złości i chyba to się nazywa wybaczaniem. Nie muszę z nią na siłę się spotykać, ale kiedy widzę na ulicy, to także nie mam zamiaru zawracać.
Morfeuszu to ciekawe pytanie i jak o tym myślę to wydaje mi się, że odpowiedź na nie brzmi: tak,tzn.przynajmniej lubić. Wyjaśniam.
Wybaczenie w moim pojęciu to stan, w którym mogę na nowo tworzyć dobre relacje z osobą, której wybaczyłam, tzn. co było złe idzie w niepamięć i zaczynamy od zera. Jak do tego dochodzi? Pierwszy etap to etap emocjonalny, dzieje się niemal samoistnie, chociaż postępuje szybciej jeśli się mu dopomaga. W tym etapie muszę przestać czuć żal, rana musi się zagoić na tyle, że wspomnienie wydarzeń nie powoduje uczucia przykrości, a zdarzenie jest po prostu przeszłością nienaznaczoną pejoratywnymi odczuciami. Zwykle znaczącą rolę gra tutaj czas, ale też my sami odbudowując swoje poczucie wartości przez codzienne drobne sukcesy.
Drugi etap potrzebny do wybaczenia to zrozumienie motywów i stanu umysłu tego, który skrzywdził, co ostatecznie sprowadza się do zrozumienia dlaczego stało się co się stało. Aby ten drugi etap mógł zaistnieć potrzebna jest osoba uprzednio krzywdząca, która żałowałaby i chciałaby szczerze na ten/swój temat rozmawiać.
Drugi etap jest w mojej opinii nieodzownym składnikiem przebaczenia i tworzenia nowych relacji, bez niego nie można mówić o przebaczeniu, jedynie o pogodzeniu się z zaistniałą sytuacją.
Wydaje się, że zdradzający raczej nie chcą się odsłaniać,bo któż chciałby rozmawiać o swoim prywatnym szambie, kto chciałby się przyznać przed kimś i przed samym sobą, że coś w tej jego wygodnej rzeczywistości jest nie tak i odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak jest?
Ponieważ w moim ex związku i po nim usłyszałam tylko stwierdzenia typu: "przepraszam, nie jestem ciebie wart", "jesteś wspaniała, a ja głupi", "zawsze będę cie kochał", "taki już jestem", "jesteś dla mnie za dobra" itp. bzdury i frazesy, wybaczenie i tworzenie nowych relacji nie jest możliwe. Jestem spokojna wewnętrznie, bo pierwszy etap za mną. Jednak do przebaczenia potrzebowałabym współpracy drugiej strony.
Podsumowując, gdybym zrozumiała motywy mojego zdradzacza (bo by mi to umożliwił, a nie dlatego, że obserwując z boku mogę się ich domyślać), mogłabym tworzyć z nim nowe relacje, co oznacza, że i lubić go. Na dzień dzisiejszy nie odpowiadam mu cześć na ulicy, nie podam mu ręki, jeśli poprosi o pomoc to mu nie pomogę.
Nie umożliwił mi przebaczenia, więc nie mogę mu go udzielić.
Tak jeszcze na koniec, dobrze wg mnie (choć wierząca nie jestem) obrazuje warunki wybaczenia pięć warunków sakramentu pokuty.
O ile dobrze pamiętam:
1. Rachunek sumienia
2. Żal za grzechy
3. Postanowienie poprawy
4. Szczera spowiedź
5.Zadośćuczynienie.
Nie spełnisz jednego nie ma odpuszczenia. Wg mnie ma to silne podstawy psychologiczne służące obydwu stronom(skrzywdzonej i krzywdzącej).
marta09876 napisał/a:
[quote]Mam żal, ale nie taki żeby mi przyćmił myślenie i zatruwał życie.
Niezapominajko, rozumiem, że masz żal, który dodaje Ci skrzydeł i uszczęśliwia? Dla mnie 2+2=4, dla Ciebie niekoniecznie. Dlatego ta dyskusja jest jałowa. Twoja wizja rzeczywistości jest niespójna. Próbujesz godzić to czego nie da się pogodzić, akceptujesz istnienie sprzeczności/problemów bez ich rozwiązania, uważając, że skoro jesteś w stanie funkcjonować i o tym nie myśleć to jest dobrze. Otóż nie jest. Wszystko ma swoją cenę. I prędzej czy później przyjdzie Ci uregulować rachunek. Ale tak jak pisałam to Twoja piaskownica i Twoje zabawki.
Swoja dyskusję już zakończyłam.
Post doklejony:
Jeżeli masz ochotę na ocenianie mojego życia- zajmij się swoim.
Edytowane przez niezapominajka dnia 18.03.2012 12:09:43
Nie mam ochoty, jednak czytając co piszesz na publicznym forum, które ma za zadanie pomagać, czuję się niejako zobligowana. Poza tym pisząc na forum publicznym musisz liczyć się z tym, że Twoje wypowiedzi będą przedmiotem rozmyślania i oceny, a także będą komentowane - takie prawo lasu. Oczekiwanie innego zachowania byłoby raczej nieprzemyślane.
Wybaczenie w moim pojęciu to stan, w którym mogę na nowo tworzyć dobre relacje z osobą, której wybaczyłam, tzn. co było złe idzie w niepamięć i zaczynamy od zera.
Odniosę się do przebaczania od mojej strony, tzn. kiedy moja ex nie mieszka ze mną, a każdy poszedł w swoją drogę. Więc w moim przypadku jest to o wiele łatwiejsze niż dalsze wspólne życie razem.
Pójście "w niepamięć" jednak nie jest możliwe jak sama wiesz. Zaczynanie nie od zera można, ale już z kimś innym.
Więc uważam, że wybaczanie po zdradzie można porównać do relacji w związku jaka była wcześniej, do obecnej, która później się zmieniła, my dostosowujemy się do zaistniałej sytuacji, wprowadzamy coś od siebie, zmieniamy, ewoluujemy. Powstaje nowa, zmieniona konstrukcja starej.
Cytat
Aby ten drugi etap mógł zaistnieć potrzebna jest osoba uprzednio krzywdząca, która żałowałaby i chciałaby szczerze na ten/swój temat rozmawiać.
Co do pierwszego etapu to ogólnie będę zgodny, z drugim bym polemizował. Nie wydaje mi się jednak, że do przebaczania jest potrzebna druga osoba. To w nas powinna zaistnieć wewnętrzna zmiana. Od swojej ex nie dostałem żadnej znaczącej odpowiedzi. W sumie nie miąłem z nią kontaktu. To ode mnie zależało na zrozumieniu jej motywów działania, czym się kierowała, szukaniu podstaw jej zachowania itp.
Zrozumiałem to, pogodziłem się, że nikogo nie można zatrzymać siłą i każdy ma prawo jednak szukać swego szczęścia. Nie wszyscy muszą być altruistami. Ale czy to źle że wybrała coś "lepszego" w jej mniemaniu? Pobudki kto czym się kieruje są nieistotne, bo każdy jest inny. Co dla nas wydaje się absurdalne, dla kogoś innego jest normalnym posunięciem. Liczy się efekt działań i dokonany wybór. To jest moja akceptacja tego stanu rzeczy, tolerancja.
Dlatego nie czuje żalu, nie mam jej za złe, nie potrzebuje rozmowy aby wypełnić pustkę, JESTEM PONAD NIĄ. Rozumiem bez słów. Życzę jej wszystkiego najlepszego bez zbytnego zagłębiania się w jej obecne życie.
Wiec spotykając się mogę z nią nawet pójść na kawę i rozmawiać jak starzy znajomi. A co da rozmowa o przeszłości? NIC. Dlatego, że ona ma swoje życia, ja swoje i niczego to nie zmieni. Popełnialiśmy błędy, kto chciał wysunął wnioski, a życie toczy się dalej. Oczywiście jestem także skory do gadania o przeszłości. Ale nie w formie żalu, nienawiści, tylko z punktu widzenia ciekawostki, wspominków.
Do oczyszczenia nie potrzebuje nikogo innego jak tylko siebie. Nie chcę być uzależniony od innej osoby aby przebaczyć, czy zaznać spokoju wewnętrznego.
Także nie potrzebuję aby ktoś żałował, że postąpił tak a nie inaczej wobec mnie, skrzywdził. Nie jest to wyznacznikiem mojej równowagi. Jak już wspomniałem, to w nas zachodzi przemiana, to dla siebie samych powinniśmy przebaczyć, aby powrócił stan przed zdradą. Nie powinno to być uzależnione od czynników zewnętrznych.
Cytat
Ponieważ w moim ex związku i po nim usłyszałam tylko stwierdzenia typu: "przepraszam, nie jestem ciebie wart", "jesteś wspaniała, a ja głupi", "zawsze będę cie kochał", "taki już jestem", "jesteś dla mnie za dobra" itp. bzdury i frazesy, wybaczenie i tworzenie nowych relacji nie jest możliwe.
Marto, a czego Ty oczekujesz od swego ex faceta? Czy on jest Tobą, że tak wszystko łopatologicznie potrafisz wytłumaczyć, a on jest taki malutki i wierzga się w swoim g***? Oczekujesz tego samego?
Ja postawiłem się wyżej od ex - zrozumiałem. Ale nie oczekuje, że zajmę się naszą wspólną przeszłością (bo i po czemu to miałoby służyć), że wreszcie powie przepraszam (bo tego nigdy nie usłyszałem), że wytłumaczy mi swoje postępowanie, zrozumie co zrobiła. Nie wymagam, bo ona to ona, ja to ja.
Cytat
Podsumowując, gdybym zrozumiała motywy mojego zdradzacza (bo by mi to umożliwił, a nie dlatego, że obserwując z boku mogę się ich domyślać)
Nie wiem, może dlatego że jesteś kobietą i dlatego musisz prosto w twarz dostać taką odpowiedź jaką wymagasz dla przebaczenia. Konstrukcja mężczyzny uważa, że liczą się czyny i to powinna zrozumieć partnerka jako wyznacznik uczuć. Kobieta jednak potrzebuje dodatkowo słów (np. kocham cię), aby uwiarygodnić postawę partnera.
Cytat
Na dzień dzisiejszy nie odpowiadam mu cześć na ulicy, nie podam mu ręki, jeśli poprosi o pomoc to mu nie pomogę.
Więc nie pogodziłaś się z przeszłością. Twój stan wewnętrzny jest stabilny, ale do całkowitej równowagi sprzed zdrady trochę brakuje. W tym wypadku czas nie leczy ran. A taką postawą człowiek staje się więźniem we własnym ciele.
Cytat
Nie umożliwił mi przebaczenia, więc nie mogę mu go udzielić.
Czy Twoje wybaczenie ma jakieś znaczenie dla Twojego ex faceta, czy jednak głównie dla Ciebie? Bo wydaje mi się, że maja "pani" idzie do przodu, stara się o tym nie myśleć i to co tam kłębi mi się w głowie ma głęboko gdzieś. Mówię o relacji ja tu - wielka krecha - ona tam z kimś innym.
Cytat
Tak jeszcze na koniec, dobrze wg mnie (choć wierząca nie jestem) obrazuje warunki wybaczenia pięć warunków sakramentu pokuty.
O ile dobrze pamiętam:
1. Rachunek sumienia
2. Żal za grzechy
3. Postanowienie poprawy
4. Szczera spowiedź
5.Zadośćuczynienie.
Skąd wiesz, że w mniemaniu Twojego pana wszystkie punkty nie zostały przez niego wypełnione? Jak to mogłoby się objawiać, to tylko on wie. Ty po prostu oczekujesz od niego schematów wg. własnych upodobań, wyobrażeń. Dlatego możliwe, że czegoś nie dostrzegłaś, bo nie było tego jak Ty to widzisz.
Gdybam:
Ad.1) Czy Twego exa nie męczy jednak sumienie?
Ad.2) Myślisz, że jednak nie żałuje tego co zrobił?
Ad.3) Czy uważasz, że nie stara się być lepszym człowiekiem? Może z różnymi skutkami ale jednak walczy. Nie siedzisz w jego głowie i nie wiesz.
Ad.4)
Cytat
przepraszam, nie jestem ciebie wart", "jesteś wspaniała, a ja głupi", "zawsze będę cie kochał", "taki już jestem", "jesteś dla mnie za dobra"
Wg. Ciebie to frazesy, ale może dla niego to było stanięcie na wyżynach uzewnętrznienia się. Ko to wie...
Ad.5) Zależy czego oczekujemy od zadośćuczynienia. Czy teraz ex ma nadskakiwać nad Tobą i starać się to wszystko zrekompensować? W jaki sposób?
Wydaje mi się, że on uważa, że i tak nabroił, dostał karę, mógł Ci to jakoś wynagrodzić, ale nawet nie wie jak. Zresztą jesteś w innym związku, więc on odsunął się na bok. Nie znam Twojej sytuacji, gdybam.
Marto, myślę, że samo przytoczenie pięć warunków sakramentu pokuty świadczy o tym, że nie pogodziłaś się ze zdradą. Nie możesz znieść, że tyle musiałaś znieść bólu, a on nawet nie stanął na wysokości zadania, aby starć się przynajmniej to zrozumieć. Dlatego te punkty, dlatego potrzeba konstruktywnej rozmowy, żeby osiągnąć to, czego oczekujesz, dlatego brak satysfakcji, aż wreszcie brak przebaczenia.
Wiedz, że tego od byłego faceta możesz nigdy nie uzyskać w takiej formie w jakiej oczekujesz. Więc to głównie od Ciebie zależy, czy kiedyś będziesz całkowicie oczyszczona z przeszłości.
Przytoczę przykład Wojtyły i Mehmeta Ali Agcę. Czy uważasz, że Papierzowi potrzebne było to, co wymieniłaś aby wybaczyć. Czy czegoś oczekiwał od zamachowca w zamian? To była jego osobista sprawa, wewnętrzne oczyszczenie, Agca miał w tym mały udział. Idąc tym torem, powiedzmy sobie, czy należy lubić zamachowca aby mu przebaczyć. Czy nie wystarczy obojętność? Ja obecnie nic nie czuje do mojej ex, żadnego lubienia, nienawiści, żalu - jest dla mnie jak wiele osób, które chodzą po tej ziemi. Chyba, że ktoś chce pozostać w związku po zdradzie, wtedy odbudowujemy także uczucia wyższego rzędu.
Czy podałbym rękę? Pewnie, że tak. Pogadałbym z nią na ulicy, powiedziałbym cześć. Czy pomógłbym w potrzebie? Zależy jakiej. Jeżeli to by zagrażało życiu, to oczywiście, ale taką zwykłą, to potraktowałbym ją jak kogoś, kto w sumie ma dla mnie małe znaczenie. Więc musiałbym pomyśleć czy to by mi się po prostu kalkulowało... Nie jestem dobrym Samarytaninem i różnie z tym bywa.
Pozdrawiam
Ale czy to źle że wybrała coś "lepszego" w jej mniemaniu? Pobudki kto czym się kieruje są nieistotne, bo każdy jest inny. Co dla nas wydaje się absurdalne, dla kogoś innego jest normalnym posunięciem. Liczy się efekt działań i dokonany wybór. To jest moja akceptacja tego stanu rzeczy, tolerancja.
Dlatego nie czuje żalu, nie mam jej za złe, nie potrzebuje rozmowy aby wypełnić pustkę, JESTEM PONAD NIĄ.
Morfeuszu, zakładając Twoją wersję wybaczania, do której nie potrzeba Ci drugiej osoby, to co stanie się z Twoim przebaczeniem, jeśli wyjdą na jaw nowe pikantne fakty z przeszłego życia Twojej ex z Tobą lub nowe motywy zdrady? Rozumiem, że nadal Twój umysł niczym nie zmącony będzie czerpał spokój ze źródeł akceptacji i tolerancji nieistniejącego już (bo nieprawdziwego) stanu rzeczy?W mojej opinii przebaczenie (jego drugi etap) MUSI opierać się na prawdzie/rzeczywistości, bo inaczej jest subiektywne.
Cytat
To ode mnie zależało na zrozumieniu jej motywów działania, czym się kierowała, szukaniu podstaw jej zachowania
Problem polega na tym, że bez jej szczerych wyjaśnień możesz się tylko domyślać. A to jest słabe ogniwo w Twoim procesie, ze względu na to co powyżej napisałam.
Cytat
Do oczyszczenia nie potrzebuje nikogo innego jak tylko siebie. Nie chcę być uzależniony od innej osoby aby przebaczyć, czy zaznać spokoju wewnętrznego.
To trochę za późno. Uzależnienie jest konsekwencją związku. Związek powinien zakończyć się neutralnością, tak jak się zaczął. Jeśli związek przerywa zdrada i kończy się on w sposób formalny, to sporo jego elementów nadal pozostaje w umyśle. I one same się nie zakończą albo nie znikną w cudowny sposób. Wydaje mi się, że mylisz wyróżniony w moim opisie pierwszy etap, oznaczający wybaczenie czysto emocjonalne z drugim, oznaczającym, dzięki faktycznemu porozumieniu się stron realne zakończenie tych budowanych zależności. Zależności zarówno na poziomie emocji jak i całej przeszłości, tak by sięganie myślami do przeszłości nie wywoływało dysonansu.
Powtórzę, to pierwszy etap służył uzyskaniu emocjonalnej wolności od zaistniałej sytuacji.
Cytat
Także nie potrzebuję aby ktoś żałował, że postąpił tak a nie inaczej wobec mnie, skrzywdził
Nie chodzi o to by ktoś się kajał w worze pątniczym, głowę posypując popiołem. Ale o to by krzywdzący miał świadomość wyrządzonej krzywdy. O to by tak jak za każdym razem kiedy zdradzał i miał w d..ie partnera/kę, tym razem jego/ją uwzględnił. I jest to kluczowe, by nawet po rzdarzeniur1;, ta druga strona zauważyła w nas człowieka.
Cytat
jak już wspomniałem, to w nas zachodzi przemiana, to dla siebie samych powinniśmy przebaczyć, aby powrócił stan przed zdradą
Zgadza się, przemiany zachodzą w nas, ale nie da się zmieniać rzeczywistości wokół. A rzeczywistość jest taka, że konkretny zdradzacz reprezentuje swoją osobą konkretną postawę i podejście do życia i innych ludzi. Nie można przebaczyć osobie, która tego przebaczenia nie chce, bo na jakiej kanwie to uczynić? W oparciu o co ją rrozgrzeszyćr1;? O swoje dobre chęci?
Natomiast przebaczyć można sobie wiele rzeczy, które się robiło/poświęciło w takim nieudanym związku i to też jest istotne w procesie kończenia związku.
Cytat
Marto, a czego Ty oczekujesz od swego ex faceta?
Niczego nie oczekuję i niczego nie wymagam. Pisałam jedynie o warunkach, które musiałby spełnić, gdyby chciał rozliczyć przeszłość (gdybym miała oceniać szanse to na 99,9% mój ex nie spełni warunków wybaczenia - 0,1% zostawiam na nieprzewidziane sytuacje typu nowotwór, lęk przed śmiercią itp. - wtedy ludzie różne potrzeby mają). Są to po prostu nieuporządkowane karty mojego życia, które takie pozostaną. Ale inaczej być nie może r11; nie zmienię rzeczywistości we własnej głowie.
Cytat
Skąd wiesz, że w mniemaniu Twojego pana wszystkie punkty nie zostały przez niego wypełnione?
Odpuszczenie win wg KK obejmuje zadośćuczynienie i bez niego sakrament jest nieważny, co oznacza, że odpuszczenie nie może odbyć się bez przynajmniej szczątkowego zaangażowania pokrzywdzonego. Jeśli kogoś obraziłeś przeproś, jeśli ukradłeś oddaj itd. Musisz załatwić sprawę ze swoim bliźnim. Nie możesz czynić grzechu, a potem odpuszczać go tylko w konfesjonale. Stąd nie może zaistnieć sytuacja, że on wypełnił te warunki, a ja o tym nie wiem.
Cytat
Wg. Ciebie to frazesy, ale może dla niego to było stanięcie na wyżynach uzewnętrznienia się. Ko to wie...
Morfeusz, serio mówisz? serio, serio? Ja to widzę tak. Są w życiu rzeczy, które uznajemy za ważne. Stawiamy sobie te rzeczy jako priorytety. Możemy dla osiągnięcia tych celów wiele poświęcić, możemy... jeśli chcemy. I to jest jedyny warunek. Jeśli coś jest tego warte, jeśli tego chcemy, to nic nie stanie nam na przeszkodzie. Myślę, że uzyskanie przebaczenia dla człowieka uczciwego lub takiego, który chce stać się uczciwym powinno być priorytetem. Wyjaśnienie typu: rto jego wyżynyr1; w odniesieniu do inteligentnego człowieka jest niezasadnym usprawiedliwieniem. A fakt, że w danym przypadku osobie krzywdzącej nie zależy na przebaczeniu i rozliczeniu krzywd stawia tę osobę między ludźmi, z którymi ja nie chce mieć nic wspólnego. Dajmy na to: wiesz, że ktoś krzywdzi, okłamuje czy wykorzystuje inną osobę świadomie, dobrowolnie i nie uważa by robił coś złego r11; to zwisa Ci to? podasz mu rękę? Ja nie. I skrupulatnie trzymam się tego w swoim życiu. Nie ma spełnionych warunków, które pozwalają potwierdzić rehabilitację złoczyńcy r11; nie ma przebaczenia.
Cytat
Nie wiem, może dlatego że jesteś kobietą i dlatego musisz prosto w twarz dostać taką odpowiedź jaką wymagasz dla przebaczenia. Konstrukcja mężczyzny uważa, że liczą się czyny i to powinna zrozumieć partnerka jako wyznacznik uczuć. Kobieta jednak potrzebuje dodatkowo słów (np. kocham cię), aby uwiarygodnić postawę partnera.
Morfeuszu, do przebaczenia muszę otrzymać prawdę (dlaczego napisałam powyżej). Czy uważasz, że w aspekcie zdrady powiedzenie rkocham cięr1; nie jest frazesem, powiem więcej, nie jest kłamstwem? Czyn - zdrada i słowo - kocham cię. Za słowem musi coś iść. Wszelkie wyznania służące ugłaskaniu partnera, próby manipulacji emocjami i ustawiania sobie wygodnej mety są pustosłowiem. I tylko naiwni (a w większości nimi byliśmy przynajmniej raz, a ja więcej) mogą czytać między wierszami frazesów poematy oraz doszukiwać się prawdy objawionej.
I nie mówmy tutaj o introwertycznej naturze mężczyzny i ekstrawertycznej naturze kobiety w zdrowym związku, bo to temat bez znaczenia w tym wypadku i na inne długie rozważania.
Cytat
Więc nie pogodziłaś się z przeszłością. Twój stan wewnętrzny jest stabilny, ale do całkowitej równowagi sprzed zdrady trochę brakuje. W tym wypadku czas nie leczy ran. A taką postawą człowiek staje się więźniem we własnym ciele.
Ponownie mylisz etapy. Pogodziłam się w pierwszym etapie, nie czuję żalu, a moją równowagę wewnętrzną zapewnia złożenie kilku czynników. Między tymi czynnikami znajduje się również brak wybaczenia osobie, która moralnie nadal pozostaje wątpliwa. Gdybym podała mu rękę w tej sytuacji, raczej nie mogłabym spojrzeć w lustro. Natomiast fakt pozostaje faktem, że sprawa przebaczenia pozostaje otwarta i tak jak pisałam powyżej taka zapewne pozostanie.
Cytat
Zależy czego oczekujemy od zadośćuczynienia. Czy teraz ex ma nadskakiwać nad Tobą i starać się to wszystko zrekompensować? W jaki sposób?
Morfeuszu, nigdy nie oczekiwałam skakania czy starań. Mi wystarczyłaby jedna szczera rozmowa, bez prób ugrania czegoś dla siebie, bez prób manipulacji, z odsłonięciem wnętrza tej osoby, jej motywów oraz świadomość tej osoby, że zadała mi ból. To chyba niewiele, ważąc zyski i straty z tej rozmowy, dla obu stron?
Cytat
Wydaje mi się, że on uważa, że i tak nabroił, dostał karę, mógł Ci to jakoś wynagrodzić, ale nawet nie wie jak. Zresztą jesteś w innym związku, więc on odsunął się na bok. Nie znam Twojej sytuacji, gdybam.
Faktycznie gdybasz Mój ex, to stary egoistyczny cap, który nigdy mnie nie kochał (albo kochał na swój sposób - na jedno wychodzi), a oznaki rmiłościr1; zaczął okazywać jak go wyrzuciłam ze swojego życia, a jeszcze większe oznaki i większą zapalczywość, kiedy zaczęłam pokazywać się z nowym facetem. Ot klasyka, płycizna i prymitywizm podszyty lękami. Jeszcze około 2 lat po chciałam rozliczyć przeszłość r11; niestety w każdej rozmowie, próbował mną manipulować emocjonalnie. Tak się niestety nie da rrozgrzeszaćr1;.
Cytat
Marto, myślę, że samo przytoczenie pięć warunków sakramentu pokuty świadczy o tym, że nie pogodziłaś się ze zdradą. Nie możesz znieść, że tyle musiałaś znieść bólu, a on nawet nie stanął na wysokości zadania, aby starć się przynajmniej to zrozumieć. Dlatego te punkty, dlatego potrzeba konstruktywnej rozmowy, żeby osiągnąć to, czego oczekujesz, dlatego brak satysfakcji, aż wreszcie brak przebaczenia
Przytoczyłam 5 warunków ponieważ jest to znakomita psychologiczna instrukcja obsługi sytuacji kryzysowej zaistniałej między dwiema osobami, która prowadzi bezpośrednio do całkowitego rozwiązania problemu. Natomiast co do mnie, Morfeuszu, minęło już chyba 6 lat czy coś koło tego, a ja tego bólu po prostu nie pamiętam r11; jakieś 3 lata temu minął pierwszy etap, o którym pisałam. Owszem, sięgając pamięcią do tamtych czasów nie czuję się komfortowo. Coś tam z tyłu jednak jest nie załatwionego do końca. I tak jak myślę, bez udziału tego drugiego człowieka, będzie takie do końca mojego życia. W końcu jesteśmy sumą naszych doświadczeń.
Morfeuszu, zakładając Twoją wersję wybaczania, do której nie potrzeba Ci drugiej osoby, to co stanie się z Twoim przebaczeniem, jeśli wyjdą na jaw nowe pikantne fakty z przeszłego życia Twojej ex z Tobą lub nowe motywy zdrady?
Marto, znam Cię tylko co na tym portalu, nie kocham, jesteś mi obojętna. Podobnie jest z moją ex, którą nie kocham, jest mi także obojętna. Żebym zobaczył was w jakimś pornolu zrobionym jakiś czas temu, to myślę, że byłoby to całkiem niezła ciekawostka. Z zainteresowaniem bym na was spoglądał. Nie byłoby różnicy w postrzeganiu, czy to jesteś Ty, czy moja ex. Ooo, takie tam sobie dwie kobiety, które bardziej lub mniej znam, więc ciekawość tym większa, bo nie byłybyście zupełnie takie anonimowe.
Z biegiem czasu zrozumiałem, że moja ex nie była mnie warta. Nie jest to ta jedyna, nawet jeżeli bardzo kochałem. Dlatego przyjmuje teraz taką postawę a nie inną. A jak to nie ta kobieta, to w tym momencie też nie boli, a film z jej udziałem stałby się nawet "ciekawy". Więc pikantne szczegóły byłyby całkiem interesujące.
Cytat
W mojej opinii przebaczenie (jego drugi etap) MUSI opierać się na prawdzie/rzeczywistości, bo inaczej jest subiektywne.
Prawdzie, rzeczywistości? Jakiej? Powiedzenie sobie w oczy i wyjaśnienie wszystkiego? Wtedy doznasz olśnienia w postaci przebaczenia?
Zobaczysz to, co będziesz chciała lub nie przyjmiesz tego. Wypełnisz tylko lukę w swoim ego. Wiec to uważasz za obiektywne?
Przebaczenie zawsze będzie subiektywne, czy chcesz tego czy nie.
Cytat
Problem polega na tym, że bez jej szczerych wyjaśnień możesz się tylko domyślać. A to jest słabe ogniwo w Twoim procesie, ze względu na to co powyżej napisałam
"Nie jestem z pierwszej łapanki" jak mawia mój kolega. To nie jest miesiąc po zdradzie. Minęły 3 lata. A przez ten czas nie próżnowałem. Wiem co mi powiedziała ex, co sam odkryłem, co inni powiedzieli, i to, co sam rozłożyłem na czynniki pierwsze wysuwając wnioski siedząc w tym już dość głęboko. Przyjmuje nawet do wiadomości, że mogła mnie nie kochać. I pewnie tak było skoro zdradziła. A to chyba już ostateczność. Nie uważasz?
Marto, nie trzeba być wielkim myślicielem, aby to zrozumieć. Jeszcze niedawno najbliższa mi osoba - a teraz romans. Oświadcza mi o tym telefonicznie 3 miesiące po ślubie. Jakiej Ty wiedzy potrzebujesz? Chciałabyś kajania się przed Tobą aby Ci ulżyło? Jest to dla mnie zbędne.
Zresztą co mi po tym, kiedy będę miał wszystko czarno na białym . Więc uważasz, że wiedza o motywach działania z jej ust, dlaczego to zrobiła, szczera rozmowa itp., jest zbawienne i pomocne w tym procesie?
Dla mnie jest to zupełnie nieistotne. Nie wiem, po co miałoby to służyć. Jeżeli Tobie by to pomogło, zrzuciłabyś ciężar i przez to byś przebaczyła, to ok. Ja takich rzeczy nie wymagam i nie są mi potrzebne.
Z drugiej strony większość to od niej się dowiedziałem (żony), bo wiedziała (przynajmniej na początku), że już nie ma szans na odbudowę i bez sensu ukrywać. Później tylko dokładałem klocki do układanki.
Może to dziwne podejście, ale ja taką sytuacje porównuje np. do mojego ulubionego zwierzątka, które mnie ugryzło, bo nadepnąłem na ogon. Instynkt kazał mu ugryźć, bo zabolało. Jednak czy muszę być wściekły za to do końca życia? Zwierzątko nie mówi, nie może wyrazić żalu, nie może wytłumaczyć się nawet jak bym tego chciał. Ale czy jednak nie mogę przebaczyć? Moja ex pewnie nie była do końca spełniona ze mną (bolało ją coś, podobnie jak ten ogon), więc przyprawiła mi rogi. Ale wniosek wysuwam podobny w obu przypadkach. Po prostu traktuje takie osoby przedmiotowo (bezpłciowo), nie jestem zaangażowany emocjonalnie.
Cytat
To trochę za późno. Uzależnienie jest konsekwencją związku. Związek powinien zakończyć się neutralnością, tak jak się zaczął. Jeśli związek przerywa zdrada i kończy się on w sposób formalny, to sporo jego elementów nadal pozostaje w umyśle.
Jeżeli związku nie ma i wszystkich jego elementów z tym związanych, to wtedy nie mówimy o uzależnieniu.
A czy to jest regułą co napisałaś wyżej? Związki kończą się zazwyczaj boleśnie przynajmniej dla jednej ze stron obojętnie czy była zdrada czy nie. Zawsze pozostają pytania bez odpowiedzi, kupa emocji i my sami ze sobą z tym ogromnym problemem. Czy wtedy nie jesteśmy zdolni do neutralizacji emocji, całkowitego pogodzenia się z zaistniałą sytuacją i "kasacji" wszystkiego co było? Większość z nas coś takiego przeżyła. Ale zauważ, że kiedy poznajemy kogoś po takiej traumie, kogoś wyjątkowego, to często później przebaczamy za popełnione krzywdy z przeszłości, dziękujemy i jesteśmy szczęśliwi, że dane nam było doświadczyć czegoś nowego, wyjątkowego, nieporównywalnie lepszego od poprzedniego. Chyba że następny związek jest tylko ucieczką, więc nie ma tych odczuć.
Jednak kiedy motamy się, nie potrafimy sobie z tym do końca poradzić, negatywne emocje pozostały, wtedy pozostaje coś, co nie daje nam spokoju. Sprawa nie została do końca załatwiona. To jest Twój obraz związku po zdradzie. I jak widać masz nierozwiązany problem. W moim przypadku tak było, ale do pewnego momentu w czasie. Jeżeli jednak cały czas ewaluuje, z czasem w głowie następuje przeskok w zupełnie inny wymiar. Pozostaje tylko wiedza i doświadczenie, które często nie pomagają naiwnie wchodzić w coś (następny związek) byle jakiego.
Cytat
Nie chodzi o to by ktoś się kajał w worze pątniczym, głowę posypując popiołem. Ale o to by krzywdzący miał świadomość wyrządzonej krzywdy. O to by tak jak za każdym razem kiedy zdradzał i miał w d..ie partnera/kę, tym razem jego/ją uwzględnił. I jest to kluczowe, by nawet po rzdarzeniur1;, ta druga strona zauważyła w nas człowieka.
To potwierdza tylko, że masz problem ze swym ego. Nie możesz pogodzić się z tym, że zostałaś potraktowana przedmiotowo, zbezczeszczona, jak śmieć. Dlatego wymagasz, chciałabyś, aby ex, przynajmniej w minimalnym stopniu podniósł Twój wizerunek w Twych oczach a sam się zniżył.
Ja nie potrzebuje podnosić swej wartości. Nie wiem co powyższe miałoby wnosić w proces przemiany. To, że ktoś po zdradzie nie będzie traktował nas jak szmatę a jak człowieka? Ale to już nie jest problem osoby zdradzającej tylko zdradzonej.
W moim przypadku sam doprowadziłem się, że byłem tak traktowany, moja ex szła tylko swoją drogą "szczęścia", a ja moją postawą szkodziłem tylko sam sobie przez nieszanowanie swej osoby. Dlatego mam pretensje tylko do siebie, że tak pozwoliłem się zeszmacić.
A ex? Jest jak to zwierzątko w/w, niezdolne do przetwarzania logicznych informacji nie mówiąc o czymś wyższym. Więc mam się spodziewać czegoś niesamowitego, przez to być uzależnionym od jej postawy, aby mieć w środku wewnętrzny spokój i grubą krechę oddzielającą, to co zaszło w przeszłości ? Chcesz Marto zmienić exa aby mieć satysfakcję z tego, aby zaczął Cię traktować jak człowieka i poczuł to, co Ty czułaś w ówczesnym czasie? To jest problemem?
Cytat
Zgadza się, przemiany zachodzą w nas, ale nie da się zmieniać rzeczywistości wokół. A rzeczywistość jest taka, że konkretny zdradzacz reprezentuje swoją osobą konkretną postawę i podejście do życia i innych ludzi.
Przebaczamy głównie dla siebie, bo chcemy zamknąć pewien rozdział w życiu. A bez przebaczenia tego uczynić nie możemy, nie pójdziemy dalej całkowicie oczyszczeni z przeszłości.
Jeżeli ktoś coś mi ukradnie, a ja dowiem się kto to jest, to nie muszę mu przebaczać, bo to nie leży w moim interesie, szkoda był mała, dlatego, że nie siedzi tak głęboko, a przyszłość nie będzie od tego uzależniona. Nic to w moim życiu nie zmieni.
Zdradzaczowi przebaczam za to, co było w relacjach między nami a nie kto kim jest dla kogoś innego. Zresztą jak już wspominałem robię to z pobudek czysto egoistycznych.
Cytat
Nie można przebaczyć osobie, która tego przebaczenia nie chce, bo na jakiej kanwie to uczynić? W oparciu o co ją rrozgrzeszyćr1;? O swoje dobre chęci?
O swoje pogodzenie się z przeszłością, bez którego nie jest możliwe zamknięcie tego rozdziału.
Nie wygląda to tak, że podchodzimy do naszego wiarołomnego, wyciągamy rękę nad jego głową i mówimy: "przebaczam ci". To jest śmieszne. Czy zdradzacz musi wiedzieć o naszych zamiarach w stosunku do tego co uczynił? Jeszcze raz powtarzam. Przebaczać w moim odczuciu, to zamykać rozdział dla naszego świętego spokoju. Postawa drugiej strony jest w tym momencie mało istotna. Niech sobie idzie i robi co mu/jej się żywnie podoba. Ze mną ma już uregulowane.
Cytat
Odpuszczenie win wg KK obejmuje zadośćuczynienie i bez niego sakrament jest nieważny, co oznacza, że odpuszczenie nie może odbyć się bez przynajmniej szczątkowego zaangażowania pokrzywdzonego. Jeśli kogoś obraziłeś przeproś, jeśli ukradłeś oddaj itd. Musisz załatwić sprawę ze swoim bliźnim. Nie możesz czynić grzechu, a potem odpuszczać go tylko w konfesjonale. Stąd nie może zaistnieć sytuacja, że on wypełnił te warunki, a ja o tym nie wiem.
Z praktycznego punktu widzenia gdzie te grzechy są odpuszczane, czyż nie tylko w konfesjonale? Jeżeli się spowiadałem to nigdy nie otrzymałem pokuty aby kogoś przepraszać, komuś co oddawać itp. Najwyżej 10 razy Zdrowaś Marior30;
Co do obecności pokrzywdzonego. Żołnierz wracający z misji, który zabił parę osób, idzie do kościoła wyspowiadać się. Wszystko odbywa się bez obecności pokrzywdzonych. Jednak wszystkie warunki zostały spełnione a grzechy zostały odpuszczone...
Cytat
Wg. Ciebie to frazesy, ale może dla niego to było stanięcie na wyżynach uzewnętrznienia się. Ko to wie...
Morfeusz, serio mówisz? serio, serio?
Tak, pokazuje możliwą stronę Twojego byłego, która nie musi się zgadzać z Twoimi wyobrażeniami.
Cytat
Dajmy na to: wiesz, że ktoś krzywdzi, okłamuje czy wykorzystuje inną osobę świadomie, dobrowolnie i nie uważa by robił coś złego r11; to zwisa Ci to? podasz mu rękę? Ja nie. I skrupulatnie trzymam się tego w swoim życiu. Nie ma spełnionych warunków, które pozwalają potwierdzić rehabilitację złoczyńcy r11; nie ma przebaczenia.
Jeżeli ta sytuacja otworzyła mi oczy, pokazała w jakiej żyłem ułudzie, jeżeli przez to będę mógł zamknę drzwi, aby móc otworzyć nowe, to podam rękę dbając przede wszystkim o siebie. Bo wiem, że to już koniec, a dla polepszenia mojego samopoczucia dumę mogę wsadzić gdzieś.
Inaczej sprawa wygląda, kiedy nadal zmagamy się z taką osobą, ona nas dalej krzywdzi, a my nie możemy się od niej uwolnić z różnych względów. Wtedy trudno wybaczyć. W moim przypadku jest to tylko oczyszczenie przeszłości bez udziału drugiej strony.
Cytat
Nie wiem, może dlatego że jesteś kobietą i dlatego musisz prosto w twarz dostać taką odpowiedź jaką wymagasz dla przebaczenia. Konstrukcja mężczyzny uważa, że liczą się czyny i to powinna zrozumieć partnerka jako wyznacznik uczuć. Kobieta jednak potrzebuje dodatkowo słów (np. kocham cię), aby uwiarygodnić postawę partnera.
Morfeuszu, do przebaczenia muszę otrzymać prawdę (dlaczego napisałam powyżej). Czy uważasz, że w aspekcie zdrady powiedzenie rkocham cięr1; nie jest frazesem, powiem więcej, nie jest kłamstwem?...itd., itd.
Źle mnie zrozumiałaś. Chodziło mi tylko o możliwy Twój punkt widzenia Ciebie jako kobiety, potrzeb i warunków związanych z wybaczaniem. Kobieta musi pewne sprawy usłyszeć aby utwierdzić się w przekonaniu. Dlatego dałem przykład z "kocham cię". Nie wystarczy Wam (kobietom) uczynki partnera jako wyraz miłości, ale musi to być potwierdzone także słowem. Oczywiście trochę koloryzuje, ale prawdą jest, że kobiety mają o wiele większą potrzebę m.in. w takim okazywaniu uczuć niż faceci. Dlatego możliwe, że jest większy popyt takiej "szczerej" rozmowy podczas procesu wybaczania i zaspokojeniu przez to swoich potrzeb, w celu wybaczenia.
Cytat
Ponownie mylisz etapy. Pogodziłam się w pierwszym etapie, nie czuję żalu, a moją równowagę wewnętrzną zapewnia złożenie kilku czynników. Między tymi czynnikami znajduje się również brak wybaczenia osobie, która moralnie nadal pozostaje wątpliwa. Gdybym podała mu rękę w tej sytuacji, raczej nie mogłabym spojrzeć w lustro.
Więc podałabyś rękę koledze z pracy, który robi np. ciemne interesy, zdradza żonę, kłamię, oszukuje itp. a byłemu facetowi, który zdradził Cię już nie? Więc czy tu chodzi o moralność człowieka czy utraconą Twoją dumę?
Cytat
Morfeuszu, nigdy nie oczekiwałam skakania czy starań. Mi wystarczyłaby jedna szczera rozmowa, bez prób ugrania czegoś dla siebie, bez prób manipulacji, z odsłonięciem wnętrza tej osoby, jej motywów oraz świadomość tej osoby, że zadała mi ból. To chyba niewiele, ważąc zyski i straty z tej rozmowy, dla obu stron?
Już wcześniej wspominałem o tym. Jak To Ci to ulżyły, to ok. Ja jednak tego nie potrzebuję, nie wymagam skruszonych oczu. Ale nie przeszkadza mi to, aby wybaczyć dla samego siebie. Co chciałem wiedzieć, dowiedziałem się, uzewnętrznienie się wiarołomnej nic już w mojej głowie nie zmieni. Jest dla mnie osobą nieistotną r11; jedną z wielu chodzących po ulicy. Więc po co mi szczere słowa od kogoś, kto mnie zupełnie już nie obchodzi?
Cytat
Faktycznie gdybasz Mój ex, to stary egoistyczny cap, który nigdy mnie nie kochał (albo kochał na swój sposób - na jedno wychodzi), a oznaki rmiłościr1; zaczął okazywać jak go wyrzuciłam ze swojego życia, a jeszcze większe oznaki i większą zapalczywość, kiedy zaczęłam pokazywać się z nowym facetem. Ot klasyka, płycizna i prymitywizm podszyty lękami. Jeszcze około 2 lat po chciałam rozliczyć przeszłość r11; niestety w każdej rozmowie, próbował mną manipulować emocjonalnie. Tak się niestety nie da rrozgrzeszaćr1;.
No widzisz Marto, jak ma się jeszcze tyle emocji, to chciałoby się zadośćuczynienia i tych szczerych skruszonych słów od exa. Dlatego nasze wymagania co do przebaczenia są inne. Moje emocje są bardzo znikome i wymagania od byłej żony mam o wiele mniejsze. Ja rozliczyłem się z przeszłością wewnątrz siebie, Ty potrzebujesz bodźców ze strony "starego capa".
Cytat
Przytoczyłam 5 warunków ponieważ jest to znakomita psychologiczna instrukcja obsługi sytuacji kryzysowej zaistniałej między dwiema osobami, która prowadzi bezpośrednio do całkowitego rozwiązania problemu.
"Pięć warunków sakramentu pokuty" to widzenie od strony pokutnika, czyli Twego exa. Nie widzisz zależności dlaczego wymieniłaś właśnie taką psychologiczną instrukcję? My tu rozmawiamy o przebaczaniu, czyli z naszego punktu widzenia a Ty krążysz głównie po przeciwległym biegunie. Piszesz co powinien uczynić pokutujący aby dostać rozgrzeszenie. Powinien się zmienić moralnie, zadośćuczynić, żałować, zrozumieć popełnione błędy itp. Wymagasz tego wszystkiego aby doznać ukojenia, zamknąć za sobą karty przeszłości.
Sama widzisz, że nie osiągniesz tego, jeżeli Twoje wyobrażenie schematu postawy postępowania zdradzacza wobec Ciebie nie zmieni się. Dlatego można powiedzieć w przenośni, że Twoja dusza spoczywa na jego dłoniach.
Marto, powiedz mi, jak to widzisz od strony nas zdradzonych? Co powinniśmy zrobić my sami, aby wybaczyć. Bo jak na razie dowiedziałem się tylko czego wymagasz od zdradzających, ale co Ty mogłabyś zrobić w tym kierunku, to jak sama wspomniałaś jest bardzo szczątkowe. Może zacznijmy najpierw od siebie, skoro fizycznie nie jest możliwe aby zmienić otoczenie. Przecież chodzi głównie o nasze dobre samopoczucie. A jaką to drogą pójdzie jest mniej istotne, liczy się sam efekt.
Potrzebujesz tej drugiej fazy którą wymieniłaś. Dlatego to jest Twój proces, Twoje fazy, Twoja droga. Ja nie potrzebuje drugiej osoby do wybaczania, więc mam nadzieję, że u mnie proces jest już na ukończeniu.
Chciałbym jeszcze dodać, że inaczej to się ma, jeżeli zostajemy z wiarołomnym/ą. Wtedy oprócz wybaczenia dochodzi zaufanie, miłość, szacunek, wyjątkowość itp. Jeżeli chcemy budować od nowa, dzielić z tą osobą resztę życia, to o wiele trudniej wybaczyć, ponieważ, że dalej inwestujemy w "to samo" swoje emocje. Dlatego pogodzić razem zdradę, ból, miłość bardzo się kłóci ze sobą. Jeśli więc wkładamy samego siebie, to i też mamy wymagania. Często nie możemy przeboleć, że powinniśmy wybaczyć coś, w czym dalej tkwimy, dajemy a zarazem sprawia nam to ogromny ból.
Ups!... Czy są gdzieś dostępne streszczenia Waszej dyskusji?
Sonata - dlaczego miłość jest przereklamowana?
Wracam myślami do filmu "Ognioodporny", owszem kiczowaty, ale zmusza do refleksji. Warto sobie przypomnieć.
http://www.youtube.com/watch?v=zi7Acrc41pc
Według mnie darzenie kogoś uczuciem (a takim jestem pewien jest miłość) jest oddaniem cząstki siebie. Tak zwyczajnie. Nie oczekując niczego w zamian. Jeśli ktoś podepta tą cząstkę mnie. Jeśli sama cząstka mnie jest dla tego kogoś niczym. To niby jak potraktuje mnie w pełnej okazałości?
Widzę że dyskusja ze zdrady przechodzi w miłość
Nigdy nie zdradziłem i nie zostałem zdradzony, jeśli
chodzi o sex ale jest inny wiele rodzajó zdrady w związkach
o których nie pisze się? Czy rezygnacja z życia sexualnego
z własnym mężem i odstawienie go na bok bez możliwości
zmienienia czegokolwiek nie jest zdradą, nie jest skazaniem
go na rozwód, życie zdala od dzieci bo nie potrafił żyć bez seksu?
Nikt nie poruszył tego tematu ale i takie powody rozpadu związków
albo zdrad są na tym świecie i kto jest winny ten kto odchodzi,
albo zdradza, czy ten który doprowadza do takich sytuacji.
Można mówić że przecież można pogadać z żoną, ale jak się
gada 11 lat i nie ma woli naprawienia sytuacji z jej strony?
KTO JEST WINIEN FACET W ODSTAWCE KTÓRY ODCHODZI CZY ŻONA KTÓRA ODSTAWIA ????????
Chyba poznałem Oleczkę z forum (imię analogiczne w życiu)
cudowna kobieta z południa Polski która zostałą zdradzona
mimo że była (jest nadal) można rzec kobietą idealną.
Zakochałem się, wie o tym ale skoro znalazłem ją na tym
forum musze o tym napisać tu.
Jędrek
Jedrek napisał/a:
Czy rezygnacja z życia sexualnego
z własnym mężem i odstawienie go na bok bez możliwości
zmienienia czegokolwiek nie jest zdradą, nie jest skazaniem
go na rozwód, życie zdala od dzieci bo nie potrafił żyć bez seksu?
(...)
KTO JEST WINIEN FACET W ODSTAWCE KTÓRY ODCHODZI CZY ŻONA KTÓRA ODSTAWIA ????????
Nie nazwałabym zdradą odsunięcie męża od siebie w sprawach seksu. To raczej, w moim mniemaniu, zerwanie więzi, nie pisanej umowy, brak szacunku i zupełnie nie liczenie się z jego potrzebami.
W/w pod warunkiem, że nie istnieją problemy medyczne, psychologiczne i inne, z którymi żona chce się zmierzyć, chce leczyć.
Czy to usprawiedliwia odejście męża?
Jeśli zostało wyartykułowane "nie chcę tak żyć", to tak.
Jeśli nie zostało dobitnie powiedziane z "groźbą" odejścia w sytuacji trwającej nieprzerwanie i bez zmian, to nie, szczególnie gdy to "odejście" odejściem nie jest, a jest romansem.
Różnica polega na tym czy "zimna" żona zdaje sobie sprawę, że jest zimna. Innymi słowy czy rozmawiacie o tym, czego między Wami nie ma, a czego Ty pragniesz...