Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Nie do wiary. Czy na tym portalu nie mozna być szczęśliwym?
Zamiast pytać Niezapominajki jak doszla do tego miejsca gdzie jest, co mogloby się przydać niektórym,to uważacie że żyje w iluzji szczęścia.
Nie, tylko chciałem dowiedzieć się, czy bycie szczęśliwym w oczach Niezapominajki jest takie same jak w moich. Czy w jej położeniu podobnie bym mówił (zakładając jej odczucia o których pisała), czy jednak nie.
Więc kiedy to wszystko porównam, to zastanowię czy warto. Czy to będzie pasowało do mnie, mojej osobowości, mojego położenia, czy wreszcie jestem zdolny tak żyć idąc na taki kompromis.
Czy nie uważasz Nutoj, że dobrze wiedzieć jaka to będzie ścieżka, jaki cel osiągniemy, do czego będziemy dążyć?
Nie do wiary. Czy na tym portalu nie mozna być szczęśliwym?
Zamiast pytać Niezapominajki jak doszla do tego miejsca gdzie jest, co mogloby się przydać niektórym,to uważacie że żyje w iluzji szczęścia.
Nie, tylko chciałem dowiedzieć się, czy bycie szczęśliwym w oczach Niezapominajki jest takie same jak w moich. Czy w jej położeniu podobnie bym mówił (zakładając jej odczucia o których pisała), czy jednak nie.
Trzeba być w takiej sytuacji by zrozumieć.
Więc kiedy to wszystko porównam, to zastanowię czy warto. Czy to będzie pasowało do mnie, mojej osobowości, mojego położenia, czy wreszcie jestem zdolny tak żyć idąc na taki kompromis. [/quote]
Bo właśnie to nie lada sztuka iść na taki kompromis.
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
morfeusz, ale Ty nigdy nie dowiesz się czy ten jej kompromis pasuje do Ciebie, bo nie miałeś takiej możliwości. Ja bardziej polecałbym pytać ją, jak radziła sobie, gdy łapały ją złe myśli. Zupełnie inaczej leczyć się ze zdrady nie widząc się ze zdradzającym, a inaczej przebywając z nim codziennie. Nigdy nie dowiesz się co znaczy szczęście dla Niezapominajki, bo nie siedzisz w jej głowie. Tak samo nie dowiemy się, co czuły zdradzające mnie i Ciebie kobiety. To bezcelowe dywagacje.
Cytat
Czy nie uważasz Nutoj, że dobrze wiedzieć jaka to będzie ścieżka, jaki cel osiągniemy, do czego będziemy dążyć?
Nie uważam. Nie patrze tak daleko w przyszłość. Kiedyś patrzyłem i zycie nauczylo mnie, że to nie ma znaczenia co sobie wymyślę. Patrze na to co jest, a nie na to co będzie za kilkanaście lat. Tego nie przewidzę.
To nie kochanka, ale sypiam z nią,
Choć śmieją ze mnie się i drwią.
Odkąd cieszę się tym,co mam,zabieram wszystko losowi,nie czekam,aż mi coś sam da,wiem czego chcę,biorę to nawet siłą od losu,nie robie planów na całe życie,tylko na jutro,na lipiec,na sierpień...Jestem szczęśliwa.Chociaż nie udało mi sie uratować mojego małżeństwa,bo nie dostałam takiej szansy-to jestem szczęśliwa.
A miłość?
Ilu NAS tutaj ,każdy jej własną definicję ,tak jak definicje szczścia...
Powodzenia wszystkim w jej szukaniu
Niezapominajko, w żadnym razie nie wiem lepiej od Ciebie co czujesz ani co myślisz. Ale dokładnie czytam co piszesz. Nie ja napisałam o żalu, który masz do męża tylko Ty sama w odpowiedzi na pytanie Morfeusza. W toku dalszej dyskusji (odpowiedzi na mój komentarz) piszesz, że żalu nie czujesz. Ja się gubię w takiej dyskusji, bo albo coś jest tak albo siak, a jak jest Ty jedna wiesz, ale podajesz sprzeczne informacje.
Cytat
Konsekwencje swoje poniósł. Po drugie Jego wyrzuty sumienia są najlepszą konsekwencja tego co zrobił. Nie jest łatwo żyć ze świadomością, że skrzywdziło się kogoś kogo się kocha.
Nie wiem, nie jestem u niego w głowie, ale pamiętaj, że mimo iż to osoba bliska i kochana przez Ciebie, to Ty też w niej nie jesteś. Jeśli już stosujesz zasadę ograniczonego zaufania, stosuj ją konsekwentnie. To, że Tobie się wydaje, że nie jest łatwo żyć z taką świadomością nie znaczy, że jemu nie jest łatwo z nią żyć. To raz, a dwa co to za miłość, która krzywdzi?? To w ogóle jest miłość? Skrzywdziłabyś świadomie kogoś kogo kochasz?
Cytat
Zaufanie ma bardzo duże jak na to co zrobił.[quote]
Jak powiedziałam wyżej - dla mnie to nie zrozumiałe. Zaufanie jest, albo go nie ma. W ograniczonym zaufaniu występuje kontrola, obawa, albo zaufanie tylko w pewnych sytuacjach. To oznacza, że zaufania tak naprawdę nie ma.
[quote]O jakim konflikcie piszesz? Ja mam wewnętrzny spokój i harmonie, żadnego konfliktu. Nie szukajcie na siłę czegoś czego nie ma.
Konflikcie, który wyłuszczyłam w poprzedni poście i w tym aktualnym. Sprzeczności, których nie da się pogodzić. Choć zdaje sobie sprawę, że kobiety potrafią omijać problemy, nie myśleć, dostosowywać się, znajdować te kilka okruchów spokoju, które potem nazywają szczęściem, bo tak czują i mogą robić to przez lata.
Niezapominajko, Twoje życie, Twoje wybory, Twoje szczęście/nieszczęście. Jeśli Ci z tym dobrze, to tak żyj i nikomu nic do tego, ale też nie wymagaj od innych/niektórych by to rozumieli. Ja nie rozumiem i jestem przekonana (po Twoich nieco sprzecznych opisach), że ten misternie wykonany psychologiczny stelaż półprawd Waszego związku jest niezwykle kruchy i chwiejny. Uważam też, że szczęście nie jest całkowicie kwestią subiektywną, czyli poczucia. Nie zgadzam się, że jednemu do szczęścia potrzebne jest to, a drugiemu wystarczy tamto. Wszystkim nam potrzebne jest jedno i to samo: wzajemna miłość, szacunek, zaufanie, docenienie, prawidłowo funkcjonujący związek, i jeszcze kilka innych, które razem tworzą dojrzałego, spokojnego, zrównoważonego i pozytywnie nastawionego do świata i ludzi człowieka. Jeżeli tych składowych nie ma, to ludzie dążąc do szczęścia (bo wszyscy tego chcemy) pozwalają w swoim życiu na rożne substytuty i produkty zastępcze.
Morfeuszu, ja nie pisałam nic o wybaczeniu. Ja nigdy nie przebaczyłam. Nie czuję w tej chwili nienawiści, raczej nieprzychylną obojętność, ale nigdy nie wybaczyłam i nie wybaczę choćby w imię zasad. I być może również dlatego aktualnie nie rozumiem Niezapominajkowej (i nie tylko jej) próby życia ze zdrajcą (choć sama te próby w przerabiałam kilkakrotnie). Ale masz rację, że nasze sytuacje i doświadczenia w tej chwili są zupełnie inne. To co próbuje robić w swoim życiu to tworzyć pewne definicje, określać zasady i wg tego oceniać rzeczywistość. I z tego pewne rzeczy wynikają, np.: nie mogłabym powiedzieć, że jestem w dobrym, spełnionym związku, który daje mi szczęście, jeśli nie ufam. Dla mnie to jest sprzeczne i jedno drugie wyklucza. I tak jak Niezapominajka nie może pojąć o co nam chodzi, tak ja w ten sam sposób nie mogę pojąć jak ona może nie widzieć tego co jej próbuje zobrazować. Stąd cała dyskusja. Ale ja to ja, a Niezapominajka to Niezapominajka i może tak jest dobrze, bo w ten sposób szanowny "małżowin" ma okazję się zrehabilitować.
Nutoj, ta sprawa zupełnie mnie nie dotyczy ale bardzo Ciekawi. I myślę, że pomoże wielu szukających swojej drogi. To była jedna z nielicznych rzeczy, których nie byłem pewien jeżeli chodzi o zdradę.
Głównie chodziło mi o odczucia Niezapominajki na zadane pytania. Teraz widzę całkowity obraz tego, czego się tylko domyślałem, czego nie wiedziałem.
Oczywiście masz racje, że trzeba się przekonać na własnej skórze. Ale przynajmniej mam świadomość i nie krążyłbym po omacku szukając czegoś, czego nigdy nie będę w stanie osiągnąć. Z drugiej strony wiem, co mogę jednak uzyskać. Wiem też na co mogę się zgodzić, jak daleko mogę pójść na kompromis. Z tą wiedzą jest łatwiej i można skupić się na czymś istotnym, a nie szukaniu zaginionego Grala.
Wiem, czym jest dla Niezapominajki szczęście, sama to napisała widzę też co pisze w innych postach. Wiem, czym dla mnie jest szczęście. Nutoj, czy nie widzisz ile osób pyta się na portalu czy warto, czy możliwe jest osiągnięcie szczęścia, jak to wszystko wygląda po zdradzie, czy jest osiągnięcie stanu jak przed zdradą?
Dlatego służą te moje dywagacje, aby określić czego można się spodziewać na przyszłość, co można osiągnąć idąc jednak na kompromis. Oczywiście bardzo to generalizuje, bo istnieje jeszcze szereg innych czynników wpływających na powodzenie w odbudowie związku.
Wiec jak nie patrzysz w przyszłość i przyjdzie do Ciebie osoba i zapyta się o radę to powiesz, że spróbuj a się przekonasz? Ktoś np. chce wiedzieć, chce mieć obraz tego co może go czekać, bo to jest nasz życie i nikt nie chce się ładować w ciemno, nic wcześniej o tym nie wiedząc.
Wiec jak nie patrzysz w przyszłość i przyjdzie do Ciebie osoba i zapyta się o radę to powiesz, że spróbuj a się przekonasz?
Nie. Zupełnie nie tak. Mogę mu opowiedzieć co sam przeżyłem. Tylko i aż tyle. Nie przewidzę co go kogoś będzie czekało. Nie jestem zwolennikiem dawania każdemu szansy, jestem od tego daleki. Nie jestem też zwolennikiem żeby każdy tej szansy nie dostał. Niech każdy zadecyduje za siebie. Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje. Moze się okazać, że za kilka lat się rozejdzie, ale póki czuje się szczesliwa to niech nikt jej nie wmawia, że nie jest
To nie kochanka, ale sypiam z nią,
Choć śmieją ze mnie się i drwią.
Rozbieracie zdania na słowa.
Szukacie odpowiedzi na pytania, na które nie ma obiektywnych metod pomiarowych.
Jak obliczyć szczęście, jak zmierzyć miłość.
Każdy z nas inaczej to postrzega, każdy ma inne doświadczenia.
Może po prostu uwierzmy Niezapominajce ,ze jest szczęśliwa.:wykrzyknik
Zdrada - to doświadczenie w życiu. Trudne, bolesne ale jest niestety częścią współczesnej ( i nie tylko ) obyczajowości.
Naszym zadaniem jest uwierzyć w siebie, we własną wartość jako człowieka.
Nie mówię - godzić się ze zdziczeniem obyczajów.
Walczyć gdzie się da, pokazywać jakie skutki zdrada powoduje.
Ale mam wrażenie ,że to rozbieranie naszych emocji za spółgłoski, samogłoski nie pozwala zacząć normalnie żyć. To w końcu teraz od nas SAMYCH zależy jakość każdego dnia
Morfeuszu, ja nie pisałam nic o wybaczeniu. Ja nigdy nie przebaczyłam. Nie czuję w tej chwili nienawiści, raczej nieprzychylną obojętność, ale nigdy nie wybaczyłam i nie wybaczę choćby w imię zasad.
Tak wiem, że użyłem słowa "wybaczać", ale sens wydaje mi się ten sam i można wsadzić słowo "żal". Chodziło mi o wewnętrzną harmonię, pogodzeniem się z tym co się stało, wyciągniecie wniosków, przez to polepszenie życia w przyszłości. To, że mamy wszystko poza sobą, nie ma tego ciężaru, budujemy coś nowego, z kimś innym.
Jednak uważam, że aby to osiągnąć w sposób maksymalny, musi być wybaczenie. Bez tego nie da się uzyskać wyżyn. Marto, czy aby wybaczyć musisz ponownie kochać/lubić wiarołomnego? Ja też czuje obojętność, jednak nie czuje złości i chyba to się nazywa wybaczaniem. Nie muszę z nią na siłę się spotykać, ale kiedy widzę na ulicy, to także nie mam zamiaru zawracać.
Post doklejony: Nutoj
Cytat
Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje. Moze się okazać, że za kilka lat się rozejdzie, ale póki czuje się szczesliwa to niech nikt jej nie wmawia, że nie jest
Niczego ja nie wmawiam Niezapominajce, chciałem uzyskać to, co było w pytaniu, i to co pisałem w postach wyżej. Sama ona wie jak się z tym czuje, bo siebie nie oszuka. Kiedy odpowiedziała mi na moje pytania, śmiem twierdzić, że pisała co w tej chwili czuje i o to jestem jej wdzięczny. Przecież tu o to chodzi, aby się rozwijać i dzielić się doświadczeniami.
Każdy z uczestników wyciągnął wnioski i przyrównał to do siebie, do swojej sytuacji. Każdy z nas jest inny a doświadczenia Niezapominajki są bardzo cenne. Pomagają wiele rzeczy zrozumieć.
Post doklejony: kobieta123
Cytat
Jak obliczyć szczęście, jak zmierzyć miłość.
Każdy z nas inaczej to postrzega, każdy ma inne doświadczenia
Temu służyły pytania, aby dowiedzieć, jak szczęście postrzega Niezapominajka a jak Ja. Wiem, że co osoba to opinia na ten temat. Dlatego chciałem to przybliżyć, aby mieć jakiś punkt odniesienia.
Niezapominajko , życzę Ci powodzenia i nie zmarnujcie tego, co razem rozpoczęliście.
marta09876 napisał/a:
Niezapominajko, w żadnym razie nie wiem lepiej od Ciebie co czujesz ani co myślisz. Ale dokładnie czytam co piszesz. Nie ja napisałam o żalu, który masz do męża tylko Ty sama w odpowiedzi na pytanie Morfeusza. W toku dalszej dyskusji (odpowiedzi na mój komentarz) piszesz, że żalu nie czujesz. Ja się gubię w takiej dyskusji, bo albo coś jest tak albo siak, a jak jest Ty jedna wiesz, ale podajesz sprzeczne informacje.
Właśnie wcześniejsza Twoja wypowiedź pokazała, że nie czytasz tego co pisze. Zwróciłam Ci na to uwagę. Ale najlepiej odwinąć kota ogonem jak to się powiada. Mam żal, ale nie taki żeby mi przyćmił myślenie i zatruwał życie.
Cytat
Konsekwencje swoje poniósł. Po drugie Jego wyrzuty sumienia są najlepszą konsekwencja tego co zrobił. Nie jest łatwo żyć ze świadomością, że skrzywdziło się kogoś kogo się kocha.
Nie wiem, nie jestem u niego w głowie, ale pamiętaj, że mimo iż to osoba bliska i kochana przez Ciebie, to Ty też w niej nie jesteś. Jeśli już stosujesz zasadę ograniczonego zaufania, stosuj ją konsekwentnie. To, że Tobie się wydaje, że nie jest łatwo żyć z taką świadomością nie znaczy, że jemu nie jest łatwo z nią żyć. To raz, a dwa co to za miłość, która krzywdzi?? To w ogóle jest miłość? Skrzywdziłabyś świadomie kogoś kogo kochasz?
Nie musisz mi mówić co dla mnie dobre co nie, stosuje ponad dwa lata przynosi same zyski nie straty.
Cytat
Zaufanie ma bardzo duże jak na to co zrobił.
Jak powiedziałam wyżej - dla mnie to nie zrozumiałe. Zaufanie jest, albo go nie ma. W ograniczonym zaufaniu występuje kontrola, obawa, albo zaufanie tylko w pewnych sytuacjach. To oznacza, że zaufania tak naprawdę nie ma
Żadnej kontroli nie ma, obawy także więc dalej to nie zaufanie?
Cytat
O jakim konflikcie piszesz? Ja mam wewnętrzny spokój i harmonie, żadnego konfliktu. Nie szukajcie na siłę czegoś czego nie ma.
Konflikcie, który wyłuszczyłam w poprzedni poście i w tym aktualnym. Sprzeczności, których nie da się pogodzić. Choć zdaje sobie sprawę, że kobiety potrafią omijać problemy, nie myśleć, dostosowywać się, znajdować te kilka okruchów spokoju, które potem nazywają szczęściem, bo tak czują i mogą robić to przez lata.
Nie każda kobieta jest taka sama.
Cytat
Niezapominajko, Twoje życie, Twoje wybory, Twoje szczęście/nieszczęście. Jeśli Ci z tym dobrze, to tak żyj i nikomu nic do tego, ale też nie wymagaj od innych/niektórych by to rozumieli.
Nie wymagam, ja pisałam o szczęściu, własnym szczęściu to Wy mi zarzucacie brak.To były Wasze pytania, nie moje.
Cytat
Ja nie rozumiem i jestem przekonana (po Twoich nieco sprzecznych opisach), że ten misternie wykonany psychologiczny stelaż półprawd Waszego związku jest niezwykle kruchy i chwiejny.
Dla Was każdy kto daje szansę jest stracony. Nikomu się nie uda, a są na portalu ludzie którym świetnie się wiedzie. Ale nie- przecież kłamią, to tylko wyobrażenia, przecież żyć szczęśliwie się nie da. Wasza sprawa co o tym myślicie, nie narzucacie nikomu własnych myśli i przekonań, bo mówicie z perspektywy siebie.
Cytat
morfeusz napisał/a:
Wiem, czym jest dla Niezapominajki szczęście, sama to napisała widzę też co pisze w innych postach. Wiem, czym dla mnie jest szczęście.
Bzdura - nie napisałam czym dla mnie jest szczęście a napisałam czym dla mnie jest miłość. Odpowiedziałam na pytania owszem, ale myślę, że mało obrazujące moje szczęście.
Cytat
kobieta123 napisał/a:
Może po prostu uwierzmy Niezapominajce ,ze jest szczęśliwa.:wykrzyknik
Wątpliwe czy potrafią.
Cytat
morfeusz napisał/a:
Temu służyły pytania, aby dowiedzieć, jak szczęście postrzega Niezapominajka a jak Ja. Wiem, że co osoba to opinia na ten temat. Dlatego chciałem to przybliżyć, aby mieć jakiś punkt odniesienia.
I uważasz że te 6 pytań może odzwierciedlać moje szczęście?
Cytat
Niezapominajko , życzę Ci powodzenia i nie zmarnujcie tego, co razem rozpoczęliście.
Nie zmarnuje, tak ja niektórzy zmarnowali.
Post doklejony:
Cytat
nutoj napisał/a:
Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje.
Myślę, że masz dobre spostrzeżenie. Mnie się nie udało- innym też się nie uda, a jak żyje szczęśliwie, to nie szczęście a ułuda.
Edytowane przez niezapominajka dnia 14.03.2012 10:27:02
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
Kochana Niezapominajko nie rozumiem czego oni się czepiają Moim zdaniem ty chyba wiesz najlepiej czy jesteś szczęśliwa czy nie w swoim małżeństwie Jest miłość jesteście razem to jest i wiara na lepsze życie Nowe doświatczenia nawet i te złe dały ci inaczej spojrzeć na życie Dla mnie zawsze będziesz tutaj na portalu kimś wyjątkowym kimś kto umie podnieść na duchu pocieszyć i pomóc dobrym słowem
morfeusz napisał/a:
Wiem, czym jest dla Niezapominajki szczęście, sama to napisała smiley widzę też co pisze w innych postach. Wiem, czym dla mnie jest szczęście.
Bzdura - nie napisałam czym dla mnie jest szczęście a napisałam czym dla mnie jest miłość. Odpowiedziałam na pytania owszem, ale myślę, że mało obrazujące moje szczęście.
Jeżeli chodzi o samą definicję masz rację, napisałaś co to jest miłość. Więc przepraszam.
Bardziej jednak chodziło mi o całokształt Twoich wypowiedzi jeżeli chodzi o szczęście w powiązaniu z definicją miłości.
Cytat
I uważasz że te 6 pytań może odzwierciedlać moje szczęście?
Samego stanu Twojego umysłu, nigdy nie poczuje, nigdy się nie dowiem, bo słowami tego nie wyrazisz, a ja nie siedzę w Twojej głowie. Jednak te 6 pytań pozwoliło mi przybliżyć Twoje odczucia w stosunku do męża po zdradzie. Dlatego tak, w pewnym stopniu odzwierciedla Twoje szczęście.
Cytat
kobieta123 napisał/a:
Może po prostu uwierzmy Niezapominajce ,ze jest szczęśliwa.smileysmiley
Wątpliwe czy potrafią.
Nigdy nie nadużywam słowa przyjaciel, tak samo jak miłość czy szczęście itp. Więc jeżeli ktoś mi powie, że jestem jego przyjacielem, to tylko ja sam weryfikuje czy tak naprawdę nim jestem, czy tylko lepszym kolegą. Więc jeżeli mówisz, że jesteś szczęśliwa, to w ramach tylko zwykłej dociekliwości, badań, chciałem dowiedzieć się jak to jest u Ciebie. Czy muszę być taką osobą która tylko przytakuje i nic więcej? Ja chcę wiedzieć od podszewki z czym to się je. Całą zdradę w ten sposób przerabiałem. I czynię tak teraz. Jesteś z nielicznych znanym mi osób, którym się udało, więc Twoje odpowiedzi były mi bardzo pomocne i za to dziękuję.
Co poniektórzy twierdzą, zostawcie Niezapominajkę i uwierzcie jej i nie dociekajcie. Ja Ci wierzę, dlaczego nie miałbym, widać to po Twoich postach, że jesteś szczęśliwa, jednak nie jestem motłochem, który idzie za głosem ludu i każe sobie wpajać rzeczy, których wcześniej nie próbował zrozumieć. Moje pobudki są typowo egoistyczne (wiedzieć dla samego siebie, w ramach tych badań) a nie, żeby podważać to co mówisz. Takie były moje intencje, a jak ktoś myśli inaczej, to chyba ma problem sam ze sobą. Wolę podchodzić realnie do sprawy a nie z myśleniem, że miłość wszystko zwycięży. Więc nie rozumiem po co to tak wszystko przeżywać jak mrówka okres. Jesteśmy na tym portalu aby sobie pomagać, próbować zrozumieć i wydaje mi się, że nie powinno być tematów tabu. Ale jeżeli ktoś czegoś nie chce poruszać, to świadczy o tym, że się boi, nie jest pewien, nie chce zmierzyć się z rzeczywistością. A to tylko świadczy o bardzo chwiejnej sytuacji. Wolałby już z powrotem upaść na dno, jeżeli to pozwoliłoby mi spojrzeć realniej, miałoby przynieść wymierne korzyści, pójść szybko do przodu, niż tkwić w matrixie. Dlatego służą takie dyskusje. Czy to jest takie abstrakcyjne o czym mówię?
Cytat
nutoj napisał/a:
Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje.
Myślę, że masz dobre spostrzeżenie. Mnie się nie udało- innym też się nie uda, a jak żyje szczęśliwie, to nie szczęście a ułuda.
Ja mówię za siebie. I prosiłbym nie doklejać etykietek do rzeczy o których nie pisałem.
Nutoj
Cytat
Wiec jak nie patrzysz w przyszłość i przyjdzie do Ciebie osoba i zapyta się o radę to powiesz, że spróbuj a się przekonasz?
Nie. Zupełnie nie tak. Mogę mu opowiedzieć co sam przeżyłem.
A ja powiem takiej osobie co wiem. Z perspektywy swoich osobistych doświadczeń a także z tego co się dowiedziałem później i z moich spostrzeżeń. Powiem za i przeciw i czego ewentualnie może się spodziewać. Wszystko to będzie oczywiście scenariusz książkowy, bo każdy sam piszę swoją historię. Jednak zaczerpnięta wiedza pomoże poruszać się wytyczoną ścieżką a nie krążyć po omacku. Wiemy czego chcemy, czego możemy oczekiwać, więc albo wchodzimy w to, albo nie.
Mam żal, ale nie taki żeby mi przyćmił myślenie i zatruwał życie.
Niezapominajko, rozumiem, że masz żal, który dodaje Ci skrzydeł i uszczęśliwia? Dla mnie 2+2=4, dla Ciebie niekoniecznie. Dlatego ta dyskusja jest jałowa. Twoja wizja rzeczywistości jest niespójna. Próbujesz godzić to czego nie da się pogodzić, akceptujesz istnienie sprzeczności/problemów bez ich rozwiązania, uważając, że skoro jesteś w stanie funkcjonować i o tym nie myśleć to jest dobrze. Otóż nie jest. Wszystko ma swoją cenę. I prędzej czy później przyjdzie Ci uregulować rachunek. Ale tak jak pisałam to Twoja piaskownica i Twoje zabawki.
Cytat
Marto, czy aby wybaczyć musisz ponownie kochać/lubić wiarołomnego? Ja też czuje obojętność, jednak nie czuje złości i chyba to się nazywa wybaczaniem. Nie muszę z nią na siłę się spotykać, ale kiedy widzę na ulicy, to także nie mam zamiaru zawracać.
Morfeuszu to ciekawe pytanie i jak o tym myślę to wydaje mi się, że odpowiedź na nie brzmi: tak,tzn.przynajmniej lubić. Wyjaśniam.
Wybaczenie w moim pojęciu to stan, w którym mogę na nowo tworzyć dobre relacje z osobą, której wybaczyłam, tzn. co było złe idzie w niepamięć i zaczynamy od zera. Jak do tego dochodzi? Pierwszy etap to etap emocjonalny, dzieje się niemal samoistnie, chociaż postępuje szybciej jeśli się mu dopomaga. W tym etapie muszę przestać czuć żal, rana musi się zagoić na tyle, że wspomnienie wydarzeń nie powoduje uczucia przykrości, a zdarzenie jest po prostu przeszłością nienaznaczoną pejoratywnymi odczuciami. Zwykle znaczącą rolę gra tutaj czas, ale też my sami odbudowując swoje poczucie wartości przez codzienne drobne sukcesy.
Drugi etap potrzebny do wybaczenia to zrozumienie motywów i stanu umysłu tego, który skrzywdził, co ostatecznie sprowadza się do zrozumienia dlaczego stało się co się stało. Aby ten drugi etap mógł zaistnieć potrzebna jest osoba uprzednio krzywdząca, która żałowałaby i chciałaby szczerze na ten/swój temat rozmawiać.
Drugi etap jest w mojej opinii nieodzownym składnikiem przebaczenia i tworzenia nowych relacji, bez niego nie można mówić o przebaczeniu, jedynie o pogodzeniu się z zaistniałą sytuacją.
Wydaje się, że zdradzający raczej nie chcą się odsłaniać,bo któż chciałby rozmawiać o swoim prywatnym szambie, kto chciałby się przyznać przed kimś i przed samym sobą, że coś w tej jego wygodnej rzeczywistości jest nie tak i odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak jest?
Ponieważ w moim ex związku i po nim usłyszałam tylko stwierdzenia typu: "przepraszam, nie jestem ciebie wart", "jesteś wspaniała, a ja głupi", "zawsze będę cie kochał", "taki już jestem", "jesteś dla mnie za dobra" itp. bzdury i frazesy, wybaczenie i tworzenie nowych relacji nie jest możliwe. Jestem spokojna wewnętrznie, bo pierwszy etap za mną. Jednak do przebaczenia potrzebowałabym współpracy drugiej strony.
Podsumowując, gdybym zrozumiała motywy mojego zdradzacza (bo by mi to umożliwił, a nie dlatego, że obserwując z boku mogę się ich domyślać), mogłabym tworzyć z nim nowe relacje, co oznacza, że i lubić go. Na dzień dzisiejszy nie odpowiadam mu cześć na ulicy, nie podam mu ręki, jeśli poprosi o pomoc to mu nie pomogę.
Nie umożliwił mi przebaczenia, więc nie mogę mu go udzielić.
Tak jeszcze na koniec, dobrze wg mnie (choć wierząca nie jestem) obrazuje warunki wybaczenia pięć warunków sakramentu pokuty.
O ile dobrze pamiętam:
1. Rachunek sumienia
2. Żal za grzechy
3. Postanowienie poprawy
4. Szczera spowiedź
5.Zadośćuczynienie.
Nie spełnisz jednego nie ma odpuszczenia. Wg mnie ma to silne podstawy psychologiczne służące obydwu stronom(skrzywdzonej i krzywdzącej).
marta09876 napisał/a:
[quote]Mam żal, ale nie taki żeby mi przyćmił myślenie i zatruwał życie.
Niezapominajko, rozumiem, że masz żal, który dodaje Ci skrzydeł i uszczęśliwia? Dla mnie 2+2=4, dla Ciebie niekoniecznie. Dlatego ta dyskusja jest jałowa. Twoja wizja rzeczywistości jest niespójna. Próbujesz godzić to czego nie da się pogodzić, akceptujesz istnienie sprzeczności/problemów bez ich rozwiązania, uważając, że skoro jesteś w stanie funkcjonować i o tym nie myśleć to jest dobrze. Otóż nie jest. Wszystko ma swoją cenę. I prędzej czy później przyjdzie Ci uregulować rachunek. Ale tak jak pisałam to Twoja piaskownica i Twoje zabawki.
Swoja dyskusję już zakończyłam.
Post doklejony:
Jeżeli masz ochotę na ocenianie mojego życia- zajmij się swoim.
Edytowane przez niezapominajka dnia 18.03.2012 12:09:43
Nie mam ochoty, jednak czytając co piszesz na publicznym forum, które ma za zadanie pomagać, czuję się niejako zobligowana. Poza tym pisząc na forum publicznym musisz liczyć się z tym, że Twoje wypowiedzi będą przedmiotem rozmyślania i oceny, a także będą komentowane - takie prawo lasu. Oczekiwanie innego zachowania byłoby raczej nieprzemyślane.
Wybaczenie w moim pojęciu to stan, w którym mogę na nowo tworzyć dobre relacje z osobą, której wybaczyłam, tzn. co było złe idzie w niepamięć i zaczynamy od zera.
Odniosę się do przebaczania od mojej strony, tzn. kiedy moja ex nie mieszka ze mną, a każdy poszedł w swoją drogę. Więc w moim przypadku jest to o wiele łatwiejsze niż dalsze wspólne życie razem.
Pójście "w niepamięć" jednak nie jest możliwe jak sama wiesz. Zaczynanie nie od zera można, ale już z kimś innym.
Więc uważam, że wybaczanie po zdradzie można porównać do relacji w związku jaka była wcześniej, do obecnej, która później się zmieniła, my dostosowujemy się do zaistniałej sytuacji, wprowadzamy coś od siebie, zmieniamy, ewoluujemy. Powstaje nowa, zmieniona konstrukcja starej.
Cytat
Aby ten drugi etap mógł zaistnieć potrzebna jest osoba uprzednio krzywdząca, która żałowałaby i chciałaby szczerze na ten/swój temat rozmawiać.
Co do pierwszego etapu to ogólnie będę zgodny, z drugim bym polemizował. Nie wydaje mi się jednak, że do przebaczania jest potrzebna druga osoba. To w nas powinna zaistnieć wewnętrzna zmiana. Od swojej ex nie dostałem żadnej znaczącej odpowiedzi. W sumie nie miąłem z nią kontaktu. To ode mnie zależało na zrozumieniu jej motywów działania, czym się kierowała, szukaniu podstaw jej zachowania itp.
Zrozumiałem to, pogodziłem się, że nikogo nie można zatrzymać siłą i każdy ma prawo jednak szukać swego szczęścia. Nie wszyscy muszą być altruistami. Ale czy to źle że wybrała coś "lepszego" w jej mniemaniu? Pobudki kto czym się kieruje są nieistotne, bo każdy jest inny. Co dla nas wydaje się absurdalne, dla kogoś innego jest normalnym posunięciem. Liczy się efekt działań i dokonany wybór. To jest moja akceptacja tego stanu rzeczy, tolerancja.
Dlatego nie czuje żalu, nie mam jej za złe, nie potrzebuje rozmowy aby wypełnić pustkę, JESTEM PONAD NIĄ. Rozumiem bez słów. Życzę jej wszystkiego najlepszego bez zbytnego zagłębiania się w jej obecne życie.
Wiec spotykając się mogę z nią nawet pójść na kawę i rozmawiać jak starzy znajomi. A co da rozmowa o przeszłości? NIC. Dlatego, że ona ma swoje życia, ja swoje i niczego to nie zmieni. Popełnialiśmy błędy, kto chciał wysunął wnioski, a życie toczy się dalej. Oczywiście jestem także skory do gadania o przeszłości. Ale nie w formie żalu, nienawiści, tylko z punktu widzenia ciekawostki, wspominków.
Do oczyszczenia nie potrzebuje nikogo innego jak tylko siebie. Nie chcę być uzależniony od innej osoby aby przebaczyć, czy zaznać spokoju wewnętrznego.
Także nie potrzebuję aby ktoś żałował, że postąpił tak a nie inaczej wobec mnie, skrzywdził. Nie jest to wyznacznikiem mojej równowagi. Jak już wspomniałem, to w nas zachodzi przemiana, to dla siebie samych powinniśmy przebaczyć, aby powrócił stan przed zdradą. Nie powinno to być uzależnione od czynników zewnętrznych.
Cytat
Ponieważ w moim ex związku i po nim usłyszałam tylko stwierdzenia typu: "przepraszam, nie jestem ciebie wart", "jesteś wspaniała, a ja głupi", "zawsze będę cie kochał", "taki już jestem", "jesteś dla mnie za dobra" itp. bzdury i frazesy, wybaczenie i tworzenie nowych relacji nie jest możliwe.
Marto, a czego Ty oczekujesz od swego ex faceta? Czy on jest Tobą, że tak wszystko łopatologicznie potrafisz wytłumaczyć, a on jest taki malutki i wierzga się w swoim g***? Oczekujesz tego samego?
Ja postawiłem się wyżej od ex - zrozumiałem. Ale nie oczekuje, że zajmę się naszą wspólną przeszłością (bo i po czemu to miałoby służyć), że wreszcie powie przepraszam (bo tego nigdy nie usłyszałem), że wytłumaczy mi swoje postępowanie, zrozumie co zrobiła. Nie wymagam, bo ona to ona, ja to ja.
Cytat
Podsumowując, gdybym zrozumiała motywy mojego zdradzacza (bo by mi to umożliwił, a nie dlatego, że obserwując z boku mogę się ich domyślać)
Nie wiem, może dlatego że jesteś kobietą i dlatego musisz prosto w twarz dostać taką odpowiedź jaką wymagasz dla przebaczenia. Konstrukcja mężczyzny uważa, że liczą się czyny i to powinna zrozumieć partnerka jako wyznacznik uczuć. Kobieta jednak potrzebuje dodatkowo słów (np. kocham cię), aby uwiarygodnić postawę partnera.
Cytat
Na dzień dzisiejszy nie odpowiadam mu cześć na ulicy, nie podam mu ręki, jeśli poprosi o pomoc to mu nie pomogę.
Więc nie pogodziłaś się z przeszłością. Twój stan wewnętrzny jest stabilny, ale do całkowitej równowagi sprzed zdrady trochę brakuje. W tym wypadku czas nie leczy ran. A taką postawą człowiek staje się więźniem we własnym ciele.
Cytat
Nie umożliwił mi przebaczenia, więc nie mogę mu go udzielić.
Czy Twoje wybaczenie ma jakieś znaczenie dla Twojego ex faceta, czy jednak głównie dla Ciebie? Bo wydaje mi się, że maja "pani" idzie do przodu, stara się o tym nie myśleć i to co tam kłębi mi się w głowie ma głęboko gdzieś. Mówię o relacji ja tu - wielka krecha - ona tam z kimś innym.
Cytat
Tak jeszcze na koniec, dobrze wg mnie (choć wierząca nie jestem) obrazuje warunki wybaczenia pięć warunków sakramentu pokuty.
O ile dobrze pamiętam:
1. Rachunek sumienia
2. Żal za grzechy
3. Postanowienie poprawy
4. Szczera spowiedź
5.Zadośćuczynienie.
Skąd wiesz, że w mniemaniu Twojego pana wszystkie punkty nie zostały przez niego wypełnione? Jak to mogłoby się objawiać, to tylko on wie. Ty po prostu oczekujesz od niego schematów wg. własnych upodobań, wyobrażeń. Dlatego możliwe, że czegoś nie dostrzegłaś, bo nie było tego jak Ty to widzisz.
Gdybam:
Ad.1) Czy Twego exa nie męczy jednak sumienie?
Ad.2) Myślisz, że jednak nie żałuje tego co zrobił?
Ad.3) Czy uważasz, że nie stara się być lepszym człowiekiem? Może z różnymi skutkami ale jednak walczy. Nie siedzisz w jego głowie i nie wiesz.
Ad.4)
Cytat
przepraszam, nie jestem ciebie wart", "jesteś wspaniała, a ja głupi", "zawsze będę cie kochał", "taki już jestem", "jesteś dla mnie za dobra"
Wg. Ciebie to frazesy, ale może dla niego to było stanięcie na wyżynach uzewnętrznienia się. Ko to wie...
Ad.5) Zależy czego oczekujemy od zadośćuczynienia. Czy teraz ex ma nadskakiwać nad Tobą i starać się to wszystko zrekompensować? W jaki sposób?
Wydaje mi się, że on uważa, że i tak nabroił, dostał karę, mógł Ci to jakoś wynagrodzić, ale nawet nie wie jak. Zresztą jesteś w innym związku, więc on odsunął się na bok. Nie znam Twojej sytuacji, gdybam.
Marto, myślę, że samo przytoczenie pięć warunków sakramentu pokuty świadczy o tym, że nie pogodziłaś się ze zdradą. Nie możesz znieść, że tyle musiałaś znieść bólu, a on nawet nie stanął na wysokości zadania, aby starć się przynajmniej to zrozumieć. Dlatego te punkty, dlatego potrzeba konstruktywnej rozmowy, żeby osiągnąć to, czego oczekujesz, dlatego brak satysfakcji, aż wreszcie brak przebaczenia.
Wiedz, że tego od byłego faceta możesz nigdy nie uzyskać w takiej formie w jakiej oczekujesz. Więc to głównie od Ciebie zależy, czy kiedyś będziesz całkowicie oczyszczona z przeszłości.
Przytoczę przykład Wojtyły i Mehmeta Ali Agcę. Czy uważasz, że Papierzowi potrzebne było to, co wymieniłaś aby wybaczyć. Czy czegoś oczekiwał od zamachowca w zamian? To była jego osobista sprawa, wewnętrzne oczyszczenie, Agca miał w tym mały udział. Idąc tym torem, powiedzmy sobie, czy należy lubić zamachowca aby mu przebaczyć. Czy nie wystarczy obojętność? Ja obecnie nic nie czuje do mojej ex, żadnego lubienia, nienawiści, żalu - jest dla mnie jak wiele osób, które chodzą po tej ziemi. Chyba, że ktoś chce pozostać w związku po zdradzie, wtedy odbudowujemy także uczucia wyższego rzędu.
Czy podałbym rękę? Pewnie, że tak. Pogadałbym z nią na ulicy, powiedziałbym cześć. Czy pomógłbym w potrzebie? Zależy jakiej. Jeżeli to by zagrażało życiu, to oczywiście, ale taką zwykłą, to potraktowałbym ją jak kogoś, kto w sumie ma dla mnie małe znaczenie. Więc musiałbym pomyśleć czy to by mi się po prostu kalkulowało... Nie jestem dobrym Samarytaninem i różnie z tym bywa.
Pozdrawiam