Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Suways, sama jesteś logiczna do bólu, prawie jak swoja własna matka. Opisujesz siebie i swoje relacje międzyludzkie na sposób logiczny. Tłumaczysz logicznie. A swoje potrzeby, z którymi masz problem je nazwać ukrywasz za sposobem opisu jak z naszej "Anii z Zielonego Wzgórza" . Mamy więc kłopot- logika za cholerę nie idzie z tym co czujemy, uczuć nie da się samodzielnie wziąć na logikę. Mało tego, najwięcej kryzysów emocjonalnalnych, psychicznych to rozdźwięk między rozumem i sercem.
Z boku widzę standardową ustawkę hellingerowską, wymianę rolami jak w teatrze. Zresztą większość terapii behawioralnych i psychodynamicznych opartych jest na przyjmowaniu ról swoich bliskich, przede wszystkim matki i ojca. W terapii dobry psycholog pomoże Ci poczuć tę rolę, będzie zapewne trochę bolało, ale tak już jest-trzeba poczuć by zrozumieć. Logikę chowamy głęboko. ...
Świetnie opisałaś ojca i relację ty-ojciec. Przeczytaj swój opis za trzy miesiące ,za pół roku, za dwa lata. Zobaczysz zupełnie inne przesłanie, inne uczucia. Piszesz, że ojciec nic Ci nie przekazał. :cacy Czytelnik powie, że w rzadkich chwilach z ojcem byłaś szczęśliwa. Ten skurczybyk kochał Cię i sama wtedy czułaś się kochana. On dał Ci więcej miłości (takiej bezpośredniej, nieco jak książkowej jak z naszej" Anii. .." ) w ciągu paru chwil niż matka przez całe życie. Spróbuj poszukać teraz analogii do własnej definicji szczęścia we własnym małżeństwie. Za czym gonisz?
robsonek11
Też się nie skarżyłam. Było dobrze jak było. To romans był katalizatorem.
Jesteś w tym punkcie, co ja kiedyś byłam. I albo to wszystko zakopiesz, albo zeżre Cię od środka jak mnie.
Chwilami się zastanawiam kto w twoim domu nosi spodnie,ty czy twój mąż? coś mi się wydaje że sterownikiem jesteś ty,a matka wpoiła ci obraz idealnego faceta,którego szukasz bo tak jest nie zaprzeczysz gdyby się teraz taki znalazł,spełniający twoje oczekiwania i pragnienia podałabyś rękę i bez zastanowienia poszła który wypełnił by ta całą pustkę 100% prawdziwego faceta...nie ma takich,nie ma idealnych facetów, nie ma idealnych kobiet.
Nie kochasz męża to raz,nie spełnia twoich oczekiwań to dwa,nie jest 100% facetem i masz już tego dość,ale maż cię kocha świata po za tobą nie widzi,a ty się litujesz.
Cytat
Taki, który mówi, że lepiej jeść tort z kolegami niż g.. samemu"
Ty jesteś tym tortem? podzieli się z kolegami ale jak odejdziesz gdzie znajdzie taki drugi tort?
Tobie nie potrzeba terapii ani psychologów tylko wskazówek,kogoś kto pokaże ci drogę bo na ten czas idziesz ciemnym tunelem szukając światełka...
Apol ,Zahi chodzi chyba o to ze czasem wystarczy MIŁOŚĆ by zniknęły problemy,by rozwiązać supły.
Autorka dużo o sobie wie,ma po prostu potrzeby które nie zostały zaspokojone i chce dzielić życie z człowiekiem który będzie miał dla niej inną wartość niż,,dobry,porządny czy inny niż ojciec"Chce kochać i być kochaną.
Kiedyś popełniła błąd podejmując decyzję,kierowała się nie tymi wartościami które są dla niej ważne.Myślała że letnia temperatura wystarczy.
Dużo jest prawdy w tym co piszesz Jestem logiczna właśnie do bólu, ale jak ojciec. Nie matka.
I to prawda, że dał mi więcej miłości niż matka. Nigdy w jego miłość nie wątpiłam.
Własna definicja szczęścia? Za czym gonię? Nie wiem. Wiem jedynie, że czasami patrzę się na męża i mam wrażenie, że jest jak ona. Doprowadza mnie to do szału. Wpadłam już kiedyś na to, że wybrałam kogoś na podobieństwo jej.
Terapia. Wiesz czemu nie idę? Bo się boję, że znowu zostanę źle potraktowana, niezrozumiana. Tak jak wtedy.
Bo jak to brzmi? Usiądę i zacznę...
Dwa lata temu miałam romans, zakochałam się jak idiotka, koleś był skończonym k... bo cały czas pukał inną mężatkę, a koniec końców kopnął mnie w zadek. Wszystko co słyszałam i widziałam było nieprawdą. Logiczna do bólu - mu uwierzyłam. Wtf, dlaczego? Zabolało jak diabli. Przez to miałam depresję. Chodziłam jak zombie tygodniami, maskując swój ból. Godzinami wpatrywałam się w sufit i zastanawiałam się, co właściwie się stało. Byłam wariatką. Miałam myśli samobójcze, myślałam, czy nie dać się zamknąć w psychiatryku. Trzymało mnie przy życiu tylko dziecko. Obudziłam się po kilku tygodniach z wypadającymi włosami i skrajną niedowagą. Zawalczyłam wtedy o swoje zdrowie i siebie w sensie fizycznym, aby powrócić do normy - dla dziecka. Po 3 miesiącach, kiedy wszystko się ustabilizowało znowu wybuchła bomba. Wtedy byłam u psychologa, bo umierałam. Potraktowała mnie jak potraktowała, że prawie ze sobą skończyłam. Teksty: "czy nie mówię tatusiowi, że chcę być jak on?", "trzeba przeprosić męża i się starać wszystko naprawić".
Ja byłam potłuczona na milion kawałków, a ta pobiegła gdzieś dalej omijając wszystkie etapy jakie po tamtej sytuacji przechodziłam.
A teraz panie doktorze wymyślam. Mam dobre życie, ale mi nie pasuje. Mąż jest be i kiepski w łóżku. W d.. mi się przewraca i sama sobie tworzę problemy. No jak mam iść z czymś takim?
Usłyszę, to co mi napisała Zahira. Że mam mu dać szanse na szczęście i szukać wielkich przyrodzeń i wibratorów.
Zahira
Oczywiście, że ja noszę spodnie. Byłam tym bardzo zmęczona i nauczyłam się mu czasami pożyczać
Ja jestem sterownikiem, ja nadaję ton naszemu małżeństwu. Beze mnie mam wrażenie, że byłby to zimny dom.
Matka mi wpoiła jaki facet nie powinien być. To szczególnie. I wiele z tych oczekiwań mój mąż spełnia.
Nie wiem czy się lituję. Chyba nie. Bardziej poczucie winy i obowiązku.
Światełko w tunelu? Czasami myślę, że tylko śmierć jest wybawieniem. Moja lub jego.
Post doklejony:
Cytat
Nox napisał/a:
"Chce kochać i być kochaną..
Słowa niezmienne powtarzane przeze mnie od 3 lat....
Suways, jestem ogromnie przekonany o słuszności terapii, mam dobre doświadczenia z psychologami, bo w sumie miałem dużo szczęścia i trafiłem na dobrych w fachu i przyzwoitych. Ale mam równie krytyczne zdanie o części z nich jak Ty do tej jednej pani. W dzisiejszych czasach psycholog to ZAWÓD, źródło kasy. Część psychologów, wg moich doświadczeń głównie z prywatnych praktyk, ale nie tylko to farsa. Jedno z drugim zdobywa dyplom ukończenia kursu nurtu psychologicznego np Gestalt i otwiera gabinet. Ryzyko pójścia do takiego i zmarnowanych czasu, nerwów, kasy ogromne. Bardziej polecam terapie refundowane z NFZ. Z terapeutą jest po trosze jak ze zwykłym śmiertelnikiem, może Ci po ludzku nie podpasować, terapia kosztuje nerwy i pracę, kolejny odstraszacz. Terapia nie przynosi efektów po wizycie czy dwóch. Parę miesięcy minimum. Ufam, że gdy poczujesz potrzebę, znajdziesz dobrego.
Dalej na logikę piszesz i nieco uciekasz. Już lepiej, już pewne schematy zaczynasz widzieć. Nie jestem terapeutą, ale zachowam się w sposób wkurwiający jak psycholog. I co pani teraz czuje?
Zastanów się co czujesz pisząc o ojcu, matce, mężu, dziecku, kochanku. ...To emocje i uczucia Ci mącą, nie znasz ich do końca i próbujesz zastępować rozumem. Poznaj wreszcie co czujesz.
apologises
W czym Twoim zdaniem ma mi pomóc terapia? Ja siebie rozumiem. Wiem co jest schematem, dlaczego taka jestem a nie inna.
Nie wiem w czym on mógłby mi pomóc. Co mi powie, czego nie wiem? Zburzy coś? Sprawi, że mi się zmieni myślenie? Nie sądzę.
Co teraz czuję? Ręce mi opadły
Ojciec - Jakąś złość, że go nie było. Że nie był taki jak powinien być. Że nie pokazał mi wzoru.
Matka - Chora istota. Ciągnie mnie na samo dno, bo nie chce na tym dnie siedzieć sama. Nie mam już dla niej litości i zrozumienia.
Mąż - Popadam ze skrajności w skrajność. Od tego że wiem że to dobry, porządny człowiek do tego że się z nim męczę i nie mam pretekstu nawet by ruszyć dalej.
Dziecko - Mój skarb. Najprawdziwsza, bezwarunkowa miłość
Kochanek - Złość. Że mnie kłamał i po części zniszczył dla swojej zabawy, gdy ja po raz pierwszy w życiu zaryzykowałam oddając swoje serce komuś w ten sposób.
a widzisz jak trudno opisać swoje emocje i uczucia, jak łatwo mylić się w nich? Po dda szczególnie trudno. Będę pilnował byś mi tu nie tłumaczyła, nie próbowała brać na logikę i powinność, to dusza choruje, rozum Ci działa
To w pogoni za emocjami lecimy jak ćmy do ognia i niszczymy swoje życie. Im więcej czujesz i nazywasz swe uczucia tym lepiej. Wiesz jak długo uczyłem się rozpoznawać swoje uczucia? Ponad rok. Jak długo uczyłem się rozmawiać i słuchać? Prawie dwa lata, w tym roczna terapia komunikacji.
Myślę, że Twoje odczucia nie są fałszywe, że nie bez powodu odtrąca Cię od męża. Wciąż masz włączoną racjonalizację faktów i uczuć. Wiesz, że zracjonalizować można wszystko? To kolejny mechanizm obronny przed światem, przed krzywdą, by nadać sens własnemu życiu. Dlatego nadal burzymy, sprawdzimy ile i jakie mechanizmy sobie wypracowałaś.
Czyżbyś przejęła w części rolę swojego ojca, a Twój mąż rolę Twojej matki? Co sądzisz o takim układzie? Co czujesz postawiona jako ten pijak i kryminalista? Dał ci poczucie bycia kochaną i jednocześnie nie zasługuje, by np się nim opiekować! Dysonans! Może to był nieszczęśliwy facet tak samo jak i Ty? Może jednak jest warty, by usłyszał od Ciebie "tato kocham Cię" ?
O żesz w mordę. Ależ mi trudne i ciężkie pytania zadajesz
Na początek. Wiem, że jestem bardzo racjonalna i staram się racjonalizować wszystko. Pilnować możesz, staram się tu pisać nie przemyślawszy specjalnie odpowiedzi, tak aby emocje właśnie mną kierowały, jakkolwiek by chore nie były.
Strasznie dziwne pytanie jak dla mnie, ale spróbujmy.
Czyżbyś przejęła w części rolę swojego ojca, a Twój mąż rolę Twojej matki?
Nie, to nie taki układ.Tzn. mąż mnie kocha bardziej, tak jak matka kochała ojca, chociaż nie wiem czy go kochała, czy miała silne parcie na bycie z kimś. Mąż na pewno chce stworzyć taki dobry dom. Nie wiem jak się jeszcze do tego odnieść. Co sądzisz o takim układzie? Nie sądzę, abyśmy to powielali. Co czujesz postawiona jako ten pijak i kryminalista? Że ja niby pijak i kryminalista? Daleko mi do tego Ale przez to że myślę jak myślę czuję się zła jako osoba. Dał ci poczucie bycia kochaną i jednocześnie nie zasługuje, by np się nim opiekować! Dysonans! Może to był nieszczęśliwy facet tak samo jak i Ty? Może jednak jest warty, by usłyszał od Ciebie "tato kocham Cię" ?
Te kilka chwil w moim życiu? No proszę Cię... Nie mam takiego poczucia wdzięczności za kilka ochłapów.
On nieszczęśliwy? Ależ skąd! Mu się wszystko zawsze układa, wiecznie uśmiechnięty, taki łobuzerski chłopak.
Wart aby usłyszał kocham? Nie. Namiastka ojca to za mało, aby był warty czegoś takiego.
Mam Cię, znalazłem punkt zaczepienia, odkrywamy fundamenty Twoich problemów. :tak_trzymaj
Cytat
Czyżbyś przejęła w części rolę swojego ojca, a Twój mąż rolę Twojej matki?
Nie, to nie taki układ.Tzn. mąż mnie kocha bardziej, tak jak matka kochała ojca, chociaż nie wiem czy go kochała, czy miała silne parcie na bycie z kimś. Mąż na pewno chce stworzyć taki dobry dom. Nie wiem jak się jeszcze do tego odnieść.
Spodziewasz się kalki zachowań. Logicznie bierzesz zachowania i uczucia. Owszem mąż Cię kocha. Niestety na swój sposób, dam sobie jak rzadko kiedy urwać głowę i parę innych części ciała, że Twoja matka też kochała Twojego ojca. Oczywiście na JEJ WYJĄTKOWY DLA NIEJ SPOSÓB. Oboje- i Twoja matka i Twój mąż są w tej swojej miłości toksyczni. Mąż nadal Cię zatrzymuje, stosuje szantaż emocjonalny- "nie dam sobie rady bez Ciebie! To Twoja praca znaleźć podobieństwa, Ty ich znasz najlepiej i niestety właśnie na terapii jest czas, miejsca i warunki byś mogła to uczynić. Ja mogę zaledwie zasygnalizować co widzę, co znam z dostępnych mi źródeł. Muszę Cię pchnąć byś samodzielnie doszła do swoich wniosków. Nie szukaj kalki, to porównanie dwóch związków, odczuć aż czterech osób, jesteś tylko jedną z nich.
Dlatego póki co zdanie
Cytat
Co sądzisz o takim układzie? Nie sądzę, abyśmy to powielali.
uznaję za mechanizm obronny. Dopiero odpowiesz sobie ile powielasz.
Cytat
Co czujesz postawiona jako ten pijak i kryminalista? Że ja niby pijak i kryminalista? Daleko mi do tego smiley Ale przez to że myślę jak myślę czuję się zła jako osoba.
Część różnych nurtów psychoterapii opiera się na akceptacji i wybaczeniu. Niekoniecznie na zgodzie na krzywdzenie siebie i innych. Trochę szkoda, że nie ma obok mnie innych userów, bo są lepsi w tym temacie. Postaram się nadrobić i ruszyć i z tym elementem.
Cytat
Dał ci poczucie bycia kochaną i jednocześnie nie zasługuje, by np się nim opiekować! Dysonans! Może to był nieszczęśliwy facet tak samo jak i Ty? Może jednak jest warty, by usłyszał od Ciebie "tato kocham Cię" ?
Te kilka chwil w moim życiu? No proszę Cię... Nie mam takiego poczucia wdzięczności za kilka ochłapów.
On nieszczęśliwy? Ależ skąd! Mu się wszystko zawsze układa, wiecznie uśmiechnięty, taki łobuzerski chłopak.
Wart aby usłyszał kocham? Nie. Namiastka ojca to za mało, aby był warty czegoś takiego.
Łączysz konkretnego człowieka z jego czynami w sposób białe-czarne. Człowiek potrafiący umiejętnie stawiać granice, asertywny potrafi kochać człowieka i nie dawać ranić. Oddzielić człowieka od jego umiejętności radzenia sobie z emocjami. Chcę byś zobaczyła jak sama nie radzisz w życiu, z miłością, emocjami, potrzebami i jak bardzo podobne jest to do życia Twojego ojca. Wiem jak trudne do realizacji, gdy ma się żal do rodzica.
Na pewno są toksyczni. Szczerze - to na miejscu mojego męża bym dawno już nie wytrzymała i poszła dalej. Osobiście bym tego nie zniosła. Faktycznie spodziewam się kalki zachowań. Kalki nie ma, ale to co ich łączy to parcie na dobry dom, dobrą rodzinę, dobre życie. A moje odczucia? Że ja nie umiem mu tego dać, czego chce. Wzbudza we mnie to poczucia winy, że nie jestem taka jak powinna być żona w dobrym domu, bo nie kocham.
Powielania - u mnie w domu rodzinnym była patologia. U nas jest normalnie. Może dlatego nie odbieram tego jako powielanie.
Jak pisałam o ojcu "wiecznie uśmiechnięty, taki łobuzerski chłopak" - poczułam się częściowo jakbym o sobie pisała.
"Wiecznie uśmiechnięta, taka łobuzerska dziewczyna". Jestem na pewno podobna do niego, ale nie wiem na ile.
Czy ja ojca kocham? Nie. Ja go nie znam. Wiem, że to mój ojciec ale nic o nim tak naprawdę nie wiem.
Coś jeszcze. Faktycznie strasznie mi ciężko ubrać swoje uczucia w słowa. Często nie wiem jak napisać.
Łatwiej mi przedstawić moje uczucia co do męża w formie piosenek.. Wybacz za taki sposób przekazu, ale tak jest łatwiej.
Jeśli chcesz, możesz przyjść, kupić wino, zostać na noc
Nie przytulę Cię potem, odwrócę, rzucę "dobranoc"
Jeśli chcesz, możesz przyjść, zdjąć bluzkę, zostać do rana
Nie odprowadzę Cię potem, do drzwi trafisz sama
Nie mam dla Ciebie miłości, ktoś tu był przed Tobą
Nie ma we mnie miłości, odchodząc zabrała ją ze sobą
Jeśli chcesz, troszcz się o mnie, tylko pozbądź się złudzeń
Nie zacznę Cię kochać, choć przy Tobie się budzę
Jeśli chcesz, to dbaj o mnie, bądź zawsze pod ręką
Jeśli pójdę z inną, nie mów - serce Ci pękło
Nie mam dla Ciebie miłości, ktoś tu był przed Tobą
Nie ma we mnie miłości, odchodząc zabrała ją ze sobą
Nie mam dla Ciebie miłości, ktoś tu był przed Tobą
Nie ma we mnie miłości, odchodząc...
Wyjdź po cichu, nie pal światła
We śnie dotknij mojej skroni
Jeśli kiedyś zechcesz wrócić
Wiedz, że tutaj nic nie zmieni się
Te stare płyty weź, lubiłaś je
I tak na pamięć znam ich każdy dźwięk
Dzieciom mów, że tyram gdzieś na chleb
I kłam, i kłam, że wciąż kochasz mnie, że chcesz
Wierz mi lub nie, od dawna już wiem
Wierz mi albo nie, sam się dziwię ile można znieść
A moje wiersze spal, zrób co chcesz
Bo jawnie szydzi z nas ich każdy wers
Dzieciom mów, że w święta odwiedzę je
I kłam i kłam i kłam, że wciąż kochasz mnie, że chcesz
Dał ci poczucie bycia kochaną i jednocześnie nie zasługuje, by np się nim opiekować! Dysonans! Może to był nieszczęśliwy facet tak samo jak i Ty? Może jednak jest warty, by usłyszał od Ciebie "tato kocham Cię" ?
Cytat
Łączysz konkretnego człowieka z jego czynami w sposób białe-czarne. Człowiek potrafiący umiejętnie stawiać granice, asertywny potrafi kochać człowieka i nie dawać ranić
a z czym łączyć rodzica i stawiać mu w dzieciństwie granice?
uważasz że jak ktoś był nieszczęśliwy/lub szczęśliwy to z tego faktu wynika że zasługuje na to by go kochać?lub za sam fakt bycia rodzicem?
Suwayz
Cytat
nie umiem mu tego dać, czego chce. Wzbudza we mnie to poczucia winy, że nie jestem taka jak powinna być żona w dobrym domu, bo nie kocham.
Jesteś jaka jesteś,i byłabyś taka jak chcesz/jaka powinna być zona w dobrym domu/ gdybyś miała dla kogo.Problem nie w dawcy ale w odbiorcy.
Ech Nox, niełatwe tematy. Posłużę się własnym przykładem, może przyda się Suways.
Mój ojciec powielał swój schemat. Pamiętam, że go nie było w domu. Brał po dwie szychty, by zapewnić nam byt. To kosztowało zdrowie, organizm przestał się godzić, po długim czasie walki, cierpienia stracił nogę. Przez ten czas działy się dantejskie sceny, wpadł w alkoholizm, małżeństwo rodziców się rozsypało. Pamiętam zbyt wiele zła, a jednak nie ojciec nie był z gruntu złym człowiekiem.
Po latach zacząłem powielać schematy ojca. On się zapił, ja nie. Taka różnica. Można oceniać złe, dobre? Nie bardzo. Są tysiące odcieni szarości między białym i czarnym. Mechanizmy te same, ja i mój ojciec to różne byty. Relacja z miłością i nienawiścią, żalem itd jednocześnie. Mogę pamiętać ojca, kochać go jakim był w dobrych chwilach i niewidzieć tych złych chwil.
Nox napisał/a:
Jesteś jaka jesteś,i byłabyś taka jak chcesz/jaka powinna być zona w dobrym domu/ gdybyś miała dla kogo.Problem nie w dawcy ale w odbiorcy.
To właśnie uważam za swój problem. Czuję rozdźwięk pomiędzy tym co czuję, a co jest racjonalne i logiczne i nie umiem się ruszyć.
apologises
Właśnie mam wrażenie, że czasami usilnie wypychasz mnie na terapię. Tak na wyrost.
Wobec wielu problemów z sobą, wynikających z dzieciństwa czy nie - uważam, że dałam sobie z tym wszystkim w miarę radę.
Ale tego braku miłości nie umiem przeskoczyć.
Namiastkę takiej terapii robimy! Przerobiliśmy naprawdę już sporo (sic). I gonimy za szybko! Brakuje przeżycia tych informacji, poukładania ich sobie. A w tej masie informacji jesteś Ty, Twoje zależności, Twój dom rodzinny. Nie ma jeszcze części o Twoim mężu. Nie ma jeszcze o więzach między wami, nie ma jaki rodzaj miłości jest między wami, czy da się zrobić coś z nią.
Czy wpycham Cię w terapię? Prawdę mówiąc masz sporo pochowane, ja to wyciągam. Przez trzy lata nie byłaś w stanie ogarnąć tematu samodzielnie i na forach. Jak myślisz, odpowiedzi są na forach czy w Tobie? Dostosujesz się do gotowej recepty? Ja widzę Twoją szansę w terapii, przy dobrym psychologu, który pomoże Ci samej znaleźć drogę. I mówię o tym otwarcie. Możesz się zgodzić ze mną lub nie. :niemoc Przecież to Twoje życie.
Trochę przypomina mi się scena z moimi upartymi dziećmi. Chcą różne rzeczy robić po swojemu, ja przyglądam się, choć wiem gdzie mogą się boleśnie sparzyć. "Zdaj maturę" - "niepotrzebna", skoro tak mówisz macdonald czeka na Ciebie. Po roku matura zdana bez większego naciskania z mojej strony
Definicja terapii
Cytat
Leczenie, terapia, kuracja r11; szereg czynności medycznych, z użyciem stosownych leków i aparatury, zmierzających do przywrócenia równowagi (homeostazy) organizmu dotkniętego chorobą lub kalectwem; postępowanie lekarskie, którego celem jest przywrócenie zdrowia choremu lub poprawa jego jakości życia.
.
Grypę można przeleżeć, leczyć się samemu lub dostosować się do zaleceń lekarza. Co kto woli i ze skutkami jakie każdej z tych opcji towarzyszą.