Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
betrayed40
Uczepiłeś się jednego i resztę moich wypowiedzi pomijasz.
Powiedz, powiedz, powiedz...
Nie muszę się mu tłumaczyć bo ROZSTALIŚMY SIĘ!
1. Czy do Ciebie to dociera?
2. Powiedz proszę o co chodzi Ci z pytaniem czy dałam mu wybór? Wybór czego?
Walka o małżeństwo - ja nie chce o nie walczyć bo jestem przekonana że jeśli w przyszłości zdecyduję się na jakiś związek to nie będzie to na pewno mój obecny mąż. Jest dobrym człowiekiem ale niestety to nie wystarczy żeby stworzyć satysfakcjonujący związek dla obojga. No nie dla mnie przynajmniej.
Wolfie - nie koloryzuję.
betrayed40
Piszesz o moich dzieciach.
Porównajmy dwie sytuacje z punktu widzenia dzieci:
Obecnie dla nich nie zmieniło się nic.
Wracamy z pracy i jemy razem obiad.
Potem popołudnie jak zwykle, zabawa, podwórko, kolacja kąpiel i spać.
Wieczorem ja siedzę przy komputerze a Małżonek przed TV.
Idziemy spać o różnych porach, wstajemy o różnych, rano się mijamy.
Weekendy są daremne ale to już od chyba z 3 lat.
Mam wrażenie że mając świadomość że mamy z sobą spędzić dwa dni 24h na dobę powodowała spięcia np. w sobotę rano. Ja wkurzałam się że On nie ma cierpliwości, że od rana burczy i wiecznie coś mu nie pasuje, on zapewne też miał jakieś żale do mnie. I było tak że jego burczenie = moje wkurzenie = jego foch = mój foch = ciche dni które kończyły się w poniedziałek. Oczywiście wtedy mijaliśmy się w zamkniętych 4-ech ścianach i siedzieliśmy wkurzeni na siebie... Wtedy jeszcze się przejmowałam i starałam załagodzić sytuację, oboje się staraliśmy - tylko że to było właśnie staranie dla dzieci, bo co kolejny weekend przesiedzimy w domu z znudzonymi maluchami, więc robiliśmy, robiłam dobrą minę do złej gry i z uśmiechem na twarzy, żeby dzieciom było miło jechaliśmy na rower, albo gdzieś tam. Ale w środku radości z tego spędzania czasu nie było, tylko zmuszenie dla dzieci właśnie. Więc nie pisz mi że o nich nie myślę bo to jest właśnie GÓWNO PRAWDA.
Wg Twoich rad powinnam wtedy odejść, a nie zdradzić.
Czy wg Ciebie to jest takie proste, że nadchodzi ten dzień i nagle sobie mówisz - o to 3-ci zrypany weekend z kolei, odchodzę.
Albo - o 5-raz pomyślałam sobie że gdyby nie dzieci nie bylibyśmy razem - odchodzę, wyprowadzaj się!
W jakim Ty świecie żyjesz.
Wiesz ile ja ciągle miałam wątpliwości, myślisz że nie myślałam o tym?
Ile razy się zastanawiałam, kurde a może będzie lepiej?
ROZMAWIALIŚMY!
Mówiłam że mi dużo rzeczy nie odpowiada.
Nie wychodziłam z domu sama, no może raz na 3 miesiące jak już jakaś meega okazja była, panieński czy coś takiego.
Nie mogłam wypowiedzieć imienia jakiegoś faceta, znajomego - a już w ogóle jeśli On kogoś nie znał, bo momentalnie On się spinał i było pewne że do 3 godzin będzie foch, niby przez coś innego...
Nie było mowy o jakimś podwiezieniu np przez znajomego, rozmowie telefonicznej, no kurde nic.
Żeby było jasne, dotąd nie dałam mu żadnych powodów do zazdrości, byłam fair przez te lata.
Znowu się rozpisałam odchodząc od wątku. - dzieci
3. Powiesz mi - nie pomijaj tego pytania - jak powinno wyglądać rozstanie rodziców żeby jak najmniej je skrzywdzić? Jak?
Bo z Twojej wypowiedzi wynika że albo:
Powinnam zamknąć się w domu i uśmiechać do Ojca moich dzieci, wyłączyć swój mózg i nie tylko bo przecież jestem matką.
Nie mam prawa czuć potrzeby bliskości, nie mam prawa wymagać niczego więcej niż faceta który wraca z pracy, kładzie się przed TV, w weekend próbuje upić żeby zaliczyć bo inaczej nie da rady.
Wyrzucić Go z domu, powiedzieć: Mężu wiesz, nie kocham Cię, źle mi, nie byłabym z Tobą gdyby nie dzieci, w sumie żyjemy sobie już jakiś czas obok siebie, potrafimy się omijać ale cóż, nie wypada mieszkać razem, spadaj. I wtedy wg Ciebie mogłabym wyjść spotkać się ze znajomym, wypić z Nim kawę a potem uprawiać sex? - To dla moich dzieci wtedy byłoby OK?
Czy może mam być zakonnica do końca życia bo przecież mam dzieci??
4. Wyjaśnij mi to, bo nie rozumiem Twojego toku myślenia - w sensie dzieci i nasze rozstanie.
Patrzysz przez pryzmat zdradzonej osoby a nie obiektywnie oceniasz dobro moich dzieci.
Jesteś wściekły na mnie bo zrobiłam to samo co zrobiono Tobie - chcesz wzbudzić we mnie poczucie winy posługując się hasłem miłość do dzieci bo wiesz że to kobietę zaboli bardziej niż nazwanie puszczalską.
Gdyby nie dzieci to dawno mieszkałabym sama i nie męczyła się i nie udawała.
5. Wyjaśnij mi kiedy moja wypowiedź była sprzeczna bądź odbiegała od wcześniejszej?
Tak staram się wybielić bo mam w sobie poczucie winy że chcę od życia czegoś więcej. Tak właśnie zdaję sobię sprawę że jestem oceniana - facet jest dobry, nie pije, nie bije - cóż Ona chce?
No niestety chcę.
Dużo mnie kosztuje walka z samą sobą, i wiem że gdyby nie te zdrady to nie byłabym do końca przekonana że to na prawdę jest koniec.
Wiem że nie miałabym odwagi, pewnośći żeby zrobić tak jak się powinno - czyli rozstać się i być fair.
No niestety ale zapewne tkwiłabym nadal i uśmiechała się dalej
Słowianka tutaj akurat myślę że większość nie tylko zdradzonych, ale w ogóle ludzi i pewnie psychologów zgodzi się z tym że lepiej, abyście po rozstaniu rozeszli się i zamieszkali osobno. Obecnie Tobie wydaje się że dla dzieci nic się nie zmieniło, a nawet polepszyło bo nie ma weekendowych spięć, ale mylisz się.
Powiedz, bo chyba to nie padło, czy Wasze dzieci wiedzą że żeście się "rozstali"? Zdają sobie z tego sprawę? Wydaje mi się że nie.
One z Was czerpią wzorce i rozumieją więcej niż Ci się wydaje. Za jakiś czas zrozumieją jeszcze więcej i będą bardzo zaskoczone, że matka zdradza dobrego ojca. Mało tego że ich świat runie w gruzach, to według nich Ty będziesz tą złą. Także zastanów się nad tym, bo pozorna poprawa atmosfery w domu jest dobra tylko dla Ciebie.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Slowianka.. a ja mam jeszcze 1 pytanie.. Czy powołując dzieci na świat to kochałaś męża? Bo mnie jakoś się zdaje, iż zostając matką przede wszystkim ponosisz odpowiedzialność za nie.. za ich bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój..
I nie dążę tutaj do tego abyś koniecznie była z małżonkiem..
Wszyscy udają, że nie są szurnięci .. przez co łatwiej im dokuczać
Ps. Z reguły 1 na 2 osoby zdradza..
On czuje się winny, dlatego chyba się tak zachowuje, wczoraj wyszedł z kolegami, ja byłam w domu a On wrócił z kwiatami...
Dzisiaj i wczoraj zaproponował wspólne wyjście ale ja odmówiłam.
Wieczorem proponuje mi alkohol, mając nadzieję na sex.
Możliwe, że czuje się winny, ale przede wszystkim ma jeszcze jakąś nadzieję, że wszystko się ułoży; Może czeka aż mu się kobieta, która poszła w tango wyszumi?. Myślę, że czuje się bezradny w tej beznadziei, a to są desperackie zabiegi; próbuje coś zrobić, aby poprawić sytuację. Ale po nagromadzeniu się wielkich żali, złości i po tylu rzeczach, które się wydarzyły. To są desperackie działania. Coś mi się nie wydaje, że zupełnie mu wszystko wisi.
Cytat
Mnie ta sytuacja na prawdę męczy, chciałabym być sama, czuję się źle - nie z tego powodu że spotykam się z kimś innym tylko z powodu tego że muszę znosić tą udawaną ślepotę Męża.
No jak to, przecież podobno wszystko jasne, więc Ty nic udawać nie musisz. Widzisz, wewnętrznie czujesz, że nie jesteś w porządku; egoistycznie zadbałaś o siebie, wiesz o tym i coś jest nie tak.
Cytat
Nie chcę żyć z Mężem bo Go nie kocham i męczę się z Nim.
My oficjalnie się rozstaliśmy, więc nie muszę się spowiadać co robię i z kim...On już nie ma prawa oczekiwać ode mnie wierności, ja też nie oczekuję od Niego niczego.
Wiesz, jakie to oklepane frazesy ?
Męczysz się, bo się odsuneliście od siebie, fajniej żyć z kimś, kto jest nam bliski;
Dziwne to wasze oficjalne rozstanie. Mam jakieś wrażenie, że to Ty je narzuciłaś męczac się w jakimś układzie. On się nie męczył?
Znalazłaś dość łatwe rozwiązanie, które w jakiś sposób Cię zadowala, ale żyjesz zewnętrzną huśtawką emocjonalną; stymulowaniem się co jakiś czas; póki masz jeszcze tyłek do użycia to jakoś to będzie; mimo, że będziesz chciała coraz większych emocji; Myślisz, że żyjesz pełnią życia zaspokajając pierwotne instynkty ?
To na tym życie wg Ciebie polega ?
Odkryłaś tajemnicę szczęścia?
Cytat
Jest dobrym człowiekiem ale niestety to nie wystarczy żeby stworzyć satysfakcjonujący związek dla obojga. No nie dla mnie przynajmniej.
No własnie. A co Ci wystarczy, żeby stworzyć satysfakcjonujący związek ?
Potrafisz to dokładnie określić, czy posługujesz się ogólnikami, bo tak wygodnie ?
Cytat
Nie mogłam wypowiedzieć imienia jakiegoś faceta, znajomego - a już w ogóle jeśli On kogoś nie znał, bo momentalnie On się spinał i było pewne że do 3 godzin będzie foch, niby przez coś innego...
Nie było mowy o jakimś podwiezieniu np przez znajomego, rozmowie telefonicznej, no kurde nic.
No kurde, teraz możesz wszystko, postawiłaś na swoim;
Zrobiłaś dokładnie to czego się obawiał. Nie reagował rozsądnie, zadziałało odwrotnie; ale bał się, że Ciebie utraci;
Cytat
Ja wkurzałam się że On nie ma cierpliwości, że od rana burczy i wiecznie coś mu nie pasuje, on zapewne też miał jakieś żale do mnie. I było tak że jego burczenie = moje wkurzenie = jego foch = mój foch = ciche dni które kończyły się w poniedziałek.
Klasyczna spirala narastającego żalu, niezgodności wyobrażeń i oczekiwań; Dlaczego nie szukaliście pomocy widząc co się dzieje ? ? ?
Naprawdę dobry psycholog był wam bardzo potrzebny;
Zaległe żale uniomożliwiły wyjaśnienie tego co się działo; nabraliście automatycznych zachowań, które ciężko złamać;
Cytat
Dużo mnie kosztuje walka z samą sobą, i wiem że gdyby nie te zdrady to nie byłabym do końca przekonana że to na prawdę jest koniec.
Aż dziwne że to widzisz ?
Ha, ha;....przecież to proste jak budowa cepa; te emocje, ktre łaczą przekierowałaś na zewnątrz, liczysz się głównie TY, a związek to również ofiary i poświęcenia na rzecz drugiej osoby. Musi być w tym jakaś równowaga, To także zobowiązania i odpowiedzialność za innych, nie tylko za siebie.
Czy to co się stało to nie wpadanie w skrajności?; na zasadzie, teraz sobie odbije..;
Cytat
No niestety ale zapewne tkwiłabym nadal i uśmiechała się dalej
Czyli była byś szczęśliwa poświęcając się dla wyższych celów..
Niestety poszło Ci w drugą stronę, bo posmakowałaś..i chyba już odwrotu nie ma..;
Cytat
Tak staram się wybielić bo mam w sobie poczucie winy że chcę od życia czegoś więcej. Tak właśnie zdaję sobię sprawę że jestem oceniana - facet jest dobry, nie pije, nie bije - cóż Ona chce?
No niestety chcę.
No niestety, to odwieczne pytanie chyba każdego.
Na ile można z siebie zrezygnować a na ile realizować się egoistycznie ?;
Myślisz, że po takim wyborze, będziesz jeszcze potrafiła stworzyć jakiś związek ? myślę, że tak samo się skończy..
Mówisz, że nie rozwalasz rodziny? To ciekawe...;
Aż się prosi zapytać cię, jakie masz wzorce i definicję rodziny
Naprawdę myślisz, że wyprowadzając realizację swoich potrzeb zupełnie na zewnątrz, nie żyjąc ze sobą tworzycie rodzinę ?
Masz jakieś konkretne cele w życiu, czy tylko sie bawić ?
Nie czytałem całości, ile masz lat ?
Można zaryzykować, że nie wyszumiałaś się za młodu i teraz amerykę odkryłaś. Odkryłaś, że jesteś kobietą ? Niektóre tak mają;
Myślę, że Ty nie wiesz, czego tak naprawdę od życia chcesz; chcesz czegoś więcej...;
Czegoś?....czyli czego i ile więcej ?
Masz jakieś sensowne cele w życiu, które realizujesz, czy tylko zabawa z facetami Ci w głowie ? Skoro zmieniasz, to nie trafiłaś jeszcze na takiego, który by Ci pasował; czy zmiany same w sobie są istotą rzeczy ?
Oczywiście masz rację, osoby zranione bardzo subiektywnie patrzą na świat, mają alergię na cierpienie, chcą przed tym ustrzec innych i zbyt emocjonalnie podchodzą do wszystkiego przez co klepią czasami głupoty bez zastanowienia, ale chcą dobrze;
Twoja droga i postrzeganie świata jest niestety schematyczne, nie jesteś jedyna, Twoje odczucia nie są niczym nadzwyczajnym i wyjątkowym, oczywiście jak na nastolatkę emocjonalną przystało
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Yorik napisał/a:
No własnie. A co Ci wystarczy, żeby stworzyć satysfakcjonujący związek ?
Akurat to napisała dość wyraźnie. Oczekiwała że będzie mieć równorzędnego partnera, męża, wsparcie, a nie bezwolnego kanapowego misia.
Mam wrażenie że Słowianka miota się w swoich uczuciach, zastanawiam się tylko czy z tego powodu że nadal mieszkają ze sobą i to powoduje jakiś dyskomfort, czy dlatego że mniej lub bardziej podświadomie czeka, aż jej mąż w końcu podniesie się z kanapy, ryknie, sprowadzi do parteru i zrobi z nią porządek pokazując że jest facetem i wtedy wróci wszystko do normy.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Annazalamana napisał/a:
Slowianka.. a ja mam jeszcze 1 pytanie.. Czy powołując dzieci na świat to kochałaś męża? Bo mnie jakoś się zdaje, iż zostając matką przede wszystkim ponosisz odpowiedzialność za nie.. za ich bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój..
I nie dążę tutaj do tego abyś koniecznie była z małżonkiem..
nie wiedzą
Mają po kilka lat, ten młodszy jeszcze nie rozumie za wiele a starszy, cóż nie wiem co mam mu powiedzieć, że mama i tata już się nie kochają i przestaną mieszkać ze sobą...?
Nie potrafię;/ Nie wyobrażam sobie tego.
Nie wiem co mam robić i jak, nie wiem jak rozwiązać tą sytuację bo nie widzę wyjścia które byłoby pozytywne.
Albo się rozstaniemy i skończę te nieprzyjemności które są dla nas albo będę udawać dla dzieci. Nie widzę dobrego wyjścia, chyba go nie ma.
Post doklejony:
Cytat
Annazalamana napisał/a:
Slowianka.. a ja mam jeszcze 1 pytanie.. Czy powołując dzieci na świat to kochałaś męża? Bo mnie jakoś się zdaje, iż zostając matką przede wszystkim ponosisz odpowiedzialność za nie.. za ich bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój..
I nie dążę tutaj do tego abyś koniecznie była z małżonkiem..
Przy pierwszym kochałam, przy drugim już było nie tak dobrze ale nie sądziłąm też że będzie tak źle. Zdecydowaliśmy się świadomie ale po czasie wydaje mi się że jak starszy podrastał i przestawał być bardzo "absorbujący" to zaczynało się myślenie takie jak jest teraz tylko nie zdążyło urosnąć do tego poziomu co teraz. Wydaje mi się że zaczynałam odczuwać tą, nie wiem jak to nazwać - stagnację, poczucie że nic nie ma, nie ma co z sobą (ja i Mąż) robić, a ciąża jest bardzo emocjonująca, i wczesne macierzyństwo też i tu chyba z tego braku, nie wiem miłości, emocji chciałam drugie dziecko, wiem że to oczywiście nie jest powód aby decydować się na dziecko ale szczerze tak chyba było...
Tak ponoszę za Nie odpowiedzialność.
Nie koniecznie była z małżonkiem więc jak powinnam się dzisiaj, teraz zachować wg Ciebie?
Edytowane przez slowianka dnia 24.06.2014 18:27:49
wolfie napisał/a:
Akurat to napisała dość wyraźnie. Oczekiwała że będzie mieć równorzędnego partnera, męża, wsparcie, a nie bezwolnego kanapowego misia.
Bez przesady. Oczekiwania wobec kogoś to można mieć, mogą się pojawiać, zanikać, mogą się zmieniać, tak jak kaprysy.
Gorzej jest z oczekiwaniami względem siebie, prawda Słowianko ?
Rozumiem, że ślub na ogół bierze się w pomroczności jasnej, bardziej ze swoimi oczekiwaniami i wyobrażeniami niż stanem faktycznym, ale za wspierającego LWA to chyba nie wychodziła ?
A jeśli tak było, to tylko dowód, że przy takiej kobiecie to spokojnie tylko na kanapie posiedzieć można, żeby się nie denerwować..;
No tak, pewnie ją oszukał, bo myślała, że będzie inaczej...i to oczywiście głównie jego wina......z drobnym jej idziałem.; przestała być królewną i miłość się skończyła; a każdy nowy wykazuje zaangażowanie, przynajmniej na początku Dzięki temu cały czas można być królewną, póki chętni będą
Zresztą miała trochę czasu żeby go sobie wychować. Najłatwiej tylko psy na kimś wieszać;..
Teraz zamiast kanapowego misia trzeba by jej awanturnika pijaczynę, co by po kątach rozstawił, du-psko przetrzepał, to by misia po stopach całowała, że tak grzecznie siedzi i TV ogląda
To nie jest czasami wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, gdy z babą nie da się żyć, która wiecznie ma tylko pretensje i oczekiwania w jedną stronę?
Jest tak popaprana, że trzeba ją upić, żeby majtki ściągnęła, no ludzie...: jeszcze żebraka seksualnego z niego zrobiła..., upokarzała go pewnie na kazdym kroku
Nie wiadomo w jakim stopniu to schemat po nagłym oświeceniu. Wiadomo, że na ogół kobiety, które broją swoich partnerów widzą w bardzo ciemnych barwach, cechy pozytywne niby są, ale są nie ważne, bo do koncepcji nie pasują; No niby nic mu nie brakuje, ale nie ma tego czegoś, co mają inni, a tylko swoją obecnością denerwują, żadna ich inicjatywa się nie podoba itd...; Tak to działa;
Misio by tu nam naświetlił parę spraw, coś mi się wydaje
Chciała iść w cug, to poszła, a teraz ideologię uprawia, żeby to jakoś wyglądało, że inaczej się nie dało
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Ktoś mnie pytał po co napisałam na tym forum, chyba po to żeby ktoś napisał tak jak Ty teraz, żeby dzięki wypowiedziom zmusić się do przemyśleń i dziękuję za to.
Cytat
Yorik napisał/a:
Ach Słowianka,
Cytat
On czuje się winny, dlatego chyba się tak zachowuje, wczoraj wyszedł z kolegami, ja byłam w domu a On wrócił z kwiatami...
Dzisiaj i wczoraj zaproponował wspólne wyjście ale ja odmówiłam.
Wieczorem proponuje mi alkohol, mając nadzieję na sex.
Możliwe, że czuje się winny, ale przede wszystkim ma jeszcze jakąś nadzieję, że wszystko się ułoży; Może czeka aż mu się kobieta, która poszła w tango wyszumi?. Myślę, że czuje się bezradny w tej beznadziei, a to są desperackie zabiegi; próbuje coś zrobić, aby poprawić sytuację. Ale po nagromadzeniu się wielkich żali, złości i po tylu rzeczach, które się wydarzyły. To są desperackie działania. Coś mi się nie wydaje, że zupełnie mu wszystko wisi.
Tak jest. Wiem że jest w desperacji i wiem że ma nadzieję że wszystko wróci "do normy"
Jest mi Go żal bo wiem że takie poczucie musi być beznadziejne, nie dziwię mu się że chodzi wkurzony, życie mu się wali i ja to wszystko wiem, ale nie wiem co z tym zrobić. Jak pisałam wyżej każde wyjście wydaje mi się złe. Jak jestem milsza i w lepszym nastroju, normalnie z sobą rozmawiamy to widzę że On od razu robi sobie nadzieję na więcej, chce iść dalej, jakiś kontakt fizyczny, przynióśł mi ostatnio te kwiaty...
A mnie to nie cieszy tylko bardziej pogrąża bo wtedy znów czuję się podle że swoim "miłym/normalnym" zachowaniem robię mu mętlik w głowie - i tak w koło. Jak jest między Nami zła atmosfera tak jak teraz to też jest źle...
Cytat
Cytat
Mnie ta sytuacja na prawdę męczy, chciałabym być sama, czuję się źle - nie z tego powodu że spotykam się z kimś innym tylko z powodu tego że muszę znosić tą udawaną ślepotę Męża.
No jak to, przecież podobno wszystko jasne, więc Ty nic udawać nie musisz. Widzisz, wewnętrznie czujesz, że nie jesteś w porządku; egoistycznie zadbałaś o siebie, wiesz o tym i coś jest nie tak.
Cytat
Nie chcę żyć z Mężem bo Go nie kocham i męczę się z Nim.
My oficjalnie się rozstaliśmy, więc nie muszę się spowiadać co robię i z kim...On już nie ma prawa oczekiwać ode mnie wierności, ja też nie oczekuję od Niego niczego.
Wiesz, jakie to oklepane frazesy ?
Męczysz się, bo się odsuneliście od siebie, fajniej żyć z kimś, kto jest nam bliski;
Dziwne to wasze oficjalne rozstanie. Mam jakieś wrażenie, że to Ty je narzuciłaś męczac się w jakimś układzie. On się nie męczył?
Znalazłaś dość łatwe rozwiązanie, które w jakiś sposób Cię zadowala, ale żyjesz zewnętrzną huśtawką emocjonalną; stymulowaniem się co jakiś czas; póki masz jeszcze tyłek do użycia to jakoś to będzie; mimo, że będziesz chciała coraz większych emocji; Myślisz, że żyjesz pełnią życia zaspokajając pierwotne instynkty ?
To na tym życie wg Ciebie polega ?
Odkryłaś tajemnicę szczęścia?
Teraz znów przesadzasz. Jak już piszę tak otwarcie to napiszę szczegółowo. Kochałam się z innym 2 razy odkąd to się zaczęło czyli w ciągu 3 miesięcy. Nie chodzi mi o czysty sex, raczej chyba brak mi bliskości w ogóle, tego że można z sobą posiedzieć, pogadać i się pośmiać a nie gapić w TV...
To byłby ideał, żeby tak sobie siedzieć w domu i chociaż w większości wspólnego czasu tak właśnie było, czy nie?
Ale u mnie tego nie ma, długo. Było na samym początku ale wtedy byliśmy inni, ja zaraz po szkole, były motyle, on był/jest dobry i to połączenie było dla mnie na tyle pozytywne że chciałam założyć z Nim rodzinę, wziąć ślub.
Jesteśmy młodzi, jestem jeszcze przed 30-stką
Po czasie jak motyle się skończyły, ja rozwijałam się w pracy, poznałam inne otoczenie niż koledzy ze szkoły którzy w sumie byli podobni - zabawa i zabawa. Zobaczyłam że liczy się też to żeby z sobą interesująco pogadać, obycie, jakaś wiedza, jakieś zainteresowania.
I niestety wtedy porównując mojego Męża wychodziło na to że z Nim nie mogę pogadać bo jest prostym człowiekiem - napisałam to najdelikatniej jak potrafię. Wiem że to nie Jego wina, tak wyszło i nie myślał o szkole, wiem też że "widziały gały co brały" - i długo sobie tłumaczyłam i wmawiałam mimo że już coś nie grało, że to nieważne, że jest dobry i mnie kocha i to się liczy - ale niestety po czasie jednak przeszkadzają mi te różnice tak bardzo że jest jak jest teraz w mojej głowie...
Narzuciłam - to tak poinformowałam Go że ja już nie kocham, nie chcę z Nim być i dałam czas na przemyślenie ochłonięcie i poprosiłam aby jak przemyśli co powiedziałam pogadać znów. No i w trakcie drugiej rozmowy spytałam czy chce się wyprowadzić - On że nie.
Spytał czy ja chcę - ja też odpowiedziałam że nie chcę.
I tak właśnie zaczęła się obecna sytuacja.
On się nie męczył? No myślę że nie. Ma inny charakter bardzo.
8h praca, potem obiad, kawa, kanapa, TV, kąpiel i spanie.
Weekend coś do zrobienia w domu, sprzątanie, kanapa, TV, piwo, sex i leciało.
Jak miałam fochy że nudno to dał się wyciągnąć na rower albo z dziećmi do zoo.
Jak miałam już wielkie fochy to sam proponował jakąś meega rozrywkę typu rower lub spacer
Ja trzymałam pieniądze. Ja opłacałam rachunki. Ja załatwiałam, dzwoniłam, decydowałam co komu trzeba kupić, czy w tym miesiącu pomalujemy mieszkanie, czy pojedziemy na wakacje, gdzie i kiedy, znajdywałam, rezerwowałam, opłacałam, i jechaliśmy.
Ja zapisywałam do lekarzy, ja chodziłam bo On nic by nie załatwił, nie wygadał.
Ja miałam trzecie dziecko po prostu...;/
Jak sobie to uświadamiam to płakać mi się chce...
Wstydziłam się Go, niestety ale tak, wstydziłam i jednocześnie byłam na siebie wściekła bo wiem że jest dobrym człowiekiem i bolało Go to bardzo bo choć nigdy mi tego nie powiedział to miał na pewno tego świadomość.
Wiem że przez to że czuł tą przepaść między Nami był taki zaborczy, na pewno bał się tych porównać bo miał świadomość że wielu ludzi dziwiło się że jesteśmy z sobą ( tzn przez te różnice )
Mam taki mętlik w głowie bo wkurza mnie Jego zachowanie ale jednocześnie je rozumiem. I tak jak piszę - to jest bardzo dobry człowiek ale czy dlatego że jest dobry mam trwać? Tak by wypadało prawda, ale ja czuję że nie dam rady.
Cytat
[quote]Jest dobrym człowiekiem ale niestety to nie wystarczy żeby stworzyć satysfakcjonujący związek dla obojga. No nie dla mnie przynajmniej.
No własnie. A co Ci wystarczy, żeby stworzyć satysfakcjonujący związek ?
Potrafisz to dokładnie określić, czy posługujesz się ogólnikami, bo tak wygodnie ?
Cytat
Chyba określiłam wyżej. Powiedz mi jak wg Ciebie wygląda satysfakcjonujący związek, może natchniesz mnie i będę wiedziała jakich błędów nie popełnić w przyszłości?
Cytat
Nie mogłam wypowiedzieć imienia jakiegoś faceta, znajomego - a już w ogóle jeśli On kogoś nie znał, bo momentalnie On się spinał i było pewne że do 3 godzin będzie foch, niby przez coś innego...
Nie było mowy o jakimś podwiezieniu np przez znajomego, rozmowie telefonicznej, no kurde nic.
No kurde, teraz możesz wszystko, postawiłaś na swoim;
Zrobiłaś dokładnie to czego się obawiał. Nie reagował rozsądnie, zadziałało odwrotnie; ale bał się, że Ciebie utraci;
Cytat
Też chyba było wyżej, tak na pewno się bał.
Co nie zmienia faktu że dla mnie też nie było to komfortowe, mając obrażonego Męża bo powiedziałam mu np przy kawie że spotkałam na ulicy znajomego i pogadaliśmy 5 min...
Ale tutaj tez stawiasz sprawę tak - powinnaś wszystko znosić, czy to było mądre i słuszne czy nie bo On przecież się bał że Cię straci. Kilka lat później faktycznie doszło do zdrady więc jego zachowanie jest uzasadnione a ja jak zwykle wymyślam i coś mi nie pasowało w jego zaborczym zachowaniu - a przecież On to wszystko ze strachu przez utratą... I znowu zamykamy błędne koło...
[quote]
[quote]Ja wkurzałam się że On nie ma cierpliwości, że od rana burczy i wiecznie coś mu nie pasuje, on zapewne też miał jakieś żale do mnie. I było tak że jego burczenie = moje wkurzenie = jego foch = mój foch = ciche dni które kończyły się w poniedziałek.
Klasyczna spirala narastającego żalu, niezgodności wyobrażeń i oczekiwań; Dlaczego nie szukaliście pomocy widząc co się dzieje ? ? ?
Naprawdę dobry psycholog był wam bardzo potrzebny;
Zaległe żale uniomożliwiły wyjaśnienie tego co się działo; nabraliście automatycznych zachowań, które ciężko złamać;
Cytat
Dlaczego - nie wiem.
Bo nie sądziłam że do tego dojdzie?
Bo sądziłam że się samo ułoży?
Pisze w liczbie pojedyńczej, o sobie bo jak pokazały ostatnie wydarzenia on choćby nie wiem co się działo to nie robi, zrobi kompletnie nic.
Jak teraz poszłabym i powiedziała że idziemy do psychologa to by powiedział: OK, idziemy, jakbym powiedziała, wyprowadź się to by sie wyprowadził, jakbym powiedziała że idziemy do jakiejś czarownicy co nas zaczaruje i będzie dobrze to też by potwierdził i poszedł.
Co do psychologa, zastanawiałam się poważnie już jakiś czas temu, czy ktoś z Was korzystał? Może coś poradzić, czy trzeba prywatnie czy z nfz-tu da się coś skorzystać?
[quote]
[quote]Dużo mnie kosztuje walka z samą sobą, i wiem że gdyby nie te zdrady to nie byłabym do końca przekonana że to na prawdę jest koniec.
Aż dziwne że to widzisz ?
Ha, ha;....przecież to proste jak budowa cepa; te emocje, ktre łaczą przekierowałaś na zewnątrz, liczysz się głównie TY, a związek to również ofiary i poświęcenia na rzecz drugiej osoby. Musi być w tym jakaś równowaga, To także zobowiązania i odpowiedzialność za innych, nie tylko za siebie.
Czy to co się stało to nie wpadanie w skrajności?; na zasadzie, teraz sobie odbije..;
Cytat
Czy Ty aby nie jesteś psychologiem?
Dokładnie widzę to że popadam w skrajności.
Te kilka miesięcy temu poważnie zastanawiałam się czy nie zwariowałam.
Mam teraz meega huśtawkę nastrojów.
W jednej chwili uważam że liczę się JA i mam w d*pie wszystko inne.
Za chwilę mam stracha co by było gdyby faktycznie sie wyprowadził.
Za chwilę marzę o tym żeby obudzić się gdzieś daleko i żeby nie musieć podejmować żadnych decyzji...
Za chwilę jest koło mnie N. i myślę o tym jak za**biście byłoby kochac się z Nim i nie myśleć o niczym...
Za chwilę chce mi się wyć, lub upić bo myślę o dzieciach i o tym jak zrobić żeby było najlepiej dla Nich.
Za chwilę myślę o Mężu i boję się o Niego, czy da sobie radę jakby faktycznie się wyprowadził, czy nie wpadnie w depresję, czy się nie rozpije, albo coś gorszego...
Za chwilę jestem tak zmęczona tymi obawami że staję się wściekła chyba żeby zagłuszyć te smutne myśli i wyrzuty...
[quote]
[quote]No niestety ale zapewne tkwiłabym nadal i uśmiechała się dalej
Czyli była byś szczęśliwa poświęcając się dla wyższych celów..
Niestety poszło Ci w drugą stronę, bo posmakowałaś..i chyba już odwrotu nie ma..;
Cytat
Tak staram się wybielić bo mam w sobie poczucie winy że chcę od życia czegoś więcej. Tak właśnie zdaję sobię sprawę że jestem oceniana - facet jest dobry, nie pije, nie bije - cóż Ona chce?
No niestety chcę.
No niestety, to odwieczne pytanie chyba każdego.
Na ile można z siebie zrezygnować a na ile realizować się egoistycznie ?;
Myślisz, że po takim wyborze, będziesz jeszcze potrafiła stworzyć jakiś związek ? myślę, że tak samo się skończy..
Mówisz, że nie rozwalasz rodziny? To ciekawe...;
Aż się prosi zapytać cię, jakie masz wzorce i definicję rodziny
Naprawdę myślisz, że wyprowadzając realizację swoich potrzeb zupełnie na zewnątrz, nie żyjąc ze sobą tworzycie rodzinę ?
Masz jakieś konkretne cele w życiu, czy tylko sie bawić ?
Nie czytałem całości, ile masz lat ?
Można zaryzykować, że nie wyszumiałaś się za młodu i teraz amerykę odkryłaś. Odkryłaś, że jesteś kobietą ? Niektóre tak mają;
Cytat
Nie wyszumiałam, Mąż był moim drugim facetem z czego pierwszym jeśli chodzi o dłuższy niż kilka miesięcy związek
Cele? Ja w tej chwili nic nie wiem oprócz tego że jest źle i chcę żeby było inaczej. Nie wiem jak Wiem że na pewno nie tak jak teraz...
Niestety nasze wzorce nieciekawe - całkiem łatwe do odgadnięcia jak na psychologa amatora;p
Mój ojciec odszedł do innej kobiety - oczywiście jest dla mnie k*rwą i wszystkim tym co napisaliście tutaj na mnie.
W mojej rodzinie głową była moja mama, gdyby ojciec był głową to by nas pewnie sprzedał za flaszkę wódki...
Cóż, znów typowo...
U mojego Męża też głową była mama bo ojca nie było...
I znów kolejny element układanki - oznajmicie mi że takie wzorce przyjęliśmy bo tak było w naszych rodzinach, eureka;p
Wiem i mam świadomość tego, nawet też podczas tej drugiej rozmowy gdy się "rozstaliśmy" powiedziałam mu że wiem że taki ma wzorzec, nie zmienia to jednak faktu że nie chcę tak żyć dalej...
[quote]
Myślę, że Ty nie wiesz, czego tak naprawdę od życia chcesz; chcesz czegoś więcej...;
Czegoś?....czyli czego i ile więcej ?
Masz jakieś sensowne cele w życiu, które realizujesz, czy tylko zabawa z facetami Ci w głowie ? Skoro zmieniasz, to nie trafiłaś jeszcze na takiego, który by Ci pasował; czy zmiany same w sobie są istotą rzeczy ?
Oczywiście masz rację, osoby zranione bardzo subiektywnie patrzą na świat, mają alergię na cierpienie, chcą przed tym ustrzec innych i zbyt emocjonalnie podchodzą do wszystkiego przez co klepią czasami głupoty bez zastanowienia, ale chcą dobrze;
Twoja droga i postrzeganie świata jest niestety schematyczne, nie jesteś jedyna, Twoje odczucia nie są niczym nadzwyczajnym i wyjątkowym, oczywiście jak na nastolatkę emocjonalną przystało
Podsumowując napisz mi w punktach co powinnam zrobić teraz w obecnej sytuacji w swoim życiu?
Ps. Bardzo na prawdę dziękuję Ci za analizę i tak szczegółowe odniesienia do moich wypowiedzi
Wbrew pozorom dużo te "rozmowy" tutaj dają mi do myślenia...
Post doklejony:
Cytat
To nie jest czasami wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, gdy z babą nie da się żyć, która wiecznie ma tylko pretensje i oczekiwania w jedną stronę?
Jest tak popaprana, że trzeba ją upić, żeby majtki ściągnęła, no ludzie...: jeszcze żebraka seksualnego z niego zrobiła..., upokarzała go pewnie na kazdym kroku
Heh, no sory, ale jak nie ma już nic to i pociągu też nie;p
Więc ochoty nie było i sex raz na trzy tygodnie to już było coś
Tutaj się mylisz akurat, nigdy nie upokarzałam Go w żadnym sensie, zawsze staram się odmawiając nie urazić
W towarzystwie, wsród rodziny zawsze stałam za Nim murem, także jeśli chodzi o dzieci, nigdy nie powiedziałam na Niego złego słowa, no chyba że w gorszych chwilach najlepszej przyjaciółce.
Nigdy też nie powiedziałam tego co tu napisałam Jemu - żeby Go nie urazić i nie upokarzać właśnie.
I teraz jest wielkie zdziwko - jak to my? Możemy się rozejść?
Każdy myślał że jesteśmy i On i ja bardzo szczęśliwi, teraz widzę że chyba lepiej byłoby drzeć ze sobą koty to nikt by się nie dziwił...
I On przede wszystkim...
Tak w ogóle widzę że bardzo Cię bawi wyśmiewanie mnie, nieładnie...
Post doklejony:
Haha - i Ty masz zdrowe podejście do seksu widzę - jak ściągnęłam majtki przed facetem którego pragnęłam to k*wa, a jak nie ściągnęłam przed facetem do którego nic nie czułam i czułam się jak Jego mamuśka to popaprana - weź mi to też wyjąśnij proszę
Edytowane przez slowianka dnia 24.06.2014 20:21:34
Słowianka, już odpowiadam (Wolfie sorry ale bez cofania się do poprzednich postów się nie obejdzie)
Cytat
"Uczepiłeś się jednego i resztę moich wypowiedzi pomijasz.
Powiedz, powiedz, powiedz...
Nie muszę się mu tłumaczyć bo ROZSTALIŚMY SIĘ!
1. Czy do Ciebie to dociera?"
Tak dziewczyno dociera do mnie ale to że cały czas operujesz półprawdą. Jakie rozstaliśmy się.
"Powiedziałam mu że wtedy całowałam się z innym, powiedziałam mu że go nie kocham, że wiem na 100% że nie chcę z nim być i gdyby nie dzieci to bym nie była 9 tak w skrócie )
On po pierwszej złości, po rozmowie na temat tego co nas różni stwierdził że to Jego wina - że mówiłam mu że jestem nieszczęśliwa i mówiłam co mi nie pasuje a on to olał i cytuję "z****ił"
Kilka dni potrzebował na przemyślenie sytuacji, porozmawialiśmy znowu...
Ustaliliśmy że oficjalnie rozstajemy się ale na razie mieszkamy z sobą.
Ja nie potrzebuję jego wyprowadzki, on też nie chce się wyprowadzić."
kolejne:
Cytat
"Podsumowując, mieszkam z mężem z którym się rozstałam ale ukrywam to że umawiam się z innymi."
"znam mnóstwo ludzi którzy się zdradzali tyle że nikt się do tego nie przyznawał, ja też nie przyznaję się w swoim otoczeniu, wiedzą dwie najbliższe mi osoby i Wy"
To kilka postów z żadnego nie wynika że powiedziałaś mężowi że systematycznie go zdradzasz, jedynie "zdradziłam Cię" , "z nami koniec" Odnośnie ostatniego cytatu ty przyznałaś się jedynie do jakiejś tam zdrady a nie do systematycznego bzykania na imprezach.
Cytat
"2. Powiedz proszę o co chodzi Ci z pytaniem czy dałam mu wybór? Wybór czego?"
Wybór decyzji jaką ma podjąć w świetle pełnej świadomośi faktów. CO mamy "nie kocham cię", wyjaśnienie z pierwszego cytatu, plus taki kruczek:
Cytat
"On zdaje sobie sprawę że nie jestem święta, że się bawię"
Dziewczyno jak to do nie jestem święta do świętości Tobie daleko - systematycznie przyprawiasz mu rogi.
Skąd wie może nie doczytałem, wie że go zdradziłaś wie że go nie kochasz o tym że systematycznie realizujesz się jako prawie singiel nie zauważyłem abyś gdzieś napisała.
Nie ma żadnej świadomości faktów,łudzi się że było to raz że może to naprawić.
Wg Twoich rad powinnam wtedy odejść, a nie zdradzić.
Czy wg Ciebie to jest takie proste, że nadchodzi ten dzień i nagle sobie mówisz - o to 3-ci zrypany weekend z kolei, odchodzę.
Albo - o 5-raz pomyślałam sobie że gdyby nie dzieci nie bylibyśmy razem - odchodzę, wyprowadzaj się!
W jakim Ty świecie żyjesz."
Żyję w świecie którego nie zrozumiesz. W świecie który czuje obrzydzenie do kłamstwa. W świecie w którym jasno mówisz co myślisz. Nie operujesz półprawdami. Jednak rozumiem że z tym co przeczytałem ciężko jest Tobie to pojąć. Jest takie słowo UCZCIWOŚĆ. Nie szukaj w wiki nie zrozumiesz.
I fakt jest to bardzo proste. Nie chcęsz z kimś być i mówię to jasno - nie świadomie, permanentnie ranię drugą osobę.
"3. Powiesz mi - nie pomijaj tego pytania - jak powinno wyglądać rozstanie rodziców żeby jak najmniej je skrzywdzić?" - bardzo prosto. Trzeba je trzymać od tego g...na z daleka. Nie wciągać je w przepychanki z rodzicami. Po prostu. Trudno to zrozumieć? Tłumaczę w przypadku zbyt burzliwej wymiany zdań wyjść na zewnątrz. Nie rozumiesz posłuchaj na YT kampanii rzecznika praw dziecka. Tak to niestety wyględa. Uderzenie w którego ktolwiek z rodziców uderza w dziecko.
Dziecko nie jest narzędziem jest najmniej winną ofiarą i trzeba je chronić na tyle ile to możliwe. Co mam więcej wyjaśniać.
"4. Wyjaśnij mi to, bo nie rozumiem Twojego toku myślenia - w sensie dzieci i nasze rozstanie."
Fakt tu akurat wogóle nie rozumiesz mojego toku myślenia. W sumie gdybyś zadała sobie trochę trudu mogła byś dotrzeć do mojej historii bo jest dostępna na forum, nie ukryłem jej ani nie zmieniłem konta. Przez całą moją historię trzymałem dzieci z daleka od tego g...a. Nie zgodziłem się również na wykorzystanie ich przez adwokata.
Gdy powiedziałem żonie że wiem o wszystkim i może z nami mieszkać dla dobra dzieci. Nie miałem żadnego przymusu po prostu moja dobra wola. I ochrona dzieci doputy dopóki będzie to możliwe.
"5. Wyjaśnij mi kiedy moja wypowiedź była sprzeczna bądź odbiegała od wcześniejszej?"
Ty będę miał duże pole popisu:
Po kolei:
"Rodzina, przyjaciele są już poinformowani że rozstajemy się.
Spotykam się z N. i planuję z S."
o niCZYM w ŻADNYM ASPEKCIE SPRAWY NIKOGO NIE POINFORMOWAŁAŚ. sTANDARDOWO UŻYŁAŚ PÓŁPRAWDY.
,
"Kochanek przyszły S. sądzę że będzie miał cudowny sex ze mną i poczucie że zdobył piękną i inteligentną kobietę na widok której 90% facetów ślinka leci - bo tak jestsmiley"
,
"Oczywiście że One nie mają wyboru, czy ktokolwiek zdradzany ma? Wybiera tylko zdradzający, ja wybrałam prawdę a moi koledzy wolą kłamstwo."
Kiedy odbiega opd poprzeniej. Cały czas przedstawiasz fakty wygodne dla siebie nie takie jakie są.
Zacytuję Fenix:
", ale bardziej żal mi tych kobiet od Twoich powiedzmy znajomych ...
Ona nie mają wyboru , bo nie wiedzą za nie ktoś zadecydował"
i Twoja odpowiedź:
'
"Uczucia tamtych kobiet? Uważam że należy polegać na swoim partnerze a nie na całym świecie kobiet które otaczają Waszych, naszych partnerów" Nie naz gwiazdo. Planujesz rozpieprzyć kolejny związek. W dużej mierze podłe i płytkie. Wiesz jak bym to widział. Mi nie wyszło nie wyjdzie innym. Taka gra podświadomości. Jak napisał makasiała. Co mamy Tobie tłumaczyć.
Pisałaś oceńcie dla mnie egoizm 100/100 zero skrupółów. Żadnych zasad. Niby Yuppie w sumie tzw korporacyjan myszka kreująca się na szczura. Ogólne odczucie - NIESMAK.
Na koniec jeżeli chcesz poczytać co czują dzieci odsyłam do wątku:
http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=4216
Yorik ostatnie Twoje posty kwintesencja tematu. Nic dodać nic ująć.
Edytowane przez B40 dnia 24.06.2014 23:41:11
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
betrayed40 napisał/a:
To kilka postów z żadnego nie wynika że powiedziałaś mężowi że systematycznie go zdradzasz, jedynie "zdradziłam Cię" , "z nami koniec" Odnośnie ostatniego cytatu ty przyznałaś się jedynie do jakiejś tam zdrady a nie do systematycznego bzykania na imprezach.
Hmm, próbuje, próbuje i nadal nie kumam do czego pijesz?
Do tego że nie nie wyprowadził/a, do tego że nie mają oficjalnego rozwodu?
Nie kumam.
Jak dla mnie układ jest jasny, ich już nie ma, ustalili to, choć w sumie bardziej poprawne byłoby ona mu to zakomunikowała, ale na jedno wychodzi. Więc skoro sytuacja została jasno postawiona, a on nadal nie wykazuje ruchów i propozycji w celu reanimacji związku, to wszystko to co nastąpiło później, trudno nazwać zdradą, przynajmniej w odniesieniu do sytuacji między nimi.
Po drugie czego byś chciał, aby każdy z tych, którzy się rozeszli, ale oficjalnie nie rozwiedli spowiadał się swojemu ex że właśnie uprawiał seks, czy spotkał się z kimś innym?
Masz pretensje o to że wie tylko najbliższa rodzina i przyjaciele?
Sorry, ale to ich sprawa kogo dopuszczają do informacji o nich, to co się między nimi dzieje to ich sprawa, i nie mają obowiązku informować o tym nikogo.
Tak nie do końca łapie tę cześć Twoich zarzutów.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Betrayed40 odpuść sobie. Jeżeli jest prawdą co pisze Słowianka, to jak myślisz,jak zachowałby się w takiej sytuacji facet z jajami? Nawet przy tej półprawdzie. Widocznie jemu to odpowiada. Jaki jest tego powód i na jak długo, wie tylko on sam. Coś mi się nie chce wierzyć ,że już na tej kanapie zalegnie i będzie czekał i czekał. Tymczasowo pasuje im taka sytuacja i gra gitara. Słowianka jest stosunkowo młodą osobą i jeszcze patrzy na wszystko przez pryzmat młodości, nie dojrzała chyba do roli jaką w zbyt młodym wieku musiała podjąć, efekt jw.
Wolfie wyjaśniam.
To że mieszkają razem ich sprawa. Czy mają rozwód czy nie - również. Nie moje małpy nie mój cyrk. To że facet się na to godzi jego problem.
Ale gdy ktoś wciska mi głodne kawałki że
Cytat
Podsumowując, mieszkam z mężem z którym się rozstałam ale ukrywam to że umawiam się z innymi
i jak to określa że mąż wie o wszystkim? No proszę to jest rozstanie. To jest nadal tkwienie w chorym układzie.
Rozstałam się po co ukrywam kontakty z innymi facetami?? Chodzi mi o zwykłą uczciwość.
Cytat
Masz pretensje o to że wie tylko najbliższa rodzina i przyjaciele?
Sorry, ale to ich sprawa kogo dopuszczają do informacji o nich, to co się między nimi dzieje to ich sprawa, i nie mają obowiązku informować o tym nikogo.
Nie Wolfie uważam że sposób przekazania informacji mężowi jest jaki jest. To czy wie ktokolwiek inny nie ma znaczenia. Prawdę mówiąc nikt poza tą parką nie musi wiedzieć. Jeżeli mąż ma tkwić w takim układzie powinien znać CAŁĄ PRAWDE. Puszczam się - a nie spotykam ze znajomymi. Dla mnie różnica oczywista.
Jeżeli mąż ma siedzieć w układzie: Słowianka urzęduje z S i N, mąż ma swoje życie powinien wiedzieć na jaki układ się godzi.
Dla mnie zwrot
Cytat
ukrywam to że umawiam się z innymi
jasno pokazuje uczciwość jasnego postawienia sprawy.
Post doklejony:
Binka a odnośnie naiwności niektórych facetów byś złapała się za głowę. Znałem w realu kilku gości którzy mieli dużo większą wiedzę a dopóki nie zobaczyli na własne oczy żyli w wyimaginowanym świecie.
Ale masz rację odpuszczam sobie dla mnie znaczenie słów jest jakie jest.
betrayed40 napisał/a:
i jak to określa że mąż wie o wszystkim? No proszę to jest rozstanie. To jest nadal tkwienie w chorym układzie.
Układ jest chory, temu nie zaprzeczam, ale...
No właśnie, jeśli zaakceptowałeś fakt, że jednak się rozstali, to zaakceptuj również, że to co po rozstaniu , to jej sprawa, ona nie musi swojemu "ex" się z tego spowiadać, ani się tym chwalić.
Wyraźnie mu zakomunikowała, nie jesteśmy razem, nie ma nas. Jakby mu powiedziała, daj mi czas, muszę to przemyśleć, to ok, Twoja argumentacja by do mnie trafiała, ale oni są obecnie jak współlokatorzy, a chyba nie żądasz, aby spowiadała się ze swoich podbojów współlokatorowi.
Ukrywa przed nim to co robi, bo jak rozumiem nadal go jej żal, nadal coś do niego czuje i mimo wszystko wie, że to sprawiłoby mu przykrość, a tego nie chce. Miota się w swoich uczuciach i zastanawiam się jak poprzednio, dlaczego. Pytanie już padło, odpowiedzi nie ma, być może nie zauważyła, a być może sama nie jest pewna jaka ona jest
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Yorik napisał/a:
No własnie. A co Ci wystarczy, żeby stworzyć satysfakcjonujący związek ?
Akurat to napisała dość wyraźnie. Oczekiwała że będzie mieć równorzędnego partnera, męża, wsparcie, a nie bezwolnego kanapowego misia.
Mam wrażenie że Słowianka miota się w swoich uczuciach, zastanawiam się tylko czy z tego powodu że nadal mieszkają ze sobą i to powoduje jakiś dyskomfort, czy dlatego że mniej lub bardziej podświadomie czeka, aż jej mąż w końcu podniesie się z kanapy, ryknie, sprowadzi do parteru i zrobi z nią porządek pokazując że jest facetem i wtedy wróci wszystko do normy.
Chyba nie czekam, gdyby On wstał i tupnął, powiedział coś. Tylko co?
Nie wychodzisz z domu? Jeśli nie spróbujemy żyć jak dawniej to odchodzę - to powiedziałabym że droga wolna. Z resztą kiedyś już wcześniej powiedziałam jak miał fochy przez moim wyjściem że nikt nikogo na siłę nie trzyma...
Miotam się w uczuciach to fakt ale nie w sensie takim że nie wiem czy nie zechcę "wrócić" do Męża - tylko o dylematy czy dalsze spotykanie się z N. będzie dla mnie OK, lub czy ewentualne spotkanie z S. ma nastąpić bo dotąd się nie umówiliśmy i chyba jednak świadomie się na "schadzkę" z Nim nie wybiorę bo jakoś straciłam zapał i odwagę...
Podsumowując jeszcze Betrayed40 : w sumie powtórzę po sobie i po Wolfie - nie muszę się Mu tłumaczyć i nie będę. Nie po to powiedziałam mu że między nami koniec żeby teraz spowiadać się z tego co robię na imprezie.
Uczciwość - gdybym nie znała tego słowa po powiedz, po co mówiłabym mu o czymkolwiek?? Napisz po co?? Mogłam bawić się weekendami lub po pracy i wracać do domu jakby nigdy nic i poprosić żeby zrobił mi śniadanie do łóżka. Mieć spokój względny w domu i kochanków. Z jakich pobudek wg Ciebie miałabym mu mówić o moich uczuciach?? Bo nic formalnie ani mieszkaniowo się nie zmieniło, jest tylko żal i smutek i strach co będzie dalej. A jednak powiedziałam, nawet jeśli wg Ciebie półprawde.
Nie odpowiedziałeś mi na pytanie: Jak powinnam postąpić w tej sytuacji żeby było najlepiej dla dzieci??
Wypisujesz przykłady które u Nas nie mają miejsca.
Sam przeczysz sobie Ty!
Piszesz że mamy je od tego trzymać z daleka - gdzie napisałam że nie trzymamy??
Nigdy nie widzieli naszej kłótni bo w sumie mamy ich na koncie tylko kilka. Nigdy nie powiedzieliśmy na siebie złego słowa przy nich.
Ja nie podważam Jego słów jeśli coś im powie, On tak samo, tak było zawsze i nie zmieniło się.
Skąd wziąłeś te informacje o burzliwych wymianach zdań przy dzieciach, czy o posługiwaniu się Nimi - chyba wątki pomyliłeś bo u nas takiej sytuacji nigdy nie było.
teraz ja zacytuję Ciebie:
"
"Rodzina, przyjaciele są już poinformowani że rozstajemy się.
Spotykam się z N. i planuję z S."
o niCZYM w ŻADNYM ASPEKCIE SPRAWY NIKOGO NIE POINFORMOWAŁAŚ. sTANDARDOWO UŻYŁAŚ PÓŁPRAWDY.
"
Na serio nie rozumiem tego zdania;D
Nie wiem jak jaśniej, gdzie tu jakaś sprzeczność?
Powiedzieliśmy naszym znajomym: Rozstajemy się, dalej będziemy z sobą na razie mieszkać ale nie jesteśmy już razem.
Jak to inaczej nazwać niż poinformowanie??? Gdzie ta sprzeczność?
"
"Kochanek przyszły S. sądzę że będzie miał cudowny sex ze mną i poczucie że zdobył piękną i inteligentną kobietę na widok której 90% facetów ślinka leci - bo tak jestsmiley"
,
"Oczywiście że One nie mają wyboru, czy ktokolwiek zdradzany ma? Wybiera tylko zdradzający, ja wybrałam prawdę a moi koledzy wolą kłamstwo."
Kiedy odbiega opd poprzeniej. Cały czas przedstawiasz fakty wygodne dla siebie nie takie jakie są.
"
Tu też - co ma jeden cytat z drugim wspólnego - gdzie jest sprzeczność, chyba nie znasz definicji tego słowa człowieku...
Powtórzę znów za Wolfie
Nie dociera do Ciebie ta jedna kwestia - napiszę po raz setny: rozstaliśmy się. nie chwilowy kryzys, odpoczynek od siebie.
Ja powiedziałam że nie widzę dla nas przyszłości jako pary.
Możemy na razie z sobą mieszkać puki nie zacznie być tak że której podejmie decyzję że lepiej będzie jak zamieszkamy osobno.
Na razie żadne z nas tego nie wymaga.
Wolfie - tak mam dużo uczuć w stosunku do Niego ale jak do przyjaciela, nie do Męża.
Dlatego jest mi przykro i dlatego mam wyrzuty że Go zostawiam i dlatego się o Niego martwię jak sobie z tą sytuacją poradzi, no jak o dziecko się martwię...
Co wspólnego mieszkania i powodów tego że się nie wyprowadził to ciągle pomijacie też ten fakt o którym pisałam kilkakrotnie:
Jego nie stać.
Ktoś mnie pytał po co napisałam na tym forum, chyba po to żeby ktoś napisał tak jak Ty teraz, żeby dzięki wypowiedziom zmusić się do przemyśleń i dziękuję za to.
Bardzo proszę
Cytat
Podsumowując napisz mi w punktach co powinnam zrobić teraz w obecnej sytuacji w swoim życiu?
Dopiero teraz wyłonił się jakiś zarys tego w jakim świecie jesteś i teraz jest nad czym się zastanawiać.
Chyba warto jeszcze pogłebić analizę, a sama do wielu rzeczy dojdziesz;
Chcesz ogólnej recepty na życie? Są jakieś ogólniki, ale takiej nie ma.
Każdy sam musi ją sobie opracować w zależności od tego na co go stać;
Jak napiszę Ci instrukcję w punktach, zastosujesz się ?
Cytat
Tak w ogóle widzę że bardzo Cię bawi wyśmiewanie mnie, nieładnie...
No nie ładnie, ale celowo..Zaczęłaś trochę myśleć
Cytat
jak ściągnęłam majtki przed facetem którego pragnęłam to k*wa, a jak nie ściągnęłam przed facetem do którego nic nie czułam i czułam się jak Jego mamuśka to popaprana
Bardzo przepraszam, ale ja na kobiety tak brzydko nie mówię. Używam wyrazu na K jak mi się kawa rozleje, dodaje jeszcze przedrostek O!
Widzisz, to czucie nie bierze się z powietrza. Są silne bodźce zewnętrzne, ale tak naprawdę wszystko dzieje się w Tobie. Luki w obrazie kogoś kogo nie znasz, a ci się trochę spodoba wypełniasz swoimi wyobrażeniami, tymi pozytywnymi;
Co zrobiłaś, żeby nie czuć się jak mamuśka ? Tak Cię traktował, bo na to pozwoliłaś, wina nie jest tylko jego.
Podobno życie decyduje za twojego męża, czyli inni; za Ciebie nie; byłaś ślepa czy bezradna?
Post doklejony:
Słowianka,
Cytat
Nie po to powiedziałam mu że między nami koniec żeby teraz spowiadać się z tego co robię na imprezie.
Bardzo ważne kiedy to zrobiłaś. Bo jak już pojawił się ktoś na horyzoncie, to właśnie dlatego, żeby zachować pozorną uczciwość. Czy celem nie było właśnie to, żeby się nie spowiadać ?
Postawiłaś gościa pod ścianą bez możliwości weta, które nie było by skuteczne, dobrze wiedząc też jaki jest, żeby otworzyć sobie furtkę, bo tak Ci było wygodnie ?
Bo jeśli chodzi o wasze relacje, to chyba niewiele to zmieniło oprócz tego, że wpędziłaś go w jeszcze większą bezradność, a sama masz wyrzuty sumienia, że jednak jest coś nie tak; z pełną świadomością powiesz, że go nie krzywdzisz, bo przecież podjęłaś decyzję i coś tam mu powiedziałaś? A to chyba nie jest człowiek zbyt domyślny, co ?
Wiesz, są tacy modele, którzy się rozstają aby sobie pobzykać, a potem uważają że są czyści, bo przecież się rozstali, więc o co chodzi ?
Słowianka, mógłbym odpowiedzieć na Twój monolog tylko co nowego bym napisał. Swoje zdanie wyraziłem. Łajdactwo jest łajdactwem nawet ubrane w piórka znudzenia, braku porozumienia nie bedzie niczym innym tylko łajdactwem ubranym w takie piórka.
Człowieku (lubisz używać tego słowa) najlepszym podsumowaniem Twojej postawy jest post Yorika (doklejony).
Widzę to bardzo podobnie.
Kwintesencja postępowania. Świadomość męża i Twoje postępowanie i rozumowanie "jasności sytuacji" i przekazu faktów, kolejność zdarzeń - dramat.
Otwartość i jasne postawienie sprawy i Twoje działanie. Różnica jest taka jaka jest pomiędzy kamieniem węgielnym a węglem kamiennym.
Żaden twój argument do mnie nie przemawia. Łajdactwo ubrane w nutę znudzenia i otoczkę prawie romantyzmu.
PS
I jeszcze jedno zwroty "kochałam się" co najmniej nie na miejscu. Uprawiałam bunga bunga, bzykałam się itp bardziej stosowne. Kochałam się oznacza że towarzyszyło temu uczucie miłości tego tutaj nie było.
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
slowianka napisał/a:
Chyba nie czekam, gdyby On wstał i tupnął, powiedział coś. Tylko co?
Nie wychodzisz z domu? Jeśli nie spróbujemy żyć jak dawniej to odchodzę - to powiedziałabym że droga wolna. Z resztą kiedyś już wcześniej powiedziałam jak miał fochy przez moim wyjściem że nikt nikogo na siłę nie trzyma...
Chyba, słowo klucz pewności nie masz.
A gdyby nagle wziął się w karby i zawalczył o Ciebie, gdyby doznał metamorfozy i z kanapowego misia zmienił się w zdecydowanego faceta, z inicjatywą zabiegającego o Twoje względy i wiedzącego czego chce, jesteś pewna, że wtedy nadal potrzebowałabyś tego całego "korzystania z życia" i Wasze uczucia nie rozkwitły by na nowo?
Owszem raczej mało realny scenariusz, ale czy aby na pewno?
Chłopaki dobrze kombinują, ale nie do końca się z nimi zgadzam bo cały czas rozpatrują sytuację przez pryzmat zdrady, ja, być może błędnie widzę tutaj raczej krzyk rozpaczy, kto ma rację pewnie się nie dowiemy.
Osobiście na twoim miejscu jeśli to chyba jest dość pewne, jeśli sama przed sobą nie możesz podać bardziej konkretnej odpowiedzi, może jednak warto poszukać dobrego psychoterapeuty i jednak zawalczyć o to co macie, bo tak naprawdę, z tego co piszesz, to oprócz twojego znudzenia i oczekiwań, to nie ma się do czego przyczepić w Waszym małżeństwie.
Może jednak warto dokonać tej ostatniej próby i przy pomocy jakiegoś specjalisty spróbować Was zmienić tak, abyście oboje byli usatysfakcjonowani Waszym wspólnym życiem.
Usiądź przed lustrem, spójrz w nie i odpowiedz sobie na to pytanie, Warto, czy nie?
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
"Kochanek przyszły S. sądzę że będzie miał cudowny sex ze mną i poczucie że zdobył piękną i inteligentną kobietę na widok której 90% facetów ślinka leci - bo tak jest"
No to chyba klasyka- potrzeba dowartościowania się, jak nic.
Piękna i inteligentna kobieta to chyba nie musi się tak dowartościowywać, bo wie, że stać ją na coś wyjątkowego, czy nie ?
Nie ma nic, jaki kochanek jest super, tylko jakie ja zrobię na nim wrażenie; Seks z takimi kobietami do najlepszych nie należy, ponieważ wynika u nich z myślenia głównie o sobie; Najważniejsze, że one zaszczycają sobą;
Jak dochodzi do tego brak rozróżniania ,,kochania się", czyli niejako wyższej formy zbliżenia z rozładowaniem napięcia seksualnego, to też wiele mówi o rozwoju wewnętrznym;
Tak patrzę sobie na sondę z lewej dotyczącą powodów zdrady i na razie dowartościowanie się zajmuje I miejsce; Oczywiście bardzo ogólnikowe wrodzone K jest odpowiedzią dla osób w silnych emocjach lub nie myślących, więc brać pod uwagę nie można; zwłaszcza, że z definicją są duże problemy.
Trzeba chyba pamiętać, że rutyna i nuda w związku jest bardzo względna i inaczej odbierana w rónych okresach; to chyba potrzeba przeżywania większych emocji niż te które są; W przypadku poznania kogoś/czegoś nowego, w kontraście, co by nie było, w starym związku będzie odbierane jako przewidywalne, aż w końcu nudne;
Jak są poważne problemy i ich przezwyciężanie, to jakoś nie ma odczucia nudy i rutyny, częściej pojawia się jak jest za dobrze; tak myślę;
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Diagnoza jednym słowem: prostytucja. Tyle że emocjonalna. Dziewczyny, które idą na ulicę, robią to z prozaicznego powodu - dla kasy. Tu - jest deficyt emocji, seksu, więc mąż idzie na kanapę - i wcale bym się nie zdziwił, że na tej kanapie został usadzony przez Słowiankę. Jeśli mamy różnicę ekonomiczną w związku - to prawda jest bolesna - facet zarabiać może zdecydowanie mało.
Wtedy - propozycje Słowianki, by gdzieś wyskoczyć, zaczynają się przeliczać na jego roboczogodziny, więc proponuje spacer czy rower.
To co pewne Słowianka proponowała, to wyskoki gdzieś, gdzie końcowym efektem była wydana stówka, czy dwie. Dla męża, to mogły być czasami dwie, czy cztery dniówki, a może tydzień pracy - wydany na jedno zabawienie Słowianki - więc wolał tę kasę na dzieci zostawić, niż dostarczać takich drogich żonie emocji.
Tymczasem zarobił wyrok - nudny domator, siedzący przed telewizorem. Bo go na pomysły takiej żony zwyczajnie nie stać. Głupi by wydawał na takie zbytki ciężko zarabianą kasę, ale Słowiance przychodzi to lekko, jak widać, kasę ma - to chce się żyć, bawić, szaleć, z życia korzystać...
Prognoza długoterminowa w kilku słowach: klęska.
Teraz Słowianka ma się za ciacho, ale ja znam takie ciacha, fotografowałem je. Do czasu, jak mogły przebierać w facetach, uważały, że są... szczęśliwe. Że żaden facet nie ma prawa ich ograniczać, bo mają "prawo do szczęścia". Skutek przyszedł po latach... Spotkałem je, dawne znajome. Pięćdziesiątka na karku, kwiat dawnej urody zatarła - zamieniły się w tłuste smoczyce, za którymi psy wyją jak toczą się ulicą.
Najzabawniejsze jest to, że każda z nich chciałaby mieć teraz kogoś na stare lata, by przysłowiową szklankę wody im podał - ale niestety - sorry, takie mamy życie :tak_trzymaj że frajerów za dużo nie ma tym świecie.
Stają się więc one NIESZCZĘŚLIWYMI wyjącymi z samotności hienami, żyjącymi wspomnieniami, jakie to miały branie kiedyś, i jak bardzo były wtedy szczęśliwe. Zaludniają portale randkowe, wpisując sobie wiek -20, na fejsie wbijają smutne obrazki pełne dawnych mądrości, wyjąc za jakimkolwiek facetem. Bo na starość - trzeba sobie na przyzwoitego człowieka u boku zasłużyć.
Uwolnij od siebie swojego męża! Nie zasługuje na takie życie i trzymaj się od niego jak najdalej. :szoook
Chcesz osądzenia ? Proszę bardzo- tchórzostwo egoizm i wyrachowanie w czystej postaci.Jedziesz na plecach dobrego człowieka i wydaje ci się, że jesteś królową życia.Ja twojego Męża dobrze rozumiem-po prostu nie chce zostawić dzieci na pastwę zimnego wyrachowanego gada.Bo zapewne je kocha.
Ale zycie cię w końcu dopadnie.Wiesz kiedy? Kiedy Mąż pozna jakąś wartościową dobrą kobietę po związku z tłukącym ją 3x dziennie psychofagiem.I on bedzie dla niej oazą spokoju i jej szczęściem.Wtedy on będzie miał po co wstać z kanapy.
Ale nie martw się- ty będziesz uwielbiana przez facetów.W końcu-kto nie lubi darmowej agencji towarzyskiej?Bo tylko tym jesteś dla N S i reszty liter alfabetu która jeszcze przed tobą.
A z tej twojej "odwagi""chcenie więcej" itd mogę się tylko pośmiać, tak bardzo sodówka ci uderzyła.Taki śmiech przez rzygi :-).