Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Slowianka. Podyskutować? Aby to robić trzeba mieć z kim i o czym. Na szczęście nie znam ciebie osobiście i obym nie skrzyżował swojej drogi z twoją. Może źle cię zrozumiałem, źle coś przeczytałem. Nie oceniam cię. Żyj jak chcesz. Ale ja dyskutować z tobą nie będę:topic
JakichWiele napisał/a:
Bo biedny robotnik misio-tatuś wziąłby się i zdenerwował i już tak lajtowo by nie było z wybywaniem z domu, z opieką nad dziećmi, z opinią publiczną, z finansowaniem, z oddawaniem tym samym etc.?
O ile prawdą jest to co napisała autorka tematu, to raczej marne szanse. Przecież właśnie to jest sednem problemu, że gościu 10 lat temu zasiadł na kanapie i nie przejawia żadnych wyższych stanów emocjonalnych czy też inicjatyw. Jakby misio byłby się w stanie zmienić w niedźwiedzia, to Słowianka nie miałaby go dość, tylko zadowolona mruczała pod nim zamiast czuć do niego obrzydzenie.
Ponowię również pytanie Skoobiego, czy mamy pewność że to jakiś klon, bo nie wiem czy mam się zacząć produkować czy olać i nie robić z siebie głupka.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
W momencie, gdy dostajemy porządnego kopa (czytaj: mąż dowiaduje się o hmmm... lajtowym podejściu do wierności, a samą instytucję małżeństwa ma w dalekim poważaniu na tyle, że seks jest sportem), potrafimy się zmobilizować - adrenalina to siła Całkiem więc możliwe, że wraz z niusem, co wyprawia jego żona, z misia zrobiłby się (choćby na złość "ja tej babie pokażę" ) tygrys. Nasza psychika nigdy nie jest constans i może całe szczęście
Co do pytania Skoobiego (nie zauważyłam, przepraszam)...Nie wiemy albo raczej wiemy tyle co każdy z userów.
JakcihWiele Sądzisz że oficjalne rozstanie, to za mały kop?
Z tego co Słowianka pisze, to może nie wie wprost, ale musiałby być głupi aby się nie domyślać, że coś jest na rzeczy. Opierając się na tym co ona napisała uważam że przeceniacie misia, jak dla mnie jest to koleś niesiony nurtem życia i nie przejawiający jakichkolwiek chęci do zmian tego stanu. Cokolwiek w nim było dawno się skończyło, teraz po prostu czeka na to co los przyniesie i już. Tak przynajmniej ja to odbieram.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
wolfi my tylko tutaj robimy za głupków podwórkowych
Przecież to my zostalismy zdradzeni
A można było być po tej "piękniejszej" stronie i zdradzać:rozpacz
Ten avatar bo z popiolu... W moim przypadku z bagna..
JakichWiele napisał/a:
Bo biedny robotnik misio-tatuś wziąłby się i zdenerwował i już tak lajtowo by nie było z wybywaniem z domu, z opieką nad dziećmi, z opinią publiczną, z finansowaniem, z oddawaniem tym samym etc.?
O ile prawdą jest to co napisała autorka tematu, to raczej marne szanse. Przecież właśnie to jest sednem problemu, że gościu 10 lat temu zasiadł na kanapie i nie przejawia żadnych wyższych stanów emocjonalnych czy też inicjatyw. Jakby misio byłby się w stanie zmienić w niedźwiedzia, to Słowianka nie miałaby go dość, tylko zadowolona mruczała pod nim zamiast czuć do niego obrzydzenie.
Ponowię również pytanie Skoobiego, czy mamy pewność że to jakiś klon, bo nie wiem czy mam się zacząć produkować czy olać i nie robić z siebie głupka.
OTÓŻ TO!
Dokładnie tu jest największy problem.
To utwierdziło mnie 100% w przekonaniu że na pewno nie będziemy już nigdy razem...
Nie jestem klonem jak to piszecie, znam określenie troll, ale nie spodziewałam się takiego osądu, w każdym razie piszę prawdę.
JakichWiele - czytałeś moje wypowiedzi?
Powiedziałam mu: ZDRADZIŁAM CIĘ! - jak jeszcze bardziej wprost można???
Powiedziałam mu: NIE KOCHAM CIĘ I NIE CHCĘ Z TOBĄ BYĆ
Rozmawialiśmy również o spotykaniu się z innymi osobami, pytałam Go czy jeśli się z kimś umówię to mam o tym otwarcie powiedzieć czy woli nie znać szczegółów i nie wiedzieć czy akurat dziś wychodzę ze znajomymi czy z kimś szczególniejszym. Nie odpowiedział.
Ludzie, trochę mnie dziwi Wasze podejście, wszystko mu powiedziałam, od razu. Z tego co wywnioskowałam to są tu osoby zdradzające w ukryciu przez miesiące, lata i to nie jest niczym dziwnym...
On wie! Sądzę że chyba tego nie jesteście w stanie pojąć - Jego "przyzwolenia" i bierności - i to Was najbardziej w tej sytuacji szokuje i powoduje że ciężko Wam uwierzyć w prawdziwość mojej historii, czy nie jest tak?
Tego jeszcze nie pisałam ale po jednej nocy poza domem przywiozłam w torebce prezerwatywy, fakt nie otwarte (kompletne) i zostawiłam na wierzchu w torebce, później nie było mnie w domu i sądzę że je znalazł (mógł szukać kluczy lub papierosów) I nic...
Rozmawialiśmy później przez telefon i poznałam po jego głosie że je widział, powiedział do mnie wtedy "koleżanko" dając do zrozumienia że je znalazł.
Później przełożyłam je do szuflady gdzie są różne rzeczy, kable, baterie itp... do której zagląda - nie schowałam ich.
ON WIE
Ja bym Go zostawiła, ale:
1. Dzieci, nie chcę żeby doznały szoku nagłą wyprowadzką.
2. On nie ma dokąd pójść, mieszkamy w domu mojej rodziny.
3. Jego nie stać na samodzielne mieszkanie - po opłaceniu ewentualnych nawet skromnych alimentów - takich jak przyznają polskie sądy, chociażby 700zł na dwoje dzieci - nie utrzyma się mieszkając sam z obecnej swojej wypłaty...
4. Tak, moja wygoda - jest wygodniej mieszkać wspólnie i wspólnie zajmując się dziećmi.
Nie jest to tak że gdyby On się wyprowadził nie mogłabym wychodzić, mieszkam jeszcze z moją rodziną która bez problemu posłucha wieczorami, nocą czy dzieci się nie obudziły w razie czego... Jak było między nami lepiej, wcześniej i wychodziliśmy razem to też tak było, dwa nawet czasem zdarzyło się że trzy razy w tygodniu mogliśmy wieczorem wyjść i nie było problemu... Więc tutaj racji nie macie że skończyło by się dla mnie wychodzenie...
On czuje się winny, dlatego chyba się tak zachowuje, wczoraj wyszedł z kolegami, ja byłam w domu a On wrócił z kwiatami...
Dzisiaj i wczoraj zaproponował wspólne wyjście ale ja odmówiłam.
Wieczorem proponuje mi alkohol, mając nadzieję na sex.
Mnie ta sytuacja na prawdę męczy, chciałabym być sama, czuję się źle - nie z tego powodu że spotykam się z kimś innym tylko z powodu tego że muszę znosić tą udawaną ślepotę Męża.
Odchodząc trochę od tego wątku, jednak trochę na mnie wpłynęliście - nie umówię się z tym drugim, On nie wie o mojej obecnej sytuacji - o tym co się dzieje w moim domu - a sądzę że powinien.
Po za tym czułabym się w stosunku do Niego nie fair - sądzę że On myśli że jest dla mnie wyjątkiem - że tylko z Nim czuję coś takiego że chciałabym spotkać się potajemnie.
Heh, wiem - znów wyprzedzę Wasz koment - nie wiem jak to możliwe że w stosunku do Jego osoby czuję skrupuły żeby Go oszukać a wobec Męża nie. Nie potrafię tego wyjaśnić ale tego S. nie chcę okłamać i spowodować że jakby się dowiedział o tym pierwszym to czułby się?? hmm - zdradzony??
Czy można wobec "kochanka"? Czuć skrupuły żeby go zdradzić?
Mam kolejny temat do przemyślenia...
Wobec tego pierwszego nie mam, powiedziałam mu że zamierzam się z kimś umówić, przespać - ale On jest zupełnie inną osobą, nie przeszkadza mu to więc wobec niego nie mam żadnych wyrzutów, ale tamten drugi jest inny i wiem że dla niego to coś znaczy i że jest to wyjątkowa sytuacja.
słowianka proponuję czytać ze zrozumieniem (również zastanowić się czasem nad swoimi wpisami):
Post powyżej:
Cytat
Powiedziałam mu: ZDRADZIŁAM CIĘ! - jak jeszcze bardziej wprost można???
Powiedziałam mu: NIE KOCHAM CIĘ I NIE CHCĘ Z TOBĄ BYĆ
I słowianka post nr 1:
Cytat
Mieliśmy imprezę rodzinną i jak dzieci już odwieźliśmy do domu, były pod opieką mojej mamy to upiłam się i wydaje mi się na 99% ( niestety prawie urwał mi się film ) że powiedziałam mu że go zdradziłam.
No to jest to przyznanie się do zdrady o którym wspominasz? Przyznanie się to coś w ten deseń: "słuchaj zdradzam Ciebie, mam kochanka itp" to co robisz to naprowadzanie go aby sam się domyślił aby "oczyścić sumienie" z przyznaniem się nie ma nic wspólnego.
Tu prawie oplułem się kawą:
Cytat
Po za tym czułabym się w stosunku do Niego nie fair - sądzę że On myśli że jest dla mnie wyjątkiem - że tylko z Nim czuję coś takiego że chciałabym spotkać się potajemnie.
O S się nie martw. Myślisz że ma to dla niego znaczenie. Przecież wie w co się ładuje. Wie co powinien wiedzieć, oficjalnie masz męża, dzieci. I to już wystarczający argument dlaczego nie powinien ładować się w taki układ.
Cytat
ale tamten drugi jest inny i wiem że dla niego to coś znaczy i że jest to wyjątkowa sytuacja.
No nie przesadzaj jaka tam wyjątkowa sytuacja. Po prostu chce ciebie przelecieć więc kreuje się na zakochaną w cudzej żonie łajzę. Gdyby miał świadomość że tak ochoczo nadstawiasz tyłeczka w kręgu singli myślę że by skorzystał, atak on poudaje zakochanego, ty niedostępną a skończy się zwykłym k...em. Proste jak drut :rozpacz (zwroty z małej litery użyte w pełni świadomie)
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Slowianka przepraszam ale pierdzielisz jak potłuczona.. i nie mam na celu obrażania ciebie ale.. twoją głupotę i naiwność.. Po 1 zawsze jest fajnie i różowo jak są motyle w brzuszku i komary w zębach.. Adrenalinka, zakazany owoc itd.. Wielka miłość? no proszę.. przejdzie jak tylko z kolesiem zamieszkacie, będziecie dłużej razem.. wspólne problemy, rachunki, dzieci.. a do tego jeszcze dojdą spotkania ex z dziećmi itd.. To opcja optymalna zakładając, iż koleś też poczuł te motyle a nie tylko celem jest wy****czenie ciebie..
Po2. w 99% przypadków faceci chcą wrócić do byłych.. i tutaj zależy już od chęci byłych żon i partnerek
Po3. co będzie jeśli koleś zwyczajnie chce się zabawić? rozpirzysz swój związek , bezpieczeństwo dzieci dla fantasmagorii?
No.. tutaj musisz przyznać, że potraktowałam ciebie po ludzku
Prywatnie powiem szczerze, że nienawidzę k..stwa! Jak kobieta świadomie może z siebie zrobić łajzę? Tyle żyję na tym świecie i nadal pozostaje to dla mnie zagadką..
Wszyscy udają, że nie są szurnięci .. przez co łatwiej im dokuczać
Ps. Z reguły 1 na 2 osoby zdradza..
betrayed40 napisał/a: słowianka proponuję czytać ze zrozumieniem (również zastanowić się czasem nad swoimi wpisami):
Post powyżej:
Cytat
Powiedziałam mu: ZDRADZIŁAM CIĘ! - jak jeszcze bardziej wprost można???
Powiedziałam mu: NIE KOCHAM CIĘ I NIE CHCĘ Z TOBĄ BYĆ
I słowianka post nr 1:
Cytat
Mieliśmy imprezę rodzinną i jak dzieci już odwieźliśmy do domu, były pod opieką mojej mamy to upiłam się i wydaje mi się na 99% ( niestety prawie urwał mi się film ) że powiedziałam mu że go zdradziłam.
No to jest to przyznanie się do zdrady o którym wspominasz? Przyznanie się to coś w ten deseń: "słuchaj zdradzam Ciebie, mam kochanka itp" to co robisz to naprowadzanie go aby sam się domyślił aby "oczyścić sumienie" z przyznaniem się nie ma nic wspólnego.
Tak powiedziałam zaraz na drugi dzień, tak masz rację nie pamiętam na 100% ALE podczas Naszej rozmowy długiej jakiś czas później powtórzyłam to na trzeźwo i tak użyłam słów zdradziłam Cię.
Cytat
Tu prawie oplułem się kawą:
Cytat
Po za tym czułabym się w stosunku do Niego nie fair - sądzę że On myśli że jest dla mnie wyjątkiem - że tylko z Nim czuję coś takiego że chciałabym spotkać się potajemnie.
O S się nie martw. Myślisz że ma to dla niego znaczenie. Przecież wie w co się ładuje. Wie co powinien wiedzieć, oficjalnie masz męża, dzieci. I to już wystarczający argument dlaczego nie powinien ładować się w taki układ.
Cytat
ale tamten drugi jest inny i wiem że dla niego to coś znaczy i że jest to wyjątkowa sytuacja.
No nie przesadzaj jaka tam wyjątkowa sytuacja. Po prostu chce ciebie przelecieć więc kreuje się na zakochaną w cudzej żonie łajzę. Gdyby miał świadomość że tak ochoczo nadstawiasz tyłeczka w kręgu singli myślę że by skorzystał, atak on poudaje zakochanego, ty niedostępną a skończy się zwykłym k...em. Proste jak drut :rozpacz (zwroty z małej litery użyte w pełni świadomie)
[/quote]
Heh, no tak wszystko jest proste jak drut i logiczne
Nie ma, nie może być nic więcej, skąd ta pewność;p?
Nie znasz Go, nie masz prawa oceniać Go tak prosto
Są ludzie, owszem którzy przelecieli by co tylko się rusza ale to nie znaczy że każdy taki jest i każda zdrada jest tylko kwestią przelecenia kogoś...
Domyślam się że Wy akurat zostaliście zdradzeni więc nie przyznacie nigdy że zdradza może mieć "głębsze" podłoże niż niepohamowany popęd i skrajne zło osoby zdradzającej.
Annazalamana - heh, Ty pier***lisz
Gdzie ja napisałam coś o jakiejś miłości???
Napisałam że coś więcej niż sam seks, jakaś mięta, Wy się urwaliście z choinki, ledwo się planuje jakieś spotkanie a wyskakujecie z Wielką Miłością, śmieszne.
Twój scenariusz się nie spełni bo ja nie planuję żadnego związku z żadnym z Panów...
Zamieszkanie, dzieci, rachunki, pfff - nie będę się pakować w żadne zobowiązania przez najbliższy czas na pewno, chcę korzystać z życia a nie wychodzić z jednej klatki i wskakiwać do drugiej...
Jak pisałam jestem samodzielna i nie potrzebuję nowego Taty dla moich dzieci czy współlokatora w domu...
Chcę miło spędzić czas i tyle
Dlatego taki ewentualny układ mi odpowiada, wiem że nikt z nich nie będzie ode mnie nic oczekiwać czego ja sama nie zechcę.
Kolejna sprawa, nie doczytałaś, nie wiem?
Nie rozwalam swojego związku dla kogoś.
Nie chcę żyć z Mężem bo Go nie kocham i męczę się z Nim.
Moja zdrada była efektem końca mojego małżeństwa a nie powodem.
Przez 10 lat żyliśmy z sobą w wierności, z obu stron - jak doszło do mnie że gdyby nie dzieci to nie byłabym z Nim to wtedy zaczęłam otwierać się na nową znajomość.
Post doklejony:
Aha, jeszcze jedno.
Pomijacie ważny fakt.
My oficjalnie się rozstaliśmy, więc nie muszę się spowiadać co robię i z kim...
On już nie ma prawa oczekiwać ode mnie wierności, ja też nie oczekuję od Niego niczego.
Edytowane przez slowianka dnia 20.06.2014 23:24:28
Heh, no tak wszystko jest proste jak drut i logiczne
Nie ma, nie może być nic więcej, skąd ta pewność;p?
Nie znasz Go, nie masz prawa oceniać Go tak prosto
No w sumie nie znam, no i oceniać też nie mam prawa. Pytasz o zdanie odpowiadamy. Wiem, wiem fajniejsze było by - "ale jesteś super, jak my ci zazdrościmy" tylko drobny problem nikt tak nie powie. Budzisz raczej zaskoczenie, niesmak większości czytających.
Wracając do S (łajzy pozwól że tak będę go nazywał) nie znam ale znam setki takich histori z kochankiem, kochanką w tle i zawsze okazują się łajzami. Koguciki, pawie puszące się dla dodania powagi. Wiesz kiedyś z tego co pamiętam milord (nasz kolega) umieścił taki ciekawy zapis o smoku na piedestale. Warto przeczytać. A argumenty w stylu "nie masz prawa tak mówić" - dziewczyno. Jak myślisz ilu z nas miało okazje usłyszeć taki zarzut na własne uszy.
I nie chodzi o to że piszący w twoim wątku to jacyś popaprańcy i nieudacznicy. Mam prawo tak napisać bo wielu poznałem w realu, z wieloma spędziłem setki godzin na telefonie. I wiesz w każdym przypadku w który byłem blisko zaangażowany łajza była właśnie takim smokiem postawionym na piedestale. Co do wyglądu, charakteru, osiągnięć życiowych. Przy dotychczasowych małżonkach wyglądali naprawdę słabiutko.
Przeczytaj sobie o deprecjonowaniu partnera. I prośba nie naginaj obrazu dla potrzeb opowieści to nie Matrix.
Cytat
ALE podczas Naszej rozmowy długiej jakiś czas później powtórzyłam to na trzeźwo i tak użyłam słów zdradziłam Cię.
Prawda, półprawda i g... prawda tu mamy do czynienia z 2 lub 3 (obstawiam 3). Powiedz mu krótko. Zdradzam Ciebie nie zdradziłam. I nigdzie nie doczytałem abyś dałaś mu wybór. Owszem padły informację (zdradziłam Cię - zdradziłam nie zdradzam Cię -różnica chyba widoczna dla wszystkich), nie kocham Cię nie info nie kocham Cię i będę żyła jak singielka - różnica również widoczna.
I nic nie powiesz więcej bo tak jest po prostu wygodnie. Bardziej rozumiem twoje zachowanie (wygoda, egoizm pod przykrywką dbania o dzieci) niż męża. Nie wiem ale nawet mi go nie żal. Zgadza się na takie coś i nie wiem myśli że się wyszumisz?
Swoją drogą mówisz o dzieciach, jak to o nich myślisz. Myślę że wielu podzieli moje zdanie dzieci to będą miały ostro zrypaną psychikę. A po S znadzie się Z i alfabet od początku. A później zawsze możesz przejść na cyrylicę, lub chińskie krzaczki jest ich tam kilka tysięcy. 00
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Ze swojej strony powiem tylko...Żal dziecka pozostaje na zawsze i nawet po latach rodzic, który spadł z piedestału, nigdy nie odzyskuje szacunku.
Należy do tego dołożyć jego strach, poczucie wyobcowania i bycia gorszym niż koledzy, wstyd, bunt...Dzieciństwo kończy się znacznie wcześniej niż powinno, a skutki zostają na całe życie...
Fenix napisał/a:
wolfi my tylko tutaj robimy za głupków podwórkowych
Przecież to my zostalismy zdradzeni
A można było być po tej "piękniejszej" stronie i zdradzać:rozpacz
Fenix wiesz że nie pochwalam tego co robi Słowianka, ale tak naprawdę głównie przez wzgląd na dzieci
betrayed40 to głównie do Ciebie, coś się tak zawziął. Czemu doszukujesz się drugiego dna zamiast przyjąć to co mówi wprost. Albo traktujemy ją poważnie i przyjmujemy jej słowa za prawdę, albo traktujemy jak trolla, ale wtedy dyskusja nie ma sensu. Skoro dyskutujesz, to nie mów jej co i kiedy powiedziała. Kolejność działań zachowała prawie dobrą. Oczywiście do tego prawie można się przyczepić, ale bez przesady. Jakby mąż się wyprowadził to nie jeździłbyś już po niej tak bardzo, ale to że mąż się nie wyprowadził, to tak naprawdę nie jej wina, ona ze swojego mieszkania się nie wyprowadzi, a mimo wszystko tak jest jej wygodnie.
Tak naprawdę to jedynie dzieci szkoda, bo one dużo więcej widzą i rozumieją niż nam się wydaje, a dorośli, skoro im tak wygodnie niech sobie żyją jak chcą, to ich wybór, tylko niech mają wzgląd na dzieci.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Wolfie,
tu nie chodzi o jakąś zawziętość. Wiadomo każdy opis historii zabarwiony jest nutą subiektywnej oceny piszącego. Jeżeli jednak autor swój obraz próbuje narzucić innym - z tym nikt nie musi się zgodzić.
Co do kolejności zastrzeżenia miałbym spore
Odnośnie "magii słów" - nie wiem tylko ja widzę różnicę zdadziłam - zdradzam?
Sam wiesz wielu z nas żyje po zdradzie z naszymi partnerami ale z tego co się orientuję raczej nikt z nas nie był by w takim układzie gdyby trwało to nadal.
Autorka mówiąc mężowi o zdradzie zawsze mówi w czasie przeszłym - zdradziłam.
Tu nawet nie ma drugiego dna, są półprawdy. Zdradziłam, nie kocham.
Prosiła o osąd więc mój jest taki a nie inny - NIEDOMÓWIENIA, WŁASNA WYGODA.
Odnośnie męża jeżeli taki układ mu pasuje ich sprawa. Tyle że na tą chwilę jego wiedza wygląda m/w tak: była zdrada, jest brak miłości. Ile mieliśmy tutaj przypadków w alki o małżeństwa, rodzinę w przypadku gdy poz zdradzie nastąpiło odsunięcie zdradzacza?
Niestety muszę cytować co i kiedy powiedziała bo obraz kreowany na potrzeby wybielania odbiega bardzo od tego co pisze wcześniej
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
betrayed40 Ale zakładając nawet, że trochę koloryzuje, to oszukuje samą siebie, nam to wisi.
Jak dla mnie to nie ma na chwilę obecną znaczenia w jakim czasie ona mu powiedziała, czy że zdradza, czy zdradziła. Oficjalnie powiedzieli sobie, że nie są ze sobą, ja to tak rozumiem. On ten fakt akceptuje, ona też, łączy ich póki co tylko papier. To że facet nadal mieszka z nią, świadczy tylko o tym, że jest misiem, z którego niedźwiedzia już nie będzie, no chyba że mu ktoś nagrzaną lutownicę w tyłek wepchnie.
Każde z nas po takim oświadczeniu stanęło by na głowie i zabrało tyłek w troki, bo takie życie dla drugiej strony jest zwyczajnie upokarzające. On woli tkwić w takiej atrapie związku i jeszcze zagrywa tanimi sztuczkami w postaci alkoholu próbując zaciągnąć ją do łóżka. Nie to abym Słowiankę wybielał, czy stawał po jej stronie, ale gość zwyczajnie nie ma jaj i naprawdę jej się nie dziwię, że w końcu po 10 latach poszła w tango, aczkolwiek najpierw powinna powiedzieć mu prosto w oczy co o nim myśli i się "oficjalnie" rozstać, a dopiero potem szukać przygód.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
betrayed40
Uczepiłeś się jednego i resztę moich wypowiedzi pomijasz.
Powiedz, powiedz, powiedz...
Nie muszę się mu tłumaczyć bo ROZSTALIŚMY SIĘ!
1. Czy do Ciebie to dociera?
2. Powiedz proszę o co chodzi Ci z pytaniem czy dałam mu wybór? Wybór czego?
Walka o małżeństwo - ja nie chce o nie walczyć bo jestem przekonana że jeśli w przyszłości zdecyduję się na jakiś związek to nie będzie to na pewno mój obecny mąż. Jest dobrym człowiekiem ale niestety to nie wystarczy żeby stworzyć satysfakcjonujący związek dla obojga. No nie dla mnie przynajmniej.
Wolfie - nie koloryzuję.
betrayed40
Piszesz o moich dzieciach.
Porównajmy dwie sytuacje z punktu widzenia dzieci:
Obecnie dla nich nie zmieniło się nic.
Wracamy z pracy i jemy razem obiad.
Potem popołudnie jak zwykle, zabawa, podwórko, kolacja kąpiel i spać.
Wieczorem ja siedzę przy komputerze a Małżonek przed TV.
Idziemy spać o różnych porach, wstajemy o różnych, rano się mijamy.
Weekendy są daremne ale to już od chyba z 3 lat.
Mam wrażenie że mając świadomość że mamy z sobą spędzić dwa dni 24h na dobę powodowała spięcia np. w sobotę rano. Ja wkurzałam się że On nie ma cierpliwości, że od rana burczy i wiecznie coś mu nie pasuje, on zapewne też miał jakieś żale do mnie. I było tak że jego burczenie = moje wkurzenie = jego foch = mój foch = ciche dni które kończyły się w poniedziałek. Oczywiście wtedy mijaliśmy się w zamkniętych 4-ech ścianach i siedzieliśmy wkurzeni na siebie... Wtedy jeszcze się przejmowałam i starałam załagodzić sytuację, oboje się staraliśmy - tylko że to było właśnie staranie dla dzieci, bo co kolejny weekend przesiedzimy w domu z znudzonymi maluchami, więc robiliśmy, robiłam dobrą minę do złej gry i z uśmiechem na twarzy, żeby dzieciom było miło jechaliśmy na rower, albo gdzieś tam. Ale w środku radości z tego spędzania czasu nie było, tylko zmuszenie dla dzieci właśnie. Więc nie pisz mi że o nich nie myślę bo to jest właśnie GÓWNO PRAWDA.
Wg Twoich rad powinnam wtedy odejść, a nie zdradzić.
Czy wg Ciebie to jest takie proste, że nadchodzi ten dzień i nagle sobie mówisz - o to 3-ci zrypany weekend z kolei, odchodzę.
Albo - o 5-raz pomyślałam sobie że gdyby nie dzieci nie bylibyśmy razem - odchodzę, wyprowadzaj się!
W jakim Ty świecie żyjesz.
Wiesz ile ja ciągle miałam wątpliwości, myślisz że nie myślałam o tym?
Ile razy się zastanawiałam, kurde a może będzie lepiej?
ROZMAWIALIŚMY!
Mówiłam że mi dużo rzeczy nie odpowiada.
Nie wychodziłam z domu sama, no może raz na 3 miesiące jak już jakaś meega okazja była, panieński czy coś takiego.
Nie mogłam wypowiedzieć imienia jakiegoś faceta, znajomego - a już w ogóle jeśli On kogoś nie znał, bo momentalnie On się spinał i było pewne że do 3 godzin będzie foch, niby przez coś innego...
Nie było mowy o jakimś podwiezieniu np przez znajomego, rozmowie telefonicznej, no kurde nic.
Żeby było jasne, dotąd nie dałam mu żadnych powodów do zazdrości, byłam fair przez te lata.
Znowu się rozpisałam odchodząc od wątku. - dzieci
3. Powiesz mi - nie pomijaj tego pytania - jak powinno wyglądać rozstanie rodziców żeby jak najmniej je skrzywdzić? Jak?
Bo z Twojej wypowiedzi wynika że albo:
Powinnam zamknąć się w domu i uśmiechać do Ojca moich dzieci, wyłączyć swój mózg i nie tylko bo przecież jestem matką.
Nie mam prawa czuć potrzeby bliskości, nie mam prawa wymagać niczego więcej niż faceta który wraca z pracy, kładzie się przed TV, w weekend próbuje upić żeby zaliczyć bo inaczej nie da rady.
Wyrzucić Go z domu, powiedzieć: Mężu wiesz, nie kocham Cię, źle mi, nie byłabym z Tobą gdyby nie dzieci, w sumie żyjemy sobie już jakiś czas obok siebie, potrafimy się omijać ale cóż, nie wypada mieszkać razem, spadaj. I wtedy wg Ciebie mogłabym wyjść spotkać się ze znajomym, wypić z Nim kawę a potem uprawiać sex? - To dla moich dzieci wtedy byłoby OK?
Czy może mam być zakonnica do końca życia bo przecież mam dzieci??
4. Wyjaśnij mi to, bo nie rozumiem Twojego toku myślenia - w sensie dzieci i nasze rozstanie.
Patrzysz przez pryzmat zdradzonej osoby a nie obiektywnie oceniasz dobro moich dzieci.
Jesteś wściekły na mnie bo zrobiłam to samo co zrobiono Tobie - chcesz wzbudzić we mnie poczucie winy posługując się hasłem miłość do dzieci bo wiesz że to kobietę zaboli bardziej niż nazwanie puszczalską.
Gdyby nie dzieci to dawno mieszkałabym sama i nie męczyła się i nie udawała.
5. Wyjaśnij mi kiedy moja wypowiedź była sprzeczna bądź odbiegała od wcześniejszej?
Tak staram się wybielić bo mam w sobie poczucie winy że chcę od życia czegoś więcej. Tak właśnie zdaję sobię sprawę że jestem oceniana - facet jest dobry, nie pije, nie bije - cóż Ona chce?
No niestety chcę.
Dużo mnie kosztuje walka z samą sobą, i wiem że gdyby nie te zdrady to nie byłabym do końca przekonana że to na prawdę jest koniec.
Wiem że nie miałabym odwagi, pewnośći żeby zrobić tak jak się powinno - czyli rozstać się i być fair.
No niestety ale zapewne tkwiłabym nadal i uśmiechała się dalej
Słowianka tutaj akurat myślę że większość nie tylko zdradzonych, ale w ogóle ludzi i pewnie psychologów zgodzi się z tym że lepiej, abyście po rozstaniu rozeszli się i zamieszkali osobno. Obecnie Tobie wydaje się że dla dzieci nic się nie zmieniło, a nawet polepszyło bo nie ma weekendowych spięć, ale mylisz się.
Powiedz, bo chyba to nie padło, czy Wasze dzieci wiedzą że żeście się "rozstali"? Zdają sobie z tego sprawę? Wydaje mi się że nie.
One z Was czerpią wzorce i rozumieją więcej niż Ci się wydaje. Za jakiś czas zrozumieją jeszcze więcej i będą bardzo zaskoczone, że matka zdradza dobrego ojca. Mało tego że ich świat runie w gruzach, to według nich Ty będziesz tą złą. Także zastanów się nad tym, bo pozorna poprawa atmosfery w domu jest dobra tylko dla Ciebie.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Slowianka.. a ja mam jeszcze 1 pytanie.. Czy powołując dzieci na świat to kochałaś męża? Bo mnie jakoś się zdaje, iż zostając matką przede wszystkim ponosisz odpowiedzialność za nie.. za ich bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój..
I nie dążę tutaj do tego abyś koniecznie była z małżonkiem..
Wszyscy udają, że nie są szurnięci .. przez co łatwiej im dokuczać
Ps. Z reguły 1 na 2 osoby zdradza..
On czuje się winny, dlatego chyba się tak zachowuje, wczoraj wyszedł z kolegami, ja byłam w domu a On wrócił z kwiatami...
Dzisiaj i wczoraj zaproponował wspólne wyjście ale ja odmówiłam.
Wieczorem proponuje mi alkohol, mając nadzieję na sex.
Możliwe, że czuje się winny, ale przede wszystkim ma jeszcze jakąś nadzieję, że wszystko się ułoży; Może czeka aż mu się kobieta, która poszła w tango wyszumi?. Myślę, że czuje się bezradny w tej beznadziei, a to są desperackie zabiegi; próbuje coś zrobić, aby poprawić sytuację. Ale po nagromadzeniu się wielkich żali, złości i po tylu rzeczach, które się wydarzyły. To są desperackie działania. Coś mi się nie wydaje, że zupełnie mu wszystko wisi.
Cytat
Mnie ta sytuacja na prawdę męczy, chciałabym być sama, czuję się źle - nie z tego powodu że spotykam się z kimś innym tylko z powodu tego że muszę znosić tą udawaną ślepotę Męża.
No jak to, przecież podobno wszystko jasne, więc Ty nic udawać nie musisz. Widzisz, wewnętrznie czujesz, że nie jesteś w porządku; egoistycznie zadbałaś o siebie, wiesz o tym i coś jest nie tak.
Cytat
Nie chcę żyć z Mężem bo Go nie kocham i męczę się z Nim.
My oficjalnie się rozstaliśmy, więc nie muszę się spowiadać co robię i z kim...On już nie ma prawa oczekiwać ode mnie wierności, ja też nie oczekuję od Niego niczego.
Wiesz, jakie to oklepane frazesy ?
Męczysz się, bo się odsuneliście od siebie, fajniej żyć z kimś, kto jest nam bliski;
Dziwne to wasze oficjalne rozstanie. Mam jakieś wrażenie, że to Ty je narzuciłaś męczac się w jakimś układzie. On się nie męczył?
Znalazłaś dość łatwe rozwiązanie, które w jakiś sposób Cię zadowala, ale żyjesz zewnętrzną huśtawką emocjonalną; stymulowaniem się co jakiś czas; póki masz jeszcze tyłek do użycia to jakoś to będzie; mimo, że będziesz chciała coraz większych emocji; Myślisz, że żyjesz pełnią życia zaspokajając pierwotne instynkty ?
To na tym życie wg Ciebie polega ?
Odkryłaś tajemnicę szczęścia?
Cytat
Jest dobrym człowiekiem ale niestety to nie wystarczy żeby stworzyć satysfakcjonujący związek dla obojga. No nie dla mnie przynajmniej.
No własnie. A co Ci wystarczy, żeby stworzyć satysfakcjonujący związek ?
Potrafisz to dokładnie określić, czy posługujesz się ogólnikami, bo tak wygodnie ?
Cytat
Nie mogłam wypowiedzieć imienia jakiegoś faceta, znajomego - a już w ogóle jeśli On kogoś nie znał, bo momentalnie On się spinał i było pewne że do 3 godzin będzie foch, niby przez coś innego...
Nie było mowy o jakimś podwiezieniu np przez znajomego, rozmowie telefonicznej, no kurde nic.
No kurde, teraz możesz wszystko, postawiłaś na swoim;
Zrobiłaś dokładnie to czego się obawiał. Nie reagował rozsądnie, zadziałało odwrotnie; ale bał się, że Ciebie utraci;
Cytat
Ja wkurzałam się że On nie ma cierpliwości, że od rana burczy i wiecznie coś mu nie pasuje, on zapewne też miał jakieś żale do mnie. I było tak że jego burczenie = moje wkurzenie = jego foch = mój foch = ciche dni które kończyły się w poniedziałek.
Klasyczna spirala narastającego żalu, niezgodności wyobrażeń i oczekiwań; Dlaczego nie szukaliście pomocy widząc co się dzieje ? ? ?
Naprawdę dobry psycholog był wam bardzo potrzebny;
Zaległe żale uniomożliwiły wyjaśnienie tego co się działo; nabraliście automatycznych zachowań, które ciężko złamać;
Cytat
Dużo mnie kosztuje walka z samą sobą, i wiem że gdyby nie te zdrady to nie byłabym do końca przekonana że to na prawdę jest koniec.
Aż dziwne że to widzisz ?
Ha, ha;....przecież to proste jak budowa cepa; te emocje, ktre łaczą przekierowałaś na zewnątrz, liczysz się głównie TY, a związek to również ofiary i poświęcenia na rzecz drugiej osoby. Musi być w tym jakaś równowaga, To także zobowiązania i odpowiedzialność za innych, nie tylko za siebie.
Czy to co się stało to nie wpadanie w skrajności?; na zasadzie, teraz sobie odbije..;
Cytat
No niestety ale zapewne tkwiłabym nadal i uśmiechała się dalej
Czyli była byś szczęśliwa poświęcając się dla wyższych celów..
Niestety poszło Ci w drugą stronę, bo posmakowałaś..i chyba już odwrotu nie ma..;
Cytat
Tak staram się wybielić bo mam w sobie poczucie winy że chcę od życia czegoś więcej. Tak właśnie zdaję sobię sprawę że jestem oceniana - facet jest dobry, nie pije, nie bije - cóż Ona chce?
No niestety chcę.
No niestety, to odwieczne pytanie chyba każdego.
Na ile można z siebie zrezygnować a na ile realizować się egoistycznie ?;
Myślisz, że po takim wyborze, będziesz jeszcze potrafiła stworzyć jakiś związek ? myślę, że tak samo się skończy..
Mówisz, że nie rozwalasz rodziny? To ciekawe...;
Aż się prosi zapytać cię, jakie masz wzorce i definicję rodziny
Naprawdę myślisz, że wyprowadzając realizację swoich potrzeb zupełnie na zewnątrz, nie żyjąc ze sobą tworzycie rodzinę ?
Masz jakieś konkretne cele w życiu, czy tylko sie bawić ?
Nie czytałem całości, ile masz lat ?
Można zaryzykować, że nie wyszumiałaś się za młodu i teraz amerykę odkryłaś. Odkryłaś, że jesteś kobietą ? Niektóre tak mają;
Myślę, że Ty nie wiesz, czego tak naprawdę od życia chcesz; chcesz czegoś więcej...;
Czegoś?....czyli czego i ile więcej ?
Masz jakieś sensowne cele w życiu, które realizujesz, czy tylko zabawa z facetami Ci w głowie ? Skoro zmieniasz, to nie trafiłaś jeszcze na takiego, który by Ci pasował; czy zmiany same w sobie są istotą rzeczy ?
Oczywiście masz rację, osoby zranione bardzo subiektywnie patrzą na świat, mają alergię na cierpienie, chcą przed tym ustrzec innych i zbyt emocjonalnie podchodzą do wszystkiego przez co klepią czasami głupoty bez zastanowienia, ale chcą dobrze;
Twoja droga i postrzeganie świata jest niestety schematyczne, nie jesteś jedyna, Twoje odczucia nie są niczym nadzwyczajnym i wyjątkowym, oczywiście jak na nastolatkę emocjonalną przystało
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Yorik napisał/a:
No własnie. A co Ci wystarczy, żeby stworzyć satysfakcjonujący związek ?
Akurat to napisała dość wyraźnie. Oczekiwała że będzie mieć równorzędnego partnera, męża, wsparcie, a nie bezwolnego kanapowego misia.
Mam wrażenie że Słowianka miota się w swoich uczuciach, zastanawiam się tylko czy z tego powodu że nadal mieszkają ze sobą i to powoduje jakiś dyskomfort, czy dlatego że mniej lub bardziej podświadomie czeka, aż jej mąż w końcu podniesie się z kanapy, ryknie, sprowadzi do parteru i zrobi z nią porządek pokazując że jest facetem i wtedy wróci wszystko do normy.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Annazalamana napisał/a:
Slowianka.. a ja mam jeszcze 1 pytanie.. Czy powołując dzieci na świat to kochałaś męża? Bo mnie jakoś się zdaje, iż zostając matką przede wszystkim ponosisz odpowiedzialność za nie.. za ich bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój..
I nie dążę tutaj do tego abyś koniecznie była z małżonkiem..
nie wiedzą
Mają po kilka lat, ten młodszy jeszcze nie rozumie za wiele a starszy, cóż nie wiem co mam mu powiedzieć, że mama i tata już się nie kochają i przestaną mieszkać ze sobą...?
Nie potrafię;/ Nie wyobrażam sobie tego.
Nie wiem co mam robić i jak, nie wiem jak rozwiązać tą sytuację bo nie widzę wyjścia które byłoby pozytywne.
Albo się rozstaniemy i skończę te nieprzyjemności które są dla nas albo będę udawać dla dzieci. Nie widzę dobrego wyjścia, chyba go nie ma.
Post doklejony:
Cytat
Annazalamana napisał/a:
Slowianka.. a ja mam jeszcze 1 pytanie.. Czy powołując dzieci na świat to kochałaś męża? Bo mnie jakoś się zdaje, iż zostając matką przede wszystkim ponosisz odpowiedzialność za nie.. za ich bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój..
I nie dążę tutaj do tego abyś koniecznie była z małżonkiem..
Przy pierwszym kochałam, przy drugim już było nie tak dobrze ale nie sądziłąm też że będzie tak źle. Zdecydowaliśmy się świadomie ale po czasie wydaje mi się że jak starszy podrastał i przestawał być bardzo "absorbujący" to zaczynało się myślenie takie jak jest teraz tylko nie zdążyło urosnąć do tego poziomu co teraz. Wydaje mi się że zaczynałam odczuwać tą, nie wiem jak to nazwać - stagnację, poczucie że nic nie ma, nie ma co z sobą (ja i Mąż) robić, a ciąża jest bardzo emocjonująca, i wczesne macierzyństwo też i tu chyba z tego braku, nie wiem miłości, emocji chciałam drugie dziecko, wiem że to oczywiście nie jest powód aby decydować się na dziecko ale szczerze tak chyba było...
Tak ponoszę za Nie odpowiedzialność.
Nie koniecznie była z małżonkiem więc jak powinnam się dzisiaj, teraz zachować wg Ciebie?
Edytowane przez slowianka dnia 24.06.2014 18:27:49